Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

pyretta blaze

To ja też spróbuję

Polecane posty

Zaczęłam w poniedziałek. I tak sobie pomyślałam, może jak spróbuję sobie trochę popisać, to będzie mi łatwiej. Największym moim problemem jest niekonsekwencja. Ciągle brakuje mi cierpliwości, albo czasu i chęci, żeby powoli i systematycznie wychodzić z diety - stąd te wahnięcia wagi, które potem muszę nadrabiać. Macie jakieś sposoby na dyscyplinę przy wychodzeniu z diety? Bo mi się wszystko rozjeżdża - proporcje, godziny i w ogóle:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiedzy to mi nie brakuje, ale dziękuję...;)) Bardziej chodzi mi o to, że przy próbie wyjścia po prostu sobie odpuszczam. Wiecznie się gdzieś spieszę, więc zaczynam sukcesywnie zapominać o niektórych posiłkach, albo nie chce mi się wcześniej wstać, żeby przygotować sobie jedzenie na cały dzień do pracy, tylko kupuję jakąś paskudną kanapkę. O liczeniu kalorii już nie wspominam. I w ten sposób psuję cały efekt i zaczynam wszystko od początku. Ja wiem, że problem tkwi w głowie, ale liczyłam na to, że któraś z was miewała podobnie i znalazła na to jakąś złotą radę;)) pzdr:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derwen
jak raz zaczełas stosowac diete musisz byc na niej juz całe zycie. Taka prawda. Chwila zapomnienia i tracisz cały efekt. Musisz pilnować się cały czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A Ty skąd w ogóle wytrzasnęłaś takie informacje? Są diety i \"diety\". Ja napisałam, że mój problem polega na wychodzeniu z diety. Nie na tym, że jem za dużo, tylko na tym, że po jakimś czasie zamiast 5 regularnych posiłków zaczynam zajadać np. 2 albo 3, bo przestaje mi się chcieć gotować rano obiady do pracy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość derwen
Dieta to nie tylko chudnięcie, to przede wszystkim sposób odżywiania i dlatego powinnas całe życie pamiętać o tych 5 posiłkach, innej rady nie ma. A ze Ci sie nie chce gotować i przygotowywac posiłków to juz inna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martulkaaaa
To może odpuść sobie np. śniadania. Jedz co chcesz, bez przejmowania się ich dietetycznością. A resztę posiłków tak jak do tej pory. Pewnie i tak sporo dietowych nawyków weszło Ci w krew, więc raczej nie pochłoniesz stosu naleśników z syropem i nie popchniesz lodami. Włącz sobie jakieś przekąski, które będziesz miała pod ręką. Moze bakalie? Wtedy nie będziesz musiała się tak martwić o posiłki. Zjesz śniadanie, obiad, kolację, i pomiędzy jakieś przekąski. Wiem, co przechodzisz, bo sama wyszłam z diety niedawno. Ale poza narzuceniem sobie pewnej dyscypliny nie widzę innego wyjścia. Nie myśl, że się ograniczasz, raczej myśl, że teraz już bęziesz jadła właściwie i dzięki temu ani nie będziesz głodna, ani nie przytyjesz znowu. Najbardziej zdradzieckie są chyba takie napady obrzarstwa, bo po nich człowiek ma tendencję do odpuszczenia sobie na dobre. Zaplanuj sobie może, że np. w weekend będiesz jadła swoje ulubione przysmaki, a w ciągu tygodnia nie. Sama wymyśl jakieś zasady. Takie, które wydają się znośne. NIc trudnego do wytrzymania. Takie zasady na "całe życie". Ja tak zrobiłam i się sprawdza. Jak organizm "wie" co go czeka, nastawi się na coś to jest lepiej. Bo inaczej jest cieżko - z jednej strony niby już można zaszaleć, ale jednak lepiej się ograniczać. Można dostać kręćka. Tak czy tak, powodzenia :-) Sorry za długachny post.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może nie tyle nie chce mi się... Praca, kolejne studia, kurs językowy, fitness, taniec, basen, dom... I dochodzimy do sedna sprawy - wiem, co oznacza dieta, ale siłą rzeczy mam problem z systematycznością - i nie wynika to z lenistwa, tylko bardziej z tego, że doba nie ma 48 godzin... Ponadto jest jeszcze jedna kwestia - o ile 5 byle jakich posiłków jestem w stanie sobie zorganizować na upartego, to rok systematycznego zwiększania kaloryczności posiłków czasem wydaje mi się być barierą nie do pokonania. Wiem, że nie ma innego wyjścia, niż narzucenie dyscypliny. Ale ja osobiście mam z tym problem, dlatego właśnie zapytałam. Nie chodzi tu o jakąś niechęć do takich zasad odżywiania, bo bardzo mi odpowiadają - problemem jest głównie czas. Derwen - naprawdę bywają dni, kiedy godzina snu robi różnicę. Więc może zapytam inaczej - jak w takim razie wg Was powinnam się zorganizować? Bo najpewniej robię coś nie tak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martulkaaaa
szczerze mówiąc niezbyt rozumiem, w czym tak naprawdę tkwi problem problem z systematycznością to chyba podstawa, ale skoro dałaś radę przez tyle miesięcy trzymać się zasad diety, nie jest wcale taki wielki tak naprawdę nie musisz wiele zmieniać jeżeli jesz w domu, albo przygotowujesz sobie jedzenie w domu - najważniejsą sprawą będą zakupy kupuj takie rzeczy, z których szybko da się stworzyć zdrowe dania zdrowe przekąski, owoce itp. tak, żebyś nie była głodna rób sobie kanapki i sałatki kiedy wychodzisz, bierz owoce, orzechy jedząc na mieście też zawsze jest jak wybrać tą zdrowszą i bardziej dietetyczną wersję chodzi o to, żeby nie podjadać? wystarczy, że nie będziesz głodna nie wychodź z domu bez solidnego śniadania, zabieraj ze sobą jedzenie itp. już nie musisz się skupiać na ilości i kaloryczności - teraz zwracaj uwagę na jakość - jedz po prostu zdrowo i nie będzie kłopotu ja tak zrobiłam - zwyczajnie podjęłam decyzję, że po odchudzaniu będę się zdrowo odżywiać i to się sprawdza - nie ograniczam się, jak chcę zjeść czegoś dużo to jem, a dzięki temu nie jestem głodna i nie ciągnie mnie do czipsów, zapiekanek i innego badziewia i jeszcze jedna rzecz została mi po dietowaniu - minimum połowa talerza to surowe warzywa - dzięki temu posiłki są mniej kaloryczne i zdrowsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Problem tkwi w wyjściu z diety;) Nie zamierzam rezygnować ani z pięciu posiłków, ani z warzyw, ani z jakości tego, co zjadam. Zamierzam zrezygnować z jedzenia 1200 kcal na rzecz jedzenia 2500 kcal, bo przy moim trybie życia mniej więcej tyle powinnam jeść. I doszłam do sedna problemu - nie bardzo wychodzi mi w praktyce stopniowe zwiększanie kaloryczności posiłków - nie bardzo mam czas na codziennie ważenie i liczenie. I próbuję się dowiedzieć, czy macie na to jakieś swoje sprawdzone sposoby? A swoją drogą nad dyscypliną też muszę jeszcze odrobinę popracować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie pokażę nawet mojego nicka
hmmm czyli masz czas żeby warzyć i liczyć żeby było 1200, a 1300, 1400... i tak dalej już nie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie pokażę nawet mojego nicka
to może poszukaj produktów które mają 100 kcal? i dorzucaj najpierw do śniadania. kolejna porcja do drugiego, potem do obiadu, podwieczorek kolacja i już 500 więcej w ciągu miesiąca. mały banan może się zmieścić w około 100kcal. jedzeń dzień ten banan inny dwie pomarańcze, może 3 morele suszone? albo porzucić obsesje liczenie i warzenia i na oko dorzucać? zawsze 5 łyżek płatków to 6 i trochę rodzynek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×