Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Dalya

Konkubinat czyli wolny związek - proszę o poradę doświadczonych w tym temacie

Polecane posty

Gość Dalya

Żyję w takim związku od lat ośmiu. Mam aktualnie 30 lat, mój partner 33, dzieci nie mamy, jesteśmy w fazie planów, ale szczerze powiem, kiedy zaczynam się nad tym zastanawiać, to widze siebie jako matkę ali i jako żonę:-o kiedy zdecydowaliśmy sie na bycie razem mój mężczyzna nie ukrywał swoich poglądów, nie uznaje papierków, nie są mu potrzebne, niszczą związek itp. Ja nigdy nie miałam zdania na ten temat, właściwie będąc w wieku 22 lat myslałam tylko o milości i byciu razem w jakikolwiek sposób, potem przez następne lata również nie był to mój problem, własciwie w ogóle jakby nie było u mnie takiej myśli, że wezmę ślub, ale nie było też, ze nigdy nie wezmę...coraz więcej moich koleżanek/kolegów zaczęło zawierać związki malżeńskie, a ja chodziłam na śluby, gratulowałam, obserwowałam rozwój ich związków, powiększające się rodziny, szczęście, śmiech, czasem łzy i kłótnie, tak jak to w życiu i zyją wciąż razem, papier nie zniszczył ich związku....ja jestem kochana, przynajmniej tak mnie zapewnia,ale zaczęlam pragnąć legalizacji, czuję potrzebę bycia razem również przed Bogiem, przede wszystkim przed bogiem, chcę mieć jego nazwisko, chcę by powiedział o mnie moja żona, a ja mówiłabym o nim mój mąż. nieśmialo poruszyłam z nim ten temat, nie spodziewałam się jednak, ze zareaguje tak gwałtownie, jakby ktoś go poparzył, mówił, ze nie ma mowy, ze nagle chcę złamac wszystkie jego zasady, był nieczuły na moje łzy, zaciął sie i zachowywał tak jakbym chciała zabić mu matke, ojca etc....coraz bardziej mnie to boli, zaczyna być moją obsesją, nie chcę takiego życia na zawsze, nie czuję się pełna, moze to tylko pewna forma, ktoś napisze, coś sztucznego, bo przecież wspólnota dusz jest najważniejsza, ale ja nie potrafię się pozbawić tego uczucia pustki, rozdarcia, bo jeśli mówi, ze mnie kocha, to czemu tak ciężko mu zrobić to dla mnie, przecież tak czy owak będzie ze mną, nawet jeśli nie wierzy w tą instytucję....boję się o swoją przyszłosć, zaczęłam się zastanawiać czy któregoś dnia nie zostanę sama....widze w nim zmianę, a moze wcześniej była, tylko ja jej nie dostrzegalam:-( czy ktoś z was był w podobnej sytuacji?co mam robić? boję się o tym rozmawiac, boję się, ze odejdzie, a mi nic nie pozostanie:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja w jej wieku zrobilam
przeciez nawet jak wezmiecie slub to i tak moze Cie zostawic? :O slub nie oznacza, ze bedziecie zrosnieci :O dzieci mozecie miec bez slubu tak samo wspolny majatek co w dzisiejszych czasach jest dosc ryzykowne. musisz sie zastanowic o co wlasciwie ci chodzi. czy o wesele i biala sukienke czy o bycie razem bo to mozecie miec i bez slubu. pogadaj z nim na spokojnie. powiedz, ze jestes gotowa zostac matka itd. zobacz jak zareaguje. jesli nie chce miec dzieci to znaczy, ze nie pasujecie do siebie i czas sie rozstac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczywiscie ze tak kochana
ja bym od poczatku w ogole nie chciala byc w czyms takim. po to są sluby zeby kochający ludzie sie pobierali a nie zyli na kocia lape jak chlopak z dizewczyną , a nie jak dorosly kobieta i dorosly mezczyzna. chociaz tez slub cywilny ale powinno sie wziac, bo tak fajniej po prostu mowic o kizm mąż, zona, a nie moja konkubina :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
nie chodzi mi o białą sukienkę, ale o sam sakrament, czuję potrzebę zawarcia go, bardzo silną, zawsze byłam osobą wierząca, kiedy poznałam mojego m, moja droga z kościolem rozminęła sie trochę, to znaczy zmieniły się moje priorytety, wiele rzeczy zaniedbałam, liczyła sie tylko miłość, ostatnio jednak coraz cześciej zaczynam myśleć o Bogu, modlę sie, chodze do kościoła i dobrze mi z tym, ze znów jestem z nim blisko, tzn. z Bogiem, mojemu m nie przeszkadza kościół, ani moje "nawrócenie", ale nie chce brać ślubu i koniec! powiedział mi, ze nigdy to nie nastąpi, a ja przestaję czuć się bezpiecznie w tym związku, nie dlatego, ze nie mam ślubu, ale przez tą stanowczość w jego słowach, zrozumialabym gdyby był innej religii, gdyby miał jakieś przykre doświadczenia, tymczasem nic takiego nie ma, po prostu nie i koniec! nie ma dyskusji na ten temat, czuję się z tym naprawdę źle:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj tez mial takie podejscie
Moj tez mial identyczne zasady doslownie identyczne, a ja mialam podejscie podobne do Twojego. Slub owszem nie ratuje zwiazku ale jest szczegolnie wazny dla kobiety- daje poczucie bezpieczenstwa. Moje "skargi" i rozpacze nic nie dawaly, po pewnym czasie mi przeszlo i przestalam o tym myslec. Moj wybranek zmienil zdanie w momencie gdy pojawila sie mozliwosc wyjazdu za granice i jako moj "nie maz" po prostu nie moglby jechac;) Zorganizowalismy slub w miesiac ;) wszystko sie udalo a teraz jest wspanialym mezem!!!!!! Nie wiem skad to glupie podejscie facetow... po co robia kobietom problemy skoro dla nich papierek nie jest wazny. Skoro nie ma to zadnego znaczenia niech bieze ten slub ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
gdybym miała tą moądrosć co teraz i nie była tak zaślepiona, to też nie przystałabym na to, najgorzej, ze moi rodzice i jego rodzice również bardzo by chcieli, żebyśmy się pobrali, jego rodzeństwo ma małżonków, moja siostra ma męża, nasi rodzice to normalni ludzie, przedstawiciele typowych polskich rodzin, żadnej traumy nic, po prostu przekora, nie wiem co, a może on nie chce, bo nie jest pewny, może chciałby się jeszcze kiedyś zabawić, a wiadomo, ze z rozwodem byłoby ciezej niż powiedzieć adios i wystawić walizki za drzwi...wszędzie sie musiumy tłumaczyć, w bankach, w urzędach...mam tego dosć! zazdroszczę małżeństwom, naprawdę tak zazdroszczę, ze chce mi się wyć! a najgorzej, ze nie mogę juz poruszać tego tematu:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Droga autorko
Myślę, że jak ktoś nie chce się żenić po tylu latach to sądzę, że tak naprawdę nie kocha. Konkubinat zawsze daje wolną furtkę. Łatwo się wyprowadzić. Rozumiem, że źle się czujesz, żyjąc w grzechu. Twój partner nie rozumie Cię, bo być może nie jest człowiekiem wierzącym i mu nie zależy. Jeśli oboje ludzi kocha Boga i siebie to sakrament małżeństwa umocni ich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Droga autorko
No i głupio powiedzieć o facecie, z którym się mieszka wiele lat "mój chłopak"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
no widzisz sytuacja go zmusiła, ale ileż szczęścia musiałabym mieć, żeby mi przydarzyło się coś podobnego, ja wiem, ze gdybyśmy się pobrali to byłoby super, wcale niczego by to nie zmienilo, wręcz umocniło nas związek, tak go kocham, tak bardzo chciałabym by było moim męzem, moim tatuśkiem, a ja jego mamuśką;-) zazdroszczę moim rodzicom, jego rodzicom i obawiam się, ze staje się to chorobliwe, popadam w jakąś depresję:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
tak bardzo mi głupio, a ja ktos do mnie powie:"pani mąż" to aż mnie pieką policzki, nie wiem dlaczego, ja nigdy nie prostuję, ale on zawsze dodaje, ze nie jesteśmy małżeństwem, jakby to było takie ważne, to sprostowanie musi być zawsze, a co by się stało gdyby ktos pomyslał, ze jesteśmy małżeństwem???:-o jestem wściekła i rozżalona:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj tez mial takie podejscie
Dalya - zebys go jeszcze widziala jak w pospiechu dzwonil po urzedach stanu cywilnego gdzie jest wolny termin na za miesiac ;) Czy slub duzo zmieni??? Moj maz zawsze mnie kochal i zawsze sie mna opiekowal. Byl taki przed slubem i taki jest po slubie. Natomiast widze roznice w relacjach z jego rodzina - teraz traktuja mnie powazniej, bardziej sie ze mna licza (nie mialam z nimi nigdy najlepszych ukladow)Jednym slowem mam silniejsza pozycje. Czuje sie bardziej bezpieczna lubie jak o mnie mowi moja zona a ja o nim moj maz to tak w skrocie bo moglabym sie tu rozpisywac. DLA MNIE JEST DUZA ROZNICA w byciu zona a w byciu "dziewczyna".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
jak będziemy mieli dziecko, to oczywiście dziecko będzie miało jego nazwisko, nie moje, powiedział mi, ze raczej po ojcu się daje, aw tym jest tradyzjonalistą, to czemu mi nie chce dać swojego nazwiska??? dlaczego tylko dziecko na to zasługuje,m przecież to kobieta przyjmuje nazwisko mężczyzny wstępując z nim w związek, a potem ich dzieci mają ich WSPÓNE nazwisko. jaka to sprawiedliwość, nie ma ligiki w jego rozumowaniu i rzeczywiście skłaniam się do opinii, że mu na mnie nie zależy tak jak powinno, bo wtedy nie robiłby problemów:-( skoro i tak mu obojętnie...nie rozumiem tego:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj tez mial takie podejscie
Na mojego moje placze, zale i wymuszania w ogole nie dzialaly. Wtedy jeszcze bardziej trwal przy swoim stanowisku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
ja mam z "teściami" dobre układy, ale fakt, ze w porównaniu do szwagierki i szwagra czuję się jakoś gorzej, tzn, ta jak to ujęłaś na słabszej pozycji. mama mojego m jest naprawdę przecudowną kobietą, tak samo ojciec, nie raz mówi, ze tak marzy o tym, ze ujrzy nas przy ołtarzu, a mi się chce wtedy tak płakać, ale nic nie mówię, bo mój m obraziłby się wielce, ze wykorzystuję jego matkę do swoich celów, zresztą ja sama tego nie chcę...w kazdym razie nie jestem w ich rodzinie tak zakorzeniona jak małżonkowie jego rodzeństwa:-( w ogóle wszedzie czuję się jak jakiś dziwoląg, taka pani co ma chlopaka, wiem, ze małżeństwo zmieniłoby wiele na lepsze, nawet sama myśl o tym powoduje, że się uśmiecham, aż mam motylki w brzuchu, mieć męża, to musi być wspaniałe, jednosć przed sobą i przed Bogiem, rodzina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
ale naprawde miałaś szczęscie, chyba będę mussiała wymyslić jakiś fortel, ale jak??? taka sytuacja jak Twoja u nas się nie zdarzy, nie ma szans:-( nie mogę pojąc tego oślego uporu u facetów:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj tez mial takie podejscie
Trudna sytuacja i trudno cokolwiek doradzic. Sama tak mialam i nie wiedzialam jakie jest rozwiazanie z tej sytuacji. Jest dwoje ludzi ktorzy do siebie pasuja ktorzy sie kochaja a tu jedno nie chce slubu. Dla mnie tez to bylo dziwne i nie potrafilam tego zrozumiec. Ja mialam doslownie identyczna sytuacje do Twojej. Czekalam i czekalam az mojemu cos sie odmieni a tu nic...lata biegly nadal nic. Tez mi sie zaczynalo wydawac ze nie jestem "az tak wazna" dla niego. My kobiety chyba za bardzo sie nad tym wszystkim zastanawiamy, faceci mysla w inny sposob. Chcialbymsmy cos a tego nie dostajemy. Z drugiej strony nie umialam sobie wyobrazic zerwania znajomosci tylko dlatego ze moj obecny juz maz mial inne zdanie. Wiem to wszystko boli ale nie wiem co moge doradzic mi sie "udalo" bo sytuacja wymusila na nim slub. Tak czy siak na pewno bedzie dobrze w Twoim zwiazku - kochacie sie i to najwazniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co myslisz o ultimatum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj tez mial takie podejscie
No jak znajdziesz prace zagranica i jak jest warunek ze osoba towarzyszaca musi byc Twoim malzonkiem zeby mogla jechac to jest szansa na podobna sytuacje do mojej ;) W kraju ktorym jestem uznaja rowniez ten "cholerny" konkubinat ale juz o wiele trudniej udowodnic znajomosc ;) trzeba dawac jakies wspolne rachunki, oplaty za mieszkanie itd ;) Aha no i jeszcze jest warunek ze dwie osoby chca wyjechac - u nas wyjazd do tego kraju byl naszym wspolnym marzeniem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xcfgfghghvc
jak dla mnie on cie nie kocha jest z toba z wygody. i dobrze myslisz ze moze cche sie jeszcze keidys w przyszlosci zabawic dlatego boi sie slubu. jak dla mnie jestes i bylas po prostu glupia.... ale nie ty jedna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xcfgfghghvc
no ten twoj 'ukochany' facet to zwykle dno i smiedrzacy egoista, dziwie ci sie ze z nim ejstes, serio. po tym jak zareagowal od razu wodac, ze to jakis swirek i nigdy go nie zmusisz do malzenstwa, wspolczuje, ale kurde dziewczyno sama jestes sobie winna!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
to napisz moze co to z kraj:-D tyle, ze to raczej nie wypali, on ma tu w Polsce firmę, dobrze prosperującą, ja też na swoją pracę nie narzekam, tzn. płace nie są może rewelacyjne, ale praca mnie bardzo satysfakcjonuje, tyle,ze gdybym nagle została na lodzie, to ciężko byłoby mi wyżyć z mojej pensyjki:-( a co do ultimatum, to boję się mu je postawić, bo obawiam sie usłyszeć, ze ok, droga wolna, tego nie przeżyję, wtedy dowiem się, ze nasz związek dla niego to tylko przelotny wieloletny romans:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj tez mial takie podejscie
Kanada ;) btw. Fajnie tu jest ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xcfgfghghvc
"tylko przelotny wieloletny romans " haha bo pewnie tak wlasnie ejst co widac bardzo dobrze po jego reakcji... :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj tez mial takie podejscie
Na mojego ultimatum tez by nie zadzialalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
no właśnie tu trzeba sposobem, zastanawiam się czy rzeczywiście "teściowej" w to nie wtajemniczyć, liczę na jej kobiecą inteligencję i podejście wynikające również z doswiadczenia, z drugiej strony ona zna mojego uparciucha dobrze i pewnie wie co na niego działa,a dopóki myśli,ze ja jestem jego poglądów to nie wtrąca sie wcale, ale pewnie kiedy jej powiem, to zacznie działać, moze to jest spoósb, tyle, ze nie chciałabym, zeby on się o tym dowiedział, chyba by mnie zabił:-o sama nie wiem czy w ogóle brać pod uwagę ten pomysł, ale jak nire to to co...??? przecież sam z siebie nie pójdzie pod ołtarz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no coz.....
Zlap go na dziecko, odstwas po kryjomu tabletki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xcfgfghghvc
wspolczuje ci ze musisz sie bawic w jakies glupie gierki zeby zaciagnac lenia przed oltarz... t juz lepiej naprawde konpac go w tylek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dalya
ale ja nie musze go łapać na dziecko hahaha:-D on chce mieć dziecko, co dla niego oznacza tylko to, ślub jak nie ma tak i nie będzie nawet z dzieckiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj tez mial takie podejscie
Moze zaproponuj mu wycieczke do Las Vegas i przy okazji wycieczki wezcie slub. Oboje bedziecie zadowoleni ;) Szybko i bezbolesnie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×