Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość atmaska

NERWICA, SZAŁ, NAPADY AGRESJI

Polecane posty

Gość juznapsychotropach
trzy rzeczy. jak nie kochać dziewczyny chorej na ChAD. jak kochać. niech mi ktoś powie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrząca_krew
Znalazłam to forum i przynajmniej wiem że nie jestem sama z tym bagażem doświadczeń.. Ja z kolei cieszę się cyklicznymi napadami agresji z wyzwiskami, rzucaniem czym popadnie i szantażem psychicznym ( bez rękoczynów na całe szczęście !! ) a mój mężczyzna cierpi na nerwicę.. stany lękowe przeplatane z atakami agresji - wystarczy tylko wybrać sobie dzień tygodnia na urządzenie teksańskiej masakry piłą mechaniczną.. Kocham swojego mężczyznę, łamiemy konwenanse i brniemy razem do przodu aczkolwiek nasze kłótnie to starcie tytanów.. Kiedy się poznaliśmy byłam wolna od tych ataków, owszem nadwrażliwa, często obrażalska ale nie było mowy o takich drastycznych wyskokach adrenaliny. On natomiast chorował już kilka lat - a ja z racji wielkiego zakochania - nigdy nie odmówię - od pierwszego wejrzenia wzięłam na siebie cały żmudny proces leczenia i terapii.. No to wzięłam .. Przeprowadził się do mnie - rozpoczęliśmy cykl regularnego jedzenia i spania, oddzielania obowiązków i przyjemności, wieczory spędzaliśmy na masażach, muzykoterapii lub relaksowi w 500 innych sposobów aby wyzwolić lepszą energię i lepszy nastrój. Braliśmy witaminy i jedliśy zdrowiej, rzuciliśmy palenie i zaplanowaliśmy pół swojego życia.. DZIAŁAŁO !!!!! I przestało działać.. wystarczyło przyjście zimy, byle angina, potem nagle brak pracy, zbyt ciężka praca, i tak w kółko.. byle g*wno wystarczyło żeby to wszystko spadło jak ze schodów. Wytrąciłam się z równowagi - włożyłam w to wszystko za dużo serca a skutek był lichy i łatwy do zniszczenia w 5 minut. Teraz mam swoje ataki agresji, na wszystko co mi nie wyjdzie lub co nie jest po mojej myśli. Teraz oboje potrzebujemy pomocy.. Potrafie go potraktować jak ścierke, a potem nie spać do rana gryząc się z wyrzutami sumienia.. Psycholodzy już dawno przestali dla mnie byc lekarzami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciesielka
Witam. Właśnie takiego forum szukałam. Ja mam straszne napady agresji, ale właściwie tylko w stosunku do mojego męża. Zawsze byłam wybuchowa, ale po porodzie (ok. półtora roku temu) przybrało to kosmiczne rozmiary. Do furii doprowadza mnie byle co, oprócz krzyków, okrutnych wyzwisk dochodzą coraz częściej rękoczyny. Mój mąż jest spokojny, na razie jakoś to znosi, ale nie wiem jak długo. Zastanawiam się, czy wpływ na takie pogorszenie mojego zachowania mogą mieć hormony związane z ciążą i karmieniem piersią (bo jeszcze trochę karmię)? Czy to przejdzie samo? Czy konieczne są leki? A może wynika to z tego, że właściwie poza życiem rodzinnym nie mam nic innego? Tzn pracuję zawodowo, lubię swoją pracę, tylko później jak wracam do domu to jest już tylko dom. Czy np. jakieś zajęcia poza domem moga pomóc? Zastanawiam się na psychoterapią, tylko, że mieszkam w niewielkim mieście i obawiam się, że cieżko tu o dobrego specjalistę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atamaska
Witajcie, dużo się zmieniło. Nie ukrywam, że było bardzo ciężko bo go kochałam ale w końcu się uwolniłam i dałam sobie spokój. Teraz mam normalnego faceta i jest mi wspaniale. Dziewczyny to nie jest warte, nie jest warty taki związek w którym jedna osoba cierpi, płacze, podupada na zdrowiu psychicznym to jest chore i trzeba definitywnie leczyć! Jeśli same tego nie zrobicie pójdziecie na dno jak wasza druga połówka. Nie boję się, tego głośno wymawiać bo wiem, po sobie jak życie wygląda z taką osobą. Dziewczyny jeśli chłopak tak się zachowuje, nie leczy się, dajcie sobie spokój ten koszmar nigdy nie przeminie. Jeśli, jednak się leczy i jest, i tak ponad to ciężko, zróbcie sobie przerwę - nie widujcie się, ograniczcie kontakt jak to możliwe, ewentualnie sms czy rozmowa. W innym wypadku zwariujecie. Do mnie było ciężko trafić i parę osób mi przemawiało, na szczęście poskutkowało, zostawiłam go i to był najlepszy wybór jaki dokonałam w tym czasie. Życzę wam dużo optymizmu i wiary we własne siły, jesteście wartościowe, mądre kobiety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taa niedobra pupa
Teraz mam swoje ataki agresji, na wszystko co mi nie wyjdzie lub co nie jest po mojej myśli. Teraz oboje potrzebujemy pomocy.. Potrafie go potraktować jak ścierke, a potem nie spać do rana gryząc się z wyrzutami sumienia.. Psycholodzy już dawno przestali dla mnie byc lekarzami. Ja mam b. podobne doświadczenia. Byłam z facetem - a właściwie mężem, który miał stwierdzoną nerwicę wegetatywną. Ale nie leczył tego w żaden sposób. Czasem coś go zdenerwowało - zupełnie błahego - darł się... Zupełnie mnie to wykończyło... Wytrzymałam 10 lat. Teraz choruję na nerwicę natręctw - myślę, że te codzienne kłótnie się do tego przyczyniły. Strasznie żałuję straconego życia na to - i to tych najlepszych lat - przynajmniej w założeniu takie powinny być. Co do psychologów - lekarzami nigdy nie byli i tez wątpię w ich kompetencje. Chyba co 10 się do czegokolwiek nadaje. Jakby ktoś był bardzo jednak zainteresowany terapią, to powinien szukać psychoterapeuty - są to osobne studia, albo przynajmniej kogoś co specjalizuje się w terapii behawioralno-poznawczej - bo jest to chyba jedyna skuteczna - minimalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atamaska
Do "taa niedobra pupa" wiesz jak miało się styk z toksyczną osobą to niestety złe samopoczucie takiej osoby udziela się i nam. Ja będąc z tamtym tyranem, chodziłam wkurzona, nabuzowana i wystarczyła mała sprzeczka żebym wybuchła, coś okropnego. Walczyłam z tym i na darmo, ale pomogło, spytacie co takiego zrobiłam, otóż zerwałam z nim, odcierpiałam swoje ale warto było, nie brałam żadnych lekarstw np. depresantów, nie chodziłam do psychologa a zerwałam z nim definitywny kontakt. Poskutkowało, zaczęłam lepiej spostrzegać świat, jestem lepszym człowiekiem i wam moje kochane tego życze :* trzymam kciuki za was :* Tak, masz rację Twoje zachowanie jest jego sprawką, może i nie specjalnie to robił, ale złe samopoczucie miewasz z tego powodu. Jak wcześniej pisałam, ja też byłam nerwowa i występowały różne u mnie schizy - natręctwa, przez niego bo mi mówił, że to jestem taka i owaka, "jeśli nie będziesz o siebie dbać zostawię Cię" - chodź jestem ładną dziewczyną, jego gadka uświadamiała mnie, że jestem brzydulą i to ja powinnam robić wszystko co on chce bym z nim była, paranoja. Niestety co zrobić, było się głupim. Z psychologami to niestety jest tak, jak piszesz co 10 się nadaje, i człowiek nie zawsze jest w stanie przejść to wszystko i się poddaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pmkpmkpkm
tez mam takiego psychola:/ ale na szczescie sa inni :)pocieszenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Ja rowniez bylam z osoba chora na CHaD przez 3 lata. Wszystko przyszlo tak szybko ( mowa o maniii) . Nie wiedzialam co sie dzieje, myslalam ze to chwilowe zalamanie nerwowe, odwiedzalismy lekarzy, on bral leki i sytuacja jakos sie uspokoila. Ja wyjechalam na kilka miesiecy za granice, zarobic troche grosza na studia a on ,ponownie wpadl w atak manii tyle ze tym razem bez zakladu zamknietego sie nie obylo. Byl bardzo agresywny, wszytkie nasze pieniadze przepuscil - do tej pory zastanawiam sie na co. Poznal wiele nowych osob, sypial z kim popadnie- obled!!!! kochalam go- bardzo, ale ta choroba niszczy milosc. Zaczelam sie zastanawiac co bedzie dalej, jak wygladac bedzie moje zycie, wiedzialam juz ze nie moge sobie pozwolic na dziecko z taka osoba( bo niestety ta choroba jest dziedziczna, jego wojek rowniez chorowal). Przelom naszego zwiazku nastapil po bardzo tragicznej informacji, Chlopak ktory lezal z nim na sali w szpitalu zabil swoja matke. Wtedy tez wiedzialam ze musze z tym skonczyc. Przestraszylam sie. Ucieklam. Do tej pory mysle o nim, ale wiem ze juz nigdy nie bedziemy razem bo ja chce normalnie zyc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was serdecznie :) mój problem polega na tym iż jak tylko złapię swoją kobietę na jakims drobnym oszustwie zaczyna się kłótnia :( zaczynam wpadać w szał i pleść czasem epitety :( po wszystkim czuję straszne mrowienie na twarzy i jest mi słabo czasem mdleje i boli mnie serce... Pomóżcie od czego zacząć :( Chce znowu stać się normalnym człowiekiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam jeszcze że czasem połowy nie pamiętam :( nie umiem hamować tej agresji która mnie napada ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bo trzeba
Do tych wszystkich mądrali, którym tak łatwo napisać : zostaw go, to nikt, ciesz się życiem. Czy zdajecie sobie sprawę jakimi jesteście pieprzonymi egoistami ? I to nie chorych ludzi powinno się unikać i zostawiać , tylko trzymać z dala od was. Myślicie ,że chory człowiek prosił się o tą chorobę ? Że chciał krzywdzić zarówno siebie jaki bliskich ? Wyobraźcie sobie,że nie, tak samo jak osoba chorująca na raka nie ma go z własnej woli tak i człowiek ze schorzeniem psychicznym na własne życzenie tego nie ma. Najgorszą rzeczą jaka można zrobic to pozostawić chorego samemu sobie, w wielu przypadkach tracą oni, znajomych, rodzinę , oparcie we wszystkich i pozostaje im tylko najbliższa rodzina-żona,dziecko. Będąc w mani, czy wykazując agresywne zachowanie to nie jest ta sama osoba, ona nie panuje nad sobą. I pytanie brzmi czy kochamy człowieka,którym jest przez większość czasu i jesteśmy w stanie walczyć dla niego z tym kim się staje przez chorobę , czy pilnujemy jedynie swojej dupy i z podkulonym ogonem odpuszczamy walkę o człowieka. Nikt nie mówi ,że jest łatwo, jest cholernie ciężko . Nie przychodzi od tak przytulenie się do osoby ,która kilka dni wcześniej posunęła się do rękoczynów. Ale czy to aby ta sama osoba ? Jeśli się kocha i nie jest egoistą po będzie się starało wspierać . Każdy człowiek dostaje tyle na ile jest w stanie wytrzymać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jkkkkkk
a moj maz wlasnie powiedzial ze wnosi sprawe o rozwod bo nie musi wiecej wysluchiwac, mowie w ataku takie rzeczy ze szkoda słow- wiem ze go ranie okropnie, a ja kocham go tak bardzo i nie wyobrazam sobie zycia bez niego, musze cos zrobic on juz ie chce sluchac o mioch poprawach, mamy siedmiomiesiecznego synka to on i moj maz sa skarbem moim najwiekszym, tak bardzo nie chce tego stracic...nie wiem zupelnie co robic, boje sie... chyba wlasnie sobie zdaje sprawe ze mam problem i to powazny z wlasnym zdrowiem psychicznym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mr. Bungle
Witam wszystkich serdecznie. W koncu znalazlem odpowiednie dla siebie forum. Mam powazny problem, obecnie jestem po ''ostrej klotni'' z dziewczyna i w koncu wzialem sie za napisanie do Was z prosba o pomoc... Od 3 lat jestesmy razem z czego polowa byla stracona na klotniach, ciaglych ''walkach'' o swoj. Mam 23 lata a moja kobieta jest starsza ode mnie o 6 lat, do jakiegos czasu ukladalo nam sie jednak pozniej zaczalem miewac nagle ataki agresji o byle blachostke... toczyla mi sie piana i wpadalem w furie... ostatnio zaczelismy wyzywac sie od najgorszych w klotniach i powoli zaczynam ''demolowac'' dom ktory wynajmujemy, nie uderze kobiety bo nie jestem damskim bokserem za to wyzywam sie na wszystkim dookola. Ona juz ze mna nie wytrzymuje, mowi mi ze gdyby teraz poznala kogos innego kto by ja uratowal to juz dawno by uciekla, jednak po kilku dniach jak emocje opadna jest juz zwyczajnie tak jak bylo(oczywiscie jest juz duzo gorzej niz kiedys poniewaz wszystko spieprzylem i kobieta juz mnie nie kocha). Nie wiem co robic, nie wiem jak sie opanowac, juz probowalismy wiele razy, obiecywalem poprawe, staralem sie poprawic... jednak nie na dlugo. Kocham ja nadal, zalezy mi na niej i mam nadzieje ze jeszcze ona mnie kiedykolwiek prawdziwie pokochal. Nie wiem czy psychiatra pomoze, czy jakies leki pomoga, jak tak to jakie? W rodzinie czasem byly krzyki i napieta atmosfera od strony ojca, wyzwiska rozne napady agresji co jakis czas, czy to moze miec cos wspolnego z tym jaki ja jestem teraz? Bardzo prosze o pomoc! Juz dluzej tak nie moge, jestem chory i musze sie leczyc zeby nie stracic tego co mam a wiem ze ona w koncu kiedys mnie zostawi przez to jaki jestem.. Prosze o powazne odpowiedzi do mojego posta. Bardzo dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość egoiści??
to wszystko to bzdury!! pieprzoni egoiści?? bo co? bo każdy ma jedno życie i chce byc szczęsliwy? bo ma dośc poniwierania? z jakiej racji masz cierpiec takie katusze bo ktos ma w dupie leczenie i panowanie nad sobą? i mozecie mnie sponiewierac teraz z błotem za to co napiszę ale to jest wszystko jedno wielkie gówno!! nie da się tak życ! nie na dłuższą metę! miłośc to powazne uczucie i kiedy początkowa faza związku się kończy gdzie nie widzimy wad tylko doskonałośc zaczynają się schody i musimy wtedy nauczyc sie wspólnie życ by miłośc przetrwała, a nie da się tego zrobic gdy nie ma w związku szacunku, gdy na dzień dobry dostajesz wyzwiska, gdy na dobranoc zamykasz załzawione oczy! ileż mozna???? i to ma byc miłośc? takie poswięcenie? i co z tego masz? życie w ciagłym strachu, brak szacunku, nienawiśc do drugiej osoby, zmarnowane lata, nie mówiąc o zniszczonej psychice..tak się poswięcac? jakim kosztem? i ktoś tu napisał o egoizmie...żałosne, gorzej niż żałosne...skoro ja jestem egoistą bo nie chce zniszczyc sobie życia i byc dzień w dzień sponiewierana to dziękuję, gratuluję podejścia do życia, bo ja mam odgrywac rolę Matki Teresy w swoim życiu i cierpiec za to że druga osoba nie potrafi poradzic sobie sama z soba? Dziękuję. do widzenia. mamy tylko jedno życie. nie warto go niszczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość egoiści??
*pieprzeni, *poniewierania. przepraszam za literówki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nntntyjtyjytj
Zgadzam sie z Tobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od pół roku jestem związana z osobą chorą na Chad. Od początku znajomości wiedziałam o chorobie mojego chłopaka, gdyż sam mnie o niej poinformował. Z mojej perspektywy zachowywał się zupełnie normalnie : miał dużo energii, ciekawe pomysły , był otwarty ,towarzyski, jedynie dość szybko zmieniał mu się nastrój z lekkiej euforii w lekką melancholię. Uznałam, że mój obecny partner jest bardzo emocjonalny i energiczny, nietuzinkowy. Nie skojarzyłam tych objawów z chorobą , którą w gruncie rzeczy ignorowałam przez 3 miesiące. To właśnie wtedy hipomania przeszła w pełnoobjawową manię. Było to dla mnie drastyczne przeżycie. Widziałam jak bliska mi ciepła osoba staje się kimś innym, obcym, agresywnym , nielogicznym, zamkniętym w swoim szaleństwie i , co pragnę podkreślić , w swoim CIERPIENIU. Była agresja słowna w postaci kąśliwych uwag, absurdalne zarzuty, brak wglądu w chorobę, niespożyta energia ,wybujały popęd seksualny, dziwne nierealizowalne pomysły, brak samokrytyki, podwyższone ego. Za tymi ogólnikami kryje się seria zachowań, które jednoznacznie wskazywały, że R. nie jest poczytalny. Apogeum "pierwszego rzutu szaleństwa" nastąpiło,kiedy R. zerwał ze mną ,gdyż nie zrobiłam mu kanapki o 5 rano...Jakieś 2 godz. później przepraszał , ale miał poczucie, że to ja go skrzywdziłam. Następnie było kilka dni "przejściowych ", kiedy to R. był jeszcze w stanie chociaż na chwilę się uspokoić . Pewnego dnia "akcja" przeniosła się na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego. Po miesiącu był oddział otwarty i tak to jest dziś -prawie 2 miesiące. Niedługo ma być wypis. Tak w skrócie wygląda moja historia związku z "chadowcem"...Nie umiem przewidzieć, co będzie dalej i gdzie jest granica mojej wytrzymałości. Wiem jednak, że nie będę żałowała czasu ,który poświęciłam R.,w trudnych dla niego chwilach. Trzeba bowiem pamiętać, że mania jest cierpieniem również dla chorego, który mimo ,żę wygląda na wszechwładnego i zakochanego w sobie oraz swoich wyimaginowanych możliwościach, w rzeczywistości jest słaby i nie może sam ze sobą wytrzymać. Poza tym groteskowe i awanturnicze zachowanie naraża go na kpiny, agresję i negację ze strony społeczeństwa. Rozumiem gorycz osób, które czują się przytłoczone rozmiarem choroby, a może właśnie z upływem czasu dopiero zrozumiem...ale rozumiem też radość jaką dają mi dni ,w których R. ma jasny umysł. Te dni są na wagę złota. Przeżywamy je intensywnie ...to uczucie głębokiej radości . Przekraczamy wtedy wahania emocjonalne R. i moje poczucie bezradności i w jakimś sensie jesteśmy szczęśliwi. Szukamy rzeczywistości wolnej od choroby. Być może powinnam odejść, bo medycyna jest bezradna wobec tej choroby i może to szaleństwo, że w ogóle biorę pod uwagę taki związek ,a być może w tym szaleństwie jest metoda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja marta
Witam, Pisze chociaz nie jestem pewna czy to odpowiednie forum. Z mezem jestesmy razem po slubie 16 lat, pisze bo nie wiem czym to jest ani czy wogole jest to problem. J natomiast jestem rozdarta, mamy dwoje dzieci 14 I 15 lat. Zyje w stresie, sa piekne dni lecz sa czarne dni, maz miewa napady zlosci, teraz rzadziej ale potrafi poodlaczac kable internet, rzucic lptope oczywiscie w kontrolowany sposob...w razie co...przyklad: nie chcialo mi sie cwiczyc wieczorem bo postanowil napic sie kawy wczesniej wiec powiedzialam ze jest pozno ze jak ja wypile okolo 12 w nocy to bedzie mial problem przy cwiczeniu a ja to juz znam wiec powiedzialam ze nie bede cwiczyc, ...zrobil sobie kawe I po wypiciu oglosil ze idziemy cwiczyc do salonu, odmowilam....meczyl mnie jeszcze jak mekola jakas az w koncu stanowczo mu powiedzialam NIE, rzucil laptopem I poodlaczal internet, nie mowie juz ze dzieci tez ucierpialy jak zwykle. Caly czas mowi ze nie jestem jego 50 procent w biznesie I w zyciu, jak tylko prubuje cos sama zrobic zadzialac to mi przycina skrzydla, karci jak dziecko, mowie mu ze traktuje mnie jak corke ze mi ojcuje. Zanim go poznalam bylam samodzielna a teraz opieram sie na tym co powie I czy to dobrze....chodze za nim...nie wiem co to za syndrome, jest klotliwy I wmawia mi ze ja zaczynam ze sie unosze, jesli tylko wychodze by w tym nie uczestniczyc to idzie za mna I gnebi....wiecie o co chodzi? mowi ze kocha, mamay wspolne plany itd itp...moze jakis psychology? I teraz pytanie dla mnie ze znosze takie zycie czy dla niego...doradzcie prosze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozbawiona sensu
Witam, weszłam na to forum świadomie, szukając pomocy i rady. żyję od ostatnich 2,5 roku z człowiekiem, który kompletnie wykracza poza granice normalności, początkowo wydawało mi się, że to normalne, ludzie się docierają, poznają, okazuje się, że to nie to. Nigdy nie myślałam, że mąż może być chory, zrzucałam to na trudny charakter, czytając jednak te wszystkie wpisy nabieram pewności, że on jest chory. Jest jak chorągiewka, jeden dzień miły, uczynny, kolejnego dnia wyzywa, upokarza. Zgotował mi piekło na ziemi. 2,5 roku temu przeprowadziła się w W-wy do małej miejscowości, do niego z wielkiej miłości, potem ślub, dziecko i gdzieś pomiędzy tym wszystkim od początku była ta jego chwiejność, agresja, napady złości, nerwowość, brak rozmowy. Póżniej potoczyło się już szybko, upokorzenia, wyzwiska, wyrzucanie z domu, wszczynanie awantur np o to, że odkurzam nie o odpowiedniej porze, albo o to, że proszę, aby kupił chleb, aby pobawił się z dzieckiem. Nie umiem sobie z tym poradzić, jestem na skraju załamania nerwowego, mam wspaniałego synka, który jest dla mnie całym światem, a niestety musi na to wszystko potrzeć i słuchać tego jak ojciec poniża matkę i odziera z godności. Jakiś czas temu zgłosiłam to na policję, wezwałam interwencję przy awanturze, wyznałam w końcu, że mąż się nade mną znęca psychicznie, grozi, że zabierz e mi dziecko, że robi ze mnie psychiczną,że mnie zabije, że zabije siebie. Założono mu niebieską kartę, miał iść się leczyć. Zagroziłam, że się wyprowadzę i co... przepraszał, mówił, że jest świadomy tego co mi wyrządza miał pójść do terapeuty i do tej pory tam nie doszedł...Dziś po raz kolejny pokazał na co go stać, poprosiłam rano, aby posprzątał swoje ubrania z wieszaka, bo mam mieć gości, odpowiedzią na moją prośbę, był szał, powyrzucał moje ubrania z szafy i wyszedł. Nie wiem co mam robić, czy policja może nakłonić go do badań, czy mogą go do tego zmusić, chciałabym, aby ktoś go zdiagnozował, chcę pomóc mu i sobie, czyli naszej rodzinie. Wiem, że istnieją narzędzia do pomocy takim osobom, ale jak móc z nich korzystać, policja tylko przychodzi i spisuje protokoły, a to nie poprawia mi życia, po każdym ich wyjściu jest znowu piekło, bo jak ja mogłam na swojego męża wezwać policję. Proszę o poradę w jakiej instytucji mogę szukać pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem z chłopakiem a raczej byłam ponieważ zachowywałam się w stosunku do niego agresywnie. Zdarzały mi się napady agresji i w końcu powiedział mi dość. Nie dziwie się ale to oznacza już koniec naszego związku. oboje się bardzo kochamy i ciężko nam przyjdzie żyć bez siebie, ale chciałabym wiedzieć co mam robić, dlaczego to się dzieje. Dodam, ze tylko przy nim tak mam i to od jakiś paru miesięcy. Jestem także cholernie zazdrosna i zakompleksiona. Proszę pomóżcie mi bo nie mogę tak żyć, nie potrafię bez nie niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może dlatego się tak dzieje że jesteś cholernie zazdrosna i zakompleksiona ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale topik, same p****y :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
haaa debilka bez godności zakochan w chłopie,puknij się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żaneta 37
Mój mąż(jestem z nim 15 lat)od kilku lat bierze tabletki Seroxat 20 mg i Tranxene 5 mg przepisane przez psychiatrę . Kiedy je bierze jest ok nawet za bardzo jest wesoły żartuje problemy rozwiązuje z łatwością.Niestety robi sobie przerwy i nie bierze ich potem kilka dni .Wtedy to nie ten sam człowiek na początku smutny nerwowy nagle nie ma o czym rozmawiać zamyka się w sobie aż w końcu wydarza się coś(głupstwo jakiś problem)i wtedy jest piekło każdy z domowników (ja i teście -dzieci stara się nie ruszać)obrywają jesteśmy wszystkiemu winni wszystko robimy nie tak ,jest wulgarny i chamski,kończy się tak że ja po raz kolejny płaczę.Widzę jak potem(już znowu bierze tabletki)próbuje mnie udobr***** obraca wszystko w żart.Jakieś pół roku temu bardzo sie do siebie zblirzyliśmy-błagał mnie prosił mówił że be ze mnie i dzieci to chyba by naprawdę zwariował mówił też ze jeśli znowu kiedyś będzie się tak zachowywał to mam nie brać tak tego do siebie że tak naprawdę to on tego nie chce mówić ale to jest silniejsze od niego.ZASTANAWIAM SIĘ NAD PSYCHOLOGIEM( Ja już mam od tego wszystkiego zespół jelita wrażliwego)ODPISZCIE KTOŚ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość osziana
Ja tez jestem w takim związku z facetem który ma napady szału złości i nie potrafi się opanować.. jest tak najczęściej kiedy powiem lub zareaguje nie po jego myśli. . Kiedy zwrócę mu uwagę lub wyrażę swoje zdanie kiedy on się z nim nie zgadza.. wpada wtedy w szał i mnie wyzywa nie patrzy na ludzi, nie odczuwa wstydu. Staje się potworem jakby diabeł w niego wstąpił.. rozwala rzeczy w domu i podnosi na mnie ręce.. pamiętam kiedy pierwszy raz wpadł w szał wogole nieadekwatnie do sytuacji, to było piekło na ziemi kiedy zobaczyłam z kim naprawdę jestem. On nie znosi słowa krytyki a ja muszę ciągle się kontrolować i nie okazywać względem jego osoby jakichkolwiek złych emocji. . Wykańcza mnie to psychicznie..musze być jak pusta kukla bez emocji inaczej on zamieni moje życie w piekło :( teraz obiecałam sobie ze musi pójść się leczyć bo to nie jest normalne. . Sama pewnie niedługo będę musiała skorzystać z psychiatry bo jestem klębkiem nerwów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On 39l
Witam Widzę że chyba trafiłem na odpowiednie forum. Moja żona ma problem z atakami nerwów, szału itp. często powodem jest byle co, np wróciłem z pracy 10 min później niż powinienem, zostawiłem klucze w drzwiach, itp. taka błahostka potrafi urosnąć do rangi mega problemu żona się nakręca, rozdrapuje temat i jest to tematem półgodzinnej awantury. Jak się nie odzywam to niczego nie zmienia bo wtedy zarzuca mi że ją ignoruję, nie szanuję itp, jak się odzywam i odpieram zarzuty to zarzuca mi że podnoszę na nią głos i wszczynam awantury (nigdy nie zacząłem żadnej kłótni) W każdym razie zawsze tak czy owak to ewidentnie moja wina. Podczas ataków szału i agresji da się zauważyć pianę w ustach i nadmiar śliny. Do tej pory kończyło się na krzykach i wyzwiskach ale wczoraj oberwałem pięścią po twarzy i krzesełkiem na poprawkę. Przestała nad sobą panować. Patrzyły na to nasze dzieci 3 i 5 Lat. 5 letnia córka się wystraszyła bo później cały dzień się do mnie przytulała i nie chciała usnąć. Powodem awantury było to że remont łazienki miał się skończyć w sobotę, a skończy się w poniedziałek bo brakło mi kilku gadżetów, muszę dokupić w sklepie a te w weekend zamknięte, a nie mieszkamy w mieście gdzie są markety i wszystko pod nosem. Boję się że coś może stać się naszym dzieciom które jak wiadomo w takiej sytuacji się nie obronią a często łobuzują i mogą być powodem nerwów, agresji i ataku szału. Ja pracuję i nie ma mnie w domu więc nie widzę wszystkiego. Do tej pory bagatelizowałem sprawę bo rozumiem że każdy może mieć gorsze dni, ale one się zdażają tylko mojej żonie i to coraz częściej a mnie jakoś nie. Nie za bardzo wiem co mam z tym robić, z rodziną jeszcze o tym nie rozmawiałem, najbardziej boję się o dzieci, bo to one są z żoną cały czas w domu. Pomóżcie, doradźcie , proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościara
Mój mąż jest synem alkoholika i matki Ddd (dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej). Zachowuje się identycznie jak Wasze przypadki. Tylko czeka na pretekst, żeby wylać na mnie pomyje, wyzywa, krzyczy. Kilka razy mnie kopnął w złości. Potem oczywiście przeprasza i mówi, że wie, że musi się zmienić. Widzę, że się stara. Jeden dzień jest ok i potem znowu to samo. Najgorsze, że mamy dwuletniego synka i od dnia jego narodzin mąż gotuje nam istne piekło. Postawiłam mu ultimatum, że albo pójdzie na terapię albo bierzemy rozwód. Wiem, że on sam sobie nie poradzi z bagażem doświadczeń z dzieciństwa. Poza tym nie chcę, żeby nas ranił ciągłymi kłótniami. Mąż raz mówi, że pójdzie na terapię a raz, że lepiej już weźmy rozwód. On nie umie rozliczyć się z przeszłością i woli raczej o niej zapomnieć. Tylko, że tak się nie da. Problem sam nie zniknie ani się nie rozwiąże. Niestety trzeba temu stawić czoła i nauczyć się żyć od nowa. To jest kawał ciężkiej pracy. Ściągnęłam z internetu 10 kroków terapii dla DDA i zaczęłam je czytać mężowi. Jego dzieciństwo było straszne. Ojciec go bił i znęcał się nad nim też psychicznie. Matka zaś chciała sobie ułożyć życie z kimś innym. Także jakby nie miał obojga rodziców. Dla niego było by lepiej gdyby ich naprawdę nie miał.. Widzę, że trochę te 10 kroków pomogło mężowi się otworzyć i chce się zmienić. Jednak jest to długa droga a ja sama nie jestem w stanie przeprowadzić tej terapii. Nie jestem fachowcem a poza tym spodziewam się drugiego dziecka i moje nastroje szaleją. Napady agresji czy nerwica zawsze mają głębsze podłoże. Warto dowiedzieć się o dzieciństwie partnera i relacjach w rodzinie. U mojego męża relacje są straszne. Mąż stał się podobnym tyranem dla swojej rodziny, jaką ona była dla niego w dzieciństwie. Tak to niestety jest z DDA i DDD. Dysfunkcyjni rodzice uczą dzieci niewłaściwych zachowań a te dzieci potem nie wiedzą co to znaczy żyć normalnie. Bez strachu o wszystko, bez kłótni o nic, bez wyzwisk czy przemocy bez przyczyny, bez kontrolowania wszystkiego nawet gdy coś jest niezależne od nas, bezproblemowo, beztrosko, bezpiecznie, szczęśliwie, radośnie, z nutką fantazji i przede wszystkim z bezwględną miłością. Tego wszystkim na forum życzę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Książki, artykuły, strony internetowe, fora, terapie, kościoły. Dobrym rozwiązaniem jest w takich związkach separacja, by mężczyzna mógł zagłębić się w samego siebie bez asysty kobiety, na której w tym czasie by się wyżywał i odreagowywał. Powinien sam przejść przez swoje własne piekło, dotrzeć do sedna, zrozumieć, zaakceptować, przebaczyć krzywdzicielom z przeszłości, postanowić odciąć się od destrukcyjnych wzorców i wyruszyć w piękną podróż ku Nowemu Lepszemu Ja. Towarzystwo kobiety spowalnia ten trudny proces, a czasem wręcz go hamuje. Pozwólcie swoim partnerom poznać i uleczyć samych siebie bez suszenia im głowy o cokolwiek, bez niecierpliwego tupania nóżkami, bez wtrącania wszędzie swoich trzech groszy. To nie pomaga. Zostawcie ich w tych jaskiniach i poczekajcie. Może do was wrócą a może nie, ale związek w obecnym kształcie i tak nie byłby możliwy do utrzymania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta 40
Witam. Zylam z osoba chora na chorobe dwubiegunowa. To nie zycie to powolna meczarnia uzeranie sie. Jestes ponizana przygnebiona wyzywana. Mialam wrazenie ze ten czlowiek chcemnie zabic. Bil ponizal wyzywal zamykal w pokoju niszczyl ubrani dokumenty. I mowil,, nic skruchy,,,, tak jak ktos tu napisal my nie musimy z takimy chorymi byc i sie uzerac. Pamietajcie,,,, mamy jedno zycie,,,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta40
Chorzy musza sie lecxyc. Przykro mi ale miejsc takich ludzi jest w psychiatrykach. I tacy ludzi z pojebana psychika i nieopamietana agresja jezdza samochodami. I nikt ich nie zapyta ani sie tego nie sprawdza ze psychole jezdza po naszych drogach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×