Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Malkel.. Oczywiscie, ze kobiety potrafia bys strona molestujaca. My tutaj na ogol zastanawiamy sie nie tyle nad ta toksyczna osoba w zwiazku, ale nad tym dlaczego MY POZWALAMY tej osobie tak sie traktowac, czasem przez wiele lat. Dlaczego wracamy? Jesli ktos nie dale ci szczescia, poniza cie, nigdy nie jestes pewny jej reakcji a pomimo wszystko jestes z ta osoba to znaczy, ze to ty masz problem w sobie... Warto zastanowic sie dlaczego pozwalasz sie ponizac, dlaczego wracasz do wiecznie kolcacej sie z toba dziewczyny i ludzenia sie nadzieja, ze moze tym razem bedzie dobrze. Przyczyna najczesciej tkwi w dziecinstwie. Powodzenia Maikel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majkel.katowice
Do Consekfencja Dzięki za odpowiedź. Z tego co wiem, to wracam ze strachu... ale z drugiej strony patrząc to "głowa" mówi co innego, a serce co innego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość awiga
Doświadczona w kwestii Gratuluję! Jest dużo prawdy w tym co napisałaś...........Twoje doświadczenia myślę, że pomogą Tobie podobnym kobietom dotrzeć do szczęścia i porozumienia w związku. Oprócz 13-letniej różnicy wieku pomiędzy mną a mężem, z Tobą łączy mnie znacznie więcej. Różnica zaś polega na tym, że ja przez 4 lata małżęństwa byłam tak traktowana przez męża jak Ty jesteś obecnie, a moje głupie i dziecinne metody postępowania(podobne do Twojego dawniej) odsunęlo nas od siebie bardzo i boję się, że bezpowrotnie .... Chętnie przeczytam następne Twoje wpisy a nad swoimi problemami poważnie pomyślę. Mam nadzieję, że nie jest jeszcze za póżno Pozdrawiam wszystkich ...........toksycznych i tych bez toksyn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencja ❤️ to chyba najbardziej wylewny Twój post, zamieszczony na tym topiku. Bardzo do mnie przemawia Twoja dewiza. yeez, mam ostatnio rozedrgane myśli i chyba nie powinnam teraz odpowiadać na to pytanie. Ale... Wracając do lat szczenięcych, kiedy się nie ocenia rodziców, kiedy oni mają po prostu być, obydwoje w Twoim życiu, nie zastanawiałam się też nad miłością do nich, ani ich do mnie - to było dla dziecka oczywistością, "dannością", faktycznie bez warunków. Ale później, w okresie dojrzewania, kiedy każde słowo pod Twoim adresem staje się bardzo ważne, kiedy wypowiada je osoba dla Ciebie ważna, każdy wyraz akceptacji czy odrzucenia zaczyna burzyć tę "danność", odbiera się jako zdrada. "Przecież mnie kochasz! To dlaczego chcesz, bym była doskonała, perfekcyjna i bezbłędna, dlaczego czuję, że tylko wtedy jestem kochana tak naprawdę?" Pojawia się pewien dystans, zaczynasz powoli obserwować zachowanie tych ważnych dla Ciebie osób i ... oceniać. Z czasem rozumiesz, że z jednej strony chcą wychować Cię na ideał chodzący, nie będąc sami idealni (bunt!), a z drugiej - nie widzą Cię taką jaka jesteś, nie biorą tego pod uwagę , nie pozwalają na próby podjęcia samodzielnych decyzji, narzucając swoje wymogi, bo nie wierzą w Ciebie (bunt!) lub/i krytykują Twoje poczynania, bo nie są takie, jakich oczekiwali (poczucie krzywdy i zagubienia). "Miłość bezwarunkowa zakłada całkowitą akceptację. To miejsce, w którym nie ma strachu, kontroli, choroby czy walki. To miejsce szczęścia, radości, szacunku i pełnej wolności. Kocham cię, bo cię kocham. Przyjmuję cię taką jaka jesteś, bez oczekiwań, dlatego że tak chcę - taką podejmuję decyzję i jestem za nią odpowiedzialny. Jeśli związek bazuje głównie na strachu - jest pełen warunków. Kocham cię dlatego, że dajesz mi to i tamto. Kocham cię za to, że dajesz się kontrolować - dajesz mi to czego chcę." Teraz z wieloma rzeczami się pogodziłam, wiele zaakceptowałam. Pewnych rzeczy już nie zmienię, bo nie ma takiej fizycznej możliwości. Wiem, że kochałam... ale nie znów doskonale :) . Chyba wreszcie doszłam do równowagi, do pogodzenia się ze sobą. renta11, z jednej strony gratuluję pomyślnego rozwiązania spraw trudnych i zawiłych, z drugiej - nie wyobrażam sobie sytuacji, w której musiałabym ułożyć taką hierarchię wartości. Dla mnie bliscy są równie bliskie, raczej załatwiłabym sprawę opieki nad teściową z mężem i szwagierką, bez wykładania teściowej, że nie jest dla mnie aż tak ważna :( Kasiu, zgadzam się z Vacansy w całej rozciągłości :) Dodam tylko, że nie warto marnować czasu na rozpamiętywanie i myślenie o tym , czy mu się z kimś tam ułoży czy też nie. Co to wnosi do Twojego życia? Nic :) Isildur, jeśli masz pewność, że problem leży po twojej stronie (zazdrość - nieuzasadniona?), a nie jest to wina jego dziwkarskiej natury, to przy odpowiedniej pracy nad sobą i izolacji od mamusi... być może :) janiwnx, może napiszesz obszerniej?.. majkel, nie chodzi o płeć, chodzi o schematy postępowania. Pisz. Pozdrawiam wszystkie nieobecne duszyczki❤️. Odzywajcie się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Majkel.. Strachu przed czym? Czego tak naprawde sie boisz? Tylko prosze nie napisz, ze jako prawdziwy mezczyzna nie boisz sie niczego. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lynda
Witam wszystkich, wskoczyłam na ten topik i nie załuję, można tu wiele mądrości przeczytać i dużo nawet o sobie samym się dowiedzieć. Conferencjo, wiele z tego co napisałaś dotyczy mnie i mojego dzieciństwa ale musiałam trafic na Ciebie aby sobie to uświadomić. Zawsze winiłam za wszystko siebie i na winnienie mnie przez innych zgadzałam sie bez słowa. Nigdy nie sięgałam tak daleko, aby w dzieciństwie i relacjami z rodzicami dopatrywać się obecnych swoich niepowoidzeń m/i w małżeństwie. Otworzyłaś mi oczy i dziekuję Ci za to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lynda
Consekwencjo wybacz, że przez chwilę byłaś dal mnie conferencją sorry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majkel.katowice
Do Consekfencja Nie jestem facetem, który jak to napisałaś "jako prawdziwy mężczyzna niczego się nie boi" Mam swoje uczucia i wcale nie wstydzę się o nich mówić, zresztą ostatnio usłyszałem od mojej partnerki, że jestem za bardzo uczuciowy i powinienem ograniczyć się z mówieniem o swoich uczuciach i okazywaniem ich. A czego tak naprawdę się boję? Hmmm... dobre pytanie Boję się być sam ! Do Nie całkiem blondynka Poznaliśmy się jak już pisałem ponad rok temu. Przez kilka miesięcy było ok, poźniej Jej pierwsze kłamstwo na, którym ją chwyciłem czyli ja siedziałem w domu a Ona się bawiła, poźniej kolejne i kolejne. Na dzień dzisiejszy wyglada to tak, że wszystko co robię to jest złe czyli mam się ubierać tak jak Ona chce, w Jej towarzystwie mam być wesoły, roześmiany itd itp. Moja praca jest zła i źle ją wykonuję, jestem nieodpowiedzialny, poj.... a ostatnio usłyszałem na weselu u jej rodziny ze jestem rodziny c... (nie będe używał tutaj nazw żeńskich organów płciowych w potocznym słownictwie) ogólnie rzecz biorąc mam robić, mówić, zachowywać się tak jak ona chce. Natomiast po wczorajszej naszej rozmowie doszła do wniosku ze wszystko byłoby dobrze tylko brakuje z jej strony kompomisu a na moje wczorajsze słowa reagowała po prostu zwykłym ironicznym uśmiechem i kwitowała wszystko że Jej tak jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majkel.katowice
Do nie całkiem blondynka Chyba masz rację, tylko że to wszystko cholernie boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lynda 🌻 Ciesze sie, ze do nas trafilas. Niezaleczone rany z dziecinstwa potrafia sie wlec za nami przez cale zycie. Potrafia sabotazowac nasze zwiazki, czy tez wypelniac nas paralizujacym strachem i nadmierna odpowiedzialnoscia za caly swiat. O tym na pewno juz sama wiesz. Na szczescie my dzieci dysfunkcji mozemy sobie pomoc. Nasze chore dziecinstwo mozna "przerobic" najlepiej przy pomocy dobrego terapeuty czy chocby poczytac cos z literatury fachowej. Ja duzo pracowalam z ksiazka Johna Bradshaw "home comming". Wydaje mi sie, ze ksiazka ta zostala przetlumaczona na j. polski jako " Powrot do wewnetrznego domu" Zycze ci powodzenia w odnalezieniu swojej wewnetrznej dziewczynki, zaleczenia ran dorastania i wiele sukcesow w zyciu. Pamietaj ze i Ty zaslugujesz na szczescie i radosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lynda
Consekwencjo, Dziękuję Ci za słowa, otuchy oraz propozycję lektury, na pewno skorzystam. Od dłuższego czasu „dryfuję „ po literaturze w poszukiwaniu odpowiedzi na wiele pytań. Napawa mnie lękiem fakt, że tak wiele identyfikuje się z moim życiem. Boję się, że fiksuję, dopatrując się tylu dysfuncji w swojej psychice. Nie pokusiłam się jak do tej pory na wizytę u specjalisty z moimi problemami, bo w sumie to nie wiem jak to sprecyzować. Nie umiem być szczęśliwa nawet w okolicznościach , do których zmierzałam i które kiedyś były w sferze marzeń a po osiągnięciu nie cieszą tak jak sobie wyobrażałam. I tak wymyślam kolejne i kolejne a potem znowu niezadowolenie. Zwariowany, zamknięty krąg. Po przekroczeniu magicznej 40 przestały mnie cieszyć nawet największe marzenia, które uda mi się spełnić. Dużo dobrej energi masz w sobie Droga Consekwencjo Wiem, że marudzę, wybaczcie mi proszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pomylka, moze przez swoje pijanstwo rozstal sie z zona? Po co Ci taki mezczyzna, ktory Cie wyzywa. To ze nie pamieta, to zadne usprawiedliwienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Majkiel... moze twoja dziewczyna ma inny ideal mezczyzny i Ciebie chce dopasowac do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Isildur1978
Do Nie calkiem blondynka: dzięki za odpowiedź. Obawiam się że izolacja od mamusi jest niemożliwa. Raz go odizolowałam i do dziś mi to wypomina. Niby ma juz zdrowsze z nia relacje, ale jakoś na luziku akceptuje fakt ze mama (jej slowa) "hormonalnie nie trawi mnie". Nie wiem jak można pozostawić takie słowa i udawać ze jest ok. Ja należę do gatunku rozkminiających życie i to mi się zarzuca - że się nim nie cieszę a je omawiam :) Inna sprawa że jest on zaburzony. Czasem juz nie mam siły dźwigać siebie codzien i jego (oboje przerabiamy rozmaite problemy z ta rożnicą że ja świadomie - czytam, rozmawiam, szukam wyjścia; on- ucieczkowo - nałogi, obkupywanie się gadżetami, ucieczki ode mnie i powroty). Mam zatem pytanie ogólne - czy dwie osoby z problemami emocjonalnymi (wlasciwie kto ich dziś nie ma...) są w stanie stworzyć stabilną relację?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Linda ❤️ Nie, nie marudzisz. Cos Ty. Piszesz o swoich problemach, ktore sa wazne dla ciebie i moga byc wazne dla niejednej z czytajacych i piszacych tu dziewczyn. Twoje przemyslenia moga byc inspiracja dla kogos innego. Jest to dobre miejsce do wyrzucenia z siebie tego co boli. Tu mozna odwaznie nazywac swoje problemy... juz samo pisanie pomaga ... a czesto uwagi dziewczyn sa rowniez ogromnie pomocne. Zatem swietnie, ze nas znalazlas... nie przepraszaj dziewczyno tylko pisz. Staraj sie nazwac twoje klopoty, bole, strachy, marzenia. A nuz znajdziesz jakies korzystne rozwiazanie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Isildur1978
Zapomnialam dodać jeszcze pytanie - czy uważacie że osoba która ma problemy ze sobą, ma zająć się tylko sobą, czy też może starać się pomagać drugiej "zaburzonej" osobie? Wydaje mi się że moje starania są niezbyt doceniane, bo jestem kimś niewygodnym. Tak uslyszalam. Wydobywanie problemów rodziny partnera zostało odebrane jako zarzut "mącenia". A ja chcialam po prostu pokazać co jest zle (partner DDA).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Isildur.. Przeczytalam kiedys tutaj na topiku takie zdanie : Jesli sama nie umiesz plywac, to nie skacz do wody ratowac tonacego. I to mogloby byc odpowiedzia na twoje pytanie o pomaganie zaburzonej osobie, gdy sama z soba masz klopoty. Tak naprawde to tylko sama siebie jestes w stanie zmienic ... partner gdy zauwazy twoja zmiane moze zechciec rowniez sia zmienic ... lub nie. Mysle, ze najwazniejsze pytanie dla ciebie to dlaczego wybralas takiego, a nie innego faceta, dlaczego z nim ciagle jestes i co zrobic, aby poprawic twoja sytuacje. Moze rozmowa z psychologiem moglaby ci cos pomoc? Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Isildur1978
Hmm.. Psycholog.. Szczerze? Mam za sobą kilka lat terapii i mogę stwierdzić że pomogły mi one w powiedzmy 40%. Reszta to moja niezmordowana, ciągła praca nad sobą, rozmowy, rozmowy, rozmowy... Obserwowanie rodziny, ludzi, związków, sluchanie osób które chcą się zwierzac. Obawiam się że psycholog nie powie mi więcej niż wiem. Nie wiem czemu ale to forum wydaje mi się przebogatym źródłem wiedzy. Czytam je bez uczestnictwa od ok 2 lat. Kiedys pisalam aktywnie na topiku "toksyczny zwiazek-prosze o pomoc powazne osoby". Potem stwierdzilam ze nie muszę juz czytać.. Teraz znow potrzebuje wsparcia. Czy tak wlasnie ma wyglądać życie "toksycznych"??? Wieczne potykanie sie? Staram sie życ jak najlepiej. Podobno naprawiam stare błędy. Podobno sie zmienilam. Podobno jest lepiej. Nie potrzebuję i nie chcę już terapii. Ale dlaczego czlowiek jest tak beznadziejnie bezradny wobec miłości? On jeden, on - partner - potrafi w mgnieniu oka zniszczyc wszystko co wypracowuję dniami i tygodniami na sobie. Mam dobry nastroj przez 5 dni.. Nagle on stwierdza "ok odchodze pa" a ja znow wierze. Wraca - i wierzę. Odchodzi i znow wierzę. Co dzieje sie w psychice że tak pozwalam się otumanić jego slowom / falszywym czy prawdziwym / ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Isildur1978
Wlasciwie nie znam odpowiedzi na pytanie DLACZEGO WYBRAŁAM tego a nie innego. Mogę tylko podejrzewać, że działam wg zasady "lubię złych chłopców". Ale moje życie dotyczy jednego złego chłopca. Jakos nie potrafilam mimo prób poczuć tego "czegoś" szczególnego do kogoś innego i to mnie przeraża. Nie wmawiam sobie milosci do niego. Oboje probowalismy byc z kimś innym - bo dobry, bo inny, bo cierpliwy, bo znośna, bo miła bo uczynna.... Ja bylam góra 2 m-ce z innymi, on rok z inną. Wszystko sprowadza sie nam do stwierdzenia "Ktokolwiek inny to jest, nie jest Tobą, nie umiem pokochać innej osoby ale tez nie umiem z Tobą realnie być". Naprawdę boję się myśli że nie umiem kochać nikogo poza nim. Czy Wy także macie takie lęki? Bardzo chciałabym kochać mądrze a wychodzi że nie umiem bo jedyne kochanie które produkuję, to toksyczne kochanie toksycznego partnera :) Nie potrafię nawet zmusić się do poczucia że inny jest atrakcyjny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AniaSsssss
Konsekfencjo 🌻, ważne pytania mi zadałaś. Ważne i trudne. Zadawałam je sobie setki razy i odpowiedzi były różne. Nie, mój mąż nie wie o moim K, a przynajmniej tak mi się wydaje. I widzisz, nie wiem, czy to nasz styl pracy sprzyja zachowaniu tajemnicy (oboje bardzo duzo podróżujemy służbowo, często sypiamy poza domem), czy on po prostu nie zna mnie na tyle, ze nie widzi oczywistego - tego, ze jestem chłodna, czasem nieobecna, nasze rozmowy są powierzchowne, o niczym...A moze on też ma kogoś i tak jest wygodniej? Czy go kochałam kiedykolwiek? Wiesz, sama się czasem zastanawiam, na ile to byla miłość, a na ile presja "by mieć juz chłopaka" - poznaliśmy się w wieku 24 lat. Pamięta o rocznicach, urodzinach, pomaga w domu, stara się. Po tym wnoszę, ze wciąż mu zależy. Ale w sypialni wieje chłodem od wielu lat - szybki, techniczny seks, niechęć do pieszczot, niespiesznego przytulania. Po prostu "ma się odbyć raz w tygodniu" i tyle. A ja temperamentna kobitka jestem ;-), no i pojawił się ON...A potem już poszło, ze wszystkimi konsekwencjami, o których pisałam wcześniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem, czy dyskusja z Doświadczoną w kwestii jeszcze aktualna, bo ja tak tylko na chwile "po gitarę wpadłam", ale dorzucę trzy grosze, bo mnie ruszyło. Otóż , Doświadczona w kwestii, nie neguję, że jestes doświadczona, ale chyba w Innej kwestii... Piszesz: "A stalo sie to tak: on wrocil po bardzo ciezkim dniu po pracy, jak zwykle usmiechniety i mily dla mnie (nigdy nie narzeka jak jest zmeczony, zawsze jest mily, a jesli naprawde nie ma sily, woli sie polozyc wczesniej spac albo zajac swoimi sprawami, zamiast powodwac przez to klotnie) (....) itd." . To ja Ci napiszę, jak bywało u mnie 3 lata temu, zanim weszłam na ten topik: " Wróciłam do domu po bardzo ciężkim dniu pracy. On wtedy nie pracował juz od 5 lat (był silny i zdrowy) . W całym domu był bałagan i nieład, a on siedział jak zwykle przy komputerze i grał w grę zasadniczo przeznaczoną dla nastolatków. I wtedy usłyszałam lawinę pretensji, jak to koorwiłam sie w pracy, zamiast ugotować obiad dla niego i dzieci, że wolę sobie pracować, zamiast pilnować ogniska domowego. Zdenerwowało mnie to, odpowiedziłam podniesionym głosem, ze nie koorwiłam sie, tylko pracowałam abysmy my: on, ja i troje dzieci mieli co jeść i żeby moze jednak on poszedł do pracy, to wtedy z przyjemnościa będę więcej zajmowała się domem. Na co on jeszcze bardziej podniesionym głosem, żebym nie podnosiła na niego głosu, bo w Biblii jest napisane, ze żona ma być posłuszna mężowi. I że Bóg mnie skarze za to, ze tylko praca jest dla mnie ważna, bo w Biblii jest napisane, ze ptaki nie sieją i nie orzą, a Ojciec niebieski je żywi. I na koniec , już nie podniesionym głosem, że moze jednak Bóg mi to wybaczy, bo on sie wciąż o mnie modli. To subiektywna prawda. Tak było. To po prostu fakty. Faktem jest też, że płakałam mocno po tej awanturze z poczuciem, ze to ja ją wywołałm, bo przecież mogłam sie nic nie odzywać, mogłam być milsza, w końcu to rzeczywiscie kobieta powinna gotowac obiady. Po co się odezwałam, czy nie mogę być potulniejsza? Dlaczego wciąż wywołuję te awantury? Boze pomóż mi być lepszą żoną! I gdybym wtedy weszła na topik, w takim momencie, i pzreczytała Twój post, żyłabym wciąż w tym związku, i dalej była traktowana jak szmata, a moze już bym zwariowała. Doświadczona, jest bardzo dużo racji w tym co piszsz, w tym jak nalezy podchodzić do wspólnego życia. TYlko ze Ty piszesz NIE NA TEMAT. "Jeśli zaś uważałabyś ze jesteś ofiarą, to znaczy że kłamałabyś tutaj nas wszystkie." Tak napisała do Ciebie Luiza, zgadzam się z nią. Pozdrówki dla wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I tak jeszcze dla uzupełnienia: nie pił, nie bił, nie zdradzał, nawet nie palił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majkel.katowice
Witam ponownie. Do czytajacych moje wcześniejsze wypociny. Dziewczyny co wy na to? Właśnie usłyszałem na temat kompromisu, ze mam przestać brać tabletki na niedoczynność tarczycy to Ona przestanie i tu do wyboru albo pić piwo albo jeść tabletki Zelixa. Ładny kompromis???????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Majkel, co ma piernik do wiatraka? Jeśli jest faktycznie tak jak piszesz, to partnerka bawi się Tobą i tyle. Poa ❤️ no właśnie, to są inksze inkszości ;) Isildur1978, "czy dwie osoby z problemami emocjonalnymi (wlasciwie kto ich dziś nie ma...) są w stanie stworzyć stabilną relację?" Uważam, że zawsze jest szansa na to pod warunkiem wspólnej pracy nad sobą. Jeśli ona salwuje się ucieczką... szanse są marne. Kontrpytanie: dlaczego bierzecz do siebie problem jego matki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majkel.katowice
To może jeszcze jedna podpowiedź do mnie ! Jak przestać cały czas myśleć, że to moja wina i jak przerwać ten związek? A tak na marginesie to nawet mi nie pomagają tabletki na depresję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli napiszę, że to nie Twoja wina i powtórzę to tysiąc razy, to uwierzysz mi? :) To nie Twoja wina, że źle się czujesz w tym związku. Nie rozumiem nawet, w czym dopatrujesz się swojej winy. A tabletki... Może wcale nie masz depresji, tylko partnerka Cię dołuje :) Dobrze by było rozeznać się we własnych uczuciach, odsuwając od siebie na jakiś czas myśli i strachu przed samotnością. Dziewczyny tu podawały pozycje do poczytania dot. tego jak polubić siebie. Poszukaj, przydadzą się. Mam wrażenie (subiektywne, oczywiście), że Twój strach przed samotnością bierze się z zaniżonej samooceny. Natknęłam się przypadkiem: http://wp.tv/i,WP-Jak-polubic-siebie,mid,123180,klip.html?ticaid=689dd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Isildur1978
"Dlaczego bierzesz do siebie problem jego matki"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×