Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Ja - pozwolilam sobie tresc owych praw skopiowac na forum DDD gdzie sie od czasu do czasu udzielam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy zauwazyliscie/lyscie ze my prawie wszystkie mamy problem z zaakceptowaniem swoich praw jako CZLOWIEKA? oneill - I tu Cię kocham ! 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo...Kochana, dziękuję Ci bardzo za słowa skierowane do mnie. ❤️ Z psychologa zrezygnowałam...na razie, bo poczułam, że niemal rok...a ja tak naprawdę jestem w punkcie wyjścia... Tutaj już jestem od 1,5 roku i chociaż wiem o niebo więcej to i tak kręcę się za wlanym ogonem. I tak jak napisała mi Wierna...nawet jak z nim nie jestem to jestem. Taka prawda. No i te moje zmory, za które mnie zbeształa yezz ....🖐️ Miała tez rację... walczę z lękami i staram się pozytywnie afirmować. I jak te strachy przyłążą... to staram sie je w myślach przeganiać. Trudn. ja1972 jakiś czas temu namawiała mnie na terapię w ośrodku... i chyba teraz się na tym skupię, jeśli chodzi o moją pracę nad sobą. Muszę i chcę ... bo wiem, że nikt za mnie nic nie zrobi. Uważam się za inteligentna osobę... radzę sobie, potrafię podejmować decyzje, nie przyjmuję ślepo wszystkiego co mi się tutaj podaje na tacy...:) wybieram z niej tylko to co uważam, że jest dla mnie dobre.... Nie we wszystkich sferach życia jestem tak nieudolna jak w moich relacjach z m. Ulla...trzymam mocno kciuki... wiesz miałam kiedyś biopsję i tez byłam w 100% pewna wyniku, po prostu poszłam i go odebrałam a tam było to co wiedziałam, że będzie. Czekam na Ciebie w sobotę :D Ophrys...zapraszam Ja.... Ty mnie chyba tez nie zawiedziesz.... Kto ma czas i chęci.... :D zapraszam serdecznie. Będzie dobrze....a nawet lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
niebo, decyzji za ciebie nie podejmie nikt, tym bardziej ze chyba nie chcesz jej podjac i nie dlatego ze jestes niedobra, czy malo myslaca, wrecz przeciwnie:) nie jestes na to gotowa szukaj bodzcow, szukaj impulsow - nie na zasadzie " bo ja musze, POWINNAM odseparowac sie od M. a na zasadzie - jak chcesz by wygladalo twoje zycie, jak chcesz sie czuc, istniec, przezywac bawic sie i kochac, takze syna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
niebo, a moze i coreczki? tego ci serdecznie zycze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pisałam juz wcześniej, że to ja odwrotnie niż Wy, prowokuję M do atakowania mnie. Ale on swoją matkę i swoją siostrę stawia na pierwszym miejscu. A mnie wyzywa od kurwy, burej suki, pizdy i skurwysyna. Mam wrażenie, że razem uprawiamy jakiś chocholi taniec, bawimy się w grę przyciąganie-odpychanie. Trwa to już wiele lat. Ja nie daję sobie rady z jego agresją, on mówi, że ja nienawidzę jego rodziny. Do tego wydaje mi się, że i moja mama i babcia też tak się zachowywała. Co robić? Jak naprawić związek dwóch chorych osób, ktorzy przenoszą jakieś chore schematy ze swoich rodzin do obecnego życia. Wydaje mi się także, że i w swoich wcześniejszych związkach oboje zachowywaliśmy się tak samo. Jak sobie z tym poradzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa 🌻 za link, wylosowałam sobie właśnie afirmacje: "Przebaczam sobie, że obwiniałem się za błędy swoich rodziców i że karałam siebie za to". Ta.... póki co dowalam sobie, ale od wczoraj myślę o tym intensywnie, aby być dla siebie łagodniejszą. p.s. Niebo w tym rzecz, że nie rozumem, albo nie samym rozumem podejmujemy decyzje. Ogromny, często decydujący wpływ mają emocje. Ujawnione czy nie. Dlatego tak ważna jest praca z własnymi emocjami, poznawanie ich, pozwalanie sobie na ich przeżywanie to trudna, na początku bolesna, ale (jedyna?) droga do harmonii ze sobą. Wtedy jest ŚWIADOMOŚĆ a co za tym idzie pewność decyzji. Ty to wiesz i ja, i pewnie jeszcze kilka z nas - samym rozumem nie podejmiemy decyzji o rozstaniu z kimś gdy łączą nas silne emocje. Miłe czy nie, nie ma to większego znaczenia, gdy są INTENSYWNE. Nie pytaj się dlaczego, zacznij pytać CO JA CZUJĘ gdy ... Z tym, że nie wim czy można to zrobić sobie samej. Mi kiedyś, na początku terapeutka powiedziała, że tak jak chirurg sam się nie zoperuje, tak psycholog nie przepracuje. Nasze MECHANIZMY OBRONNE, żeby nie bolało są b.silne. One na krótką metę pomagają, w perspektywie zaburzają - jak ... zaczynasz kuleć, bo boli Cię noga, a po pewnym czasie przystosowania już masz problem z "normalnym" chodzeniem. Przytulam ciepło w ten chłodny jesienny poranek 👄 co do soboty mam czas tylko do 18.00, ale chętnie Cię odwiedzę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mojawina..............koniecznie rozstać się,odseparować,dopóki trwasz w tym nie jesteś w stanie dostrzec niczego...............kręcisz się w kółko.........to rozstanie teraz pomimo że będzie bolesne jest inwestycją na przyszłość dla SIEBIE........niezależnie od tego czy z nim czy bez niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mojawina, piszesz: Jak naprawić związek dwóch chorych osób, ktorzy przenoszą jakieś chore schematy ze swoich rodzin do obecnego życia. Związek to dwoje, jedno nie naprawi związku - bo Twój wpływ jest ograniczony. Pytasz: "Co robić?" proponuję zmieniać to co możesz, na co masz wpływ. A wpływ masz tylko / aż na SIEBIE! Szukaj tego co dobre dla CIEBIE, a nie związku. Zaburzeni ludzie nie potrafią stworzyć związku. Potrafią uwikłać się wzajemnie, a to nie to samu. mojawina - i prosze zmien NICK, bo tak programujesz sie na kłamstwo, jakim jest branie winy/odpowiedzialności za wszystkie niepowodzenia i kleski związku na siebie. Jak juz bardzo chcesz coś z winą, proponuję WSPÓŁWINNA ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no coz ja jestem za wyposrodkowaniem nie polecam nikomu ani opuszczania topiku (unikania) ani brania wszystkiego jak leci do siebie polecam prace nad sobą, polecam poszukiwanie co jest dla mnie dobre, polecam silne i zdrowe granice, ktore pozwola na zachowanie zdrowego dystansu do cudzych problemow a co za tym idzie nauke, świadome wybory...unikanie.... w celu nie dopuszczania do siebie emocji bo co .... ? zbyt mocno sie wczuje w czyjes przezycia ? i co mi to zrobi ? czy to jest poza moim rozumem ? nie panuje nad tym ? czy to niejest przypadkiem oddawani komu lub czemus wadzy nad sobą samym ? myślę że dążenie do " zlotego środka " - to zdrowy cel. Niebo umiesz tyle... wiesz ...tyle... umiesz pomagac i wspierac innych... spytam kiedy odwrocisz to co robisz dla innych ... i skierujesz na siebie samą ?????? czy wiesz dlaczego stoisz w miejscu ? moze dlatego , ze ulegasz oporowi przed dokonaniem zmian... moze stosujesz wobec siebie samej uniki ? zmiany to aktywnosc, to dzialanie . sama wiedza nie wystarczy by dokonac zmian. trzeba zrobic z tej wiedzy czynny uzytek. pozdrawiam ciepo 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo- sama robisz to co mnie zarzucasz tylko we mnie cos widzisz a w SOBIE nie. Skoro tak bardzo ci zalezy na Twojej Racji- to ja mniej. mnie pozwol na moja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ewy
Po co tu przychodzisz? Po co tu mieszasz? Nudzisz sie w zyciu nie wiesz co ze soba zrobic to chcesz tutaj udawac proroka. Syn twoj jest juz zdrowy, ty tez nigdy problemu z soba nie miales wiec po co tu ptzychodzisz? Zarzucasz Yeez ze nie szuka tutaj wsparcia i przez to jest intruzem, a ty tez nie szukasz wsparcia wiec co tutaj robisz. Jestes bardzo toksyczna i falszywa osoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo to ty wprowadzilas slowo "ucieczka". ja go nie uzylam wiec nie przypisuj mi swoich wlasnych odczuc w zwiazku z tym. nie bede tez pisala... jaka ty jestes dla mnie ...bo to ty stojsz na piedestale i oceniasz i pouczasz. I wystarczy ze ty to robisz wobec mnie i innych. to rowniez twoje odczucie ze sie z toba sprzeczam ... ja wyrazam swoje zdanie... a ty chcesz koniecznie mi tego zabronic i stosujesz chwyty ponizej pasa. Ciekawi mnie do czego sie jeszcze posuniesz by innych do mnie uprzedzic ? tak zaciekle walczysz o granie pierwszych skrzypiec... czyzbys sadzia ze ja czy ktokolwiek inny chcial ci zabrac palme pierwszeństwa. wez ja sobie. mnie nie jest potrzebna. nadal bede wypowiadala swoje zdanie a twoje napasci slowne na mnie nie robia wrazenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️Kocham Was Wszystkie za to,ze jestescie.To,co dodalam do stopki,przyszlo mi do glowy ponad 20 lat temu.Kilka lat temu troszke tylko zmienilam w szczegolach.Teraz napisalam tutaj. 🌼Kocham zycie,swiat i ludzi,i siebie oczywiscie tez. Jakis czas temu przyszlo mi do glowy cos takiego: 🌼Kazdy mowi po swojemu, kazdy mysli po swojemu, kazdy rozumie po swojemu, kazdy dziala po swojemu, kazdy kocha po swojemu; mamy do tego prawo. I w tym swoim swiecie swojego myslenia,rozumienia itd.itp.kazdy postepuje slusznie. Ja tak widze Wasze czasami konflikty na forum-dajcie sobie te prawa,zyjcie i pozwolcie zyc,mowic,pisac,rozumiec po swojemu innym.Czasami piszecie to samo innymi slowami,ale sens jest ten sam,a przed chwila konflikt(no,moze wymiana pogladow)-o ile dobrze zrozumialam-dotyczyl rozumienia czegos-bo ja tak,a ty tak,ale-ja mam prawo do swojego rozumienia i ty tez masz prawo.OK?Macie prawo oczywiscie uwazac inaczej. Mam nadzieje,ze zadna nie odebrala mojej wypowiedzi jak ataku na cokolwiek lub kogokolwiek.Ja tylko powiedzialam swoje zdanie w moim rozumieniu. Pozdrawiam Was wszystkie cieplutko. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chwilkę tylko
Ewy nie było i był święty spokój. Za chwilę się obrazi i odrodzi się jak feniks z popiołów Goniąc Kormorany :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcialam jeszcze sprostowac, i zaprzeczyc ... bo to nie są moje slowa ani przekonania, ze kazdemu po rowno a juz napewno nie podzielam odczuc , ze kazdemu milosci po rowno. NIe wiem dlaczegi i skad Ewa akurat to mnie przypisuje. Nie sądze równiez nikogo kto tu pisze... po sobie... bo szanuje odrebnosc kazdej jednostki.czasami nasze przezycia spotykaja sie bo byly bardzo do siebie zblizone ale nigdy takie same. uwazam ze matki ktore maja dwoje i wiecej dzieci, nie kazde z nich umieja kochac tak samo.tak jak i dzieci ... jedni kochaja bardziej mame a inni tate. uwazam takze ze tylko dziecko mozna kochac w sposb bezwarunkowy natomiast partnera juz to nie dotyczy. mysle, ze na ten moment sprostowalam juz wszystkie przeklamania na temat tego co moje wlasne ....a co Ewa sądzi i jej sie wydaje ze wie na moj temat. zakonczylam temat do nastepnego razu proby fantazji :D i checi przypiywania mi czegos co nie jest moje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa z Raju - wrócę do OMIJANIA TWOICH WPISÓW, dla swojego spokoju i w ramach odcinania się od toksyków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dorwal mnie wczoraj i probowal przekonac mowil jak kocha nawet... poprosil o reke!!! twierdzac ze wreszcie zlozyl pozew o rozwod. Powiedzialam ze to juz nie moja sprawa. duze wsparcie w tym i utrzymaniu wlasciwej postawy mialam od corki - pyskowala na niego caly czas, mowila nawet ze zadzwoni po policje, jak zaraz od nas nie odejdzie. SZOK!! Facetowi sie wydaje, ze kobiety to kretynki - powie slub i druga siup!! kocham i mam zwairowac, brakuje mi Ciebie, nie potrafie bez Ciebie zyc, tesknie, popelnilem blad, teraz to wiem chcial jedna szanse , spytalam ile ich juz dostal - powiedzial ze 3 , a ja na to ze chyba liczyc nie umie!!! ze szanse za drobne przewinienie mozna dac raz, a on zrobil swinstwa najwiekszego kalibru a dostal ich kilka, ze skoro po ostatniej nie puknal sie w glowe to juz DOSC!!! i daj mi Boze zebym wytrwala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Nie kloccie sie, wystarczy, ze mamy w domu klotnie z toksykami, tutaj zamiast sie wspierac...... Uwazam, ze jak ktos komus doradzi, a ten ktos sie nie zgadza, to niech grzecznie odpisze, ze uwaza moze inaczej, bo do tego ma prawo. Nie byloby rozmowy, dyskusji bez polemiki i tyle opinii co ludzi. I najgorzej jest jak ktos kogos zaraz obraza. To co to jest? To jest dokladnie to samo jaki jest tutaj temat tego forum. Do pani o nazwie Moja Wina - jesli dwie osoby w zwiazku pochodza z rodzin dysfunkcyjnych i stosuja te same metody postepowania co w tych rodzinach i jeszcze sie nie nauczyly, ze to do niczego dobrego nie prowadzi, to nie ma mozliwosci, aby taki zwiazek uzdrowic, bo niby jak? Magiczna paleczka? Te osoby musza stwierdzic, ze to jest zle i konsekwentnie dazyc do tego, zeby bylo dobrze, a wiec: umowic sie, ze zadnych obrazliwych slow, zadnego wydzierania sie, zadnego ponizania. Wszystko milo i spokojnie. Trzeba sie kontrolowac. Byc lagodnym, usmiechac sie duzo, zartowac. Klotnie niczego nie zalatwiaja. Niby dorosli, a jak male dzieci, ktore jeszcze nic nie przezyly. Ci panowie - toksyki - tego nie rozumieja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie dziewczyny :) nie kółóćcie sie proszę :( wszystkie jesteście tu potrzebne... każda wypowiedź cos wnosi, oczywiste jest , że nie do każdego mozna odnieść ten sam post. Przekonałam sie o tym czytając różne Wasze wypowiedzi... niejednokrotnie wpadałam w popłoch, doszukując sie sie rzeczy złych i toksycznych we mnie... jednak problemy i doświadczenia u każdej z nas są inne... choćby taki przykład z mojego życia.. wiele z was pisze że mężowie je opuszczają, zdradzają, piją, nie dbają o rodzine , dzieci i dom... nie rozpieszczaja, nie pomagają, nie adorują, obrażają wulgaryzmami itp.... ja dostaję to wszystko od męża, nigdy mnie nie "wyzywa" ... a jednak tu jestem.... i dużo mnie kosztuje, uwierzcie baardzo duużo mnie kosztuje przyznanie, że mam powody żeby tu być... czytam o Waszych problemach i często sie zastanawiam co byście zrobiły na MOIM miejscu.... czego ja sie czepiam, mój m chyba ma rację mówiąc, że wyszukuje sobie problem tam gdzie go nie ma.... i wtedy ponownie analizuje swoje życie... przebieg wszystkich bolesnych chwil, wiem co mnie raniło i wiem ze to było złe, tego nauczyłam sie na terapii i tutaj, szukanie tego co dla mnie jest dobre a co złe... jest to dla mnie bardzo trudne, wielu praw wciąż sobie nie daję, wciąż przedkładam czyjes dobro nad własne tym bardziej, ze mój m tak bardzo sie stara... zaczynam miec wątpliwości czy to co robie jest słuszne... piszecie duzo o pracy nad sobą... troche sie w tym gubię... napisze czemu... wydaje mi sie że gdybym mocno popracowała nad swoja np asertywnością, pewnie potrafiłabym w końcu , a moze raczej nauczyłabym sie na nowo żyć u boku mojego m.... i to mnie przeraziło... tz że znów ja mam robić coś żeby było dobrze,... oczywiście że sie z tym zgadzam że obie strony powinny sie starać... tyle tylko, ze ja zawsze albo bardzo czesto szłam na kompromis, jestem osoba niezwykle tolerancyjna i tego wymagam od partnera, on musiałby sie w tym kontekście przynajmniej poprawic... prawdopodobnie starałby sie bo mnie kocha i zrobi teraz wszystko... ale do czego doprowadzi moja przemiana? na chwile obecną? jesli ja zaczne byc asrtywna, będe bronic swojego terytorium, dawac sobie prawa które mi sie nalężą... to będziemy sie wiecznie kłócić! tak było przez ostatni rok! ja bardzo sie zmieniłam od tamtej pory i to własnie spowodowało, że zdałąm sobie sprawe, że ten związek wciąż mnie ogranicza, nie satysfakcjonuje... prowokuje do wpdania w histerię, to ten rok własnie dał mi najwięcej... popracowałam nad soba... i co? doszło do tego że postanowiłam sie rozejśc, mój m jest oburzony i zrozpaczony jednocześnie, uwarza, ze go skrzywdziłam, ze przez ten rok nic tylko myślałam o sobie chodząc z głowa w chmurach i do czego to doprowadziło....? sama nie wiem... wiem jednak że gdybym tak naprawde sie postarala potrafiłabym życ z tym cżłowiekiem na własnych warunkach, ale to też nie byłby "zdrowy" związek... mój m nie wytrzymałby moich warunków, u swiadomiłam sobie że wszystko co do tej pory robiłam robiłam dla niego, postepowałam wg jego zasad, jesli teraz zaczne postepowac wg swoich kompletnie nie będziemy do siebie pasowac, pomyślałam nawet że odwróciły by sie nasze dotychczasowe role.... !! moze ja nie byłabym w stanie być az tak asertywna a mój m az tak liberalny i wyrozumiałay wobec mnie, może tylko nam sie wydaje że jestesmy do tego zdolni, nie wiem, ale czy to miałaby sens? mam częste doly, boje sie sama nie wiem czego, nie chce nikogo skrzywdzić, wstyd mi pomyslec o swoim dobru - tak więc chyba jednak wydaje mi sie że umiałaym byc inna w tym samym związku... prosze odnieście sie jakos do mojego wpisu... :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze coś... po przeczytaniu siebie powyżej odnioslam troche dziwne wrażenie... nie jestem gierojką ... a tak moznaby to zrozumieć... wciąz sie motam , ale wiem po prostu że moje siły juz sie wyczerpały, to co przeszłam przez te lata wypaliło mnie... zaborczość mojego m w stosunku do mnie zeszła na drugi plan względem walki o dziecko, wszystko co dotyczyło mnie samej nie miało dla mnie wtedy większego znaczenia, najbardziej bolało mnie zachowanie mojego m w stsunku do mojego syna, to dało mi tyle żalu, goryczy, bólu i łez, manipulacja jaką zastosował m była ponad mną, niemoc ... nie pozwalała zawalczyc o siebie, to nie było wtedy dla mnie wcale ważne, skupiłam sie na zrozumieniu postepowania mojego m, gdybym wtedy może zawalczyła najpierw o siebie, odzyskałabym pewność która pomogłaby mi zawalczyc o dziecko, nie wiem czy mnie rozumiecie... żyłam w jednym wielkim zakłamaniu, mój m mnie zawładnął, zagrabił tylko dla siebie a ja byłam zaćmiona... dużo czasu potrzebowałam żeby zacząc widzieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak - "...ja zawsze albo bardzo czesto szłam na kompromis, jestem osoba niezwykle tolerancyjna i tego wymagam od partnera, on musiałby sie w tym kontekście przynajmniej poprawic.." Nie szlas na kompromis tylko USTEPOWALAS. Kompromis to jest ustepstwo z obydwu stron na rzecz zgody i pokoju w zwiazku, dodam ze ustepstwo swiadome i zaakceptowane. Na zasadzie: moge sie tego czy tamtego wyrzec bo chce zeby moj zwiazek rozwijal sie, chce abysmy wraz z partnerem czuli sie w nim komfortowo i bezpiecznie. Ustepowalas bo, jak piszesz, jestes tolerancyjna. I pewnie tez dlatego ze liczylas na spokoj, bezpieczenstwo no i pewnie jeszcze z przyczyny ze (jezeli) jestes DD. Bo DD (Dorosle Dziecko) pojdzie na daleko idace ustepstwa zeby udowodnic sobie i swiatu ze jest wartosciowe, nie egoistyczne i ze zasluguje na milosc na ktora sobie m.in ustepstwem zapracowuje. Poza tym mamy na uwadze dobro drugiego czlowieka bardziej niz wlasne. OK, dosc tej kuchennej analizy - zastanow sie o czujesz gdy wspominasz te swoje ustepstwa? czy jest to uczucie "naturalne" czyli: postapilam wlasciwie, tak powinno byc, zachowalam wlasciwe proporcje - czy tez zal, frustracja i poczucie bycia wykorzystana i niezrozumiana? Bo mam wrazenie ze to drugie z lekka pobrzmiewa w Twojej wypowiedzi... Jak sie daje za duzo i robi za dobrego Samarytanina a nie otrzymuje w zamian nic (to co robimy jest traktowane jak cos oczywistego, nasze ustepstwa jak cos co sie nalezy i juz) to predzej czy pozniej nastapi zmeczenie materialu i frustracja. Bo jest zaburzona rownowaga. Wiesz, to byla moja bolaczka odkad pamietam. I dopiero stosunkowo niedawno zrozumialam (bo wiedzialam, czulam to od dawna) ze rownowaga to podstawa zgodnego, zdrowego zwiazku. Nie, to nie znaczy ze kazdy ma dostac/dac "po rowno" z olowkiem w reku - rownowaga to nie "po rowno" ale "w miare potrzeb i wobec okolicznosci". To jest tak jak np ten myje gary kto w danym momencie ma czas i jest w poblizu. I robi to bez wyrzekania: lojezu znowu te francowate gary! Ani nie spycha na kogos innego (zwykle kogos kto sie nie postawi). I dzieje sie to naturalnie... Ja to widze w domu mojej kuzynki o ktorej wspominalam (prawie 30 lat w zgodnym zwiazku), to nie jest zwiazek idealny ale te glowne "filary" na ktorych sie wspiera sa niewzruszone. I tak wlasnie tak jest - nie ma sztywnego podzialu rol ale wspolpraca, pomoc i troska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak - "mam częste doly, boje sie sama nie wiem czego, nie chce nikogo skrzywdzić, wstyd mi pomyslec o swoim dobru..." Jak nie pomyslisz o sobie i nie zadbas zo siebie - o nikogo i nigdy nie potrafisz wlasciwie zadbac na dluzsza mete. Jesli zajmiesz sie kims to bedzie wylacznie poswiecenie prowadzace do kolejnej frustracji i oczekiwania tego samego. Od siebie nalezy zaczac. Cofnij sie tu na topiku, wydrukuj prawa czlowieka ktore chyba ja1972 tu zamiescila i powies je sobie w widocznym miejscu. Jak Ty o siebie nie zadbasz to kto to zrobi? Jak Ty nie pokazesz swiatu ze potrafisz dbac o siebie i szanowac siebie - to inni pojda twoim sladem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, masz racje , ustepowałam..... a wręcz po prostu rezygnowałam ze swoich spraw i potrzeb.... co otrzymywałam w zamian... ? dziewczyny to jakas ironia... za to że np nie poszłam do kolezanki bo akurat na to mialam ochote (to takie uproszczenie oczywiście) pojechałam z rodzina do lasu - dla dobra wszystkich, las fajna sprawa, wiem, ale w tym czasie np miałam ochoe na cos innego albo np nie miałam ochoty nigdzie wychodzic, zamiast zostac sobie w domu i poleniuchować jechałam z rodzina na basen - no bo basen to przeciez zdrowa rozrywka, zamiast zrobić synowi kolecję nie zrobiłam jej bo m tego nie pochwalał, za to np rano dostałam śniadanie do łóżka które stawało mi w gardle... to takie naprawde sztywne przykłady, co dostawałam w zamian... ? wszystko to co mąż uważał że jest dla mnie dobre... zamiast swobodnie bawic sie na jakims weselu bo uwielbiam tańczyc - mogłam tańczyc do upadłego ale tylko z mężem... zamiast na pizze z przjaciólkami do restauracji z m.. itp itd, złota klatka..... to odnośnie moich potrzeb, ale to czego mi "zabraniał" w odniesieniu do syna nie byl w stanie zrównowazyc niczym.... w zamian za to wyłam do poduszki, plakałam w autobusie, w drodze do pracy, w wannie ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak masz kolejna racje... oddałam mężowi wszystko, dosłaownie wsszystko co miałam w sobie dobrego... nic nie zostawiając dla siebie, ale teraz kiedy to robi e słysze że jestem samolubna :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, dziewczyny :) Odniosę się tylko do fragmentu: - " 10:47 asxz Nawet jak wezmę rozwód, to nie będę się od razu pakować w inny związek. Wolę pobyć sama, zrozumieć siebie i zrozumieć to dlaczego tak dałam sobą manipulować." To są słowa dla Ciebie, mmak. Człowiek się zmienia na przestrzeni lat i bywa tak, że nawet bez stosowanej przemocy związek zaczyna mu uwierać - nie pozwala być sobą, okrada go z samego siebie, z tego jaki chce być. Mówisz, że Twój M nie przyjmie zmian i określonych granic Twojego budzącego się JA. Hmm... spróbuj na początek zawiesić na lodówce kartę praw, którą Ja1972 tu zamieściła :) . Praca nad sobą jest bardzo ważna, by nie zagubić się, by adekwatnie reagować na wszelkie sytuacje, by zdrowo reagować. Co dla Ciebie znaczy słowo "kompromis"? Wieczne ustępstwa z Twojej strony, by tylko M czuł się zadowolony? A jak to wygląda z jego strony? Nie teraz, bo teraz, pomny zagrożenia, się stara. Boisz się, że M nie przyjmie Twoich warunków. No OK, ale co tracisz? Jak sama piszesz, żyłaś w zakłamaniu, teraz to widzisz. Nie sądzę, że przymykanie oczu na nowo Ci się uda❤️ Do sporu się nie odniosę, każda ma prawo być, pisać, czytać lub nie, segregować i wybierać rzeczy ważne dla siebie. Ktoś jest bardziej empatyczny, ktoś mniej; ktoś pisze kierowany emocjami albo intuicją, ktoś - czystym rozsądkiem... Każda wybiera dla siebie i NIE BIERZE DO SIEBIE (http://www.dobrezycie.org/umowy.htm ). Powiem tylko, że zauważyłam pewne prawidłowości: 1. nikt z tu obecnych nie komentuje postów, opisujących krok po kroku "a on mi to czy tamto" - dziewczyny widzą, że pisze to osoba na początku drogi i po tym, jak się wygada (bo to jest bardzo potrzebne!), taka "nowicjuszka"🌻 jest odsyłana do czytania cz.I, do rozpoczęcia WŁASNEJ drogi, bo żadnego z jej etapów nie przeskoczy, nie ma takiej opcji; 2. dziewczyny, które rzadko się pojawiają już na tym temacie, swoimi wpisami podnoszą na duchu - dzielą się osiągnięciami, doświadczeniami, a to jest cenne; naturalną koleją rzeczy nie potrzebują już tu siedzieć non stop, teraz są w szkołach "wyższych" ;) I - Niebo❤️. Ja widzę to tak, że siedzisz tu i będziesz siedziała tak długo, aż się nie zbierzesz w sobie, by skok czy lot był skuteczny. Widocznie, to jeszcze nie czas, nie to dno i chociaż wygląda na to, że jesteś popędzana do działania, nic nie jest w stanie przyspieszyć naturalnej kolei spraw. Jak i opóźnić. "Na modlitwę kota nie przestanie padać deszcz i Bóg nie osuszy świata"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale powiem cos jeszcze dziwnego.... mąż wciąz starał sie i stara "robic dla mnie wszystko" uważa się za idealnego męźa i..... to on równiez oczekuje pochwały, domaga sie wdzięczności, wręcz wypomina i dopomina sie głośno podkreslajac swoje zasługi.... uważa ze skoro robi to wszystko dla mnie to ja powinnam byc szczęśliwa i robic wszystko dla niego, nie jestem w stanie przytoczyc wszystkich jego słów, ale uwierzcie mi czasem to jest żenujące, czy to o to chodz? to tak powinno sie dbac o siebie? ja nie umiem upomniec sie o pochwałeę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×