Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Niebo :) brawo, mialam nadzieje ze tak napiszesz, brawo, brawo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 umowy Zrezygnowals z orzekania o winie... kurcze szkoda... Bardzo szybko rezygnujesz z rozliczania ludzi, ktorzy cie skrzywdzili.. :( Papierka nie musisz nikomu pokazywac,fakt, ale jestem przekonana, ze ten twoj m bedzie go pokazywal wielu ludziom, a szczegolnie nowo poznanym paniom, aby udowodnic, ze rozwod nie byl z jego winy. Zrobisz tak jak tobie bedzie latwiej... przeciez wiem jakie to paralizujace doswiadczenie... przejscie przez rozwod. Najwazniejsze, ze poszlas, przezylas, wniosku nie wycofalas ... i dlatego jestes wielka i tak. Twoj wierny kibic 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy - walcz i nie poddawaj się, najlepiej jakbys mogła go oskubać ze wszystkiego, w końcu Ci sie należy za te wszystkie cierpienia jakaś rekompensata ;) Rodzice tego mojego dwa lata temu sie rozwiedli, byłam świadkiem wszystkiego. To była taka sama para jak ja z moim m. Też ja upokarzał przez całe życie a ona się na to godziła, raz nawet usunęła dla niego ciążę :( I w końcu 25 lat po ślubie zdradził ją i zażądał rozwodu. Ona pojechała w delegacje z pracy a on w tym czasie wyprowadził się z domu z córką (siostrą mojego, on był na studiach). Ta córka miała wtedy 17 lat i działała przeciwko matce. Jak ta wróciła do domu i zobaczyła pusty, bez mebli to zgłupiała. I wiecie co? Na drugiej rozprawie rozwodowej zrzekła się wszystkiego (a maja duży majątek). Została z niczym, nie ma mieszkania, niczego. Mieszka u mamy, ale jej rodzeństwo nie chce oddać tego mieszkania, bo była głupia, mogła mieć wszystko - dom, dzieci przy sobie a zrobiła to z... miłości.I co najlepsze... Dwa lata po rozwodzie, on ma juz trzecią babę, bawi się, używa życia, dzieci idą w jego ślady a ona wciąż go kocha i ma nadzieję, że kiedyś do niej wróci...To jest bardzo dobry człowiek i mi jej szkoda, ale musiałam zerwac kontakt też z nia bo inaczej bym się nie uwolniła od tego koszmaru psychicznie. I jak poszłam się z nia pożegnać, to powiedziala mi, że na moim miejscu pokazałaby "klasę" i zadzwoniła po trzech miesiącach od rozstania i poprosiła o spotkanie. Po tym wszystkim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesć kochane :) Maja 🌼 dziekuje Ci za post do mnie... :) czytałam pare razy :D wiesz ja to z tych, którym sie zdarza "nie czytać ze zrozumieniem" ...;) z reszta wszystkie posty czytam po pare razy.... wnioski wyciągam, choć moze po moich wypowiedziach na pewno tego nie widać, bo wciąż uparcie i tak mysle PO SWOJEMU, ale to minie, wiem to, kiedys to dotrze do mnie ... podejrzewam skąd to sie u mnie teraz wszystko bierze... te wszystkie wątpliwości, niepewność... tak mi powiedziała POA ❤️ musze sie do tego zdystansować, wciąz jestem zdezorientowana.. tak to prawda... myślałam o tym... chyba zbyt bardzo i zbyt wiele o tym myslę.. tak POA masz rację, skupiam sie zbytnio na moim problemie... mojego m nie ma juz 4 tydz. a ja zamiast "odpocząć" zmęczyłam sie jeszcze bardziej, mój umysł jest zmaltretowany, a najgorsze jest to, ze nie dało to żadnych efektów... ale weszłam w głąb siebie.. przyznałam sie do czegos przed sama soba i przed Wami tez sie do tego przyznam... :( żałuję, ze złożyłam ten pozew, albo może inaczej, uważam, że źle zrobiłam składając go. To chyba jeszcze nie mój czas... ten ciężar jeszcze nie na moje siły, ale nie dlatego, że doszłam do wniosku, że jednak kocham, czy chcę żeby ten związek dalej istniał... po prostu źle do tego podeszłam, wydawało mi sie, że to jedyne wyjście, ale chyba jednak nie, nie umiem sobie poradzić z ciężarem odpowiedzialności, stąd te wszystkie wątpliwości, nie pracowałam wcale nad soba wcześniej, nie umiałam okreslić co chcę zmienić w sobie i w swoim zyciu, skupiłam sie na mężu... na ukaraniu GO ? na pokazaniu czegoś ? nie mogłam juz dłużej wytrzymac i chciałam TO JAKOŚ przerwac, ale chyba jednak sposób nie był dobry... mogłam zacząc inaczej, zebrac siły i albo wyprowadzic męża albo siebie, dac sobie czas na przemyślenia, oswojenia sie i pogodzenia ze swoją decyzja... no ale cóz, nie ma co teraz rozpaczać. zaczęłam jakby od końca :D, ponosze tego konsekwencje w postaci : nerwów, rozterek, niepewności i wahań... moja sprawa za tydzień w czwartek, m pewnie nie będzie, więc i tak sie odroczy, chyba zostawie to "swojemu" biegowi, postaram sie w tym czasie bardziej sibie poznać :) wczoraj spędziłam z dziećmi wspaniały dzień :) bylismy na pizzy i w kinie, fajnie było, poszłismy na "odlot" bajka familijna dla całej rodziny, skłania do refleksji, choć zamiarem moim było głównie sie rozerwac i pośmiać, to jednak wspólny czas z dziećmi był dla mnie bardzo ważny, staram sie spędzić z nimi jak najwięcej czasu, zalezy mi tez żeby ten czas spędzać z nimi wszystkim razem i zeby ONE były ze soba wszystkie razem, całkiem dobrze nam to wychodzi :) 4 U, trzymam kciuki, kibicuję bo mnie tez to czeka niebawem, ja tez nie wnosze o orzekanie o winie, głównie z powodów żeby nie wyciągac brudów i żeby sie nie szarpać w nieskończonośc, ale każdy ma swoje inne powody. Musisz jednak wiedzieć, że jeśli sprawa bedzie w toku wcale nie jest powiedziane, że sąd po wysłuchaniu stron, lub świadków czy po przeanalizowaniu innych dowodów nie orzeknie winy, nawet jeśli Wy sami o to nie wnosicie... to zalęzy jak bedzie sie toczyć, jeśli to macie juz ustalone a chodzi tylko o alimenty, to powiem Ci, ze nie warto w sprawie o ROZWÓD walczyc o nie zaciekle, bo to bardzo wszystko przedłuży... lepiej zgodzić się na coś co proponują, czy to sąd czy nawet M, zwinąc wyrok i ciezyć sie z zakończenia sprawy rozwodowej, a potem po uprawomocnieniu, złożyć wniosek o podwyższenie alimentów i walczyc o co potrzeba, sprawy o aalimenty sa bezkosztowe i można wnosić co pól roku, choćby np o podwyższenie 50 zł, a na sprawie o rozwód to tylko komplikuje i przedłuża wszystko... tak mi powiedział prawnik, myśle że to logiczne... trzymaj sie i walcz o swoje, a wnieś o winę czy z niej zrezygnować można w każdym momencie trwania rozprawy ❤️ 👄 pozdrawiam wszystkie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4U... działaj tak, by bylo to najlepsze dla dzieci i Ciebie. Czasami lepiej miec spokoj niz racje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo :) podoba mi sie to co napisałaś : ......jego czas na czyny minął. Miał na to niemal 6 lat.... Trzymajmy sie tego i Ty i ja... tego nam życzę ❤️ Aszx... dlaczego On Ci to robi? :) bo pali mu się grunt pod nogami... z tego co zauważyłam Ci nasi mężczyźni dziela sie przynajmniej na dwie grupy, na tych którzy wciąz opuszczają (czy te z zdradzaja) i na tych którzy nie chca nas wypuścić ze swoich szponów :D, nasi należ do tych drugich... a Ci pewnie dziela sie dalej, ale to juz teraz nieważne ;) .... martwi mnie to, że kobieta przez faceta moze nawet mieć "ochotę" na odebranie swojego zycia... kochana... tego na pewno nie wrato robić.. ja to nazywam "zrobieniem JEMU (znów komus a nie sobie, prawda? ) przysługi.... " wątpię żeby długo żałował ... szybko zastąpi Ciebie inną "ofiarą".... moze tez trafic na równa sobie, ale czemu Twoim kosztem? lepiej zostawic drania i cieszyc sie życiem!! 👄 apropos OBSERWATORA.... troche ciężka sprawa, ale warta pracy, musze to sobie lepiej przyswoić, stanąć obok... poobserwować, to tak jak czytać swoje posty jako nie swoje... wiele można wtedy "zobaczyć" i odkryć i o ile łatwiej jest komus coś doradzić niz sobie samemu.. tak to jest cos czego musze sie nauczyć, zobaczyć i zrozumiec siebie, wysłuchać a potem doradzić .. no i wykonac... 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj byłam drugi raz na spotkaniu w fundacji. To są bardzo wartościowe dla mnie spotkania. Rozmowy i dyskusje tam prowadzone duzo mi dają. Moderatorka to cudowna osoba i widzę, bardzo mi odpowiada to w jaki spsoób prowadzi spotkania, jak mówi, a przede wszytskoim co mówi. mmak, nasunęła mi się taka mysl czytając co napisałaś... że postępujesz podobnie do mnie. Robisz coś, działaśz i masz ciagle nadzieję, że Twoje działanie go zmieni, że jak złozysz pozew, dasz mu nauczkę to on cos zrozumie, że Twoje działania, decyzje wpłyną na niego w taki sposób, że on stanie się bardziej kompatybilny i będzie lepiej współgrał z Tobą, twoim synem, waszymi dziećmi... A tak się nie stanie. Do znudzenia będe powtarzała to, co już mądrezjsi tutaj powiedzieli, jedyny realny wpływ jaki masz to jest wpływ na Ciebie samą... tylko siebie możesz zmienić. Pozostawiając pozew i pozostawiając sprawę swoejmu biegowi, wypuszczać z rąk kontrolę nad swoim zyciem...na zasadzie niech się dzieje wola nieba... Nie jesteś bezwolną istotą, masz prawo do stanowienia o sobie, do podejmowania własnych decyzji, tylko...musisz wiedzieć czego chcesz, co dla CIEBIE jest wazne i dla Twoich dzieci, ale przede wszytskim dla CIEBIE.... Nie da się mmak wszytskim dogodzić, trzeba mysleć o swoim szczęściu i radości życia. A jesli chodzi o 4Umowy i walkę o alimenty, to ja z doświadczenia swojego i nie tylko wiem, że to co wywalczysz na poczatku tyle masz, każda następna rozprawa o podwyższenie jest coraz trudniejsza. Oni zazwyczaj robią wszytsko, aby wykazać jak sa biedni, jak nie mają środków do zycia i robią z siebie totalnych dziadów, żeby tylko nie dac matce, bo w ich pojęciu to nie są pieniądze na dzieci tylko dla matki. Znam przypadki takie, że sąd podwyższał np w zeszłym roku o 20 zł dziewczynie, która 3 lata nie wnosiła o podwyżkę. A poza tym każde napisanie kolejnego pozwu, każda bytnośc w sądzie i spotykanie się na sali rozpraw.... to są niepotrzebne złe emocje i ogromny stres co by tutaj nie mówić. No i to zbieranie rachunków, najlpeiej imiennych na dzieci, za wszytskie rzeczy do szkoły, ubrania, leki, wakacje... to zawsze mnie mierziło bardzo. Ale takie są realia, że trzeba się zabezpieczać i w razie podwyżki wykazać i mieć środki dowodowe... :O Przykre to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspomnienia ....
"....zmiana na lepsze zaczyna sie wylacznie od gotowosci zmiany samego siebie. Osiagniecie gotowosci to proces.....Tego nie da sie przyspieszyc, nie kazdemu sie tez uda (okrutne stwierdzenie). To jest sprawa zycia i smierci!! Wiec warto wlozyc wielki wysilek!!!! Osiagniecie gotowosci poprzedza pelne zaakceptowanie faktu, ze wszystko co robilysmy jest nieskuteczne. ZAAKCEPTOWANIE tego faktu (pokornie, bez zlosci) NIE GADANIE. Wiec rozwiazanie musi byc gdzies indziej.... Nie ma juz nic do stracenia. I w tym momencie konczy sie etap walki, nastepuje wewnetrzna cisza....I szukanie prawdy w sobie..... To jest trudno opisac komus kto nie przeszedl przez to....Zaczynanie zmian od siebie .... nie ma nic wspolnego z dostosowaniem sie do partnera. Absolutnie NIE. Gloszac swoja PRAWDE, postepujac spokojnie i konsekwencje, ustalajac granice i nie pozwalajac ich przekroczyc NIGDY, myslac przy tym o sobie, a nie o nim (niech on mysli o sobie) pozbywamy sie tej zlej energii(czesto byla w nas agresja lub cierpienie ofiary), ktora wysysala doslownie wszystko z nas.....Myslimy teraz tylko o sobie... Trudne to........ Bo do tej pory cwiczylysmy sie w czyms zupelnie innym..... I uwazalysmy ze jestesmy dobre....... To nie ma nic wspolnego z dobrym.... To jest ZLE!!!!!!!!!!!!!. ZLE dla nas i dla nich (jesli to kogokolwiek interesuje). .....Mam nadzieje ze zdajecie sobie sprawe ze zadna zmiana nie nastepuje bezbolesnie. BOLI - MA BOLEC - BEDZIWE BOLEC.!!!!!!!!!! Ale jedno jest pewne.....Przestanie bolec!!!!!!. Wiecie jakie piekne i atrakcyjne sa kobiety ktore lubia siebie, ktore jasno mowia czego chca, ktore spokojnie i jasno mowia czego nie zaakceptuja, nawet nie tlumacza dlaczego....Otacza ich (bez wzgledu na wiek i figure haha!) masa ludzi............................... Do roboty dziewczyny!!!!.............. Otoz psy wyczuwaja "zapach strachu". Te potwory tez. Nie bojcie sie.......... Bo nic sie nie zmieni......"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo kochana... właśnie tak napisałam, ze to co zrobiłam nie było tak całkiem "dla mnie najlepsze" , pamietam ten dzień kiedy wysłałam ten pozew, choc długo trzymałam go w szufladzie, dzień kiedy go wysłałąm był kolejnym "krytycznym" dniem i powiedziałąm sobie KONIEC.. ale widac, przeliczyłam sie troche z siłami.. jest mi ciężko, ale może to i lepiej, może wytwam i będzie już tylko lepiej, a jesli chodzi o sam pozew czy raczej "pozostawienie" sprawy swojemu biegowi.... co moge teraz zrobić? złożyłam, bede konsekwentna i go po raz drugi już nie wycofam, a na to kiedy odbędzie sie sprawa nie mam przeciez wpływu... kiedy do niej dojdzie... wtedy moge powiedziec "teraz mam możliwość... albo zawiesić, albo sie pogodzić, albo dobrnąć do końca" ale zadręczanie sie tym teraz wydaje mi sie nie ma na rzie sensu... bo nnic innego nie robie tylko skupiam sie na myśleniu o tym... o to mi chodziło... a alimenty.. no cóż moze masz rację, że co sie wywalczy na początku to sie ma.. zależy na co sie człowiek nastawia, jeżeli zakończenie sprawy rozwodowej nie jest czyims priorytetem to oczywiście masz rację, ja chciałabym to miec juz po prostu za sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... dzięki wspomnieniom na górze, ... znowu cos do mnie dotarło.... ja bardzo często staralam SIĘ zmienić, mówiłam sobie... to robisz źle, musisz TO zmienić.... ale własnie! tam wyżej padło zdanie " Zaczynanie zmian od siebie .... nie ma nic wspolnego z dostosowaniem sie do partnera. Absolutnie NIE. Gloszac swoja PRAWDE, ...." mnie zawsze powtarzano : "zmieniać świat zacznij od siebie", ale w tym sensie że to JA mam być lepsza i dobra i grzeczna i wyrozumiała i tolerancyjna i kochająca.. ale dla innych... i ja sie o to starałam, tyle tylko, że zapomniałam w tym wszystkim o sobie, że tak jak wyżej powinnam być owszem, ale TEŻ dla siebie, i że zmiana siebie NIE NIC WSPOLNEGO Z DOSTOSOWANIEM SIE DO PARTNERA, to jest ważne bo ja zawsze starałam sie do kogos dopasować - zmieniałam siebie.... ...."Osiagniecie gotowosci poprzedza pelne zaakceptowanie faktu, ze wszystko co robilysmy jest nieskuteczne. ZAAKCEPTOWANIE ....." - koniec walki... ja potrzebuje sie wyciszyć, przestac myśleć, wyłączyć sie choc na trochę... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Wspomnienia - bardzo dobre dygresje. Maja - z ciekawoscia przeczytalam opowiesc o Twoich tesciach. Znalam taki przypadek, kiedy maz zonie caly czas dokuczal tak, aby podpisala zrzeczenie sie mieszkania wlasnosciowego, az dopial swego. Po czym pojechal do Polski i tam wzial i umarl. Doslownie w tym samym dniu jego dzieci przyszly do mieszkania, wyrzucily ja z niego bez niczego, nawet nie mogla zabrac swoich rzeczy. A wczesniej mowilam jej, zeby absolutnie sie nie zrzekala, ale posluchala pani psycholog, ktora jej tak doradzila "dla swietego spokoju". Ja w rozwodzie podalam o podzial majatku, moj maz prawdopodobnie przekupil adwokata, ten mnie na rozprawe nie wezwal i napisal, ze "nie oplacala sie sprawa z majatkiem". Sad zasadzil 100 zlotych miesiecznie alimentow dla mojej corki. Syn mial juz 18 lat, wiec jako dorosly (tak mi napisano) powinien sam zlozyc pozew o alimenty. Syn nie chcial. Moj maz nie zaplacil ani grosza z tej glupiej stowki nigdy. Ma dwa domy. Jeden z lokatorami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️mmak-w jednym miejscu Cie nie zrozumialam-piszesz,ze "wciaz uparcie i tak mysle PO SWOJEMU,ale to minie,wiem to,kiedys to dotrze do mnie..." 🌻przeciez to wlasnie o to chodzi,zeby myslec po swojemu,ale wyzwalac NAPRAWDE SWOJE MYSLENIE z narzuconych mi schematow myslenia,zeby wyzwalac SWOJE ROZUMIENIE z narzuconych mi schematow rozumienia,wyzwalac po prostu-SIEBIE PRAWDZIWA-z tego,co mi narzucono-i tkwi w podswiadomosci,odzywa sie czesto lub rzadziej,zalezy na ile dogadalam sie ze swoja podswiadomoscia,na ile ja po swojemu zaprogramowalam. ja sie ucze kochac po swojemu-a nie tak jak uczylam sie w domu rodzinnym-warunkowo.Uwazali,ze zasluzylam na milosc,jak bylam grzeczna,posluszna,mialam nie swoje,tylko ich zdanie,opinie itd,itp. A myslisz,ze o co biega w tym NAPRAWDE BYCIU SOBA?Moje zdanie jest takie-zebym to byla w jak najwiekszym procencie JA PRAWDZIWA,a nie Ja+myslenie mamusi,tatusia,babci,meza+ich rozumienie=ichsposob kochania-warunkowego+ich sposob okazywania milosci+to,co uwazali,ze powinnam czuc+to,jak uwazali,ze powinnam cos robic i narzucali mi.Doszlo do tego jeszcze troche ludzi,bo przeciez -uwazali-z ludzi opinia nalezy sie liczyc,sluchac ludzi i byc posluszna grzeczna i...gorsza.Wszyscy chyba byli lepsi ode mnie,a ja ta-najgorsza.Kazdy mial racje,tylko nie ja,kazdy byl OK,tylko nie ja.Mialam rozumiec wszystkich,ale mnie-po co?Przeciez ja bylam tylko rzecza,a rzeczy nie czuja,nie mowia,nie maja swojego zdania,mozna z nimi zrobic to,co sie chce,postawic tam,gdzie sie komu podoba.A w ogole-to jakim prawem-wg.nich-mowie swoje zdanie?Przeciez dzieci i ryby glosu nie maja! Nie pozwalali mi byc mna-Maja.Ja daze do tego,zebym to byla JA+MOJE MYSLENIE+MOJE ODCZUWANIE(czucie)+MOJE ROZUMIENIE+MOJ SPOSOB DZIALANIA,zalatwiania spraw+MOJE KOCHANIE BEZWARUNKOWE+moj sposob okazywania milosci i...coraz bardziej.Byla jeszcze niedawno we mnie Maja2-tez juz zmieniona,ale w ktorej odzywalo sie glownie to,ze lubila porzadek-a moja mama byla pedantka.MAJA tez lubi porzadek,ale jest inna.Maja-to JA PO MOJEMU,Maja2 to ja-ze schematami z domu,z innym mysleniem,mowieniem,nadwrazliwa,inaczej okazujaca milosc(blokady) itd.itp.Teraz jestem jedna.Po prostu MAJA. A co do Twoich watpliwosci i niepewnosci-to ja to widze tak,tak to rozumiem:TY NIE MASZ WATPLIWOSCI-TY prawdziwa,bedaca soba swiadoma-mmak.W jakichs sytuacjach,np.trudnych,przypuszczam odzywa sie ta druga mmak(podswiadomosc) i mowi-inaczej,zrob inaczej,dlaczego tak robisz,po co, przeciez...Nie sluchaj jej,porozmawiaj Z NIA,POWIEDZ JEJ,ZE TY-MMAK,ZDANIA NIE ZMIENISZITP.,ITD.,ZALEZY,CO tY-SWIADOMA,ZAMIERZASZ JEJ POWIEDZIEC-TEJ 2-GIEJ MMAK-NIESWIADOMEJ,TKWIACEJ W tWOJEJ PODSWIADOMOSCI.Mozesz sie smiac,ale ja od ilus lat rozmawiam z moja podswiadomoscia-z druga Maja i...pomaga,bardzo,staje sie inna-swiadoma,po mojemu. :-)Mam nadzieje,ze mnie zrozumialas.Wiem,ze pisze jezykiem moim,ktory mnie pomogl i pomaga,ty masz pewnie swoj,,ale moze udalo Ci sie przetlumaczyc to,co napisalam na Twoj-mmak-owy jezyk.Mozemy napisac slownik,ale to potrwa,czesto udaje mi sie dogadac z ludzmi,ktorzy mnie znaja na "zywo"bez tworzenia slownikow.To byl oczywiscie zart.:-) Pozdrawiam Cie cieplutko.❤️🌻 Pozdrawiam cieplutko Was Wszystkie.❤️🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesienna Rozo❤️ Zapomnialam Ci napisac o moim skojarzeniu z Jesienna Roza-uwielbiam roze,ale tez piosenke...Jesienne roze mowia cicho o rozstaniu,jesienne roze mowia nam o pozegnaniu... Rzeczywiscie bardzo cicho,albo wcale o tym nie mowisz,chociaz-jak twierdzisz w tym,co piszesz-o ile dobrze pamietam-jestes gotowa...ale do czego rzeczywiscie?Bardzo trafny pseudonim... Pozdrawiam Cie cieplutko❤️🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Maja1962 - Mialam podobne jak Ty przezycia w dziecinstwie, kiedy nie mialam prawa glosu zupelnie, mialam tylko sluchac i wykonywac polecenia rodzicow, ktorzy byli wszechwiedzacy. Ojciec mowil o mnie "trudne dziecko". Nie wiem dlaczego ja bylam "trudne dziecko". Uczylam sie dobrze, siedzialam w domu i na podworku. Nie mialam nigdy prawa zapytac: "dlaczego?". Odpowiedz zawsze byla: "bo tak". I zawsze byla jakas krytyka. Jak mialam dwie czworki reszta piatki, to dlaczego te dwie czworki, bo Krysia ma same piatki. Krytykowano moj wyglad, na co nie mialam wplywu, ze bylam chuda. Ze mialam takie marne wlosy. Ze mialam nos spiczasty. No i do tego potem jeszcze krytyka innych ludzi: ta to rozwodka (cos gorszego), ta puszczalska, ten pijak, ta awanturnica, ta brzydka, itd. Jak mi sie przypomni, to niedobrze mi sie robi z takiego wychowania. Ludzie nie maja pojecia jak wychowywac dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Maja1962 - Dziekuje. "Jesienne roze" - spiewal Mieczyslaw Fogg. Roze hoduje u siebie w ogrodzie. A jesienne - dlatego, ze wedlug kalendarza, to ja juz jestem w tzw. jesieni zycia. Maju, ja juz te mechanizmy zwiazkow z toksykami znam. Jestem na zupelnie innym etapie, przeszlam wszystkie (prawie ze) stadia. Porozmawiamy znow, najlepiej osobiscie, to Ci wszystko opowiem. Tutaj bede pisac tak partiami, bo nie chce naraz pisac Trylogii. Pozdrawiam Cie. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesienna Rozo🌻A wspomnienia rzeczywiscie czasami pomagaja,czasami trzeba otworzyc zamkniete juz drzwi do przeszlosci,bo czasem tak latwiej sobie lub komus cos tlumaczyc.Dlatego uwazam,ze nie warto zamykac przeszlosci na klucz,anie tym bardziej go wyrzucac,nawet jezeli uznamy przeszlosc za zalatwiona,bo stajemy czasami potem jeszcze przed sytuacjami,w ktorych wychodza jakies kawalki niezalatwionej przeszlosci i...zawsze mozemy sie do niej dostac.Drzwi warto zamknac-po rzeczywistym zalatwieniu,zeby sie bez potrzeby nie odzywala,ale tak je zamknac,zeby w kazdej chwili-gdy jest taka potrzeba-moc ja otworzyc na chwile i zobaczyc cos lub uslyszec cos,poczuc cos lub zalatwic cos nieskonczonego lub niezalatwionego.Bo to przeciez BYCIE,ZYCIE pokazuje nam,czy ona jest zalatwiona,czy nie,jezeli...umiemy to zobaczyc,zaobserwowac u siebie,a czasami po innych widzimy,czy zalatwilismy nasza przeszlosc. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Hej Dziewczyny! Zmieniam troche temat, wybaczcie, ale czy Wasze Dzieci tez tak teraz choruja? Moj syn juz trzeci tydzien!!! A tak w ogole, zapisalam sie na kurs jezyka irlandzkiego :) Jutro sprobuje zrozumiec cokolwiek na swojej pierwszej lekcji... Jestem bardzo podekscytowana :) Tylko mam nadzieje, ze zapal mi nie przjedzie po jutrzejszych zajeciach... Coraz czesciej zastanawiam sie nad tym jak sformułowac pozew rozwodowy. Czy "dla swietego spokoju" nie wyciagac brudow, czy jednak w uzasadnieniu napisac choc troche prawdy..? Tak, czy siak, bede pisac wniosek bez orzekania o winie. Jejku, jak bardzo chcialabym juz miec to za soba. Bo tak narawde, nigdy nie wiadomo, co palantowi przyjdzie do glowy...? Buziaki i dobrej nocy Wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Juz wrocilam z irlandzkiego... Osmielilam sie zwrocic uwage wlasnemu ojcu,zeby dal kanapke mojemu synowi za jakies 2 godziny i juz mi sie oberwalo, ze sie wtracam (sic!), zebym poszla do swoich spraw i ze mieszam!!! Oczywiscie w wulgarnych slowach! A, i ze jezeli mi nie pasuje, to zebym sobie najela nianke do dziecka! I tym sposobem wrocilam juz zmoich lekcji, z ktorych tak sie cieszylam!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
casta :) nie dołuj się, jestes na dobrej drodze do "wyzdrowienia" nie łam si e uwagami, które nie sa słuszne :) i trzymaj sie rzeczy, które daja Ci siłę i radośc...a mój mały tez chory, wciąż kaszle, juz 3 tydzień, nic innego mu nie jest, leki różne i nic, lekarz dawał juz wszystko oprócz antybiotyku... zobaczymy... pewnie sie bez nich jednak nie obejdzie ... EWO :) jak zwykle potrafiłas mnie postawic do pionu... dziewczyny mam nadzieję, że nie skapituluję, dzis mam lepszy dzień, znów świeci słońce w mojej głowie i jakby wszystko jest jasne i oczywiste, dobrze że jesteście!!!! ❤️ 👄 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
casta, ja w pozwie napisałam prawde, tz uzasadniłam zgodnie z prawdą, ale nie wyciągałam nie wiadomo jakich brudów, po prostu napisałam na czym polega jego przemoc wobec mnie i tyle... sierdziłam, że dłużej nie chce tak zyć, co z tym zrobią nie wiem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
mmak, dziekuje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Casta - tak to jest: cham i wredny na nianke i do rozmowy sie nie nadaje. Takimi wstretnymi slowami usiluje zepsuc Ci dzien i zebys sie nie cieszyla za bardzo tym kursem irlandzkiego. Obrzydza wszystko, zatruja. Z tego jest jeden wniosek, zeby takich na oczy nie widziec i na uszy nie slyszec. I wcale taki pseudo-tatus nie jest dobry dla dziecka i w jego otoczeniu. Nie przejmuj sie, wychodz z domu ile sie da. Sluchaj muzyki przez sluchawki, to jego slow nie bedziesz slyszec. I rob wszystko co Tobie odpowiada i Ciebie cieszy. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Różo, Chodzilo mi o mojego ojca, tzn dziadka dziecka. Zastanawialam sie, czy sie dobrze wyrazilam... Od 4 m-cy nie mieszkam z mezem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Casta - czy maz czy ojciec, jak nie umie sie przyjemnie odezwac, to nie zasluguje na nasze towarzystwo. Ja zle zrozumialam, ale to kiedys bylo tak, ze niewazne jaki ojciec byl, to byl swiety Bog, nietykalny i nie do skrytykowania. Czasy sie zmienily, mozemy i mamy prawo oceniac kazdego zachowanie. Moj ojciec tez byl moim gnebicielem. Wszyscy mu kiedys przeszkadzali. Teraz zostal sam na stare lata. Niech sie cieszy, ze jeszcze do niego dzwonimy i przyjezdzamy odwiedzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aga4422
Witam Jakis czas juz zagladam na Wasz temat ale jakos nie na razie nie pisalam. Nie jestem pewna czy to co mnie spotyka to przemoc psychiczna. Ale moze zaczne od poczatku. W zeszlym roku poznalam faceta. Jego eks ( nigdy nie byli malzenstwem) ma z nim 2 dzieci + jedno wlasne z poprzedniego zwiazku. Gdy go poznalam ona byla w ciazy z drugim dzieckiem. Maly sie urodzil i po 3 miesicach on mnie zostawil i worcil do domu ( jak twierdzi nie do niej tylko do dzieci bo ona pije). 2 miesiace pozniej stwierdzil jednak ze mnie kocha ze b. zaluje ze mnie zostawil ( na nasze rozstanie zlozylo sie tez pare innych czynnkow, oboje nie mielismy pracy w tym miescie do ktorego sie przeprowadzilsmy a ja moglam wrocic do swojego starego miasta i tam mialam prace od razu tak tez zrobilam on zostal i wrocil do bylego domu) i ze chce wrocic. powiedzial ze znajdzie prace u mnie i mieszkanie i ze zrobi wszytsko zeby bylo miedzy nami dobrze. Zgodzilam sie na to. W rezultacie zamieszkalismy razem od razu bo akurat trafila sie okazja do wynjecia mieszkania od kogos kogo znalam ale nie stac by mnie bylo na mieszkanie samej. tak wiec zamieszkalismy razem. On znalazl prace. teraz zakladamy wlasna firme, zaczyna nam sie powodzic i jest naprawde ok. Moj problem polega jednak na tym ze on jest bardzo porywczy. Byle co potrafi go wyprowadzic z rownowagi, Wtedy wrezsczy na mnie, wyzywa ( na codzien tez lub sibie pobluznic). Ja zostalam wychowana w inny sposob, w szcunku do siebie nawazajem i byle jakie slowo wypowiedizane w stosunku do mnie , wulgarne, bardzo mnie boli. Czasem nie da sie z nim w ogole porozmawiac, bo jesli cos go wkurzy to nie ma rozmowy tylko on sie drze i koniec. Przytocze pare przykladow. jechalismy na zakupy samochodem bylo juz bardzo pozno, ja w samych klapkach ( 2 miesiace temu, mieszkamy z agranica wiec bylo w miare cieplo ale juz wieczor) zaczelismy sie wyglupiac w aucie i przypadkiem uderzylam go w twarz nie mocno. to go tak rozjuszylo ze w polowie drogi zatrzymal sie i mowi do mnie: WYPIERDLAJ Z AUTA ale juz , nie bedziesz mnie kurwa bila po twarzy. Uparlam sie ze nie wysiade wiec on zawiozl mnie do domu i zcazal sie pakowac i stwierdzil ze sie wyprowadza. Jesli chodzi o te jego wyprowadzki to zdarza mi sie to co 3 tyg mniej wiecej. rzeczywiscie pakuje caly majdan i jedzie do mamy ( jego mama tez mieszka za granic) a od paru dni zamieszkala na naszej ulicy bo bedzie prawcowala u nas w firmie. tak wiec co jakis czas slysze o tym ze on sie wyprowadza, ze ma mnei dosc itp itd. Przy byle jakiej klotni zawsze pyta : to co chcesz sie rozstac , bo moge sie wyprowadzic. Na poczatku bylo mi przykro, zawsze sie poryczalam i probowalam go zatrzymac. Ale on byl przewaznie twardy pare razy tylko zdarzylo mu sie zmieknac, ale teraz juz to na mnie nie dziala. I zauwazylam ze jak mowie to sie wyprowadz zwiasa mi to wtedy on nawet nie zczyna pakowac rzeczy. Ostatnio byly u nas jego dzieci, na tydzien bo mialy ferie jeden ma 8 lat drugi roczek. Zapytalam go czy bedzie mial czas sie nimi zajmowac powiedzial ze tak. Tymczasem ciagle mial cos do zalatwienia i go nie bylo i to ja sie nimi zajmowalam. No moze nie caly czas ale czesciej niz on. Jak nu o tym powiedzialam ( a juz nie raz byly o to klotnie) to oczywiscie pierwsze z czym wyskoczyl to ze mam problem ze jego dzieciu to sa, ze on jezdzi zalatwiac sprawy firmy i ze robi do dla nas nie tylko dla siebie. Ze jak mam problem z jego dziecmi to moga tu nie przyyjzdzac. Ze jestem popierdolona. Jak odmawiam bo nie mam ochoty kapac malego lub pomoc mu go przewijac bo on sobie nie radzi, to odrazu tez sie na mnie wkurza i ma focha. POtem mnie przeprasza nastepnym razem jest znowu to samo. Powiedzialam mu ze to nie moje dzieci i ze moge mu troche pomoc ok ale nie robic cigle cos za niego. I skoro mnie prosi to ja mam prawo odmowic. A jesli probuje odmawiac to od razu jest wkurwienie i ze to ja jestem pojebana i mam wieczny problem. Wiec powiedzialam ze skoro nie mam prawa odmowic bo na to wyglada to to nie jest prosba tylko rozkaz. A ja nie jestem tutaj od eykonywania rozkazow. Generalnie poklocilismy sie tak bardzo on mnie zwyzywal ja kazalam mu sie wynosic. Ale pozniej zaczelismy rozmawiac, on powiedzial ze chce byc ze mna ze mnie kocha nad zycie i co moze zrobic. Powiedzialam ze nic chyba nam nie pomoze bo to on ma taki charakter i sie nie zmeni. Mozemy byc razem dalej pod warunkiem ze pojdzie sie leczyc. Obiecal ze pojdzie od pon, jak tylko dzieci zawiezie. Dzisiaj jak o tym wspomnialam to powiedzial ze sama jestem psychiczna, popierdolona i zebym zamknela morde , ze on nigdzie nie pojdzie i ze tak mi tylko powiedzial zebym przestala mu "brzeczec". W medzy czasie szykowal sie do wyjscia i szukal jakis papierow a ze nie mogl znalezc to poprosil mnie zbeym mu pomogla a ja na to ze chyba sobie zartuje ze mu pomoge po tym co mi pwiedzial, on na to a co ja ci takiego powiedzialem , wiec mu powtyrzylam jego lowa a on na to, no bo jestec popierdolencem. w koncu stwierdzil ZNOW ze jak tylko wroci to sie pakuje i wyprowadza bo mnie juz kurwa dosc i ze mi cigle cos nie pasuje i wyszedl... Wiem ze to dugie ale krocej nie moglam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to na pewno
jest przemoc; bierz nogi za pas dziewczyno i uciekaj od niego, gdzie pieprz rosnie; czy o swoim "domu rodzinnym" na pewno napisalas prawde?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga4422 Przeczytaj na zimno to, co napisałaś i odpowiedz na pytanie : czy chcesz tak żyć? Pozdrawiam, trafiłaś w dobre miejsce❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga... jak twoje zycie bedzie wygladalo za 5 lat? Musisz spojrzec racjonalnie na to, ze ten mezczyzna ma taki charakter i tego nie zmienisz. Sam fakt, ze jakas kobieta rodzila jego dziecko a on sie z Toba spotykal powinno Ci dac do zastanowienia? Moze ona tez dawala szanse by sie zmienil, ale on nie potrafi tego zrobic, wiec szuka kobiety ktora to wszystko wytrzyma. Po co z nim chcesz byc? Po co z nim zakladasz firme? Nie masz juz dosc tej karuzeli? Po co sie jeszcze bardziej wplatujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×