Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Hey wam Płaczu ciąg dalszy. Rano miałam spuchnięte oczy (torebki z herbaty trochę pomogły) mmanica moglabym zacytować twój post, czuje to samo wstyd przed tym, co powiedzieli by inni, którzy byli na naszym ślubie w Polsce i widzieli mnie taką szczęsliwa, a 2.5 roku później, dupa Kto będzie chciał dziewczyne z problemami depresyjnymi z rocznym dzieckiem Znajomych mam raczej tylko na internecie niż w rzeczywistości, a moja przyjaciółka mieszka w Polsce Aagaaa - masz racje, nie powinnam marnować mojego życia jeśli jest cos w nim nie tak ale co z tymi miłymi momentami. Ja lubię być matką i żoną. Robić wspólne obiady i witać go rano gdy wraca po nocce z pracy i usmiecha się do mnie i do dziecka. Opiekować się nimi Gorzej jest gdy znów przychodzi jakaś niepotrzebna kłótnia i czuje jakby walił sie mój świat. piglet27 - jak się pozbierać na dobre... no wlaśnie jak ? mam to samo siódemka co masz na myśli wklejając ten opis chyba tyczy się on wielu z nas :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też niestety jestem w takiej sytuacji jak Wy. Własnie szukam adwokata, właściwie znalazłam nie mam tylko odwagi by się z nim umówić na spotkanie, odsuwam ten moment już chyba od miesiąca. Tłumaczę sie sama przed sobą że przecież nie mam kiedy iśc do niego bo ON cały czas mnie kontroluje, bo co mu powiem jak zapyta gdzie byłam. Jestem w tym związku od 7 lat mamy dwóch synów 3 i 4,5 lat-nie chcę aby byli tacy jak on. Starszy syn krzyczy na NIEGO że mnie poniewiera, że jest złym tatą i że chce innego dobrego tatę :O Nie chcę dzieciom urządzić takiego dzieciństwa jakie ja miałam. Odejść-nie mam pracy, kwalifikacji (rok mi został do obrony licencjata) mam 27 lat, a czasem czuję się jakby za mna było całe życie potem nie ma już nic. Strach przed przyszłością.......TAK Czy go kocham-chyba już nie, ale czuje się uzależniona od tych chwil dobrych, w tych złych wyczekuję kiedy nadejdą dobre i tak w kółko od 7 lat. Zdaje sobie sprawę z tego co robię źle tylko jakoś tak trudno dać krok do przodu. Rodzina oferuje mi pomoc, nawet teściowa prosiła mnie żebym od NIEGO odeszła. JEGO siostra już też ma prawdziwe zdanie o NIM. Niby wszyscy mnie popierają i zachęcają do odejścia, ale jakoś nie ten czas????? Za mało wycierpiałam-próba samobójcza za mną-właściwie próba nastraszenia JEGO Czemu większość mężczyzn taka jest, nie mogę tego zrozumieć. Wiele moich koleżanek ma te same problemy, dlaczego?? Wracam do Was po 3 latach nieobecności i co, nic sie mnie nie zmieniło, a już wtedy byłam jedną nogą za progiem. Dałam szansę, ile jeszcze tych szans???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
blondi-ania i ja wlasnie tego sie boję co ty masz :( na razie mam tylko 9 mieś córeczke i nie ma sensu mieć więcej dzieci jeśli myśle o odejściu :( to pytanie chyba nam wszystkim się nasuwa... a co jeśli za 3..5..8 lat będzie tak samo ?? ?? Współczuje ci bardzo i życze znalezienia rozwiazania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie chciałam już drugiego dziecka, ale on nakłaniał mnie do zbliżeń robiąc awantury o to i zawiodło zabezpieczenie-załamałam się wtedy, wcale nie cieszyłam sie z dziecka-przeciwnie. Powiem ci jedno kochana-jezeli nie podejmiecie terapii rodzinnej już teraz i on nie będzie chciał sie zmienić-to nic sie nie zmieni-NIGDY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nowa mama zadalesz pytania i tak naprawdę sama sobie po cześci na nie odpowiadasz:-) Pytasz, kto będzie chciał dziewczynę z problemami depresyjnymi....uwierz mi , to nie jest w tej chwili Twój największy problem. Problemem są te stany depresyjne- zacznij się leczyć, poszukaj wsparcia u psychologa, wyjdź najpierw sama na prostą, dla SIEBIE, nie dla kogoś. A potem, już jako zdrowa, albo zdrowiejąca osoba zaczniesz szukać rozwiązań - i znajdziesz je. I nie będziesz się zastanawiać, czy KTOŚ CIE ZECHCE. To Ty zechcesz albo nie. Poczytaj to forum, od początku, zrozumiesz, że to nie jest miłosć. Miłe chwile o których piszesz są normalnymi chwilami w zdrowym zwiazku, a nie darem, prezentem na ktory się czeka. Poszukaj psychologa, proszę Cię. Być może do Twoich kłopotów , depresji przyczynia się również zmęczenie, opieka nad taką kruszynką nieźle daje w kość:-) Ja w Ciebie wierzę, dasz radę, tylko działaj. Ściskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mowa nienawiści Mowa nienawiści (ang. hate speech) - używanie języka w celu znieważenia, pomówienia lub rozbudzenia nienawiści wobec pewnej osoby, grupy osób lub innego wskazanego przez mówcę podmiotu. To stosowała przez kilka lat w stosunku do mnie moja własna siostra. Praktycznie co dzien byłam atakowana poprzez inne osoby , dalsza rodzina, znajomi, sasiedzi , nawet i bliska rodzina , .... tak bardzo mnie nienawidziła juz do dziecka , to trwało ciągle , kiedy sie od niej uwolniłam a uwierzcie nie było to łatwe ..... własnie potem zaczęła stosowac rózne metody dokuczania mi jeszcze wiekszego...tak jak wyzej to jest opisane, to co przezyłam ....przez nią ....tego sie nie da opisać......wredna niezyczliwa jędza .... zazdrosna o wszystko ... zycząca zle ludziom i ciesząca sie kiedy im sie cos w zyciu nie powodziło .......... z takimi potworami nie mozna zyc blisko .... uwolniłam sie od niej tylko czesciowo ....ale to jest i tak moja wielka wygrana...... ale to własnie stosowała do mnie, tą nienawisc za to ze sie od niej uwolniłam.........................wredna jedza !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! o tym własnie opowiem mojej p.psycholog. jej nienawisc wróciła do niej samej i oddał jej to czym sama przeklinała innych ................. kazda osoba która była zaszczuwana przez kogos wielką nienawiscią zrozumie tych któzy rowniez musieli przez to przejsc i co działo sie w ich umysłach..... i jakie cierpienia emocjonalne musieli przezywac......i lęk strach...... było , minęło, ale pozostały jeszcze chyba skutki, ale mysle ze juz nie tak ogrome jak wtedy kiedy to miało swoja siłe......to wszystko to całe skumulowanie sie na mnie jej wrogosci , nienawisci do mojej osoby, bardzo to przezyłam bardzo.............. dochodziło do drastycznych sytuacji,,,,,,,,ale jzu tu nie pisze tego....... tam pogadam z nową p.psycholog własnie o tym...........mozliwe ze to jeszcze nie jest jakos we mnie uporządkowane........wyjasnione ,zamkniete.......... nadal mnie to bardzo boli bo byłam bardzo przez nia krzywdzona ...............opowiem tam.....przepraszam was,,,,,,,,,,,,,,za ta opowiesc............................. Bog to widziął wszystko............................ to sie musi kiedys skonczyc..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane.... Będe powtarzała jak mantrę.... Żeby się uniezaleznić, ale psychicznie, bo to nas trzyma najbardziej jest tylko jeden sposób...odciąć się całkowicie. ZERO kontaktu. ZERO! Nie liczcie na to, że oni się zmienią, ja nawet nie specjalnie wierzę w terapie małżeńskie, bo oni zazwyczaj to robią nie dlatego, że chcą się zmienić, oni to robią dla naszego świętego spokoju... i wiecie co.... I NIC....i nic się nie zmienia. Bo to MY musimy się zmienić. Bo to MY musimy chcieć coś zrobić Bo to MY mamy wziąć swoje życie w swoje ręce Bo to MY musimy wziąć odpowiedzialność za nasze dzieci Bo to MY musimy przestać się bać Oni sa z reguły tchórzami, boją się otoczenia, społeczeństwa, boją sie policji... W takich sytuacjach kula ogonki pod siebie. Pamiętacie paolkę? (pozdrawiam Cię Kochana) Jak zaangażowała w to siły socjalne (mieszka w Anglii) jak szybko się pan uspokoił? Albo Oneill (brakuje mi Ciebie) jak poszła gdzie trzeba i jak sobie dziewczyna radzi...a obydwie mają chore dzieci.... Jak się chce to MOŻNA...kwestai chcenia. Czasami są to gorsze warunki, ale... spokój...świety spokój jest BEZCENNNY!!!!! To horror jak jesteśmy zaszczuwane, że boimy się iść np do adwokata, bo co powiemy???? Że gdzie byłyśmy???? Bo my nie jesteśmy partnerkami, tylko niewolnicami...niewolnicami samych siebie, swoich uzaleznień.... I powiem Wam jedno....ani ilośc dzieci, ani status społeczny, ani niezaleznośc finansowa, albo zależnośc co gorsza...NIE MA ZNACZENIA!!!!!TYLKO psycha, nasza włąsna psycha! Nie budujmy teoriii.... że dobry ojciec, że pogłaszcze przez chwilę, że przytuli bo to g...o prawda. Ja jestem sto procent sobie panią, nic z nim nie mam wspólnego, ani dzieci, ani dóbr żadnych...wszystko co trzeba do życia mam własne, a on nie ma nic.... a i tak mna kręci jak chce. Sprawdza i kontroluje, i oskarża o zdrady...bez przerwy. Ale wystarczy, że przytuli, utuli, pogłaszcze i mięknę, odpływam, nawet czuję się jak narkomanka na haju jak tak robi.... bo jestem uzależniona od niego jak cholera. Oni wiedzą, że bez tych ochłapów ciepła nic by im nie zostało, żadna karta przetargowa. Pisała o tym oneill....bo jakby dzień w dzień było źle, to nawet nie ma za czym tęsknić, bo tyran juz by tylko był tyranem i nikim więcej... a tak... żyjemy nadzieją i same się oszukujemy, bo nie będzie dobrze... Chyba to już wiemy wszytskie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ullla jestes bardzo pomocna, dziekuje 🌼 wlasnie umowilam sie z lekarzem rodzinnym dzisiaj popoludniu i zobaczymy co mi powie, bo ja to pewnie wypłacze co mam do powiedzenia rozmawialam przed chwila tez z teściową, powiedziała, żebym zobaczyła lekarza i zaczęła brac leki antydepresyjne. Była pewna, że już wczesniej na nich byłam musze dzidzie położyć i poczytam potem wczesniejsze strony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nowa_mama, takie smutne to, co piszesz, niestety muszę stwierdzić, że i u mnie, mimo (chwilowej???) poprawy sytuacji wyglądało to do tej pory podobnie :-( .... Piszesz: chce separacji stwierdził, że to nie on ma problem tylko ja to moje depresje i smutnki go wk**wiają i on tak nie chce życ ... Najbardziej mnie dziwi, że czytając takie wpisy mam potwierdzenie, że moje życie przypomina życie innych, jakie to dziwne ... Dlatego teraz jestem już 100% pewna, że wyjście z tego schematu jest jedno, uwzględniając indywidualne przypadki jeden wniosek się nasuwa ... jeśli to trwa zbyt długo, powtarza się, nie pomagają terapie, nie ma chęci pracy nad sobą ... to separacja. Jeszcze niedawno naiwnie siebie obwiniałam, starałam się nie popełniać błędów, aby mu się nie narazić. Teraz odcinam mu się, stawiam odważniej czoła, nie płaczę (sama nie wiem dlaczego przestałam płakać), wskazuję mu jego błędy i potknięcia, uświadamiam dlaczego jego zachowanie jest złe, oczywiście drażniąc go tym, wyprowadzając z równowagi ... ale staram się być opanowana i jakoś mi to wychodzi i robię to często, na porządku dziennym, nie czekam, aby emocje opadły, nie kumuluję w sobie gniewu, lęku, bo myślę sobie: co mi zrobisz??? Gorzej być już nie może ... Oczywiście dziecko jest malutkie i nic z tego nie rozumie i teraz mam jeszcze czas, aby coś zmienić ... Ale kiedy M wpada w gniew to dziecko nie jest żadną przeszkodą, aby mnie poniżać. Takie teksty "odpierdol się od nas" słyszałam jeszcze niedawno i zawsze było to w kontekście, że ja coś mu "kazałam", coś od niego chciałam ... I z tym się liczę, że niejest jeszcze tak jak być powinno i nie znam odpowiedzi jak będzie. Na razie widzę tylko, że M trochę spotulniał, złagodniał, bo nie jest mnie pewien, tego jak ja postąpię w kwestii naszego życia (oznajmiłam mu, że separacji się nie boję), tym bardziej, że postawiłam mu swoje warunki i udaje mi się na razie tak go przetrzymać... Boże, co ja piszę, przetrzymać, przetrwać, czy życie to wyzwanie i walka ...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nowa mama widzisz, jaka jesteś silna? Już działasz! :-) Juz robisz coś, żeby stanąć na własnych nogach! Dla siebie! Jestem przekonana, że jak tylko poczujesz się lepiej, poczujesz, że masz realne wsparcie, zaczniesz planować i realizować plany, popatrzysz jaśniej i bez strachu w przyszłość. I tak powoli, małymi kroczkami odzyskasz siebie. Życie nie musi być pasmem udręk, nie pozwól na to. Czytałaś "Biegnącą z wilkami"? Mnie ta ksiażka bardzo pokrzepia. Poczytaj, zobaczysz, jakie z nas dzielne, mądre Wilczyce :-) :-) :-) Tulę mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 umowy spytaj : jak chcę żyć ? jak chcę siebie kochac? No jak ? jak to ustalisz i zaczniesz realizowac ... pojawi sie szacunek..TWOJ SZACUNEK DO SIEBIE po co ci aby cenił cie facet, od ktorego chcesz sie uwolnic? no po co ci to ? cos ci to da ? co ? chory umusł mowisz .... tak jak twoje serce wymaga leczenia jak wiesz nie wystarczy powiedzic chce ... trzeba rozpoczac proces leczenia.... nie wystarczy powiedziec nie bede juz sie tym co boli zajmowac ... bo chce spokoju.... tak sie nie da.nadal sie bedziesz krecic w kółko juz wiesz ze to tzw. błędne kolo... wiem ze to boli ale leczenie by wyleczylo wymaga rozdrapania ran, przejscia przez ten cholerny bol, dopiero wtedy twoj chory umysł ... da ci to czego chcesz .... spokoj.... brak cofek... zdrowie i spokoj jasnosc umyslu, jasnos widzenia, swiadomosc . bo o co wszystkie na tym topiku walcza w wiekim skrocie ? o świadomosc właśnie. swiadomosc krzywdy da ci siłe by w koncu zawalczyc o siebie , ukarze w calej rozciągłosci bezsens tej twoje szarpaniny jak rowniez swiadomosc ze nie warto tracic na to zycia. pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie sobie pomyślałam, że w normalnym związku cały czas jest dobrze, a złe chwile się jedynie zdarzają. U nas - odwrotnie. Cały czas jest źle, a dobro, normalność - się zdaża. Chore, chore, chore.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz wiem dlaczego zapamiętałam słowa oneill , ona powiedziała to naprawdę bardzo dawno temu, tu na forum ale w części 1. Powiedziała tak ( moze słowo w słowo juz nie powtórzę dokładnie ) : - Gdzie jest dużo miłosci, jest , będzie atak. To mi już wystarczy.Już wiem. Dlatego tak długo powracały mi te słowa oneill od momentu kiedy je przeczytałam , ciagle mi te słowa towarzyszyły , dzis znam odpowiedz. Bogu dziekuję za to miejsce tutaj. I wszystkim wam którzy pomogliscie mi pomimo że i wam było tak bardzo ciezko i trudno. Niech Bóg wam błogosławi w waszym zyciu. Nigdy sie nie poddawajcie. Kochając samych siebie nie pozwolicie sie juz nikomu skrzywdzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki dziewczyny jeszcze raz, jesteście kochane. U mnie właśnie tak nie jest ciągle, tylko raz na jakiś czas, tyle, że w sumie odpoczątku małżeństwa. I to nie jakaś drobna kłótnia, rozmowa i ok tylko zawsze jest bardzo źle, a ostatnio coraz gorzej gdy dochodzi do kłótni. Jak już mówiłam, mąż mnie nie bije, nie podniósł nigdy na mnie ręki i nie wyzywa od najgorszych. Przeklina gdy krzyczy, ale wyzwał mnie kiedyś tam. Dodam, że jest Anglikiem, więc u nas nie ma takiego przeklinania jak u pary tylko polskiej, nieco inaczej to wtedy wygląda. Tortilla ja próbowałam czasem być taka jak ty, nawet wczoraj, żeby mu odszczekać, być twarda. Wtedy jest jeszcze gorzej, on jeszcze bardziej sie denerwuje i twierdzi, że skoro ja się źle czuje, to po co się męczę i jego ? Tylko jak ktoś jeszcze napisał....dopóki ludzie się kochają i jest rodzina to trzeba próbowac walczyć. Ja chciałabym cofnąc czas i w sumie nigdy go nie poznać...ale kocham go teraz, mamy córke więc popróbuje. Zobacze lekarza, wezme jakieś happy pills i może zobacze świat w innych barwach. Nie chciałabym tak po prostu odejść jeżeli jest szansa, że dam radę z atakami depresji i będę spokojniejsza. Tu nie ma tylko jego winy, jest i moja. Przypomina mi to tylko moich rodziców.. mame, która tez miewała całe życie depresje i ojca, który myśli teraz, po 40 latach małżeństwa (!!!), że dawno temu mogli to skończyć a nie tyle przeżyć i tyle się męczyć, a teraz jakoś to chwiejnie leci. Ja mam dopiero 25 lat, a już przypominam moją mamę. Boże, widzisz i nie grzmisz !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas grzmi:-) A powinno nad Anglią:-) I gdzie tu sprawiedliwość? :-) :-) :-) Dasz radę, nowa mama, pozbierasz się Buziak!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nowa mama zauważyłaś, że właśnie dokładnie określiłaś, nazwałaś część swego problemu? Być może powielasz schemat z rodzinnego domu...ja tam psychologiem nie jestem, ale na moje oko to do ważnych wnioskow dochodzisz. I już się odczepiam:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...jakos sie mniej czuje, kiedy ktos Cie wyklina po angielsku, prawda? jakos to tak mniej dociera, jak jestes stupid bitch i slut... ..dopiero jak sobie przetlumaczysz (czyli poczujesz znaczenie, nie tylko zrozumiesz tlumaczac), ze glupia suka i dziwka to znaczylo...wtedy to dociera... moj byly toksyk to tez anglik. kazda jego poprzednia dziewczyna byla imigrantka... takie latwiej zbajerowac, czyz nie? nakrecic im w glowie, ze to wszystko to przeciez takie miejscowe zwyczaje... ze przeciez wszyscy tutaj sa tacy sami, wiec nawet nie probuj gadac z innym chlopakiem, bo on przeciez wie, ze innym anglikom tylko na seksie zalezy...wiec jak ja z nimi gadam to daje im wyrazne sygnaly, ze chce sie z nimi puscic... ehh tak jakos mi sie struna poruszyla gdzies w srodku... :/ Nowa_mamo - jestem w Londynie, wiec moze niedaleko...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze......powtarzasz schemat swojej Mamy.... ...masz corke.... kolejna kandydatke na taki sam los, o ile nic nie zrobisz ze Swoim zyciem.... zadbaj o siebie, zadbaj o nia - przeciez wiesz, ze w Anglii nie musisz sie martwic o byt, o mieszkanie, o pieniadze....panstwo dba o samotne matki. panstwo dba o molestowane psychicznie kobiety...jest co najmniej kilka charities, ktore beda w stanie naprowadzic Cie na szczesliwsza droge... 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silniejsza
Ech, szkoda gadać. Widać, że nas tylko przybywa, a udaje się nielicznym. Jestem po telefonicznej kłótni o obiad. Dziś przyjeżdża i czegoś mu tam nie ugotuję, bo najnormalniej nie mam pieniędzy (on mi ich nie daje, więc żeby mi starczyło, to mam wszystko pod kontrolą)No i dowiedziałam się, że gdybym była normalną kobietą to bym ugotowała i ponieważ go zdenerwowałam (!) to on dziś zastanowi się, czy przyjedzie do domu. A nie przyjeżdżaj!!!! Po tej rozmowie prawie się popłakałam, ale ostatecznie rzuciłam ścierką w blat i przeszło :-) Myślę, że on się czuje panem sytuacji, bo to ja poprosiłam, żebyśmy spróbowali, bo dziecko, bo to,bo tamto. I teraz sprawdza na ile może sobie pozwolić. U nas jest tak, że jak on zacznie, to ja nie pozostaję dłużna. I cały czas sobie obiecuję, że nie zniżę się do jego poziomu, ale jakoś nie potrafię. Bo ile razy można wpierać komuś coś, co z prawdą nie ma nic wspólnego?! Dziewczyny, jesteście super, naprawdę i nie możemy myśleć, że już nikogo sobie nie znajdziemy, bo znajdziemy, jak się już wyleczymy z tych palantów. Ja tak czasami sobie myślę,jak by to było, gdybym poznała normalnego faceta. Chyba zagnębiłabym go podejrzeniami o zdrady (bo obecny mnie zdradzał/zdradza) i gdyby nie widział problemu, że chcę się spotkać z koleżankami, to pomyślałabym , że mu na mnie nie zależy, bo zamiast chcieć spędzać czas ze mną to pozwala mi wyjść. Chore, chore,chore.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Silniejsza... postaraj sie nie wdawac w pyskowki. Tak jak ta sytuacja. Krotka informacja, nie bedzie tego bo nie mam na to pieniedzy i koniec dyskusji. a tak sobie mysle: Nie przyjedzie, przyjedzie... Znalazl pretekst zeby nie przyjechac. A zeby nie byc winnym, wszystko zrzucil na Ciebie. Postaraj sie byc pewna sytuacji :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie znowu spokój, ale nie zapomnie o tych dwoch koszmarnych dniach. wczoraj po 18 godz. poza domem byla tak zmeczona i miałam dreszcze, nie miałam sił na dyskusję ani walkę, wróciłam z pracy po północy cichutko położyłam sie w gościnnym, słyszałam kroki na górze, i czułam, że denerwuje go to , że choc mi zabronił, to ja nie wchodzę i wtedy nie może mie wyzwać ani poniżyć szedł cos powiedział i zabrał kota mówiąc , zostaw ta sukę, w nocy obudził mnie mały tak płakał, że nie mógł sam sobie dac radę, choc wczesniej zapewniał,że ja nie jeste do niczego potrzebna swojemu synowi, i on sam sie nim zajmie, usłyszałam słowo proszę i poszłam, wtuliłam sie w ramiona synka i tak zasnęlismy, rano bez słowa do pracy a potem mąż przyjechał i znowu ten dobry i czuły człowiek, jakby nigdy nic, ale ja już nie strace czujności i będę mysleć jak zmienic swoja sytuację, proponowałam terpaie, ale , narazie usłyszałam "nie". Dzisiaj maluje pokój, planuje kupno rowerów dla nas dwojga z siodełkiem dla synka, na wypady grzybkowe, eh wydaje sie sielanka, ciekawe na jak długo,perspektywa koljnego złego dnia za tydzień lub dwa odbiera mi radość z czegokolwiek innego, tylko mój synke daje mi radość życia. Dziewczyny bądźcie silne i czujne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silniejsza
Aagaa - zawsze napiszesz tak, że zaczynam patrzeć inaczej na istniejące sytuacje. Masz rację, zwykły pretekst, zresztą powiedział, że będzie wracał, kiedy bedzie chciał i jeśli oczywiście go nie zdenerwuję. On ma prawo mnie denerwować, on ma do wszystkiego prawo, a ja mam siedzieć cichutko i czekać na jaśnie pana dostosowując się do jego humoru. Musze sobie pomóc - jesteś silną kobietą, szybko zaczynasz działać i tylko pozostaje mieć nadzieję, że Twój mąż pójdzie na terapię, ale z tego, co opisujesz to niebardzo to widzę. Chociaż z drugiej strony, jeśli przez tyle lat było dobrze, a sytacja obecna trwa krótko, to coś musi być tego przyczyną. Trzymam za ciebie kciuki, synek pewnie stęsknił się za mamusią? :-) U mnie córcia też była kartą przetargową, ale po kilku "akcjach" zestopował. Jacy to muszą być dupki, że zamiast kierować się dobrem dziecka, robią wszystko przeciwko temu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem zwykla matka jak kazda tylko tatus bardzo wplywowy a ja zwykla sprzataczka. Nie chce nikogo wkrecac. Myslalam tylko ze chociaz tu moge sie swobodnie wygadac. Kolejna pomylka wszedzie krytyka i zero zrozumienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
~mam_dosc~ co ty mówisz dlaczego uważasz, że jest tu zero zrozumienia ? dziewczyny starają się być szczere i dużo wiedza z właśnej sytuacji nie doczytałam wszystkiego, ale piszesz, że jesteś sprzątaczką i ciężko ci walczyć z mężem o syna bo on ma władze tak ? ale skoro wam się nie udaje to czemu nie powiesz mu, że chcesz po prostu odejść z synem ? czy on walczy o dziecko i nie chce ci go dać ? mój chyba wiec z góry, że córka pójdzie zawsze i wszędzie ze mną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam dość.... 🌻 Szkoda, że nie chcesz skorzystać z rad, które tutaj dostałaś i przede wszytskim wsparcia... Może to nie Twój czas jeszcze. Ja nie widziałam tutaj krytyki, tylko konstruktywne rozwiązania i ciepłe słowa. Od dawna nie było tutaj tak dobrej i ciepłej atmosfery. Jesli nie znalazłaś tutaj tego czego szuakłas to przykre, ale czy wiesz Ty sama czego byś pragnęła? Ty już się poddajesz na starcie.... dlaczego? On Pan, a ja sprzątaczka.... NIE. On ojciec, ja matka.... przecież tutaj chodzi o dziecko przede wszytskim. Zachęcam Cię jednak do przychodzenia tutaj, może czyjaś historia będzie dla Ciebie drogowskazem. Przytulam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
nowa mama napisalas tak "MUSZE SOBIE pomoc - mieszkam w Anglii i to strasznie utrudnia, bo to wcale nie tak latwo spakowac sie i wyjechac.. wyleciec do Polski. Mam kochanych rodziców, ale jak im powiedzieć, że znów coś się niedobrego dzieje" A ja wlasnie tak zrobilam. Po prostu spakowalam siebie i syna i wyjechalam z Anglii wprost do rodzinnego domu, ktory zamiast obszernego domu z 4 pokojami oferuje mi malutki pokoik i mieszkanie na kupie! A rodzice? Tez przez jakis czas wszystko ukrywalam, zeby sie nie denerwowali... Ale ostatnio moja mama powiedziala, ze cieszy sie, ze jestesmy w Polsce, bo teraz wie, ze nie dzieje nam sie krzywda i dzieki temu jest spokojna! Jest we mnie jeszcze duzo strachu. Przede wszystkim przed rozwodem, przed jego zlosliwosciami itp. Nie mamy ze soba kontaktu. Jest mi lzej, bo to on nie chce sie odzywac. Ale w przyszlosc patrze z nadzieja... Naprawde! I gdy czytam takie slowa " przeciez mnie nie bije, ja go kocham, choc nazywa mnie s*ka", to noz mi sie w kieszeni otwiera, ale tez zdrowa zlosc na was dziewczyny! Zacznijcie sie nareszcie szanowac! Pomyslcie o dzieciach! Wiem, ze brzmi jak banal, ale takie trwanie doprowadzic moze wkoncu do jakiejs tragedii. Komus puszcza nerwy! I jeszcze zamieszane w to moga byc dzieci!!! Ja nie wyobrazam sobie tego, ze moge wybaczyc takie plugawe wyzwiska, czy zdrady i zyc pozniej normalnie z takim czlowiekiem! Moze wybaczyc bym mogla, ale juz nie zyc jako maz i zona! Dojscie do takich wnioskow tez zajelo mi sporo czasu. A wlasciwie musialam rzeczywiscie poczuc, ze chce to skonczyc! Bo trzeba byc tego pewnym! Ale nie czekajcie, az struna peknie! Prosze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
mam dosc Nie denerwuj sie , prosze. My rzeczywiscie nie znamy Twojej sytuacji, nie wiemy gdzie mieszkasz. cholipa chyba za mocno zareagowala, bo prawda jest taka, ze jesli mieszkasz np w kraju muzulmanskim, to wierze Ci, ze nie dostaniesz dziecka. Na pewno nikogo nie wkrecasz, dzielisz sie swoimi lekami i to wszystko. No wlasnie, moze sprobuj zapytac jakiegos prawnika z Polski? Na pewno cos razem wymyslimy~! Glowa do gory! Jestes ze swoim dzieckiem! Bedzie dobrze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Casta rozumiem twoje podejście i może kiedyś do tego dojdzie, że spakuje się i wróce do rodziców, gdzie mam miejsce i swój pokój, a córeczka ma tam nawet łózeczko, ale zaczęłam od pomocy sobie. Byłam dziś u lekarza i zacznę brac antydepresanty. Ktoś napisał, że nie ma nic poza dzieckiem, w sensie studiów czy profesji, ja właśnie moje studia musze tu skończyć, bo inaczej będę bezrobotna z dzieckiem. Już jedne studia w Polsce rzuciłam, i chce te tutaj skończyć. Kończe własnie roczną przerwe, która wzięłam gdy urodziła się mała. Ja jeszcze daje sobie szanse Do tego, mój mąż nie wyzywa mnie w ten sposób. Nawet po angielsku I to nie jest to, że "on jest okropny a ja go kocham i jestem ślepa"... To prawda, że mam dużo cierpliwości a pewnie już powinnam była odejść, ale zdałam sobie sprawę, że ja też jestem w ciężkiej sytuacji jeśli chodzi o moje zachowanie i uczucie depresji. Może najpierw podlecze siebie, potem zobaczymy jak idzie mi mój związek zanim się spakuje i wyjade do.. w sumie niczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Ja wrocilam do punktu wyjscia. Pisalam o tym wczesniej. I tez sie gryzlam. Wyjechalam do Anglii z jedna walizka, wrocilam z jedna. Niczego sie nie dorobilam. Zostawilam w Polsce studia. Teraz wrocilam, chce je dokonczyc i zaczac nowe zycie. Przepraszam, ale mam wrazenie, ze troche usprawiedliwiasz meza, albo ta wasza sytuacje. Gdyby bylo dobrze, to by Cie nie bylo na tym forum, czyz nie? Mam nadzieje, ze Wam sie powiedzie i oby tak bylo! Zycze naprawde wszystkiego najlepszego z calego serca! Podobno niektorym sie udaje, ale tez po ostrych zmianach i czasami taki facet musi przezyc szok, zeby pewne rzeczy zrozumiec. Znam jedna bliska mi kobiete, ktorej maz kompletny lajdak , rzeczywiscie troche zlagodnial... Ale to co przeszli to bylo pieklo! Mimo wszystko, trzymam kciuki i ciesze sie, ze dzialasz! To jest w gruncie rzeczy najwazniejsze! Nie stac w miejscu! Zycze dobrej nocy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×