Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Aweb 🌻 napisz do mnie maila - adres znajdziesz w stopce. Z koleżanką pogadam wieczorem i spytam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
REINSTALOWALAM! wchodzenie w wiek sredni to nie tylko same plusy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze wcięło mi posta... !!! wrrr jen... dzwoniłas do jego ex żeby pogadac jaki on był kiedy byl z ną? dowiedziałas sie czegos pomocnego? boże ja nigdy czegos takiego bym nie zrobila, nigdy nie latałabym za facetem i nie dzwoniłabym ... różne jestesmy, robiłan wiele rzeczy, przymykałam oczy , wierzyłam ale w taki sposób bym sie nie upokorzyła... robiłam to niestety na wiele innych sposobów... :) tobie na nim zalezy? asiula... on sie nie zmieni , nie czekaj na cud jak to wczesniej napisałaś, zrób wszystko co tylko możesz żeby sie od niego uwolnic, gorzej niz teraz być juz nie może... dziewczyny a co u mnie? m 2 dzień w swoim pokoju, chodzi struty, wczoraj oznajmił mi, że idzie do psychologa, chce ratowac rodzinę... kocha mnie i zrobi wszystko co w jego mocy, dzis sms - daj mi kochanie choć cień nadziei, ja tak nie moge zyć, ja sie wykończe... co wy na to ? jak postepowac w takim wypadku? to ja sie przez to wykończe, wyobrżam sobie co myśla dzieci... widza : tatus biedny i dobry , mam zła i okrutna.... podobno załatwia sobie prace - wyjazdy za granice transport - chce dac mi troche wolności i czas który może zmieni moje myślenie i zamiary, mam juz tego dosyc, myślałam że cos do niego dotaro a on wciąż swoje... jeśli teraz byłaby rozprawa w sądzie jestem przekonan że poprosiłby o badania dla dzieci i powiedziałby jak bardzo mnie kocha i jak mu na mnie zalezy... co z tym zrobic? jestem na to za głupia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AśIULA26
aweb...wsumie masz racje,ja juz chyba głupieje,na siłe chce by zasze był przy mnie,a ranie tylko siebie,boże ile ja razy obiecałam sobie ze niebęde latać za nim,robic scen itd..kiedys zapytałam się go jak powinnam reagowac na jego zahowanie to odpowiedzial ze tak jak do tej pory!nierozumiem a przeciez za kazdym razem ma do mnie o to pretensje ze wstydu mu robie przy kolegach,ze zachowuje sie jak idiotka.i naprawde tak sie czuje,niedowartosciowana i to on tak na mnie dziala czasami ze czuje wstyd za siebie...jak z tym walczyc?!ściskam mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Asiula- wtsydzic to on sie powinien za siebie, a nie Ty.Po drugie kochanie Tój syndrom nazywa sie współuzaleznieniem.Jesli mogłabym Tobie cos poradzić to zebys wybrałam sie na spotkanie Al Anon, tam zrozumeisz w czym tkwisz, pomoga Ci tam w Twoich problemach. Mnie to bardzo pomogło, dało wiare i siłe w walce z alkoholizmem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mmak robilam to zeby uzyskac prawde. Nie wiem moze to zla postawa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak- takie teksty, ze chce dać wolnosci to tez przerabiałam, skonczyło sie na tym ,z e zaczał mnie nagrywać. nie znam twojej historii od podszewki, dlatego nie bardzo wiem w czym tkwi cały problem, ale martwo mnie, ze czesto masz poczucie winy za wszystko, a to nie jest dobry objaw. postaram sie w wolnej chwili poczytac dokładnie Twoje posty. Musisz sobie odpowiedziec na pytania czy go kochasz, czy jestes szczesliwa i czy własnie tego co masz teraz oczekujesz od życia. A może w skrócie szybciutko napisałabys skad wzięły sie problemy?? pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poa- kochanie dziekuję za wsparcie. Jak postepy z rozwodem??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aweb - :) nie mam siły na pisanie :) wybacz kochana, pisąlm juz na innym topiku, mam przesyt, powtórzyłam to tutaj... w skrócie to mam problem ze stosunkami syn - ojczym i zaborczościa wobec mnie, ale to długa historia... :) czy go kocham? nieumiem powiedziec na 100 % na 99 % powiem, ze nie, mam uraz i mdłości, chće "wolności" rozwód jako taki nie jest mi "potrzebny" wystarczyłoby mi żeby mieszkał osobno, ale to niemozliwe bez rozwodu, z reszta jak widac nawet gdybym "wywaliła" go z domu niwiele by to zmieniło... jest mi go żal, to uczucie jakim go darzę... jen dowiedziałas sie prawdy... i co z tym zamierzasz zrobic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak - podczytalam troche Twoja historie i powiem z reka na sercu ze doskonale Cie rozumiem... Mialam bardzo podobna sytuacje w domu - opisuje ja tutaj na toipiku chyba w pierwszej czesci jest o tym duzo wiecej, bo siedze tu z dziewczynami od 6 lat, czyli dokladnie odkad zaczely sie moje powazne problemy w malzenstwie. Tez byl problem z akceptacja mojego najstarszego syna (ktory nb jest uposledzony umyslowo i wymaga opieki o czym moj maz wiedzial oc poczatku, zanim jeszcze zdecydowalismy sie na malzenstwo), ciagnelo sie to przez kilka lat. Ale wiekszy problem byl we mnie - ze nie umialam zadzialac radykalnie, ze byl we mnie jakis lek i przekonanie ze nikt mi nie pomoze, ze wszyscy wezma strone meza (wyjechalam za granice do obcego kraju, bylam tu obca, przyjezdna a maz swoj)... I ze musze popracowac nad soba aby osiagnac rownowage. To jest wszystko tutaj, na topiku. Jak odradzala sie moja samoswiadomosc. I jak pozbylam sie leku. Nie bylo co prawda w moim domu rekoczynow wobec mnie. Manipulowalam ze strachu przed radykalnym dzialaniem - zreszta nie czulam sie na silach zeby cos zrobic, moglam jedynie przetrwac czyli tak jak bylam w dziecinstwie nauczona. Nie walczyc, nie przeciwstawiac sie ale przetrwac - bo jakiekolwiek dzialanie obracalo sie przeciwko mnie. Ale mialam swiadomosc ze powinnam cos zrobic konkretnie. Uniki, wyjazdy z domu na caly dzien, czeste wyjazdy do Polski - a na poczatku to sie ludzilam ze maz sie zmieni, ze zrozumie, ze skoro mnie kocha to chyba z calym dobrem inwentarza itp Bo tak jak jedna z Was tu napisala - bylo to zderzenie czolowe z tirem. Ja sie takiego obrotu spraw nie spodziewalam po mezu, choc juz po slubie wspominal ze nie zyczy sobie mojego chorego syna z nami ale nie bralam tego na powaznie skoro przed slubem mowil cos innego zupelnie. Zauwazylam (zanim jeszcze syn z nami zamieszkal, a dlaczego: otoz trzeba bylo dopelnic kilku waznych formalnosci jeszcze w Polsce jako ze syn byl pelnoletni: ubezwlasnowolnienie, uznanie mnie jedynym opiekunem prawnym, udokumentowanie jego choroby i tego ze nie jest samodzielny i wymaga opieki, zaaprobowanie w/w przez ministerstwo, ambasade itp a to trwalo 2 lata, w tym czasie sym byl pod opieka mojej matki i corki) ze temat syna staje sie powoli tematem tabu... A myslenie ze przywioze go tutaj stawialo automatycznie pytanie: co bedzie? Jak bedzie? Co dalej? Pamietam jakim stresem to dla mnie bylo - i to ze nie moglam z nikim na ten temat porozmawiac. Wstydzilam sie ze dopuscilam do takiej sytuacji ale jednoczesnie probowalam tlumaczyc ze moze nie taki diabel straszny... Niestety, pozniej rzeczywistosc pokazala ze moje obawy nie bylyu bezpodstawne. Zylam w stresie kilka lat. Zaowocowalo to podwyzszonym cisnieniem na ktore obecnie sie lecze - wiec dziewczyny w podobnej sytuacji zastanowcie sie czy warto. Czy nie lepiej skorzystac z doswiadczen innych i zakonczyc wszystko radykalnym cieciem... Mnie by to wiele nie dalo(tzn takie radykanle dzialanie ktore wtedy mialam na mysli czyli wyjazd do Polski, wszystkie inne opcje byly przeze mnie odrzucone i tu byl moj blad bo moglam zrobic wiele, tylko ze wtedy o tym nie wiedzialam, izolowalam siebie i swoje problemy obawiajac sie ze jak wyjde z nimi na zewnatrz to pogorsze tylko sytuacje - tzn nie wierzylam ze cokolwiek oprocz wyjazdu pomoze - a tu mialam wiele sygnalow ze ludzie widzieli co sie dzieje i chcieli pomoc tylko ze ja tego do siebie nie dopuszczalam, bo jakze to - obcej osobie chca pomoc, dlaczego? oczywiscie okazalo sie to po latach - ale to moja dysfunkcja nie ooswolila mi tego dostrzec kiedy byla taka potrzeba. Doskonale wiec Cie rozumiem i bylabym ostatnia osoba na tym topiku ktora rzucilaby w Ciebie slowem krytyki. Robilas to co moglas w danej sytuacji. Mniejsza w tym momencie o szcegoly - powiem jedno: do wszystkiego trzeba dorosnac jesli jest sie osoba dysfunkcyjna. Ostateczne rozwiazanie "splynelo" na mnie w lutym tego roku. Poszlam na rozmowe z pracownikiem socjalnym w osrodku mojego syna i o wszystkim opowiedzialam. Wezwali meza na rozmowe. Mniejsza o implikacje pozniejsze bo kazdy broni sie przed swiadomoscia czegos co dla niego niewygodne - ale maz jest tchorzem wiec przestraszyl sie i mamy spokoj. Malo tego - synowi to by teraz do doopy wszedl. Niewazne ze ze strachu - wazne ze osiagnelam spokoj. Do mlodszego nie zadymi bo tez sie go boi - ma prawie 16 lat i o pol glowy od niego wyzszy. Mnie wlasciwie tez nie ale czasem zachowa sie jak buc - ale nie oczekuje od niego zeby zachowywal sie jak ksiaze polkrwi. Buc pozostanie bucem. I tutaj kwestia zaakceptowania drugiego czlowieka, jego toksycznosci lub nie - a nie prob zmienienia go albo wiary ze sie zmieni ot tak, z niczego. Zaakceptowania ze ta osoba jest taka a nie inna - a ze my chcemy w niej widziec kogos kim nie jest to juz NASZ PROBLEM! I to tez NASZ PROBLEM ze bierzemy na siebie JEGO PROBLEM i w taki sposob odbieramy mu odpowiedzialnosc za niego. Ma byc podzial - moj problem - twoj problem. Tak jest teraz u mnie. Ja juz nie biore na siebie problemow meza. Niech sobie z nimi radzi jak umie. A nie umie - trudno. Wiele spraw zaniedbalam przez strach, przez wlasne zaburzenie, przez niska samoswiadomosc, przez wiare w zmiany w drugim czlowieku itp. Zaniedbalam. Zaniechalam. Wiem o tym. Ale juz sie tym nie katuje, nie rozmyslam "no bo powinnam" (Nobo to taki Murzynek z Afryki) nie wlaczam poczucia winy bo co sie stalo to sie nie odstanie. A skoro czegos wtedy nie zrobilam to widocznie nie moglam. I taka wlasnie zasade przyjmuje. Przeszlosci nie jestem w stanie zmienic, ale czuje w sobie sile na kreowanie przyszlosci. Jesli nawet jest mi przykro ze posrednio, poprzez brak radykalnego dzialania - bylam sprawca czyjegos cierpienia- to teraz moge to w miare mozliwosci naprawic. Nic ponadto nie zrobie. Pozdrawiam Wszystkich cieplo (nareszcie mamy troche slonca!) 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak - przeczytalam Twoje ostatnie posty i odnosze takie wrazenie - komedia. A Wy jestescie publicznoscia. To jest tak ostentacyjne ze po oczach wali, jak wtedy gdy moj sie wieszal na strychu (jak sobie to przypomne to mi sie do dzisiaj smiac chce choc to wtedy takie smieszne nie bylo :D :D :D). Chlopczyk nie dostal nowego Matchboxa to sie obrazil na caly swiat. Ale przeciez moze jeszcze manipulowac - obieca ze da Ci czas, ze wyjedzie itp. Ty to kupisz i wszystko wroci do normy bo przeciez on obiecal... A po jakims czasie sprawa przyschnie a on odzyskal to co chcial. A Ty masz nadal przesrane ;) Na pewno nie bedzie tak ze Ty zaproponujesz: rozstanmy sie a on:alez nie ma sprawy, oczywiscie, z przyjemnoscia! Beda schody. Ale Ty jesli naprawde tego chcesz - NIE USTEPUJ. Badz konsekwentna. Nie idz na obiecanki. A jesli juz chcesz to postaw wlasne warunki i trzymaj sie ich. Niektorym ludziom trzeba bardzo wyraznie zaznaczyc granice bo inaczej ich nie dostrzega. U mnie tez cos peklo pewnego dnia. Tak jak u Ciebie, jak Ty to opisywalas. Ale to bylo juz dosc dawno. Teraz wyjasnie dlaczego nadal jestem tutaj - z wygody. Bo mi tak wygodnie. Nic ani mnie ani moim dzieciom nie zagraza teraz a mnie sie na razie nie chce nigdzie przeprowadzac. Przyzwyczailam sie. Maz na razie nie pracuje ale jak nie ma kasy - nie ma wygod. Zabezpieczam tylko podstawowe rzeczy (zakupy), do pubu nie chodzi bo jak sie nie ma miedzi to sie na doopie siedzi i juz. Jak chcesz luksusy to se na nie zarob.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poa, Optym 🌻 i pozostałe Dziewczyny 🌻 Paolka, pisz, zaglądaj... Tyle przeszłaś, wiem jak bardzo strach paraliżuje.... Ale wierzę w Ciebie, bo wiem jak było i widze jak jest :-) ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill i tak z nim zyjesz? potrafisz go kochac? a zycie intymne? potrafisz normalnie funkconowac czy jednak cierpisz w tym związku? nastawiłas sie na bycie nie do końca szczęśliwą? i to wszystko może funkcjonowac? a drugi syn jest wasz czy tez twój z pierwszego związku? pogodzilaś sie z tym? ja nie umiem, czułabym że zdradzam juz teraz własne dziecko, ocknęłam sie i teraz kiedy juz "jestem świadoma" nie moge do tego wrócić.... czułabym sie niewporządu wobec samej siebie,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill ubiegłas moje pytanie zanim zdążyłam je wysłać.. :) ja nie jestem twarda i konsekwentna, wiem, ze jeśli teraz sie poddam to wszystko będzie jak dawniej, nie wierze ani w jego przemiane a w moja sie będac z nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie kocham, zyje swoim zyciem tylko w jednym domu, starszy syn, ten ktory jest chory bardzo potrzebuje meskiego pierwiastka, aprobaty meza - i ja to widze, teraz to ma i jest OK, meza sie juz nie boi. Mlodszy nie jest jego synem ale ich stosunki byly mniej wiecej poprawne. Nie maja wiele wspolnych tematow - maz nie rozumie wogole czym sie syn zajmuje i nawet nie probuje bo za leniwy na to jest. Ze mna sie dogaduje dobrze bo mamy troche wspolnych zainteresowan, potrafie mu czasem pomoc itp. I jest ze mna szczery. Teraz chodzi juz do szkoly ponadpodstawowej, w tym roku mala matura wiec nauka na pierwszym miejscu. Nie ma problemow w szkole, jest jednym z lepszych uczniow. Rozmawialam z nim, jeszcze trzy lata mu zostaly i nie chcialby sie przeprowadzac. Zycie intymne zero ale nie ubolewam, nie mam temperamentu, chyba przez menopauze. Maz mnie nie nagabuje (nigdy tego nie robil). A mnie jest dobrze, lubie byc sama, naprawde nie tesknie za bliskoscia itp jak kiedys (ale to "kiedys" to byly marzenia, mrzonki i basnie z mchu i paproci). Nie cierpie w tym zwiazku bo dla mnie go nie ma. To jest taki sobie uklad, nikt nikomu nie wadzi i jest git. Najwazniejsze ze jest spokoj. SPOKOJ. Ze nie zyje juz w napieciu ze zaraz cos wybuchnie z niczego. Tym napieciem kilkuletnim zarobilam sobie na cisnienie ale lekarz powiedzial ze jak bede zazywac tabletki i prowadzic zdrowy tryb zycia (takowy prowadze) to cisnienie sie unormuje do roku. zacytuje Cie: "pogodzilaś sie z tym? ja nie umiem, czułabym że zdradzam juz teraz własne dziecko" wiesz, moze kiedys bym sie tak czula - teraz nie. Wiem ze wtedy zrobilam to co moglam a teraz tez robie to co moge (ale moge wiecej), nie mam do siebie pretensji ze jestem tylko czlowiekiem ani nie dorabiam karkolomnych filozofii (a mialam do tego tendencje). Zycie to tylko zycie i w gruncie rzeczy jest bardzo proste, kieruje sie prostymi prawami a nie jakimis idealami. Mam oczy otwarte i widze co sie dzieje, czuje sie w porzadku bo jestesmy bezpieczni, wywalczylam to wreszcie, w koncu mimo wszystko. Wielkich slow mi juz nie trzeba. Wiem ze ja sie kiedys wyprowadze od meza ale wtedy kiedy to bedzie DLA MNIE wygodne. Chcialabym wrocic do kraju ale tutaj niestety dla mnie jeszcze nie ma odpowiednich warunkow (opieka nad synem, mozliwosci pracy itp) i pewnie dlugo nie bedzie. Na razie jest mi lepiej na obczyznie pod wieloma wzgledami. Zreszta, czesto jezdze do Polski. Nie czuje z nim wiezi, jakiegokolwiek zwiazku poza domem, rachunkami itp formalnosciami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pAOLKA-TAK PAMIETAM DOKłADNIE TWOJA SYTUACJE SPRZED ROKU.bYłAM ZASKOCZONA tWOJA ODWAGA, ZE POSZłąS NA POLICJE, POTEM SIE WYCOFYWAłAś i tak w kółko. No szkoda, ze wtedy zaprzepasciłas swoją szanse, ale my niestety tak mamy, ze wierzymy w gruszki na wierzbie.Kochana, jestem z toba, jęlsi mogę tylko w czymś pomóc pisz smiało. teraz nie zawahaj sie przed niczym!!! obiecaj mi ,prosze!!To co kiedys opisywałas, swoje przezycia z tym gnojem, to był dla mnie szok kompletny. podziwiwałam wtedy ciebie, zastanawiałam sie skąd bierzesz te siły by to wszystko znosić! proszę i namawiam ze wszystkich sił!! Uwolnij sie od tego jeszcze dzisiaj. On powinien sie w piekle smazyć, powinni znecac sie nad nim inni tak jak on pastwi sie nad Tobą. Przytulam ciebie mocno!! I życze tuch sił co miałas rok temu!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak - ja tez nie umialam byc twarda i konsekwentna. Ale sie nauczylam. Nie znaczy to ze zawsze mam byc taka - tylko wtedy kiedy trzeba, kiedy dotyczy to mojego dobra. Tez nie bylo latwo ale sobie tlumaczylam na wszelkie sposoby. U mnie byl ow lek ktory ciagnal sie przez cale dziecinstwo. Ja go w wiekszej czesci rozpracowalam. On mnie strasznie blokowal, podcinal skrzydla, uniemozliwial wlasciwe dzialanie. I to ze nie wierzylam w moja moc sprawcza. Bylam zablokowana od dziecinstwa. Nie wierzylam w to ze moze mi sie udac jesli wystepuje przeciwko komus, nawet we wlasnej, slusznej obronie. Bylo we mnie jakies falszywe, wewnetrzne przekonanie ze to "oni" zawsze beda gora i nawet jesli nie bylam winna to mi ta wine udowodnia i jakakolwiek walka o swoje prawa zakonczy sie przegrana i utrata tego co zyskalam albo tego co posiadam. I najpierw musialam sie zajac soba i tym co we mnie blokuje dzialanie, ustanawianie granic - inaczej cokolwiek bym zrobila to stawianie wozu przed koniem. U mnie glowna "zaleta" jest moj upor. Jak sie na cos upre to nie ma bata - musze to osiagnac. Predzej czy pozniej. Moge czekac dlugo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumiem ciebie oneill takie rozwiązanie nie jest dla mnie, wiem to, albo w te albo we wte, jestem zbyt uległa, wiem ze przy takiej jego postawie albo bym mu w końcu uległa, po prostu jextem tylko człowiekiem, albo kłótniom nie byłoby końca, żadne rozwiązanie mnie w tej chwili nie satysfakcjonuje, chce byc samodzielna, wolna, swobodna, chcę móc robić to na co mam ochote, w domu i poza domem, chce móc kochac swoje dzieci po swojemu, chce spotykac sie ze znajomymi, wg własnego uznania, chce robic albo nie robic nic, chce spać jak długo mam ochote albo przynajmniej jak długo moge wg swojej decyzji, chcę odpocząć wtedy kiedy tego potrzebuje, chce mieć bałagan albo sprzatac wtedy kiedy sama tego chce i potrzbuje, nie chce chodzic do lasu wtedy kiedy mam ochote pójśc do kina albo na kawe!!!!!! nie chće więcej sie tłumaczyć... nie chce czuć obawy ze cos co robie komus sie nie podoba, nie chce pytac sie moge cos robić!!!! czy to jest normalne? czy mam takie prawa? dałam je sobie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mmak - no wlasnie, ja nie mialam problemu kontroli, zazdrosci itp. Oprocz tego ze maz wpadal w gniew bez powodu i wyladowywal go w domu werbalnie a obcych sie bal i byl dla nich uprzedzajaco grzeczny- ale to nie byla choroba psychiczna bo jak go postraszyli to teraz juz siedzi cicho - dalo sie? Niektorych bez bata nie wychowasz ;) to nie znaczy ze ja chce kogos wychowywac (oprocz swoich dzieci ale one sa juz na to za duze wiec jak ich nie wychowalam to juz nie wychowam ;) :P) - szczegolnie osobe dorosla. Tylko na niektorych nie dziala tlumaczenie, dobroc, wyrozumialosc itp tylko musza sie bac. Pokazalam mu - nie pozwole na takie zachowania a jak trzeba pojde po wsparcie do instytucji jesli nie mam nikogo bliskiego kto by mi pomogl. Nie zawaham sie o te pomoc poprosic i upublicznic jego zachowanie. Wyznaczylam granice. Nareszcie. Poskutkowalo. A poza tym kto powiedzial ze dla kazdego takie rozwiazanie jest dobre? Kazdy z nas jest inny przeciez...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem oneill, alez wiem, ja szanuje twoja decyzje, ja mam problem ze soba, wciąż potrzbuje aprobaty, jest mi potrzebne zaakceptownie moich decyzji przez osoby trzecie (nie mysle tu o mężu), wiem czego chce, ale jesli ktos mi powie, że to nie jest słuszne albo własciwie, nie zrobie tego, to jest mój problem, może to tylko brak asertywności... chce zyc po swojemu, juz teraz nic innego mnie satysfakcjonuje, ale spotkałabym sie z ciągła krytyka "ludzi" nie zrobiłam tego rozumiesz mnie? rozumiecie mnie kobiety? ja jestem nienormalna....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale musze tu jezcze dodac, ze gdyby mąż nie był taki "zakochany" we mnie i nie te jego sms-y i płaczliwe i godne pozałowania zachowanie, pewnie myślałabym inaczej.... gdzie ten facet ma jaja? czemu nie uniesie sie honorem i nie trasnie drzwiami????!!!! czy naprawde mnie kocha? nawet jeśli to jest to własnie miłość chora i toksyczna...! nie chcę takiej!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mmak - dowiedzialam sie prawdy. I uslyszalam od kilku bliskich osob "porąbało Cię?" ... wiem :) porąbało ze dzwonilam. Ale co ma mi dać ukojenie? Swiadomosc ze ona jest porąbana? Ze on? Ze ja? Co ma dać spokoj duszy? Bo jadę na prochach. Co mialoby uspokoic umysl.. ze ja jestem bardziej normalna niz oni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże dziewczyny odpowiedzcie - bo jakoś nie mogę sobie poradzić - czy ja mogłam się przyczynić do tego co od niego dostaję? Czytam mądre książki i na nic one gdy rozpaczam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cztery umowy- gratuluje i ciesze sie, ze jestes szcesliwa!!! Byłam tez na tym samym etapie co ty dokładnie półtora roku temu, potem po przerwie rok temu. Pamietam to uczucie, ta ulgę, ten świat, którego kolory zaczęłam dostrezgac, ten zapach jesieni, który czułam wreszcie i ten usmiech na twarzy dzieci, ten spokój i poczucie bezpieczenstwa w ich oczach, Kochana, życze Tobie powodzenia, teraz bedzie coraz lepiej, zobaczysz!!! Gratulacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MMak- przeczytałam twoją historię, poruszyła mnie bardzi i powiem, zsre strasznie Tobie współczuję. rada dla Ciebie : koniec dawania szans! Zyjesz swoim zyciem i zaden kretyn nie zburzy porzadku, który na nowo wprowadzasz.Zmien numer telefonu albo zgłos do operatora o blokade dla jego numeru. Nie będzie Ciebie gnojek meczył!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jen- tak owszem, zawsze winne sa dwie strony, jedna bardziej druga mniej. A jego zachowanie wynika z tego ze pozwoliłas mu na takie traktowanie. A odpowiedz mi, czego ty własniwie chcesz?? dco Tobie nie odpowiada w tej chwili a co bys chciała uzyskac.I nawet jesli dzownisz do ex, to po co tobie te informacje? Na co one maja wpłynąc?? chcesz byc z nim?? czy pasuje Tobie taki ponizanie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AśIULA26
a ja wiem ze będzie coraz gorzej i wiem co powinnam zrobic zeby sie uwolnic.będzie cięzko ale dam rade,dla dzieci!zaczne od pomocy w zakresie mieszkania,nałaze się,wiem ale napewno to zaowocuje tym ze wyjde na prostą!ktos mnie dzis pokierował jak mam działac i tak zrobie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×