Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość koralikmalutki

on nie chce ze mną zamieszkać....

Polecane posty

Powiedziałam otwarcie na czym mi zależy( mam na myśli zamieszkanie razem) i to nie raz! On doskonale wie w czym rzecz, a jednak nie podejmuje jakiejkolwiek rozmowy na ten temat. Mija kolejny "przełomowy termin" a z jego strony cisza... Pewnie zaniedługo nie wytrzymam i będę ZNOWU próbować rozmawiać o tym, ale domyślam się że standardowo nic z tego nie wyniknie, znów powie że tak tak, trzeba to jakoś zorganizować i po czym znów zamilknie na długie tygodnie. Ile można tak przeciągać? nie wiem o co chłopowi chodzi? hehehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hm,u mnie było tak
że jestesmy razem 7 mcy, ale już po 4 mcach zaproponował wspolne mieszkanie. to był kwiecien.Poczekalismy kilka mcy, bo konczylismy studia,obrona itd. wypowiedzenie starego mieszkania. i od sierpnia mieszkac będziemy razem. Myslę, że jak facet wie, czego chce i jest zdecydowany i wie, że chce z Tobą być, to zrobi wszystko, by jak najprędzej mieć Cię dla siebie i zacząć życie razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No wlasnie! zgadzam się z Tobą... dlatego też tak bardzo męczę się w obecnej sytuacji :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia005
ja to bym nie wytrzymala tych kilku tygodni milczenia i niepodejmowania przez niego tematu. mam taki charakter ze jak cos mnie trapi albo jest jakas nierozwiazana sprawa to chce to na biezaco rozwiazac.. nie potrafilabym sie codziennie znim spotykac i udawac ze jest OK jak nie jest.... bo poki nie ustalicie wspolnego stanowiska to przeciez nie jest OK!!!!!!!! jak wyobrazacie sobie potem naprawde powazne zyciowe problemy...?? jak nie potraficie sie dogadac w kwestii zamieszkania? co, znow powie ze "to trudne" i morda w kubeł? a Ty bedziesz musiala radzic sobie sama? nikomu zle nie zycze ale czasem sa naprawde ciezkie decyzje do podjecia.... dziecko, choroba ktoregos z Was, powazne problemy finansowe,.... albo nie daj Boze powazna choroba dziecka itp itd ROZMOWA to podstawa zwiazku.. jesli on nie chce rozmawiac na temat sprawy ktora od miesiecy jest nierozwiazana noto sorrki, potrzebny mu porzadny kop w dupe!!! ja bym po prostu nie spotykala sie z nim, poki wszytskiego nie przemysli i nie podejmie decyzji co dalej powiedz tak: " spotkamy sie jak ustalisz KIEDY sie przeprowadzamy i do kogo! rozwaze Twoja propozycje i jesli mi bedzie pasowac to ją zrealizujemy. jesli nie, to ustalimy kompromis" proste a Ty skaczesz nad facetem, udajesz ze wszytsko cacy lali a tak naparwde zadreczasz sie dzien i noc bez sensu z facetem trzeba konkretnie i prosto zadne podchody go nie ruszą a jak znow bedzie kombonowal, odwlekal to w nieksonczonosc to sie zastanow czy to facet dla Ciebie powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też taka jestem...co w głowie to na języku.. Inaczej w ogóle nie poruszałabym tego tematu z nim. Tylko irytowało mnie jego bierne stanowisko, po trudnych dyskusjach w końcu przyznawał mi rację, że rzeczywiście wszystko jest do zrobienia itp..ale jakoś nie dążył do tego..Ja po prostu uważam, że jesli facetowi na czymś zależy to działa, realizuje, a minimum mówi o tym... Dzięki za radę, zrobię jak piszesz, nie będę się więcej bawić w kotka i myszkę, albo wóz albo przewóz:) P.S. Masz rację w życiu są poważniejsze problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pinaowca
Witam. mam podobny problem. Jestem z moim facetem od 4 lat a znamy się od 7lat. Jest nam bardzo dobrze ale widujemy się tylko w niedzielę, bo on pracuje u ojca. Mieszka u rodziców. Powiedział mi kiedyś że wprowadzi się do mnie jak kupi samochód bo musi mieć czym dojeżdżać. No więc go w końcu kupił. Zapytałam delikatnie co z tym aby się do mnie przeprowadził w końcu? On stwierdził że go po pierwsze nie stać a po drugie się boi tego (tak go delikatnie podeszłam żeby się przyznał). Tematu zaręczyn unika jak ognia, albo wcale się nie odzywa i nie wypowiada. Dodam że moim zdaniem stać go bo zarabia przeszło 2000zł, a za mieszkanie przecież nie byłoby żadnych czynszów. Tylko dorzucanie się do prądu i jedzenia. Ja już dawno chciałabym czegoś więcej i w sumie nie wiem jak mam z nim postępować. DORADŹCIE COŚ!! bo mi już ręce opadają . dodam że mamy po 22 lata i na prawdę się kochamy. POMOCY!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pinaowca
A dodam jeszcze, że mam wrażenie że on się boi a po drugie jest mu wygodnie tak jak jest do tej pory i nie chce zmian. A ja nie chcę już się spotykać jak uczniaki raz w tygodniu. Dodatkowo napiszę że ogólnie jest z tych co mało robią. Gdy się pokłóciliśmy to nie wpadł sam na to żeby przyjechać (ma swój samochód) i porozmawiać ani na to żeby wpaść w tygodniu do mnie. Od siebie z domu do mnie ma jakieś 18 km

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bereska
no i nikt nie ma cudownego środka :( Ja też jestem z facetem który nie chce ze mną mieszkać , ja mam31 on 40 lat , wszystko cudownie ale szczęśliwa jestem tylko kiedy wiem że jest , że razem spędzimy wieczór porozmawiamy o całym dniu , ale to rzadkie sytuacje , po różnych podejściach i obietnicach z jego strony że jeszcze nie teraz , może za 3 miesiące albo poczekajmy do świąt , albo po urlopie dałam ultimatum , nigdy nie byłam tego zwolenniczką ale samo tak wyszło podczas jakiejś rozmowy na początku stycznia . Powiedziałam że pod koniec marca kończę 31 lat i jeśli do tego czasu nie zamieszkamy razem , nie będę w stanie dalej tkwić w zawieszeniu co dalej z nami i odejdę . przez cały czas sukcesywnie pytałam czy rozmawiał z swoim synem o przeprowadzce i innych opcjach jeśli by nie chciał ale on powtarzał że ma na to czas, że będzie ok , ( ma dwóch synów jeden 18 i mieszka z nim, drugi 12 i jest z matką za granicą ) oczywiście nie mam nic przeciwko żeby osiemnastolatek zamieszkał z nami , ale niestety osiemnastolatek woli mieszkać w samym centrum a nie wlec się nocami o całe 7 kilometrów od rynku(!) I tak dziś się dowiedziałam że mój pan boi stracić się kolejnego syna ( bo jeden jest z mamą) i nie będzie ze mną na razie mieszkał i co miałam zrobić ? kolejna rozmowa te same argumenty te same słowa i ten sam ból samotności jak co wieczór .znów jestem sama :( już nie wspomnę że ja nie mam dzieci choć też jestem rozwódką ( dla niego - a może był tylko preteksem by skończyć z mężem z którym i tak nie miałam przyszłości?!) i chcę założyć normalną rodzinę , mieć uroczego szkraba , mamy gdzie mieszkać mamy świetną pracę niczego nie brak tylko tej drugiej osoby obok :( i co z tym począć ??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uciekaj jak najszybciej bo tracisz czas , Ty chcesz rodzinę , męża , dziecko , ale on jest typem rozwodnika , który ma już rodzinę dzieci. Nie chce zobowiązań a tym bardziej dziecka. Będzie Cię tak mamił jak długo się da , a na koniec albo zakończy związek , albo z musu wprowadzi się do Ciebie , ale o slubie czy dziecku nie będzie chciał słyszeć. Wspomnisz moje słowa , zbyt wiele w życiu widziałam , aby być naiwną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marcelina 1666
Mam od jakiegoś czasu podobny problem. Jestem z chłopakiem 2 lata i wcześniej mieszkałam z dziadkami i mamą, niestety wprowadził się tam ich syn alkoholik, więc z mamą wynajęłyśmy mieszkanie, kiedy ja miałam nd-czwartek, a ona na wekendy ( jej partner wraca na wekendy wiec nam tak pasowalo). Wtedy było jeszcze ok sam wykazywał inicjatywę do nocowania. Mieszkanie było siostry, która wyjechała do uk ale wróciła do PL po 0,5 roku, więc trzeba było szukać nowego. Znalazłyśmy za 650 zł kawalerkę razem z opłatami, trzeba było odmalować, z tym że mama od początku mówiła że w każdej chwili mogę tam zamieszkać z moim chłopakiem i ja też to miałam w planach. Tylko że od tamtej pory tż coraz rzziej nocuje z 3-4 razy zrobiło się tlko z soboty na niedzielę. Było o to dużo kłótni, i chyba ja nie jestem dla tżta TĄ. W sumie to kilka razy powiedział że nie wyobraża sobie ze mną mieszkać przez kłótnie. Jest to człowiek który jak tylko jest coś nie tak to wychodzi z domu zamiast rozwiązać problem, ja znowu jestem bardziej ekspresywna i tak się kłóciliśmy aż w końcu powiedziałam sobie stop. Skoro mówi że to przez kłótnie to spróbuję. Wczoraj minęło 3 miesiące bez sprzeczek nawet malutkich , i niedty pokłóciliśmy się a on mówi że nic się nie zmieniłam, na te słowa się popłakałam (chyba drugi raz przy nim) a on zareagował wprost nie do uwierzenia zaczął się pędem ubierać że nie wyobraża sobie ze mną mieszkać, że jestem histeryczka, że nie chce wiedzieć na co naprawdę mnie stać ( dodamże wczoraj nic się takiego niestało po prostu powiedziałam żchyba coś ze mną nie tak bo nie mam ocho na seks ostatnio. ja płakałam przy nm może 3 razy on przy mnie ze 30 niy nie zareGowałAm tak jak on żeby jesze go w takim momencie obwiniać i zostawiać. Popłakałmam się dlatego że te 3 miesiące zostały całkowicie niedocenione. Chyba tak naprawdę wszystko już jasne, zaczyna mi się przypominać partner były, który mnie o wszystko obwiniał, trzeba było go przepraszać a wszysco co złe było przez kłótnie, które oczywiście też były przeze mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marcelina1666
Zastanaawiam się czy po jego słowach nie czas zakończyć ten związek. Rozumiem że kłótnie nie są dobre, ale on każdy problem zamyka w przedziale kłótnia. Nie będę całe czas udawać, że życie składa się z samych przyjemności. Prawda jest taka że nie potrafimy rozwiązywać problemów, a one będą i co wtedy on wyjdzie bo np. bedzie trzeba porozmawiac o czyms powazniejszym i cos ustalic ? Dodatkowo dochodzi taka kwestia ze nie wiadomo czy bede mogla miec dzieci z racji problemow z jajnikami i utrzymaniem ciazy ( dwurozna macica), niby jemu to nie przeszkadza ( to byla jego reakcja jak sie dowiedzialam w jednym czasie ze bedzie problem z zajsciem, donoszeniem i porodem natalnym od 3 lekarzy. Niby mu to n przeszkadza ale mowil ze chcialby miec dzieci, a wczoraj powiedział że jest to sens związku. Coś mi tu nie pasuje tzn. N mi pasuje na partnera tylko chyba ja jemu nie.. pepraszam za literówki, ale piszę z niezbyt wygodnego urządzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
miałam kiedyś podobnie i nie skończyło się to dobrze ,w tym sensie, że chłopak się wymigiwał, mimo że wyglądał na poukładanego i okazywał że kocha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlaczego zawsze wpychanie fiuta nazywacie "okazywaniem miłości"???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Potargana_Sowa
Jak to mowi moja mama: faceci sa z natury poligamiczni... i aby miec pewnosc ze taki delikwent jest nami powaznie zainteresowany, sam musi wychodzic z inicjatywa powazniejszych krokow, takich jak mieszkanie, zareczyny, slub, etc. Niby zyjemy w XXI wieku, mamy rownouprawnienie, obie strony musza rozmawiac otwarcie o swoich wyobrazeniach, ale jednak cos w tym stwierdzeniu jest... Moja historia: Bylam 4 lata w zwiazku. Jemu bylo dobrze w takiej luznej relacji, bez wspolnego mieszkania, bez legalizacji zwiazku... taki Piotrus Pan. Byl absolutnie wierny i dobry dla mnie, ale nie mial odwagi zyc "tak na powaznie". To ja robilam na tym tle awantury i to ja wiecznie czekalam, wymagalam- mialam przez to wyrzuty sumienia... Az w koncu stwierdzilam- dosc tej toksycznosci! Gdy powiedzielam, ze odchodze, nagle chcial zamieszkac, brac slub... Ale ja juz zamknelam ta relacje, bo stalo sie dla mnie jasne, ze do takich rzeczy sie nie na sile nie zmusza. Teraz jestem w zwiazku, gdzie wszystko toczy sie naturalnie i obie strony sa na rowni zaangazowane w rozwoj zdarzen :) Moim zdaniem stawianie pod murem nic nie da i jest ponizej godnosci. Mozna namawiac, przedstawic swoj punkt widzenia, ale jesli nie widac blysku w oczach tej drugiej osoby, radosci we wspolnych, powazniejszych planach, to po co dalej to ciagnac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×