Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niebieskooka czarna

Pół roku po ślubie a nam sie nie układa!

Polecane posty

Gość niebieskooka czarna

Nie mozemy sie dogadac, non stop tylko sie kłócimy, nie potrafimy ze sobą rozmawiac.. Czuje, ze to początek końca.... Czy ktos przechodzil to samo? Jak mozna to zmienic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzeba dobrze bylo
pomyslec a nie brac pierwszego ktory sie nawinal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
To nie tak, znamy sie 8 lat....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zszokowana lekko
a długo znaliście się przed ślubem? może nie zdążyliście się wystarczająco dobrze poznać? po ile macie lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
Znalismy sie 8 lat i to dosyc dobrze, nspotykalismy sie, chodzilismy razem na imprezy, no jak normalni znajomi. Jestemy ze sobą od 3 lat, a slub wzielismy w lipcu. a mam 27 lat, on 29.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też przez to przechodziłam i ryczałam nie raz, bo uważałam, że popełniłam jeden z największych błędów w życiu... ale teraz jest ok, zaczęło być ok po pierwszej rocznicy mniej więcej. kłóciliśmy się o wszystko, krzyczeliśmy, obrażaliśmy, mieliśmy fochy... trwało to od 3 miesiąca małżeństwa. teraz jest ok - chyba trzeba przejść małą wojnę zanim się dopasujecie i wszystko sobie wyjaśnienie w jakikolwiek sposób :) powodzenia życzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 23latkaaaa
nie mieszkaliscie razem przed?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość waterflow
mieszkaliście ze sobą przed ślubem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pociesze Cie,ze u mnie bylo tak samo.Znalismy sie dosc dobrze,kochalismy sie bardzo ale...zycie pod jednym dachem wszystko zmienia.TO NORMALNE,ze musicie sie dotrzec!Minie...U mnie uspokoilo sie po jakims czasie..Dzis mamy dziecko i jest jeszcze lepiej :-) Trzymaj sie,i pamietaj...rozmowy,rozmowy i jeszcze raz rozmowy oraz cierpliwosc...bedzie ok!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
popieram duuuuzo rozmow, mowienie otwarcie o swoich oczekiwaniach, wysluchiwanie w spokoju drugiej strony, odrobina asertywnosci gdy tego potrzeba, z jednej strony wspolny czas z drugiej nieuzaleznianie sie od partnera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
Tak mieszkalismy razem przed slubem, praktycznie od samego poczatku mozna powiedziec bo on mial swoje mieszkanie. Juz zaczelismy sie mocno klocic przed slubem, ale to wszyscy mowili i jak tez tak myslalam ze to przez nerwy.... Ale po slubie bylo milo moze z tydzien i znowu sie zaczelo... W podrozy poslubnej prawie wogole nie wychodzilam z pokoju, non stop ryczalam bo on o wszystko mial pretensje.... wiecznie wszystko bylo nie tak....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
zawsze szczery- zeby to bylo takie proste.... Ja jestem wychowana w rodzinie, w ktorej najwazniejsze byly rozmowy, zadnych pretensji, wyrzutow tylko szczere i dlugie rozmowy... mnie rodzice nauczyli rozmawiac. Mojego meza rodzina natomiast nigdy nie przykladala uwagi do rozmow, nie uczyla tego swoich dzieci. Byly wieczne wyrzuty, wypominanie, klotnie ,trzaskanie drzwiami i ucieczka. I teraz taki jest moj mąz. Nie umie rozmawiac!! a ja nie umiem go tego nauczyc....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mieszkać razem przed ślubem, a mieszkać po ślubie robi jednak różnicę. bo u facetów jest tak, że im się nie wiadomo dlaczego wydaje, że ŻONA to kucharka, sprzątaczka, opiekunka i dziwka na własność i na każde zawołanie, albo lepiej - odgadująca myśli i je realizująca. i nic się nie da na to poradzić. podobno są wyjątki, ale ja nie wierzę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krasnystaw
My nie mieszkalismy przed slubem i u nas bylo jak u avelinki...przez jakis czas docieranie sie,tak po pol roku minelo .Dzis jest git.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumiem Cie autorko, trudno jest w takiej sytuacji naprawic w krotkim czasie cos co zostalo psute latami, ale zawsze warto sie starac, moze potrzeba wlasnie troche Twojej asertywnosci, odpyskowania czasem na jakies jego nieuzasadnione pretensje, moze czasem trzeba zamiast wysluchiwac zarzutow zwyczajnie wyjsc z domu, pytanie tez czy nie lecisz go przepraszac mimo ze nie czujesz specjalnie swojej winy, bo on pozniej to automatycznie bedzie wykorzystywac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
mam prace ale zawsze wracam pozniej niz on... czarny nick na potrzeby - i tu sie mylisz :) jak wracam wszystko juz jest zrobione- posprzatane,czasem cos ugotowane. Ja nie czuje sie przy nim kobieta- to ja bym wlasnie chciala opiekowac sie mieszkaniem, gotowac i czekac na meza z obiadkiem w domu a nie odwrotnie! Co do dzi**i na własność i na każde zawołanie, albo lepiej - odgadująca myśli i je realizująca- to sie zgadza! O to wlasnie chodzi, on nie powie mi czego chce, tylko w glowie uklada sobie scenariusze a jak ja nie zachowam sie tak jak on to sobie wyobrazil to foch i klotnia... mam swoje zainteresowania i swoje ulubione kolezanki z ktorymi mam bardzo dobry kontakt i sie spotykamy regularnie. Nigdy mi nie zabrania, ale przy najblizesej klotni wypomina....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie wiem, jak ślub może cokolwiek zmienić. Przecież to czyta formalność. Zmienić może wspólne zamieszkanie razem, ciąża, ale nie obrączka! No i autorka napisała, że przestało im się układać jeszcze przed. Słuchaj, ja też byłam nauczona rozmowy, a mój mąż nie. Niestety, chyba już się tego nie da naprawić. Ja po prostu czekam, aż mu foch przejdzie, już nie ryczę i się nie kłocę, to zwykle po jakimś czasie sam zrozumie, że głupio postępuje i mnie przeprasza. A jak próbowałam rozmawiac, to tylko robiła się z tego większa awantura i ja wychodziłam z niej zawsze z zapuchniętymi oczami i potwornym bólem głowy ;) I rozmawiamy, ale jak on jest na to gotowy, czasami nawet kilka dni po incydencie. Niestety, ktoś musi być mądrzejszy :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
"zwyczajnie wyjsc z domu".... hmmm... jezeli zaczynamy sie klocic a ja bym chciala wyjsc z domu to byl by koniec swiata... po 1 by mnie nie wypuscil ( nie raz probowalam sie spakowac i jechac do rodzicow ) , po 2 zaczął by histeryzowac ( w tym jest dobry ) plakac i grozic samobojstwem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"zwyczajnie wyjsc z domu".... hmmm... jezeli zaczynamy sie klocic a ja bym chciala wyjsc z domu to byl by koniec swiata... po 1 by mnie nie wypuscil ( nie raz probowalam sie spakowac i jechac do rodzicow ) , po 2 zaczął by histeryzowac ( w tym jest dobry ) plakac i grozic samobojstwem.... na takie diktum jest dobra jedynie konsekwencja, skoro akceptujesz takei zachowania, to do kogo masz pretensje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
pretensje mam do siebie... w zadnym poscie nie napisalam, ze to ja jestem ta biedna i poszkodowana... Dlatego prosilam o rade osoby, ktore mialy podobny problem a widze, ze pare tu ich jest. Nie oczekuje, ze w jednym poscie ktos mi da recepte na udany zwiazek, albo ze wszyscy beda sie nade mną uzalac jaka to ja jestem biedna.... Chce rady i pomocy... jak to zmienic, bo nie chce z nim sie rozstac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
grozić samobójstwem? no nie, po takim czymś chyba tym bardziej bym wyszła. Co to za szantaże? Dlaczego na to pozwalasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
Nasz zwiazek jest całkiem udany, kochamy sie, jestesmy sobie wierni, ufamy sobie, pozwalamy sobie rozwijac swoje pasje, spotykac sie ze znajomymi. NIE POTRAFIMY TYLKO SIE DOGADAC, KLOCIMY SIE NON STOP, nie umiemy ze sobą rozmawiac. Kazda rozmowa konczy sie awantura i to kilkugodzinną, placzem, nie przespaną nocą, wypominaniem wszystkiego przykrego... Ja chce zeby ktos mi doradzil jak mozna nauczyc go rozmowy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niebieskooka czarna
gryzzelda- moze masz jakis pomysl jak sie zachowac w takiej sytuacji jak mnie szantazuje? bo ja kompletnie nie wiem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w zadnym poscie nie napisalam, ze to ja jestem ta biedna naprawde? a to: Ja nie czuje sie przy nim kobieta- to ja bym wlasnie chciala opiekowac sie mieszkaniem, gotowac i czekac na meza z obiadkiem w domu a nie odwrotnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
próbowałaś może nie kontynuować którejś kłótni i nie odzywać się? może takie kilkukrotne "nie słyszenie" coś da? ja wychodziłam ze słowami "nie mam zamiaru się kłócić i zepsuć sobie dnia"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie możesz pozwolić, żeby Tobą manipulował. A jak tylko zacznie dążyć do kłótni, to przestać się odzywać i rozmawiać dopier, jak się uspokoi. Wiem, że to trudne, sama nad tym pracuję, ale efekty naprawdę są. Bo jeśli Ty się nie będziesz chciała kłocić, to się NIE POKŁÓCICIE! No to o co była wasza ostatnia kłótnia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×