Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość b.i.t.a.

rękoczyny przed śłubem

Polecane posty

Gość b.i.t.a.

Oboje jesteśmy cholerykami. Zwłaszcza ja nadmiernie reaguje na niektóre sytuacje, głównie powodowane jest to zazdrością. Mój facet reaguje na mnie. Znamy się kawał czasu, różnie bywało, ale zawsze kłótnie były w miare kontrolowane. Zdarzały sie przekleństwa, ale zawsze 'w powietrze'. Ostatnio zdarzyła sie przykra sytuacja, ja padłam w niekontrolowany atak zazdrości, uderzyła faceta ze 3 razy pięścią w ramię, krzyczałam na niego. On też wpadł w szał, zaczął krzyczeć, chwycił mnie mocno z ręce i pchnął na łóżko. Ilekroć próbowałam sie podnieśc on łapał i z powrotem na łóżko. Było to dosc bolesne, chyba z 20 razy sie powtórzyło, ja w efekcie mam posiniaczone ręce. W dodatku w całej tej kłotni mnie zwyzywał. Taka sytuacja zdarzyła sie pierwszy raz po latach. Nie wiem co mysleć. Pewna granica została przekroczona i juz isę tego nie zmieni. Nie wiem co mylseć, rozpamiętywać czy zapomnieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz na razie nic strasznego sie nie stalo wiec nie tragizuj ... ale tak miedzy nami, ja sobie nie wyobrazam takiego zwiazku, gdzie jak mowisz nie raz i nie dwa glosne klotnie i przeklenstwa. to jest meczace na dluzsza mete i wyniszczajace psychicznie. wiem, ze czasem klotnia staje sie swoistym wentylem dla zwiazku, ale jezeli jest to sposob na bycie ze soba i rozwiazywanie problemow, to moim zdaniem wasz zwiazek nie zmierza w dobrym kierunku. wiem o czym pisze, bo ja rowniez jestem cholerykiem i bylam kiedys w zwiazku tzw wybuchowym. skonczylo sie marnie, szczegolnie dla mnie. i duzo mnie nauczylo jezeli chodzi o wzajemne relacje i ich temeparture.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość b.i.t.a.
nikomu nie zdarzyła się taka kryzysowa sytuacja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość obydwoje nadajecie sie
na psychoterapię.:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masakraaaa
nie wiem czy masz takie doświadczenia z własnej rodziny, pewnie tak. Coś takiego nie powinno w ogóle mieć miejsca tam gdzie ludzie sie kochają, to przeczy instynktowi samozachowawczemu żeby się w coś takiego pakowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrali sie jak w korncu
maku, pewnie obydwoje wyniesli takie wzorce "porozumiewania się" z rodzinnych domów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość b.i.t.a.
to jak powinna wyglądać niepatologiczna kłótnia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojejku no
a uwazasz ze krzyk to nie jest wystarczajacy \"argument\" podczas klotni i trzeba sie pobic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
na wymianie poglądów tonem podniesionym, ewentualnie z towarzyszącym rzucaniem talerzami W ŚCIANĘ, nie w siebie nawzajem. bez bicia drugiej osoby, bez szarpania, bez wyzwisk!! a lepiej bez kłótni, a z dyskusjami. czyli wymiana poglądów tonem normalnym, na temat, bez krzyków, z zamierzeniem osiągnięcia jakiegoś konsensusu. to co opisałaś jest szczeniactwem albo patologią. i nie wiem czy tym akurat razem Ty bardziej nie przegięłaś niż on.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość b.i.t.a.
jakos trudno mi uwierzyc, że wszyscy tutaj tacy poukładani, nikt sienie zdenerwuje, a nawet jak jest wkurzony, to przykładnie dyskutuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A co to jest KORNEC MAKU

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawda prawdziwa
denerwuje sie i tez jestem choleryczka niestety, moj facet jest poukladany i zazwyczaj panuje ale jak klotnia rzadkooooo ale czasem siega zenitu, wtedy wydarzaj sie nimile sytuacje, sa jakies popchniecia, szrpniecia za nadgarstki... zycie, jak sie jest z kims to cal zycie nie jest sie w zgodzie, przy kazdej klotni nie siada sie do stolu i nie tlumaczy spoooookooojnie kilka dni o co chodzi, tak jest i juz ja nie mowie o jakims besbolu ale czasami nawet matka na dziecko traci cierpliwosc i da mu klapsa w dupe albo szrpnie i to nie jest patologia tylko zycie z drugej strony nie mowie zeby ta sytuacja powtarzala sie co dzien - jak z piciem - cos nie jest zle ale trzeba znac w tym umiar

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość b.i.t.a.
no właśnie, prawdziwa prawda, czaesm trudno zapanować nad mocnymi emocjami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olac to...jak i ja olewam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
ja jak sie zdenerwuję na maksa to wrzeszczę i walę szklankami po ścianach. ale w siebie nawzajem nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość b.i.t.a.
wszyscy piszą ze takie zachowanie jest niedopuszczalne i takie tam. A ja pytam jak Wy rozładowujecie takie sytuacje, kiedy jesteście wściekli? Wychodzicie? Czekacie az emocje opadną, az Wam przejdzie? Pytam, bo uważam, że każdy w określonej sytuacji jest zdolny do takiego zachowania. nie zawsze można wyjsć, uciec i przeczekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cos ci opowieeeeem
bylam z chlopakiem 2 lata.dresiarz totalny, wplatalam sie w chory zwiazek, on mnie szantazowal ze sobie cos zrobi jak odejde.ja go olewalam, krecilam na boku z innymi. a on za mna latal jak piesek.byl zazdrosny, bil mnie, szarpal, popychal.ja plakalam, czasem mu oddawalam, ale on byl silniejszy. i raz mi przywalil i przycisnal do podlogi.chcialam sie odepchnac noga i.... niechcacy kopnelam go w splot sloneczny. chlopak wyladowal na lozku, ledwo lapal oddech, bialka w oczach podeszly krwia, zrobil sie zolty, zbieglam na dol zaplakana po jego rodzicow, zaczeli go reanimowac, chcieli wzywac karetke... jego mama gapnela sie ze mnie bil bo mialam cale rece czerwone. i wiecie co? o maly wlos moglam go zabic, niechcacy. ale wtedy ostatecznie zerwalam z nim.i choc prosil, blagal, kupowal prezenty nie ugielam sie. minelo 1,5 roku od tamtego czasu.zdazylam wyjsc za maz z wielkiej milosci za chlopaka z ktorym wtedy krecilam, za 2 miesiace urodze nasza coreczke...a tamten burak wciaz nie moze sobie darowac, straszy mnie, wydzwanai, puszcza gluche telefony. dobra rada - jak najszyciej zerwac takie chore znajomosci, a jak trzeba to zglaszac na policje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość b.i.t.a.
granica pomiędzy waleniem szklankami w ścianę czy podłogę a w kogoś innego jest moim zdaniem bardo cienka...Ale fakt przynosi ulgę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak dla mnie to jednak zasadnicza różnica, rozbijanie szklanek a bicie siebie nawzajem... Już małe dzieci, jeśli są za bardzo nerwowe, można uczyć że kiedy się złoszczą nie kopią siostrzyczki tylko targają na strzępy kartkę papieru. Może sami sobie coś takiego wypracujcie? Coś co rozładuje energię... spróbuj pobiegać kiedy jesteś wściekła- po 10 min. chociażby dalej uderzyłabyś, gdyby stał obok Ciebie? Wiem, Ty mu raczej krzywdy swoimi pięściami nie zrobisz, ale on popychaniem na łóżko Tobie też nie, tyle że to typowy sposób na pokazanie kto tu rządzi, krzyczenie- słuchaj mnie... Masz rację, pewna granica została przekroczona, a kiedy już to zrobiliście- łatwo pójść jeszcze dalej, nie mówiąc już o nieszczęśliwych wypadkach, jak chociażby wspomniany wyżej. Porozmawiajcie oboje o tym, co się stało, to koniecznie, bo nie można udawać że to nic takiego, nie pozwól sobie na takie zachowania, zapowiedz mu, że jeśli on to zrobi zareagujesz bardzo mocno (nie mówię tu o oddawaniu, raczej np. o przeprowadzce). I bądź konsekwentna. Nad założeniem rodziny mocno się zastanów a na pewno poczekaj- dopóki nie będziesz na 100 % pewna że to się nie powtórzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uciekaj od niego
nie zastanawiaj sie nawet, teraz cie popchnął na łóżko a nastepnym razem podbije ci oko. napisałaś że pewna granica została przekroczona, uwiaż mi że za jakiś czas przekrocszycie nastepną. mój ojciec bił mamę, też zaczęło sie od kłotni, poznije popychania na łózko, póżniej było kopanie w brzuch, walenie glkową mamy o ściane... tragedia. my jako dzieci miałyśmy w domu piekło i przysięgałyśmy sobie że nigdy w naszych domach tak nie będzie, ale niestety całe moje rodzeństwo było w zwiążkach gdzie była jakaś przemoc, może nie koniecznie fizyczna, ale wszyscy doprowadzaliśmy do tego że nasi partnerzy nie wytrzymywali z nami. teraz jestesmy juz dorosłe i każe ma na karku ogromne doświadczenie które sprawiło że nigdy w życiu nie podniosłabym reki ani na dziecko ani na mojego faceta. kiedys potrafiłam wbić klucze chłopakowi w nogę z nerwów- wiem że to nienormalne, ale jak krzyki nie pomagały to w taki sposób załatwiałam sprawe i wiem że gdybym w końcu nie zauważyła że zaczynam być jak mój ojciec to byłabym z facetem z którym nawzajem wyniszczaliśmy się. teraz jestem w najwspanialszym związku na świecie, nie ma między nami agresji, jak coś się nam nie podoba to normalnie rozmawiamy. czasami się oczywiście denerwujemy ale nigdy nie ma bicia czy nawet wrzasków, ktoś podnosi głos ale zaraz potraf się opanować. ja jestem najlepszym przykładem że wcale nie trzeba się szarpać ani wyzywać- chociaż kiedyś tak właśnie postępowałam, to było chore.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
"Historynka - Jak dla mnie to jednak zasadnicza różnica, rozbijanie szklanek a bicie siebie nawzajem... " no dla mnie też. zwłaszcza biorąc pod uwagę że zdarzyło mi się o dwa razy w życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość purpleday
W tym roku minie nam 6 lat jak jesteśmy razem, 3 lata pod jednym dachem. W można w to wierzyć lub nie - ale do tej pory nie było między nami kłótni gdzie byśmy na siebie krzyczeli czy wyzywali, czy nawet wyklinali w powietrze. Co wcale nie znaczy, że nie było sytuacji kiedy się ze sobą nie zgadzaliśmy, czy byliśmy wściekli. Były i będą. Takie sytuacje się zdarzają w każdym związku, grunt to dobrze rozładować napięcie, żeby nie doszło do tego, że będziemy się oboje psychicznie wyniszczali. Jak coś jest nie tak to rozmawiamy. Zazwyczaj ciszej niż normalnie. Jak zdarza nam się delikatnie podnieść głos to znak, że rozmowę trzeba przerwać i wrócić do niej kiedy ochłoniemy. Czyli jest "foch" na godzinę lub dwie, czas na poukładanie wszystkiego w głowie i powrót do normalnej rozmowy. On najczęściej w czasie "focha" idzie do komputera popracować, ja idę zmywać naczynia, albo robić pranie ręczne bo szum wody mnie uspokaja, poza tym to monotonna czynność i pozwala się wyciszyć. Nasi znajomi śmieją się kiedy słyszą naszą kłótnie bo wygląda to mniej więcej tak " nie zgadzam się z Tobą, mylisz się, zrobiłeś to i to" i koniec, urwanie rozmowy by nie zdążyła rozpętać się burza. Nie wyobrażam sobie życia z mężczyzną, z którym nie umiałabym rozmawiać. Co będzie jeśli pojawią się dzieci i problemów będzie więcej, więcej stresu bo wiadomo- dojdą zmartwienia.. To jaka jestem teraz wcale nie znaczy, ze byłam taka zawsze- w moim domu rodzinnym, z moim tatą toczyłam wojny każdego dnia- bo mięliśmy podobne charaktery i jakoś nigdy zgoda nie była nam po drodze- on jako ojciec, chciał mnie bronić przed całym złem tego świata, a mi się wydawało, ze tym złem jest właśnie on bo na nic mi nie pozwala, bo to z nim codziennie się kłócę. Ale wyprowdziłam się z domu, z tatą mam świetny kontakt,a oprócz tego mam świetny kontakt z moim przyszłym mężem. Może nauka opanowania i trzymania tych negatywnych emocji kosztowała mnie dużo wysiłku i pracy- ale wiem, ze się opłacało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawda prawdziwa
ja rozumiem ze granica jest cienka ale mowie wam! czasami nawet matka dziecku da klapsa w dupe jak nie wytrzymuje, i sorry ale tak jak b.i.t.a twierdzi ja tez mam takie pytanie? tacy wszyscy poukladani jestescie...? ja potraktowalam ten topik szczerze, staramy sie z mezem rozwiazywac spokojnie problemy, rozmawiamy, czasem jedno wychodzi z pokoju zeby ochlonac, bo nie zawsze klotnie sa cudownie poukladane spokojne... nie wkurzacie sie nigdy na maksa? czlowiek stara sie pohamowac ale nie wierze z nie mowicie w zlosci czasami paskudne rzeczy, ze czasami czegos glupiego nie zrobicie... ludzie lubia robic z siebie idely, bo do tego kazdy dazy - zeby byc idealem, ale niestety jestesmy tylko ludzmi... i zeby ktos mnie zle zaraz nie zinterpretowal - ja nie mowie o tym ze bicie drugiego czlowieka jest normalka i nie ma sie czemu dziwic bo to jest patologia, ale kiedy zdarza nam sie to i tylko zdarzy, nie co dzien, nie co tydzien, co miesiac, tylko po prostu zdarzy w zupelnej zlosci, makabrycnej klotni, to czasami czlowiek sam sie nie spodziewa ze go na to stac... kazdy musi ocenc to, sprawdzic czy granica miedzy normalnoscia a wypadkiem nie zostala naciągnięta tak wiec ja sie nie dziwie tak strasznie tym, i napewno nie powiem : uciekaj b.i.t.a bo to zabojca! powinnas autorko sama wyczuc kiedy zostala ta granica naruszona ja kiedys na maksa wsciekla ugryzlam mojego faceta w reke :D dzis wspominam to z przymruzeniem oka, bylam taka wsciekla... i wstyd mi za to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ani moi dziadkowie
nigdy sie nie bili (baaaaa... oni sie nawet nie klocili ;) ) ani moi rodzice (sasem glosne klotnie byly, czasem ciche dni. Ani ja nigdy nie podnioslabym reki na mojego partnera. W sumie to my sie jeszcze nigdy nie poklocilismy, bo ale to dopiero 2 lata, wiec pewnie sie kiedys przydazy. Ale nie wyobrazam soebie rekoczynmow :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość purpleday
nie jestem idealna- już napisała, ze to jak rozwiązujemy problemy kosztowało nas dużo pracy, jesteśmy ludźmi. Mówię Wam- człowiek jak mówi ciszej to dłużej się zastanawia nad tym co powie- dltaego uważam, ze ta metoda jest najlepsza- jak podnoszę głos, to wiem, ze mogę powiedzieć co czego mogłabym żałować- wtedy wychodzę. Kurna, inteligentni ludzie nie potrzebują drzeć się na siebie, wyzywać i bić by się dogadać. Owszem czasem złośliwie coś powiem, ale nie krzykiem. Poza tym- naistotniejsze jest to by wyjaśniać sprzeczki- by się nie skumulowały złe emocje i nie doszło do kłótni. I nauczyć się przepraszać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
prawdo prawdziwa, my tez mamw razenie traktujemy ten temat szczerze. i szczerze odpowiadam - największy szał złosci w jaki mnie wpędził jeden w poprzednich facetów skończył się tym że wpadłam do kuchni, pizgnęłam szklanką w ścianę i powrzeszczałam sobie - nie pamiętam dokładnie co, ale mam wrażenie że krzyczałam standardowe przekleństwa i dużo "aaaa" :) pomogło mi, wiec walnęłam sobie szklanka kiedyś jeszcze. a potem się z facetem rozstałam, bo po co mam być z kims kto mnie odprowadza do takiego stanu. z moim wkrótce męzem nie pokłóciłam się do tej pory ani razu. oboje jestesmy zwolennikami podejscia "najgorzej łapać za słówka, bo od słówka do słówka i będzie źle". mówimy do siebie jasno, bez podtekstów. nie ma wyzwisk. nie ma bicia. nie ma szarpania. mozesz to nazywac poukładaniem, ja to wolę nazywac wzajemnym szacunkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość purpleday
no właśnie- czarna koala- napisała coś bardzo istotnego. Wzajemny szacunek. Zanim uderzycie, krzykniesie, wyzwiecie- zastanówcie się czy same chciałybyście być tak potraktowane. Autorka tematu- napisała, ze uderzyła facet pierwsza, po czym jej "broń" została użyta przeciw niej. Poza tym związek, w którym brak zaufania- zawsze będzie prowadził do kłótni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×