Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Martyna..

On nie chce się żenić ....

Polecane posty

Gość Czekając na
Witam, mój chłopak też nie chce mi się oświadczyć. Jesteśmy razem już 7 lat. Dwa lata temu zaczęłam myśleć o zaręczynach, ślubie. Niestety, mam szczerą naturę, więc temat wracał jak bumerang wiele razy, wszystkim, które są w podobnej sytuacji nie muszę mówić, ile emocji i smutku kosztuje każda taka rozmowa. Dla mnie to stało się już upokarzające, a słuchanie kolejnych argumentów - denerwujące. Jakiś czas temu dałam sobie spokój. Wczoraj ponownie zaczęłam temat - zapytałam wprost, czy chce założyć rodzinę. Odpowiedział, że tak, ale...od razu kolejne, inne argumenty na temat, że czemu jeszcze nie. Powiedziałam mu, że nie chcę, by nasz związek się skończył ze względu na \"przeczekanie\". Mamy po 26 lat (ja jeszcze nieskończone). Nie mieszkamy razem - ze względu na moje poglądy, nie wyobrażam sobie zamieszkania razem przed ślubem. Kiedy go wcześniej pytałam, kiedy będzie czas, zawsze odpowiadał, że \"niedługo\". Widzę, że się stara w naszym związku, ale dalej po prostu ze sobą \"chodzimy\" i widujemy się w weekendy. Przestała mi odpowiadać taka \"formuła\" związku. NIe rozumiem - dla mnie albo się po tylu latach wie, że chce się z kimś spędzić życie, albo nigdy się tego nie dowie. Ja już to wiem, a on? Dobrze mi z nim, tylko...no właśnie, tylko temat związania się. Co jeśli - jak to napisała jedna z forumowiczek - przez kolejne kilka lat będę słyszeć \"niedługo\"? Z drugiej strony nie widzę siebie stawiającej ultimatum - albo ślub, albo do widzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozuiemmmmmmmmmmmmmm
Martyna Ten twoj facet jest rozwodnikiem? a oni 2 raz nie chetnie sie zenia ,pewnie czesto sie klocil z zona i ma wizje ze znowu wdepnie.;)) Ja mam podobnie od mojego faceta ex zona darla sie bardzo w domu na ulicy itd i teraz jak ja cos chce powiedziec glosniej to on ma dosyc ,przeszlosc wraca ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
dzieci, obowiązki tylko kłopot tak lepiej :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Właśnie.....
gdyby to było takie łatwe odejść ale niestety nie jest:-( Czy zna ktoś receptę na to żeby się odkochać;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *izunka*
Wiesz co ja mam bardzo podobną sytuację. Jestem z moim facetem od 3 lat, mieszkamy od 1,5. Uklada nam sie bardzo dobrze lecz o slubie on nic nie wspomina. Owszem byly rozmowy na ten temat lecz on doszedl do wniosku ze musi nas byc stac na ten slub, poniewaz nie mozemy liczyc na pomoc materialna ze strony jego rodziny. Mam 23 lata i rozumiem ze mozemy jeszcze troche poczekac ale lepiej bym sie czula jakbysmy chociaz sie zareczyli. Tym bardziej ze mam siostre blizniaczke ktora jest juz po zareczynam i w przyszlym roku bierze slub. Jezdze z nia ogladac sale, suknie slubne itp i powiem szczerze ze jest mi przykro, tym bardziej ze ona jest krocej z swoim narzeczonym. Ale postanowilam, ze nie bede mojego do niczego zmuszac. Wiem, ze musi do tego dojrzec i mam nadzieje, ze niebawem ten czas przyjdzie:) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
izunia...a co ty od niego chcesz? ma seks? ma , ma ugotowane? ma, ma uprane i posprzątane? ma, ma mozliwosć wyjscia i trzasniecia drzwiami jak mu sie znudzisz? ma. wiec slub odbierze mu to poczucie wolnosci....trzeba bylo gadac o slubie przed zamieszkanie a nie teraz....;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powiem wam świętą rzecz
a ja jako kobieta nie chce zadego slubu, bo i po co... jak jednak kiedys zdarzy mi sie wziasc slub, bedzie to tylko decyzja podjeta z powodu roznych korzysci prawnych i oczywiscie chodzi tylko o slub cywilny (brak koscielnego, brak wesela, sukien slubnych, itp.). co do checi spedzenia z kims reszty zycia - chce sie byc z tym kims do konca zycia tylko w chwili obecnej, natenczas. wszystko sie zmienia i ta chec spedzenia z kims reszty zycia tez sie moze zmienic, wiec jesli nawet mysli sie, ze sie chce spedzic z kims reszte zycia, nigdy nie wiadomo, co sie wydarzy za rok, a nawet za miesiac i ta chec moze nagle lub stopniowo ulec zmianie. wiec chec bycia z kims na zawsze nie jest zadnym argumentem przemawiajacym za slubem. rownie dobrze mozna zyc bez slubu. a rozwody sa bardzo problematyczne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wredna kotka
Martyna i jak wyszło? jestem bardzo ciekawa, bo w sytuacji jestem podobnej. Po 30 i tez nie moge sie doczekac. Ze swojej strony uważam, ze troche jest w tym prawdy zamkieszkując razem... On chce dzieci, rodzinę i żonę, nie chce żyć na kocia łapę ale tak żyje...chyba nie o mnie mówi?:P Też mi zależy, rozumiem, zeby nie naciskać ale kurde, chyba człowiek jak dorosły może porozmawiać w takich kwestiach, normalnie a nie zastanawiać się w duchu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość //tytka//
witam:) sledzilam to forum i rowniez jestem ciekawa co sie wydarzylo u Martyny... ja z kolei bylam w troche innej sytuacji:bylam z chlopakiem 2 lata-cos tam o slubie wspominal ale raz mowil tak a raz siak..czasami w ogole mowil ze po co to slub brac-niepotrzebne to wszystko.dziwilo mnie to jak tak czesto mozna zmieniac zdanie i stwierdzilam ze po prostu on widzac jakie ja mam podejscie do sprawy stara sie mnie zapewnic ze w przyszlosci wezmiemy slub(choc tak naprawde on tego nie hcce)byle mnie tylko uspokoic i zatrzymac przy sobie.nie miaeszkalismy razem a czasu razem spedzalismy bardzo malo -wydawalo mi sie ze on jakos nie ma takiej potrzeby jak ja zeby byc ze soba w ogole caly czas...a moral tego wszystkiego jest taki ze w koncu go rzucilam..a on.....NIC.czyli nie zalezalo mu na mnie i dlatego takie niesprecywone odpowiedzi na pytania o wspolna przyszlosc byly. dlatego popieram stwierdzenie ze jak facet chce sie ozenic to to zrobi nieprzymuszony i nie musi czekac nie wiadomo ile czasu a jesi zbywa to znaczy ze mu tak do konca nie zalezy na byciu z toba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem gotowa on czeka...
Witajcie, ja mam ZUPEŁNIE TĘ SAMĄ SYTUACJĘ co Martyna, bo jak czytałam jej teksty to jakbym swoje czytała. Z tą tylko różnicą, że mój mężczyzna nigdy nie brał ślubu, a Martyny jest rozwodnikiem. Ja mam 26 lat, mój mężczyzna 30. Mieszkamy ze sobą od roku, zamieszkaliśmy półtora miesiąca po poznaniu. Byliśmy oczarowani sobą, szczęśliwi, zakochani i zupełnie jak połączeni porozumieniem dusz. Tak jakbym miała brata bliźniaka :) Identyczny, podobnie wyglądamy, podobnie myślimy, mamy ten sam poziom inteligencji, te same ambicje, te same pragnienia dotyczące przyszłości... jedyna różnica - ja już jestem gotowa na zaręczyny, a on jak to opisywała Martyna czeka na lepszy moment, bo "przyjdzie na to odpowiedni czas". Żadnych konkretów, żadnych zapewnień, żadnych obietnic. Jak już jest jakaś rozmowa na ten temat to kończy ją, że przecież wiem, że on chce wziąć ślub ze mną. Ale woli w ogóle nie rozmawiać, jakoś tak każde moje pytanie na temat zaręczyn jest jakby poruszaniem tematu tabu a nie zwykłą rozmową. O wszystkim normalnie rozmawiamy a ten temat jest jakiś męczący. Ja mam wrażenie że naciskam, bo przecież chcę się wreszcie czegoś dowiedzieć skoro mówi półsłówkami... Jego to już denerwuje. Jedyne co go może we mnie drażnić to to, że on lubi sprzątać ZARAZ jak coś jest brudne, ja najpierw wypiję herbatę, potem wytrę to co mi się wylało na stół ;) Wiem że to nie jest najlepsza wada, ale w końcu nie jakaś przeraźliwie wielka!!! On jest ze mnie dumny, cieszy się moimi sukcesami, kocha, dba o mnie, troszczy się. Nie kłócimy się prawie wcale. Nigdy nie mieliśmy wielkiej awantury z tłukącymi talerzami. Przez pierwsze pół roku mieszkania W OGÓLE nie sprzeczaliśmy się. Teraz są jakieś różnice zdań, ale wszystko na spokojnie, jest idealnie. Naprawdę jestem pewna, że z nikim innym nie chcę dożyć starości, ale coraz bardziej myślę, czy to przetrwa. Ja chcę mieć dzieci, męża, a jemu nie potrzebne są zmiany. W tej chwili nie stać nas za bardzo na wielkie wesele, ale ja bym potrzebowała poczucia bezpieczeństwa w postaci oświadczyn. Potem za jakieś półtora roku może wziąć ślub. Potem dopiero dziecko. Mam kurcze 26 lat!!! On 30, przecież! Nie wiem czy nie będę mieć problemów z zajściem w ciążę potem, a już tak BARDZO MOCNO chcę być matką. Mieszkamy w jego mieszkaniu. Jak ze mną zerwie za 2-3 lata (lub ja z nim?) to zostanę z niczym. Nie mam ochoty przez ten BRAK zapewnień ("Kochanie, chcę mieć z Tobą dzieci", "Będziesz moją żoną Skarbie") wrzucać kasę na cokolwiek w tym mieszkaniu, zbierać kasę na ślub... Po co? Na razie przecież nie wiadomo czy będzie. A on uważa (ON, nie MY), że zaręczyny powinny być MINIMUM PÓŁTORA ROKU PO (czyli za pół roku niby, ale skoro jak twierdzi "w ogóle o tym nei myśli" to przecież nie ma szans na to). Dla niego oświadczyny to zbędna ceremonia, lepiej po prostu stwierdzić że CHCEMY i za 3-6 miesięcy NAJDALEJ wziąć ślub. Ja wolę mieć spokojne przygotowania i zaręczyć się rok wcześniej. Jak tu pójść na kompromis, skoro on mówi tylko "dla mnie powinno być tak i tak". I ile czekać? Ja JUŻ mam wielki instynkt macierzyński... :( Tak sobie myślę, że przez 9 miesięcy - do 14 lutego - będę CUDOWNA, będę się starać wszystko sprzątać wokół siebie, żeby nie miał ŻADNYCH RACJONALNYCH POWODÓW na "nie", nie wspomnę też przez ten czas o ślubie i poczekam. Będzie miał Wigilię, Sylwestra, Walentynki - 3 okazje na zaręczyny. Jeśli nie zdecyduje się (będziemy wtedy prawie 2 lata mieszkać ze sobą), to chyba już nigdy. Odejdę, choć z bólem serca. Ile można czekać w końcu. Jest mi potrzebna ta obietnica w postaci zaręczyn, potrzebuję poczucia bezpieczeństwa i pewności co do przyszłego życia, poważnego mnie traktowania przez niego, ale niekoniecznie chcę DZIŚ mieć pierścionek na ręce. Wystarczyłyby mi zapewnienia, że CHCE, że MYŚLI o tym, że MARZY. A tu nic. Po roku mieszkania ze sobą zna mnie tak, że już lepiej nie pozna. Co wy sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem gotowa on czeka...
I jak z nim rozmawiać na ten temat, skoro o wszystkim gadamy, a ten temat jest jak tabu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem gotowa on czeka...
Nie wiem dlaczego nie wszedł ten temat wyżej - więc robię UP :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem gotowa on czeka... ---- > no to faktycznie ciężki orzech masz do zgryzienia :( szkoda, że nie możecie na ten temat spokojnie porozmawiać...bo to zawsze dużo daje i wiele rzeczy się wyjaśnia. No ale skoro on reaguje alergią na każde Twoje zapytanie odnośnie kwestii zaręczyn...ufff ciężka sprawa... :( Nie wiem co mam Ci poradzić, bo jak piszesz chciałaś to wyjaśnić, rozmawiałaś z nim, próbowałaś przynajmniej...nie wiem jak inaczej wpłynąć na jego konkretną decyzję w tej sprawie. Ja już gdzieś wcześniej pisałam, że ja ze swoim facetem po prostu porozmawiałam szczerze na temat przyszłości w ogóle. Nie pytałam o zaręczyny, o ślub...tylko po prostu zapytałam jakie on ma plany na przyszłość, jak widzi nasz związek, czego chce od tego związku, co myśli o założeniu rodziny... I tak jakoś powoli zaczął mówić jakie ma plany odnośnie nas, naszej przyszłości, dzieci... Mój facet jest młodszy ode mnie więc też miałam obawy, co do tego czy on w ogóle myśli w najbliższej przyszłości o założeniu rodziny, ale on też tego chce. Ostatnio mi nawet napisał w sms, że teraz marzy o własnym mieszkaniu, ślubie i dzieciach.... Powoli zaczynamy te marzenia realizować... :) bo to są też i moje marzenia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szatyn 21
Nie wiem czy wiecie, ale jest taki mało znany w Polsce komik amerykański Don Rickles. Jest genialny i według mnie należy do najzabawniejszych ludzi w historii. Otóż Don, który ma teraz 83 lata ożenił się w wieku 39 lat. W jednym z wywiadów przyznał, że w małżeństwie, jeśli ludzie decydują się na związek nie powinno się niczego udawać bo to wszystko niszczy i nieuchronnie prowadzi do popsucia i rozpadu. jestem podobnego zdania. Jeśli facet rzuca tekstem "przyjdzie na to czas" to znaczy, że on stawia warunki, nie liczy się zbytnio z kobietą, z którą żyje teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety nie czytalam wszystkich wypowiedzi, ale akurat wypowiedz kiwii zapadla mi w pamiec i zgadzam sie z nia/nim w 100%. Z wlasnego podworka powiem, ze jak facet kocha i wie, ze to jest TO i nawet jak jest facet z przeszloscia to oswiadcza sie. Jak nie ma sie kasy i nie lubi wielkiego cyrku, mozna wziac slub cywilny i juz. Zreszta byc moze tylko taki u Was wchodzi w gre? czy staral sie o uniewaznienie malzenstwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Akacja48
Zgadzam się z kiwiią i amozebytak - zdecydowanie sie zgadzam i dodatkowo polecam książkę L.Slessinger "10 głupstw, które robią kobiety aby skomplikować sobie życie". Wśród owych 10 głupstw=rozdziałów - jeden jest poświęcony głupiemu oczekiwaniu na oświadczyny i głupiemu zamieszkiwaniu razem bez ślubu. Martyno i Jestem gotowa..... oni nie mają motywacji do ślubu, ponieważ to co mogliby mieć po ślubie mają przed i już o nic nie muszą się starać. Może to staroświeckie i nienowoczesne, ale tak jest. Dla wyjaśnienia: owszem, jestem przed 50, owszem mam takie poglądy jakie mam, ale mam też przykłady wśród młodszych ode mnie kobiet, że mam rację. Moje trzy ok. 30-letnie, nowoczesne kuzynki zamieszkały z facetami PO OśWIADCZYNACH na rok a potem poślubiły ich. I to jest sprawdzian - PO OśWIADCZYNACH!!!!!! , kiedy próba OBOJGA jest próbą dla OBOJGA a nie tylko dla jednej strony skazując, drugą na wieczne ? oczekiwanie? niepewność? obniżenie poczucia własnej wartości? Kobiety! Obudźcie się......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mandaryna*
a u mnie jest tak: jestesmy dłuzszy cza ze soba, on chce ze mna zamieszkac - a nie usłyszałam od nieo nigdy \"kocham\" potem bedzie chciał ślubu-ciekawe tez czy bez powodu... jest mi z nim super ale przysiegam pierdolne tym wszystkim za chwile,faceci często mają takie podejscie do sprawy ze skutecznie \"gaszą emocje\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mandaryna*
osobiscie uwazam ze jak sie spotka tą jedną jedyna osobe która naprawde nam odpowiada pod wzledami na ktorych nam najbardziej zalezy (ideałów nie ma) to czuje sie ze chce sie z taka osobą zyc i bierze sie ślub.A jak sie jest z kims i "sie nie wie" co sie odczuwa to pierdolic taki układ,łaske robi czy co...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zróbcie sobie dziecko, postawicie go porzed faktem dokonanym i bedzie musiał sie z wami ożenić:P proste nie?:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO Jestem gotowa on czeka...
CZUĆ OD CIEBIE DESPERATKĄ NA KILOMETR, ŻE TEŻ SĄ TAKIE KOBIETY JAK TY. ŻAL.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jack24
ja się ożenie chętnie, ale tylko z dziewicą. Nie wpakuje się w żadne zobowiązania i nie pujdę na ustępstwa z żadną lafiryndą która mieszkała z kimś przed ślubem. To tak jak używać kondona po kimś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agusiag
Powiem szczerze,ze mam pewna jasnosc po przeczytaniu tego forum,mieszkam z facetem 2,5roku.Odcial mnie od swiata,od rodziny,znajomych(powiem jeszcze,ze mam dziecko z poprzedniego zwiazku).Facet jest totalnie apodyktyczny,wymaga i konsekwentnie rozlicza z prania,gotowania,sprzatania,no i obowiazkowo seks codziennie,najlepiej kilkakrotnie.Podkresla,ze jest konserwatysta,w swoich planach uwzglednia nas,ale NIE MOWI ANI SLOWA O SLUBIE...nie wiem co o tym myslec...niby jest oddany,robi duzo dla nas,ale ja zaczynam sie czuc wykorzystana,boje sie,ze pewnego dnia on po prostu odejdzie,jak sie trafi lepsza okazja....z jednej strony mam niby otwarta glowe i wiem,ze slub to tylko papier,ktory niczego nie gwarantuje a z drugiej odczuwam dyskomfort i lek,ze pewnego dnia zostane bez niczego...i nie ukrywam,ze chodzi mi rowniez o finanse(musze myslec przede wszystkim o dziecku).Przez ten czas razem pracujemy,dorobilismy sie pewnych rzeczy,on mysli o otwarciu firmy...ale wszystko na jego nazwisko...nie wiem co robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia_A.
agusiag Skoro Twój facet odciaga Cie od rodziny, znajomych, i odciaga od całego świata, na dodatek Ty mu usługujesz, bo on jest "konserwatysta" i po sobie nie posprzata, nie ugotuje a seks musi mieć codziennie, to sorry, ale czy naprawde nie widzisz, że on Ci niszczy życie? We wszystkim mu usługujesz, jak sama piszesz odciaga cie od rodziny i znajomych, to sorry, ale co to za zycie? Żyjesz zyciem swojego faceta i nic wiece, usługiwaniem mu i niczym więcej. Otrząśnij sie, NIGDY bym nie pomyslała nawet o ślubie z kims takim, zostaw go, ratuj siebie póki czas. A nie chce ślubu, bo ma teraz Ciebie, osobe która mu usługuje i za jakis czas jesli bedzie niegrzeczna (zacznie życ po swojemu) to sobie znajdzie nową naiwną. OLEJ GO! Zacznij żyć własnym życiem a z nim sie rozstań. Usłługujesz mu i przez niego ograniczasz kontakt z rodzina i znajomymi, to nie jest normalne!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martyna..
Musiało uplynąć sporo czasu, ale w końcu się zdarzyło - mój facet dojrzał do oświadczyn i już od kilku miesięcy jesteśmy zaręczeni!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bydg
Byłam z facetem prawie 4 lata. Zamieszkaliśmy razem. Był obsesyjnie azdrosny(bez powodu):(Zaczął w końcu stawiać warunki nie do przeskoczenia. Nie pracujesz, siedzisz w domu, z rodziną się nie spotykasz, bo jej nie lubił. Na końcu zapytałam czy się chce ożenić. A on na to :Najpierw musi być normalność(czyli spełnione wszystkie warunki)i tak chciał ze mną dalej sobie mieszkać i zawracać gitarę. Wpędził mnie w rostrój nerwowy, zakochana byłam i ślepa. Na koniec wpędził mnie w poczucie winy, że wszystko to moja wina.:(Ale,żeby było było śmiesznie okazało się,że to siedzenie w domu miało służyć lataniu po agencjach(to wykryłam później. Bardzo śmieszni i nie dojrzali potrafią być faceci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej tez tak milam 6 lat bylismy razem,niby bylo dobrze ale czegos brakowalo wiesz draznilo mnie to ze on sie tego tak boi...teraz miesiac jak ze mna zerwal hehe bo sie zakochal w 10 lat od siebie mlodszej(on ma 30lat ja 26)teraz nie bede juzz zadnym dupkiem ktory sie nie moze zdctdowac tu ze kocha a slub to nie bo po co przeciez jest dobze...achhhhhhh...ale Twoj chlopa pewnie jest lepsze ,powodzenia wiesz jak sie mowi if you like it you should put a ring on it ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bo w tym cały jest ambaras...
Kobitki, Ja też jestem w podobnej sytuacji :( Masakra. Ani prośbą, ani groźbą. Mamy po 32 lata i zero widoków na wspólną przyszłość.Ja też mieszkałam z nim razem, na szczęście bardzo krótko. Zorientowałam się, że byłam mu potrzebna do opłat, prania, gotowania i sprzątania, a nie do życia. Co robić?! Nie wiem ! Typ niereformowalny!! Kocham go, ale czuję, że jest to miłość jednostronna:( Pieni się kiedy wspominam o przyszłości wtedy mówi "szantaż emocjonalny". Próbuję wyjść z tego , ale nie dość, że nie wiąże planów na przyszłość to też nie ma odwagi mi pomóc w rozstaniu. Sytuacja FATALNA;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to go nie szanrtażuj
odczekaj chwilkę i się wprowadź. ja też tak miałam zrobić ale... chyba się zakochałam właśnie w kimś innym :o z jednej strony już mi na tym ślubie nie zależy wcale skoro pojawił się ktoś inny a z drugiej tez pamiętam, że jesteśmy razem 4 lata i NIC. A chłopak którego poznałam jest otwarty i mam wrażenie, że to jest TO. tzn chciałabym żeby tak było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bo w tym cały jest ambaras...
Każde z nas mieszka z rodzicami tak więc nie mam gdzie się wprowadzić, spotykamy się coraz rzadziej. Nie mamy planów na wspólne wakacje(więc zorganizowałam sobie sama). Też chciałabym poznać kogoś ...żeby "nie szantażować go emocjonalnie"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×