Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wahajacasie

czy brac ślub jeśli wszystko wskazuje na to, że będziem na utrzymaniu męża?

Polecane posty

Gość utrzymanka swojego mężczyzny
Do wahającej się -nawet się nie zastanawiaj, tylko idź do pracy. Ja dziś żałuję, że 16lat spędziłam w domu, nie kształciłam się dalej, nie robiłam żadnych kursów, nie pracowałam zawodowo. Dziś mi mąż wypomina kasę wydaną na moje/nasze przyjemności:-O Wylicza każdy grosz. Zostawia parę złotych na stoliku, które mają być przyznaczone na zakup artykułów spożywczych:-O Kiedyś sam dawał pieniądze na bluzeczki, sukieneczki, itp, dziś nawet o tym nie marzę:-O Wstydzę się pytać, czy mógłby mi dać pieniądze na nowe buty, czy spodnie. Muszę sobie ciułać z tych zoastawianych na jedzenie:-O Jestem DZIADÓWĄ :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak się kończy jak
"poza tym, ja nie zakładam sytuacji, ze mój maz musi pracować po 16h. Wystarczyłoby, żeby pracował tyle ile teraz, czyli 8h." jasne. gwałtownego wzrostu potrzeb finansowych przy każdym dziecku nie bierzesz pod uwagę. Kryzysu ekonomicznego, zmiennych warunków na rybku pracy, spadku zarobków, inflacji - też nie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość utrzymanka swojego mężczyzny
DO taaa jaaaseee.... -o co chodzi z tym: 0/10? Jestem zerem? Wiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taaa jaaaseee....
kryzysu ekonomicznego to żadna z was raczej nie bierze pod uwagę. Ludzie tracą oszczędności całego życia i dociera do nich, co tak naprawdę w życiu jest ważne, i co się liczy... --> utrzymanka, naprawdę, daruj sobie, nie jesteś na tyle inteligentna, żeby przekonująco udawać osobę w takiej sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak się kończy jak
utrzymanka - chodzi o to że twoja wypowiedż została wzięta za prowokację i oceniona 0/10 czyli nieudana weź lepiej ty przemów tej pannie co się urwała z powieści Orzeszkowej do rozumu, bo jak na razie to się obraża na wszystkie wredne feministki, że ją obrażają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wahajacasie
Jeśłi chodzi o pampersy, to przeciwskazania są takie: Jądra powstaja w jamie brzusznej i wstępują do moszny, która jest 'na zewnątrz' ciała. Dzieje się tak dlatego, że do prawidłowego przebiegu spermatogenezy (procesów związanych z powstawaniem plemników) niezbędna jest temperatura niższa niż wewnątrz ciała (w mosznie jest o kilka stopni zimniej niz w jamie brzusznej). Natomiast używanie pieluch typu pampers powoduje, ze temperatura w okolicy genitaliów zostaje podwyższona, co może przyczyniać sie do zaburzeń sprermotogenezy i do niepłodności w przyszłości. To troche podobie do tego, ze mężczyźni nie powinni trzymać laptopa na kolanach, bo wzrost temp moze spowodować niepłodnosć. Tyle że w przypadku dorosłych facetów to niepłodnosć jest czasowa, natomiast u małego dziecka zmiany mogą byc nieodwracalne. Sa badanie na ten temat, ale trudno im się 'przebić'', bo wiadomo pampersy top biznes. W dodatku trudno jednoznacznie udowodnić, że wzrost liczby bezpłodnych chłopców jest wynikiem właśnie pampersów a nie innych osiągnięć cywilizacji. Ale ludzie, którzy mają o tym jakieś większe pojęcie nie lekceważą tych badań, bo w końcu są one czymś poparte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak się kończy jak
"kryzysu ekonomicznego to żadna z was raczej nie bierze pod uwagę." nie mam już siły z tobą dyskutować... KRYZYS JEST TERAZ!!!!!!!!!!! A że go nie widzisz zajęta marzeniami o swojej bezpampersowej rodzinie to już nie moja wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha, dzieki za informacje, nie wpadlabym na to. Ciekawe, czy to prawda (badz co badz pieluchy jednorazowe to duze udogodnienie). Do "a tak sie konczy jak" - niektore powiesci Orzeskowej promowaly wlasnie niezaleznosc kobiet :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak się kończy jak
raczej nie o ten typ bohaterek mi chodziło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość utrzymanka swojego mężczyzny
taaa jaaaseee.... ja nie udaję. Opisałam swoją sytuację:-O Dziwi mnie, że wzięte to zostało za prowokację, skoro wszystko, co napisałam, jest PRAWDĄ. Wstydzę się być tym, kim jestem i głośno mężowi nie 'przytaknę', że ma rację, iż jestem pasożytem:-O ALE JESTEM! Utrzymuje mnie. Jestem od niego całkowicie uzależniona i to jest upokarzające! Najgorsze jest jednak to, że nie mogę się w sobie zebrać, by poszukać jakiejś pracy, bo zwyczajnie nie wiem, co miałabym robić.:-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tak się kończy jak
o sorry wydawało mi się ze o niebraniu kryzysu pod uwage napisała autorka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, no byly bohaterki zajmujace sie wylacznie domem i poswiecajace sie rodzinie, ale zwykle przedstawiano je w charakterze "antywzorca". W poiwesci "Marta" glowna bohaterka jest osoba zajmujaca sie domem i corka, zyjaca bez wiekszych zmartwien do czasu smierci meza - pote spada na nia lawina nieszczesc. Sorry za off-topik, ale nie moglam sie powstrzymac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość utrzymanka swojego mężczyzny
chciałabym mieć modne ciuchy; móc sobie pozwolić na nowy samochód (nawet wzięty na raty), ale mój, własny, który spłacałabym a SWOJE zarobione pieniądze! Chciałabym od czasu, do czasu jeździć na wycieczki zagraniczne, za SWOJE. Chciałabym móc mężowi sprawić jakiś prezent ZA SWOJE, ale jako jego utrzymanka, nie mogę sobie na to pozwolić:-O Wszystko, co mamy, jest JEGO i wszystko, na co mam ochotę, zależy od jego zasobności portfela i dobrej woli:-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wahajacasie
Wiecie, nawet w kryzysie to jest tak, że wysoko wykwalifikowani specjaliści są potrzebni. Powiedzmy, bank może zwolnić 1000 urzędników, ale najlepszym managerów sobie zostawi. Mój narzeczony ma taką pracę, że w tej chwili, w dobie kryzysu, jest pracownikiem na wagę złota, w dodatku ciągle się rozwija i zdobywa nowe kwalifikacje. I może dlatego nie biorę pod uwagę różnych zawirowań kryzysowo -ekonomicznych. Nawet jak wyleci na bruk to z jego doświadczeniem i umiejętnościami zawsze sobie poradzi. A jeśli chodzi o pracę po X latach, to pracowałam na studiach w supermarkecie na kasie i widziałam, jak przyjmowali tam do pracy różne osoby, młode, starsze, z doświadczeniem i bez. Więc jeśli ktoś chce to taka pracę zawsze znajdzie. Zresztą swoja drogą nigdy bym nie pozwoliła, żeby facet sam harował po 12 czy 16h na moje 'zachcianki'. Gdyby stało sie tak, że brak kasy jest odczuwalny, to albo ograniczyłabym wydatki i obniżyła standard życia albo sobie robotę znalazła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wahajacasie
a na prezenty dla męza zawsze można dorobić niekoniecznie 'na etacie' i zrobić mu prezent ZA SWOJE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bylo do dupy... owszem, nick zgodny z moimi średniowiecznymi poglądami których trochę wśród moich poglądów jest :) Nie uważam żeby XIX-wieczny model rodziny był zły. Ale chwała wojującym feministkom za to że wywalczyły nasze prawa, prawa do tego żeby mieć takie same możliwości, a możliwości nie oznaczają konieczności ich wykorzystywania. Mam możliwość robienia prawa jazdy, bardzo się cieszę że będę mogła to robić jeśli będę chciała, ale nie robię i nie zamierzam. To, że kobiety mają możliwość pracy na takich samych stanowiskach jak mężczyźni jest słuszne, ale to nie znaczy że tak jak mężczyźni muszą pracować. Co zresztą działa w obie strony. Nie zgodzę się ze stwierdzeniem \"nie masz pracy, nie masz nic\". To dotyczy tylko kobiet dla których praca jest wszystkim, które w niej się spełniają. Jeśli dla kogoś rodzina jest najważniejsza, wychowa dzieci, będzie miał wnuki, to mu zaprocentuje na przyszłość. Z pracą tak samo- jeśli komuś zależy na pieniądzach, może rozwijać się zawodowo i zarabiać, i czerpać z tego korzyści na starość. Uważam że każda kobieta musi umieć na siebie zarobić- zresztą nie tylko każda kobieta, ale każdy człowiek. Dlatego moja mama, którą podziwiam, moja mama która pokazała mi że rodzina jest najważniejsza nigdy nie żałowała swojej decyzji, pomimo że musiała mieć chwile zwątpienia- ona mi pokazała że trzeba pracować, bo i ja i moje rodzeństwo na potrzeby własne zarabialiśmy od 17. roku życia a do wydatków domowych mieliśmy dokładać się zaraz po maturze. Również uważam że trzeba mieć zabezpieczenie. Chociażby minimalne doświadczenie zawodowe. Ale to nie znaczy że koniecznie trzeba pracować, jeżeli się nie musi. To nie znaczy że nasze życie ma być niepełne a my pozbawionymi ambicji kurami domowymi. Może niektórzy źle ocenili moje wypowiedzi- ale ja pracuję na siebie, pracujemy oboje, utrzymujemy się. Kiedy przez jakiś czas żyliśmy z moich pieniędzy, przeznaczaliśmy je na siebie oboje, kiedy z jego pieniędzy- również, a ponieważ ja raczej \"wydaję\" pieniądze- planuję mniejsze i większe zakupy, nie prosiłam o pieniądze tylko je dostawałam. Ale to były odosobnione przypadki, na szczęście potrafię i lubię pracować. Ale lubię również zajmować się domem, gotować obiady (nie trzydaniowe bynajmniej bo nie widzę potrzeby), lubię mieć zadbany, czysty dom... Chociaż obowiązkami domowymi również musimy się dzielić. Kocham dzieci i czułabym że moje życie jest niepełne gdybym miała ich nie mieć. Chciałabym pracować nawet jeśli mielibyśmy wystarczająco dużo pieniędzy żebym nie musiała tego robić- w taki sposób w jaki sprawia mi to przyjemność. Ale tak czy inaczej, pracy przy kilkorgu dzieci- jak i wydatków raczej nie braknie. Fakt, mamy inne czasy niż nasi rodzice mieli- ale to zależy od ludzi. To pokolenie, które tak dobrze doradza tu na kafe, naczytało się zachodnich poradników typu \"Jak być spełnioną kobietą\", naoglądało się amerykańskich filmów o odnoszących sukces kobietach. Albo kilka przykrych przykładów z życia zraziło je do tego tradycyjnego modelu. Nie gnoję kobiet odnoszących sukcesy zawodowe i stawiających na karierę, wykształcenie, kontakty. Daj im Panie Boże szczęśliwe życie. Ale zachowujecie się jakby każdą możliwość trzeba było wykorzystać. A to że mamy ich wiele daje nam tylko opcję wybrania tych najlepszych dla nas. Co do mojej naiwności dotyczącej trwałości małżeństwa. Nie, nie jestem ślepa i widzę że rozwody się zdarzają. Ale bardzo rzadko jest to wtedy, kiedy małżeństwo było przemyślane i kiedy ludzie chcą walczyć, nie odchodzą bo im źle tylko dają z siebie wszystko żeby było dobrze. Nie mówię o tym że ja nie, ja nigdy... Chodzi mi o to że nie mogę składać przysięgi małżeńskiej zakładając że ją złamię. Nie mogę zakładać że to nie będzie trwałe. W dzisiejszym świecie ludzie są strasznie samotni zakładając że tylko na siebie mogą liczyć. Owszem, ubezpieczasz swoje zdrowie- to nie znaczy że zakładasz że zachorujesz. Codziennie więcej ludzi ginie w wypadkach drogowych niż się rozwodzi. To nie znaczy że za każdym razem wychodząc z domu zostawiasz wszystkie sprawy dokończone, a na dzieci w ogóle się nie decydujesz bo mogą sierotami zostać. Do wahajacasie: jeśli to była propozycja męża, jeśli znał Cię taką od początku, wiedział jakie masz podejście do rodziny, jeśli sprawdziliście to w praktyce (czy n.p. nie ma żalu że wraca z pracy, nawet do czystego mieszkania i z obiadem ale Ty książkę czytasz), jeśli wiesz że umiesz pracować w razie potrzeby- rób tak, jak uważasz, żeby tylko WAM było dobrze. Nikogo innego skrzywdzić nie możecie. Popieram Cię szczerze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wahajacasie
będe szukać pracy takiej, która pozwoli mi zrealizować bezpampersowe marzenia i spałnic się zawodowo. I nie jest to jakaś abstrakcyjna praca. I nie jest to kwestia braku kompetencji czy kwalifikacji. Jak narazie jest to kwestia 'rezerwowania' etatów dla znajomych, dla znajomych znajomych itd. Szkoda gadac, Polska rzeczywistość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość utrzymanka swojego mężczyzny
wahająca się -jeśli zdecydujesz się zostać w domu i być na utrzymaniu męża, to wg mnie, zrobisz największy błąd w swoim życiu.:-O Nawet jeśli teraz nie masz żadnych oporów przed wyciąganiem ręki po pieniądze od niego, to kiedy zacznie mu to przeszkadzać (a z czasem zacznie, zobaczysz!) - poczujesz się, jak śmieć. Dla jego rodziny, będziesz, jak truteń pasożytujący na ich synu/bracie. Dla znajomych dookoła, również będzie zwykłą, leniwą utrzymanką. Nawet, jeżeli w oczy Ci tego nie powiedzą, wszyscy tak będą myśleć. Niezależność finansowa, jest niezwykle cenna. Zrozumiesz to, kiedy np. mąż da Ci na sukienkę, a chciałabyś także buciki i torebkę, do kompletu... To taki prozaiczny (dość płytki) przykład, ale naprawdę warto się zastanowić nad tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do utrzymanki
Z twoich wypowiedzi to jakbym moja teściowa słyszała, tylko że ona ma małą rencinę ale na życie im nie starcza bo między innymi córcia jej pracuje mieszka z nimi i nawet jej do głowy nie przyjdzie że mogłaby jakis rachunek raz na jakiś czas zapłacić. W każdym razie teść sobie znalazł druga pracę bo nie starczało jak to sie mówi do pierwszego i teraz zapierdziela całymi dniami. A ona niby chce pójść do roboty, ale sprzątaczką nie będzie, sklepowa też nie bo pewnie nikt jej nie zatrudni. Jak ją zaprosiłam w wakacje na zbieranie owoców do moich rodziców, parę stówek by zarobiła zawsze, ale też nie pójdzie, bo ją komary pewnie pogryzą :o.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karzynka z koninka
na przykladzie swojej mamy widze, ze praca w domu to nie jest jakies niewiadomo co i nie zajmuje calego dnia. Mojaja ma dwie corki, obie juz dorosle. Przez 14 lat siedziala w domu. Jej dzien wypelnialo ogladanie seriali i cytanie ksiazek. Sprzatania za wiele nie bylo bo dom i tak bym zawsze sprzatniety a obie z siostra musialysmy sprzatac swoje pokoje i pomagac przy reszcie. Wstawic pranie raz na dwa dni to 10 minut, rozwiesic moze 15, uprsowac 2 godziny. Ugotowac dwudaniowy obiad? 2 godziny niech bedzie. Zakupy w osiedlowym sklepiku, 50 metrow od domu wszytko - miesny, apteka, spozywczy, warzywniak, bank i poczta. No moze godzina. Ile to wszytko razem daje? Moze ze 4 godziny na dzien. Ogromna praca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krrrr
daj to poczytać swojej mamie :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krrrr
A i uwzględnij, że nim nauczyłyście się sprzątać, parę latek minęło jednak..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karzynka z koninka
sprzatam odkad pamietam bo dla mojej mamy porzadek byl swietoscia. mojej mamie nigdy nie chcialo sie pracowac, wolala siedziec w domu i nawet teraz ciagle narzeka. juz zapowiedziala, ze jak tylko pojawia sie wnuki to zwlania sie z pracy. szalenstwo doslownie. niektorzy nie lubia pracowac ale trzeba wziasc pod uwage dzieci. nam brakowalo wielmu rzeczy, mama ciagle narzekala, ze na wszytko brakuje a mogla przeciez isc do pracy. miala sporo mozliwosci jak pamietam ale wszytkie odrzucala. po 14 latach jedyne co mogla zrobic do sprzatac, pracowala na pol etatu dwa lata - na zastepstwo. potem wrocila inna babka po wychowaczym. i wiecie co kiedys uslyszalam na pytanie czy szuka pracy? "tak tak, i prosze boga, zeby nie znalezc bo juz sie w zyciu napracowalam". zaczela po zaowodwce majac 18 lat, skonczyla majac 25 i rodzac mnie. to cale 7 lat i przez ostatnie 5.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak moja ciotka też tak zrobiła, że zajęła sie dziecimi i rzuciła pracę. W wieku 50 lat mąż ciężko zachorował, przez dwa lata był niezdolny do pracy i nie mogli zdiagnozować co mu jesty. Na szczeście dzieci były dorosłe, to ich utrzymywały. Upokorzenie jak cholera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość purpleday
Feministki wywalczyły dla nas prawo do pracy na równych prawach z mężczyznami, ale czy teraz ta walka nie idzie w kierunku odebrania nam praw, które posiadałyśmy kiedyś? Czemu teraz kobieta, która postanawia, że zostanie w domu i zajmie się dziećmi, gospodarstwem domowym jest linczowana przez społeczeństwo? Niezależnie od tego jak wygląda sytuacja rodziny kobieta będąca "kurą domową" jest postrzegana przez społeczeństwo, jak tu już wymieniłyście, jak "darmozjad", "pasożyt", "kobieta bez ambicji". Czy naprawdę uważacie, że bez ambicji jest wychowanie swoich dzieci na dobrych ludzi, poświęcenie im swojego czasu? Nie każda kobieta marzy o pracy od 8- 16 za biurkiem, z nosem w papierach. Praca w domu to praca na 3 etaty, a jak dzieci są małe to nawet na cztery. Moja mama poświęciła swoje życie na wychowanie nas. Ma nas czworo i lekko nie było. Codziennie mieliśmy ciepły obiad, codziennie w domu było świeże ciasto, mieliśmy zawsze czyste wyprasowane rzeczy, mieszkanie było czyste i pachnące. Niczego nam nie brakowało- a na pewno nie brakowało nam tego czego wielokrotnie brakowało naszym kolegom- nie brakowało nam wspracia i obecności najlepszego przyjaciela- mamy. Nie mówię, że jest kolorowo, mama oczywiście czasem ma żal do siebie, że nie zawachała się i rzuciła pracę dla nas- a w momencie kiedy chciała wrócić zakład pracy zlikwidowano i syt. jakby sama zdecydowała jak ma być. Ale ja z perspektywy dziecka powiem Wam, że nie zamieniłabym obecności mojej mamy na żadne drogie prezenty, na super ciuchy czy wycieczkę zagraniczną. Nie miałam tego i ok . Jak wyprowadziłam się na swoje to dopiero zauważyłam ile pracy trzeba włożyć w dom, żeby wyglądał tak jak mój dom rodzinny. A ja nie mam dzieci- więc tej pracy jest znacznie mniej niż miała moja mama! Dlatego nie mam nic przeciwko kobietom, które chcą zostać w domu i tam się realizować. Chwała Wam za to. Gdyby tylko kobiety, które są zdolne do poświęcenia kariery, stanowiska, pieniędzy- decydowały się na dzieci- świat byłby lepszy. Wiele problemów dzieci wynika z braku zainteresowania rodziców. Ja wiem, że decydując się na dziecko może zaistnieć sytuacja, która wymusi na mnie pozostanie w domu z dzieckiem. Zdaje sobie z tego sprawę i dlatego z pełną świadomością będę planowała rodzinę. Bo w tej chwili "poświęcenie" się i pozostanie w domu jest u mnie sprawą niemożliwą. Najnormalniej w świecie kiepsko byśmy przędli. Ale zwracając uwagę na czasy w jakich żyjemy i ulepszając syt. "kury domowej" proponuję by ustalić to z wybrankiem, bo musi to być wspólna decyzja. I wtedy może postanowić o założeniu funduszu emerytalnego i wpłacanie pieniążków na ten cel przez małżonka? Ktoś wyżej powiedział, że nie liczenie się z rozwodem jest naiwne. W takim razie jestem naiwna. Nie liczę się z rozwodem, nie dopuszczam do siebie tej myśli. Później własnie te liczące się z rozwodem małżonki nie potrafią walczyć o swoje małżeństwa i przy byle problemie biegną z tym do sądu. Ot wchodzą w związek małżeński i z góry ustalają, ze drogi mogą być dwie- albo prosta i piekna, albo ta z przeszkodami a na jej końcu rozwód. Trafiając na problemy nie podejmują walki tylko uznają, że trafiły na tą z gorszych dróg więc tak jak było w postanowieniu- trzeba się rozwieść. Więc po co ślub? Bo w takim razie jes to dla mnie czarna magia- nie ma wspólnoty majątkowej, nie ma wspólnych pieniędzy- każdy rządzi się swoim, nie ma dzieci ( bo nie ma czasu- kariera jest ważniejsza)- w końcu okazuje się, ze nie ma nic wspólnego więc pora się rozwieść. Po co ślub kiedy małżonków nie łączy nic , kiedy każde z nich jest tak niezależne, że nie potrzebuje drugiego? Czy nie lepiej wtedy żyć na kocią łapę i nie narażać się na stres związany z rozwodem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość purpleday
nie zawahała*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wahajacasie
Purpleday amen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
purpleday, czytałaś co napisałam wyżej? Widzę ze ze mną wszystko w porządku- a swoją drogą bardzo podobne podejście do życia mamy jak i dzieciństwo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość purpleday
Czytałam Historynko :) Już wcześniej na jakimś topiku napisałam Ci, że mądra z Ciebie dziewucha :) Rzeczywiście wiele nas łączy, może te nasz poglądy takie historyczne :) Ale ja jestem z nimi szczęśliwa i wolę płynąć pod prąd niż zmieniać je tylko dlatego, że teraz inna moda :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arabeska_123
mi generalnie wszystko jedno czy ktos siedzi w domu i zajmuje sie dziecmi czy pracuje... ale no wlasnie jest ale duzo osob tu ma racji co do postrzegania osob ktore sa\"kurami domowymi\", opisze Wam teraz przypadek moich znajomych... pracowali oboje az do czasu kiedy kobieta zaszla w ciaze, poszla na zwolnienie, macierzynskie, dziecko urodzilo sie ale zmarlo, no wiadomo ze na poczatku ona nie czula sie na silach zeby znalezc prace... a potem to juz za bardzo nie mogla jej znalezc, nie chcialo jej sie tez szukac i tak wyszlo ze przez kilka lat byla na utrzymaniu meza, od dluuugiego czasu nie widzialam zeby miala jakis nowy ciuszek, bo maz nie chcial jej dac gdzyz twierdzi ze ma w czym chodzic i woli wydac ta kase na nowy tv, sprzet itp tak samo nie rozumie po co jej kosmetyki, ze on sie obywa bez tego, chciala pojsc na studia podyplomowe, to powiedzial ze nie ma na to pieniedzy a ona ma szukac pracy, jesli chodzi o znajomych towarzystwo wszyscy za plecami wysmiewali sie z niej ze kura domowa, ze pasozyt, faceci wysmiewali ze on ja utrzymuje chyba tylko za jedno, glupie szczeniackie docinki a jednak pojawialy sie takie... wkoncu znalazla prace i chciala wydac cos na siebie to maz powiedzial ze ma dac ta kase na dom i nowy komputer bo skoro on tyle czasu wydawal na nia to teraz ona ma wydawac na niego... jedno Wam powiem nie jest i nie byla szczescliwa, teraz zaszla znowu w ciaz wiadomo cieszy sie z dzidziusia ale znowu bedzie na utrzymaniu meza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×