Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość escape.....

Mąż skąpiec

Polecane posty

Ale sądzisz, że jakbyś mu dała wolną rękę i powiedziała "idź do mamy" to on by już nie wrócił? Tak szczerze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Troche niedyskretne pytanie - czy pobraliscie sie ze wzgledu na milosc do poczetego dziecka? Sorry za wscibstwo, ale skoro: Twoj maz nie chce utrzymywac rodziny, wysluguje sie Toba, nie macie zbyt wiele kasy i mieszkacie katem u Twoich rodzicow, to moze ten slub nie byl dobrym pomyslem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
znamy sie 8 lat małzenstwem jestesmy od pol roku. zawsze myslałam ze z nim to nie zginę, bo bardzo pracowity, zdolny, złota raczka, wszystko potrafi zrobic, zaradny, nie nawidzi miec długów i ouste konta. no to sobie myslałam ze to bardzo dobrze nigdy nam niczego nie zabraknie i długów nie porobi. tak tylko ze on jest nastawiony na MIEĆ, poprostu miec kase zeby była w portfelu i tyle. coraz częsciej miga sie od roboty, a ostatnio zacignął dług 1000 zł, co byłoby nie do pomyslenia jeszcze miesiąc temu. jest kochany i czuły, ma głowe na karku, ale powiem wam ze po slubie sie zmienił. tak jaby przestraszaył sie odpowiedzialnosci, robi wszytsko zeby jak najmniej wydac i sie zmęczyc, zeby było mu jak najwygodniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
powiedziałam mu idz do mamy tam ci bedzie wygodniej, to nie słucha, mowi tylko wez przestan gadac głupoty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
pobralismy sie bo sie kochamy i stwierdzilismy ze chcemy byc ze sobą do konca zycia.dziecko mamy 5 letnie, wiec to nie był slub z przymusu. wierzcie mi on tak po slubie sie zmienił, moze to chodzi ze nie musi sie juz starac???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyszłaś za skąpca, wiedziałaś o tym a teraz się żalisz? Co my Ci mamy poradzić? Skąpca w faceta hojnego nie zmienisz. Będzie Cię wyliczał co do grosza i albo do tego przywykniesz, albo sobie męża zmień i następnym razem wybierz normalnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vyhuf uio
znam kobietę z takim mężem, są już 30 lat małżeństwem, i przez 30 lat nie udało się z nim uzgodnic spraw pieniężnych, a mieli 3 dzieci. Ten mąż owszem pokrywał rachunki (media - za prąd , gaz elektr. telefon część., za wodę ) , a żona ze swoich zarobków musi pokryć wikt i opierunek nie tylko 3 dzieci ale i pana męża, a tak i jeszcze gazetki mu kupić i piwko. A on na każdą prośbę o pieniądze ma zawsze jedną odzywkę... NIE MAM...a do tego taka mina i ton głosu...że aż strach się bać. Oczywiście każdy w tej rodzinie ma dość i TA żona też ma dość, dawno zrozumiała że jak przez 30 lat nie udało się mimo usilnego starania (wszystko co możliwe)....to dalej wiadomo...nic się nie zmieni...szkoda nawet sił na próbowanie teraz TA żona już nie próbuje nawet z nim rozmawiac o pieniądzach...pracuje ciężko mimo problemów zdrowotnych, 100% jej zarobków idzie na sprawy rodziny, on na płacenie rachunków wydaje może 20 % swoich dochodów), co robi z resztą ..a kto to wie...on i tak wszystkim wmawia i chyba jest przekonany o sobie...że to ON utrzymuje rodzinę Być może ...będziesz miała podobnie a może nawet gorzej (ja kiedyś na początku małżeństwa w trakcie uzgadniania wspólnej strategii finansowej...też miałam problemy...jakiekolwiek uzgodnienia finansowe...niestety ...nie były mozliwe. Po kilku miesiącach miałam dość..cos we mnie pękło...podjęłam decyzję: moja decyzja dotyczyła finansów w moim małżeństwie.... MOJA DECYZJA BYŁA taka...przechodzę wyłącznie na własny rozrachunek (pracowałam i już miałam małe dziecko)...to znaczy ze swojej pensji pokrywam wszystko co wiąże się z utrzymaniem domu i mnie i dziecka, od męża nie biorę ani jednego grosza (dosłownie ani jednego...byłam konsekwentna) na żaden cel, mąż będzie w tym domu moim gościem , którego będę częstować tym na co mnie stać i co sama jem.............a ponieważ zbyt dużo pieniędzy nie miałam to musiałam bardzo oszczędzać na jedzeniu ...więc jadłam tylko ryż i chleb i herbatę bez cukru, dziecku nie brakowało bo dla dziecka gotowałam osobno,.............a mąż był moim gościem ...i otrzymywał to na co mnie było stać ...czyli ryż, chleb i herbatę..............tak było przez wiele miesięcy,...............potem było mi z tym dobrze............nie musiałam gotować obiadków.....ryż gotowałam na sypko raz na kilka dni....wygodnie było. Dodam że w tym czasie mężuś każdego miesiąca wykładał pieniądze jako swój udział w życiu rodziny (było to chyba 25 % jego pensji)...ale mnie te pieniądze nie interesowały, nigdy ich nawet nie dotknęłam.....jedynie mówiłam że ...nie jestem płatną gospodynią i bądź moim gościem...., każdego miesiąca dokładał ponownie pieniądze , po iluś miesiącach było tego sporo...ale nie obchodziło mnie to...naprawdę. Dodam tylko, że w tym czasie nie pokazywałam żadnych min ani atmosfera nie była napiętna. Bo taka jest pozytywna moc rezygnacji, a we mnie była rezygnacja, konsekwentna rezygnacja ze wspólnoty finansowej małżeństwa, całkowita rezygnacja bez żadnych wyjątków, wszystkie swoje koszty pokrywałam wyłącznie ze swoich dochodów, i tak jeśli nie stać mnie było na bilet do kina to nie szłam z mężem do kina, trudno, ale finansowanie jedzenia dla mojego dziecka było ważniejsze. I tyle. Jak się skończyło? Po wielu miesiącach jedzenia ryżu, mężuś cos przemyślał, i postanowił całe swoje dochody traktować jako dochody rodziny, czyli całość do wspólnej kasy. . Wcale nie ucieszyłam się z tego, już mi było dobrze, i bardzo niechętnie, po długim zastanawianiu się, przymusiłam się dla dobra rodziny (dziecko) aby zacząć wspólnie prowadzić wszystkie sprawy , w tym i wspólne finanse. I to już było poświęcenie z mojej strony bo emocjonalnie już tego nie chciałam, bardziej odpowiadało mi gotowanie ryżu...łatwiej było. Tak było przez wiele lat, więcej problemów związanych z finansami nie było. Ale były inne problemy. Opisałam dość obszernie , po to aby dać do myślenia, nie w każdym przypadku jest to dobre rozwiązanie, dodam tylko że ja nie prowadziłam gierek aby coś osiągnąć, we mnie tylko coś pękło i pojawiła się rezygnacja (autentyczna).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
do vyhuf uio: taka sytuacja jest dla mnie marzeniem , naprwdę co dziennie arzę o tym zeby zrobi tak jak ty, to jest w moim stylu. czekam tylko na to zeby dostac prace. głownie zalezy mi na tym z eby on zrozumiał. a jak radziłas sobie ztymi pierdołami jak np, pasta do zębów, papier toaletowy, pranie rzeczy??mnie to wkurza ze mąż uwaza ze to ma byc poprostu nie wiem ze to trzeba kupic. i drugie pytanie, jak ci dawał kase to dawał do reki i co?nie brałas ich czy jak?zostawały na stole, a co on na to???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
radzisz dziewczynie życ na samym ryżu przez kilka miesięcy? zdurnialaś? to, że nie dbasz o własne zdrowie, to Twój problem, ale nie polecaj takich zachowań innym!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
tu nie chodzi o ryz tylko o to zeby sie zyło na własny rachunek, a co juz jesz to twoja sprawa.trzeba pokazac tym gnojkom ze umiemy zyc bez ich pieniedzy ale zeby to działało w dwie strony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oszalała żona
Ewo przestań się łaskawie wymądrzać, bo z tego co widze po twoich postach jesteś namiętną krytykantką i osobą bez odrobiny emaptii. Przede wszystkim nie poradziła autorce by ta tak zrobiła, ale opowiedziała swoją historię. Z problemami trzeba walczyć, trzeba je rozwiązywać, a tym samym najpierw poszukac tego rozwiązania. Opowiedziana historia to zawsze jakaś metoda na rozwiązanie problemów. A Twoje posty nie wniosły nic, oprócz krytyki. A znasz chociaż pojęcie konstruktywna krytyka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa, ona nie radzi autorce, tylko opisała to, co sama zrobiła (kłania się czytanie ZE ZROZUMIENIEM). A ten ryż, którego się tak czepiłaś, to może być przykład, równie dobrze mogłaby przejść na kanapki z szynką albo banany. A Ty od razu o zdrowiu. Wiesz, tak Cię \"spotykam\" na różnych topikach i widzę, że nie dość, że nie umiesz wyciągnąć właściwych wniosków z czyjejś wypowiedzi, to jeszcze musisz być cholernie niedopieszczona. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
vyhuf uio odezwij sie.musisz podac mi wszystkie szczególy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oszalała żona
Autorko, nie musisz czekać na szczegóły. Poprostu jeśli zdecydowałaś się postąpić jak vyhuf uio przenieś ta metodę w swoje zycie, z uwgzlędnieniem osobistych aspektów. Czyli to co u Ciebie miało by szansę bytu. Nie wszystko da się skopiować, bo napweno macie różne zasady zycia. Poprostu podpasuj to pod siebie. Powiem Ci szczerze że mój mąż też delikatnie dał mi odczuć swoje skąpstwo kilkakrotnie, ale stwierdziłam że jeszcze dam sobie na wstrzymanie. Jeśli powtórzy swoje zachowanie, będę działać. Hehe, Kobieto komicznego, doszłam do tego samego wniosku. Ona jest nieznośnie uszczypliwa, bez powodu. Słuszna uwaga o niedopieszczeniu;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
tak tylko ze ja jestem słaba, umiem dopiec i potrafie byc złosliwa, walczyc o swoje, ale jesli chodzo długotrwałe czynnosci to jest kiepsko. zrobie tak , oczywiscie znajac siebie niepowstrzymam sie od cynicznych odzywek, ale po paru dniach jak mąż wyczuje ze sobie nagrabił robi słodkiego misia, oczywiscie nie przeprasza ani nie chce rozwiązac problemu rozmawiając, ale udaje ze nic sie nie stało i np. wtedy zagaduje czy zamówimy sobie pizze, albo cos takiego, przytula sie całuje, zawsze pokrzyzuje mi tym plany. postaram sie tak zrobic, postaram sie postaram czy mam szanse znalezc pracę??hmmm nadzieja jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, co to znaczy, że on uważa, że ma mieć tak PO PROSTU uprane, ugotowane? Ja bym mu pokazała, że TAK NIE MUSI BYĆ>. Tylko, żeby to zrobić, musisz mieć pracę. Teraz, kiedy nie pracujesz zawodowo, to uważam, że pranie, sprzątanie należy jednak do Ciebie, ale jieśli będziesz mieć pracę, bedziecie na równorzędnych pozycjach. A co z zakupami dla dziecka? zabawki, ubrania, itp. Przecież takie dziecko wyrasta błyskawicznie ze wszystkiego, kto mu kupuje? Poza tym, czy macie wspólną kuchnię z rodzicami? I łazienkę? Chodzi mi o to, czy mieszkacie w jakby osobnej części domu, gdzie sami się rządzicie. I czy pranie robicie wspólnie z rodzicami, czy osobno. W sumie to niezle się ustawił facet. Ja bym mu nie zrobiła na Twoim miejscu tego obiadu, gdyby kasy nie dał. Nie i juz. A skąd Ty bierzesz na swoje wydatki? Kosmetyki, podpaski i jakieś rzeczy codziennego użytku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oszalała żona
escape... Widzę, że mamy podobne charaktery, złośliwiec też ze mnie czasem nie zly, ale co z tego, jak nie jestem konsekwentna w swoich postanowieniach. A niestety tego własnie brakuje, żeby wdrożyć takowy plan. A może postaw sprawę jasno. Zrób kalkulację, powiedz mężowi ile kosztują miesięczne rachunki, ile wynoszą wydatki na jedzenie i podlicz ile on w tym miesiącu dołożył się na utrzymanie rodziny. Niestety to trochę okrutne rozliczać się tak z kimś bliskim, ale może to pomoże mu przejrzeć na oczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli z tego, co piszesz, wynika, że to niezły manipulator. Moim zdaniem nie powinnaś robić żadnych cynicznych uwag, nic kompletnie. Zmień tylko zachowanie. Na faceta nie działa gadanie, uwagi, uszczypliwości, bo on mysli: podada i jej przejdzie. I tak własnie robi, przytula Cię i już wg niego wszystko załatwione. Na facetów działają CZYNY. Tak, żeby był zbity z tropu, żeby nie wiedział, o co chodzi, a nawet powinnas być usmiechnięta, zadowolona, a nie gderać, niech widzi, że nie jesteś uczepiona jego gaci. I konizcznie ta prace znajdz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oszalała żona
Ok Kobieto komicznego, ale jak sama autorka wspomniała, jesli ona nie ugotuje mąż pojedzie do mamusi i tam zje obiad. Głodny nie będzie, a tam nikt od niego niczego nie będzie wymagał. To trudny typ, wiem bo mój szanowny małżon też mnie zastrzelił podobnym tekstem ostatnio. Mianowicie zwróciłam uwagę że skoro on nie ściela łóżka to ja jemu nie musze robić prania itd.. Usłyszalam "nie chcesz, nie rób, zawiozę do mamy, ona upierze". Padłam, ale już mniejsza o to. Co zrobić z takim upartym skurczybykiem? Przeciez nie chodzi o to żeby od razu wywalać z domu, tylko o to żeby jakoś rozwiązać spory i ustalić pewne zasady funkcjonowania rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mówisz, że mąż zarabia, wprawdzie mało, ale tylko czasem daje pieniadze, jedynie na obiady (i czasem kupuje drewno). Mam pytanie - NA CO MĄŻ WYDAJE PIENIĄDZE??? Czy lądują one na książeczce czy na przykład u jubilera wzamian za pierścionek dla kochanki, a może tez wydaje je na swoje kino, garderobę, alkohol czy lepsze obiady dla siebie? CO DZIEJE SIĘ Z PIENIĘDZMI? Czy mąż ma jakieś gadżety? Może komputer? Radziłabym Ci przy nastepnej okazji pożyczyć od rodziców pieniądze na obiad, a na pytanie o sprzęt odpowiedzieć: \"zastawiłam/ sprzedałam\". Lub nie proś o pieniądze, lecz zrob mu listę, co ma kupić po pracy na obiad i dla Ciebie (np nowe majtki) :P KONIECZNIE IDŹ DO PRACY!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ammmmbbbb
escape: hmm..pytasz, co zrobic, skoro Twoj maz mysli, ze pasta powinna byc i juz, a obiad zrobiony i juz? odpowiadam wiec- pasty nie kupujesz, obiadu nie robisz! proste?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vyhuf uio
dziewczyny poruszacie tu wiele szczegółów, ja nie jestem ekspertem od tych spraw, mogę jedynie przedstawić, jak to było w moim przypadku, a to było wiele lat temu, inne obyczaje były i inne obowiązywały wzorce , inaczej widziało się sprawy funkcjonowania udanego małżeństwa w tym również sprawy finansowe Wtedy, na początku małżeństwa, dla mnie było jasne jedno, że w udanym małżeństwie i rodzinie, tylko wtedy będzie dobrze , gdy finanse są wspólne w 100%, a więc oboje wkładają do wspólnego wora całe swoje dochody, i już nie ma ...moje pieniądze...twoje pieniądze...tylko są nasze pieniądze...o których decydujemy wspólnie i które wydajemy zgodnie z interesami rodziny i nie ma sięgania po pieniądze na swoje widzimisie, no chyba że takie widzimisie jest wspólnie zaakceptowane. To o to był konflikt, bo mój mąż ówcześnie, miał ochotę tylko partycypować w kosztach, tylko częścią swoich zarobków na zasadzie ja opłacam część jaką kosztuję i ile na mnie przypada...a reszta moich pieniędzy jest tylko moja .... zdaje się że w tych czasach...młodzi ludzie uważają....że to jest prawidłowe rozwiązanie ...i tak właśnie traktują finanse...czyli każde sobie rzepkę skrobie...a na dom i życie dajemy jakiś tam % pieniędzy....dajemy jakąś kwotę ...a reszta jest moja i tobie żono/mężu nic do tego. Otóż , ja takiego rozwiązania nie tolerowałam, dla mnie było oczywiste, że może być albo wszystko wspólnie....albo wszystko osobno...czyli brak wspólnoty....nie ma dla mnie w tym zakresie żadnych połowicznych rozwiązań. Do tego dodam...jestem pracowita...gospodarna...nierozrzutna ....iiii....mam łagodny życzliwy charakter....postępuję godnie i jestem lojalna można mi powierzyć nawet duże pieniądze...nie zawiodę. Pytacie o szczegóły..............potrafię być bardzo konsekwentna...ale u mnie to wynika z postawy życiowej, z zasad, z postanowień i decyzji...jestem bardzo stabilna emocjonalnie............i wynikiem tego jest konsekwencja. Nie stosuję gierek, ani manipulacji. W moim przypadku...wtedy , kiedyś na początku wspólnej drogi.....nie udało się uzgodnić że wszystko jest wspólnie....stąd moja rezygnacja i bezsilność...bo jak nie ma wspólnie to znaczy że jest niewspólnie. I tak zaczęłam żyć. Obrażało mnie to ,że mąż wydziela jakąś kwotę na utrzymanie domu , ten swój udział (pieniądze kładł na lodówce)....to było traktowanie mnie jak gosposi, służącej ,..a nie jak żonę. Stąd moje powiedzenie...nie jestem płatną gospodynią...tak mówiłam (a w rzeczywistości raczej....mowa o bezpłatnej gospodyni czy służacej ). W tym czasie gdy zrezygnowałam z "WSPÓLNIE " na korzyść "OSOBNO" , akurat miałam bardzo mało pieniędzy w portfelu, prawie nic, więc podejmując taką decyzję, musiałam trochę pożyczyć na przeżycie, a w następnym miesiącu pożyczkę oddać, a więc znowu miałam mało, a do tego opłacałam czynsz , media i jakieś raty kredytu...więc miałam bardzo mało...wręcz na granicy głodu....nie było mnie stać więcej niż na ...ten ryż, chleb i herbatę. W następnych miesiącach nie było wiele lepiej, ale dla dziecka kupowałam wszystko co potrzebuje, mije dziecko nie głodowało. A z mężem dzieliłam się tym co miałam...czyli ryżem, chlebem i herbatą...był moim gościem o czym mu zawsze przypominałam gdy cokolwiek zaczynał komentować serwowane obiady (ryż , czasami z zupą pomidorową lub dżemem truskawkowym) Nie zmuszałam go do konsumpcji tych obiadów, mógł sobie zafundować coś innego, z tym że ja nie tknęłabym niczego co by było za jego pieniądze. Bywalo że sfinansował obiad z kotletami i sałatkami...ale ja jadłam tylko ryż....bo tylko na ryż było mnie stać. Inne rzeczy? papier toaletowy? W pewnym momencie nie stać mnie było na taki wydatek....przyniosłam z pracy pocięte gazety...ale jego rolek papieru ...nie dotknęłam. Pranie....prałam dla dziecka w mydle...ręcznie...jeszcze nie miałam pralki....swoje rzeczy też prałam w mydle...doraźnie i w miarę potrzeby.....a mężowi nie zabraniałam prania....ja całą sobą wtedy przyjęłam że jak osobno to osobno. Jak miałam gości ...to częstowałam tylko herbatą....bo tylko to miałam. Zrozumcie...w moim działaniu nie było złośliwości...ja tylko żyłam na poziomie na jaki MNIE było stać., ja nie próbowałam wtedy wpłynąć na męża. Uznałam go za beznadziejny przypadek i że on się nie zmieni. Ja tylko znalazłam swoją drogę życia i byłam zbyt dumna aby sięgać po pieniężne ochłapy od męża. A wtedy nie zarabiałam wiele, byłam dopiero na stażu po studiach, moja pierwsza praca. Jeśli to opisuję na tym temacie, to raczej aby pokazać że skuteczna jest zmiana sposobu myślenia, działa jeśli zmiana jest autentyczna. W moim przypadku jakoś podziałało, ale wtedy ja nie liczyłam na zmianę, sądziłam że w moim małżeństwie nigdy nie będzie wspólnie, a na połowiczne rozwiązania nie poszłabym bo nie tak widzę wspólnotę małżeńską. Minęło wiele lat, to są moje wspomnienia. Cudze historie dają do myślenia, pomagają w szukaniu własnych rozwiązań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
a wiec odpowiadam 1.tak on jest nauczony ze ma wszystko pod nosem, parwda nie zdążył miec inaczej bo od mamy zaraz był u mnie czyli w wieku 19-20 lat, wiec jest przekonany ze pasta , papier toaletowy poprostu sa w łazience i tyle, a jak znikną to zaraz sie pojawiaja. 2. nasze dziecko akurat to ma za dobrze , mamy tyle ciotek wujków, babc i dziadków, ze nasz malec ma fure zabawek i ciuszków. 3.mamy tylko wspolną kuchnie z rodzicami , a tak wszytko osobno.pranie robie tylko ja w domu , rodzicom tez. 3. na swoje wydatki miałam do nie dawna jak pracowałam. 4. na co mąż wydaję--hmmm na nic, on poprostu musi miec w portfelu, poza tym piwo , papierosy, paliwo 5.dzis nie zrobiłam obiadu :) :) 6. wiem musze isc do pracy koniecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość escape.....
no tak zebrze zebym mogła zrobic mu obiad. nie to nie postarm sie tez tak rozegrac ta sytuacje, choc z konsekwencją u mnie nie jest za dobrze. no i ta praca najwazniejsza bo tak to nic nie wypali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czyli na piwo i papierosy ma, a na obiad nie???? no już ja bym takiego przeszkoliła Od dzisiaj masz zakaz prania jego rzeczy!!! :D:D Musisz koniecznie znalezć pracę, ale to nie wystarczy, trzeba tego faceta przywołac do porządku. Wyślesz go w sobotę na zakupy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słuchaj analku
nie pisze się "chierarchia", w polskim języku pisze się "hierarchia" do szkoły też nie chodziłeś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×