Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mallenstwoo

Kto z Was opiekuje sie chorym partnerem?

Polecane posty

Gość mallenstwoo

Moj maz jest chory,niestety,ale lzej nie bedzie na pewno,wlasciwie zostala mi opieka nad nim przez reszte zycia.O jego chorobie wiedzialam zanim sie pobralismy,wiec od poczatku wiedzialam na co sie "pisze".Lecz dzisiaj...dzisiaj jestem po prostu zmeczona,chcialabym w koncu zeby przyszla wiosna,zebysmy mogli w koncu wyjsc razem na dwor,zebym mogla mu otworzys drzwi balkonowe w sypialni i zeby mogl lezec przy swiezym powietrzu,... Chcialabym napisac wszystkim,ktorzy maja chorego meza lub chora zone,zeby mimo wszystko sie nie poddawali.Milosc to w koncu nie motylki w brzuchu,ale decyzja,ze bede przy tym czlowieku,nawet jak sie juz nie chce,jak sie nie ma sily i z zalu lzy cisna sie do oczu...I takie osoby tez zasluguja na milosc i opieke,wiec czasami trzeba zacisnac zeby i isc dalej,czekac na wiosne,bo "nocy przychodzi dzien a po burzy spokoj"... Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arwrfwsrw
podziwiam takie osoby sam prze cos takiego "przechodziłem" teraz niestety nie juz jest koniec a na co twój mąż jest chory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mallenstwoo
ah,nie chce o tym pisac..wiesz,ciagle mam nadzieje,ze jednak bedzie lepiej...dzisiaj rano bardzo mocno krwawil z nosa,ledwo oddycha... tak bardzo chce juz wiosny,.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sobiesamska
Nie opiekowalam sie, bo nie wymagal opieki... Ale po miesiacu zwiazku powiedzial mi, ze ma rzadka odmiane raka krwi... Chcial zebym odeszla. Chyba jeszcze nigdy w zyciu nie byla tak zawzieta i powiedzialam, ze nie odejde. Wyzdrowial chociaz lekarze dawali 3 % szans na przezycie. Czasami zdarzalo sie, ze slabl mi na rekach... Wyszedl z tego mam nadzieje (czytalam gdzies, ze dopiero po 5 latach jesli nie bedzie nawrotow mozna powiedziec, ze rak sobie poszedl). Kurde, nie wiem po co do tego wracam... A swoja droga niestety nie ulozylo nam sie :(:( i ciagle nie moge sie z tego pozbierac. Myslalam, ze to moze byc jakas gwarancja, te zle chwile ktore przezylismy, ze pozwola nam juz zawsze byc razem. Ciagle go kocham ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech zycieeeeee
:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do autorki: Podziwiam Ciebie i \"chylę czoła\" Jak się tak naprawdę kocha swoją drugą połówkę to nawet w najgorszej chorobie nie poddaje się i trwa przy Niej/Nim. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mallenstwoo
boje sie,ze kiedys nie bede w stanie sie zmusic...bo czesto,nawet jak sie juz nie chce,níe ma sil,zmuszam sie...inaczej sie tego nie da nazwac,czasami to niewiele ma wspolnego z miloscia,to czesto poczucie obowiazku,przyzwyczajenie,strach...tak pieknie pada snieg za oknem,w koncu przykryl ta paskudna szara chlape,tak bardzo chcialabym wyjsc teraz na spacer,chociaz wiem,ze on nie moze i nie chce tez zebym szla sama,ciagle sie boi,ze go zostawie,ze ktos mnie zaczepi,ze odejde...uleglam,nie wychodze,nawet wmowilam sobie,ze wcale tego nie potrzebuje...i czuje sie winna,bo przeciez on nie moze,on lezy teraz w lozku a ja niby mialabym sama na spacer isc...? z pieknej kobiety zrobila sie ze mnie szara,smutna nijaka baba...ubieram sie w byle co,wiaze wlosy byle jak,bo po co,przeciez i tak juz nie sypiamy ze soba,on nie ma sily... wiecie,takie to straszne,jak powoli ta choroba przenosi sie i na mnie,chociaz wcale zarazna nie jest,ale czuje jak mnie tez to zzera,od srodka... tak okropnie mi dzis smutno...wiem,ze jutro bedzie lepiej..ale dzis..dzis siedze przy oknie,patrze na swiat przykryty biala koldra,slucham nancy sinatry "bang bang" i ....i nawet juz nie placze.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mallenstwoo
ale kocham go...i wiem,ze damy rade...musimy...wiem,ze jak bedzie mu lepiej znowu wyjdziemy razem na spacer,bedziemy spac w jednym lozku i sie kochac...bedzie sie do mnie przytulal w kuchni i czekal na przystanku jak wracam do domu...tak bardzo bym tego pragnela,zeby w koncu ten kryzys minal,zeby on juz nie cierpial,zeby lepiej sie poczul...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko tematu: jestes wspaniala kobieta i zona- podziwiam Cie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I to jest właśnie prawdziwa miłość.Bycie z kimś również na \"złe\". Życzę zdrowia mężowi.Tobie zaś wytrwałości. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×