Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Harmonia...

Czy są tu wyznawcy Buddyzmu?

Polecane posty

Gość koliber20
Szokują Mnie wypowiedzi katolików. Bóg jest miłością, ale w tych wypowiedziach widać tylko jad, nienawiść i nietolerancję. Każda religia kształtuje charakter i osobowość. Katolicyzm jak widać z miłością i tolerancją niewiele ma wspólnego. W buddyzmie najważniejsza jest strona praktyczna realizowana poprzez właściwą moralność, wzmocnioną przez praktyki medytacyjne. Miłość, współczucie to żywe elementy tej religii. Polecam stronę www.sasana.pl i zapoznanie się z tekstami buddyjskimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla mnie joga jest poprostu gimnastyką nagromadząną przez wieki wiedzą które ruchy i pozycje dają najlepsze efekty dla zdrowia i samopoczucia. Tak jak współczesne metody rehabilitacji albo masażu. Najciekawsze w Buddyzmie jest dla mnie to że nie ma tam czegoś takiego jak INDYWIDUALNA dusza nawet reinkarnacja jest zupelnie inna niz w hinduizmie hinduizm to koraliki nawlekane na paciorek a w buddyzmie reinkarnacja to klocki ustawiane jeden na drugim buddyzm to raczej psychologia albo inny sposob spojrzenia na rzeczywistosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oo ludzie... ale jesteście niedouczeni .... jestem buddystką od zawsze , odkąd pamiętam . żyje w pełnej harmonii ze wszystkimi , i wszyscy z mojej sangi( sanga czyli grupa buddystów) są wspaniałymi ludźmi ... nie ma tutaj ani troszeczkę zawiści , nienawiści , jeśli ktoś szczerze praktykuje... (i do niczego się nie modlimy !) buddyzm polega na rozwijaniu mądrości i współczucia do wszystkich istot , do wyzwolenia(oświecenia) się z koła życia (samsary).. w buddyzmie NIE ISTNIEJE ŻADEN Bóg ... a słowo Budda to znaczy "oświecony stan umysłu " i Buddą może zostać każdy z nas kto osiągnie oświecenie... , jednym z największych oświeconych był 16 Karmapa , który zmarł w 1981r... czyli nie tak dawno . po za tym buddyzm nie jest oparty na ślepej wierze jak np katolicyzm , lecz na doświadczeniu , sprawdzeniu . jest to coś pięknego , co pokazuje że prawdziwe szczęście tkwi w nas samych ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ostatni moherianin
u protestantów terz jest pedofilia uswiadków terzjest pedofilia Krwawe dzieje buddyzmu Pogląd, że buddyzm może mieć coś wspólnego z mordami politycznymi, intrygami politycznymi, matkobójstwem, bratobójstwem, dzieciobójstwem, rywalizacją między rodzeństwem o tron, polowaniami na czarownice, inkwizycją, stosowanymi na wielką skalę torturami i ludobójstwem, może wielu ludzi Zachodu szokować. Zaszokował i mnie, kiedy zdałam sobie sprawę, że polityczna historia Tybetu niczym nie różni się od historii innych narodów. Pogląd ukształtowany przez szeroko rozpowszechnioną literaturę buddyjską był czymś, w co chciałam wierzyć. Chciałam wierzyć oficjalnym oświadczeniom mówiącym, jak buddyzm stał się rządzącą teokracją w Tybecie, że był to podbój dokonany wyłącznie metodami politycznymi i poprzez przekonywanie. () Ta oficjalna wersja przekonuje nas, że buddyzm stał się teokracją w Tybecie poprzez pokojowe przejęcie władzy nad sercami i umysłami dzikich, wojowniczych, niewykształconych ludzi, którzy nie wyznawali żadnej wiary. Otóż, tak nie było. Rośnięcie buddyzmu w siłę to historia równie krwawa, jak dzieje kościoła katolickiego. Kalaczakra nie ma nic wspólnego z wprowadzeniem buddyzmu do Tybetu. Ci-lu-pa, historycznie bramiński chłopak, nauczał Kalaczakry jako narzędzia hinduizmu w Indiach w roku 966 n.e. Ten bramiński chłopak nauczał hinduskich buddystów Na-ro-pa swojego chronologicznego układu i ostatecznie wprowadził się do Tybetu dopiero po 1486 latach w stosunku do czasu, jaki jest podawany w cytowanej powyżej propagandzie buddyjskiej. Z kolei buddyzm stał się oficjalną religią Tybetu zaledwie 400 lat temu. To niezbyt długi okres czasu w porównaniu z innymi rządami. () Jeśli te fakty z oficjalnej historii buddyzmu są nieprawdziwe, to czy my, ludzie Zachodu, nadal powinniśmy bezkrytycznie akceptować jego ckliwe historie i to bez żadnych potwierdzających je dowodów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lioelle
postanowilam napisac pare slow, na temat, choc juz stary, trafilam przez wyszukiwarke (byl gdzies w pierszych linkach na liscie google), wiec zapewne sporo ludzi go moze czytac. Buddyzm jest nazywany religia, ale w rzeczywistosci to mieszanina filozofii, religii, psychologii... Jeden z nauczycieli (17 Karmapa) powiedzial jednak, ze buddyzm to METODY. Ksiazke o filozofii mozemy przeczytac i odstawic na polke i nic z tego nie wyniknie - nie bedziemy od tego szczesliwsi, chociaz np. dowiemy sie, ze swiat jest stworzony z jakis czasteczek. Buddyzm to okreslony poglad, ktory jednak niczego nie daje, jesli nie wcieli sie go aktywnie w zycie i nie bedzie polaczony z medytacja... a medytacja nic nie da bez pogladu. Nie ma tu Boga. Budda nie byl Bogiem. Nauczal o tym, jak sprawic, by umysl osiagnal najwyzsze szczescie, ktore juz nigdy nie przeminie, niezaleznie od tego, co naokolo nas sie wydarza. Uczyl o umysle, o emocjach. Uczyl medytacji, ktore sa niczym innym, jak cwiczeniem umyslu, dzieki niej dowiadujemy sie o nim coraz wiecej, odkrywamy, jak funkcjonuje i dzieki temu mozemy go tez zmieniac. Budda mowil tez o przestrzeni - nie mowil nic o zadnej Super-Istocie, ktora stworzyla swiat. Wszystko jest wytworem przestrzeni, ktora jesli chcecie, mozecie zamiennie nazwac umyslem wlasnie albo swiadomoscia. Wszystko pojawia sie na chwile, by zaraz potem zniknac i dlatego nie ma ani jednej trwalej rzeczy poza nia sama (przestrzenia), ktora i my jestesmy - nie ma zadnej Kasi albo Jacka, tylko przestrzeni sie wydaje, ze nimi jest. Ze zrozumienia tego wylania sie tak slynna buddyjska radosc, wspolczucie i nieustraszonosc - rozumiemy, ze tak naprawde wszyscy jestesmy polaczeni i istoty tak samo jak my maja podstawowe pragnienie bycia szczesliwymi, po za tym nic nie moze nam zagrozic: cialo umrze, ale i smierc tak naprawde jest tylko iluzja przestrzeni. Skoro i my nia jestesmy, na dobra sprawe poczucie jakiejs swiadomosci nigdy nie zniknie. Sila rzeczy pojawia sie tez radosc, a rzeczy przestaja nam sie wydawac takie grozne. Nasze emocje tez przestaja nam sie jawic takie realne, skoro i one przychodza i odchodza, podczas gdy sama swiadomosc bycia sie nie zmienia (zauwazcie to: mozna odczuwac emocje a jednoczesnie mozemy je ogladac nieco jak rybki w akwarium, sama swiadomosc zawsze jest taka sama. I o to chodzi. To nie emocjami jestesmy, chociaz nigdy sie ich nie pozbedziemy: tu tez trzeba zrozumienia, ze spokojny umysl i wzburzony umysl to ciagle to samo, tylko w roznych formach). Od tego momentu zaczyna sie pewna wolnosc: buddysta to nie zimna ryba, tylko wolny czlowiek, ktory moze sobie do woli decydowac, czy chce podazac za swoimi emocjami (robienie czegos pod wplywem gniewu to na przyklad zly pomysl) i przy okazji nie odczuwa zadnego cisnienia, dlawienia sie nimi i nie kumuluja sie w nim jak tykajaca bomba. Do tego trzeba medytacji, malego labolatorium, w ktorym uczymy sie tego wszystkiego, a potem zdobyta wiedze idziemy wykorzystac w codziennym zyciu. Czasami na efekty trzeba pracowac latami, bo jak mowilam. buddyzm to metoda... Ktora bierzemy i realizujemy ile mozemy. Jak to sie mowi: w bledzie sa Ci, co sadza, ze jego nauczyciel przyjdzie do nich, uderzy ich kapciem i pach! beda oswieceni :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lioelle
A co do watpliwosci, czy buddyzm pasuje do naszego kregu kulturowego: Budda urodzil sie jako Hindus i pragnal dowiedziec sie, jaka jest najwyzsza prawda. Z poczatku mial nauczycieli (w hinduzimie - guru) pochodzacych wlasnie z hinduizmu, ale szybko ich przewyzszal, w koncu postanowil sam dojsc do prawdy, usiadl pod drzewem, medytowal i mu sie udalo. Na pewno dla wielu hindusow byly to duze nowosci, potem buddyzm rozprzestrzenil sie w innych krajach. Chce zauwazyc, ze slynny Tybet mial juz swoja religie: byl to szamanizm Bon. A mimo to buddyzm sie tam zaadaptowal i to nie jest rdzenna, tybetanska religia, jak mysli wielu (a Bon istnieje do dzis, chociaz zeby przetrwac, takze wchlonal nieco buddyjskich mysli). W Chinach byl konfucjanizm, taoizm i kult przedkow, w japonii szintoizm. A buddyzm i tam znalazl swoich sympatykow. Po prostu jest on niezalezny od kultury, w kazdej przyjmuje nieco inna otoczke: poukladani Japonczycy maja swoj surowy zen, gadatliwi i zywi tybetanczycy maja swoja tybetanska, kolorowa odmiane. I to jest ok, bo buddyzm kazdego traktuje bardzo idywidualnie w koncu kazdy z nas ma w glowie rozne sklonnosci. Po prostu klimat i medytacje moga sie roznic, ale cel jest ten sam. Skoro z Indii buddyzm mogl zawedrowac az do Japonii, gdzie byl obcy, dlaczego nie mialby okazac sie dobrym wyborem dla niektorych Europejczykow? Chce zauwazyc, ze na dobra sprawe Chrzescijanstwo tez nie ma nic wspolnego z naszym kregiem kulturowym: co ma wspolnego kultura Izraela ze slowianska Polska, w ktorej nasi przodkowie jeszcze kilkaset (800-900) lat temu biegali wokol posagow Swiatowida (bo nie wierze, ze w momencie chrztu Polski 1000 lat temu w jeden dzien zniknely stare wierzenia, posagi runely w popiol, ludziom pamiec sie wymazala i zapomnieli o swoich zwyczajach)??? Z drugiej strony buddyzm nie roscil sobie prawa do monopolu. Wiekszosc buddystow nie ma problemu z tym, ze wokol siebie ma ludzi innego wyznania. Kazdy ma inny umysl, pomaga mu co innego i - nie ukrywajmy - mamy rozne poziomy inteligencji. Jednemu szczescie przynosi wiara w Boga, i gdyby mu powiedziec, ze go nie ma, swiat jest iluzja i ma siedziec na poduszce i medytowac, to ta osoba siedzialaby i plakala. Dla wiekszosci buddystow chrzescijanstwo to tez jakas metoda: odpowiednia dla chrzescijan. Moze i uwazamy, ze Boga nie ma, ale tam poza tym chrzescijanska religia tez daje mozliwosci rozwoju, mowi o milowaniu bliznich, daje kregoslup moralny. Kazdy robi co moze i jesli ktos uwaza, ze lepiej mu bedzie z buddyjska mysla, to moze powinien ja przetestowac, a jesli ktos lubi Jezusa, to z nim zostaje. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sekta jak sobie kogoś upatrzy to najpierw zrobią go wariatem potem wywalą go z pracy dyscyplinarnie, nie będzie mieć z czego żyć. Odizolują go od rodziny, i powoli będą osaczać swoimi ich dzieci. Wszystko w rękawiczkach i bez śladu i w świetle prawa. Zawsze matkom "G****O". Matki upokarzają na każdym kroku, ale za to mąż jest czysty. I jeszcze ci powiedzą to nie o to chodzi. Po co ci Buddyzm, przeprowadz sie kolo Wieliczki to zaraz wpadniesz oko SEKCIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćDaw
Najbardziej opętaną buddyjską sekciarą jest Monika K. To jest najbardziej opętana osoba. Jako nastolatka uczęszczała do szkoły dla chorych psychicznie. Rodzice nie wiedzieli co mają z nią zrobić, a do szpitala nie chcieli zamknąć, więc wysłali ją do rzekomej wróżki Barbary M. żeby zrobiła jej jakieś wymyślone czary nad głową i po tym wysłali ją do Indii, żeby mieć problem z głowy. A teraz ta dziewczyna myśli że jest nauczycielką jogi i kundalini, ale żadnego certyfikatu nie ma. Mówi ludziom że jest w trakcie pisania pracy doktoratu, a tak naprawdę nie ukończyła nic. To jest osoba chora psychicznie i szkoda mi jej. Teraz znowu ją wysyłają do Indii, bo dziewczyna sobie w życiu nie radzi. No ale jak ktoś nie chce brać odpowiedzialności za ludzi chorych i słabych psychicznie, to najprościej wysłać ich do Indii i wmawiać im że są mistrzami i ciągnąć kasę od naiwnych Europejczyków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×