Czy pracodawcy są bezkarni??

Od dwóch miesięcy nie płaci mężowi wypłaty, bo mówi, że mu nie zapłacono więc on nikomu też nie zapłaci. Dwa dni temu zadzwoniła do szefa konkubina jednego z pracowników i spytała o wypłatę, bo nie miała na chleb, a ON ZWOLNIŁ JEJ FACETA W TEN SAM DZIEŃ Z PRACY. CZY MIAŁ DO TEGO PRAWO??? CZY TO NIE SZANTAŻ?/ CZY JAK JA ZADZWONIĘ TO TEŻ ZWOLNI MĘŻA Z PRACY?/Czy jest sposób na takich pracodawców? BŁAGAM POMÓŻCIE JEŚLI KTOŚ SIĘ NA TYM DOBRZE ZNA:(((

Jak długo można żyć w strachu..siedzimy jak na igłach , bo nie wiemy czy jutro starczy na chleb, a szef nadal nic nie mówi o wypłatach..miał płacić urlopy do końca marca, ale skoro nie ma nawet na wypąłty to skąd weźmie na urlopy i za co wyprawie komunię w maju? Nie mówiąc o życiu i opłatach...jestem pogubiona w tym wszystkim...co będzie dalej. Jak ujarzmić szefa? Czy mozna w jakiś sposób zmusić go do wypłacenia wypłat??

Znam ten ból. Współczuję. Niestety jedyne co można zrobić to zgłosić sprawę do PIPu.