Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ginnn

problem stary jak świat - ale boli jak świeża rana

Polecane posty

Gość ginnn

cholerna monogamia... dlaczego tak jest, że jeśli chcemy mieć rodzinę to musimy wybrać, zdecydować się na JEDNEGO faceta? Mój związek, udany, przyjacielski... słabe punkty, bo zawsze jakieś są: różnica w wykształceniu, inne środowiska, moje akademickie, mąż syn sprzątaczki. Pokochałam go, za to, że jest wspaniałym człowiekiem, nic więcej się nie liczyło. Nie mam żadnych uprzedzeń, ale jednak.... brak wspólnej płaszczyzny intelektualnej, jego błędy językowe, żarty śmieszne inaczej :O poznałam kogoś, tu, na kafeterii.... Luźna rozmowa na pewnym topiku przerodziła się we flirt, potem gg, telefony, czułam, że ta sfera, którą pogrzebałam już w sobie dawno rozkwitła... Okazało się, że jest ktoś, kto mnie rozśmieszy, kto umie flirtować i bawić się i mnie rozmową... Poznaliśmy się, zakochaliśmy w sobie nawzajem... Długi czas miotania się pomiędzy... Nie zdecydowałam się na odejście od męża. Żeby ratować małżeństwo musiałam zdecydować się na radykalne cięcie - wybrałam rodzinę, urwałam wszelki kontakt. Tęsknię, tęsknię.... Nie mogę się pozbierać, dopada mnie depresja, jest gorzej niż, zanim go poznałam... posmakowałam czegoś, o czym zawsze marzyłam, i musiałam z tego zrezygnować. Życie ze mnie zakpiło. Dlaczego tak jest?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zapewniam cie, ze na tym sie nie zakonczy. fakty sa faktami. a ty teraz wiesz jak mogloby byc. to tylko kwestia czasu ze znowu sie w cos wplaczesz. niezaspokjone tesknoty. nie wszystko da sie regulowac glowa...czasem tez nie warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ta sprzątaczka
to w Twoim domu sprzątała?? Upewnij się, że to nie Twoj brat przyrodni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ginnn
laVita, mówisz jak mój mąż. On też twierdził długo, że to się powtórzy, że on nie spełnia moich oczekiwań, że to kwestia czasu aż znów kogoś poznam... Ja się zamknęłam na taką ewentualność, to, co przeżyłam kosztowało nas wszystkich tyle cierpienia, że nie wyobrażam sobie powtórki. Zamknęłam swoje tęsknoty na cztery spusty, wmówiłam sobie, że są priorytety, jak rodzina, dzieci, dobra atmosfera w domu i święty spokój. Potrzebuję spokoju. Ale z drugiej strony coś we mnie walczy, dlaczego, dlaczego tak trudno jest zwyczajnie żyć i mieć komfort bycia sobą? Czy ja tak dużo chcę? Za dużo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pytasz dlaczego, dlaczego... powiem ci z doswiadczenia, ze w roznym wieku ma sie w malzenstwie rozne potrzeby i co sie z tym wiaze, zmieniaja sie tez priorytety. gdybys naprawde zamkela ta swoja znajomosc w swojej glowie to bys tu nie pisala...ale ty nie mozesz sie wewnetrznie z tym pogodzic i nawet jesli z czasem sie uspokoisz to to bedzie wracalo. tak kolo 50-60 lat zaczynamy nagle przywiazywac wage do innych rzeczy, ale tobie chyba jeszcze do tego wieku daleko...i moze kiedys powiesz sobie-mam przy sobie kochajacego, oddanego faceta...a jednak mnie cos w zyciu ominelo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ginnn
tak, jest tak jak piszesz. Przez tą znajomość dokładnie WIEM co mnie w życiu omija... Lepiej mi było, gdy nie wiedziałam tego aż tak jasno. Ta jasność, ta świadomość jest dołująca. Czuję, jakbym była zmuszona do zabicia kawałka samej siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem dokladnie co czujesz i mowi sie, ze z kazdej sytuacji jest jakies wyjscie, choc nie zawsze jest to dobre wyjscie. ty wlasnie sie w takiej sytuacji znalazlas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bulli
odcinasz sie gruba krecha, a piszesz tu, gdzie on moze przeczytac. po co to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ginnn
wyjście? nie widzę wyjścia. Nie widzę innego wyjścia oprócz prób akceptacji status quo, ale jak dotąd dość marnie mi to wychodzi. To już (albo dopiero) 1,5 roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ginnn
nie przeczyta. znalazł się tu wtedy przypadkiem, na chwilę. chyba tylko po to, żebyśmy się poznali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
napisalas na samym poczatku: ...czułam, że ta sfera, którą pogrzebałam już w sobie dawno rozkwitła... Okazało się, że jest ktoś, kto mnie rozśmieszy, kto umie flirtować i bawić się i mnie rozmową... Wynika z tego, ze juz od dawna czulas dyskomfort intelektualny w swoim zwiazku i to on stal sie wypadkowa sila twoich tesknot...a jak sama wiesz, okazja czyni zlodzieja...i mysle, ze w przyszlosci nie bedzie inaczej. nawet jesli nauczysz sie siebie sama oszukiwac to jednak nie bedziesz sie czula do konca szczesliwa. (czy dobrze zrozumialam, ze ten kontakt z facetem z kafeterii zakonczyl sie 1.5 roku temu?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ginnn
laVita, przepraszam za znikniecie bez słowa - syn wrócił ze szkoły wcześniej niż sadziłam, a to, co tu piszę jest ostatnia rzeczą, którą powinien przeczytać. Ty naprawdę wiesz o czym mówię. ".. okazja czyni złodzieja.." tak właśnie było. Tak , z facetem z kafeterii rozstałam się definitywnie 1,5 roku temu, całkowity brak kontaktu. Tęsknię może już nie tyle za nim, co za TYM CZYMŚ, CO CZUŁAM rozmawiając z nim. Przegadaliśmy tysiące godzin :) Staram się z całych sił jakoś załatać ten brak, ale... trudno udawać, że srebro jest złote, nawet jak założymy żółte okulary, wiemy, że tak nie jest. Piszę tu, bo chcę to powiedzieć, a nie mam komu. Piszę tu, bo NIE ZGADZAM SIĘ na bycie ofiarą, ofiarą tęsknot i marzeń. To okropna świadomość, że nie bedę nigdy w pełni szczęśliwa, nie mogę się z tym pogodzić i nie pogodzę się. MUSZĘ znaleźć sposób na szczęście, po prostu muszę. Nie wiem jeszcze jak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj kochana
Nie powinnaś się świadomie katować i męczyć w związku, w którym nie jesteś szczęśliwa... Owszem rodzina... Ale rodzina pewnie wyczuwa Twoje nieszczęście. Nigdy sobie nie wybaczysz, że coś Cię ominęło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DEDYKOWANY PRZEZ UE .
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>TEST IQ MENSA>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> Interesuje Cię, jak wysokie masz IQ ? Zmierz swoje IQ w wysokojakościowym teście. Rozpocząć Test IQ: http://www.iq-test.pl/?d=888 LEPIEJ WIEDZIEC JUŻ DZIŚ JAKIE MASZ IQ, NIŻ DOWIEDZIE Ć SIĘ OD KOGOŚ INNEGO JUTRO !!! >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>TEST IQ MENSA>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ginnn
to nie jest tak, że ja się męczę i katuję. Kocham meża a on mnie, zawsze tak było. Jest tylko tak, że pod wieloma względami, np. intelektualnie, rozmijamy się, brak wspólnej płaszczyzny. To nie jest powód, by rozbić rodzinę. Ale jest to powód do tęsknoty za czymś, czego doświadczyłam z innym mężczyzną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość astree
I właśnie dlatego nie wiem czy kiedykolwiek zdecyduję się na założenie rodziny... Przeraża mnie myśl że mogłabym się znaleźć w podobnej sytuacji :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj kochana
No to chyba sama nie wiesz czego chcesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stenia 1970
u mnie cos podobnego.... tylko nie o trzecia osobe chodzi lecz o tryb zycia. ja uwielbiam byc w ruchu: rower, rolki, spacer po parku, po plazy, a moj maz tylko na internecie lub spanie. Dlugo walczylam, ze rodzina, dziecko, dom sa najwazniejsze. Przegralam te walke! Mam dosc molestowania siebie samej, ze zyje w szczesliwym zwiazku-malzenstwie. Moze nie bedzie mi latwo, ale przynajmniej otworze drzwi dla kogos, kogo moze poznam i bedzie podobny do mnie albo stworze zycie takie jakie lubie. Przegralam te walke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość astree
Ale z drugiej strony, jest tyle kobiet które oszukuje same siebie... Że jak już się natknę na taką która potrafi sama przed sobą przyznać się tak jak Ty to zrobiłaś, to normalnie trochę podziwiam :) Ale wydaje mi się że kiedyś poznasz znowu kogoś... i już się nie powstrzymasz A jeszcze z innej strony, ja nie potrafiłabym spokojnie żyć ze świadomością że właśnie, z mojej własnej winy, coś mnie omija...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olgaja
ginnn Mysle, ze zawsze brakuje czegos w zwiazku, ale nie mozna miec wszystkiego, czasami nam sie wydaje, ze "trawnik u sasiada jest bardziej zielony".. Jesli twierdzisz, ze kochasz meza tzn., ze jakas wspolna plaszczyzna miedzy Wami istnieje, moze zainteresowan, przyjazni, jakis wspolnych tematow do rozmow, czy podobnego poczucia humoru, a moze ma jakies inne zalety, ktorych nie maja inni. Moj maz tez nie jest intelektualista i wcale tego od niego nie wymagam, bo ma mnostwo innych zalet i zainteresowan, ktorym potrafi mnie zarazic. Np. do teatru czy na niektore wystawy chodze sama lub z kolezanka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ginnn
astree, no właśnie, rodzina to związek na wyłączność. I tu zaczyna się problem, bo znalezienie kogoś, kto spełni WSZYSTKIE marzenia to chyba utopia... zawsze będzie jakieś niespełnienie, jakiś brak. Zawsze coś nas omija... Chyba dojrzewam do tego, żeby nauczyć się z tym żyć i AKCEPTOWAĆ taki stan rzeczy, bo zmienić tego nie mogę. Mogę tylko odejść, ale na to za bardzo kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to prawda, ze nigdy nie ma sie w zyciu wszystkiego...a jesli sie ma, to zawsze jest cos za cos. wazne jest jednak zeby byc swiadomym swoich priorytetow. co jest na pierwszym miejscu, co na drugim, co na trzecim... ty rowniez musisz zdecydowac co jest u ciebie na ktorym miejscu. jednak na pewno trudniej sie zyje, jesli sie okaze ze mamy tylko w zyciu to z drugiego, czy trzeciego miejsca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ginnn
masz rację, LaVita (jeśli tu jeszcze zajrzysz - dziękuję Ci za to, co napisałaś, bo pomogło mi to ułożyć wiele w sobie, nazwać po imieniu), masz cholerną rację.... To jest kwestia priorytetów. Samo uświadomienie sobie co jest najważniejsze to już krok do spokoju. Jest jeszcze coś - alchemia w życiu, czyli świadome przerabianie "szarego na złote". Tworzenie z tego co jest tego co się chce mieć. Już nie jestem zła i bezsilna, jestem zdeterminowana, żeby żyć pełnią życia, żeby sobie samej stworzyć szczęście, z tego materiału, który jest dostępny. Bunt i złość to dobre emocje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×