Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość saaandraaaa

Kto za miesiac konczy studia i uwaza ze wtedy wali sie jego swiat ?

Polecane posty

Gość saaandraaaa

Hej, ma ktos moze takie"głupie" mysli jak ja? Studiowalam 5 lat w duzym miescie, usamodzielnilam sie, pracowalam, studiowalam dziennie, bawilam sie imprezowalam, a teraz czas wrocic do rodzinnej miejscowosci... Zostawic przyjaciol, zabawe, dotychczasowe zycie.. Dlaczego musz wrocic? Hmm bo mam tam dom rodzinny ( tu musze placic baardzo duzo za wynajem w bloku), tam czeka wieloletni narzeczony, slub w planach iedlugo. Ale poza nim, i poza Mama nie mam tam NIKOGO:( Moje zycie jest Tu, gdzie teraz jeszcze mieszkam,Codziennie o tym mysle, placze czasem.. Ma ktos tak, albo mial, jak konczyl studia. I jak to sie u was potoczylo??pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też kończe, ale dopiero licencjat. Więc wszystko przede mną:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bdffpo
A może nie wracaj, przecież to Twoje życie, mama zrozumie, narzeczony może przyjechać do Ciebie. Na szczęście moi rodzice nie oczekiwali powrotu po studiach, bo też by to była dla mnie tragedia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja skończyłem 3 lata temu
i wtedy świat się zawalił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frufru
ja tak miałam. i powiem Ci - nie masz czego załowac. moja paczka znajomych rozjechała się wręcz po świecie w poszukiwaniu pracy. nie było z kim się bawić, zresztą - coraz głupiej było iśćdo klubu, bo jakoś staro się człowiek czuł :P potem zaczęłą się praca - i okazało się że po pracy wracam do domu, pogrzebię w necie i idę spać. na wyjscie z resztkami ekipy zostawała sobota, o ile akurat ktoś nie pojechał do domu, do drugiej połówki, na delegację itd. i czułam się coraz bardziej samotna. więc kiedy moja najlepsza przyjacółka wyjechała - spakowałam się i wróciłam do domu. na początku był szok, ale po pół roczku już się dało żyć. odżyły dawne znajomości, powstały nowe, jedna praca, zmiana na lepszą - i obecnie mam jak miałam o ile nie lepiej. a z przyjaciółmi ze studiów - cóż, z większością kontakt sie pourywał. a z tymi co pozostał pozostanie chyba na zawsze :) Przyjaźnie przeszły selekcję i to akurat dobre było. dasz rade :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bdffpo
frufru----> miałaś dużo szczęścia. ale cos mi się zdaję, że Twoja miejscowość rodzinna nie była taka mała? bo to też jest różnica, czy wracasz na wieś, do bardzo małego miasteczka, czy to 30 tys.miasta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saaandraaaa
dzieki frufru:) pocieszylas mnie... A na pczatku tez mialas takie doly, rozterki itp. tez C bylo bardzo ciezko, a jak teraz to oceniasz, zalujesz? ile masz lat? bdffpo -to nie chodzi nawet o mame, bo ona nawet mi radzi zebym zostala, ale ja patrze realnie na wszystko i wiem, ze tak bedzie lepiej jak wroce( moze i ni edla mnie), ale mysle ze tak powinnam zrobic.Narzeczony ma dobra prace w tej malej mojej rodzinnej miejscowosci i jest tam szczesliwy, nie chce mu tego zabierac tez, ja tutaj w sumie oprocz przyjaciol nie mam nic, bo z pracy chwilowo zrezygnowalam piszac mgr. Ale no kocham to miejsce, mam tu swoje katy, amm gdzie wyjsc. Moja miejscoowosc jest mala, zasciankowa. Czy ja dam rade?:( Ciezko jest sie przestawic, bo tam tylko wpadam na weekendy , raz na miesiac , dwa, tu mam swoje zycie. Myslicie, ze moge si eprzestawic jakos, czy juz zawsze bede zalowala ze nei zostalam? zdaje sobie sprawe, ze teraz mam jeszcze troch ebeztroskie zyciee, studia, zabawa itp, a jak sie zalozy rodzine , pojdzie do pracy n acaly etat zmienia sie tez wszystko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saaandraaaa
Hmmm moja miejscowosc jest miejsowoscia turystyczna, ale jak dla mnie za mala, nie jest to wies, no ale i tak przez j=ostatnie 5 lat mieszkalam w duzym miescie i teraz mi ciezko sie przestawic na ta zasciankowosc:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bdffpo
To co pisała frufru z tym, że po studiach, to już co innego, że przyjaźnie się rozpadają, kontakty się rozluźniają, to racja. Część osób wyjeżdża, część zakłada rodziny, część zaczyna wychodzić ze znajomymi z pracy, więc jak zostaniesz, to już nie będzie to samo, ale to chyba dobrze, bo czas leci. Ja np. jestem pewna, że by mi było źle w rodzinnej miejscowości, mam tam teraz jedną znajomą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frufru
mam 30. wróciłam z Trójmiasta do miasteczka ok. 20tys. ja miałam trochę gorzej, bo wracałam tylko do...rodziców. nie tylko do nich, ale po prostu do rodzinnego domu, do mojego starego pokoju... doła miałam jak cholera, przez pierwszy tydzień przepłakałam wszystkie wieczory - bo jakże to, z wielkiego miasta do mojej dziury, od ludzi do samotności, z niezależności do życia z rodzicami, no tragedia... pogodzenie się na nowo z tym ze ulubiony jogurt w lodówce zostaje zeżarty, że trzeba sprzątac nie wtedy kiedy się chce ale kiedy trzeba, ustalać zakupy, ustalać wyjścia - przez pierwszy czas nie miałam nawet kompletu kluczy, nie były mi wszak potrzebne jak przyjeżdzałam na weekendy... ale jak pisałam - po przeryczanym tygodniu stwierdziłam że czas się pozbierać, pogadałam z rodzicami, ustaliłam co i jak, potem poznałam faceta, poznałam jego znajomych, odnalazłam troche zapomnianą przyjaciółkę z podstawówki, poszłam do pracy, spisałam połaczenia z najbliższym większym miastem... i życie się rozkręciło. Powiem Ci nawet że na początku zanim się wyniosłam z miejsca studiów byłam tak zdesperowana że zaczęłam sobie załatwiać wyjazd za granicę. Trwało to kilka miesięcy (w mojej branży to jest połaczone z załatrwieniem kupy zaswiadczeń) - a kiedy przyszło do podpisania ostatniego papierka, zrezygnowałam :) Bo stwierdziłam ze nie będę taka miękka żeby uciekac przed własnym życiem. I to była dobra decyzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saaandraaaa
Bardzo to optymistyczne co piszesz. ja nawet teraz mam łzy w oczch, jak o tym piszemy. a naprawde jestem twarda osoba, poprostu tak mnie dopadlo, te mysli juz sie kumuluja od dluzszego czasu. Płacze dosc czesto, bo poprostu sobie nie wyobrazam az takiej zmiany. Czesto łapie si ena tym, ze mysle, ze moje zycie konczy si e30 czerwca, kiedy to zabiore swoje wszystkie rzeczy i wroce, wroce do miejsca, gdzie tak naprawde nie mam prawie nic. jedna ulica, Ci sami ludzie wkolo... naprawde nie wiem nieraz jak sobie z tym poradzic. chyba sie musze poprostu pogodzic z tym, ze tak ma byc. Hmm znajomych tam nie mam, wszyscy gdzies sie porozjezdzali, czesc przypuszczam wroci. Bolesne jest to, ze ja tam nawet nei mam z kim na glupie piwo wyjsc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bdffpo
To jeszcze zależy, czy kiedyś Ci było dobrze w tej rodzinnej miejscowości, jeśli było dobrze, to możliwe, że teraz też tak będzie. Frufru obiektywnie rzecz biorąc, to 20 tys. miasto, to nie taka dziura. Autorka topiku wraca do mniejszej miejscowości. Poza tym tak na prawdę, to chodzi o ludzi, ja nigdy za nimi nie przepadałam w rodzinnej miejscowości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frufru
heh zapewniam Cię że nie będą ci te wyjscia na piwo potrzebne. a jesli tak to zawsze zrobienie grilla lub domówki. masz narzeczonego, to już masz z kim wyjsc, on tam meiszka,w iec jakichs znajomych ma. wpasujesz sie w jego grupę. czesc Twoich znajomych skończy studia i tez wróci. zobaczysz, bedzie dobrze :) i sie nie przejmuj, ja tez miałam doła, myslałam że to koniec świata, że nic tylko sie powiesic... ja tu nawet nie mogłam papierosa zapalić bo od razu stado znających mnie osob leciało rodzicom doniesc (na mnie, starą babę!!). Efekt tego taki że rzuciłam palenie i też to sobie chwalę :) nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frufru
"bdffpo - Poza tym tak na prawdę, to chodzi o ludzi, ja nigdy za nimi nie przepadałam w rodzinnej miejscowości." ja też nie, bo tu się wszyscy znają, i każdy kto mnie pamiętał z dzieciństwa to od razu walił per "drogie dziecko, jak Ty wyrosłaś, pamiętam jak byłas tak amała i bez zęba biegałaś itd", a mi sie rzygać już chciało, tym bardziej ze nie wiedziałam kto się mną własciwie tak zachwyca bo za cholerę ludzi nie rozpoznawałam :) Ale co tam, ostatecznie mogłoby być gorzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bdffpo
Ja jako dziecko spotkałam się w tej miejscowości z niesprawiedliwością, ludzką zawiścią, czułam, że tam się dusze, jestem stworzona do większego miasta ;). A jeśli bym miała narzeczonego w tej miejscowości, to pewnie bym wróciła, jak autorka topiku. Masz rację frufru, mając narzeczonego w tej miejscowości, to już bardzo dużo na plus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saaandraaaa
dziekuje wam dziewczyny! serio, mam juz duuzo mniejszego dola niz rano;) Moe jakos sie ulozy. napewno wiele jeszcze przeplakanych nocy przede mna, to bedzie szok, bo ja sie bardzo przywiazuje do ludzi, miejsc, a tu mam przyjaciol z ktorymi codzennie sie spotykam..moje miejsca. No jakos musze sie przewartosciowac. Zmienic swoje myslenie i przyzwyczajenia. Ciezko tez bedzie mi si eprzyzwyczaic znow do mieszkania z kims, bo przez 5 lat mieszkalam sama, sama sobie, sama dla siebie Frufru, a Ty teraz pracujesz, i juz sie zadomowilas w rodzinnej miejscowosci?a jak bylo przed studiami, lubilas to miejsce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frufru
tak, pracuję, wyszłam za mąż, jestem szczęśliwa. przedtem nie znosiłam tego miasta. wkurzało mnie tu wszystko do tego stopnia że nawet do liceum dojeżdżałam. wlasnie dlatego, aby inni ludzie, inne twarze, bez tej monotonii... ale tak naprawde to zalezy jak sobie to poukładasz. jak zaczniesz pracowac i tak wpadniesz w pewną rutynę i monotonię. jak się codziennie wstaje na 8 do roboty to nie ma czasu na wieczorne wyjscia. zobaczysz że z czasem to straci na znaczeniu. teraz Ci potrzebne bo to forma kontaktu z innymi. Ale ci z którymi kontak naprawde warto utrzymywac nie zerwą go tylko dlatego ze nie mozecie do knajpy wyskoczyc. A za tymi ktorzy go zerwą - nie ma co płakać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saaandraaaa
Masz racje frufru, bardzo madrze piszesz:) Sporo osob w sumie mi tak mowi, koncza si estudia, ale zaczyna inne zycie, praca, obowiazki, rodzina. Fakt gorzej zdecydowanie by bylo, gdybym nie miala tez narzeczonego, wtedy wieksza pustka, a tak to zawsze jest sie z kim posmiac, na kogo pozloscic, z kim wyjsc. Niestety z jego znajomymi nie mam zbyt dobrych stosunkow, inne klimaty totalnie, no ale mysle ze w pracy nawiaze nowe znajomosci, ze jakos to bedzie. A byc moze na przyszlosc takie mniejsze miasteczko jest lepsze:) spokojniesze...do zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frufru
moze jak ich poznasz lepiej to polubisz. a nawet jeśli nei to przywykniesz po prostu :) ja Ci szczerze powiem że życie w mniejszym miescie ma swój urok. Jak masz pracę z ludzmi (lekarz, sklepowa, bank, poczta, jakiś urząd) i zaczną poznawać Cię z twarzy to wiele spraw bedziesz mogla na to zalatwic. Moim rekordem bylo to że po ślubie wymianiany dowód został mi przyniesiony do pracy (!!) przez panią z UM, bo "akurat miała po drodze do domu, a pani to pracuje i pracuje i nei ma czasu..." :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tere fere ku
Od pewnego czasu się tego obawiałam i stało się, za miesiąc kończe studia i wracam do swojego miasta. Mialam plany zostac tu gdzie studiuje, ale odpuscila kolezanka, wiekszosc w zwiazkach albo wraca do siebie... koszty utrzymania sie tutaj mi nie kalkulują:/ pozniej inna kolezanka zaproponowala bysmy wyjechaly do innego miasta i zamieszkaly razem, ale sytuacja z jej chlopakiem to spieprzyla. Ja nie mam chlopaka i mam zal, że z zadnym miastem nie czuje przez to powiazania... Boje sie, ze jak wroce do domu, to ugrzezne:/ mama zawsze mnie krotko trzymala, nie zebym miala jej to za zle... bo sama nie jestem typem imprezowicza, ale czuje ze zamknie sie na mnie swiat:( zupelnie sobie nie radze z takim mysleniem... nie ciesze sie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja ciemnooka
Po studiach dopiero zaczyna sie zycie! Tym bardziej,ze zyjesz za swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moi drodzy
"usamodzielnilam sie ...bawilam sie imprezowalam, a teraz czas wrocic do rodzinnej miejscowosci... Zostawic przyjaciol, zabawe, dotychczasowe zycie" tu musze placic baardzo duzo za wynajem w bloku), Życie to raczej nie zabawa...studiuje się po to, żeby funkcjonować w życiu dorosłym samodzielnie, także dla dobra innych...Cóż to za "usamodzielnienie się" jeśli boicie się przyszłości, świat się wali itd. Usamodzielnienie się nie polega na wyrwaniu z domu rodzinnego by imprezować w czasie studiów, chyba wam się coś pomyliło!! I drugi problem - powrót do "wsi i małych miasteczek". A o co tu chodzi?? Przecież tam są wasze korzenie, chyba dobrze byłoby pomyśleć o tym i zrobić coś także dla swojego środowiska - zanieść tam przysłowiowy, szeroko rozumiany "kaganek oświaty". Państwo (w przypadku studiów dziennych) nie finansuje tego, żebyście się "bawili", ale po to, żeby coś z siebie potem dać, coś zrobić. Czy mi się zdaje, czy szkoda było tych studiów dla was, skoro przez kilka lat pobyt w mieście niczego was nie nauczył? - poza "poruszaniem się w miejskim świecie", może to jednak wyrzucone (także przez moje podatki pieniądze)?. Jednak obawy wielu ludzi, że spory odsetek przyjeżdżających na studia (nie wszyscy!!!) ze wsi i małych miasteczek traktuje to jako stricte sposób na wyrwanie się ze swoich środowisk bez jakiejkolwiek koncepcji na przyszłość - potwierdza się! Bo co to znaczy "wali się mój świat"? - to co to za "świat" - świat imprezowania, zabawy? Trzeba było "imprezować" w "rodzinnej miejscowości"! Wszystko, co się robi powinno mieć jakiś sens, u was chyba jest coś nie tak....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupupupsooo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×