Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nasza nauczycielka

Nie wierze w malzenstwo, czy tylko ja tak mam?

Polecane posty

Gość nasza nauczycielka

Zupelnie nie wierze w instytucje malzenstwa i uwazm ja za przereklamowana. Ludzie sa szczesliwi ze soba moze pare lat, a potem zaczynaja sie nuda i zrzedzenie. W ogole nie uwazam, zeby mezczyzna byl mi potrzebny do szczescia, jestem zupelnie samowystarczalna, a mezczyzna wystarczy mi do umowienia sie na randke i milego spedzenia czasu, ale nie codziennie i nie ten sam facet przez 50 lat. Moja mama powtarza, ze na starosc zostane sama, ale ja patrze na te wszystkie stare osoby, ktore znam i one i tak sa na starosc same, bo maz umarl 20 lat wczesniej, albo sie rozwiedli. Mojej babci maz umarl wlasnie z 20 lat temu, jak jakis dziadek chcial sie z nia umowic to go wysmiala i powiedziala, ze po co jej jakis stary pierdzacy dziadek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frufru
dorośniesz, zrozumiesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasza nauczycielka
Dorosne? Mam 30 lat, jak bylam mlodsza to wierzylam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosenny powiew
znam ludzi którzy twierdzą podobnie jak Ty i małżeństwo nie jest im do niczego potrzebne wychodząc za mąż czy żeniąc się zawsze trzeba zdawać sobie sprawę z tego że przez cały czas nie będzie tak jak dzień czy dwa po ślubie jak zacznie się normalne życie czyli praca obowiązki domowe dzieci itd....wtedy wiadomo że wkrada się rutyna zmęczenie i nic nie jest już tak jak na początku kwestia tego czy potrafimy przestawić się na takie życie ....szanować siebie i partnera przez cały czas mimo różnych zawirowań

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prowodyr
dla każdego co innego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasza nauczycielka
Ja raczej nie jestem do tego stworzona, 2 razy mieszkalam z facetem (tzn z 2 roznymi facetami) i czulam, ze sie dusilam, ze nic mnie juz nie czeka, ze tzw powazny zwiazek to nie jest moj szczyt marzen. Jak patrze na malzenstwa to zastanawiam sie czy oni tego naprawde chcieli, czy wydawalo im sie, ze chca, bo od dziecinstwa wszyscy im powtarzali, ze to jedyna droga do szczescia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosenny powiew
skoro uważasz że nie jesteś do tego stworzona to masz prawo żyć tak jak Tobie samej to odpowiada ale być może kiedyś stanie na Twojej drodze jakiś facet w którym zakochasz się bez pamięci a gdy poprosi Cie o rękę będziesz najszczęśliwszą osobą na świecie i będziesz sama z siebie się śmiała po jakimś czasie że nie wierzyłaś w małżeństwo a jeśli tak się nie stanie cóż single też są szczęśliwymi ludźmi byle żeby nie byli samotni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tysz nie wierzę. Mój wujek się fajnie ustawił. Całe życie używał i na starość związał się z jakąś wdową, z którą świetnie się dogaduje - w ten sposób samotności nie odczuwa żadnej ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasza nauczycielka
Nie mialam meza, ani nie zostalam skrzywdzona przez mezczyzne, po prostu mam oczy, widze malzenstwa naokolo mnie i wcale nie chce takiego zycia. Moze komus sie podobaja gotowanie obiadkow i wicie wspolnego gniazdka - ja w tym nie znajduje frajdy. Nawet dzieci nie lubie. Ciotki naokolo powtarzaja mi, ze pewnego dnia spotkam wlasciwego mezczyzne. Z grzecznosci ich sie nie pytam czy takiego jak wujek :O i czy bede tak samo "szczesliwa" jak one.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak zjesz zepsute jablko
to bedziesz mowic, ze jabkla sa niedobre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale co małżeństwo zmienia? mieszkaja razem, placa wspolnie rachunki, wychowuja dzieci, jezdza na wakacje, dla rodziny sa wzorem idealnej pary - ale małżenstwa nie maja. mieszkaja razem, placa wspolnie rachunki, wychowuja dzieci, jezdza na wakacje, dla rodziny sa idealna para, kobiet albo przyjmie nazwisko meza albo nie, albo po rozwodzie dostanie polowe majatku alno nie - sa malzeństwem. Jaka tu róznica? jak kobieta nie bedzie chciala przyjac nazwiska meza to tego nie zrobi i nikt nawet nie bedzie wiedzial ze jest mezatka - chyba ze sie bedzie chwalila pierscionkiem. Po rozwodzie jesli spisza intercyze nie dostanie nic z jego pieniedzy. Wiec? jak dla mnie kobity chca slubu, bo kolezanki, bo rodzice, bo biala sukienka i 30 tys na zbyciu na fajne wesele...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 23 latka
Ja tez nie wierze w instytucje malzenstwa. Nie wiem dokladnie dlaczego, bycmoze nie wyobrazam sobie zycia z jednym i tym samym facetem, albo dlatego, ze jeszcze nie spotkalam tego jedynego, przyczyna moze byc rowniez fakt tego co sie kolo mnie dzieje. Widze jak zonaci mezczyzni wodza za innymi kobietami, gdy maja okazje skacza w bok. Tak czy inaczej kobiety, powinny byc niezalezne od faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiki tiki ta
nasza nauczycielka - A może po prostu nie poznałaś odpowiedniej osoby i stąd ten pogląd. Bo czy nie chciałabyś spędzić całego życia z osobą, która jest Twoim najlepszym przyjacielem... dba o Ciebie... podnieca Cię... rozpieszcza... jest ojcem Twoich dzieci... ? złooo... - A biała suknia i udane wesele to po latach miłe wspomnienie. Co w tym złego, że dużo kobiet o tym marzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madrze prawisz
Mojej ciotce zmarl maz jak miala 40 lat, potem byla przez pare dobrych lat w nieformalnym zwiazku ze starszym facetem (mieszkali w odleglych od siebie miastach, ale sie odwiedzali i jezdzili razem na wakacje), ale on tez umarl. Ciocia zadecydowala, ze ma za niska rente i wyszla za zamoznego emeryta, ale rok po slubie wrocila do swojego mieszkania, bo nie chciala z nim mieszkac. Teraz mieszka sama korzystajac z jego konta, wyrachowana z niej suka, ale widac mezczyzna na starosc nie jest taki potrzebny jak jego kasa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasza nauczycielka
Przyjaciel to piekna rzecz, ale do bycia przyjaciolmi nie potrzeba wychodzic za maz. W przyjazni jak najbardziej wierze i ja szanuje. Natomiast nie wierze, ze ktos mnie bedzie podniecal i rozpieszczal przez kilkadziesiat lat, jeszcze sie z tym nie spotkalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiki tiki ta
Ale przyjaciel nie zapewni Ci tyle ciepła, bliskości co Twój własny mąż. A przynajmniej tak powinno być. Co do rozpieszczania przez całe życie... takie związki istnieją. Nie mam co do tego wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"takie związki istnieją. Nie mam co do tego wątpliwości." i stanowia okolo 0,007% spoleczenstwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiki tiki ta
Ile procent stanowią to mnie akurat nie obchodzi. Ale jak ktoś podważa całą instytucję małżeństwa to szczerze protestuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiki tiki ta
Ja miałam to szczęście, że poznałam kogoś... I dlaczego ten ktoś miałby nie zostać moim mężem? Dlaczego miałby być tylko moim znajomym, przyjacielem? Może to samolubne... ale chciałabym, żeby przez całe życie budził się tylko koło mojego boku. Żebym była jego kobietą. Żebyśmy mieli śliczne, zdrowe dzieci z wiekiem coraz bardziej podobne do nas. Żeby po 50 latach małżeństwa powiedział mi, że nie żałuje ani jednej sekundy spędzonej ze mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bebezbez
"Natomiast nie wierze, ze ktos mnie bedzie podniecal i rozpieszczal przez kilkadziesiat lat, jeszcze sie z tym nie spotkalam." Nikt cie nie rozpieszczal przez kilkadziesiat lat, bo masz dopiero 30. Mam 2 razy wiecej i maz mnie rozpieszcza do tej pory, tak bylo z moimi rodzicami i dziadkami do konca zycia czyli do 90tki . Jasne, ze zawsze sa i jakies zgrzyty, ale suma wychodzi na wielki plus. Mysle, ze takich malzenstw jest wiecej , niz 0,07 % w kazdym razie bardzo duzo wśrod moich znajomych. Sprobuj jeszcze poszukac wlasciwej osoby, bo na tym to polega.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasza nauczycielka
Pisze, ze jeszcze sie z tym nie spotkalam na podstawie tego, co widze a nie na podstawie moich wlasnych doswiadczen. Milosc i dbanie o siebie do konca zycia - tak powinno byc, ale czy tak jest? Jesli kogos to spotkalo to jest ogromnym szczesciarzem. Poza tym do tego chyba trzeba miec odpowiedni charakter, sa ludzie, ktorzy lubia sie wiazac, byc z jedna osoba, chodzic w niedziele na obiady do tesciowej, urzadzac sobie dom... Mnie te rzeczy w ogole nie bawia ani nie pociagaja. Moj ostatni chlopak powiedzial mi, ze wewnetrznie jestem facetem a nie kobieta :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiki tiki ta
Każdy układa sobie życie tak jak chce i z kim chce. Ważne żebyś była szczęśliwa. Nikt Cię tutaj na siłę nie będzie namawiał do małżeństwa, bo i po co... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie..........
nasza nauczycielka Czy dlatego cię porzucił??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasza nauczycielka
:) fajnie by bylo, zeby wszyscy byli tacy tolerancyjni, a nie uwazali mnie za dziwaka, ktory w glebi duszy marzy o mezu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasza nauczycielka
On mnie nie porzucil tylko ja jego. 2 razy mieszkalam z chlopakami i 2 razy zrywalam, bo czulam sie jak zonka (bez obrazy dla zon, ale to nie dla mnie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bebezbez
masz racje, trzeba miec odpowiedni charakter, niekoniecznie trzaba byc szczeciarzem. I nie chodzi o wiazanie sie, raczej o tolerancje i umiejetnosc przystosowania sie do sytuacji. Jest facet - wybaczmy mu drobne niedoskonalosci. Sa dzieci - niech maja ojca i zgodna duza rodzinę z dziadkami włacznie. Jest tesciowa - polubmy ja. Obiadki - niech beda fajnie, niech ciekawie sie na nich rozmawia. A licznym znajomosciom i przyjazniom to przeciez nie przeszkadza. Milo jest, jesli zawsze mozesz na kogos liczyc, jesli ktos na ciebie czeka, albo ty na kogos, jesli macie mnostwo wspolnych tematow, jesli mozecie soboie pozwolic na luzik, charakterystyczny w dlugim malzenstwie, latwiej razem realizowac cele, osiagnac cos , wspolnie chodzic w rozne miejsca a potem to omawiac, cieszyc sie z sukcesow . Jesli kazde z malzonkow sie rozwija, ma ciekawa osobowośc , potrafi czyms zaskoczyc - zawsze bedzie atrakcyjne, po kilkudziesieciu latach tez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasza nauczycielka
A co z fascynacja innymi ludzmi i seksem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×