Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dismantle

mężczyzna z dzieckiem - czy warto?

Polecane posty

Gość ja22 on34 dziecko5
Takie związki wychodzą jeden na tysiąc. Ale przy ogromnej determinacji i sile obu stron.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja22 on34 dziecko5
No właśnie... i tu zaczyna się problem z ex zoną... nie tyle z dzieckiem co wlasnie z ex. To jest okropne. sama nie wiem skąd te byłe zony znajdują w sobie az tyle siły żeby ciągle, ale to ciągle "umilać" zycie facetowi i jego nowej bogu ducha winnej kobiecie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie warto
nie warto, jeśli jesteś młoda i nie masz własnych dzieci. nigdy nie będziecie nadawać na tych samych falach :( Ty nie zrozumiesz jego tęsknoty za dzieckiem, on będzie oczekiwał, że będziesz rozumiała, że nie możecie mieć własnego życia, własnych planów, bo zawsze coś wyskoczy. jest też kwestia matki dziecka - jak ona będzie zapatrywała się na Wasz związek. a uwierz, matka dziecka może nieźle nabruździć :( wystarczy, że powie, że nie życzy sobie żebyś miała z dzieckiem kontakt i dupa zbita :( czekają Cię samotne popołudnia, weekendy, wakacje... bo on z dzieckiem, a Ty nie możesz z nimi być. na dłuższą metę to jest nie do zniesienia. jestem w związku z dzieciatym facetem. kocham Go, bardzo. ale jestem u kresu wytrzymałości 😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dismantle
Oni nie byli małżeństwem, byli w zwiążku dosyć krótko. Rozstali się kiedy ona jeszcze nie wiedziała, że jest w ciąży. Później okazało się, że będą mieć dziecko, ale ponieważ nie mogli się dogadać nie wrócili już do siebie. On bardzo to dziecko kocha, ale nie chce z nią być, bo nie kocha jej i jak mówi już jej nie pokocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dismantle
nie warto Przykro mi, że tak Wam się ułożyło. A chcesz z nim wciąż być, czy rozważasz zakończenie związku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dismantle
Dziękuję wszystkim za szczere i dobre słowa. A na resztę przymykam oko. Nie wiem wciąż co zrobię, poczekam jeszcze trochę w takiej neutralnej sytuacji i za jakiś czas zastanowię się na nowo. Miłego dnia wszystkim zyczę. A kobietkom w trudnych związkach jeszcze dodatkowo siły i wytrwałości do zmagania się z ich sytuacjami. :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie warto
dismantle opcją byłoby wysłanie jego byłej w kosmos :( do dziecka nic nie mam, ale jego była jest popierdolona że strach mam dosyć tej baby w moim życiu, ale niestety, dopóki będę z tym facetem, ona w moim życiu będzie mieszać! ja sobie nie życzę jej telefonów w środku nocy, nie życzę sobie ciągłej zmiany planów! jak mamy weekend zaplanowany, to akurat ona "koniecznie" musi gdzieś wyjść, pojechać, w każdym razie nie ma z kim zostawić dziecka. jak mój facet odmówi, w kolejny weekend, kiedy ma widzenie z dzieckiem, dziecko jest chore. ja nie jestem określana inaczej niż "dupa", "zdzira" i to przy dziecku. nie mam prawa spotkać się z dzieckiem, więc widzenia są u dziadków. ja wtedy siedzę sama cały weekend. w wigilię siedziałam sama, bo on z dzieckiem. w wielkanoc siedziałam sama, bo on z dzieckiem. jak miałam urodziny, ona "koniecznie musiała wyjść", więc on z dzieckiem do dziadków, a ja sama. no kurwa, ILE MOŻNA???? na pytanie dlaczego nie pozwala mi się spotykać z dzieckiem jedna odpowiedź - bo nie wiadomo ile ta "znajomość potrwa", a ona nie chce "dziecku krzywdy robić, że się przywiąże do "cioci", a "ciocia" potem zostanie wymieniona na nową". ta "znajomość" trwa 4 lata, w tym od 1,5 roku mieszkamy razem!! facet jest pod ścianą, bo jak wybierać między kobietą, którą kocha, a dzieckiem?? a ja jestem na skraju załamania. i tak. ostatecznie chyba jedynym rozwiązaniem będzie rozstanie :( nie wiem, co dalej, bo jestem już w takim wieku (35 lat), że w zasadzie większość facetów w tym momencie ma dzieci. ale wolę być chyba sama niż znosić to, że jakaś popierdolona baba wyżywa się na mnie za swoje niepowodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olgotka
dsmantle A ja napisze cos powiedzmy na pocieszenie... Poznalam faceta kilka lat temu, mial malutkiego synka. Nigdy nie dal mi odczuc, ze dziecko jest na pierszym miejscu. Zabieral go co drugi weekend, owszem wtedy te dwa dni poswiecal malemu. Mi to nie przeszkadzalo, bo wtedy ja poswiecalam te powiedzmy wolne na swoje sprawy, spotkania z kolezankami itp. Byla zona nie nekala go jakos nadgorliwie telefonami, poza tym po jakims czasie poznala kogos. Wydaje mi sie, że wszystko zalezy od podejscia faceta do sytuacji, no i jesli byla ulozyla sobie na nowo zycie z nowym partnerem to na pewno sytuacja jest duuuuuuuzo latwiejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olgotka
* pierwszym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madziulkaaaa
ja równiez nie mam nic na pocieszenie... jedyne co mogę to podzielić się doświadczeniem. Byłam facetem pół roku. Ma 3 letnie dziecko z kobieta , z którą od ponad 2 lat nie mieszka. Syna bardzo kocha , toteż kiedy miał chwilę spotykał się z Nim. Między nami było super, ale tylko na początku.. po dwóch miesiącach, powoli wszystko zaczynało się zmieniać... coraz częściej odczuwałam , że nie jestem najwazniejsza, i nigdy nie będę na 1 miejscu. Nasze plany często się zmieniały, gdyż jego ex skutecznie dawała mu "popalić" gdy spotykała się z małym, co pózniej oczywiście odbijało się na mnie ( bo widziałam, że jest wsciekły czy smutny, czy stęskniony za małym- a gdy pytałam o co chodzi?- nie chciał rozmawiać)...szczerość i wspólne rozmowy w związku są najwazniejsze, bez tego wszystko się sypie...a z taką trudną sytuacją cięzko sobie poradzić, bo jak by nie było taką jest... długo nie wytrzymałam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirta
ja 20 on33 corka 6syn 5 jestesmy razem 2 lata na poczatku byla to masakra!!! gdy stwierdzilismy ye chcemy byc razem caly swiat byl na nie... w koncu ktora normalna 18 wiaze sie z 31 ktory w dodatku ma 2 dzieci i ktory 31latek wiaze sie z kims az tak mlodym. oboje strasznie sie balismy... to przeciez oczywiste natomiast nie balam sie tego iz nie bede numerm 1 a tego ze pojawie sie w zyciu tych malenkich istotek i nie podolam... ze ktoregos dnia bede chciala to zakonczyc a dzieci beda w jakims stopniu ze mna zwiazane. nie chcialam zastapic im nigdy matki, mowia mi po imieniu. spedzaja u nas prawie wszystkie weekendy a ja ciesze sie ich obecnoscia. musialam dostosowac swoje zycie do nich. mialam problem z pogodzeniem domu szkoly. oczywicie jest to duze utrudnienie bo dzieci chca spedzac czas z ojcem on z nimi itd wymyslilismy ze raz a jakis czas spedzaja czas w 3 ja mam wtedy chwile dla siebie a oni dla siebie. najgorsze jest jednak podejscie do tej sprawy matki dzieci... musisz liczyc sie z tym ze nie bedzie przychylnie do Ciebie nastawiona. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja 24 on 37 corka 7. Jestesmy razem 4 lata i zawsze bylo pod gorke po pierwsze z jej matka chciala mnie pobic 2 razy zawsze mnie wyklina i nastawia caly swiat przeciwko mnie, jego corka niby grzeczne dziecko a jesli zrobi cos nie tak nawet nie moge zwrocic jej uwagi bo on mi nie wierzy. Tak szczerze mowiac to chyba zbyt pozno otworzylam oczy na to wszystko, jestem w totalnej rozsypce! Gdybym mogla cofnac czas to nigdy nie zwiazalabym sie z mezczyzna z dzieckiem, tym bardziej w tak mlodym wieku. Ja tez bardzo czesto odczuwam ze jestem na drugim planie, a on zawsze mowi ze dzieci jak dorosna to odchodza z domu a my nadal bedziemy razem, chcialabym miec swoje dziecko ale jak spedzam czas z jego corka to mi sie odechciewa. Niewiem co mam zrobic w tym zwiazku przeszlam bardzo duzo upokorzen a on chyba nawet tego nie docenie!!!! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ehh proszę, a na topikach gdzie baba ma bagaż w postaci bachora na facetów nie chcących wiązać się z dzieciatymi wylewa się cysterny jadu. Baby, qrwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JJDD
Ciezki temat. Latwo o wypowiedzi bez doswiadczenia. Zwiazalam sie z mezczyzna z 3 dzieci, faktycznie na poczatku miloscia gory mozna przenosic, dzisiaj mamy swoj dom, kredyt na glowie, a ja problem nie z dziecmi tylko z podejsciem ojca do calej sprawy. Do wszystkiego swoje dolozyl sie brat mojego partnera i bezsenne noce sa w normie. Jego ex duzo wczesniej dala popalic calej rodzinie i podobno wrobila go w cala 3, ja mam bardziej obiektywne zdanie na ten temat, dzieci same sie nie zrobily. Sa dla niego calym swiatem a ja tym czasem stalam sie "zazdrosna suka" okresla przez jego brata, sprzataczka i niania. Kazdego dnia zastanawiam sie co tutaj robie, ale serce nie sluga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bydg
Bardzo dobrze że kobiety mają takie dylematy, bo dlaczeo nie. Przecież wiecie drogie panie, że faceci niechętnie wiążą się z panienkami z dzieckie, to dlaczego my nie mamy mieć takich dylematów.? Ja związałam się z mężczyną, który miał dwójkę małych dzieci. Przyprowadzał mi je do mojeo domu w każdy weekend niezmiennie od 3 lat nie pytając w ogóle o zdanie. Twierdząć że kocham teo mężczyznę z jego dziećmi popełniłam błąd, bo to on mnie nie kochał nie szanował. Zgadzałam się na wszyskie pomysły dzieci,on po roku zaczął zaglądać do kielicha, robić sceny, bicie w twarz było stałym punktem programu po kilku głębszych. Okazało się że facet zawsze miał problemy alkoholowe, ale udawał abstynenta w fazie zalotów. Nie mogę zrozumieć tylko dlaczego tak długo to znosiłam. Czy to lęk przed samotnością, ślepa miłość? Noi oczywiście zawsze była wymówka, że mam zły humor bo dzieci przyprowadził, a dzieciprawie z mojego domu nie wychodziły. Tak więc drogie panie , najpierw musicie się zastanowić co takiego jest w tym wspaniałym człowieku, który zostawił kobietę z dzieckiem, może po prostu w ogóle niezdolny do miłości? A może szuka mety, przechowalni dla swoich dzieci, szuka ofiary którazgodzi się na wszystko. Dojrzały mężczyna w takiej sytuacji uczy szacunku dzieci do sojej partnerki, pokazuje że jest ona ważna, bierze ją pod uwagę w r"rozkładzie"dnia.Wtedy wszystko jest możliwe. Największy problem to nie jego dzieci, one mają prawo mieć ojca, ale niedojrzałość emocjonalna i brak wiedzy, czy chęci pogłębiania jej przez ojca tych dzieci. Mi nie udało się zaciąnąć na terapię parnera, ale może Wam się uda, bez tego nie dacie autentyczneo kroku naprzód, no chyba że wasz partner będzie psychologiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zolka22
Hej dziewczyny, stoję przed podobnym dylematem...mężczyzna do któregoś coś czuje ma dziecko i w dodatku jest po rozwodzie. Ja jestem młoda i śmiało mogłabym znaleźć kogoś innego. Jednak on jest tak fantastycznym człowiekiem, że coraz trudniej mi z niego zrezygnować. Boję się jednak, że cała sytuacja mnie przerośnie i niepotrzebnie zranię jego siebie i dziecko:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zolka22
Jakie jest Wasze zdanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dismantle
dismantle - i jak potoczyła się Twoja historia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dusza ona
punk 1 negatywny - jak z nim sprobojesz mozesz byc zazdorsna o jego byla kobiete bo on bedzie tam jesdzil do niej zeby sie z dzieckiem zobaczyc, i bedziesz zla o to ze on nie spedza z toba czasu tylko z ta kobieta i jego dzieckiem a nie z toba!. bedziesz myslala ze moze on do niej czuje cos jeszcze i bedziesz tak w myslach gdybac i to bedzie cie meczyc i dreczyc. wiesz ze jego dziecko zawsze bedzie wazniejsze niz ty, np jak sie rozchoruje i jak bedziecie miec planowane wakacje on wybierze dziecko zamiast ciebie i zeby sie nim opiekowac, wiec zawsze bedziesz na drugim miejscu, bo wiadomo dla kazdego normalnego czlowieka dziecko jest najwazniejsze. ale to zalezy w jakim wieku to dziecko jest, jesli jest dorosle to juz inna historia. punk 2 pozytywny- jesli go kochasz i czujesz cos do niego to z nim badz, moze to prawdziwa milosc, a milosc jest naprawde wazna, jesli nie sporobujesz to bedziesz zalowac. bardziej boli jak nie sprobujesz i bedziesz zalowac, niz jak sproboujesz . decyzja nalezy do ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra dusza ona
mialam napisac punkt* sorrki pisze bez okularow i kiepsko widze litery na ekranie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój facet ma dziecko z byłą, no i jest między nami jeszcze większa różnica wieku. Z tym, że była mieszka w innym mieście i nie są w zbyt dobrych stosunkach, dlatego nie widują się częściej niż 3-4 razy w roku na tydzień, dwa. Dla mnie ta sytuacja nie jest zbyt uciążliwa, zawsze też zachęcam mojego do częstszych kontaktów z synem. Ale ma też dziecko ze mną, więc sprawy mają się trochę inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mój przyszły mąż ma dziecko z była dziewczyną. Byli razem 8 lat, niestety rozpadło się. Chlopiec ma 6 lat i w sumie ani przez moment nie bałam sie wejsc w taki zwiazek. Moze dlatego ze mój facet powiedział mi odrazu ze syn dla niego zawsze bedzie najwazniejszy. Tyle ze oczywiscie w praktyce nie da sie podzielic niczego na to ze on jest wazny a ja mniej wazna. To jest bardziej sposob postrzegania pewnych spraw, bo wiadomo ze to jego dziecko i zawsze bedzieje kochał najmocniej jak umie. Poza tym mały nie mieszka z nami, ale jets dwa weekendy w miesiacu i na tygodniu 2 lub trzy razy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
witam, od trzech lat jestem z meżczyzna, który ma 7letnia córke. Na poczatku było normalnie, córka mnie bardzo lubiła, przytulała sie, rozmawiała ze ma (miała 4 latka) teraz jest inaczej...jest zazdrosna o tate...nie pozwala mi sie przytulać do chłopaka, mówi ze nie chce abym z Jej tata miala dzieci...staram sie jak tylko moge...ale to jest cięzkie...jak cos kupie jest dobrze...jak nie...to ma mnie gdzies...nie słucha mnie w ogole...wiem,ze to nie moje dziecko i nie mam prawa do niego...ale jak mamy zyc wspólnie to nie moge sobie pozwolic,musze krzyknąc albo zakazywac...jest strasznie rozpieszczona...nie jest nauczona szacunku...chłopak nie docenia tego...jak jest zle to tylko ofiare z siebie robi...zawsze wytyka mi córke...nawet moje ostatnie ur. spedziliśmy w trojke ( pojechalismy do Gdyni.Oni chodzili po plaży, a ja rzeczy pilnowałam...okropnie sie czułam) to nie jest łatwe, w dodatku chłopak nie potrafi postawić sie na moim miejscu. Radze dobrze przemyśleć czy warto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciałabym podzielić się moim doświadczeniem. Mam 26 lat, ponad rok temu zakochałam się w mężczyźnie 35-letnim, który był od czterech lat po rozwodzie. Z poprzedniego małżeństwa miał 8 letnią córkę. Już na początku znajomości dowiedziałam się o tym fakcie. Podobnie, jak niektóre dziewczyny z forum, miałam wątpliwości, jednak postanowiłam nie skreślać go ze względu na jego przeszłość i dać tej miłości szansę. T. jest dobrym tatą, odpowiedzialnym człowiekiem, od początku był wobec mnie szczery. Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci, z nikim tak dobrze nie rozmawiało mi się, staliśmy się dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Uwielbialiśmy spędzać ze sobą czas. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Poznałam jego córkę, polubiłyśmy się. Z perspektywy czasu widzę jednak, że nie miałam pojęcia, jak ciężkie są tego typu związki. Z czasem coraz częściej czułam się spychana na drugi plan. T. opiekował się córką przez 3 dni w tygodniu, w praktyce wyglądało to tak, że brał małą do siebie w czwartek rano, odwodził natomiast w sobotę około 21:00. Przez pierwsze miesiące starałam się to rozumieć, tłumaczyłam sobie, że przecież to normalne, że dziecko wymaga opieki i fakt, iż T. zajmuje się małą bardzo dobrze o nim świadczy. Z biegiem czasu stawałam się jednak coraz bardziej smutna, zestresowana, płaczliwa. Szalę goryczy przelały dodatkowe zobowiązania zawodowe. T. zaczął pracować w weekendy. Gdy wypadał weekend pracujący, tj. od piątku do niedzieli, zabierał swoją córkę do siebie we wtorek i odwodził w czwartek wieczorem. Wielokrotnie pytałam się jego gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla mnie, płakałam, prosiłam. T. jednak mówił, że jest tatą i nie potrafi inaczej, tłumaczył, iż to jest naturalna potrzeba każdego rodzica, aby spędzać jak najwięcej czasu ze swoim dzieckiem. Podobnie było we wszystkie wolne dni, Sylwestra, Walentynki, Święta. T. nigdy nie pytał się mnie o zdanie, jak ja chciałabym, aby to wyglądało, lecz byłam informowana o tym, jak ustalił podział tego czasu z byłą żoną. Starałam się wytłumaczyć mu, że mogę spędzać czas z jego córką, lecz potrzebuję też trochę czasu dla naszej dwójki, abyśmy mogli pielęgnować naszą relację, zbudować ją. Prosiłam, aby postarał się dzielić ten czas sprawiedliwie. Tym bardziej, że nie był weekendowym Tatą, wręcz przeciwnie, miał małą prawie połowę tygodnia. Zawsze jednak wszystko kończyło się w ten sam sposób. Dla dobra naszej miłości, godziłam się na taki układ. W pewnym momencie jednak zdałam sobie sprawę z tego, że moje potrzeby w tym związku w ogóle nie są brane pod uwagę. Zawsze liczyło się przede wszystkim dziecko, na drugim miejscu było zdanie byłej żony, bo T. nie chciał sprzeciwiać się jej, jako argument podając obawę przed tym, iż może mu utrudniać kontakty z dzieckiem. Do tego wszystkiego T. miał ogromne poczucie winy, wobec swojej córki, pomimo tego, że nie miał ku temu podstaw. To nie on był winny rozpadowi tego małżeństwa, lecz jego była żona, która przez rok zdradzała go z kolegą z pracy, z którym to pozostaje w związku do dzisiaj... Wszystko to spowodowało, że zaczęliśmy kłócić się. Przed każdym wolnym weekendem, bądź też Świętami czułam się potwornie zestresowana. Bolało mnie to, że moje potrzeby nie było w ogóle brane pod uwagę. Stałam się smutna, przybita. Na początku maja, zakończyliśmy naszą relacją. A teraz staram się zbudować swoje życie na nowo. Nie ukrywam, jest bardzo ciężko. Czuję się skrzywdzona. Przed wejściem w tego typu relację, należy mieć świadomość, że będzie trudno. Szczególnie odradzam młodym paniom. Nie oznacza to, że taki związek jest z góry skazany na porażkę. Wiele zależy od postawy partnera i tego, jak organizuje czas i czy dba o to, aby nikt w takiej relacji nie czuł się pokrzywdzony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adrianna80
Jak się rozumiecie,dogadujecie to w czym problem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pieknakobietapopelnilablad
Jestem w takiej relacji. Powiem tyle - błąd. Nie chodzi o dziecko, ma prawo do ojca, sama bym nie chciała żeby obca kobieta odbierała mi ojca. Dzieci dziecmi.... Najgorsze baby, byle baby, byle zony. Trzeba mieć stalowe nerwy żeby cały czas żyć w trojkącie z widmem byłej baby w tle. Ja mam juz rozstrój żołądka jak widzę, ze dzwoni. Nie warto naprawdę, jestem młoda i nie ma tygodnia żebym nie płakała z zazdrości? Flustracji? Obrzydzenia? chodzi do domu do baby z która kiedyś spał dla mnie to upokarzające, wiem, ze musi mieć z nią kontakt przez pryzmat dziecka, ale takie związki sa bez sensu gdy druga strona jest młoda, bez bagażu doświadczeń. Przed była baba nie da sie uchronić, one sieją ferment - zawsze. Dziewczyny opamiętajcie sie póki jest czas - nie warto. W takich związkach sa ciagle watpliwośc****amiętajcie ze ciagle kontaktuje sie z babskiem które kiedyś kochał i z którym sypiał i ma dziecko - dowód miłości. Ja w tym związku straciłam godność i poczucie własnej wartości. Nie warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćfirka
Jestem półtora roku z facetem który ma dziecko. Jego syn tez miał cztery lata gdy zaczęliśmy być ze sobą. Na początku byłam zaslepiona. Zaślepiona miłością. A teraz? Mogę Ci szczerze powiedzieć: nie pakuj się w to. Bagaż, kula u nogi, brak możliwości zmiany miejsca zamieszkania, p*****lnięta była kobieta, problemy - góra problemów i ograniczeń. A dziecko? Dziecko samo w sobie jest kochane, ale co z tego? U mnie to już chyba koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety dziewczyny - taka prawda! Ja jestem starsza od Was ale z racji wykonywanego zawodu (prawnik)- wiem coś o tym jak to wygląda: "była żona" (partnerka) zawsze w tle i wydzwaniająca ze względu na problemy z dzieckiem albo różne "niedogadane" wspólne sprawy, wakacje i wspólny czas "z poprawką" na dziecko NO i co jakiś czas w skrzynce pocztowej kolejny pozew o podwyżkę alimentów. A jak dziecko podrośnie ALBO JEST JUŻ PEŁNOLETNIE- nieustanne "wyrywanie" kasy od Tatusia. A jak DZIECKO DOROSŁE- Tatuś nieustannie pomaga, spłaca kredyty, bo dziecku przecież trzeba pomóc... Dziewczyny- nie dajcie się na to nabierać i uciekajcie od "dzieciatych" facetów!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mężczyzna czy kobieta,który/a ma dziecko ma prawo do szczęścia w nowym związku ale aby było sprawiedliwie i bez krzywdzenia kogokolwiek powinien/na wiązać się z osobą ,która również ma dzieci, podobny bagaż doświadczeń i rozumie sytuację bo sama jest rodzicem,tymczasem panuje tendencja,że samotna mama czy tata szukają nowych partnerów wśród ludzi wolnych, bez zobowiązań. Dlaczego? Oczekiwanie,że druga osoba wszystko zrozumie i zadowoli się jedynie ochłapami(bo tak to należy nazywać) to skrajny egoizm i niedojrzałość. Sam/a dajesz ledwo 50% a oczekujesz brać 100% uwagi i uczucia. Nie zawracajcie głowy ,nie obiecujcie,że partner czy partnerka będzie na pierwszym miejscu bo dobrze wiecie,że to niemożliwe. Sami nie chcecie takiego układu bo jesteście rodzicami i rozumiecie co się z tym wiąże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Warto bo jest odpowiedzialny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×