Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dylemat jak cholera

problem z rodziną przed slubem

Polecane posty

Gość jestem ojcem
nie zamierzam cię wypytywać o szczegóły ale to dla mnie niewyobrażalne jak można doprowadzić własne dziecko do takiego stanu, takiego myślenia, ja za swoją córeczkę mogę oddać życie. A co do twoich planów to myślę że ty już jesteś inna, może twoje doświadczenia pozwolą właśnie na normalne wychowanie dziecka, może będziesz nawet nadopiekuńcza ;) życzę dużo szczęścia w życiu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
widzę, że jest więcej osób takich, jak ja. Nie czujecie się wyobcowane? w moim otoczeniu WSZYSCY maja super kontakty z rodzicami, mamy sa najlepszymi przyjaciolkami, ojcowie daliby sie pokroic. Jestem jak jakis dziwny stwor :-o mnie co innego zastanawia: zapraszasz swoją mamę i rodzinę z jej strony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z mojej rodziny na slubie
i weselu byli rodzice, brat z rodzina i babcia, procz tego grono najblizszych przyjaciol :P Nikt nie pytal dlaczego nie ma cioc i wujkow choc ze strony meza byli wszyscy. A gdyby zapytali to powiedzialabym wprost ze nie utrzymuje z nimi kontaktu i temat uwazam za zamkniety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
do jestem ojcem: dziękuję. na co dzień spotykam się z potępieniem, bo ludzie od razu myślą, że to nienormalne i to na pewno moja wina (po jakimś czasie ludzi zaczyna się interesować dlaczego nie pojawia się nigdzie moja rodzina). Ta sytuacja w dużym stopniu naznaczyła moje życie i ukierunkowała. Bardzo trudno jest być szcześliwym, gdy jest się odrzuconym przez ludzi, którzy powinni zawsze stać przy nas :-( Cieszę się, że jesteś dobrym ojcem 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem ojcem
szczerze ci współczuje, a swoją drogą myślałem że własne dzieci kocha się bezwarunkowo, no ale widocznie są ludzie i ludziska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz wlasnie moze zakladajac rodzine z kochajacym mezem...swoje dziecko wlasnie pokochasz nad zycie:) Ja mialam cale zycie dziwny kontakt z ojcem..mama nigdy nie byla przyjaciolka...jakos dopiero jak ich opuscilam zaczelismy sie dogadywac..kazda rodzina ma jakies swoje ciemne sekrety;) a jesli masz byc szczesliwa bez rodziny no tomusi tak byc:) Bedzie good:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie co innego zastannawia
dylemat u mnie jest grubsza sprawa....bo z mamą mam dobry kontakt wiadomo kłocimy sie tez bo za cukierkowo byc nie moze ale tak naprawde mam tylko mame... z ojcem nie utrzymuje kontaktow nie chce go znac zreszta od kilku lat z nim nie rozmawiam on powiedzial A a ja B i predzej mi jezyk kołkiem stanie niz zdanie do niego wypowiem zreszta gdyby dzieci mogly sie wyrzec rodziców ja bym to juz dawno zrobila...mozliwosci pogodzenia sie nie ma a ja nie chce juz znowu probowac...z jego rodzina nie utrzymuje kontaktow bo tez sa falszywi a ja nie lubie takich osob wiec niech spier* co do rodziny mojej mamy to jest dosyc spora ale np. dziadek juz nie zyje a babcia jest bardzo schorowana...chrzestnego nie zaprosze bo mam do niego duzy zal...z rodzina ze strony babci kontaktu nie utrzymuje bo wszyscy wyjechali i tak wyszło a jakos specjalnie szczerzy oni nie są rodzina od strony dziadka jest bardzo duza ale dobry kontakt mam tylko z jedna ciotka i jej dziecmi ktore juz maja swoje rodziny... wiec ja to widze tak z mojej strony mama, babcia (jak da rade jak nie to sie nic nie stanie przeciez) ciotka, kuzynka z rodziną, i 2 kuzynów z rodzinami... ot cała moja rodzina.. moj narzeczony ma duza rodzine i wiem ze chcialby zaprosic wszystkich a przynajmniej wiekszosc poza tym ma tez bardzo duzo przyjaciol a ja z kolei bardzo wybiorczo dobieram sobie bliskie osoby wiec z jego strony bedzie duzo wiecej gosci niz z mojej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
ja także zakładałam, że miłość do dziecka jest jak instynkt, jest tak samo bezwarunkowa, jak dziecka do rodziców. I...zonk. Wiele lat zajęlo mi zrozumienie, że ludzie, którzy są moimi rodzicami mogą mi życzyć jak najgorzej i mogą rzucać mi kłody pod nogi i niszczyć życie. tralalala: ja bym je kochała nad życie i pewnie to też by było problemem, bo strasznie bym je rozpuściła ;-) mnie co innego zastanawia: rzeczywiście, masz trudną sytuację, ale z drugiej strony super, że możesz liczyć chociaż na część swojej rodziny :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja droga jesteśmy w podobnej sytuacji.matka sama przepraszała mnie i babcie ale później wszystko było po staremu(oczernianie,oskarżanie,niemiłosierne ploty,podbieranie pieniędzy)i odkąd pojawiły się plany ślubu odrazu powiedziałam że nie zamierzam zapraszać własnej matki.nawet jeśli byłaby to okazja do pogodzenia się-ja zwyczajnie nie chcę żeby mi psuła humor w tak ważnym dniu i zatruwała powietrze.wyrządziła mi wystarczająco złego że nie zasługuje aby na mnie patrzeć w ten dzień.a co do Ciebie-jeśli przypuszczasz,że możesz się z nimi pogodzić-najpierw jakieś wspólne spotkania,a potem normalnie ich oficjalnie zaproś.na weselu przy podziękowaniach albo w domu na błogosławieństwie i Ty i rodzice wymiękniecie wobec siebie.a jeśli uważasz że nic już was nie połączy jako rodziny i twierdzisz że wszystko zepsują-nie zapraszaj.co z tego,że od narzeczonego będzie cała rodzina?od mojego też będzie a ode mnie babcia jako moi rodzice-i nie zamierzam odpowiadać na pytania typu a czemu nie zaprosiłaś mamusi i tatusia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
Dziękuję Kasieńka za podtrzymanie na duchu :-). Nie chcę się denerwować w czasie ślubu, a na pogodzenie się nie ma szans, bo rodzice są już nie najmłodsi i jeśli dotąd się nie zmienili, to już tak zostanie :-( Tak szczerze, to najbardziej mi żal, że nie było możliwości utrzymywania kontaktów z moją dalszą rodziną, ze względu na klopoty z moimi rodzicami. No, ale cóż, tak się stało, bo oni są bardzo zżyci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My mamy niebawem ślub.Mój ukochany od lat nie utrzymuje kontaktów z rodzicami.Naprawde,obiektywnie nawet oceniając, zrobili mu duż krzywdę. Mówiliśmy o tym wiele razy-ale mnie przekonuje to,co powiedział-że to nasze święto i nie pozwoli by ktokolwiek nam je zepsuł>A jak amen w pacierzu,obecnośc rodziców by popsuła-choćby nawet zepsuła humor mojego narzeczonamu.Tak wiec, moze reszta się zdziwi,ale rodziców nie będzie.Zawiadomieni są.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My mamy niebawem ślub.Mój ukochany od lat nie utrzymuje kontaktów z rodzicami.Naprawde,obiektywnie nawet oceniając, zrobili mu duż krzywdę. Mówiliśmy o tym wiele razy-ale mnie przekonuje to,co powiedział-że to nasze święto i nie pozwoli by ktokolwiek nam je zepsuł>A jak amen w pacierzu,obecnośc rodziców by popsuła-choćby nawet zepsuła humor mojego narzeczonamu.Tak wiec, moze reszta się zdziwi,ale rodziców nie będzie.Zawiadomieni są.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
kiwii: to może się pojawią, skoro są zawiadomieni? :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_jedna_jedyna
kochana ślub to nie czas i miejsce na godzenie takich sporów... Ty masz być w tym dniu szczęśliwa a nie stresować się jeszcze dodatkowo swoja rodziną To samo powiedziałam koleżance bo była w podobnej sytuacji i to samo mówię Tobie. Jeśli będziecie chcieli się pogodzić to znajdziecie inny czas i inne miejsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
taka_jedna_jedyna: zgadzam się z Tobą, że na godzenie się powinien być inny czas, ale też myślę, że jeśli rodzice zostają pominięci przy ślubie, to nigdy tego nie zapomną/wybaczą (przynajmniej moi) :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hm...no to jesli cie stac na to (emocjonalnie i psychicznie) to moze sprobuj sie z nimi skontaktowac przed slubem i powiedziec im ze wychodzisz za maz...i zobaczysz jak wyglada sprawa...moze cos sie zmieni? moze zmiekna im serca...a jesli uwazasz ze nic to nie zmieni to skup sie na sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
Serca to mają z kamienia :-o już były "sytuacje podbramkowe" (łącznie z podejrzeniem nowotworu złośliwego u mnie) i...... nic. W cuda już nie wierzę :-o , więc ślub odbędzie się bez nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
swoją drogą pamiętam od najmłodszych lat,że dzieci zawsze przychodziły do przedszkola czy szkoły z rodzicami a ja zawsze z babcią.i trochę było mi smutno że inne dzieci mają komplet a ja mam tylko babcię,ale zawsze pytana co z rodzicami odpowiadałam twardo że nie mam i nie zamierzałam wprowadzać nikogo w szczegóły.z wiekiem stwardniałam i teraz cieszę się z obrotu spraw że nie żyję w zgodzie z matką.nawet mnie nie obchodziła jak byłam dzieckiem,nigdy w życiu nie powiedziałam do niej ani mamo ani po imieniu,zawsze zwracałam się bezosobowo.cieszę się,że jej na moim ślubie nie będzie,bo nawet jeśli chciałaby się ze mną pogodzić-z autopsji i wieloletniego doświadczenia wiem,że byłby to fałszywy ruch.a jeśli chodzi o Ciebie-wcalnie nie musisz się tłumaczyć teściom dlaczego nie ma twocih rodziców.jeśli są to ludzie taktowni i zauważą po twojej minie że nie masz ochoty opowiadać co i jak to zaprzestaną dlaszych dociekań a zadane pytanie przemilczą albo za nie przeproszą.zresztą ja bym nie zaprzątała sobie głowy myślami a co oni sami i rodzina narzeczonego sobie o mnie pomyślą?to z narzeczonym układasz sobie życie a nie z jego rodziną.i nie masz obowiązku komukolwiek spowiadać się ze swoich decyzji.a swoją drogą szczerze współczuję,bo pisałaś że kompletnie nie przejęli się tym,że miałaś podejrzenie nowotworu..bo z reguły choroba czy wypadek w pewien sposób zbliża do siebie ludzi.więc..skoro takie informacje o zagrożeniu twojego zdrowia lub nawet życia spłynęły po nich jak woda po gęsi to twój ślub nie wywrze na nich większego wrażenia...smutne ale bliskich się nie wybiera.także kochana-nie zaprzątaj sobie nimi głowy,nie narażaj się na stresy tylko zajmij się sobą,wycisz się i ciesz z tego,że wychodzisz za kogoś kogo kochasz i z tym kimś stworzysz rodzinę którą obdarzysz taką ilością ciepła że aż się poparzą :P głowa do góry mała,nie martw się.ja tam nie żałuję,że matki nie będzie,bo wiem że jakby miała dobry dzień-byłaby w stanie mi zepsuć nasze święto i zrobić wstyd na oczach gości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babajagababa
Ja niby pochodzę z "normalnej" rodziny, z boku nikt raczej nie miałby nic do zarzucenia. Ale z matką wcale nie mam dobrego kontaktu, a ojciec ma taki charakter, że ciężko z nim wytrzymać (władczy, despotyczny, wszystko musi być po jego myśli). Więc wcale nie jest tak, że rodzice są najbliżsi na świecie. Moje życie zmieniło się na lepsze, gdy wyprowadziłam się z domu. Na ślubie będą, o ile nie strzelą ostatecznego focha, bo kłótnie są o różne duperele, które im nie pasują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie 🌻 Moja matka jest bardzo zaborczą, zazdrosną osobą, a ojcu jest to na rękę, że nie mamy kontaktów. Wszystko musiało być zawsze po ich myśli, mimo że ta "myśl" zmieniała się średnio raz na kilka godzin. Są bardzo despotyczni, wymagający, nie można było mieć nawet swoich marzeń i myśli, nie mówiąc już o tym, że we wszystko ciągle się wtrącają i chcą wiedzieć. Nie ma czegoś takiego jak prywatność dla mnie i zawsze zadają bardzo osobiste pytania bez mrugnięcia okiem. Jak nie udzielałam na nie odpowiedzi, wpadali w furię. Nie szanują moich decyzji i zawsze jestem tą najgorszą. Mówią o mnie źle całej rodzinie, znajomym oraz jeśli wiedzą coś osobistego o mnie to mówią o tym wszystkim :-o Teraz nie wiedzą o niczym. Nie mogłam na nich liczyć i ciągle wymuszali na mnie działania, które przynosiły mi wiele szkody. Nigdy nie docenili moich wysiłków, ani tego co dla nich robiłam. Kilkakrotnie ich bezpośrednie działania zniszczyły coś, co było bardzo ważne w moim życiu i na co pracowałam kilka lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babajagababa
Widzę jeden plus takiej sytuacji (o ile można doszukiwać się tu plusów), wiesz na co stać Twoich rodziców i czego się po nich spodziewać. Ja natomiast mam tak, że kiedy zmieniałam studia, wyprowadzałam się, aktualnie planuję ślub (wszystko nie po ich myśli) nasłucham się takich słów, których żadna obca osoba Ci nie powie, napłakałam, nadenerwowałam (wszystko odchorowuję), a do znajomych potrafią powiedzieć, jakich to oni nie mają cudownych dzieci. A po wszystkim teksty mojego ojca jaka to rodzina nie jest ważna, jak to on o nas nie dba, co powoduje ogromne poczucie winy i wyrzuty sumienia. Żadko usłyszałam od nich słowo pochwały, zawsze krytyka, nigdy nie usłyszałam przepraszam. Na ślubie nie będzie żadnego błogosławieństwa, a tym bardziej podziękowań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dylemat jak cholera
babajagababa: owszem, sytuacja teraz jest już jasna, ale to wymagało wielu lat doświadczeń + zrozumienia, że więzy krwi wcale nie są gwarancją tego, że ktoś nam dobrze życzy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×