Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość prosze o odpowiedzii

ile rozsadnie dawac kieszonkowego

Polecane posty

Gość prosze o odpowiedzii

mamy trojke dzieci jedno na studiach. corke w liceum i syna 13letniego. ile dawac kieszonkowego dzieciom? ma to byc kasa na wyjscie ze znajomymi, napoje w szkole, drobne wydatki typu guma, lody, upominek na wyjscie na urodziny do znajomych itd. jesli chodzi o nasze mozliwosci finansowe to zarabiamy z mezem okolo 9 tys razem. dziekuje za racjonalne odpowiedzi rodzicow i nastolatkow ktorzy sami wiedza jak sprawa wyglada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy miałyście coś takiego że.
nie za duzo bo im sie w głowach poprzewraca :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na studiach to juz raczej nie dziecko i samo powinno na siebie zarabiac... a jak zarabiasz tyle kasy to stac Cie zeby dawac dzieciom wyoskie kieszonkowe tylko ze potem wyrosna na rozpuszczone małolaty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gukyf
8 dych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moi rodzice dawali mi ok. 10 zł dziennie, z tym że dorzucali bonusy jak miałam gdzieś iść, kupowali słodycze... Na prezenty na urodziny też mi dawali kasę. A na studiach jest inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze o odpowiedzii
nie chcialabym dawac za wiele. chodzi o to by mialy szacunek do pieniedzy ze aby kupic cos wiekszego to trzeba odlozyc.. z czegos zrezygnowac. nie pytam o studiujacego syna tylko o mlodsze dzieci. ile potrzebuje pieniedzy licealistka ile gimnazjalista?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gukyf
nie mozesz im dawac po równo bo wiadomo ze dziecko 13 letnie a takie które studiuje ma inne potrzeby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gukyf
wg mnie gimnazjalista 50 zl ... wytarczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze o odpowiedzii
dlatego czekam na inspirujace propozycje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gukyf
licealista 80 ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gukyf
a ten co studiuje nie wiem ... sama jestem w liceum :P i 8 dych spokojnie by mi starczyło ;p nawet mniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie raczej nie dawali kieszonkowego. Prosiłam, kiedy pieniądze były mi potrzebne, a do tego dostawałam czasem od dziadków. To, że dawali mi kiedy chciałam nie oznacza, że pewnego dnia przyszłam i powiedziałam, że potrzebuję 500 zł czy coś w tym stylu. Po prostu kiedy zbliżały sie urodziny koleżanek, to dostawałam na prezent. Chciałam drobne, to też dostawałam. Ale jakoś specjalnie łapczywa na pieniądze nie byłam i pewnie dlatego miałam ten komfort, że nie martwiłam się nigdy o kieszonkowe, że mi zabraknie czy coś. I wielu pewnie pomyśli, że przychodziłam codziennie i buliłam po 20 dychy. Wcale nie! Raczej to oni 'wciskali' mi na siłę kasę, bo żadko się upominałam, że potrzebuję. Ale sądzę, iż tak w okolicach 80 zł powinno wystarczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze o odpowiedzii
dziekuj e za odp czekam na kolejne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hihi haha huhu
hehe, a mój tata zarabiał 20 000zł miesięcznie, a mimo to kieszonkowego nie dostawałam nigdy! mama długo nie pracowała, bo musiała nas wychowywać, jednak później zarabiała ok. 6tys/m-c. wszystko, co potrzebowałam mieć - dostawałam: ubrania, jedzenie, dach nad głową. teraz mam 19lat. jak chciałam coś więcej.. np. nowe buty, mp3, aparat - musiałam sobie zarobić sama. tata twierdzi, że tylko pracując samemu można poznać prawdziwą wartość pieniądza. gdy dostanę kasę za nic, nie będę miała świadomości ile pracy trzeba było włożyć w zarobienie chociażby nawet drobnej sumy - i miał rację. pracowałam jako hostessa w supermarkecie, barmanka, wykładałam towar na półki w sklepach, przez pewien czas pracowałam też w McDonald's, zbierałam owoce w sadzie, kosiłam trawniki, myłam auta i całkiem dużo zarobiłam, wbrew temu, że były to prace sezonowe i mało płatne. tata jest dla mnie ogromnym autorytetem, szanuję go, uważam, że to co robił, było bardzo mądre i jestem mu za to wdzięczna. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze o odpowiedzii
miasto 20 tys wielkopolska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hihi haha huhu
tata miał dużą firmę, zarabiał 20 000 zł miesięcznie. ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśkaaaa
rozumiem Twoje wątpliwości i pytanie, sama jestem matką studenta, jedynaka (ale i sama go wychowuję), my nie mamy tematu kieszonkowego - moje dziecko po prostu przelewa sobie z mojego na swoje konto jakąś kwotę - jaką chce. Zarabiam więcej od Was, ale dużo pomagam dalszej, biedniejszej rodzinie, więc nie mogę ograniczać swojego dziecka. Poza tym chcę, żeby miał zwykle więcej na swoim rachunku, bo bywają sytuacje, kiedy "na telefon" musi załatwiać jakieś wydatki, pożyczać (dawać) komuś pieniądze... Ponieważ jest rozsądnym, pozbieranym chłopakiem, mam do niego pełne zaufanie.. Na Twoje topikowe pytanie zadałam je jemu - odpowiedział, że na takie jak Ty wymieniasz potrzeby wystarczyłoby 200 zeta. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze o odpowiedzii
mamuskkkaa dziekuje za odp. zastanawiam sie czy roznicowac wydatki dla corki i syna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zależy jaki masz system
co kupujesz Ty, a co dziecko ma kupować za "swoje" z kieszonkowego. moim zdaniem należy znaleźć równowagę między płaceniem za wszystko przez dziecko, jak i przez Ciebie. Ubrania, buty, bilety miesięczne - lepiej moim zdaniem, żeby to kupowali rodzice, niż dziecko ze 'swoich'. Z drugiej strony, w kwestiach drobniejszych - kolorowe kosmetyki, wyjście do kina, upominek dla koleżanki, bilet na jakiś koncert, przekąski - dobrze jest, gdy dziecko ma nieco większe środki, ale samo nimi zarządza i decyduje, co się opłaca, a co nie - niż gdyby na każdą zachciankę (oczywiście, z możliwością odmowy) pieniądze wydawali rodzice. Dzięki temu nie będziesz stała przed dylematami, w stylu, że syn poprosił o drogą grę komputerową, kupiłaś mu ją, a teraz chce jeszcze mnóstwo pieniędzy na jakieś drobiazgi - pizza, kino, itp - głupio odmawiać dziecku w takich drobnych kwestiach, a z drugiej strony dawanie na wszystko jest niezbyt wychowawcze. Dlatego proponuję, żeby dawać ciut więcej - jakieś 100-150 zł , ale nie rzucać 'drobnych' na przekąski, słodycze, itp. Dziecko same nauczy się, czy woli zaoszczędzić trochę i kupić sobie jakąś płytę czy grę, czy całość wydać głupio na duperele. Mnie to nauczyło rozsądnie planować budżet :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśkaaaa
> sylwia4440 dziękuję Ci za wypowiedź, bo uspokoiła ona moje - mimo wszystko - wątpliwości czy dobrze robię. Ale widzę, że są dzieci sorry młodzież, która podobnie jak moje nie są "łapczywe" na kasę...Ja też zachęcam mojego syna, żeby zawsze miał przy sobie jakieś pieniądze, bo wydaje mi się, że tak chyba powinno być. Jeśli chodzi o pracę w czasie studiów - jestem za, ale w czasie wakacji - oczywiście jeśli sytuacja nie zmusza do innych rozwiązań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze o odpowiedzii
wiadomo odziez oduwie bilety telefon zajecia dodatkowe oplacamy my. kanapki do szkoly tez robie. mowie wlasnie o takich wydatkach typu prezent dla kolezanki bilet do kina na koncert corka jakies gumki do wlosow pomadke itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zależy jaki masz system
no to akurat takie oczywiste nie jest, miałam znajomą, której rodzicom nie chciało się chodzić z nią na zakupy, więc mówili np "masz tu 200 zł, potrzebujesz na ten sezon nowe buty, wybierz sobie jakieś sama" i tak samo na bluzki, spodnie, plaszcze.... efekt był taki, że zawsze połowę tych pieniędzy przepuszczała przez palce, a pod koniec miesiąca zadłużała się u ludzi :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśkaaaa
> autorka uważam, że warto uwzględniać płeć - sama wiesz, że kobitki potrzebują trochę więcej - tak mi się wydaje - jakieś kosmetyki, "babskie sprawy" itp. Ja generalnie - wiedząc, że nie pali fajek, nie hula po pubach (czasem 2-3 razy w m-cu), nie ćpa - nie pytam na co wydaje, ale on sam mówi, pyta itd o wszystkich sprawach. B.dużo rozmawiamy, w ogóle "kolegujemy" się, żyjemy w przyjaźni, dobrze się znamy i dlatego mu ufam. Wiesz ważne jest w jakim stopniu zaspokaja się inne - "obowiązkowe" potrzeby typu ciuchy, sprzęt różno-sportowy, czy marzy o czymś, czy ma wszystko... Ja nie jestem przeciwna wychowywaniu przez pracę - ale u mnie trudno o tego typu metodę, z uwagi na moją "rozrzutność" dla osób trzecich. Nie mogę jedną ręką dawać innym, a z drugiej wymagać, żeby sam zarabiał. Wierzę, że samo jakoś się wyrówna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już chociażby z twarzy ma za b
u mnie od małego dzieciaczk(czyli całą podstawówkę oraz kawałek gimanzjum) byłam bardzo wyzywana itp przez mamę głównie że nie mam czasami tylko i wyłącznie samych 5 jak nie mam nic innego do roboty tylko nauka, pry czym np na każdą drobną rzecz musiałam się mega bardzo prosić.. a spokojnie mogli sobie pozwolić moim rodzice na jakieś przeciętne kieszonkowe dla mnie i siostry... nawet na takie rzeczy jak podpaski musialam sie martwic czy jak dostane od babci 100 na urodziny to czy mi wystarczy na jakis dluzszy czas.. na zel do twarzy, dezodonrat cokolwiek.. a kiedy sie nie pracuje to naprawde wydaje sie astronomiczna kwosta:|,, dopiero po liceum pierwszy raz zaczelam pracowac-moze pozno ale chyba tez ogolne niskie poczucie wlasnej wartosci wpedzalo mnie w starch nawet przed praca jakakowilek:P tak wiec wteyd mogla sobie doeprio kupic spodnie bo mi sie podoblay itp.. teraz jestem na studiach:) i mam gormny wyrzut sumienia ze nidgy mi na nic nie chcieli dac, wszytsko wypominali.. tylko czasami mieli 'dobre' dni :P przez to tez mimo ze no teraz widze ze radzilili mi dobrze jesli chodzi o moje studia ani raz ich nie posluchalam bo mam jakies wewnetrzne 'nie' do tego jak oni uwazaja bo mam wrazenie ze robia duzo rzeczy nie tak.. zwlaszcza duzo bledow popelnili w wychowaniu mni i mojeje starszej siotry...hhh szkoda gadac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już chociażby z twarzy ma za b
podsumowujac jesli uwazasz ze twoje dzieci sa rozsadne dawaj im tyle ile tu radza, a moze nawet sama zapytaj co oni uwazaja :) tylko kazdego z osobna a nie stadkiem:) pozdr🖐️ sorki za literowki ale pisze szybko ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w kieszeni zawsze miałam jakieś 7-10 zł, bo a to po szkole skoczyło się na lody z koleżankami, a to w szkole zachciało się pić itp.Zdarzały sie przypadki, że pieniądze były mi potrzebnre, więc wtedy prosiłam rodziców. Z resztą czasem od dziadka dostawałam po 5zł. Niby symbolicznie, ale zawsze starałam i staram się cały czas (bo pełnoletnia jeszcze nie jestem i nadal mieszkam z rodzicami :P ) na swoje potreby odkładać sama. A to dostaję od rodziny na urodziny, czy drobne wydatki na wycieczkach a niewykorzystane odkładam i się nie proszę... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze o odpowiedzii
rozumiem Cie. mysle ze to trudne znalezc granice. z jednej strony skoro mnie stac to czemu nie mam kupic tego czy tamtego ale z drugiej strony nie mozna przyzwyczaic pociechy ze wszystko w zyciu zawsze bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze o odpowiedzii
robiac wieksze zakupy kupuje kosmetyki dla corki podstawowe, jakis zel do twarzy krem balsam podpaski itd. synowi tez. perfumy zawsze dostaje na urodziny. mowie tutaj o takich wydatkach ktore wynikaja z tego ze dziecko jest bardziej samodzielne ma znajomych spedza z nimi czas i co za tym idzie ma zwiazane z tym wydatki. corka pracuje w wakacje i wtedy wydaje pieniadze na wyjazd nad morze ale mowie o roku szkolnym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamuśkaaaa
>autorka więc my o wszystkim rozmawiamy, także o poważnych, ludzkich, życiowych problemach - podaję przykłady, wskazuję inne rodziny. Zawsze starałam się traktować go jak dorosłego, wyrabiać w nim altruizm, nie wiem może nie robię dobrze z tym nieograniczaniem go finansowo...ale na razie jest dobrze, więc się nie dręczę, tylko obserwuję, rozwijam go na swój sposób - niezależnie od naturalnego życia studenckiego, towarzyskiego. Ja uważam, że ważniejsze jest wyrobienie zdolności radzenia sobie w życiu z "większym rozmachem" czytaj umiejętności robienia większej kasy niż liczenie każdej złotówki - taką zasadę stosuję u siebie i chciałabym, żeby on też robił podobnie - wolę, żeby był aktywny, kreatywny niż umiał liczyć miedziaki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×