Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mójchorypunktwidzenia

O co mu chodzi? Albo raczej mi?

Polecane posty

Gość mójchorypunktwidzenia

Jestem chyba nienormalna. I mam problemy osobowościoweByłam osiem lat w związku bez przyszłości, ale ciężko było mi odejść. Po prostu się przyzwyczaiłam do tego faceta. Był 9 lat straszy. Zaczęliśmy się spotykać jak byłam w klasie maturalnej. Później wyjechałam na studia. Z bijącym sercem pędziłam co tydzień do domu by zobaczyć swojego ukochanego. Mój pierwszy wyjazd na 6 tygodni za granicę był dla nas najgorszym ciosem. On płakał, ja płakałam. Sielanka trwała kilka lat, póki nie zaczęłam myśleć jak dorosła kobieta. O przyszłości. Wiedziałam, że on nie może mi dać pewnej przyszłości. Przestał mnie interesować. Trudno powiedzieć czy go kochałam czy nie. Nie było nam ze sobą źle, potrafiliśmy spędzać ze sobą czas non stop, ale wiedziałam, że nie mogę z nim być. Nie akceptowała go cała moja rodzina. Ja szłam w zaparte, nie słuchałam co oni mówią. A teraz wiem, że mieli sporo racji. Później stał się strasznie mało atrakcyjny dla mnie. Łysy, z dużym brzuchem, zmarszczki Nie pociągał mnie ani seksualnie ani intelektualnie. Pewnego dnia po prostu przestałam go kochać. Ale nie potrafiłam od niego odejść, bo wiedziałam jak mocno mnie kocha i byłoby to dla niego największą tragedią. Zawsze byłam mu wierna. Przytrafił mi się może jeden kub dwa niewinne flirty, po prostu potrzebowałam rozmowy z kimś w moim wieku, kogoś z polotem, nie tak jak on. Wakacje spędzaliśmy osobno, ja gdzieś na podróżach po Europie, on w domu. Nigdy nie planowaliśmy żadnego wyjazdu. To ja decydowałam o wszystkim, on to akceptował. Wyjechałam za granicę na pół roku. Zaczęłam przyjeżdzać coraz rzadziej do domu, raz na 2 tygodnie, raz na miesiąc, raz na 2 miesiące. Ani ja ani on jakoś nigdy na powaznie nie mysleliśmy aby on przeprowadził się do miasta gdzie już mieszkałam, żyłam, traktowałam jak swój dom. Zajęta byłam studiami, pracą. Nawet nie zauważył jak ja się zmieniłam przez okres studiów. W czasie 8 latach związku w sumie spędziliśmy ze sobą może rok, może 2. Później zaczęłam studia zaoczne. Nie miałam możliwości przyjazdu do domu. Już od jakiegoś czasu brakowało nam cierpliwości do siebie, kłóciliśmy się, ja nie mogłam znieść jego zasiedzenia. Ale nie potrafiliśmy się rozstać. Już go wcale nie kochałam, on to czuł ale bał się zapytać. On chyba już to zaakceptował. Po pewnym czasie jak grom z jasnego nieba pojawił się on. Jedyny facet, który potrafił mnie zainteresować do tego stopnia, że zaczęlimy się spotykać. Nie powiedziałam o tym temu pierwszemu bo nie potrafiłam przyznać się do zdrady bo bałam się, że on tego nie przeżyje (to naprawdę nie chodziło o lęk przed przyznaniem się do zdrady) po prostu nie chciałam go zranić. Ten drugi potrafił zaakceptować to, że ja jestem jeszcze w poprzednim związku, widział jak trudno mi było się rozstać. Ale musiałam podjąć jakąś decyzję, zostać i być najbardziej nieszczęśliwą kobieta pod słońcem nie raniąc nikogo, czy odejść i zaryzykować bycie szczęśliwą. Wybrałam drugą opcję. Rozstaliśmy się. Strasznie to przeżył, nawet nie wiedziałam, że on mnie tak kocha. Po tym fakcie przeżyłam najszczęśliwsze dni w swoim życiu, prawdę mówiąc nie chciałam się zakochiwać pochopnie, bo nie chciałam się zbyt mocno angażować gdyby miała być to przelotna miłość. On kochał mnie szalenie, ja go trochę olewałam bo nie miałam pewności. Później jednak nie potrafiłam oprzeć się tej miłości, wierzyłam, że on jest mężczyzną z którym się zestarzeję. Wszystko zaczęło się dziać strasznie ekspresowo (przynajmniej dla mnie) pierwszy pocałunek po 2 tygodniach znajomości, pierwsze pieszczoty po 2 miesiacach, a kochaliśmy się po 4 miesiącach znajomości. Wierzyłam w niego, ufałam, czułam, że strasznie do siebie pasujemy. On mnie próbował o tym przekonać już od pierwzych tygodni znajomości, ja zaczęłam to zauważać dopiero po kilku miesiącach. Wszystko było wspaniale, aż do pewnego momentu, nie wiem nawet od kiedy. Zaczęliśmy się kłócić, nie potrafiłam go zrozumieć, często przez niego płakałam bo ma straszny charakter, jak sobie coś postanowi to nie ma szans na odwołanie. Ze mnie też niezły uparciuch. Kilka razy zastanawiałam się nad rozstaniem, ale nie chciałam tego bo czułam, że są to przejściowe problemy. Kilka razy kazałam mu się wynosić, ale głównie z bezsilności. Bo nie było żadnych argumentów na tego uparciucha. Przestało nam zależeć, przestaliśmy się starać. Często wybuchały kłótnie o byle co. Jak on w nas wierzył to ja zaczynałam wątpić i na odwrót. Chciałam od niego odejść bo go nie rozumiałam, ranił mnie chociaż pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy - on typowy męzczyzna - ja typowa kobieta czyli totalna mieszanka wybuchowa i problemy ze zrozumieniem swoich potrzeb. Poza tym on jest strasznym egoistą. On myślał, ze już w ogóle mi nie zależy, że chcę od niego odejść. Raz z bezsilności powiedziałam, ze go nienawidzę...wcale tak nie myślałam - on sobie wziął to głeboko do serca. Zaczęło się psuć, on myslał, że mi nie zależy, ja myślałam, że jemu. Pewnego dnia straszne się pokłóciliśmy bo zrobiI mi straszne świństwo. Nie mogłam tego znieść, wykrzyczałam mu w twarz, że jest podły a on uważał, że nic strasznego się nie stało. Mieliśmy się rozstać, ale daliśmy sobie jeszcze drugą szansę. Prosił mnie abym nie wracała do tej historii ale ja nie potrafiłam mu tego wybaczyć i zapomnieć. W końcu stało się, po wielkiej kłótni odszedł do innej, do swojej najlepszej przyjaciólki. Zawsze mówił, że lubi z nią spędzać czas - ja nigdy nie myślałam, że mógłby z nią być. Ale stało się, po naszej kłótni w której mówiliśmy o roztaniu poszedł do niej by ją pocieszyła i zaczeli się ze sobą spotykać. Ja nie chciałam się z nim rozstawać, bo naprawdę mi na nim zalezy. Powiedziałam mu o tym. On powiedział, że strasznie mu na mnie zależy ale jest już za późno. Ze zaczął się z nią spotykać. Że może im się uda skoro nam się nie udało. Że i tak wie, ze nawet jesli byśmy do siebie wrócili, to rozstaniemy się po 2 miesiącach. Strasznie przeżyłam to rozstanie, niczego przed nim nie ukrywałam, nie ukrywałam swojego bólu, braku zrozumienia sytuacji. A on nie chce się wycofać z tamtego związku bo czuje, że my nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Mówi, że jestem mu strasznie bliska ale nie możemy ze sobą być. Mówi to ze łzami w oczach, chce mnie przytulać, dbać o mnie, nie chce urywać kontaktu. Dziś pozwoliłam pogładzić mu swoje ręce bo nie mogłam się oprzeć. Chciałam się z nim pożegnać raz na zawsze, urwać kontakt ale nie potrafię, lubię go jako człowieka. Zapytalam go czy jest pewny, że dobrze zrobił, waha się. Ale jej nie zostawi, podły bydlak. Przyszedł dzisiaj straszny kawał na nogach bo powiedziałam, że chciałabym się spotkać. Rzucił wszystko i przyszedł. Później poszedł do niej. Wiem, jestem strasznie głupia, nie potrafię sobie wytłumaczyć dlaczego pozwalam mu na takie traktowanie. Pewnie się kiedyś za to znienawidzę. Rozpłakał się dzisiaj i to szczerze, jak mu powiedziałam, że powinien nie chcieć mnie widzieć skoro ma taką super nową dziewczynę - dodał, że tak zawsze jest na początku. On nie jest normalny, prawda? O co mu w ogóle chodzi? Ja jestem najwyraźniej bardziej psychiczna od niego. Muszę z tym skończyć, zerwać kontakt bo to jest chore!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala brunetkaaaaa
Powiem ci tak jest to chore ale jesli bardzo ci na nim zalezy i uwazasz ze to ten jedyny warto sie starac..wiem ze niektore osoby napisza ze masz dac sobie z niim spokoj ale podejrzewam ze i tak bedziecie razem.. A wiesz skad to wiem? Bo mialam identyczna sytuacje. Wiem ze ludzie sa rozni maja inne charaktery ale mysle ze jesli sie rozplakal i to szczerze to macie niewielka szanse..:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak chore
ten koleś też jest chory i ty też

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam podobnie..tez bylam w zwiazku bez przyszlosci..4 lata bylismy razem bo bylismy,z wygody nie wiem..zjawil sie w moim zyciu moj obecy facet i nagle zobaczylam ze zyce moze byc lepsze,moge byc szczesliwa..z tamtym sie rozstalismy,nie bylo latwo..bo jednak mieismy dobre chwile..on chcial mnie zatrzymac. Na poczatku z moim obecym facetem cudwonie,ma temperament,jest nerwowy i uparty...ale bylo dobrze zyc nie moglismy bez siebie..a od jakis 3 tygodni klocimy sie o glupoty,jego duzo rzeczy denerwje co ja robie lub powiem..ja bym sie o to nie denerwowala bo to napewde nie warte(cos typu nie odbierasz telefonu jak dzwonie i afera..)i ja go kocham jak nikogo,on mowi ze mnie kocha ale nie moze juz tych klotki...ja mwoie ze jak sie kocham to trzeba caly czas dbac o zwiazek i sie docierac..ze ponad klotniami o glupoty jest cos wazniejszego milosc i ze trzeba o nia walczyc..ale on sie wacha a mi juz slow w tlumaczeniach tego brakuje zwlaszcza ze coagle podkresla ze ja go i tak zostawie.. Rozumie Cie naprawde..bo walczysz,kochasz i mimo ze niektrzy mowia tu ze trzeba miec swoj honor..to jakos nie sprawdza sie to w kazdym przpadku bo chcesz walczyc dac z siebie wsztsko,zeby nidy nie zalowac ze sie nie postaralo bardziej,ze sie nie walczylo,nawet jesli ta walka jest z jednej strony.. A On no dziwnie sie zachowuje,niby jest z kim a takjagby ciebie kocha..nie moze sie odnalesc,nie wie sama..Ale Ciebie rozumiem bo go kochasz i ja bylabym dokladnie taka sama.. Ale pasuje zebys z nim porozmawiala zapytala go czego on wlasciwie chce..bo powiedz ze Ciebie to rani,bo go kochasz i chcesz zyc z nim ale jesli on nie chce to ty to uszanujesz bo nic na sile..nie moze bawic sie twoim uczuciami,jesli che byc z toba to niech bedzie a nie przyjezdza tylko i daje ci nadzieje a potem ja zabiera..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość królewna z marcepana
On ci zrobił dokładnie to samo, co ty temu pierwszemu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mójchorypunktwidzenia
nie, nie zrobił mi tego samego. tam wszystko we mnie wygasło. rozstałam się bez zbędnych ceregieli. nie chciałam go widzieć. tutaj jest inaczej. on chce mnie widywać. ostatnio mocno mnie przytulił. nie wiem, może to przez wyrzuty sumienia, widział jak cierpię, jak cieżko mi to zaakceptować. nie ukrywałam przed nim niczego. gdzieś miałam dumę i honor. on był nieustępliwy. jest już za późno...nie chcę być jak chorągiewka - to zawsze pozostanie w moich uszach. powiedział, że gdyby nie ona nie mógł by się ze mną rozstać. to zabolało najgorzej. spytałam co ona na to, że on chce mnie przytulać, spotykać się ze mną. on powiedział, że ona to rozumie. rozumie też to, że zwraca się do niej moim imieniem, że nosi przy sobie moje zdjęcie. spytałam, czy naprawdę ją kocha i czy na niej jej zależy on powiedział, że nie wie ale chyba czuje, że jego miejsce jest właśnie przy niej - jeśli tak to po cholerę te łzy, czułości. spytałam kiedy przestał mnie kochać, powiedział, że nie przestał i jeszcze bardzo długo będę w jego myślach. że dla niego to też nie jest takie proste. to zapytałam dlaczego nie jesteśmy razem - odpowiedź: nie wyszło nam i jest już za późno. jest już za późno - ciągle to samo. nie rozumiem jak mu to łatwo przyszło. zamienić koleżanke na dziewczynę, a mnie chciałby zmienić na koleżankę. to jest takie podłe i okrutne! on twierdzi, że życie toczy się dalej, że ma nadzieję, że pewnego dnia do mnie zadzwoni a ja mu powiem jakiego mam wspaniałego faceta - nie takiego jak on. co za osioł. spytałam czy jest pewny, że będzie z nią szczęśliwy i jest pewny swojej decyzji. on znowu powiedział, że jest za późno bo wie, że po 2 miesiacach tak czy inaczej byśmy się rozstali, a on już zaczął się z nią spotykać i jakby wrócił do mnie to straciłby mnie, ją jako dziewczynę i jako byłą dobrą koleżankę. co za pieprzony egoista. wiem, że strasznie się upokarzam, ale nie potrafię przestać walczyć. wolę go znienawidzić, nie potrafię przeżyć tego, że on zwierza się innej kobiecie, że ją przytula, śmieje się znią. nie mogę tego przeżyć bo wiem jakie to cudowne uczucie, ile on potrafi dać kobiecie. ale nie rozumiem do czego ja jestem mu potrzebna. proponowałam zerwanie naszych stosunków. on powiedział, że jeśli tak bardzo tego potrzebuję może na to przystanąć, ale i tak będzie do mnie dzwonił by zapytać co u mnie. widziałam jak na mnie patrzy. nie, nie jestem mu obojętna. dlaczego on jest taki okrutny? pieprzony egoista!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwni jesteście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie udawajcie
że czytacie te epistoły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×