Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Venie

nie wierze w miłość

Polecane posty

20 lat na karku, od ponad 1,5 roku w związku i brak wiary w miłość. Po swoim przypadku widze, ze pierwsze kilka miesiecy zwiazku bylo super - motylki w brzuchu itp a poźniej przyszło poczucie bezpieczeństwa, spokój. Nie jest nudno - jest po prostu "normalnie". Czuje ze mu zaleśy, ze nie chce mnie stracić ale za żadne skarby nie moge uwierzyc w to, ze mnie kocha. Po znajomych widze, ze kazdy zwizek predzej czy później (zazwyczaj predzej) sie rozwala, ludzie zdradzaja, okłamuja, rozwodzą sie. W kazdym związku który znam znajduje dowody na to, ze prawdziwej miłości nie ma, ze jest ona tylko w bajkach i fajnych romantycznych komediach. Kobiety nalegaja na slub a potem placza, ze nie jest tak jak chciały. Faceci żenią sie nawet wtedy kiedy wiedzą, ze i tak zdradza, bo 50 lat z jedna kobieta to nie dla nich. Wielu moich znajomych zdradza, sa to i kobiety i faceci. Przez to co sie dzieje mam wrazenie ze nigdy nie pokocham, nigdy nie uwierze. Chciałabym ale po co skoro za rok, dwa wszystko moze sie skonczyc? A moze ja po prostu nie umiem kochac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez mam problemy zeby uwierzyc... niedawno nawet moja mama stwierdziła cos co dało mi wiele do myslenia. Sama przyznała, ze facet musi sie wyszalec, ze nawet jak sie z kims jest w zwiazku to nie ma sensu zabraniac tej 2 osobie skoków w bok, bo to ze zdradza nie znaczy ze nie kocha... no i jak tu wierzyc? ja trace nadzieje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
milosc to nie tylko motylki i cudowne uczucie...to to jest zauroczenie pierwsza faza milosci -zauroczenie jak ono mija jest normalne zycie we dwoje borykanie sie z problemami dnia codziennego...nie ma tego podniecenia i czekania na spotkanie poprostu to ze jestescie razem jest norma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość E taaaaaaaam
Za wcześnie na takie rozczarowania, one przychodzą koło 30

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czyli ok 30 zostane stara panna nie potrafiacą uwierzyc ze jakis facet czuje do mnie cos wiecej niz do swojego nowego samochodu :) Ja własnie myslę, ze miłość to te "motylki". Tylko dlaczego wiele kobiet mowi, ze po 4,6,10 latach związku czują sie tak 1 miesiąca. Pytanie jak one to robią? czyli co? ja juz swojego faceta nie kocham? powinnam sie z nim rozstac? nie rozumiem tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no u mnie ta miłośc tez jakos szybko przeszła :) ale skoro jest dobrze, skoro sie nie kłocimy i jeszcze ze soba wytrzymujemy to nie ma sensu sie rozstawac :) tez widze, ze ludzie sie rozstaja i zdradzaja w tempie natychmiastowym :) udane zwiazki widze wsród ciotek i wujkow - choc dam sobie reke obciac, ze gdyby byli mlodsi i mieli okazje to by sie rozstali :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja znow mam spieprzony dzien, bo moj facet musi na sile pokazac jaki to jest zły na cały swiat... mi dostaje sie chyba przy okazji - taki miły bonusik ... eh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość los pikos
a nie przyszło tobie do głowy i innym paniom że tzw miłość, rozumiana jako te motylki w brzuchu (co za głupie określenie :O) miłość romantyczna pełna uniesień to rzecz, która nie istnieje..? to znaczy nie istnieje tak jak jest powszechnie przedstawiana szczególnie w kontekście małżeństwa i trwałych związków nie istnieje i nigdy nie istniała oczywiście ludzie zawsze przeżywali uniesienia, silne uczucia dla których byli w stanie poświęcić wszystko ale nie wszyscy i nie w każdych okolicznościach do wieku XXVIII wyobrażenie o miłości jako wielkiej przygodzie uczuć, której kontynuacją jest małżeństwo, nie istniało to wiek XIX wraz z popularnie rozumianym romantyzmem, emancypacją kobieta ale i w ogóle wyzwalaniem się społeczeństw ze sztywnych ram kultury i obyczaju, wyniósł miłość jako szczyt spełnienia, wręcz jako fakt obiektywnie istniejący pojawiła się kultura masowa, która od Jane Austen aż do tzw komedii romantycznych, wmawia szczególnie kobietom (ale nie tylko, bo kobiety wmawiają mężczyznom, że jest tak ja widzą na ekranie i czytają w romansach) że miłość romantyczna trwająca co dnia to stan normalny i do osiągnięcia dla każdego do tego jeszcze skłamana łatwizna porad psychologii gazetowej, gdzie zawsze i wszystkim powtarza się, że mają prawo do samorealizacji i że czego zapragną to osiągną, nawet jeśli dany stan emocjonalny nie jest możliwy do osiągnięcia w pojedynkę, nie jest możliwy dla każdego typu osobowości itp itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wiem, ze to wymysł... ale dlaczego tak czesto powtarzany? dlaczego kobiety tak sie szczyca tym, ze kochaja, ze sa kochane? skoro ja nie widze ani jednej szczesliwej - naprawde szczesliwej kobiety w zwiazku? polowa rozpacza bo facet woli kumpli, alkohol, polowa beczy bo zdradził, okłamał... wiec gdzie ta milosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
koro ja nie widze ani jednej szczesliwej - naprawde szczesliwej kobiety w zwiazku? polowa rozpacza bo facet woli kumpli, alkohol, polowa beczy bo zdradził, okłamał... wiec gdzie ta milosc? a co z druga polowa? :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość los pikos
przeczytaj sobie definicję, jeśli tak można nazwać, miłości z listu św Pawła http://www.nonpossumus.pl/ps/1_Kor/13.php kto tak potrafi kochać..? ile osób na 100 jest do tego zdolna może matka dziecko, może dzieci swoich rodziców ale dorośli ludzie wbrew temu, co deklarują i chyba nierzadko sami próbują uwierzyć, nie potrafią wielu się wydaje, że miłość jest na wyciągnięcie ręki i zaczyna się od poznania drugiego człowieka a tak naprawdę miłość zaczyna się od tego co na świat przynosimy i wzorców jakie w procesie wychowawczym nabywamy potem albo widzimy problem we właściwych proporcjach albo obraz skrzywiony za co zawsze płacimy na dnie tego wszystkiego jest ta praprzyczyna dla której wiążemy się w pary i większe grupy :D to biologia, prokreacja, pęd silny jak cholera satysfakcja seksualna równie silna pragnienie bezpieczeństwa w wymiarze materialnym i emocjonalnym w naszych czasach to często po prostu lęk przed samotnością do tego dochodzi wymiar społeczny kulturowy związku osoby samotne bywają źle postrzegane kobiety i mężczyźni nawzajem chwalą się swoimi partnerami ...i te wymienione wyżej przyczyny dobierania się w pary szumnie nazywa się miłością bo przecież nikt się nie przyzna ani przed innymi ani przed sobą, że przyczyny trwania w związku są tak przyziemne dużo by o tym pisać to tylko zasygnalizowanie problemu należałoby napisać o strategii reprodukcyjnej szerzej o kulturze i tak dale i dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość los pikos
p.s. no właśnie co z drugą połową są ludzie, którym się udaje którzy znajdują sposób na bycie ze sobą i zawsze będą ale nigdy nie będą większością ani nawet połową bo w ramach tej połowy są też tacy, którzy okłamują samych siebie albo nie wiedzą jak partner się z nimi męczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 polowa? to chyba wszyscy Ci ktorzy próbuja sobie wmowic ze kochaja i ze jest im dobrze... ja nigdy nie kochalam, nie wiem czy kocham mojego faceta. Raz jestem super szczesliwa, a za chwile mam dosyc wszystkiego, uwazam ze kazde jego slowo to klamstwo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość los pikos
venie bez obrazy ale twój problem może być innej natury po prostu możesz być niestabilna emocjonalnie ja jestem od 2 lat w związku z dziewczyną mieszkamy daleko od siebie nie przeżywam ani szczególnych wzlotów uczuciowych (poza seksualnymi) ani upadków raczej z dnia na dzień przekonuję się jak wartościową jest ona osoba i w jakim fajnym opakowaniu :D wzlotów uczuć raczej nigdy nie miałem wszystkie moje relacje z kobietami oparte były o pożądanie i fascynację cechami charakteru, osobowości i oczywiście fascynacje urodą ale widzę, że miłość u mnie nie wybucha tylko raczej narasta pod wpływem pozytywnych doświadczeń i staje się przyjemnym stanem głębokiego ukojenia mam raczej naturę niespokojną, melancholiją (chociaż tego nie widać) więc w uczuciach szukam raczej ukojenia niż szalonej gonitwy emocji i wrażeń wrażenia wolę w seksie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez nie okazuje jakos specjalnie uczuc, seks jest fajny ale nie czuje ze ten facet za mna szaleje, nie czuje ze ja bylabym w stanie zrobic wszystko by go przy sobie zatrzymac. Chyba byloby mi to obojetne. Zazdroszcze tym parom ktore skacza z radosci jak sie widza kazdego dnia, my po prostu jestesmy. Nie ma wzlotów, czesciej sa upadki... a jak widze zwiazki obok mnie, gdzie wiecznie sa jakies problemy, zdrady... to czuje ze my tez tak skonczymy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frappee
venie, ja też mam 20 i też właśnie w tym momencie kiedy doznałam pierwszego rozczarowania, które roztrzaskało mi serce.. Kiedy zauważyłam ile było w tym fikcji, fałszu.. ile idealizacji.. Nie ma miłości, albo raczej mylimy definicję - miłosc= beztroskie chwile szczęscia plus tony bólu, cierpienia i morze wylanych łez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eh... mi tez sie z tym kojarzy milosc... najpierw tona smsów, szczescie kiedy sie widzi ta druga osobe, motylki w brzuchu, mega podniecenie kiedy dotyka... a potem jest szara rzeczywistosc - jest bol kiedy przyłapiemy na kłamstwie, jest płacz kiedy sie pokłócimy, jest smutek kiedy ta 2 osoba ma zly humor, jest walczenie o szczescie, o ukochana osobe... ja tez czuje ze zaczynam sie rozczarowywac tym co mialo byc takie piekne. Kazda klotnia sprawia ze cos we mnie peka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frappee
Doszłam do wniosku że to był taki przełom.. Że do tej pory byłam małą dziewczynką w krainie czarów, czekającą na rycerza na białym koniu.. A teraz mój rycerz skrzywdził mnie najbardziej na świecie.. Jak życ i wierzyc w to, że będzie dobrze.. że będzie pięknie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przykro mi :( ale pewnie mnie tez to w koncu spotka... ja tez zylam wyobrazeniem o milosci, chyba za duzo sie naogladalam pieknych filmow... chyba za bardzo okłamywali mnie ludzie probujac wmowic ze nie ma nic piekniejszego niz milosc - tylko, ze ja mimo, ze mam 20 lat juz w nia nie wierze. A to byl Twoj 1 facet? Pierwszy którego kochałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frappee
Nie myśl tak! Mimo wszystko, nie wolno nam.. Każdy przypadek jest inny. Nie można nie wierzyc w nic, bo wtedy zwariujemy.. Przecież chłopak z którym jestes.. ? Wspomnij pierwsze miesiące, czy to nie było właśnie "to" ? Czy nicc a nic z tego nie pozostało..? Tak, to była moja pierwsza miłosc.. Bardzo dużo mnie to kosztowało, bo do tej pory wyzwałam zasadę " niezależnosc ponad wszytsko " i nie dopuszczałam do siebie nikogo.. Nikogo nie chciałam, nie potrzebowałam. A teraz.. Pololi pozbywalam się wszystkich warstw ochronnych, barier.. Byłam taka prawdziwa i szczera.. Jak dziecko. A teraz okazało się że cały czas mnie oszukiwał.. Że tak bardzo mnie skrzywdził.. Najgorsze są poranki.. Kiedy nie widzisz sensu żeby wstac z łóżka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pierwsze miesiace byly... hmm... musialam troche powalczyc o ten zwiazek. Nie bylo pieknie i kolorowo - czułam te motylki przed kazdym naszym spotkaniem a jednak nie było tak jak byc powinno. Dopiero po pewnym czasie sie dotarlismy. Przez ponad pół roku było idealnie, zadnej kłótni, nic. Bylam naprawde szczesliwa. A teraz coraz czesciej sa jakies spiecia - jak to w kazdym zwiazku, raz lepiej, raz gorzej ale mimo to nadal jestesmt razem. I nie wiem czy drugi raz uwierze ze facet potrafi kochac. Kiedys tez uwierzyłam, zawiodłam sie, sprobowałam jeszcze raz i stwierdzam, ze nie umiem kochac i nie wierze juz w nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×