glupia jestem jedza czy nie...?

wiecie, chcialam sie wyzalic. Mamy dwojke malych dzieci, ja zajmuje sie domem a maz tylko pracuje. I wlasnie, ta kwestia finansowa... Poklucilam sie z meem, bo wychodzac dzisiaj na miasto chcial odemnie dyche na cos tam i ja mu nie dalam bo wiedzialam ze ma jakies tam drobne ok 10zl, po wczorajszych zakupach. Mowil ze niema i sie wkurwil i wyszedl. No tak, to juz wiem ze wydal na papierosy, ktore rzekomo juz rzuca siodmy raz. Nie dalam bo do wyplaty kilka dni a juz nieduzo nam zostalo. Zyjemy od pierwszego do pierwszego.A ja sie czuje jedza bo to nie ja zarabiam kase tylko on, z tym ze to ja nia rozporzadzam(decyzja meza bo on jest swiadomyze zaraz wyda na glupoty) No i wlasnie tu problem??? czy jestem jedza? Bardzo bym chciala pracowac ale ze wzgledu na dzieci nie jest to teraz mozliwe. Pracowalam wczesniej jednak wlasnie musialam sie zwolnic. Ogolenie maz jest bardzo dobrym czlowiekiem, kochamy sie bardzo ale takie klutnie mnie dobijaja i wlasnie najczesciej na temat pieniedzy. Nawet na weselu tesciowa mi powiedziala ze tego sie nie uniknie... Czy ja jestem jedza??? On wyszedl, potem wrocil i znowu polazl a ja sie poplakalam. Wylaczylam telefon i mam go gdzies. Wyjde zaraz z dzieckiem na dwor i wroce wiecorem, moze chociaz sie pomartwi troche...

moze niech szuka lepszej pracy zebyscie mieli wiecej pieniedzy i sie o nie nie klocili ?

Nie jesteś jędza. Wiem o czym piszesz. Facet poczuł się sfrustrowany nie dlatego, że nie dałaś mu drobnych tylko dlatego, że palić mu się chciało i już był zdenerwowany. Jeżeli dysponujesz kasą tak, żeby starczało na życie to nie miej wyrzutów.. sama sobie też pewnie nowej kiecki nie kupiłaś. Nie ma się co kłócić, oboje musicie sobie zdawać sprawę z sytuacji materialnej i brać za nią odpowiedzialność.