dylemat pracowy

Mnie już głowa boli od durnego, a moze i nie , dylematu. Mam 2 prace: 1. w którj sie sprawdziłam, bardzo ją lubie i chcę pojsc w tym kierunku- ten zawód bym chciała robić. moglabym nabarac jeszcze wiecej doswiadczenia. ale um. zlecenie, pol etatu, srednio platne i to z poslizgiem (ale platne na bank). praca generalnie do czerwca. na rano do 13. szukanie drugiej pracy zajęło by mi trochę. 2. w sumie pewne nieznane, w podobnym charakterze pracowałam bardzo krótko. praca- ani ziębi, ani grzeje. Może być cos fajnego, ale równie dobrze mogłabym się nie nadac. praca od 13-19 z tendencją wzrostowa, jednak wynagrodzenie co miesiac. 3/4 etatu stosunkowo lepiej platne o 150 zl od wariantu 1. na rano moglabym pojsc sobie na kurs/hobby, które mnie kręci. generalnie praca nieco odbiega od "obranego" kierunku, aczkolwiek zblizone. um na czas probny do konca listopada. Nie czuję się super pewnie logicznie rzecz ujmujac byc moze 2-gi wariant jest lepszy, ale ten pierwszy to strzał w dziesiątkę, ale musiałabym sie sporo namęczyć. i sporo wyrzeczeń by mnie to kosztowało. to troche wybór pomiędzy miec, a być. gdy "byłam", czułam się spełniona, a gdy poszłam do "miałam" to był zły wybór. z tego 1 wariantu kiedys zrezygnowałam i załowałam, bo pozniej mogłabym "sporo zadziałac", ale to gdybanie. niemniej jednak satysfakcja gwarantowana :), mozna sporo się nauczyć, praca bardzo rozwijająca, ale... co kupic do jedzenia? przez ten pewien czas? niby mozna cos drugiego złapac... z perspektywy, to 1 doświadczenie może być bardzo cenne, bo zbliżało by mnie "wyznaczonego celu", który chciałabym osiągnąć- porzynajmniej w praktyce i "teoretycznie" jest szansa na dalszy rozwój również finansowy. w 2 gim wariancie, różnie. powrót do pierwszego byłby niemożliwy, gdyby drugi mi nie wypalił. dla kogos wybór banalnie prosty, ale dla mnie nie.