DeeDee007 0 Napisano Wrzesień 9, 2009 Witam Was wszystkie! Założyłam ten wątek abyście tak jak i ja, mogły wyżalić się na swoje "najlepsze przyjaciółki". Wiem, że taka wspólna terapia jest dla nas kobitek najlepszym lekiem. Moja historia zaczęła się kilkanaście lat temu. Mam obecnie 26 lat. Od szóstego roku życia przyjaźniłam się z X. Byłyśmy niczym siostry bliźniaczki, zawsze razem, wiele wiele godzin, miesięcy, lat... Siedziałyśmy ze sobą w ławce od podstawówki. Jej rodzice uważali mnie za swoją drugą córkę. Byłyśmy nierozłączne. Niestety w okresie liceum coś zaczęło się powoli psuć. Choć X. mogła na mnie polegać w każdej sprawie tak ja na nią już nie. Bolało mnie, gdy poznawała nowych ludzi, bo odrzucała mnie wówczas. Gdy dane towarzystwo nudziło się jej, to wtedy przypominała sobie o mnie i znowu było jak dawniej - ploteczki, pogaduszki, wypłakiwanie się na ramieniu, a ja zawsze jej wybaczałam i cieszyłam się, że znowu nasza przyjaźń rozkwita. Nasze drogi rozeszły się wraz z podjęciem studiów. Wtedy się rozstałyśmy. Ja wyjechałam do innego miasta. Przedtem jednak zdałam świetnie maturę (choć nie byłam nigdy prymuską) i wiecie co? X. była jedyną osobą, która nie pogratulowała mi. No ale znowu wybaczyłam. Niestety X. znalazła znowu lepsze towarzystwo i znowu mnie odrzuciła, a ja jeszcze o nią walczyłam...Po dwóch latach studiów poznałam mojego narzeczonego. Opowiadałam mu o mojej kochanej przyjaciółce. Narzeczony bardzo chciał ją poznać ciesząc się, że mam psiapsiółę. Niestety ona nie chciała poznać jego - przez kolejne 2 lata(!). W końcu powiedziałam DOŚĆ. Nie odzywałam się, choć podświadomie czekałam aż znowu będziemy jak za dawnych lat. Niestety mimo jakiegoś odnowienia kontaktu z nią ja machnęłam na tę przyjaźń ręką. Teraz wiem, że była to dla mnie przyjaźń toksyczna. Byłam od X. uzależniona, na każde jej zawołanie. Zawsze tylko ona wypłakiwała się. Ja była "tą od słuchania". X. niedługo bierze ślub. Boli mnie to bardzo, bo przez te wszystkie lata ja miałam być świadkową u niej , a ona u mnie i niestety pod byle pretekstem świadkową będzie jej inna koleżanka. Rozmawiam z X. czasem i serce mi płacze. Najgorsze jest to, że już dwa lata leczę się z tej chorej przyjaźni i nie mogę tak do końca. Nie mówię, że zawsze było źle. Mamy razem mnóstwo wspomnień i tych lepszych i tych gorszych, razem się wychowałyśmy i dlatego tak trudno zapomnieć. Poradźcie mi jak się leczyć z takiego "energetycznego wampira". Wygadajcie się kobitki, chociaż będę wiedziała, że nie jestem sama. Pozdrawiam !!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach