Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

nogogłaszczka

jak dotrzeć do faceta?

Polecane posty

"Ogólnie...to co opisałaś....jawi mi się trochę jak dziecinne gaworzenie....wiem że dla ciebie to ważne....ale też myślę że jeszcze niczego trudnego w życiu nie przeżyłaś jesli koncentrujesz się na takich problemikach i o takie toczysz boje....jakos to brzmi trochę neurotycznie...to jakieś "że mi smutno, płacz po nocach bo smutno, przytul bo smutno, bądź blisko chosby duchowo bo smutno..."" No wlaśnie nie do końca. Napisałam wyżej. Oboje jesteśmy po jakichś tam trudnych wydarzeniach. Dlatego potrzebuję jego wsparcia.... Nie wdając się w szczegóły-moi rodzice niechcący wyrządzili mi sporą krzywdę, stosowali się do chorych wymyslów starszego brata, przez co w środku siedzi takie małe coś, co co jakiś czas przypomina, że... kurde no... to brzmi kretyńsko... przypomina, że jestem nikim. To nie jest tak, że faktycznie tak myślę, po prostu siedzi we mnie takie ziarenko niechcący tam zasiane i czasami daje o sobie znać. Również wtedy, kiedy wyciagam rękę po pomoc i obrywam za to. Nie jestem smutasem. Potrafimy się wydurniać i często zdarza mi się płakać przy nim ze śmiechu. Wiem też, że i on dobrze się ze mną czuje i dobrze bawi. No i racja, próbuję go zmienić. Choć też nie są to jakieś straszne wymagania. I sama też się zmieniam. Tylko on o tym nie wie. A ja nie robię tego po to, żeby mu powiedzieć " o widzisz, ja zmieniłam w sobie to i to. Dla Ciebie". Po prostu niektóre moje nawyki czy przekonania w tym związku nie mają prawa być, więc się ich pozbywam. "niekoniecznie musisz upierać się na tym "aby dotrzeć do faceta"...ty z nim razem bądź, akceptuj wszystkie jego nieidealne cechy osobowości (nie ma ludzi idealnych), i kochaj go takim jaki jest. Po prostu żyj...radosnie." Jestem z nim, żyję, kocham-przez większość czasu radośnie i on dobrze o tym wie. Zawsze kiedy do niego przyjeżdżam jestem najszczęśliwszym czlowiekiem na świecie i on o tym wie. Ale kurde no... Mam udawać, że tryskam radością, kiedy po prostu chcę się w niego wtulić i wypłakać w koszulkę? Zawsze Szczery-nie szukam racji, szukam kompromisu. Ale do tego obie strony muszą swoje zdanie przedstawić i zrozumieć. Nie będę mu mowić co w sobie zmieniłam, bo to tez odbierze jako atak. "o widzisz? ja dla Ciebie tyle zrobiłam, a Ty co?!" I nie ma znaczenia jak łagodnie mu to powiem. Ten typ tak ma ;) Że tęskni, to wiem. Jak rozamawiamy na spokojnie i osobiście, nie przez głupie gadu, to kończy się tak samo. I jakby to... Często po prostu nie chcę zaczynac tego tematu, kiedy się widzimy, bo wiem, że skończy się awanturą, a chcę się cieszyć jego bliskością, a nie siedzieć w kącie i płakać, kiedy on wściekły przegląda allegro :/ Poprosiłam go, żebyśmy w tę sobotę porozmawiali. Zobaczymy czy tym razem się uda.... Aha. Jesli chodzi o proby zmieniania-no to jest tak, że mierzymy ludzi wlasną miarą. Dla mnie jest oczywiste, że jeśli on sięźle czuje, to na rzęsach stanę, żeby poczuł się lepiej. Dlatego po prostu ciężkim szokiem dla mnie jest takie zostawianie kochanej przeciez osoby samej ze swoimi problemami. Wiem, że musimy się spotkać w pół dorgi miedzy jego a moimi poglądami. Wiem, że nie zmuszę go do tego, jeśli nie będzie chciał. Sama też próbuję się zmienić-musicie wierzyć na słowo :) Może się w końcu jakoś uda....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do zawsze szczery
DLACZEGO???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do zawsze szczery
pewnie masz rację ;( a ja żałuję, bo tyyyyle mądrych rzeczy tu wyczytałam jestem w nowym związku i jestem bliska zachowań: będę chodzić z Tobą teraz na te Twoje wszystkie głupie mecze :))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Poprosiłam go, żebyśmy w tę sobotę porozmawiali" - to chyba najgorsze co można zrobić. Zapowiedzieć facetowi potrzebę rozmowy. Teraz on się będzie wkoorviał bo nie wie czego oczekujesz, co się stało, może chcesz mu zakomunikować że jesteś w ciąży z sąsiadem jego przyjaciela... Kobieto - jeśli chcesz porozmawiać to rób to a nie zapowiadaj. To strasznie wkurzające... Tak na logikę - jak się spotykacie to i tak raczej rozmawiacie, no nie? :) I wybacz, ale to, że razem się wygłupiacie i płaczesz ze śmiechu to trochę mało, żeby kogoś kochać bo w tej sytuacji musiałbym się oświadczyć Szczeremu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja żałuję, bo tyyyyle mądrych rzeczy tu wyczytałam masz szanse dalej czytac, wystarczy zadawac pytania, sluchac i nie bronic sie dla zasady przed kazda krytyka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Panowie, ja WIEM, że on mnie kocha. A skąd? Cóż. Z tego samego magicznego żródła, z którego wie się, że ktoś Ci nie lubi ;) Zalety? A proszę bardzo-czuję się przy nim cudownie (w. powiedzmy, 99% czasu ;)), możemy gadać praktycznie o wszystkim, możemy się wydurniać jak dzieci, jest najlepszym ciachem na świecie (sorry Panowie ;) ), uwielbiam jego głos, sposób bycia(poza olewniem moich dołków), mamy wspólne pasje, czuję się przy nim absolutnie swobodnie, robi mi naleśniki :D A zresztą... i tak sprowadza się wszystko do tego, że go kocham ,czuję się kochana i szczęśliwa. Może z tego topicu to nie wynika, ale naprawdę jestem z nimi szczęsliwa. Mamy jeden problem, o którym tu napisalam. No dobra, jeden poważny problem Mało_stanowczy-znamy się. Spędzamy ze sobą łikendy, a nie 2 czy 3 godziny w ciągu tygodnia. Chyba lepiej mozna poznać kogoś mając go pod ręką 24h/dobę? Przynajmniej wiem, że jak wraca ze spotkania ze mną nie wkłada koronkowej bielizny ;) Troszkę też poznałam już jego rodzinę(cholera... obiecywał, że nie będą rzucali tekstów o bocianach...). Nigdy nikogo nie da się poznać do końca. Ale znamy się na tyle, że wiemy, że chcemy spędzić ze sobą życie i poznawać się dalej. I kurde no. Cały bajer polega na tym, że ja teraz-przyznaję siędo tego!-wpadam w paranoje. Bo jest daleko, bo nie mogę się przytulić... No a jak już będziemy razem mieszkać, to po prostu podejdę i się przytulę. Albo mu wlezę na kolana przechodząc po głowie, żeby się mną zajął- sprawdzone, działa :) Ale do tego czasu potrzebuje jakiejs namiastki tej bliskości. A on mi tego nie umie dać. Eeee.... czy ja sama dochodze do wniosku, że przesadzam? Oo No dobra, przesadzam. Wyolbrzymiam, ale skoro mam co wyolbrzymiać, to też nie jest calkiem dobrze, nie? ;) Po prostu go potrzebuję. Sobota coraz bliżej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do nogogłaszczki
wiesz coooo? Jestem wzwiązku takim "trochę" na odległość :) odległośc jest wprawdzie neiwielka, ale spotykamy sie prawie tylko w weekendy bo: dorosłe życie, obowiązki, praca. Nie zawsze da się po pracy wygospodarować czas, zwłaszca gdy są jeszcze inne obowiązki, nie bede teraz pisac jakie, bo nei o to chodzi. I ja też bardzo często chciałabym się do niego przytulić wieczorami. Ale - jak dotąd - skutecznie sobie tłumaczę, żeby zostawiać mu przestrzeń i nie zagarniać go na 24 h. Mam swoich znajomych, których miałam do czasu kiedy poznałam jego. Spotykam się z nimi, i prowadzę normalne zycie. Nie chce sytuacji kiedy poświecę dla niego wszystko, całe swoje dotychczasowe zycie - bo JEŻELI jednak nam nie wyjdzie? Oboje mamy za sobą JAKĄŚ przeszłość, kilka nieudanych związków. Teraz jest cudownie, ale zdrowy rozsądek każe mi myśleć o sobie - i o tym, że dotychczasowi przyjaciele też mnie potrzebują. Czy jakiś facet chce mieć dziewczynę bez zainteresowań, taką, której jedynym zainteresowaniem jest tylko on? Zajmij się sobą może, zapisz się na jakieś zajęcia, choćby na głupi angielski czy cokolwiek!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mało_stanowczy "Poprosiłam go, żebyśmy w tę sobotę porozmawiali" - to chyba najgorsze co można zrobić. Zapowiedzieć facetowi potrzebę rozmowy. Teraz on się będzie wkoorviał bo nie wie czego oczekujesz, co się stało, może chcesz mu zakomunikować że jesteś w ciąży z sąsiadem jego przyjaciela... Kobieto - jeśli chcesz porozmawiać to rób to a nie zapowiadaj. To strasznie wkurzające... Tak na logikę - jak się spotykacie to i tak raczej rozmawiacie, no nie? I wybacz, ale to, że razem się wygłupiacie i płaczesz ze śmiechu to trochę mało, żeby kogoś kochać bo w tej sytuacji musiałbym się oświadczyć Szczeremu E no, to nie tak. Po prostu wczoraj rozmawialismy, ale się zrobił środek nocy, więc poprosiłam, żebysmy dokończyli rozmowę w sobotę. I od kiedy to kocha się za coś? Podałam Ci kilka przykładów co mi się w nim podoba. Wiem, że kocham ,bo wiem, co czuję jak pociąg wjeżdża na peron i widzę go jak na mnie czeka. Wiem jak się czuję, kiedy budzę się przy nim. I wiem jak się czuję, kiedy razem zasypiamy. Wystarczy że sobie gdzieś po prostu idziemy, nawet nie musimy akurat rozmawiać, a czasem mam takie coś, że tylko spojrzę na niego i zapala mi się taki wieeeeelki neon "JEJKU JEJKU JEJKU! JAK JA GO KOCHAM!" A teraz do pracy, bo powinnam tam być od 9... Ale praca przy komputerze, więc do zobaczenia za jakąś godzinkę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie siedzę mu cały czas na głowie. Jemu też zależy na jak najczęstszym kontakcie-jakimkolwiek. Mam pracę, mam studia (chyba... jeszcze mam...), mam znajomych, chociaż faktycznie rzadziej się z nimi widuję, bo mnie w weekendy po prostu nie ma. Moje "zainteresowanie" niestety od lutego stoi w warsztacie. Ale mam swoje życie. Co nie zmienia faktu, że dla mnie miłość jest absolutna :) Nie mam zamiaru zostawiać sobie furtki bezpieczeństwa. Mam swoje życie, ale ON jest w nim najważniejszy. Głupie? Może. Ale nie umiałabym być z kimś biorąc pod uwagę, że to się ma rozpaść. Wierzę, że to już ten właśnie jeden jedyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość akunamatata...................
mnie sie wydaje, ze dla twego faceta Ty stałas sie problemem i ma Cię dosyć. Marudzisz, gderasz i wymagasz zeby był Twoim misiem przytulaczem. Dorosły człowiek nie powinien robic z drugiej osoby "wszyskiego", powinien mieć jeszcze jakieś inne zainteresowania i powienien sam umieć zadbać o siebie. Ty zachowujesz się niedojrzale, bo zamiast sama poradzić sobie ze swoimi emocjami, jakoś nad nimi zapanować, przerzucasz je na faceta, który jednak chciałby mieć kobietę silną i niezależną, a nie taką, która sobie bez niego nie poradzi. On chce czuć się jak facet, a nie jak poduszka na łzy bądź inna Twoja koleżanka. Myślę, że on spostrzega Cię jak jakąś histeryczkę, bądź kogoś pokroju emo, które w dodatku zrzędzi. Nie dotarło do niego raz, drugi to nie dotrze i za setnym razem, on po prostu ma inne zdanie od Ciebie i nie widzi potrzeby robić za Twoje pogotowie ratunkowe, gdy nie umiesz sobie poradzić ze swoimi emocjami. Nie rzuci przecież wszystkiego i nie przyjedzie, tylko dlatego, że laska tęskni Nie samą miłością człowiek żyje, są jeszcze inne sprawy. Rozumiem tęsknota ludzką sprawą, ale nie można wymagać od kogoś żeby był na każde skinienie, zwłaszcza że wiesz w co się pchałaś, decydując na związek, na odległość. Nie jesteś niemowlakiem, żeby na każdy Twój ryk, przybiegała mamusia i głaskała po główce. Do tej pory radziłaś sobie bez niego, a teraz nagle wymagasz żeby zastępował Ci mamę i misia przytulankę. Stajesz się dla niego kimś w rodzaju kuli u nogi, wymagasz żeby stał się pogotowiem od emocji. W dodatku pouczasz dorosłego człowieka, który zgoła troche inaczej myśli i nie kieruje się tylko emocjami. Nie rób z siebie jednej wielkiej wylewnej ciepłej kluchy i bezradnej dziewczynki, która nie umie bez niego żyć. Może nie zby t miły ten post, ale mam nadzieję, że wyciągniesz z niego jakieś przydatne wnioski. POzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do nogogłaszczki
akunamatata................... napisała to wszystko czego mi się nie udało wyrazić :) furka bezpieczeństwa???? być może. być może to że staram się mieć czas dla przyjaciół to jest furtka bezpieczeństwa. najłatwiej byłoby mi teraz codziennie jeździć do niego, wtulać się w jego szyję i tak spędzać wieczory. niech nawet mówi o samochodzie :))). ale nie wierzę że jakiś facet tego chce tak, wiem, moje potrzeby też są ważne. ale mam swiadomość, że po jakimś czasie, gdy już bedzie miał dość takich wieczorów - abędzie, to pewne, faceci nie marzą o tym żeby siecodziennie przytulać ( i dobrze, nie cchialabym chyba jednak faceta w kapciach) - wiec gdy bedzie mial dość takich wieczorów - poszuka innej i weselszej :) moze to brutalne co piszę, ale nie wierzę że kocha mnie bezwarunkowo i że mogę zmienić sie w NARZEKACZKĘ a on bedzie mnie kochał nadal miłość to cieżka praca, tak myślę. to znaczy że nei zawsze mogę robić to, na co mam ochotę. czyli wtulać sie w jego szyję godzinami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Z tym pajacem to do mnie? A myslałam, że mnie lubisz!" - nie pochlebiaj sobie;) Określenie "pajac" tudzież "bęcwał", "jełop" itp. są zarezerwowane dla najbliższych :) ZS, znowu zepsułem? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakoś tak to widzę
że masz do niego symbiotyczne uczucia, bo nie tylko kochasz ale bardzo dążysz do pełnej symbiozy, może to ty jesteś takim symbiotycznym typem, ale to nigdy nie jest dobre dla związku w długim okresie czasu wyżej ci napisano o wypełnianiu czasu i przestrzeni w chwilach gdy nie jest się blisko. a ty masz na to większośc tygodnia Zamiast przeżywać brak bliskiego bycia ze sobą i wpadac w dołki, ty lepiej wykorzystuj ten czas na ubogacanie siebie, abyś miała możliwość to bogactwo zdobyte w ciągu tygodnia (wiedza, zdarzenia, ciekawostki, przeżycia, nowe umiejętności)...tym wszystkim obdarować swego ukochanego...wtedy w jego oczach będziesz rozwijającą się i nabierającą wartości, godną uwagi kobietą...i będzie cię bardziej kochał Tak się zmieniaj...a zajdziesz daleko w swoim związku. Zmieniaj się dla siebie, dla powiększania siebie, TO jest atrakcyjne dla partnera, a jednocześnie uzbraja ciebie na dalsze życie. Bo to co dotychczas piszesz o zmienianiu siebie, to żadne zmienianie siebie, to tylko dostosowywanie się i dopasowywanie do faceta, a na dodatek pełne rezygnacji i poświęcenia dla kompromisów, to nie jest zmienianie siebie, to jest wypracowywanie klęski tego związku., bo do klęski doprowadzisz jeśli będziesz zatracać siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakoś tak to widzę
dodam jeszcze, że taka postawa ubogacania siebie, obowiązuje najbardziej , gdy już jest się z sobą pod jednym dachem, brak własnej wypełnionej przestrzeni niszczy uczucia partnera, dzieje się to powoli i niepostrzeżenia i staje się kryzys lub koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamamaka123
Autorko, ja Cię rozumiem. I coś mi się wydaje, że trzeba być kobietą, żeby zrozumieć tą tęsknotę i potrzebę bliskości:) Powiem Ci, że na początku też się wkurzałam, próbowałam z moim facetem rozmawiać, ale zawsze kończyło się to stwierdzeniem, że przesadzam albo znów się czepiam. A teraz to chyba we mnie się coś zmieniło. Już nie mam siły z nim walczyć. I tak go nie zmienię. Jest jaki jest. Ja strasznie potrzebuję bliskości a jej nie dostaję. Mieszkamy 10 kilometrów od siebie(10 minut samochodem) a spotykamy się tylko w weekendy. I nasze weekendy wyglądają tak, że spędzamy je zazwyczaj poza domem, także mamy mało czasu tak sam na sam. Powoli zaczyna mi coraz mniej zależeć. Kocham go nadal ale czy ja to sobie tak wyobrażałam? Chyba nie. Poza tym jesteśmy bardzo długo razem(4 lata) a z jego strony brak żadnych deklaracji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kamamaka123- dzięki za odrobinę zrozumienia :) Reszto droga-ja wiem, że macie sporo racji. Tylko po tylu miesiącach widywania się tylko w weekendy jest mi po prostu z każdym tygodniem coraz ciężej. Trudno to pojąć? Nie, nie umiem panować nad uczuciami i trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek to potrafi. Jeśli cegła spadnie Ci na głowę, to boli. Nie zastanawiam się "czy skoro dostałam cegłą, to powinna mnei boleć głowa czy może jednak niekoniecznie? E, to tylko cegła, przecież nie meteoryt" Starałam mu się wytłumaczyć, że skoro już proszę o pomoc, to znaczy, że sama sobie poradzić nie mogę. Nie jestem twarda. I co mam na to poradzić? Żyły sobie wypruć, żeby tylko nie dowiedział się ,że potrzebuję jego pomocy? Wiedział niemal od początku jak jest, historię mojego dzieciństwa poznał jakoś chyba w styczniu. Wiedział więc o tym od dawna. Skoro wiedział, że nie tego oczekuje od kobiety, to po co kontynuował? Nie od początku tak było i nie zawsze tak będzie. Mam zwykły najzwyklejszy kryzys. Jest mi coraz ciężej. Mówiłam mu o tym. I tak-w tej sytuacji potrzebuję jego wsparcia i pomocy. Na początku to nie było tak często i mocno jak teraz. Ale skoro widzę, że jestem zostawiona z tym sama, to tak-czuję się coraz gorzej. I tak-przez niego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bleah...
bla bla bla. Twoj facet ma racje- jestes dziecinna a do tego egoistka. Ty jestes odpowiedzialna za swoje emocje a nie facet. Kazdy psycholog/psychiatra Ci to powie a z Twoimi glupimi problemami to powinnas zaczac go odwiedzac. Pracowalam w psychiatryku z takimi jak Ty- beznadzieje egoistki "mi jest zle niech ktos cos zrobi" a nie widza, ze to one same maja cos zrobic. I zwalanie na faceta ze on ma cos zrobic to nie jest rozwiazanie problemu. Wycisz sie jak Cie to najdzie, jak juz musisz go zameczac glupimi wiadomosciami to mu napisz od razu jakiego jego zachowania na dana chwile potrzebujesz np potrzebuje zebys mi napisal ze Ci na mnie zalezy itd. I wez sie ogarnij- bo on Cie zostawi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytasz? Chyba nie. Proszę o pomoc, kiedy sama już nie daję rady. Jasne, jak już będęsięczuła na tyle fatalnie, że się będę chciała powiesić, to też mam sobie sama poradzić i nie prosić o pomoc. Rewelka. Każdy jest egoistą. Ja, bo chcę, żeby mi pomógł. On, bo nie ma na to ochoty. Napisac dokładnie czego oczekuję? Próbowałam. Nie działa. "Bo to jest wymuszone i ja tak nie chcę". Dorosła, powazna odpowiedź. Dobra, to niech nie piszę o uczuciach. Ostatnio, nawet wczoraj, napisałam, że jest mi smutno i chciałabym, żeby mi coś opowiedział. Cokolwiek. Tylko tak, żebym czuła, że tam jest po drugiej stronie kabelka. I co? Nic! Wiedział, że wczoraj przez niego czułam się fatalnie. A to ja dziś musiałam zapytać jak się czuje. Odpisał, że ok. Żadnego nawet "a ty?" To naprawdę takie dziwne? Że od człowieka, z którym planujemy wspólną przyszłość oczekuję wsparcia i zainteresowania? Nie, nie chcę, żeby rozwiązywał za mnie problemy. Nie chcę, żeby on sam coś robił z tym, że jest mi źle. Ale oczekuję WSPARCIA! Nie zastąpienia mnie, tylko pomocy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cholera no... Jak mi rodzice umrą, to też mnie nie przytuli, bo przecież im życia nie wróci, a to moje uczucia i mam sobie sama radzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×