Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość katoliczki

ojciec prowadzący młodą

Polecane posty

Gość katoliczki

W polskiej tradycji rodzice oddają dzieci podczas błogosławieństwa w domu. Po co jeszcze ten cyrk z prowadzeniem córki przed ołtarz przez ojca. Dwa razy ją oddaje? Tandeta z amerykańskich filmów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi akurat ten zwyczaj sie podoba, tylko że trzeba mieć ,,normalnego'' ojca...............Ja ze swoim bym w życiu pod rękę nie poszła do ołtarza........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskadka
a mnie prowadzil ojciec. I wcale nie uwazam, ze to tandeta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie też ojciec prowadził
Sam chciał :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do katoliczki
dla kazdego co innego jest tandeta.cudownych rodzicow mam tez moze byc do tanca. tiolerancji troche kobieto u mnie nie bylo blogoslawienstwa pod rodzine a oficjalnie wczeniej wieczorem na kolacyjce - tak kameralnie a nie pod wujki i ciotki, a ojciec mnie prowadzil do oltarza to staropolski zwyczaj tak propo... i bez obrazania kogokolwiek nauczyc sie prosze zycia troche i tolerancji pzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdf
oczywiscie ze piekne! zwyczaj polski czy nie, jesli sie komus podoba niech tak ma! mnie prowadzil tata, bylo niesamowicie...narzeczony uszanowal,nie mial nic przeciwko.a tata byl zaszczycony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taaaaa zwłaszcza że
w czasach staropolskich (a potem - purytańsko-protestanckich, co z kolei zaowocowało hamarykańskimi serialami :-p ) prowadzenie Młodej przez tatusia wcale nie było efektem ojcowskiej miłości, tylko wręcz przeciwnie. Chodziło o to, by Panna Młoda nie dała dyla sprzed ołtarza i grzecznie poślubiła tego, którego jej w swej miłości i zapobiegliwości tatuś wybrał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mnie to mało obchodzi czy sie to komuś podoba czy nie - mnie do slubu poprowadzi tata, nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mnie prowadzil ojciec
stary i schorowany, ktorego niedlugo moze nie byc ze mna. Wyprowadzilam sie setki km od domu, dla niego bylo to baaaardzo wazne. I nie obchodzi mnie czy to sie komus podobalo czy nie. Sprawilam przyjemnosc ojcu, z ktorym jestem zwiazana emocjonalnie, a niewiele czasu mu pozostalo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katoliczki
Więc po co błogosławieństwo w domu??? Nie przekonałyście mnie, nadal uważam, że to tandeta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A czemu niby mamy cię przekonywać??? ty masz takie zdanie a my inne i po temacie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glistha69
Nawet jeśli to było tandetne to mam to w nosie, mój tata był bardzo szczęśliwy jak go o to poprosiłam i to jest najważniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwyczaj protestancki
to jest zwyczaj w religii protestanckiej , dlatego w Ameryce tak jest, to takie przekazywanie przez ojca swej córki w ręce męża przed ołtarzem co symbolizuje także przekazanie praw do córki na męża a w tradycji staropolskiej tak nie było, bo nawet jeśli ojciec przekazywał córkę innemu mężczyźnie , to odbywało się to w czasie błogosławieństwa albo przed kościołem, a przez kościół pannę młodą prowadził pan młody ale teraz gdy swiat się skurczył to i zwyczaje się mieszają, zwłaszcza jak się jakis zwyczaj wydaje dość atrakcyjny dlatego czasem niektórzy stosują prowadzenie przez ojca córki przed ołtarz i oddawanie innemu mężczyźnie , jest to widowiskowe i nie ma w tym nic złego... to trochę taka ceremonia ....troszkę mam zastrzeżenia do tego przekazywania ..jak jakiś przedmiot...ale chyba jestem przewrażliwiona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jesteś przewrażliwiona, uważam dokładnie tak samo. Nikt mnie z rąk do rąk przekazywał nie będzie, nie jestem bezwolną kozą żeby mnie na targ prowadzić. Ale jak kto lubi, rzecz jasna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja wiele bym dała żeby mój tata wogóle był na moim ślubie. Niestety tak nie będzie - zmarł 2 lata temu. Jak to piszę to łza mi się kręci w oku. Wiele z nas dałoby się pokroić za samą ich obecność I nawet jeśli to tandetne dla niektórych, zwyczaj protestancki czy nie, to nie ma to znaczenia. Należy to uszanować i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hm zależy-to jest nawet fajne :) ale potem jak do tego dojdą dzieci niosące obrączki to już się cyrk robi, co za dużo to niezdrowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chodzi o to że nawet najbardziej tandetny pomysł należy uszanować. Może się to nie podobać, rzecz gustu ale to jest wybór młodych. A jak się nie podoba to nie powód do krytyki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No przecież napisałam: "Ale jak kto lubi, rzecz jasna." Krytykuję nie ludzi, ale zwyczaj który mi się nie podoba i jego bezmyślne kopiowanie, bez znajomości jego znaczenia. A do tego mam prawo i nie czuję się winna stawiając sprawę w ten sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pelargoncia
Ludzie, żeby się przypodobac Amerykanom, Polacy znaczy się robią to samo :P Mnie się to nie podoba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chłopak
mi też się to nie podoba, ale ze względów organizacyjnych, no bo zazwyczaj młodzi przyjeżdżają do kościoła razem, potem młody idzie do kościoła, a młoda czeka przed kościołem z ojcem aż wszystko się rozpocznie. Trochę to komicznie wygląda. Co innego, jakby młodzi przyjechali osobno. Młody już w kościele z gośćmi i księdzem i wtedy podjeżdża młoda z ojcem itd. To miałoby jeszcze sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karinaaaaa
A ja wychodze za mąż za rok..i do ołtarza poprowadzi mnie tata:)Każdy ma prawo miec swoje zdanie...a kulturalna dyskusja..polega na wysłuchaniu a nie obrażaniu drugiej strony:)ale zapomniałam..kultura??? na kafe???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lulula
W naszej tradycji jest błogosławieństwo w domu, a potem powitanie młodych na sali weselnej przez rodziców. Ma to wszystko spójność organizacyjną i symboliczną: rodzina żegna dzieci i daje im błogosławieństwo na drogę, którą przechodzą sami. Do ołtarza podchodzą razem i razem od niego odchodzą, "po drodze" zmieniając stan cywilny i status społeczny. Potem rodzina znowu wita dzieci na sali, ale już nie jako pannę i kawalera, ale męża i żonę. Etap w kościele należy tylko do młodej pary, bo to rytuał przejścia. Ojciec prowadzący młodą też ma swoją symbolikę, ale zupełnie do tej całej koncepcji nie pasuje. Bo jak: rodzice wyprawiają młodych w nową życiową drogę, a potem tatuś jeszcze dodatkowo odprowadza córkę? To ma sens, jak już ktoś pisał, jeśli młodzi przybywają do kościoła osobno, jeśli cały rytuał jest inaczej zorganizowany. Odprowadzanie córki gryzie się sensem z błogosławieniem narzeczonych i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karina jeśli obrażaniem jest dla Ciebie przedstawienie swojego poglądu, który jest inny niż Twój to faktycznie masz problem. Bo ja w tym topiku niczego obraźliwego nie dostrzegam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlaczegoparodia
a dla mnie prowadznie ojca pod ołtarz jest piekna i nadzwyczajan tradycja:) ... niestety u mnie to nie przejdzie ... ludzie doszli by do wniosku, ze nam juz calkiem odbiło! :|Boze spoleczenstwo jak za 'króla ćwieka' :D ... dramat ogolny.. poza tym moj A. jak uslyszal moj pomysl to o malo sie nogami nie przezegnal - dlaczego? :D bo powiedzial, ze dostanie zawalu jak bedzie tam musial sam czekac pod tym ołtarzem:D ... juz bylam bliska przekonania go do mojegopomyslau, ale rzeczy czystko formalne i urzedowe nie pozwoliy mi zrealizowac mojego pomyslu:( BÓL... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj dziewczyny dziewczyny
jak sie bierze slub koscielny to wypadało by znac jego liturgie i znaczenie kazdego gestu, bo jesli wg. was sakrament to tylko wypowiedzenie slow przysiegi to znaczy to dla was tylko pusty gest nie chce tu nikogo krytykowac badz na kogokolwiek naskakiwac- kazda z was zrobi jak uwaza, ale przejscie obojga narzeczonych od drzwi kosciola, za ksiedzem i krzyzem pod ołtarz jest integralna czescia liturgii sakramentu malzenstwa. kazdy sakrament, jako doniosłe wydarzenie w zyciu kosciola katolickiego czczony jest procesja poprzedzajaca msze, i przejscie mlodych do ołtarza jest wlasnie ta procesja, przejscie p.mlodej z ojcem jest juz pobawione tej symboliki, bo nie kroczy przed nimi ksiadz z krzyzem. po to wlasnie w domu p. mlodej odbywa sie blogoslawienstwo rodzicow, zeby elementu oddania corki nie bylo juz w kosciele. nie mowie tu o slubach w innych wyznaniach , ale w kosciele kat. przejscie mlodych wspolnie pod oltarz na glebokie znaczenie liturgiczne. wiec jesli ktos sie decyduje na slub koscielny, to moim zdaniem powinien go przyjac wg pelnej liturgii a nie wybierajac sobie te elementy ktore najbardziej mu odpowiadaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W moich osobistych odczuciach o wiele wieksza "szopka" jest blogoslawienstwo w domu niz poprowadzenie panny mlodej przez ojca do oltarza. Przepraszam jesli kogos obrazam tak piszac. Po prostu nigdy sie z rodzicami nie modlilam, tym bardziej z przyszlymi tesciami. Nigdy nie spiewamy razem koled. W kosciele razem bylismy tylko kilka razy, wiekszosc na pogrzebach. I nie wyobrazam sobie teraz, ze zbieramy sie w domu, ja mam kleknac, a rodzice i tesciowie beda odmawiac jakies blogoslwienstwa i kreslic nam krzyzyki na czole. jest to dla mnie tak starsznie nienaturalna sytuacja, ze naprawde ciezko mi to sobie wyobrazic. najchetniej ominelabym blogoslawienstwo, ale ta "tradycja" jest jakby mocno zakorzeniona i prawdopodobnie wypada jednak to zrobic. Jesli chodzi natomiast o prowadzenie do oltarza. Z jednej strony chcialabym juz isc prosto z narzeczonym, z drugiej str z tata i wiem jaki zaszczyt i ogromna przyjemnosc bylyby to dla mojego taty. I ja tego nie widze, ze "ojciec oddaje corke", ja to widze bardziej "ojciec prowadzi corke", dla taty to bardzo wazny dzien, jego mala coreczka ma juz nowego mezczyzne i tata chetnie z nia w te strone pojdzie. ja to odczuwam jako bardzo wzruszajacy moment. Nie ma tu zadych modlitw, gestow, krzyzykow, sztucznosci ... po prostu tata idzie z corka do narzeczonego. prosta rzecz, a ma dla mnie jakos wieksza sile niz to blogoslawaienstwo. To rzecz jasna moje osobiste odczucia i w zadnym wypadku nie chcialabym nikogo obrazic. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mnie prowadzil ojciec do oltarza ale nie mielismy blogoslawienstwa :) moj maz zobaczyl mnie dopiero w kosciele:) wszystko sie udalo i nie zaluje ze tak to zorganizowalismy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×