Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Carmen World

Nieplanowana Ciąża, dziecko w nieodpowiednim momencie? Szybki ślub....

Polecane posty

Gość Carmen World

Witam serdecznie, mam 26 lat i dwoje dzieci :) Nie ukrywam, że fakt bycia w ciąży mnie baaardzo zaskoczył na pierwszym roku studiów... Szybki ślub (znaliśmy się ok 4 miesięcy), to była loteria... uda się czy nie???? Byłam przerażona... Rodzice 200km ode mnie, nikogo do pomocy. Pierwsze dziecko urodziłam na drugim roku studiów dziennych, po dwóch tygodniach od porodu moja córeczka chodziła ze mną codziennie na zajęcia :) Karmienie w przerwach :) Dopóki nie zaczęła "gaworzyć" ;) - później opiekunka 3-4 godz dziennie. Syn urodził się na czwartym roku studiów :) Nie przerwałam nauki ze względu na dzieci, musiałam się "wziąć w garść" dodało mi to więcej siły i samozaparcia :) Dzień po obronie pracy magisterskiej poszłam do pracy :) Dzieci poszły do przedszkola i żłobka. Byłam przerażona, ale życie samo się poukładało... Uwierzyłam, że można wszystko tak ustawić aby nie rezygnować z własnych celów kosztem dziecka. Dziś jestem szczęśliwą mamą pierwszoklasistki oraz zucha przedszkolaka i spełnioną zawodowo KOBIETĄ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carmen World
Wiem co znaczy brak siły...niemoc... łzy...bezradność... ale życie nauczyło mnie patrzeć na to kim jestem w danym momencie życia w bardzo pozytywny sposób :) Przeszłam wiele....ojjj wiele.... ale trafiłam na odpowiednich ludzi, książki itp... ZŁOTA ZASADA: noś gumkę recepturkę na nadgarstku i kiedy masz słabszą chwilę, wątpisz w samą siebie to naciągnij ją z całych sił i strzel... Zapewniam od razu zmienisz kierunek myślenia :) JESTEŚMY TU I TERAZ! Nie myślimy o tym co było i co będzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podziwiam, naprawde podziwiam :) czasami majac rodzicow pod nosem nie ma sie tyle checi i zaparcia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I ROZUMIEM ZE Z MĘŻEM
WCIĄŻ JEŚCIE RAZEM, KOCHACIE SIĘ I WSZYTKO SIE UKŁADA?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Można powiedzieć, że znaliśmy się słabo albo "prawie" wcale. Każdy dzień był dla nas wyzwaniem, wiadomo każda ze stron małżeństwa jest inna, inaczej wychowana, a tu ściana MAŁŻEŃSTWO - BUDUJEMY WSZYSTKO RAZEM. Łatwo nie było... Znaleźliśmy się na głębokiej wodzie w bardzo krótkim czasie i bez przygotowania. Ja 20 lat, mąż 21 lat - dojrzałość niewielka. Po czterech latach małżeństwa doszliśmy do wniosku, że jedyne co nas łączy to dzieci. Brak wspólnego kierunku, celu doprowadził do rozwodu, ale...... Po kilku miesiącach okazało się, że "coś" co nas łączyło było gdzieś na samym dnie szczelnie przykryte przez codzienność i jej dylematy :) Wróciliśmy do siebie :) Jesteśmy szczęśliwą rodziną :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdgdgsgs
Mnie zastanawia jakim cudem wykładowcy zgadzali się na niemowlaka na zajęciach. U mnie by to nie przeszło. I jak nakarmiłaś maluszka w przerwach? Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić:-/ Jeśli Ci się to udało, to gratuluję, ale z doświadczenia wiem, że na niejednej uczelni takie coś by po prostu nie przeszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tym nie miałam problemu. Byłam pierwszą studentką na roku, która urodziła dziecko. Przed porodem rozmawiałam z wykładowcami o tym co będzie po porodzie. Nie wiedziałam w jakim będę stanie, czy wrócę na uczelnię. Udało się, nie spotkałam się z nikim kto odmówiłby mi uczestniczenia w zajęciach z powodu niemowlaka w nosidełku. Karmiłam podczas przerw. Niedługo po mnie przyszło na świat troje dzieci na moim roku, nie każda z kolezanek była w stanie kontynuować naukę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam bardzo podobną
historię życiową... od 10 lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, mamy 2 dzieci, starszy w tym roku do komunii- a ja mam dobiero 30 lat :) śmieszą minie ludzie, którzy wywyższają się twierdząc, że w życiu powinno się wszystko zaplanować- moim zdaniem, jesli ktoś tak mysli, to jeszcze berdzo mało go los doświadczył i niewiele wie o zyciu :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ssdshgfdsh
Kurcze jakoś nadal nie umiem sobie tego wyobrazić:-/ Musiałaś mieć bardzo spokojne dziecko i szybko dojść do siebie po porodzie. Mimo wszystko ciężko mi jest sobie to jakoś poukładać:-/ I taki maluszek tyle godzin w nosidełku... Kurcze niektóre dziewczyny po 2 tygodniach boja się wyjść z dzieckiem na spacer, a Ty na uczelnie chodziłaś. Wogóle ta historia mi jest zbyt piękna. Mając po 20-21 lat i studiować, pracować i wychowywać dziecko. Naprawdę nie umiem sobie tego wyobrazić. Sama się utrzymywałam od 20 roku życia. Opłacałam mieszkanie, pracowałam i studiowałam i nie wyobrażam sobie mieć wtedy jeszcze dziecko. Jak sobie przypomnę jak mi ciężko było, to do tej pory mi łzy lecą. Teraz jestem po studiach, mam 25 lat, 6 lat staż pracy. W jednej firmie 3 lata, więc mogłam sobie pozwolić na dziecko, ale wcześniej nie wiem czy bym dała radę. Piszę, bo naprawdę podziwiam. Ja sama chyba bym nie dała rady...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys studentka
z wlasnego doswiadczenia wiem, ze dziecko potrafi zmobilizowac i zreorganizowac zycie tak, ze sie jest lepiej poukladanym niz kiedy sie bylo samemu i niby mialo na wszystko czas :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja uważam że właśnie na studiach ma się wicecej czasu dla dziecka niż chodząc do pracy i mając tylko macierzyski. Ja urodziłam dwa tyg po obronie licencjata, to bbył supewr moment. Chodziłam w ciąży do końca praktycznie i zdawalam egzaminy na uczelni (angllistyka) no i bronilam sie etz w ciaży. Potem już z dyplomem w kieszeni urodziłam synka, byłam z nim 3 m-ce non stop, po czym poszłam na magisterke ale już zaocznie wiec bylam z dzieckiem cały czas i tylko dwa weekendy w miesiącu miałąm zajęcia, to zostawał mąż z synem, ja zostawialam odciągnięty pokarm i tylko tyle że musiałam odciągać w przerwach (dali mi klucze do osobnej salki) bo by mi przez cały dzień chyba pękły piersi:) no i tak dwa lata było. Z nauką zero problemu bo pierwszy rok z dzieckiem to wiadomo, dużo spi itd. Gorzej troszke w ost roku studiów bo miałąm duzo cieżkich zajęć (profil tłumaczeniowy) i mase roboty w domu do szkoły, a mały już latał i mogłam sie wieczorami tylko uczyć. Bo przy nim cieżko. ALe dałam rade i jestem zadowolona, bo mam trzylatka w przedszkolu i studia z głowy, teraz tylko praca, Więc uważam że dziecko na studiach to dobre rozwiazanie bo odchowa się je będac z nim dużo więcej niż matka pracująca codziennie. A potem jak idziesz do pracy to nie ma obawy ze zaraz polecisz na macierzynski bo zaciążysz, no bo dziecko już odchowane, a te co zostawiaja wszystko po studiach, to ida do pracy i zaraz na macierzynski bo wychodzi na to, ze pora na dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam bardzo podobną
a ja pracowałam na studiach... tzn nie na etacie, tylko z moim męzem otworzylismy firmę- wtedy studenci mieli preferencje w zusie- jakieś grosze się płaciło- więc było nam łatwiej - branża weselna- więc praca zajmująca głównie w weekendy- w tygodniu spotkania z klientami i inne zajęcia, łatwo było dopasować do zajęć i dziecka.... też jestem zrealizowana zawodowo i do tego mam satysfakcje, że stworzyłąm coś co samo funkcjonuje i co ludzi kupują :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zapomnialam dodać, ze przez te d wa lata jak robilam mgr to pracowalam tak 3x w tyg popołudniami w szkole jezykowej, dobrze zarobilam aa pracowalam niewiele, mąż wtedy byl z dzieckiem albo babcia (zawoziłam). Także i zadwodowo i naukowo i matczynie jestem spełniona:) omżna wszystko pogodzić jak się chce. A dodam ze moja praca mgr byla trudna i opasła:) pisałam głównie po nocach bo tak to trzeba sie bylo do sesji uczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdsdgsg
Carmen to z czego żyliście??????? No nie sztuką jest się chwalić, że sie miało na studiach dziecko jak się rodzice dokładali.... a nie chce mi się wierzyć, że 21 letni chłopak studiujący zarabiał na życie całej rodziny. Życie to nie M jak miłość, że się 2h pracuje i ma się na utrzymanie mieszkania....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jeszcze jedno, ja zarabiałam około 1200 w tej szkole a mąż ma naukę jazdy i jest starszy 9 lat więc nie było problemu z kasą, nie gadajcie że się nie da. Każdy ma inną sytuację. Trzeba postawić na intratne wykształcenie to nie bedziecie dostawać 4 zł za godzinę:) albo założyć coś swojego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdsfsgsg
hmmm... mojej małej dziadkowie nie dadzą radę odhować czy dopomagać, bo pracują na zmiany, wiec zdani jesteśmy na siebie. Do pracy będę chiała wrócić, wiec zostaje żłobek (opiekunki u mnie kasują taką fortunę, którą ja nie wiem czy bym zarobiła). Wiem, że dziecko może zmobilizować do działania, ale nie zawsze jest tak pięknie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiedys studentka
calkiem prawdopodobna historia :) u nas na roku pamietam bylo kilka osob z krajow bloku wschodniego, ktore dzieki polskim korzeniom mogly tutaj studiowac, otrzymywac stypendium. Ja z nimi sie zaprzyjaznilam dosc szybko i wlasciwie bylam z nimi blizej niz z "tubylcami". Jedna z tych kolezanek spotykala sie z facetem-gosc po studiach, kochal ja do szalenstwa, itd. Ciaza i .....zonk. Okazalo sie, ze juz nic do niej nie ma, ze oczywiscie usunie,dal jej tak popalic, ze podziwiam jak wytrzymala nerwowo. Oczywiscie alimentow nie mogla wycisnac bo gosc zatrudniony w firmie rodzicow podal zanizone dochody, itd. Urodzila(chyba na 4-5 roku), co wiecej studia skonczyla o ile dobrze pamietam z wyroznieniem. Uczyla sie systematycznie i z zapalem, sekretarki z uczelni pamietam organizowaly pomoc w wyprawce. A z dzieckiem zostawaly gdy trzeba bylo kolezanki z akademika z wlasnymi dziecmi, z roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ssdgsg
Paulina 4zł za godzinę to chyba nie jest nawet najniższa dozwolna stawka... ale nie wiem.... Ty piszesz, że mąż 9 lat starszy, wiec nie było problemu z kasą. Ok, ale autorka piszę, że mąż rok starszy, więc chciałabym się dowiedzieć jak to pogodzili. Nie sztuką jest napisać dałam radę jak się rodzice dokładali. Sztuką jest żyć na poziomie na własną rękę i pomagać rodzicom;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem jeszcze jedno :) Moje koleżanki skończyły studia, wyszły za mąż i urodziły dzieci.... PRZECIEŻ TAK POWINNO BYĆ... NORMALNA KOLEJNOŚĆ RZECZY... Większość z nich jest na utrzymaniu męża bo brak doświadczenia zawodowego (przerwa po szkole) zamknęła im drogę do pracy. Za każdym razem kiedy byłam na rozmowie rekrutacyjnej nikt nie chciał mi uwierzyć, że mam dwoje dzieci :) a jednak ! Mój obecny szef zaufał mi i wiele razy podkreślił, że jeśli tak młoda osoba potrafi pogodzić tak wiele wątków życiowych oznacza - ZARADNOŚĆ I ZORGANIZOWANIE :) Uważam za swój atut i przewagę wśród kandydatek to, że jestem młodą mamą :) Nie ucieknę szybko na urlop macierzyński :) Dziś sama jestem szefem działu personalnego, wiele kobiet sama rekrutowałam i nie ukrywam, że młode mamy walczące o pozycję zawodową są DOCENIANE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wsfsgsg
moze podajcie te uczelnie, co to takie chetne do pomocy;-) Ja studiowałam informatykę na wydziale mechaniki, wiec na 100 chłopów byłyśmy we 2 kobity. Może temu nikt by na nas przychylnie nie patrzył;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no sorki, moze przesadziłam z tymi 4 zł:) ale często młodzi ludzie mają dobrą pracę więc wiesz, możliwe całkiem ze się udało autorce bez wiekszej pomocy rodziny. sama mam takich znajomych, mąż tylko pracuje, oboje 22 lata a dwójka dzieci i sobie radzą bez pomocy rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że rodzice nam pomagali, ale mój mąż od 19 roku życia prowadzi własną działalność gosp. Firma bliźniacza przy firmie ojca. Starał się jak mógł i wyszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam bardzo podobną
jeśli chodzi o mnie ja studiowałąm informatyke na Politechnice Wrocławskiej, mąż 3 lata starszy na MBMie na tej samej uczelni.... ja od zawsze pasjonowałąm się grafiką, więc obróbka filmów i zdjęć to było to o czym marzyłam - wiedomo na studiach, były mysli o karierze w TV itp- ale cieszę się, że się nie spełniły, bo pewnie byłąbym dziś zniszczona i zagoniona i nie miałabym nic własnego.... mąż zaczął filmować, super się układałao, bo praca głównie na wakacjach i w weekendy.... za jedno zlecenie braliśmy w tedy 800zł- wszytko jest kwestią dobrej organizacji, ja np robiłąm tak, wstawałam kiedy mały spał, robiłąm teledyski, a kiedy się budził nastawiałam do przeliczenia- karmiłam, ubierałam itd i zostawiałąm męzowi, pędząc na zajecia, wracałąm z zakupami, mąz jechał na uczelnie (tak się ustawialiśmy, żeby można się było wymieniac- mąż miał mało zajęć, bo był już na 4 roku), ja zajmowałam się małym, jak spał, to powgrywałąm materiał na kasetki, jak nie spał, to czekałam z nim na męża i robilismy to późnym wieczorem.... co do nauki, to w czesie sesji nie ma za duzo zleceb, więc uczyliśmy się hurtem przed egzaminami, a w trakcie semestów niewiele.... sezon traw od kwietnia do październiak, potrafilismy w tym czasie zarobić na prawdę kupę kasy, za swoje kupilismy swoje 1 mieszkanie- fakt wielka płyta w blokowisku- ale włąsne... teraz firma zajmuje się już nieco czymś innym... ale nadal lubię sobie wziąc kilka zleceń- bo mam sentyment :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monia113
Do ja mam bardzo podobną - podziwiam Cię, naprawdę. Ja po urodzeniu córeczki swoją pasję - fotografię i grafikę, odłożyłam na później. Ale bardzo mi tego brakuje. Miałam kiedyś plany, żeby podobnie jak Ty, otworzyć własną firmę i pracować jako fotograf na weselach itp i ostatnio znowu o tym myślę. Mam do Ciebie pytanie - jak udało Wam się zaistnieć na rynku? Wiadomo , że narzeczeni szukając fotografa i kamerzysty na wesele, pierwsze co chcą zobaczyć to jego wcześniejsze dokonania. A czym ma się pochwalić ktoś, kto dopiero rozpoczyna pracę w tej branży... Czy bardzo ciężko było Wam pozyskać pierwszych klientów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale jajaaaaa
a ja znam niejedną dziewczynę, ciąża, dziecko, nieodpowiedni moment, ślub i za 2-3 lata rozwód i samotna matka z dzieckiem bez szkoły, bez pieniędzy, no bo jak nieuk zamiast się uczyć to się dupczył. No i co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paula 24
Monia, ja mam znajomych który w tej branży zaczynali tak ze prosili znajomych na sesje rózne, jedni naewet ubrali się w stroje slubne (pół roku po ślubie hihi) i udawali, ze to wszystko specjalnie na ślub:) fotografowali dzieci znajomych i tak dalej. I mieli materiał do pokazywania jao jakis tam dorobek. Też jakiś sposób. Znajomi robili im przysługe za darmo oczywiscie i za to jeszcze mieli piękne zdjecia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×