Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Is there anybody out there

Rozstania i powroty

Polecane posty

Gość Is there anybody out there

Poznalismy sie kiedy bylam w liceum, on zaraz po. Zblizalismy sie do siebie stopniowo, kroczek po kroczku,w koncu przed moją maturą mieszkalismy juz razem. On dobrze zarabial, ja robilam dyplom, gotowalam obiady... Wydawalo mi sie ze naprawde sie kochamy.Niestety jego problemem stal sie alkohol. Zaczal byc dla mnie wredny, krzyczec na mnie po pijaku,czego potem nie pamietal... Sytacja krytyczna nastapila jakos w marcu zeszlego roku, kiedy zostal zwolniony ze swojej roboty i zaczal siedziec w domu. Stan napiecia miedzy nami osiagnal zenit, zaczelam miec naprawde przykre mysli a potem stalo sie najgorsze - rzucil mnie, zakanczajac jeszcze nasz 6 letni zwiazek awantura po pijaku, gdzie o tzreciej w nocy kazal mi sie wynosic z domu i grozil mi. Nastapil okres mojej glebokiej depresji, bo nie moglam uwierzyc w to,ze tak po prostu zakpil sobie z tego uczucia, ktore wydawao mi sie jedyna szczera rzecza jaka mis ei w zyciu przytrafila. Po kilku miesiacach znalazlam zastepczego faceta i wydawalo mi sie ze jest ok, ale po miesiacu te uczucia wygasly... Wraz z zakonczeniem lata. Mialam nie dosc ze swoja depresje to jeszcze swiadomosc ze ranie kolejna osobe... Po jakims czasie dowiedzialam sie ze moj byly zaluje tego ze mnie rzucil. Porozmawialismy i postanowilismy do siebie wrocic. Rozstalam sie z tamtym "wakacyjnym" chlopakiem, przykro mi bardzo bylo z jego powodu bo chyba bardzo sie mu podobalam... To byl listopad, a wiec niedawno. A teraz mamy pierwszy stycznia i to ja zrobilam to,co wydawalo mis ie do tej pory niemozliwe - rzucilam mojego ukochanego po ktorym tyle rozpaczalam, z ktorym tyle lat bylam razem i tak mi na nim zalezalo. Nie zmienil sie,jesli chodzi o picie, nadal mna pogardzal po kieliszku, krzyczal na mnie na sylwestrowej imprezie, wiec zadalam sobei pytanie czy na pewno che takiego zycia. I odpowiedz wydaje mis ie jasna - w koncu powiedzialm mu zeby z niego znikal ale z drugiej strony siedze teraz w domu i wyje do sciany bo tak mi smutno, nie wiem co mam robic zeby o tym nie myslec i dlaczego mnie to tak bardzo boli... Zaraz po swietach, ktore spedzalismy razem i mialam poczucie bliskosci i zazylosci... myslalm ze bedzie dobrze a teraz czuje sie jak pusta kukla i bardzo brakuje mi tego, zeby ktos mnie przytulil i pocieszyl. Z jednej strony chce czegos bardzo mimo świadomosci tego, ze to nei bylo dobre ale ostatecznie to odrzucam i cierpię. Czy ja jestem normalna...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ideaia
tak jestes bardzo normalna i bardzo szlachetna jesli Ci to w czyms pomoze, przytulam pomysl teraz przede wszystkim o sobie malenkimi kroczetami, zacznij juz teraz, wyznacz sobie malenki cel na jutro obliczony wylacznie na siebie i tak dzien po dniu, minuta po minucie odpowiadasz za siebie, dlatego jedynie siebie mozesz zmieniac pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo dobrze zrobilas. to normalne ze mialas nadzieje ze on sie zmieni. nie zmienil, ale wazne ze mialas w sobie sile zeby to zakonczyc. nie warto marnowac zycia z kims kto na ciebie nie zasluguje.pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj.Historia mojego jeszcze nie zakończonego związku jest bardzo podobna...Problem pojawia się po alkoholu...zawsze znajduje jakiś pretekst do kłótni,wyzywa mnie,wywleka sprawy z mojego poprzedniego związku-tak się złożyło,że zna się z moim byłym...Na drugi dzień nic nie pamięta i dziwi się,że się dąsam albo jestem obrażona.Przez kolejne dni jest miły,stara się jak może,ja mu wybaczam i jest ok....do następnej imprezy :( I tak w kółko przez 5 lat.Podziwiam Cię,że znalazłaś siłę i odwagę aby odejść,ja nie umiem się na to zdobyć i cierpie podwójnie...Raz,bo czuje się nieszanowana przez narzeczonego a dwa,że zaczynam gardzić samą sobą za to,że wciąż z nim jestem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×