Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość hgfhghhhfhfhfhf

O tym jak otoczenie zniszczyło mój związek.

Polecane posty

Gość hgfhghhhfhfhfhf

Mówi się, że prawdziwa miłość zniesie i przetrwa wszystko. W naszym przypadku słowa te okazały się puste. Związałam się z mężyzną starszym o 10 lat. Nie był przystojny (dla mnie był najpiękniejszy, był inteligentny, bystry, z poczuciem humoru), nie był majętny. Nie przeszkadzało mi to, bo nie to się w życiu liczy. Niestety kiedy poznała go moja rodzina i moi przyjaciele, zaczęło się "piekło". Rodzice nie dawali spokoju (bo jak zapewni mi byt?), znajomi (nawet przyjaciele!) cały czas mi "odradzali" ten związek, bo się przy nim marnuję, bo on nie jest mnie wart, po co się w to pakuję itd. W końcu on tego nie wytrzymał. Nie dziwię mu się, gdybym była postrzegana jako intruz przez jego znajomych i rodzinę też bym sobie odpuściła. Minęło pół roku odkąd nie jesteśmy razem, jest mi strasznie źle, bo nie mam nikogo. Odtrąciłam "przyjaciół", którzy - jak mi się wydawało - powinni mnie wspierać niezależnie od podjętej przeze mnie decyzji a spełnili zupełnie inną rolę. On wrócił do siebie, dzielą nas tysiące kilometrów. Tutaj trzyma mnie tylko praca i zobowiązania. Mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i do niego pojechać. Jestem tak skołowana... :O Nie wiem co robić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość złazłazła
to jedź do niego. Powinnas walczyć o niegoi do skutku a nie pozwalac mu odejsc. Ja bym nie dała za wygraną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość h_ś_a_k_
"Rodzice nie dawali spokoju (bo jak zapewni mi byt?), znajomi (nawet przyjaciele!) cały czas mi "odradzali" ten związek, bo się przy nim marnuję, bo on nie jest mnie wart, po co się w to pakuję itd." Rodzina i przyjaciele mówili mu to wszystko wprost ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość my mamy 2 koty
skoro juz i tak olalas "przyjaciol" to co stoi na przeszkodzie zebys do niego pojechala? zadzwon, napisz maila, powiedz ze nie mozesz bez niego zyc i chcesz do niego wrocic, pojedziesz do niego i bedziecie mieszkac z dala od rodziny i znajomych. tylko przed wyjazdem upewnij sie ze masz do czego wracac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedz do niego!! Jeśli tego chcesz i naprawdę go kochasz!! Jedz.. zrób mu niespodziankę... zobaczysz jak zareaguje i czy sie naprawdę opłacało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No to teraz ja powiem
Pewnie mnie tutaj zaraz ukamieniują, ale... ja rozumiem zdaniem Twojej rodziny i przyjaciół. Uwierz mi, facet ktory przychodzi z niczym i nie jest na tyle obrotny, zeby utrzymac rodzine na w miare dobrym poziomie nie jest dobrym kandydatem. Wiem, bo mam to na codzien - moj ojciec przyszedl do domu mojej mamy doslownie z jedna koldra, nie mial oszczednosci, mieszkania, samochodu. Teraz od kilku miesiecy siedzie w domu i twierdzi, ze jego niepowodzenia (niezaradnosc) to nasza wina. Gdyby nie zaradnosc mamy nie wiem co by teraz z nami bylo... Przykro mi, ale nie ma co zawracac sobie glowy przyslowiowym "dziadem"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hgfhghhhfhfhfhf
"tylko przed wyjazdem upewnij sie ze masz do czego wracac" właśnie to stanowi problem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja myslę
że powinnaś jechać do niego i być z nim jeśli jest jeszcze na to szansa :) moi rodzice również nie byli zachwyceni żadnym z moich związków. na pierwszego poważnego faceta strasznie nagadywali - cóż z perspektywy czasu patrząc mieli rację, ale to ja podjęłam decyzję o rozstaniu i nie brałam ich opinii pod uwagę, po prostu nie chciałam z nim dalej być. drugi facet też był nie taki jak byc powinien. "taka dziewczyna jak ty nie powinna zawracać sobie głowy takim chłopakiem" itp. teksty leciały. mój facet zawalił maturę - podszedł za rok i zdał, stracił prawo jazdy na 3 lata - jazda po pijanemu - odzyskał dopiero w czerwcu ub. roku, rzucił studia. załamka. nieraz miałam myśli żeby go zostawić, że to taka oferma życiowa, byłam podsycana przez rodziców ale... kochałam go i tak ciągnęłam ten związek dalej. mimo wszystko podjęliśmy decyzję o ślubie. rodzice przestali roztrząsać się nad moją decyzją. wzięliśmy ślub we wrześniu 2008 roku. mieszkamy z moimi rodzicami, którzy szybko docenili go jako człowieka dobrego i uczynnego. trudno - mój mąż dojeżdżał do pracy pociągiem, codziennie woziłam go na pociąg przed 7 rano. dojeżdżał na 9, wracał koło 19. zbliżał się czas kiedy mógł przystąpić do egzaminu na prawo jazdy, zaczął nagabywać w pracy że nie chce pracować w biurze tylko w terenie jak już będzie miał prawko. zdał egzamin, szef awansował go na dyrektora oddziału, dał auto służbowe, podniósł zarobki. mój mąż bardzo się zmienił. stał się odpowiedzialny i pewny siebie. na jesieni chce wrócić na studia. budujemy dom, za 2,5 misiąca przyjdzie na świat nasza pierwsza córcia :) jestem szczęśliwa. to taka moja historia i happy end :) uwierz, że nie musi być źle. nie można nikogo spisywać na straty. kocham mojego męża i nie wyobrażam sobie życia z innym człowiekiem. cieszę się że nie słuchałam "dobrych rad" rodziny bo nie wiem jak to by się dla mnie teraz skończyło. życzę i tobie podjęcia jak najlepszej decyzji dla SIEBIE. nie patrz na innych to TWOJE życie i układaj je po swojemu. pozdrawiam i trzymam kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktos ik
Nie pomyślałaś,że może on po prostu zwiał ? winą obarczył twoich przyjaciół i rodziców. Gdzieś tam może ma rodzinę i dzieci ? Uciekł ! a to znaczy,że nie jest warty tego aby zostawic wszystko i pojechac do niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×