Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość rozdarta wewnętrznie

Nie pozostawił mi wyboru, a ja jeszcze mam wyrzuty sumienia

Polecane posty

Gość rozdarta wewnętrznie

Dzisiaj postawiłam sprawę na ostrzu noża. Byłam w związku ponad 2 lata. Od półtorej mieszkaliśmy razem - tzn. on wprowadził się do mnie. Wcześniej mieszkałam sama z dzieckiem (z poprzedniego związku). Byłam młodą, niezależną finansowo kobietą przed 30-stką mającą dobrą pracę i własne mieszkanie. Niestety związałam się z całkowicie nieodpowiednią osobą. Po kilku miesiącach wspólnego mieszkania wyszły na jaw jego długi. Prawie 50 tysięcy.Kilka kredytów zaciągniętych we wcześniejszych latach, których nie spłacał,bo jak się okazało jego zarobione pieniądze ledwo starczały na na pokrycie wszystkich kredytów. Chciałam mu jakoś pomóc. Sama wzięłam kredyt na częściowe pokrycie jego długów. Ustaliliśmy razem, że jeśli oboje będziemy pracować, to za 3 lata to wszystko będzie spłacone i będziemy w końcu mogli zacząć planować dalszą przyszłość typu ślub, dziecko. Na domiar złego on przez własną głupotę stracił swoją pracę. Przez ostatni rok pracował tylko dorywczo i tłumaczył mi, że cały czas szuka ale nie potrafi nic stałego znaleźć. Zaczęły się telefony z banków, firm windykacyjnych, komorników. Ja zapieprzałam przez cały rok sama na wszystko, na mieszkanie, jedzenie i ten kredyt który wzięłam na niego. Niestety mimo tego i tak zaczęło brakować na życie. Próbowałam z nim rozmawiać wielokrotnie, że ta sytuacja nie może dłużej tak wyglądać, ale bez żadnego skutku. Nie było żadnej poprawy. Doszło do tego, że zaczął zastawiać swoje sprzęty w lombardzie, żeby było na jedzenie. Rozmawiałam z nim 3 m-ce temu, że jeśli nadal chce być ze mną to musi pilnie znaleźć jakąkolwiek pracę, żeby zarobić chociaż na pokrycie wszystkich kredytów, a ja będę pracować na mieszkanie + cały utrzymanie jego, siebie i mojego dziecka. Niestety przez 3 miesiące nic się nie zmieniło. On nie ma żadnej pracy od 3 miesięcy, nawet dorywczej. Każda moja próba rozmowy na ten temat kończy się awanturą. Jego zdaniem nie powinnam wogóle nic mówić,ani o nic nie pytać na temat pieniędzy w domu, bo to nic nie zmieni, jedynie pogarsza jeszcze relacje między nami.Doszło do tego, że nie stać mnie na nic. Nie kupiłam nic dla siebie ani dla dziecka od roku. Nie potrafię już tak żyć, jestem kłębkiem nerwów. Po powrocie z pracy słyszę od niego, że znowu bank dzwonił, znowu komornik, znowu kolejne terminy spłat ostatecznych i znowu mam nic nie mówić i siedzieć cicho bo to nic nie zmieni. To co się stało wczoraj było już gwożdziem do trumny tego związku. Po ostatnim tygodniu, kiedy ja siedziałam w pracy po 10,12 godzin wróciłam wczoraj do domu i odkryłam, że w czasie kiedy ja zapieprzam jak wół - on siedzi w domu przez komputerem na stronach porno. Powiedziałam mu wszystko co czuję, co myślę, nie powiedział ani słowa, nawet nie próbował się tłumaczyć. Powiedziałam, że w takim wypadku ma się spakować i po prostu wyprowadzić. Tak też zrobił - bez słowa i wyszedł. Z jednej strony czuję ulgę, że to się w końcu skończyło. Będę mogła wracać spokojnie do domu i nie martwić się jego komornikami, długami, itd. Nie będę więcej siedzieć 10 godzin w pracy i się się zastanawiać czym on się w domu zajmuje pod moją nieobecność. Ale z drugiej strony.... Jako człowiek mam na jakiś sposób wyrzuty sumienia - wyprowadził się nie mając gdzie iść, rodzina go nie przyjmie,bo nie ma gdzie, nawet gdyby chcieli.A żaden kolega na głowę go sobie nie weźmie. On nie ma przy sobie nawet złotówki, nawet na to, żeby jakieś jedzenie sobie kupić, nie ma nic poza kupą długów. Nie ma pieniędzy, nie ma pracy, nie ma mieszkania. Jako jego kobieta, wiem że musiałam ten związek zakończyć, bo nie pozostawił mi żadnego wyboru. Ale jako człowiek mam wyrzuty sumienia, że w tej sytuacji wyrzuciłam go po prostu na bruk. Dzisiaj mam urlop, siedzę w pustym domu i biję się z myślami, czy postąpiłam właściwie - nie jako jego kobieta, ale jako człowiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdarta wewnętrzenie
może ktoś przeczyta tą długą historię i wyrazie swoje zdanie? Postąpilibyście tak samo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem twoje rozterki- ale to co zrobiłaś bylo jedynym słusznym rozwiązaniem. Pamietaj,ze ty masz o kogo dbac- masz dziecko, a on jest na tyle dorosły ,że powinien sam zadbać o swoje długi. Nie miej wyrzutów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość julincia88
dobrze zrobiłas, masz dziecko, jestes samodzielna, niezalezna, na pewno spotkasz innego faceta, który nie wykorzysta Cie w taki sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałem i powiem CI że dobrze zrobiaś. Za dobra byłaś dla nieroba. Za wrażliwa jestes, powinnas go juz dawno pogonic brawoo a teraz wracaj do swojego zycia i czasem z powrotem go nie przygarniaj. pzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdarta wewnętrzenie
dziękuję Wam wszystkim za słowa wsparcia. Najbliższe dni zapewne dalej będę sobie wmawiać, że dobrze zrobiłam i będę się trzymać swojej decyzji. Wiem, że dobrze zrobiłam, ale jednak ciężko przez tyle czasu z kimś mieszkać pod jednym dachem, spać w jednym łóżku a następnego dnia udawać, że ta osoba Was nie obchodzi. Jako facet on mnie już nie obchodzi, bo zawiódł mnie strasznie, ale obchodzi mnie jak człowiek. Prościej by mi było gdybym wiedziała, że ma gdzie iść i ma co jeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
skoro wiesz ,ze dobrze zrobiłas to nie wmawiaj sobie,ż ejest inaczej. Uszy do góry:) on był zwyczajnym pasożytem.. a posażyty się utylizuje czy coś tam...;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdarta wewnętrzenie
Macie rację, za dobra jestem, nie będę więcej zachowywać się jak Matka Teresa, bo faktycznie tak chyba się zachowywałam. Zawsze dobra, zawsze pomocna, martwiłam się nie swoimi zmartwieniami i traciłam czas na ich rozwiązywanie zamiast pomyśleć o sobie w końcu. Chcę w końcu znowu zacząć żyć. Chcę wrócić do samej z siebie z przed kilku lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może to co zrobiłaś
potrząśnie nim, obudzi z letargi i wreszcie koleś weźmie się za siebie i swoje życie. bylo mu wygodnie zwalać wszystko na Ciebie moze jak zostanie sam to zobaczy do czego doprowadził i zacznie działać. nie mialas innego wyjścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vink
Rozdarta wewnetrznie => przytulam Cie mocno, bo sama przechodzilam przez ten koszmar 2 lata temu i wiem o czym mowisz. Czytajac Twoj topic czulam jakbym czytala o swoim poprzednim zwiazku. Moj eks tez mial mase dlugow, a najlepsze bylo to....ze nawet nie pracowal. Rowniez mieszkal u mnie ( ztym, ze ja jeszcze nie mam dziecka). Na poczatku jeszcze mial jakies tam prace dorywcze, wiec jakos wiazalismy koniec z koncem. Ja pracowalam na utrzymanie domu a On mial sie skoncentrowac na splacaniu swojego dlugu. Tez banki go scigaly, komornicy straszyli, itp, itd:. ja bylam jednym wielkim klebkiem nerwow. Miarka przebrala sie kiedy stracil swoja dorywcza prace, a wzasadzie sam z niej zrezygnowal, gdyz uwazal, ze taka praca uwlacza jego godnosci i woli siedziec w domu niz tam harowac. Obiecal poszukac innej pracy, stalej i w koncu chce zyc normalnie, zalozyc normalna rodzine. Przez 3 miesiace kiedy ja charowalam po 12h dziennie On szukal pracy (podobno). Opowiadal mi jak to wysyla CV do roznych firm itp, itd. Po czym po 3 miesiacach wyszlo zupelnie przypadkiem na jaw ze w ciagu tego czasu nie wyslal ani jednego, cholernego CV. Kiedy ja zapieprzalam po 12h dziennie On ogladal TV, porno na internecie, Bog wie co jeszcze. Po czym wypieprzylam cholernego smierdziela, paskudnego lenia na zbity pysk. Podobno mieszka na ulicy bo poniewaz sam odszedl z pracy nie dostaje zasilku. Nawet zaden kumpel nie chce takiego pasozyta pod swoj dach przyjac. I wiecie co jest najlepsze??? Nie czuje sie winna temu. Przez ponad rok czasu, kiedy mieszkal u mnie jedynym jego zmartwieniem bylo splacenie dlugow. Ja troszczylam sie o cala reszte. Ale On wolal bimbac przez ten rok, opierdalac sie anizeli wziasc sie w garsc. No coz...mial swoje 5min. z ktorych nie skorzystal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość thc
Odpowiedziałas sobie sama, związałaś się z nieodpowiednim facetem. Dobrze zrobiłas, czasami trzeba spaść na samo dno, aby móc się odbić. Zwróć uwage, że nie chodzi tylko o Ciebie ale również dziecko. Nie miej wyrzutów sumienia. Postąpiłabym tak samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdarta wewnętrznie
Vink - nie wierzę w to co czytam - to nieprawdopodobne, że Twoja historia jest tak podobna do mojej. To się wszystko w głowie nie mieści. Wyobrażam sobie ile musiałaś przeżyć. "przez ponad rok czasu, kiedy mieszkal u mnie jedynym jego zmartwieniem bylo splacenie dlugow. Ja troszczylam sie o cala reszte. Ale On wolal bimbac przez ten rok, opie**alac sie anizeli wziasc sie w garsc. No coz...mial swoje 5min. z ktorych nie skorzystal..." Ja mojemu powiedziałam to samo, miał pracować tylko na kredyty w dodatku swoje i nawet tego nie potrafił robić, musiałam się ja o wszystko martwić, o rachunki, o jedzenie, o wszystko. Nie umiał sobie rady dać nawet z głupimi kredytami. A gdzie tu o reszcie mówić.Do tego jeszcze wiecznie narzekał, że ma dość wysłuchiwania z mojej strony i całą winę za złą atmosferę w domu zwalam na mnie. Bo to ja byłam winna, że o tym mówię, a nie że on nic nie robi. Ale widać "ten typ tak ma"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vink
Rozdarta => w momencie kiedy chcialam wyrzucic Go z mojego mieszkania, chyba powaznie sie przestraszyl. Obiecywal poprawe, jak to On nie znajdzie pracy i jak to my nie pojedziemy na egzotyczne wakacje za jego pieniadze za rok, czy za dwa. Caly czas karmil mnie tymi bajkami. W koncu powiedzialam "w porzadku", ale musisz udowodnic, ze naprawde chcesz tego, chcesz wyjsc z tego gowna w ktorym siedzisz, ale.... nie moim kosztem. On juz zaczal zacierac rece, ze nadal bedzie siedzial w cieplym gniazdku, kiedy ja mu powiedzialam, ze tak czy siak ma sie wyprowadzic. I jesli w najblizszym czasie znajdzie chociazby pracy to ponegocjujemy nad ewentualnym powrotem. A wiesz czemu tak zrobilam? Bo wiedzialam, ze znowu klamie w zywe oczy, ze chce mnie wziasc na litosc, myslal ze znowu uwierze w te jego brednie. Ale sie pomylil...I wiesz co? Mialam racje!!! Nadal, po dwoch latach nie ma zadnej pracy, wloczy sie albo po ulicach, albo po znajomych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozdrarta wewnętrznie
Mój wyprowadzając się nie powiedział w sumie nic. Wcześniej też obiecywał, wczasy, wyjazdy na weekend, wyjścia do kina, wieczne obietnice. Dopóki był u mnie w domu i gdy zaczynała gadkę na temat pieniędzy zawsze słyszałam, że to się kiedyś zmieni, że będzie nas stać na to i na tamto. Nigdy w to nie wierzyłam, że będzie mnie za kilka miesięcy stać na wyjazd na wczasy zagraniczne, na zakup ogródka, ale on mi to cały czas wmawiał, zobaczysz, jeszcze miesiąc, jeszcze kilka miesięcy i będzie wszystko całkiem inaczej.... Ja byłabym szczęśliwa gdyby mnie było stać raz no rok iść do fryzjera, kupić sobie jakiś krem, odżywkę do włosów, spodnie dla dziecka a on mi o wczasach opowiadał. Było tylko gorzej, nic lepiej. Powiedziałam dość, że jak on będzie nadal ten dom traktować jak darmowy hotel a mnie jak współlokatorkę- sponsorkę to ma się wyprowadzić. Nie powiedział ani słowa, nawet nie był zdziwiony. Coś tam pomruczał pod nosem, że w końcu będzie mieć święty spokój i nie będzie musiał więcej mojego "ględzenia" wysłuchiwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bezczelny typ, od poczatku. Wiedzial ze ma dlugi to zamiast splacic i dopiero pozniej sie wiazac z kims - wniosl je jako "wiano". A Ty, matka Teresa, wzielas na siebie JEGO ODPOWIEDZIALNOSC za JEGO dlugi. Czyli za cos, z czym nie mialas nic wspolnego. To bardzo nie w porzadku z jego strony - a u Ciebie to karkolomna wprost naiwnosc. Jemu byl;o wygodnie bo jak sama piszesz - zarabialas, pracowalas, splacalas - no to wybacz, skoro on ma wszystko podane na talerzu to po co bedzie sie staral? Ty masz swoje zycie i dziecko - i nie stac Cie (nie tylko finansowo ale i psychicznie, moralnie) na takich bankrutow zyciowych. I niech Cie nie martwi co sie z nim dzieje - ktos juz tu napisal - jest dorosly, ponosi sam odpowiedzialnosc za swoje czyny. Ty takze. Za to, ze przejelas konsekwencje jego nieodpowiedzialnosci - bedziesz jeszcze jakis czas splacac nie swoje dlugi - czyli, jak to mawiala babcia: nie zjadl nie wypil a dziengow nie ma. Zycze Ci jak najszybszego wyjscia na prosta. I lepiej niech Ci sie wyczerpie limit litosci nad nieborakiem bo za takie przekrety to sie siedzi albo co najmniej ma obity pysk przez Ruskich. I pomysl ile potencjalnie przez pasozyta stracilas - moze to Cie wyleczy z naiwnosci na przyszlosc. Przykro mi - ale nie mam litosci dla naciagaczy i nierobow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×