Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zmieniona

Przygnębienie partenera - ile wytrzymam?

Polecane posty

Gość zmieniona

Ile wytrzymam jego kwasy , marudzenie, wieczne przygnębienie? Zmienił sie od kiedy go poznałam o 180 st. Kiedys dusza towarzystwa, zaśmiewałam sie z jego poczucia humoru do rozpuku, zawsze pogodny - teraz mruk, ciągle by tylko spał, zawsze na cos narzeka. Jesteśmy małżeństwem 6 lat, mamy dwójke zajefajnych dzieci, piękne mieszaknie, zero długów, kredytów, jesteśmy zdrowi, młodzi, oboje pracujemy. Może nie zarabiamy kokosów ale źle tez nie jest. Jestem zadbana i atrakcyjną kobietą. Staram sie jak moge dla niego, dla siebie. Niestety ostatnio gdy wracam do domu i widze jego skwaszona minę odechciewa mi sie wszystkiego, wkładam dres i zabieram sie za domowe obowiązki byle by tylko nie mysleć o jego humorach... Rozmawiałam z nim o tym oczywiście - twierdzi że boi sie o nasza przyszłość, a dokładnie o kase, że bedzie nam jej brakowało. Oczywiście nie brakuje to jest tylko takie usprawiedliwianie sie. Coraz częściej mysle o tym żeby sobie odpuścić, może zamieszakć osobno przez jakis czas... sama nie wiem. Dlaczego musi sie stac cos złego, ktoś musi umrzeć, zachorować żeby człowiek umiał docenić to co ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laska22.5
mysle ze otworzyły mu sie oczy i przeliczył ze za duzo go kosztujesz i twoje zachcianki są zbyt wygorowane na wasz budżet. Uświadamiając to sobie doszedł do wniosku ze sie niczego z Toba w zyciu nie dorobi. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmieniona
Mąż od kilku miesięcy osiadł na stałe (mam nadzieje) w Polsce. Dotąd pracował za granica, wiem że podobało mu sie takie życie, choć twierdził że oczywiście tak nie jest. Prowadził życie kawalera, praca a po pracy mógł robic co chciał, nie ograniczała go żona która była gdzieś daleko ani dzieci. Postawiłam jednak ultimatum i wrócił do Pl. W miedzy czasie zrobił kilka kursów które podniosły jego kwalifikacje i znalazł dobra pracę. I tu chyba tkwi problem. Stabilizacja. Praca, dom, dzieci. Żona. Rodzina a co za tym idzie wszelakie problemy z tym związane ale też mnóstwo radości i szczęscia ale chyba nie dla niego... Kurcze boli mnie to bardzo. Przestał sie starać. Przestał dbać o nasz związek. A ja juz nie mam sił żeby to sama ciągnąć. Gdy ciągle napotykam sie na mur milczenia, obojętności, zniechęcenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmieniona
Po pracy śpi albo gapi sie w tv. Ciągle jest zmęczony choc nie ma właściwie żadnych obowiązków w domu. Ale ale dlaczego to ja mam analizowac jego zachowania, problemy, doszukiwac sie przyczyn podczas gdy on nie widzi problemu. chciałabym żeby raz było odwrotnie, żeby to on sam zastanowił sie nad sobą, nad tym jak rozwala to co jest miedzy nami, Nawet to że teraz pisze na kafe jest żałosne. W środku krzycze a na zewnątrz nie okazuje tego wszystkiego licząc na to że w końcu cos sie zmieni. Samo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko...zrob eksperyment. To wcale nie jest zlosliwe, tylko taka obserwacja,rada i propozycja: kiedy wracasz i widzisz jego skwasniala mine, NIE WKLADAJ DRESU i nie idz sprzatac! Sprobuje tak powiedzmy przez tydzien. Jesli juz musisz sprzatac, to nie w dresie!! A najlepiej.zajmi sie sie soba, pomaluj paznokcie zamiast sprzatac. A posprzatac moze on;) Szczerze? Kazdemu facetowi by testosteron opadl na widok wiecznie sprzatajacej kobiety w dresie. No chyba ze jakiemus podtatusialemu pantoflarzowi, ale to chyba nie ten typ ;) Daj znac, jakie byly reakcje:) Oczywiscie moze nie bedzie natychmiastowa, ale... Poza tym mowisz, ze starasz sie da niego, dla siebie.. Na czym to staranie sie polega?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgubiona 33
o widzę że u Ciebie podobnie-pilot i piwo-i tak na codzien a ja niewiem w co ręce włozyc-zero rozmowy...napisz czy cos sie zmieniło czy cos zdecydowałas-masz chyba trudniej bo macie wspolne dzieci-moj nie chce miec wspolnego bo twierdzi ze ledwo na dwojke wyrabia...cięzkie to wszystko ale człowiek nie moze rezygnowac ze swoje szczescia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmieniona
Wiesz ten dres to taka przenosnia troche bo właściwie gdy wracam do domu to nawet nie mam kiedy sie przebrać z biurowego stroju bo dzieci jak te pisklaki przekrzykuja sie jedno przez drugie: jeśc, pić, pobaw sie ze mną, nudzi mi sie i takie tam... Staram sie zawsze bez względu na to czy ide do pracy czy nie podmalować sie troche, ładnie ubrać, robie nam "niedzielne" sniadanie, wspólna kawka na sofie, wieczorem jakas dobra kolacja, winko, zapraszamy znajomych i ogladamy filmy, koncerty na dvd. Chciałbym żeby zainicjował jakies wspólne wyjście gdziekolwiek, wtedy zorganizowałabym opieka dla dzieci ale jakos nigdy nie wpadł na taki "niesamowity" pomysł. Jesli wyjścia to tylko z kolegami. Ale ostatnio nie wychodzi nigdzie. Woli zalegac na kanapie. Mysle że tak naprawde nie może mi nic zarzucić. Dabam o siebie, dbam o nasze dzieci. a może jednak... Może dlatego że on ma ciągle doły to ja musze rozwieśc dziecko do przedszkola, młodsze do opiekunki, iśc do pracy, zrobic zakupy na obiad, odebrać młodsze dziecko, wtachać wszystko na III piętro, zająć sie dziecmi bo były cały dzien poza domem, zrobic ten pieprzony obiad, jak trzeba zawieśc samochód do mechanika, martwić sie bo dzieje sie coś z silnikiem, ze kierunkowskaz nawala, ze podatek mam zapłacić, że ubezpieczenie sie kończy, że trzeba zapłacic rachunki. Jestem matką , tania żoną i facetem jesli trzeba. Bo on nie ma do tego głowy. Woli pokłócic sie i miec weekend z głowy, nie odzywac sie, walić focha. Sama jestem w szoku gdy to wszystko pisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zmieniona, a czy w jego zyciau sa REALNE powody do tego, zeby mial dola? I...znacie sie pewnie wiele lat, czy kiedys tez miewal takie doly? I od kiedy je ma? Jakie wydarzenia w jego zyciu poprzedzaly te jak mowisz "doly"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmieniona
IMO to własnie rzeczona "stabilizacja" - nieuchronnośc tego wszystkiego, że w rodzinie (wiem że nie każdej - w naszej) sa pewne obowiązki, nastepująca po sobie kolejność rzeczy. Mysle też że przygnębia go ta praca - jest dobrze płatna, jest tam dobrze traktowany a przede wszystki pracuje w zawodzie który kocha. Nie chce robic w życiu nic innego. Boi sie jednak że ta praca jest nierozwojowa. Że przez nastepne miesiące, lata bedzie robił to samo, bez mozliwości rozwoju. Ale z drugiej strony pracuje tam dopiero miesiąc więc te obawy są chyba przedwczesne. Gdyby mógł pracowałby dla tej przeklętej kasy 20 h na dobe a nasz syn nie umie jeździć na rowerze i grać w piłke... Kasa, kasa i po co ona nam gdy on nie umie sie z niej cieszyc ani korzystać?! Od kiedy jestesmy rodzina nie byliśmy nigdy nad morzem, w górach... poprostu na wakacjach. Dla innych praca jest środkiem do osiągnięcia jakiegos celu dla męża jest celem sama w sobie. Moża ta kasa i praca jest tylko wymówką pod którą kryje sie prawdziwy powód jego problemów z sobą? nie wiem... ZAWSZE rozmawiamy tylko o nim o jego pracy, potrzebach, o tym co chciałby robić. a ja? Boże jestem juz taka zmęczona tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ci powiem
autorko , jestesmy małżeństwem 10 lat , jedno dziecko , maz sie zmienił , ciągle narzeka , skwaszona mina , wszystko na mojej głowie , rozmawiałam z nim , ciągle narzeka , że problemy , że dziecko to obowiązki itd, echh , tez mam tego dosyć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dgrs hrth ytrs
Ja też to przeżyłam tylko, że ja wprost mówiłam co mnie gryzie i prosiłam o zmianę bo inaczej odejde. I odeszłam... To był mój chłopak, wiec moglam bez problemu. Dopiero wtedy zrozumial, ze cos z nim nie tak i poszedl do psychiatry. Zaczal brac leki i sie wyleczyl - to byla jakas depresja... Tylko ze juz nie jestesmy razem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak sobie z przykroscia pomyslalam, ze moze doszedl do wniosku, ze nie bawi go zycie z Toba.Byl za granica, byliscie na odleglosc i moze wyplilo sie uczucie do Ciebie.Ucieczka w prace i zarabianie pieniedzy dla samych pieniedzy, najczesciej jest czyms ugruntowane.Bo napewno jest myslacym facetem i wie, ze taka negacja tego co was laczy ,wczesniej czy pozniej doprowadzi do trwalego rozpadu zwiazku.Kwestia czasu.Mysle, ze jest po prostu problem w zaniku uczucia do Ciebie.Wtedy nie ma sie ochoty z druga osoba rozmawiac, wychodzic, dbac o jej komfort psychiczny.Lepiej moze pojsc w prace, a w domu w apatie.Chcialabym sie mylic .Oby tak nie bylo.Inaczej wroze rozstanie bo sama tez nie wytrzymasz wiecznie z ta sytuacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ty weź go zmobilizuj do działania. on ma doły wiec to Ty musisz rozwieźć dzieci? no nie żartuj. niech bierze dupę w troki i robi co powinien. jak sie czymś zajmie to mu depresja przejdzie. za delikatna jestes.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Falencija
To przygnębienie może wiązać się z tęsknotą za czymś co utracił, czyli za pobytem za granica, a może miał tam jakąś "przyjaciółkę" i teraz tęskni za nią. Jeśli jest zdrowy, to nie rozumiem jego zachowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sderfty
poslubilas go na dobre i na zle czy tylko na dobre? bo jak narazie wyglada na to, ze dowcipkujaca, zabawiajaca malpka sie zmeczyla i wpadla w depresje wiec pani sie pogniewala ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wladyslava
No, dla mnie to nie wygląda za dobrze. Od początku małżeństwa byl za granicą czy od kiedy? Jeśli jemu pasuje tylko takie zycie, jak miał tam, ze w sumie jest kawalerem, a rodzinę ma raz na miesiąc, to wyście sie chyba nie dobrali. Bo to, co daje szczęście tobie, nie daje szczęścia jemu i na odwrót. To była twoja decyzja, że on wrócił, zupełnie nie jego - i on ci dobitnie pokazuje, ze ok, zrobił co chciałaś, ale szcześliwy to on nie jest. Mnie to tak wygląda, że on by wolal tej rodziny nie mieć. Mogę sie oczywiscie mylić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Jeśli jest zdrowy, to nie rozumiem jego zachowania." a czego tu nie rozumiec. typowe meskie wygodnictwo. świadomie pracuje i zarabia i tym się martwi. a podświadomie uważa że jesli to robi to już nic wiecej nie musi i nawet nie można o niego wymagac, bo on sie przeciez biedny MARTWI. a autorka jeszcze go utwierdza w tym przekonaniu zdejmując mu z głowy wszelkie obowiazki domowe. no tak to sie to nie rozwiąże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sluszna uwaga wladyslavy-to byla twoja decyzja o powrocie.Nie meza.On jest chyba dodatkowo niezadowolony z powrotu do Polski.Coz pewnie wygodniejsze , zycie samemu niz w rodzinie.Tu problemy sa na biezaco , mniejsze czy wieksze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wladyslava
Ja miałam faceta, który chyba miał podobny problem. Tzn. do końca tego nie mogę wiedzieć, ale tak mi to wyglądało. Był to zwiazek na odleglość. Jak sie widywaliśmy - rzadko - to był szalony seks, wszystko co tylko sobie umyslilismy, prawie nie wychodzilismy z łóżka. Jak czasem spędziliśmy dłużej trochę czasu, to już próbował sie wymanewrować do kumpli, na jakieś gogo czy chuj wi co, jak były rozmowy o rodzinie kiedyś, to on to sobie tak wyobrazal, ze ja z tą czeredą siedzę, a on - w sumie nie wiem co. Przychodzi po pracy i "wypoczywa". Najchętniej u kumpli. Dobrze, ze to sie rozpadło :P Nawet nie chcę myśleć, co by z nas byla za rodzina. Chyba bym go po 2 latach zarąbała siekierą. Nie mam nic przeciwko kumplom, ale nie zniosłabym takiego zwiazku, gdzie ja jestem jakby za karę, jestem przeszkodą w drodze do prawdziwej rozrywki. Ja mam przyjemnosć i z koncertów w filharmonii, i z popijawki od czasu do czasu, i z chodzenia po drzewach, i z tańczenia na golasa w błocie, więc nie życzę sobie, żeby mnie odstawiać na boczny tor jako nudziarę - tylko ze wzgledu na płeć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem że żyjąc gdzieś tam za granicą byłby szczęśliwszy. On bedzie zaprzeczał. Zawsze wiedział o tym że jedzie tam na jakis czas, troche zarobic i wracać. Pojechałm tam z synem do niego - byliśmy tam razem prawie 3 lata, urodziło sie tam nasze drugie dziecko. Pracował od świtu do nocy. Bo kasa. Byłam sama z dziećmi 24/h gdy wracał był zbyt zmęczony by robic cokolwiek. Przypłaciłam to depresją. Płakałam całymi dniami, gadałam sama do siebie. Wróciłam. Poszłam do pracy, starsze dziecko do przedszkola, młodsze do opiekunki. Odżyłam. Uwielbiam swoja pracę. Mąż miał wrócic po 3 msc - ciągle przeciągał termin. Wrócił po 10msc - imprezował, piwkował, łaził po knajpach. Raz nie przyszedł do pracy - wywalili go. Wrócił. teraz jest jak jest. Bezwzględu na to jak było, jest i bedzie zawsze mu powtarzam, że nie jest moja wlasnością i może robic co chce ze swoim życiem - ale jest jedna zasada powrotów nie bedzie. Zdecydowalimsmy sie na rodzine WSPOLNIE, wspólnie musimy ponosic tego konsekwencje. Ale zawsze może odejść. Może jestem zakichana idealistką ale nie chce małżeństwa bez miłości. Wole byc do końca życia sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wladyslava
Nikt nie twierdzi, ze ty go ograniczasz albo trzymasz na uwięzi. Dzieci zrobila z własnej woli, podejrzewam, ślub też był z własnej woli, nikt go pod pistoletem nie prowadził. Może nie zdawal sobie sprawy, moze nie przemyślal, a może wczesniej mu się podobała wizja życia rodzinnego. W każdym razie wyglada na to, że teraz ta wizja, a własciwie rzeczywistość, jest dla niego ciężarem. Co nie zmienia faktu, że ma na sobie odpowiedzialnosć przynajmniej za te dwoje dzieci i trudno - z tego sie musi wywiązać. Dobrze, ze mu przypominasz, ze ty go na lańcuchu nie trzymasz. Można spróbowac terapii małżeńskiej, jakby ona sie miała nie skończyc - bo mo0że was scali, a moze okdryjecie, ze wam jest razem nie o drodze. Ale coś trzeba zrobić, bo sie oboje męczycie. I myslę, że on powinien też ruszyć dupę i cos rpzedsięwziąć. Czy on uwaza, że jest szczęśliwy i dlatego nie musi szukac rozwiazania tej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
smutna twoja historia jest.Tak wiele wkladasz serca a tak malo otrzymujesz.Nie mam pojecia jak rozwiazac twoj problem.Mysle, ze to on powinien sie okreslic.Jaki jest stan jego uczuc, ile z siebie jest w stanie dac i nie poprzestac tylko na slowach.Mysle, ze ostateczna , wyjasniajca rozmowa jest potrzebna jesli tak bardzo jest Ci zle.Tak to masz zamglony obraz i sto tysiecy przypuszczen.Zapytaj go niech jasno okresli co on chce.Jak widzi rozwiazanie tego marazmu.Niech bedzie facetem a nie apatyczna kukla na tapczanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jkl
"Oczywiście nie brakuje to jest tylko takie usprawiedliwianie sie. Coraz częściej mysle o tym żeby sobie odpuścić, może zamieszakć osobno przez jakis czas... sama nie wiem." jesteś zwykłą suką zapatrzoną tylko w siebie i w swój wygląd! nie widzisz problemu- to że teraz macie kasę nie oznacza że zawsze będziecie mieć, może facet ma jakieś problemy o których nie wiesz, i nie chcesz albo nie potrafisz się dowiedzieć.Zamiast wspierać go, powiedzieć że wszystko będzie dobrze ty chcesz się wyprowadzić żeby mieć spokój (ucieczka od problemu) ŻAL MI GO że ma tak GŁUPIĄ ŻONĘ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wladyslava
Właśnie to jest ta jego taktyka - zebyś tylko ty widziała problem, tylko ty czuła sie za niego odpowiedzialna, tylko ty uważała, że możesz go rozwiazac - a on na koniec zrobi to co każesz i powie - co histeryzujesz, robię wszystko, co chcesz, a tobie wszystko źle. Zrzuc z siebie część obowiazków. On jest ojcem i mężem - niech ma jakies zadania, jakies decyzje do podjęcia. Np. zakupy ubraniowe dla dzieci, wywiadówki czy tam jakieś spotkania w przedszkolu. Bo on stosuje taktykę - zamknę oczka i problem zniknie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Było mi potrzebne to wylanie uczuć, emocji... bezgłośne tutaj na forum. Juz mi troche lepiej. Nie chce sie juz winić, że to może przeze mnie, że może cos za bardzo, a może cos za mało... Musimy odbyc poważną rozmowę. Boje sie jej bo nie umiemy rozmawiać. Jest, jak to ja określam, foch i ch.j z jego strony. Nie odzywanie się, słowa które bolą i nigdy za nie nie przeprasza. Śpimy osobno, traktujemy obco dopóki emocje nie opadną. Powiedziałam kiedyś do niego: skoro mówisz że kochasz a traktujesz mnie w ten sposób, to jakbyś mnie traktował gdybyś nienawidził? wtedy bym cię niezauważał, jakbyś nie istniała... Kocham go i bede jeszcze walczyć, bo gdy kocham to stac mnie na wiele, wiele moge wybaczyc i wiele znieść. Do czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zycze Ci duzego powodzenia w tej rozmowie.Nie miej strachu przed nia.Walczysz o zwiazek wartosciowy a nie z bozej laski.Jestes madra kobieta , tak czuje przez posty pisane twoja reka.Zycze Ci jeszcze raz powodzenia.Jesli poniesiesz kleske?Coz.Bywa tez tak.Mimo to zycie biegnie dalej i otwieraja sie nastepne drzwi ,na nasze szczescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fantazyjnka_
Tyle ile bedzie trzeba,zawsze wytrzymujemy do jakiejs lini potem szukamy czegos innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chce sie wyprowadzic żeby uciec od problemów. Zeby coś zrozumiał. Ze mamy cudowne życie, jesteśmy zdrowi , mamy wspaniałe dzieci, mamy pracę. Mamy siebie nawzajem ale to chyba za mało. Za mało by być szcześliwym. Może wg Ciebie powinnam sie rzucić pod samochód żeby sie ocknął? Zreszta ja jestem już stara, stara wiekiem i życiem i nie chce juz niczego nikomu odowadniać. Znam swoja wartość. Jeśli jestem zimną suką to trudno. Napewno są lepsze ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wladyslava
Też uważam, że jestes kobitką, która ma poukładane w głowie, twoje wypowiedzi są skladne, zwięzłe i logiczne. Tak, taki model to był u moich rodziców, w sumie nadal jest, tylko teraz maja dorosłe dzieci, więc zostaja im do rozwiazania jedynie problemy miedzy nimi. Ojciec tez totalnie nie umie rozmawiac, tylko on jest bardzo grzecznym człowiekiem, więc raczej nie używa raniących słów. Po prostu nie mówi nic. Rozmawianie to jest bardzo prydatna sztuka i warto sie tego nauczyć. Ty to pewnie umiesz, ale ten twój mąż - dla niego samego, tak ogolnie w zyciu, byłoby lepiej, gdyby sie tego jednak nauczyl. A jak tego nie umie - to moze lepiej byłoby pójsć z tym do psychologa czy tam innego terapeuty. Bo inaczej pewnie skończy sie jak zwykle - foch i chuj, do tego trochę posyczy, żeby cię odstraszyć i zebys dała spokój, i tyle tego będzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×