Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zmieniona

Przygnębienie partenera - ile wytrzymam?

Polecane posty

Gość wladyslava
Ja sie tylko zastanawiam, jak on - taki biedny, nieumiejący (bo jak twierdzi obecny tutaj pan, NIE KAZDY meżczyzna umie samodzielnie myśleć) - dał sobie rade za granicą. Ze tam nagle sie dało zrobic sobie zarcie, dało sie wyprać, dało sie posprzątać. I nagle sie znowu zapomniało, jak sie tylko wróciło do domu - czy tam jak zona dojechała na 3 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justuss
No widzisz Droga wladyslavo. Ma jak ma. I teraz problem co z tym zrobić. Czy gderać narzekać rozglądać się za innym czy raczej spróbować UMIEJĘTNIE zaprząc gościa do realizacji swoich pomysłów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Osobiście tez uważam że facet ma mysleć, i nie musze z uśmiechem na twarzy mówic kochanie zmień dziecku pieluche, włącz pranie bo nie bedziemy miec czystych ciuchów, kup ziemniaki bo juz nie ma, wytrzyj małemu nos bo ma katar itd Po co sprowadzac relacje w małżeństwie do przynieś, wynieś zrób kiedy wystarczy otworzyc oczy na innych a nie zamykać sie w sobie, bez przerwy analizując swoje potrzeby czy wybrać bieganie a może jednak siłownie, czy iść na trening czy może do pracy dorywczej... a może jednak sie połozyć i pospać troche...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wladyslava
Jakby to był mój mąż, to bym mu powiedziała, tak na chłodno, bez krzyków, ze podzieliłam obowiazki. Ja robię to, to i to, on to to i to. Czy ma cos przeciw, ewentualnie można wprowadzić drobne poprawki, ale ma byc po równo. Te kartke powiesiłabym na scianie, zeby nikomu sie nie zapomniało. I jak on np. by miał zmywanie, pranie i odkurzanie, to bym tego palcem nie tknęła. Jakby już brakowało naczyń czystych - umyłabym sobie jedn garnek, kupiła talerze tekturowe, sztucce z plastiku (ale tylko dla siebie i dzieci) i tak jadła. Chocby w zlewie mialo jebać zgnilizną - nie ruszyłabym. To samo z pozostalymi zadaniami. Nie gderaabym, nie darłabym się - tylko byśmy żyli w chlewie. Nie wiem, na ile by mi starczyło pary, bo chyba by mnie jasny chuj strzelił po paru dniach, ale kto wie, człowiek , jak musi , wiele jest w stanie wytrzymac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justuss
wow wladyslavo wyrazy szacunku. Więc jednak widzę że rozumiesz na czym to polega :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Muszę uciekać. Dziękuje wam za wszystkie rady. Za każde spojrzenie z boku. Da mi napewno do myślenia. Może gdy dzieci pójda spać zajrze tu znowu :) Dzieki pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wladyslava
Oczywiscie, ze rozumiem, co nie zmienia faktu, ze wkurwiają mnie tacy faceci bezmyślni, którzy są zbyt lewini na to, żeby się rozejrzeć dookoła siebie i zobaczyc, co jest do zrobienia wokół własnej dupy. I sorry, ale nie widzę tu wytłumaczenia "bo nie każdy jest taki wspanialy". Ja tez bym najchętniej miała sprzataczkę i kucharkę, bo sprzątac nie z bardzo lubię, a gotowac to wręcz nienawidze - bo mało kto lubi obowiazki domowe. Ale sprzątaczki nie mam, kucharki też i jakoś to zarcie musi powstać, i jakoś ta chałupa sie musi posprzątac. I pytanie - czy zamknę oczka i bedę udawała, ze nie widzę, że mój facet robi to sam, czy jednak otworze oczka i zadam sobie sama pytanie - czy to jest fair, ze jedna osoba robi to sama, a druga siedzi i pierdzi w stołek. Skoro brudzimy po równo. To wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość steniau
Właściwie to jesteś autorko w dość podobnej sytuacji jaką miała moja koleżanka jakiś czas temu. Prowadziła też poważne rozmowy i nie skutkowały, ale raz usłyszała od męża: bo ty to nigdy nie krzykniesz, nigdy się nawet nie pokłóciliśmy, nie postawiłaś się ostro. Oczywiście model życia w wiecznych krzykach by był dla niego nieodpowiedni i przez wiele lat mu spokój odpowiadał i nadal odpowiada, jednak działo się źle i on trochę tęsknił: a co by było gdyby ona była inna. I doczekał się od niej w końcu jednego poważnego starcia z krzykami, co go w końcu przekonało do tego, że musi się postarać. Ja swojej koleżance poradziłam, że ma przede wszystkim poczuć się pewnie i spokojnie. Czyli zaplanować co będzie jak się rozstaną, rozstrzygnąć wszystkie szczegóły finansowo - emocjonalne. Jak to zrobiła miała większą silę walczyć o swoje. Tobie radzę to samo na początek. Takie ćwiczenie na wyobraźnię, bo to, że dasz sobie radę sama bez niego - jestem pewna. Dla niej było pewne, że musi być miłość i starania z jego strony, jak nie to odejdzie. To mu powiedziała. Twój facet ma teraz dołek bo w siąknął w prozę życia. Każdy to przechodzi zaczynając stabilną pracę "od - do". Nie ma innej opcji. Trzeba się nauczyć z tym żyć i znajdować zadowolenie w tym. W partnerstwie tak jest, że jak jedna strona ma dołek i "depresję" to druga nie powinna wpadać też w depresję, ale starać się pokazać, że może być dobrze. Nie przejmuj postawy męczennicy. Pokazuj mu i opowiadaj, co Cię cieszy. Opowiadaj o swoim życiu i tym jaka jesteś zadowolona, bo dzieci są fajne, bo się fajnie z nimi bawisz i jakie to jest super. Opowiadaj o zadowoleniu ze swojej pracy. Mów co byś chciała jeszcze robić i to rób. Nie wpadaj w doły z nim. Przydzielaj mu obowiązki, rozdziel je trochę między was. U mojej kumpeli to poskutkowało. Nie zapędzanie się w dół faceta. Mówiła mu: masz problem to opowiedz, trzeba znaleźć rozwiązanie. On ma pesymistyczne podejście, ty miej optymistyczne. I zajmuj się więcej sobą i swoimi sprawami, a nie jego dołem. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Jakby musiał codziennie sam robic ten młyn, to od razu by mu depresja przeszła, bo by nie miał czasu mysleć, jak to mu jest źle i niedobrze i jak go nikt nie rozumie" No ja wlasnie o tym mowie przeciez. przynajmniej na poczatek, zeby mu dac subtelnego kopa w tylek, zeby zacza sie zajmowac domem..na poczatek tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pewna pani na N.
Do dzieła! Spróbuj zrobić coś nietuzinkowego, szalonego - specjalnie dla Niego. Jeśli go kochasz i chcesz jego szczęścia to też musisz się postarać a wtedy wszystko się wam ułoży. Może po prostu zadręcza go ta monotonia, codzienność? Proponuję zorganizować opiekę do dzieciaczków na noc ;-) i poświęcić ten czas dla Niego. Niech po powrocie z pracy spotka coś niezwykłego w domu ;) ubierz się dla Niego , stwórz 'klimat' - byłby nienormalny gdyby nie chciał skorzystac ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was serdecznie! No więc wczoraj był kwas na całego... Mąż poszedł po starsze dziecko do przedszkola ja pojechałam po młodsze do opiekunki, po drodze jakies zakupy i wróciłam do domu żeby podac wszystkim obiad. Mąż był markotny, nie w humorze nie miał ochoty na żadne rozmowy, nawet takie zdawkowe jak: co tam w pracy? odp. tylko tak, nie , no Nie miał ochoty bawić sie z dziecmi, zjadł i położył sie było mi cholernie przykro wiec ubralismy sie i heja do małpiego gaju... Syn zapytał taty czy pojedzie z nami - powiedział że wolałby zostać... i położył sie spać. Boże jakie były szcześliwe, ile radości i zabawy im dał ten wypad - musielismy pojechac jakies 30km bo w naszej mieścinie nie ma tego typu atrakcji dla dzieci. Zaznacze może że mąz ma w tym tygodniu nocki. Wraca do domu o 6 rano i od razu idzie spać potem odbiera małego koło 15stej. Zje obiad który robie dzień wcześniej (dzis np nie zrobiłam nic ze wzgledu na wczorajszy wypad) i dalej idzie spać. Wiec gdy wróciliśmy mąż dalej leżał i oglądał discovery... nie rozmawialismy ze soba , zrobiłam kolacje, wykąpałam dzieci które podekscytowane opowiadały tacie jak fajnie było i szkoda że nie chciał z nami pojechać. Wstał dosłownie pół godzine przed wyjściem do pracy, troche się pokręcił i wyszedł. Przyznam że było mi troche przykro bo w tym "małpim gaju" dużo było obydwojga rodziców, tatusiowie którzy jeździli gokartami ze swoimi synami ale trudno ja tez sie przejechałam... Bedę żyć swoim życiem i to niech on podąża za mna a nie odwrotnie. Nie będę pędzić do domu na złamanie karku bo czy jestem czy nie - dla niego chyba bez różnicy. Boże byle by tylko ta wiosna przyszła bo to ciągłe siedzenie z dziecmi w domu - horror... a jak na złość dziś u nas spadło tyyyle śniegu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tłumacze sobie że to może te nocki tak go wykańczają. Pytałam o to ale mówi że jest ok, czas mu szybko leci, spokój jak to na nocnej zmianie. Ale może jednak. Zobaczymy czy cos zmieni w jego zachowaniu podczas kolejnych tygodni. Wciąz szukam przyczyn jego markotności. Bo to sie przekłada na zycie całej rodziny, nie ma ochoty na zabawy z dziećmi, nic go nie cieszy, o seksie moge zapomnieć. Na weeken planował powrót do treningów ale zobaczymy. Może znowu przyspawa sie do kanapy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stara zolza
przyszedl mi taki pomysl do glowy, by go sprawdzic.Gdybys zaproponowala mu wyjazd spowrotem za granice, ze na przyklad widzisz, ze tu jest nieszczesliwy, ze to malzenstwo i tak powoli kona, wiec niech moze on bedzie szczesliwy.Co on na to?Jesli by chcial tak zrobic, mialabys przyczyne takiego stanu.Zawsze mozesz wycofac sie z tego pomyslu, tlumaczac zbyt lekkomyslnym podejsciem do tego tematu.Co Ty na to?Bo chyba trzeba zdiagnozowac problem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On zna moje zdanie na ten temat. Nie jest moja własnością i w każdej chwili może wyjechać. Ale powrotu nie ma. Zapytam sie go jeszcze ale wiem co odp. że chętnie by wyjechał ale TYLKO ze względu na kase. Dla mnie powód wyjazdu jest bez znaczenia bo wiem że wcześniej czy później wróciłby do kawalerskich przyzwyczajeń. Poprostu takie zycie jest łatwiejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×