Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

@magnetyzm - zacytuje: "Mimo wszystko uwazam, ze zadne dodatkowe "atrakcje", nie ograniczaja mozliwosci doswiadczenia milosci bezwarunkowej." Tak samo, jak paraliz nog nie ogranicza mozliwosci startowania w maratonie. Wole wierzyc w to, niz hodowac w sobie prozna nadzieje. Juz troche widzialam. Prawdopodobienstwo natrafienia na taka osobe jest jak milion w totka, ale jak to mowia: nie grasz, nie wygrasz. Na razie nie gram i wiem ze nie wygram. A jak zagram to pewnie tez nie ;) Nie sadze, bys miala blade pojecie o tym, jak wyglada zycie z doroslym dzieckiem na codzien, gdzie nie ma kogo poprosic o opieke chocby na jeden dzien - owszem, jest taka mozliwosc ale wszystko kosztuje. Kiedy nie mozna normalnie podjac pracy zawodowej, nie ma kontaktow z ludzmi a jesli sa to ograniczone. Dochody rowniez. Czlowiek zyje w tym ograniczeniu i przyzwyczaja sie do niego. Bo niewiele moze zrobic. Nie sadze, zeby ktos z wlasnej woli zgodzil sie na takie ograniczenia jesli ma do wyboru zycie bez limitow. Nie sadze tez, czy ja bym na takie poswiecenie pozwolila. Zylabym w ciaglym poczuciu winy, ze kogos ograniczam - no, moze nie, ale na dzien dzisiejszy tak mi sie to objawia. Sa tez inne problemy jak to, ze syn nie zawsze jest spokojny i posluszny, krzyczy, bywa agresywny - zwalic to na kogos? Troche nie fair. Czlowiek w srednim wieku wychowal juz wlasne dzieci i chce teraz odpoczac, ma wiecej czasu dla siebie - i oczywiscie wezmie sobie na kark cudze dziecko z problemami psychicznymi i neurologicznymi. Zreszta - mozna przeprowadzic sonde wsrod znajomych w wieku 45-60 lat i zapytac, kto zdecydowalby sie na przyszlosc z rodzicem dziecka niepelnosprawnego - i poprosic o szczere odpowiedzi z uzasadnieniem. Ale powroce jeszcze raz (po osobistej wycieczce) do zagadnienia kompromisu. Piszesz bowiem: "Nie, ja nie widze miejsca dla kompromisu w zwiazku bezinteresownym. Kompromis jest wartoscia wlasciwa dla zwiazkow warunkowych. W bezinteresownych nie zachodzi potrzeba korzystania z tego udogodnienia". Kompromis wystepuje zawsze tam, gdzie spotykaja sie drogi dwojga roznych ludzi, nawet tych bardzo dojrzalych i swiadomych. Zostali wychowani w roznych warunkach, srodowiskach - maja rozne nawyki, przyzwyczajenia. I wlasnie o to chodzi w kompromisie, zeby wypracowac jakas forme wzajemnego wspolzycia bez tarc. A prosze tez nie mylic kompromisu z ustepstwami - kompromis bowiem jest obustronny, swiadomy i uzgodniony. Niekoniecznie wiaze sie z rezygnacja z czegos - moze byc to jakies okrojenie albo zamiana na cos wspolnego, cos co mozna podzielic i cieszyc sie z tego razem. Przyklad banalny: przed malzenstwem mezczyzna czesciej chodzi do pubu i spotyka sie z kolegami - po slubie umawia sie z kolegami raz na jakis czas. Zona mu nie zabrania i nie wypomina tych spotkan. I w przypadku takiego wlasnie swiadomego i dojrzalego zwiazku - tutaj nie bedzie problemu, kompromis stanie sie niejako czyms naturalnym, czescia ewolucji. Ale zmieniajac sposob zycia musimy, chcac nie chcac, zmienic dotychczasowe przyzwyczajenia. Normalna kolej rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milosc absolutna
rozmawiamy o czyms co nie zostalo tak na prawde nazwane czy zdefiniowane. milosc bezwarunkowa inaczej absolutna to nie to samo co milosc romantyczna, milosc wlasna, milosc rodzinna. milosc absolutna to abstrakt. termin miłość to pojęcie wielowymiarowe. ma wiele powiązanych z sobą znaczeń, wiele różnych aspektów. miłość bezwarunkowa, to miłość, która nie zna potrzeb, oczekiwań i zazdrości. to miłość, która stara się nikomu nie zaszkodzić, nikogo nie skrzywdzić. milosc bezwarunkowa to kochanie wszystkich i wszystkiego. (nawet tych ktorzy nas rozliczaja z naszych wypowiedzi na kafeterii :D ) ja takiej milosci nie zaznalam i pewnie nie zaznam. ja do takiej milosci nie daze. wedlug mnie to nie jest milosc ludzka. nie spotkalam nikogo reprezenntujacego taka milosc. nawet bogowie karza nas za grzechy, zatem nie kochaja nas bezwarunkowo. (maja 🌻 ) oneil, rozumiem twoj punkt widzenia, rozumiem twoja sytuacje. na twoim miejscu pewnie wyznawalabym podobna filozofie. wiem jednak, ze milosc romantyczna, zdrowa, ludzka, milosc miedzy kobeta i mezczyzna moze przydarzyc sie kazdemu, w kazdym wieku, w kazdej sytuacji rodzinnej. tak jak zdarzaja sie owe wspomniane wygrane w totolotka. co zrobic z ta wygrana to juz inna sprawa. bo mozna kogos kochac a na przyklad nie mozna z tym kims zalozyc rodziny. tak latwo poplatac prawdziwa milosc romantyczna z potrzebami seksualnymi. temat milosci to temat rzeka. niedawno przeczytalam, ze ludzie ktorzy kochaja sa zdrowsi, ale dotyczylo to kochajacych sie malzenstw, gdzie bylo dobre slowo i cieply dotyk i codzienne wsparcie. wedlug mnie pozytywne doswiadczenie z miloscia nalezy zaczac od rozwiniecia milosci wlasnej, od bycia dobrym dla samego siebie, potem te milosc rozciagac na innych, przede wszystkim najblizszych. ale jednoczesnie nie pozwolic nikomu naszej milosci wykorzystac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magnetyznm
Oneill Tak jak napisałam, nie pocieszam Cię ani do niczego nie próbuje namawiać, również nie namawiam do życia nadzieją. A Twoja odpowiedź jakby się do tego sprowadziła. Że nie masz zamiaru żyć nadzieją, w tym przypadku pewnie oczekiwaniami. I bardzo dobrze robisz. Skąd wiesz jak wyglada moje blade pojęcie :) I skąd wiesz, że go nie mam. Mam. I dlatego napisałam, jesli ktos pokocha Cię dla Ciebie, jako Ciebie. Wygrana w totolotka? Być może. Dlatego rozsądny czlowiek grający w totka, nie traktuje tego jako szansy na bogactwo. Tylko jako szczęśliwy traf. Trafi się bądź nie. Jeśli się trafi, to dobrze zainwestuje. I nie zwariuje od tego. Jeśli nie trafi, to będzie żył najlepiej jak potrafi. Też szczęśliwie. Trochę nie do końca rozumiem, że mozna mieć pretensje do partnera o skoki w zachowaniu syna. Wspomniałas, kiedyś, że być może byly m. wcale nie wpływał na nastroje syna. A syn sam z siebie się tak zachowywał. Masz poczucie winny, że niesłusznie m. posądzałaś? I boisz się powtórki? Nie. Nie musisz odpowiadać. To Twoje sprawy. Mogę tylko zasugerować, żebyś byla dla siebie łagodna. Życie doświadczyło Cię wystarczająco. Nie dokładaj sobie. Raczej odejmuj. Emocjonalne wzmocnienia można odejmować. A wybaczenie sobie robi miejsce na wiecej Ciebie ❤️ 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magnetyznm
Oneill "kompromis stanie się czymś niejako naturalnym, częścią ewolucji" o to mi chodziło, wtedy już kompromis nie jest kompromisem. Jest naturalną współpraca między dwoma osobami, ktore nie muszą się wciaz na siebie oglądać. >>>Zaufanie. >>>Wiem, że jesli coś zrobisz to będziesz za to odpowiedzialny. Nawet jesli zrobisz coś głupiego to sam poniesiesz tego konsekwencje. I tak będzie właściwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@magnetyznm - "Trochę nie do końca rozumiem, że mozna mieć pretensje do partnera o skoki w zachowaniu syna. Wspomniałas, kiedyś, że być może byly m. wcale nie wpływał na nastroje syna. A syn sam z siebie się tak zachowywał. Masz poczucie winny, że niesłusznie m. posądzałaś? I boisz się powtórki?" Nie musze odpowiadac ale wyjasnie. Kazde bez wyjatku zachowanie agresywne, zawierajace grozbe, bezposrednia agresja, nieprzewidywalnosc (tzn zmiana zachowania moze miec miejsce bez zadnego konkretnego powodu o jakiejkolwiek porze dnia i nocy), krzyk, rzucanie przedmiotami i wiele, wiele innych patologicznych zachowan w domu - ma wplyw na kazdego: poczawszy od zwierzat domowych a skonczywszy na najodporniejszym czlonku rodziny. Rozumiec tego nie musisz jesli nie masz podobnych doswiadczen. Syn jest zdiagnozowany i bedzie mial rozne dziwne zachowania bo taka jest jego choroba. A srodowisko moze te uciazliwe zachowania poglebiac i jest to tez uznane psychologicznie, nie moj jakis tam wymysl czy tlumaczenie. A slowa ktore przywolujesz moglam napisac gdy szukalam jakiegos wytlumaczenia bo byly z synem problemy zaraz po przeprowadzce. Teraz jest o wiele lepiej w porownaniu do poprzedniego okresu. Latwiej nim kierowac bo chyba sam czuje ze znajduje sie w bezpiecznym miejscu i ze zagrozenia juz nie ma. Jak jest spokoj w domu i przewidywalnosc to kazdemu zyje sie lepiej. Czuje sie bezpiecznie a to jedna z podstawpwych potrzeb czlowieka. I nie tyle do partnera te pretensje, a do jego zachowania. Choc z czasem zaczelismy owe zachowania z nim utozsamiac. Nie rozumiem zas, co masz na mysli piszac ze powinnam byc lagodna dla siebie, nie dokladac a odejmowac. O co tutaj chodzi? Co sie zas tyczy partnera, mezczyzny w zyciu - w moim przypadku bylby to bardzo pomocny uklad, chocby technicznie w niektorych sprawach. Ale i bez tego calkiem niezle sobie radze :D choc jest to takie wlasnie dokladanie utrudnien. Na szczescie tylko czasowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magnetyznm
Oneill Rozumiem, że zchowania syna, ktore szczegółowo wymieniłas, wpływają na innych członków rodziny. Tak samo brak rownowagi między partnerami, wpływa na osobę zaburzoną psychicznie. Lecz swoją myśl odniosłam do Twojej wypowiedzi, że nie w porządku jest oskarżać partnera. Pomyślałam, że może odezwało się poczucie winy, że byłego m. niesłusznie tym obciązałaś, mimo niezaprzeczalnie wielu zburzen w nim obecnych. Chodziło mi o to, żebys sobie nie dokładała domnieman. Lecz odejmowala. Czas jest najlepszym lekarstwem, jednak watpliwosci co do wydarzeń w przeszłości mogą się jeszcze pojawiać. Wątpliwości co do własnych zachowań. Nawet jesli byly one podyktowane brakiem sił, gdy w momentach ekstremalnie konfliktowych, wysiada człowiekowi obiektywizm. To jednak dzis jest to już nieważne. A ile trzeba sily i determinacji, gdy czlowiek stoi między dobrem dziecka (szczególnie chorego) a potrzebą równowagi w związku, to ja akurat wiem. Wtedy to nawet święty może stracić równowagę. Stąd uważam, że warunkowy związek, szczególnie w kontekście bezwarunkowej potrzeby utrzymania w pełni świadomych zachowań własnych, i niemalże doskonałego spokoju, może nie być wystarczający. W końcu chodzi o spokój Twój, spokój syna, i maksymalnie zbilansowane stosunki domowe. Dlatego też w pełni rozumiem, Twój wybór bycia samą. Świetnie, że sama sobie radzisz. To najlepsze zabezpieczenie, żeby siebie nie wkrecić w przypadkowy związek. Pozostałe kwestie poruszyłam przy okazji. Jeśli okazały się zbędne, to niech takie zostaną. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba zabraklo czegos, bo teraz czytam Twoj post i moja wypowiedz. Pozwole sobie zacytowac to, co poprzednio napisalam: "Nie musze odpowiadac ale wyjasnie. Kazde bez wyjatku zachowanie agresywne, zawierajace grozbe, bezposrednia agresja, nieprzewidywalnosc (tzn zmiana zachowania moze miec miejsce bez zadnego konkretnego powodu o jakiejkolwiek porze dnia i nocy), krzyk, rzucanie przedmiotami i wiele, wiele innych patologicznych zachowan w domu - ma wplyw na kazdego: poczawszy od zwierzat domowych a skonczywszy na najodporniejszym czlonku rodziny. " Piszac to, mialam na mysli zachowania EKS-MEZA, nie syna! Syn az takiego hardcora nie odstawia, ale moze byc uciazliwy, glosny, agresywny (bez bezposredniego zagrozenia, tzn mozna sobie z nim poradzic) szczegolnie, kiedy sie boi. A meza sie bardzo bal, zreszta nie bez przyczyny. Przed malzenstwem w moim domu byl spokoj, jakby nie bylo, ale zadnych krzykow, awantur, nieprzewidywalnego zachowania ani tlumow ludzi przychodzacych kiedy chca i przesiadujacych jak dlugo chca. Teraz widze, ze sym sie uspokoil znacznie, pewnie ze ma swoje wyskoki ale bez porownania mniej uciazliwe. W spokojnych, normalnych warunkach jest zupelnie inaczej, mozna sie skoncentrowac na waznych sprawach, na problemach biezacych a nie na toksyku, ktory zajmuje soba cala przestrzen i nie dopuszcza innych spraw. Tyle tytulem wyjasnienia - przez moje niedopatrzenie wkradl sie powazny blad merytoryczny ;) Ale mysle ze teraz wszystko juz jasne. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do magnetyzmu
"Wtedy to nawet święty może stracić równowagę." tylko udawani swieci traca rownowage. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyłapane z netu
Jeśli prowadzisz innych poprzez cokolwiek innego niż własnyprzykład, przechodzi to do kategorii kontroli. Jeśli powiesz"To jest to, co odkryłem, że działa dla mnie. Spróbuj, jeślichcesz." To jest przewodnictwo. Jeśli powiesz: "To jest to co dla mnie działa i jeśli nie spróbujesz tego, będziesz wtarapatach", to jest kontrolowanie. -- Abraham-Hicks

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@wylapane z netu - i dodalabym jeszcze: podobnie jak forma kontroli i medrkowania jest samozwancze dawanie rad czy upomnien, o ktore nikt nie prosil. Tudziez stwierdzenia typu: a widzisz, a nie mowilam, a gdybys to tamto, a trzeba bylo itp Po przemysleniu tego dosc oczywistego pojecia - odkrylam cos co mnie zasmucilo. Mianowicie ja taka osobe mam w swoim otoczeniu i uwazam ja za jedna z niewielu mi bliskich. Ona ma taka manie namawiania na zrobienie czegos, dam glupi przyklad. Ostatnio jak byla u mnie z wizyta usuwalam kamien z czajnika specjalnie kupionym w Polsce specyfikiem (akurat ten srodek lubie, mniejsza o powody) - wrecz sie oburzyla i stwierdzila ze ona usuwa octem i wszystko jest OK i naciskala na mnie zebym wylala ten srodek i wlala ocet. Wkurzylam sie bo nie lubie jak mi ktos ku*wa w moim wlasnym domu rzadzi i probuje udowodnic moja niekompetencje (to jest moj uraz rodzinny, niestety - mam tak wobec calej rodziny dlatego sie z nimi nie kontaktuje, sa dla mnie toksycznui, mam flashbacki, nie chce mi sie nad tym pracowac bo po co skoro lepiej sie od toksycznych osob odciac, po co uczyc sie panowac nad emocjami jakie oni wywoluja?) oraz to, ze to co i jak on/ona robi jest lepsze. Dobre dla niej, niekoniecznie dla mnie - moge sprobowac ale z wlasnej woli nie pod wplywem nacisku i labidzenia: a zrob. co ci szkodzi; zrob, no przeciez to zaden wysilek - i takie przekonywanie, i to mnie wku*wia po prostu. Doszlam do wniosku ze ta osoba mimo, iz bardzo bliska, bywa toksyczna. Zle sie czasami przy niej czuje - a zwykle czulam sie dobrze. Ow dyskomfort nastapil w miare swiadomosci i przyjmowania do wiadomosci swoich prawdziwych odczuc a nie tych jakie powinny byc. Owszem, nadal czuje sie w jej domu, w jej otoczeniu dobrze ale dawny pseudo-komfort gdzies sie ulatnia... Dzieki za cytat, ktory pozwolil mi na chwile refleksji :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@wylapane z netu - i dodalabym jeszcze: podobnie jak forma kontroli i medrkowania jest samozwancze dawanie rad czy upomnien, o ktore nikt nie prosil. Tudziez stwierdzenia typu: a widzisz, a nie mowilam, a gdybys to tamto, a trzeba bylo itp Po przemysleniu tego dosc oczywistego pojecia - odkrylam cos co mnie zasmucilo. Mianowicie ja taka osobe mam w swoim otoczeniu i uwazam ja za jedna z niewielu mi bliskich. Ona ma taka manie namawiania na zrobienie czegos, dam glupi przyklad. Ostatnio jak byla u mnie z wizyta usuwalam kamien z czajnika specjalnie kupionym w Polsce specyfikiem (akurat ten srodek lubie, mniejsza o powody) - wrecz sie oburzyla i stwierdzila ze ona usuwa octem i wszystko jest OK i naciskala na mnie zebym wylala ten srodek i wlala ocet. Wkurzylam sie bo nie lubie jak mi ktos ku*wa w moim wlasnym domu rzadzi i probuje udowodnic moja niekompetencje (to jest moj uraz rodzinny, niestety - mam tak wobec calej rodziny dlatego sie z nimi nie kontaktuje, sa dla mnie toksycznui, mam flashbacki, nie chce mi sie nad tym pracowac bo po co skoro lepiej sie od toksycznych osob odciac, po co uczyc sie panowac nad emocjami jakie oni wywoluja?) oraz to, ze to co i jak on/ona robi jest lepsze. Dobre dla niej, niekoniecznie dla mnie - moge sprobowac ale z wlasnej woli nie pod wplywem nacisku i labidzenia: a zrob. co ci szkodzi; zrob, no przeciez to zaden wysilek - i takie przekonywanie, i to mnie wku*wia po prostu. Doszlam do wniosku ze ta osoba mimo, iz bardzo bliska, bywa toksyczna. Zle sie czasami przy niej czuje - a zwykle czulam sie dobrze. Ow dyskomfort nastapil w miare swiadomosci i przyjmowania do wiadomosci swoich prawdziwych odczuc a nie tych jakie powinny byc. Owszem, nadal czuje sie w jej domu, w jej otoczeniu dobrze ale dawny pseudo-komfort gdzies sie ulatnia... Dzieki za cytat, ktory pozwolil mi na chwile refleksji :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@wylapane z netu - i dodalabym jeszcze: podobnie jak forma kontroli i medrkowania jest samozwancze dawanie rad czy upomnien, o ktore nikt nie prosil. Tudziez stwierdzenia typu: a widzisz, a nie mowilam, a gdybys to tamto, a trzeba bylo itp Po przemysleniu tego dosc oczywistego pojecia - odkrylam cos co mnie zasmucilo. Mianowicie ja taka osobe mam w swoim otoczeniu i uwazam ja za jedna z niewielu mi bliskich. Ona ma taka manie namawiania na zrobienie czegos, dam glupi przyklad. Ostatnio jak byla u mnie z wizyta usuwalam kamien z czajnika specjalnie kupionym w Polsce specyfikiem (akurat ten srodek lubie, mniejsza o powody) - wrecz sie oburzyla i stwierdzila ze ona usuwa octem i wszystko jest OK i naciskala na mnie zebym wylala ten srodek i wlala ocet. Wkurzylam sie bo nie lubie jak mi ktos ku*wa w moim wlasnym domu rzadzi i probuje udowodnic moja niekompetencje (to jest moj uraz rodzinny, niestety - mam tak wobec calej rodziny dlatego sie z nimi nie kontaktuje, sa dla mnie toksycznui, mam flashbacki, nie chce mi sie nad tym pracowac bo po co skoro lepiej sie od toksycznych osob odciac, po co uczyc sie panowac nad emocjami jakie oni wywoluja?) oraz to, ze to co i jak on/ona robi jest lepsze. Dobre dla niej, niekoniecznie dla mnie - moge sprobowac ale z wlasnej woli nie pod wplywem nacisku i labidzenia: a zrob. co ci szkodzi; zrob, no przeciez to zaden wysilek - i takie przekonywanie, i to mnie wku*wia po prostu. Doszlam do wniosku ze ta osoba mimo, iz bardzo bliska, bywa toksyczna. Zle sie czasami przy niej czuje - a zwykle czulam sie dobrze. Ow dyskomfort nastapil w miare swiadomosci i przyjmowania do wiadomosci swoich prawdziwych odczuc a nie tych jakie powinny byc. Owszem, nadal czuje sie w jej domu, w jej otoczeniu dobrze ale dawny pseudo-komfort gdzies sie ulatnia... Dzieki za cytat, ktory pozwolil mi na chwile refleksji :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magnetyznm
Oneill A. to przepraszam za opaczne zrozumienie 🌻 W takiej sytuacji tym bardziej nie masz powodów do odczuwania watpliwosci że eks m. może wcale nie wpływał na syna. Bo wpływał. Naprawdę się ucieszyłam, że ten fragment nie był o Twoim synu. To oznacza, że sytuacja Twoja i syna jest lepsza niż jawiła się wcześniej. Dokładnie jak napisałaś, do opanowania. A z tym octem? Trochę zabawne. Jesli ktos w moim otoczeniu przejawia takie zachowania, a przy tym jest sympatyczną osoba, to traktuję taki przypadek łagodnie. Choć powtarzające się tego typu schizy mogą wprowadzić dystans na taką osobę. I myślę, że będzie to właściwe zachowanie. Mi odpowiada. Ktoś traci moją niczym nieskrępowaną akceptację, a ja zyskuje wgląd w jego osobowość. I sobie dalej spokojnie żyje z moim sposobem na życie :) I używam kwasku cytrynowego do czajnika, powody są też tylko moje :lol:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@magnetyznm - watpliwosci co do wplywu zachowan toksycznych meza na nas wszystkich nie mam, bo musial byc. Nie wiem tylko, na ile i jak dlugo beda jeszcze tego konsekwencje w naszych psychikach. A watpliwosci wszelkiego rodzaju sa zawsze, jak zaistnieje np trudna sytuacja, czujemy ze sobie nie radzimy tak, jakbysmy chcieli itp to wpadamy w panike i szukamy odpowiedzi. Stad tez rozliczne watpliwosci. Wiesz, ja moge wysluchac czyichs porad (choc o nie nie prosilam, zalozmy ze ktos ma ochote podzielic sie swoja wiedza ;)) a czy sie do nich dostosuje czy nie to juz moja sprawa. U mnie w rodzinie na porzadku dziennym bylo takie "instruowanie", ktore mialo z zalozenia zdolowac. Zrobilas tak jak radzili - robisz to zle, im lepiej wychodzilo, do niczego sie nie nadajesz. Nie zrobilas - a mowilismy, nie sluchasz madrzejszych itp itd etc ;) :D. Jak sie udalo po swojemu - ale filozofia, kazdy by potrafil. Az sie dziwie, ze sama taka nie jestem (albo jestem tylko oczywiscie tego nie dostrzegam). OK, lece popracowac i obejrzec horror ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magnetyznm
Oneill Jeszcze mały powrót do poprzednich postów. Chcialam nawiązać do tego, jak na przykładzie silnika fotonowego, pisalas o idei bezwarunkowosci. Wyleciał mi wówczas z głowy moj przyklad :) Bozon higgsa, zaledwie kilkadziesiąt lat temu wyliczony przez fizyków, w tym roku potwierdzony w warunkach laboratoryjnych. Nazywany boską cząstką. Bez jego istnienia wszechświat, przynajmniej nasz, by nie istniał. Lecz to nie wynalezienie i nazwanie powołało go do życia, ponieważ istnieje od zawsze. Czlowiek tylko zauważył, że czegoś brakuje w jego obliczeniach, zapisał za pomocą równań, potem potwierdził doświadczalnie. Choć nadal wyobraźni trochę braknie. Tak samo jest z bezwarunkowoscią. Bezwarunkowosc też istnieje od początku. Po prostu jest. Bez osobistego doświadczenia, być może w wielu ludzkich sercach, pozostaje ideą. (1) (1) "U mnie w rodzinie na porzadku dziennym bylo takie "instruowanie", ktore mialo z zalozenia zdolowac. Zrobilas tak jak radzili - robisz to zle, im lepiej wychodzilo, do niczego sie nie nadajesz. Nie zrobilas - a mowilismy, nie sluchasz madrzejszych itp itd etc . Jak sie udalo po swojemu - ale filozofia, kazdy by potrafil." Myślę, że nie miało zdołować, choć dołujące jest takie gadanie. Raczej miało człowiekowi w ten sposób podającego "pomocną dłoń", dodać pewności siebie. Podnieść samoocenę. Takie slowa często są wygłaszane bez swiadomosci. Niesprawidliwym byłoby założyć, że ktoś celowo krzywdzi dziecko w ten sposób. U siebie pamiętam, że slowa w ten sposób kierowane do mnie, wywoływały reakcję współczucia dla mówiącego. Byly po prostu niedorzeczne, a powód dla którego ktos tak mówił, był mniej ważny. Grunt, że ja mialam poczucie, że należy mi się innego rodzaju szacunek. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do magnetyzmu
"U siebie pamiętam, że slowa w ten sposób kierowane do mnie, wywoływały reakcję współczucia dla mówiącego." no tak, dziwie sie, ze nie wywolywaly uczucia zdziwienia. :D jesli klony istnieja tylko w mojej wyobrazni to jakos nadwyraz licznie topik ten jest odwiedzany przez przerozne oswiecone i blogoslawione. coz za dziwne zbiegi okolicznosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Błogosławiona jest...
tylko jedna, inna niż wszyscy...:D charakterystyczny styl pisania...nie do podrobienia...styl błogosławionej...amen...:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wylapane z netu
"Jeśli prowadzisz innych poprzez cokolwiek innego niż własnyprzykład, przechodzi to do kategorii kontroli." czyzby z tego wynikalo, ze ty zaliczasz sie do kategorii kontrolerow? bo ani slowa nie piszesz o wlasnych przykladach. 'Jeśli powiesz"To jest to, co odkryłem, że działa dla mnie. Spróbuj, jeślichcesz." To jest przewodnictwo. czy ty chcialabys byc przewodnikiem? dlaczego ty masz prowadzic kogokolwiek przez cokolwiek? pasterz jestes? owiec szukasz? dlaczego nie mozna uczestniczyc w tym topiku dla siebie, a nie dla prowadzenia, kontrolowania, taniego wspolczucia itd. ja jestem tutaj dla swoich wlasnych przemyslen. widze to co widze, czuje to co czuje, pisze to co widze i czuje. chocby nawet to pisanie bylo w kategorii medrkowania. nie przepuszczam mych wypowiedzi przez filter przewodnika, wspieracza i takie tam. wiecej autentycznosci moze. polecam. dobrze smakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Blogoslawione jest
🖐️ 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@do wylapane z netu - "wiecej autentycznosci moze. polecam. dobrze smakuje." I o to chodzi, bo sie to z wolna robi ambona, pouczalnia i nawracalnia - trzy w jednym. A moze nawet cztery ;) i wiecej :P Niestety, nie mialam jako dziecko zdrowego punktu odniesienia wiec jak mnie ktos "przywolywal do porzadku" na wszelkie mozliwe sposoby (krytyka, upokarzanie, zawstydzanie, krzyk, szyderstwo itp) to czulam wylacznie lek i mialam chec schowac sie w najciemniejszy kat. I zeby mi juz dali spokoj i znalezli sobie inny obiekt do "wyzywania sie". Problem w tym, ze nie mialam nigdzie oparcia a ludzie to wyczuwaja. Dziecko jest z zalozenia slabsze od doroslych - dlatego stanowi najlepszy cel dla ulzenia swoim frustracjom. Nie czujemy sie kompetentni? Nie, to dziecko jest niekompetentne, my jestesmy OK. Dziecko nie ma sie jak obronic jesli nie stoi za nim dorosly, a jesli dorosli sa przeciwko niemu - to juz z gory jest na pozycji przegranej. Uciec nie ucieknie, bo zginie, nie umiejac sie o siebie troszczyc. Tkwi wiec w tej chorej sytuacji i stara sie przetrwac jak umie. Nie pisze wylacznie o sobie ale o wielu innych doroslych dzieciach, ktore mialy podobne doswiadczenia. Ci dorosli nie rozumieli, ze dziecku nalezy sie szacunek bo jest czlowiekiem. Jesli dziecko nie zazna szacunku w dziecinstwie, bedzie mialo z tym problem przez reszte zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magnetyznm
Oneill Dokładnie, nie rozumieli, że dziecku należy się szacunek. Nic dodać nic ująć :) Głębia urazu tym spowodowana, mogła prowadzić i prowadzi do głębokich ran. Na szczęście dziecko staje się doroslym, i może dokonać ponownego wyboru. I chyba wciąż o tym się tu pisze. Jak skrzywdzone dziecko podnieść do statusu dziecka (dorosłego) uwolnionego od przeszłości, od nieswiadomych reakcji, nawyków, Jak siebie uwolnić, nie tracąc przy tym szacunku do innych i do siebie :) Żeby nie powielić schematu z przeszłości. Żeby nie odreagowywac na osobach trzecich, tylko sublimowac :) Innymi słowy wejść w kontakt z własnymi krzywdami i poprzez czynności autorefleksji, wyleczyć przeszły stan utraty milosci (nie otrzymania jej w wersji bezwarunkowej). Spokojnego weekendu życzę 🌻 Ps. Nie mniej jednak, część osób najpierw będzie odreagowywać w sposób agresywny, poczynając od własnych dzieci poprzez spotykanych ludzi a kończąc na sobie samym - matematycznie rzecz ujmujac - przesuwając się po prostej od poczucia bycia krzywdzonym do poczucia bycia winnym. Aż te wychylenia bedą coraz słabsze a poczucie krzywdy czy winy, będzie się samoistnie rozpuszczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do magnetyzmu
oneil napisala taki fajny post, a ty skomentowalas to nadtrawionymi banalami, obkleilas go lepka papka popluczyn. dziecinstwo mam przerobione doglebnie, a jesli cos sie jeszcze pojawia z przeszlosci to biore sie za to natychmiast. mimo to jak czytam ciebie czuje niesmak. wiec nie wiem czy w moim dziecinstwie byl ktos kto gledzil tak bezmyslnie i doprowadzal mnie do frustracji a ja to wyparlam z pamieci, no i teraz gdy widze sztucznosc i powierzchowne analizy to budzi sie we mnie uczucie dyskomfortu i reaguje tak jak reaguje. na przyklad po przeczytaniu dzisiejszego twojego wpisu chcialam wejsc na ambone i krzyknac glosno: magnetyzm wez sobie to twoje sublimowanie i wsadz w tylek. zatkaj to wszystko bezwarunkowym korkiem. i przestan przynudzac. taka to jest reakcja albo skrzywdzonego dziecka, ktore nie umie znalezc przyczyny tego odruchu, albo doroslego, ktory juz nie moze zniesc tej nadmiernej slodosci podprawionej banalem. jak to jest, ze mala oneil i wszystkie dzieci ktore ja znam krytykowane przez doroslych reaguje strachem, wstydem, placzem, czy innymi nazwijmy to normalnymi reakcjami zagrozenia, a ty reagujesz wspolczuciem? czy urodzilas sie z super nadprzyrodzonymi wlasciwosciami psychicznymi? dziwne to przyznasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@magnetyznm - ;) moze zbierzesz wszystkie swoje - poczawszy od najwczesniejszego dziecinstwa - odczucia, wrazenia, zachowania; tak, jak nam tu piszesz na forum. I wyslesz do Rzymu o beatyfikacje. To jest zart, nie zlosliwosc - i proba przekazania, ze wiekszosc Twoich wypowiedzi ma sie nijak do rzeczywistosci osob tutaj piszacych (choc mowie z swoim imieniu, inne osoby troche na wyrost wywnioskowane z wpisow na forum). I jest wydumane, slodko-pierd.z.a.c.e bajkopisarstwo. Wybacz, ale tak to widze. I nie ten ma racje, do kogo nalezy ostatnie slowo. Bowiem czesto bywa tak, ze ludzie juz nie chca z kims dyskutowac, maja tej osoby dosc - i milcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magnetyznm
Oneill Dobre z ta beatyfikacja :D Czy mogę w tym samym klimacie? :D Wiesz, że męczenników też beatyfikują. Może coś znajdą i dla Ciebie. To zdecydowanie żart ;) :D (1) Czy to punkt krytyczny u Ciebie? Wynikły z wcześniejszego braku Twojej zdecydowanej odmowy? Dałaś sobie prawo do wspólnego pisania, bo przecież nikt Cię nie zmusił? Co Tobą kierowało? Ja pisałam od siebie Ty od siebie. Ja bezinteresownie. A Ty? Może w imieniu większości? O jakim milczeniu piszesz? Przypuszczasz, że dążę do ogólnej dyskusji? Czy jesteś zła na siebie, że w ogóle pisałaś. Taki nagły wybuch szczerości, chyba ma jakieś podstawy? Ważne dla Ciebie. (1) (1) W takim razie kończymy? 🖐️ 🌻 (1) (1) Ps. Zmartwiło mnie dzis to, co zauważyłam u mojego taty. Od kilku lat słabo słyszy. Mimo namowy rodziny, nie zadbał o siebie, i jeszcze nie zakupił aparatu. W czym rzecz. Dzis zauważyłam, że zaczyna w tacie odzywać się irracjonalne poczucie bycia krzywdzonym. Gdy niedosłyszy to reaguje jakby ktoś nastawał na jego bezpieczeństwo. To jest pierwsza, krótka reakcja. Ale jednak. Mam nadzieje, że tata w końcu sam zrozumie swój stan, i pomoże sobie. Jest w pełni czynnym życiowo mężczyzną. A ta słabość ogranicza jego potencjał. Szkoda po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@magnetyznm - "Wiesz, że męczenników też beatyfikują. Może coś znajdą i dla Ciebie. To zdecydowanie żart" Dzisiejszy wieczor poswiece wlasnie na spisywanie swojego dossier. I niech bedzie jak z totolotkiem - wysle, a nuz sie uda. Jak nie, to i tak sie nie zmarnuje. Wysle jako aneks meczenski - za stracone nadzieje ;) Co do dalszej czesci Twojej wypowiedzi - zupelnie nie rozumiem co masz na mysli. Jesli piszesz do mnie to o co tutaj chodzi? Jaki punkt krytyczny? Jaka odmowa? Ja NAPRAWDE nie kumam nic a nic! Pisze bo chce, bo mam taka potrzebe, bo czuje ze mam cos do przekazania, powiedzenia - i owszem, ciesze sie jesli ktos przeczyta i odniesie sie ale jesli nie to zadna tragedia (ale bedzie, bo przeciez zbieram punkty meczenstwa). Co poeta chcial przez to powiedziec - ano niech kazdy sobie zinterpretuje po swojemu. :D Nie mam juz nic do dodania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale nie do Oneill ;) Dalej będę twierdzić, że Ewa zatruwa to forum, słodko-pierdzącymi banałami, super określenie. I dalej uważam, ze tak zaburzona osoba nie powinna cały czas klonując się, mędrkować, bo jest ciężkostrawna i toksyczna. Skasujesz- dalej napiszę, co myślę. Bo to prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uprzedzenie zaślepia
"Dalej będę twierdzić, że Ewa zatruwa to forum, słodko-pierdzącymi banałami, super określenie. I dalej uważam, ze tak zaburzona osoba nie powinna cały czas klonując się, mędrkować, bo jest ciężkostrawna i toksyczna." Nie w Ewie problem. http://demotywatory.pl/3939549

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do uprzedzenie zaslepia
jak myslisz skad sie wzielo uprzedzenie dla tej kontrowersyjnej osoby? a skad sie bierze gniew na molestujacych nas partnerow? czy radzisz dziewczynom ktore wpakowalt sie w zwiazek w ktorym partner robi im wode z mozgu i nagminnie wywoluje w nich gniewi aby przy pomocy treningu zapanowaly nad uczuciami i reagowaly wspolczuciem czy zdziwieniem czy aby nazwaly swe prawdziwe uczucia i skonfrontowaly "oprawce"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uprzedzenie zaślepia
"jak myslisz skad sie wzielo uprzedzenie dla tej kontrowersyjnej osoby? a skad sie bierze gniew na molestujacych nas partnerow?" Kontrowersyjną osobę chce się poznać :) I jeśli już nie zrozumieć, to zwyczajnie przejść do porządku dziennego nad jej kontrowersyjnością tudzież niezrozumiałością jej słów lub uczynków. Na zasadzie - ot, taka już jest, no i niech sobie będzie, w końcu niczemu nie szkodzi. Obstajesz natomiast przy tym, że słowa Ewy są toksyczne. Pytam się: gdzie, w którym momencie? Nie żebym brała ją w obronę, zwyczajnie się pytam, bo nie widzę "szkodliwości czynu" :) Widzę ją jednak w KAŻDEJ wypowiedzi "do". Jad, jad i jeszcze raz jad. Nawet tam, gdzie wypowiedź jest całkowicie zrozumiała i słowa dają do myślenia. I tak od dłuższego czasu. To kto tu niby zatruwa, i to do tego stopnia, że nikt nowy już nie wchodzi, nie dzieli się i nie otwiera, no bo panie w zapamiętałym zwalczaniu kogoś - kogo nie lubią i kto jest po prostu inny - przyznały sobie prawo mówić na zasadzie "ja tak robię, i ty tak rób, bo to jest jedynie słuszne". Dziwne, że ten temat jest polecany przez psychoanalityków. Chyba od dawna tu nie byli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×