Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

MIŁOŚĆ POTĘŻNIEJSZA NIŻ ŚMIERĆ... Każdy z nas kiedyś będzie musiał zmierzyć się z bezwględnością prawdy o przemijaniu. Poza Panem Bogiem nikt i nic - w tym i ludzkie doczesne życie - nie trwa wiecznie. Niby o tym wiemy i akceptujemy, odbierając to jako naturalny porządek świata. Jedni rodzą się, drudzy umierają - tak musi być. Gdy jednak ta prawda przyjmie jakieś konkretne imię, gdy dotknie nas osobiście, gdy śmierć zagarnie kogoś bliskiego, nie tak łatwo powtórzyć za Hiobem: " Dał Pan i zabrał Pan. Niech bedzie imię Pańskie błogosławione!" (Hi1,21b). Z pewnością każdy w zetknięciu ze śmiercią kochanego człowieka doświadcza dotkliwego cierpienia, które wszystko to, co dotąd było źródłem radości, przemienia w okrutną gorycz. Jak z tym żyć ? jak odnalezć się w świecie w którym już nic nie jest pewne ? Śmierć sprowadza na nas tę szczególną udrękę, bo z wielką ostrością ujawnia kruchość naszego ziemskiego istnienia i miłowania. Ukazuje też jak niewiele mozemy zrobić dla innych, a przede wszystkim, jak bardzo życie drugiego człowieka, mimo najgorętszej miłości, nie zależy od nas. Ból sie wzmaga tym bardziej,że gdzieś tam w głebi duszy coś nie pozwala się nam zgodzić na skończoność miłości i jakby zupełnie wbrew logice mocno wierzymy, że - jak wyraził Gabriel Marcel- " Kochać człowieka to znaczy mówić : Ty nie umrzesz". Trudno o piękniejsze świadectwo autentyczności uczuć, bo czy ktoś, kto u samych początków miłości zakładałby, że ona niebawem się skończy, czy ktoś taki kochałby naprawdę ? Chyba nie... Miłość woła o obecność, o bliskość, o wieczność..., i słusznie, bo ona jest wieczna... Wobec tego, co zrobić ze śmiercią? Nic..., bo i tak nie mamy nad nią władzy, kiedyś i tak przyjdzie. Nic..., bo ona w odniesieniu do miłości nie oznacza żadnego kresu, żadnego końca, ale jak zadna inna rzeczywistość odsłania jej pełnię. Śmierć usuwa bowiem to wszystko, co wiąże się z zewnętrznością, to co było naznaczone ziemską niedoskonałością, wszystkie przeciwieństwa, które osłabiały miłość : jak choćby wady charakteru, ułomności... Ponadto śmierć ukazuje inną ważną dla miłości właściwość : niezastępowalność. Nikt, nigdy nie zastąpi nam miłości tego oto konkretnego człowieka, gdyż w tym, co nazywamy miłością miedzy ludźmi nie chodzi o kogokolwiek, , ale właśnie o nas-to znaczy-"o mnie i o ciebie". Dlatego, gdyby np. wdowa, po okresie żałoby, pokochała jakiegoś mężczyznę i ten byłby jej drugim mężem, to i tak nie na zasadzie zastępstwa. Możemy prawdziwie kochać wiele osób, ale w kazdej z tych relacji będziemy dla siebie nawzajem jedyni ... Miłość nie obumiera wraz z ciałem osoby, którą kochamy, przechodzi tylko na inną płszczyznę wzajemności. Kazdy z nas, jeśli chce ocalic miłość, musi zadać sobie trud odnalezienia nowych sposobów jej wyrażania. Dla jednych będzie to modlitwa za zmarłego, dla innych także pielęgnowanie wspomnień. Miłość sama w sobie jest nieśmiertelna, jest potężniejsza niż śmierć cielesna, ale czy ocaleje w naszych sercach ? To już zależy od nas samych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jakis czas temu pisałam tutaj sytłacja była beznadziejna trudna ale nie poddałam się nie odeszłam teraz on chce odemnie odejśc,ma mnie dojść.czujes się winna bardzo.zmęczona nie śpie nie jem ,tylko tabletki łykam.już nie mam siły nie chce mi się już żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DDA00🌼 Ja również jestem dda. Dlaczego czujesz się winna?Zadaj sobie to pytanie : Dlaczego czuję się winna? Postaraj się 'wyciszyć' choć trochę, a potem spróbuj sobie samej, odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli chcesz, odpowiedz tutaj, jeśli nie, kup zeszyt i tam odpowiedz na to pytanie, spróbuj, to nie kosztuje Cię wiele, to chwila czasu, skupienie, pamiętaj, robisz to dla siebie a to bardzo wiele dla Ciebie znaczy.Pisz, pisz i wydobądż na zewnątrz to co Cię zatrzymuje a jest tego zapewne bardzo wiele... Pisz, pisz, nie wstydż się przed nikim, tym bardziej, przed samą sobą... Uwierz mi, w tym jest ratunek i pomoc dla siebie samej. Będzie dobrze, uwierz mi. I Zostań tu i pisz co Cię boli... A jeśli nie tu, to w Twoim nowym zeszyciku. Zrób to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siódemko ❤️ Ja też często myślę o Tobie i o Dziewczynach, mieszkacie w moim sercu. Siódemko Rok temu umarł mój Znajomy,nagle,wypadek. Po Jego śmierci zrozumiałam,że był Przyjacielem. Brakuje mi Go. Brakuje mi Jego obecności. Często myślę o Nim. Był alkoholikiem, znałam Go w czasie ciągów a potem przyglądałam się i troszkę wspierałam gdy chciał zacząć żyć normalnie. Umarł w trakcie drogi do trzeźwości. Wiem ,że udałoby Mu się wyjść z tego,bo miał dość topienia życia w butelce,ale Bóg chciał inaczej. Dlaczego Bóg przerwał tę drogę,nie wiem. Widzisz Siódemko gdy myślę o Nim często się uśmiecham wspominając coś. Wiesz Siódemko ja tak sobie myślę że za każdym razem gdy ja uśmiecham się wspominając dobro jakie mi dał obecnością to bramy niebios coraz bardziej otwierają się dla Niego. Całuję Siódemko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DDA00 "jakis czas temu pisałam tutaj sytłacja była beznadziejna trudna ale nie poddałam się nie odeszłam" Moje pytanie. Z kim walczyłaś? Kogo pokonałaś? Mam wrażenia ,że pozostanie w związku potraktowałaś jak wygraną. Teraz gdy m chce odejść czujesz się przegrana,czy tak? Co bardziej Cię boli? Odejście m czy przegrana? DDA00 🌻 W życiu wygrana nie zawsze oznacza wygraną i odwrotnie. Ja myślę że właśnie wygrywasz pomimo,że czujesz się jak " zbity pies" Gdy ja zaczęłam tu pisać i gdy pewnego dnia napisałam że doprowadziłam do tego że m się wyprowadził otrzymałam bardzo wiele gratulacji od Dziewczyn tutaj. Wprawiło mnie to w zdumienie,nie rozumiałam,czułam się podobnie jak Ty dzisiaj........... dziś wiem ,że tamte gratulacje były jak najbardziej uzasadnione i dziś przyjmuję je ,dziękując. Lecz na to potrzeba czasu,wiele czasu. Nie walcz ze swoimi uczuciami,zaakceptuj je,przyjrzyj im się,o czym mówią. Przytul sama siebie w tym bólu. Utul sama siebie,ukochaj siebie i zrozum siebie. Masz prawo tak się czuć. Przytulam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo zyciowe, rozsadne i nie nadete rady, wypowiedziane kiedys przez George'a Carlina: "Odrzuc nonsensowne liczby, w to wliczamy wiek, wage i wzrost. niech sie o to martwia lekarze, za to im placimy. Miej tylko radosnych przyjaciol, marudy wpedzaja w depresje. Nie przestawaj sie uczyc, leniwy rozum to pracownia diabla. A diablu na imie Alzheimer. Ciesz sie z najdrobniejszych rzeczy. smiej sie czesto, dlugo i glosno Lzy sie zdarzaja, poplacz i idz dalej. Jedyna osoba, ktora jest z nami przez cale zycie jestesmy my sami - zyj dopoki zyjesz. Otaczaj sie tym co kochasz. Twoj dom jest twoim schronieniem. Ciesz sie zdrowiem. Jesli jestes zdrowy, dbaj o siebie. Jesli cos ci dolega zajmij sie tym. Jesli nie mozesz sam sobie pomoc, zasiegnij rad specjalistow. Nie zyj z poczuciem winy, nie pielegnuj tego poczucia w sobie. Mow ludziom, ktorych kochasz, ze ich kochasz. przy kazdej okazji."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do oneil
najbardziej podoba mi sie : "Nie zyj z poczuciem winy, nie pielegnuj tego poczucia w sobie." nadmierne obwinianie samego siebie potrafi zniszczyc zycie, zniszcyc poczucie wartosci. z drugiej strony odpowiedzialna i zdrowa/ silna osoba nie powinna miec problemu z przyjeciem odpowiedzialnosci za popelnione bledy. a juz najgorsze jest branie na siebie winy za zachownia innych np. gdy ktos bliski zachowa sie niewlasciwie a my zadreczamy sie, i myslimy, ze moze gdybym ja zachowala sie tak a nie inaczej to moze ta osoba nie bylaby tak paskudna... moze to wzystko moja wina. mamy prawo popelnic bledy, ale mamy tez prawo wybaczyc sobie i naprawic te bledy ktore naprwaic sie da. pielegnowanie poczucia winy w sobie prowadzi do obnizenia poczucia wartosci, a to z kolei prowadzi do przyciagania do siebie wszelkiej masci manipulantow uwielbiajacych wyzyskiwac slabszych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ogromne znaczenie ma wiec samoswiadomosc i swiadomosc naszej rzeczywistosci. Umiejetnosc spojrzenia na nia z jak najwiekszym mozliwym obiektywizmem - czyli umiejetnosc zdystansowania aie czasem. Jakze czesto mowimy do osoby bliskiej: kompromitujesz mnie; wstyd mi za ciebie; nie rob mi obciachu. Co za bzdura! Jesli robi obciach czy kompromituje - to sam/a siebie. My nie mamy z tym nic wspolnego. Oczywiscie mam na mysli osobe dorosla, stanowiaca sama za siebie. Ten wlasnie problem mailam przez lata ale wynikal on z wychowania i doswiadczen z dziecinstwa. Dopoki nie zrozumialam, ze jesli cos nie jest ode mnie zalezne, nie moge czuc sie za to odpowiedzialna. Zreszta - owa "nadodpowiedzialnosc" i nadmierne poczucie winy sa bardzo charakterystyczne dla Doroslych Dzieci. Zmieniajac troche temat - zachecam do obejrzenia na youtube innych wypowiedzi Carlina, sa przesycone zdrowym rozsadkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam. pisze tu pierwszy raz. próbowałam mniej więcej ogarnąć wszystkie 3 topiki ale nie dałam rady... ta stronke podsunela mi dziewczyna z innego forum. chciałabym wiedzieć czy z takim człowiekiem można coś zrobić? czy da się go jakoś "naprawić"??? bo ją już nie wytrzymuje a kocham go ponad życie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kami1809 Z jakim człowiekiem? I moze zamiast jego naprawiac-zajmij sie soba i swoimi reakcjami na jego zachowania. Pozdrawiam Cie cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cichutko tutaj
jak w domu po odejsciu toksyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie kobietki, których życie osobiste stało się jednym wielkim piekłem... Moje życie od 2011 roku jest smutne , delikatnie mówiąc...Szukam drugiej osoby z tad z którą mogłabym porozmawiać ...Jestem z tym wszystkim sama .Moje zycie to dom , dzieci, rehabilitacja a zeby nie było nudno wieczne awantury ,upokorzenia ze strony partnera:( Proszę porozmawiajcie ze mną:(...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wlasnie - moze cos wiecej napiszesz? Nikt nie jest w stanie spojrzec na Twoj problem, doradzic jesli nic nie wiemy. Oprocz tego, ze jest Ci bardzo ciezko i dzwigasz wiele obowiazkow, odpowiedzialnosci na swoich barkach. Juz samo "wygadanie sie" odrobine ulzy. Pozdrawiam serdecznie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję ,że znalazły się osoby ,które szybko zareagowały. Jestem dziś bardzo zmęczona niedawno wstałam , poniewaz położyłam się z moim rocznym maluchem , który nie daje spać ostatnio ... Pierwszy raz jestem na takim formu i właściwie nie wiem jak zacząć.Może zacznę od tego co było wczoraj ...zapowiadało się niby spokojnie po niedzielnej awanturze.Wrócił z pracy i jakby nigdy nic zapytał , jak minał dzień...Zygać się chce .Przepraszam ,ale tak jest...Wiecznie się czepia o wszystko mnie i mojego starszego syna , wczoraj też już nawet nie pamietam bo co chwilę jest coś i najgorsze jest to ,że nie mam prawa nawet się odezwać ,on nie potrafi normalnie zwrócić uwagi , czy porozmawiać tylko wrzeszczy ,drze ten pysk tak ,że czasami zapominam jak się nazywam .Wiele razy tak jest ze kiedy krzyczy na syna a ja już nie wytrzymam i proszę go żeby już nie krzyczał to on tym bardziej zaczyna wrzeszczeć a coraz częściej posuwa się do bicia go po twarzy co boli mnie najbardziej bo nie mogę nic zrobić .Wczoraj też poraz już nie wiem ktory ,kazał mi się wynosić skoro jest mi tak żle , bo wiecznie mi powtarza ze nie zasługuje na szacunek z jego stony ,ze powinnam się cieszyc ,że moje dzieci mają dach nad głową ....Chciałam porozmawiać ,bo zauważyłam ,że już raczej nic się nie zmieni na lepsze , wiecznie coś ukrywa , okłamuje, wypisuje niby z jakimiś byłymi które wciąz niby coś od niego chcą ,wyzywa mnie od szpiegów. tempaków, wieśniar, bezmozgów, i wiele wiele więcej ...w szeszłym roku urodziłam syna on jest ojcem do tej pory jego życie wyglądało zupełnie inaczej nagle wszystko się zmieniło kiedy się przeprowadziłam z moim starszym synem do niego , na początku było fajnie był facetem którego każda kobieta chciała by mić , wzór do naśladowania , ale szybko wyszło na jaw jego drugie oblicze... kiedy pewna pani chciała się z nim spotkać od tego się wszystko zaczęło.Cała wina została zwalona na mnie za każdym razem to ja jestem wszystkiemu winna ,bo podobno mu się narzucałam tak mi ostatnio powiedział ,że jestem pier......lonym pasożytem i je...nym natrętem .Wiem ,że trochę chaotycznie o tym wszystkim piszę za co przepraszam.Wczoraj też poraz setny powiedział ze musze sobie najpierw zasłuzyc na szacunek z jego strony ,,że jak zmienie wyraz swojej gęby z niezadowolonej na zadowoloną to może coś się zmieni...Mówię do niego ,że jak mam się uśmiechać jak wiecznie mną pomiata , wiecznie wydziera się ,czepia i to o takie bzdury to on to wszystko moja wina ,że skoro mieszkam u niego to jestem na jego warunkach .On ma prawo do wszystkiego a ja nie .Jestem tylko po to ,żeby sprzatać, gotować, zajmować się dziecmi i z uśmiechem witać go jak wraca z pracy.Pretensje ,że mam zbyt wygurowane oczekiwania ,że sobie za duzo pozwalam kiedy staje w obronie syna ....Tych sytuacji jest tyle ,że mogłabm ksiazke napisać ..Zyc mi sie nie chce.Wiem ,że ludzie maja wieksze problemy , zdaje sobie z tego sprawe, ale takie zycie wieczna obwa przed tym jaki bedzie miał humor jak wroci z pracy czy znow bedzie kazał mi wyp....lac a potem zabierze telefon klucze tak żebym nie mogła wyjsc z dziećmi bo dzieci maja zostać z nim.Jak probowałam nagrywac wszystko telefonem to potem zabrał mi go przy kolejenej awanturze i wykręcił tak ręce ,że bolały mnie przez dwa dni ...może uda mi sie na bieząco pisać wam o tym co dzieje sie w tym moim smutnym zyciu , może bedziecie mogły bardziej zrozumiec moj problem...Dziękuje ze jesteście...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@MojeZycieJestSmutne - opisalas gehenne. Kilka uwag - nie mow ani nie mysl w ten sposob: inni maja wieksze problemy. To nie tak. Nie mozna sie porownywac. Twoje problemy bola najbardziej Ciebie, one sa dla Ciebie najwieksze i najwazniejsze. Ich problemy nie sa Twoje, nawet gdybys miala nieskonczona empatie. To, ze jestes "u meza" (to znaczy - mieszkasz w jego domu? Tak mam to rozumiec?) NIE DAJE MU PRAWA do znecania sie nad Toba i Twoim synem (z poprzedniego zwiazku, mam racje?). Robisz bardzo slusznie ze wstawiasz sie za nim (za synem) i go bronisz. Powie Ci to kazdy obiektywnie bo taka jest rola matki. A jesli Twoj maz "karze" Cie za to - to swiadczy tylko o nim samym. Nie jest dobrym partnerem, nie bedzie dobrym ojcem. Widze tutaj tylko wielkie cierpienie Twoje i dzieci. To, ze mlodsze dziecko jest Wasze tez niewiele zmieni w meza zachowaniu, jak dorosnie tez sie go bedzie czepial. Ten typ tak ma - szuka slabszych zeby wywalic swoje frustracje. Inaczej nie umiem tego okreslic. Dobrze, ze napisalas, ze opowiedzialas komus o tym. To taki maly - ale bardzo wazny - pierwszy krok. Masz swiadomosc ze dzieje sie zle, nie jestes szczesliwa, boisz sie - o siebie, o swoje dziecko. I pewnie tak jest codziennie bo nie wiadomo kiedy zacznie sie kolejna awantura. Zyjesz w ciaglym stresie, jak na szpilkach. Czy tak powinien wygladac zwiazek? Czy to jest milosc, wiez, rodzina? Znajdz w necie najblizszy osrodek Niebieskiej Linii i skontaktuj sie z nimi. Porozmawiaj z zywym czlowiekiem, dowiedz sie jakie masz prawa, jakie kroki powinnas podjac zeby odzyskac spokoj. I zaloz kartoteke mezowi bo uzywa przemocy w rodzinie. Wychodzac za niego pewnie wierzylas, ze znalazlas dla starszego syna zastepcza rodzine (a propos - jakie kontakty z ojcem dziecka, wogole jakies sa?), on pewnie tez zaczynal sie do niego przywiazywac... Bedzie mial ogromne traumy w przyszlosci jesli nic z tym nie zrobisz, on chce byc kochany jak kazde dziecko - tymczasem maz go wyraznie odrzuca, traktuje jak intruza. Znam to z doswiadczenia i wiem, jakie to nieludzkie, niesprawiedliwe. Ale tacy ludzie sa na swiecie i potrafia sie niezle maskowac na poczatku. Pisz na topiku, jesli tylko masz taka potrzebe, chcesz sie wygadac, wyplakac - pisz. Tutaj zawsze jest ktos zyczliwy, kto da Ci wsparcie. Jak sie ma sytuacja z Twoja rodzina - rodzice, rodzenstwo? Wiedza o Twojej sytuacji? Sa w stanie, w razie czego, pomoc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oneill Mam niewiele czasu ,bo za godzinę wraca moj partner,nie mąż ,więc zobaczę jak z czasem później bedzie może uda mi się jeszcze coś napisać , jeśli nie to jutro napewno.Trochę mi ulżyło ...ale tak czy czuję wieli żal sama do siebie ,że zmarnowałam sobie i dzieciom życie...bo to wszystko nie jest takie proste jakby się wydawało , ale dokładnie wszystko jeszcze opiszę...Czy to coś złego chciałabym ,żeby mnie ktoś przytulił,i powiedział,że jestem kimś innym niż to co do tej pory ciąglę słyszę ...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem ze to nie jest proste i ze nie da sie jednym zamachem odciac wszystko i zaczac od nowa. Przypuszczam tez, co sie dzieje teraz w Twoich myslach i ze jest to jeden wielki chaos, ogromna potrzeba spokoju, uporzadkowania... Twoj maz bierze Was na tzw huki, drze sie coraz glosniej bo chce Was zakrzyczec, to jego zdaniem znaczy, ze on tu rzadzi, ze ma racje. Zachowuje sie jak pawian w zoo, one tez sie dra wnieboglosy jak chca podporzadkowac sobie stado. Krzyk to przemoc. Postaraj sie jakos przezyc kolejny dzien, moze bedzie spokoj. I pomysl, czy nie bylby to taki zly pomysl gdybys zaczela szanowac i kochac siebie sama. Gdybys sie ze soba zaprzyjaznila... Pozdrawiam i zycze duzo sil ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sorry z tym mezem, co mi sie tak przyczepil ;) Akurat to nie ma znaczenia czy maz czy nie - ale to jak Was traktuje. Nie ma prawa uzywac przemocy. Masz sie gdzie wyprowadzic w razie czego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety moja sytuacja jest beznadziejna:( Nie masz za co przepraszać z tym meżem możesz tak pisać bo tak chyba łatwiej .. Próbowałam wielkokrotnie coś zmieniać, wierzyłam ,że będzie lepiej, kiedyś nawet przygotowałam kolację , ale kiedy zapytałam czy ma ochotę coś zjeśc powiedział ze nie ma ochoty, po godzinie zapytałam raz jeszcze zapaliłam świece a on na mnie z pyskiem co Ty k...wa nie rozumiesz raz jak ktoś mówi nie ,więc wszystko sprzątnęłam i położyłam się do łożka a on co idziesz spać , co k..wa znów ta mina obrażona bo znów nie po Twojej mysli poszło i takie tam...brak słow dosłownie.Szkoda ,że nie można się wymienić nr GG tutaj ,ale chociaż dobre i to .Napewno będę tu często i wszystko po trochu opiszę.Dziękuję za dobre słowa to wiele dla mnie znaczy:)Serdecznie Cię pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cokolwiek bys nie zrobila i tak zawsze bedzie zle, bo to co sie dzieje nie zalezy od Ciebie ale od nastroju i poziomu frustracji jasnie pana. Nic juz nie rob bo to daremny trud. Nie staraj sie. Szkoda chocby tego potencjalu i nadziei, ze nie wspomne o czasie. To sa przypadki beznadziejne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie przeczytasz to jutro dopiero. Masz gdzie z dziećmi się przeprowadzić? Taka sytuacja jest tragiczna dla Ciebie jak i dla dzieci. Musisz od niego odejść, bo tacy nigdy się nie zmieniają, będzie coraz gorzej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do moje zycie
ja tez uwazam, ze powinnas sie wyprowadzic. im szybciej tym lepiej. ale moze nie masz dokad i dlatego tolerujesz takie ponizanie . facet ktory poniza matke z malym dzieckiem i potrafi uderzyc bezbronnego chlopca to kawal gnoja z ogromnymi zaburzeniami, choc na zewnatrz potrafi prezentowac sie ladnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natala88
...odwiedzałam już kiedyś to forum, jak widać bez skutku...Jestem z facetem od 2006 roku, mamy 5 letnie dziecko. Odchodzę niego już 5 raz mieszkam teraz u rodziców, a mimio tego nie umiem przestać sie z nim spotykać. Od samego poczatku nie był ideałem, nawet w ciązy potrafił mnie wyzwać. Po urodzeniu dziecka uderzył mnie pierszy raz podczas kłotni. To sie oczywiście powtórzylo jeszcze kilka razy ostatni był kilka dni temu. Przy dziecku. Poszłam po małego do niego pokłóciliśmy sie zaczął mnie wyzywać od najgorszych nie wytrzymalam i dałam mu w twarz przewrócił mnie uderzył. Ja mam trudny charakter jeśli coś jest nie tak chcę o tym pogadać on ma to gdzieś mysli że jak zadzwoni i przeprosi sprawa jest załatwiona. Potrafił powiedzieć malemu że ma na niego wyjebane, że nie wiadomo czy to jego dziecko. Nieraz się wyżywał na mnie za zły dzień, czepial byle czego. Nie mam już prawie znajomych, przy każdym wyjściu wmawiał że ja wole kogoś od niego. Próbowal skłócić mnie z rodzicami, o których też był zazdrosny, nie raz mi groził. Wiem, ze to jest chore, że musze z tym skończyć ale nie umiem. On wie co powiedzieć co zrobić żeby mnie przegadać. Sama nie daje sobie z tym rady. Po ostatnim razie powiedziałam mu że to koniec zabrałam dziecko i wyszlam. Już dwie godziny później przepraszał ale to nie jest nic warte. Gada że się zmieni ale od 6 lat jest dobrze jakiś czas potem to samo. Na początku gadał bo on jest z takiej rodziny, nie umie się otworzyć itd ale dlaczego my mamy to znosic? Już nie umiem sobie z tym poradzić nikt nie rozumie dlaczego tego już dawno nie skończyłam, ale nie potrafie. On nie ma szaunku do nikogo nie tylko do mnie. A ja jestem ciągle nerwowa nic mi się nie chce, nie to co kiedyś. Co nie robie zastanawiam się jak on zareaguje. A przeciez mam też do czegoś prawo. Proszę o jak najszybszą odpowiedź, jak to ogarnąć i jak sie nie dać. Miałam się z nim nie spotykać przed wczoraj juz tam poszłam bo dzwonił i niby chiał pogadać skończyło się oczywiście tak jak zawsze wiedział co ma powiedzieć. A ja nie chcę tego ciągnąć, ale kiedy decyduje się odejść na dobre, zaczynam, tego żałować, bo może to ja coś nie tak robię i przy kimś innym on się zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×