Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość do mamy 30
Mamo30 spalas z córeczką? on....wrocil do domu? jakby nigdy nic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mamo 30
nie nie znamy historii waszego zwiazku znamy tylko schemat postepowania mechanizmy dzialania okolicznosci bywaja inne schemat jest taki sam ale to widac z daleka, z boku, z dystansu jak sie siedzi w srodku to obraz jest niepelny, nie widzi sie wszystkich elementow, tylko te ktore pasuja ci w tej chwili.... niech moc bedzie z tobą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamo30- owszem, nie znamy Waszego zwiazku, jak sie poznaliscie, dlaczego zaczeliscie byc razem. oceniamy tylko postepowanie twojego m, wiedzialam, ze bedziesz teraz go bronila :) ze bedziesz sie ludzila, ze bedzie pieknie i fajnie, ze dostal nauczke wiec teraz sie zminei i nie bedzie Zle traktoewał twojej corki.O tobie juz nie wspomne, bo Ty sie sama pchasz w ten chory uklad. Nie odpowiedzialas mi na pytanie, jak zareagowala corka gdy on przeszedł?? Posłuchaj, zroisz jak uwazasz, jesli Twoje wyrzucenie go z domu mialo tobie dac tylko nadizeje na to ze to sie zmieni, to szkoda bylo Twojej fatygi. Ty mialas chronic dziecko. Chcesz to badz z nim, zal mi tylko malej. oczywiscie, ze Twoje dzieci sa cudowne i najwspanialsze. Szkoda tylko tego co musza przezywac, bo ich matka musi miec faceta. Sory za sarkazm, ale mi sie to w glowie nie miesci co ty wyrabiasz!!!! Musiosz byc z nim co?? Sama nie potrafisz funkcjonowac?? niewazne ile szkod wyrzadzil, wazne byle byl... Szkoda gadac. Jestes wspołuzalezniona wiesz?? Molze popracuj najpierw nad soba!! Daj Wam czas, daj sobie czas bez niego na jakis miesiac dwa.Odnosze wrazenie po twoich wpisach, ze Tobie o to cghodziło, cos tam mu pokazac, ze niby sie nie dasz, ale w sumie nie udało ci sie to, bo sie dałaś?!1 jedno przyjscie jego, skulony ogonek i cio mamusia robi?? Wybacza, przyjmuje spowrotem nie liczac sie z nikogo uczuciami(corki i synka). Wiesz, zycze tobie jak najlepiej, wiem, ze i tak on dzis juz z Wami zamieszka na nowo, do uslyszenia za tydzien dwa. A moze postaw sie w sytuacji corki, jakbys sie czula gdyby ktos, facet, ktory jest z matka tak Ciebie traktował, co bys czula, wiedzac, ze masz matkę, ktora i tak nic nie zrobi. Wiesz ze narobilas malej nadziei na lepsze jutro i po 24 godzinach jej to zabralas?? Wiesz, ze liczysz sie tylko TY??? Tak ja Ciebie widzę, sorki jesli urazilam, bio nie taki zamiar mialam, ale to co wypisujesz to dla mnie jakas kpina jest, kpina w stosunku do dzieci. Szanuj sie kobieto!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" 08:33 [zgłoś do usunięcia] aweb Matko30 jak to czytasz to nawet Ci powiem co myslisz- z jednej strony te beby maja rację, a z drugiej skad one to moga wiedziec, przeciez go nie Znaja, kazdy jest inny, u mnie na pewno bedzie incazej, przeciez te baby nie znaja ani mnie ani jego, nigdy nie były swiadkiem tego co sie dzialo....... Myle sie???" a teraz: " 14:33 [zgłoś do usunięcia] Mama_30 Dziewczyny, wasze prognozy są przerażające! Będę pisać co i jak. Nie znacie do końca całej historii naszego związku, nie będę się tu rozpisywać o tym..." czyzby aweb miala zdolnosci prorokowania? czy po prostu zna sie na rzeczy i jak wiekszosc z nas tutaj zna doskonale schemat? Bo wiesz, ja sie tak samo tlumaczylam. Ze ktos mi mowi ale sie nie zna, bo skad ma wiedziec o naszym zwiazku - no bo przeciez powiedzal, ze kocha i ze juz nigdy, bo to go tak ruszylo, ze plakalam i sie wyprowadzilam... trzy razy sie wyprowadzalam, zanim powiedzialam dosc. pomoglo to, ze on juz mial nowa na oku i nie latal za mna, nie prosil i nie blagal. Gdyby nie ona (swiezo z nim teraz zareczona i na pokaz szczesliwa, ze swiezymi bliznami na nadgarstkach bo przeciez nie traktuje jej lepiej) , to mnie by juz tu nie bylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już wiem że mną manipuluje ale nie dam się . Małymi kroczkami się od niego uwolnię . Wiem że będzie trudno. Ale nie chce żeby moje dzieci na to patrzały . Dziękuje że mogę na was liczyć. Ktoś mi dzisiaj powiedział że rodzina nie musi być pełna żeby być szczęśliwa. I że jak się ma dobre serce trzeba mieć twardą dupę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
Dziewczyny, wasze prognozy są przerażające! Będę pisać co i jak. Nie znacie do końca całej historii naszego związku, nie będę się tu rozpisywać o tym... ZNAMY i zyli długo i szczęsliwie w raju usłanym trupkami małych chomiczków... zyli długo i szczęsliwie w raju niszczonych psychicznie dzieci bez komentarza ,decyzja na pokaz ,tymczasowa.Nie dziw się ,że on cie nie szanuje skoro sama sie nie szanujesz .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maajka
Mama30 Prosze Cie pomysl o swoich dzieciach,szczegolnie o coreczce,pomieszkaj tylko z dziecmi,poradzisz sobie,a my bedziemy Cie wspierac. Pozdrawiam wszystkie wspaniale dziewczyny,jestescie niesamowite,zaluje,ze iles lat temu nie bylo tego topiku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiatr we wlosach
Drogie Dziewczyny, Kochana Piglet, Bardzo trudno jest mi ubrac w slowa to co czuje, ale mysle, ze bedziecie umialy mnie zrozumiec ze wzgledu na moje psychiczne sponiewieranie, bo i pewnie kazda z Was je przezyla. Nie chce wspolczucia, bo juz sama sobie wspolczuje....... Tej nocy umarla we mnie nadzieja...ta ktora jeszcze karmi sie Mama 30 i wszystkie kobiety bedace w tak trudnych zwiazkach. Nie potrafie wyrazic slowami mojego rozdarcia duszy.... Jestem po dlugiej rozmowie telefonicznej z moim M. Dzis odebral opinie neuropsychologa. Jest bardzo dluga. Spokojnie zapytal mnie czy chce wiedziec wszytsko? - Tak- odpowiedzialam spokojnym glosem czekajac. ...I zaczal ja czytac...czytac...czytac, a ja wchlanialam kazde slowo i z kazdym slowem dusilam w gardle narastajaca rozpacz, ktora przepelniala moj umysl, serce, dusze... dlonia sciskalam tak mocno sluchawke jakbym chciala caly bol wyladowac na tym nedznym urzadzeniu. Gdy skonczyl czytac zapanowala grobowa cisza. Nawet nie wiem ile trwala, ale obudzil mnie z tego marazmu pytaniem, czy jeszcze tam jestem? - Przeczytaj mi to jeszcze raz- poprosilam. Przeczytal jednym tchem, glosem bardziej cichym niz za pierwszym razem. Konfabulacja, interwencje pamieci, zaburzenia wzrokowo przestrzenne, pamiec operacyjna, zaburzenia poznawcze, dysfunkcje mozgowia z uszkodzeniem platow skroniowych................... PTS - post traumatyczny zespol stresu pourazowego. Tyle zapamietalam. - Prosze, powiedz mi, czy neuropsycholog nazwal to wszystko w jakis konkretny sposob? ....cisza. - Zrobmy sobie przerwe na papierosa, mowilem Ci, ze te informacje beda Cie kosztowac kilka lat zycia. - Powiedz mi, czy jestes jednostka asocjalna, czy neuropsycholog uzyl tego slowa? -W pewnym sensie tak. Tego sie nie leczy, nie operuje, nie ma na to lekarstwa. Psychotropami mozna lagodzic wybuchy, ale neuropsycholog nie dal mi zadnych nadziei. Zapalilam papierosa. Po drugiej stronie sluchawki slyszalam mowe zapalniczki i jego zaciagniecie sie. Policzki mialam juz mokre i razem z tym dymem papierosa przelykalam wlasne lzy.... Potem za wszelka cene chcielismy zdramatyzowac i nawet probowalismy zartowac z tego, ze on kupi sobie psa i zaszyje sie gdzies samotnie a ja znajde sobie kochajacego mnie mezczyzne, ktory da mi to wszytsko, czego on nie potrafi i na co, jak powiedzial, zasluguje jak nikt. A poniewaz rozmowa trwala ponad dwie godziny( kupilam sobie karte za 5euro, bo niestety moje ostatnie rachunki przerosly moj budzet) rozmawialismy o wszystkim, co sie wydazylo od czasu jak wyjechal. Stwierdzilismy, ze wyjechal na psychoterapie z nadziejami na jakas przyszlosc, a dowiadujemy sie o tak trudnych do zaakceptowania realiach. Jutro ma wizyte neurologa, ktory po kolejnym badaniu ma stwierdzic, czy jego mozg jest w fazie umierania tzn. czy jest w stanie jeszcze wyuczyc sie jakis zachowan, czy po prostu kazda psychoterapia jest zbedna. Po tym wszystkim powiedzial, ze wysle do mnie przesylke z cala dokumentacja. Nie prosil, bym chciala z nim byc twierdzac, ze nikogo nie moze zmusic do bycia z takim potworem, ze mam dwoje dzieci, ktore nie sa niczemu winne i zasluguja na normalne zycie, ale porosil mnie bym zechciala przyjechac na nasza rocznice i bysmy jak normalni ludzie zakonczyli ten zwiazek, bysmy zdieli obraczki i zerwali jakikolwiek kontak,( bo przyznal sie) ze kazdy ze mna kontakt i swiadomosc, ze nie mozemy razem byc po prostu go zabija, ze pragnie mi podziekowac za odwage, za to ze chcialam wiedziec o nim cala prawde i ze poznal prawde o sobie samym...ze chcialby mnie ostatni raz przytulic... Dziewczyny! W naszym dramacie bycia razem nie spodziewalam sie takiego finalu.Pomijam fakt, ze wolalabym zyc jeszcze z nadzieja, bo ta prawda boli ukrutnie. Mam mieszane uczucia co do ostatniego spotkania. Przeciez to bedzie jak pogrzeb nas samych, a z drugiej strony tak bardzo chce sie do niego przytulic, tak bardzo uwazam ta historie za wazne doswiadczenie w moim zyciu, ze po prostu zal mi zakonczyc ja tak ,,byle jak,,. Podczas rozmowy mialam wrazenie, ze mowi jak ktos mi zupelnie obcy, jak jakas maszyna pozbawiona uczuc i gdy mu o tym powiedzialam, bardzo czule wytlumaczyl mi, ze przeryczal caly dzien, ze kazde badanie i kazde wyniki to nie do udzwigniecia swiadomosc bycia innym niz wszyscy i mogila dla jego marzen - stworzyc normalny dom ze mna. Dziewczyny, naprawde potrzebuje Waszego wsparcia. Nie wiem jak sobie poradzic z ta okrutna rzeczywistoscia. Boje sie tego czasu, ktorego potrzebuje na przezycie i wyjscie z ,,zaloby,, ktora jest nieunikniona i konieczna, bo przeciez emocje w nas jeszcze takie zywe i mocne. ......... Pewnie strasznie dlugi post mi wyszedl, a to co chcialabym jeszcze napisac byloby jak morze, jak ocean, jak moje wzburzone emocje zalu, rozpaczy, przygnebienia, kompletnego zdruzgotania i kolaczacego sie w myslach,, Dlaczego??????,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hm, wiatr we włosach
Przeczytałam ową" diagnozę" i tak się zastanawiam - z tego co rozumiem pan ma zaburzenia psychiczne na podłożu organicznym i stresu pourazowego. Tak? Kobieto - on będzie stawał się z roku na rok coraz wększym potworem i będzie się czuł usprawiedliwiony bo jest ciężko chory. To jest ciężki psychopata który czerpie energię z relacji z Tobą, on się upaja twoim strachem i rozpaczą, wkrótce zacznie zastanawiać się czy nie popełnić samobójstwa, może się samookaleczać, a im bardziej będziesz przerażona tym on będzie szczęśliwszy w swoim nieszczęśćiu. NIe jesteś matką teresą, ale możesz zmarnować całe życie towarzysząc mu w jego cierpieniu. Zaręczam że twoje będzie znacznie większe....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiatr we włosach- przytulam mocno, nie wiem co powiedziec.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiatr we wlosach...przytulam Cie piszesz "Tej nocy umarla we mnie nadzieja...ta ktora jeszcze karmi sie Mama 30 i wszystkie kobiety bedace w tak trudnych zwiazkach." wiem, ze teraz cierpisz...ale - to nie jest dobra nadzieja, nadzieja na to, by zly czlowiek sie poprawil. W Twoim przypadku jest choroba - o i le on mowi prawde. czy gdyby nie bylo choroby, myslisz, ze on by sie poprawil? wszystko byloby w porzadku? wiesz sama ile jest takich przypadkow. sciskam, raz jeszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm znaczy jak by nie było tej diagnozy byś była nadal z nim? czy chcesz być z nim ? nie rozumiem to jest straszne upokarzające umiesz spojrzeć na siebie ,jako ktoś 3 ? przeczytaj to jeszcze raz co nam napisałaś i pomyśl do wiatr we włosach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiatr we wlosach... niekontrolowanie emocji, nadpobudliwosc itp... to sie wiarze z zaburzeniami mozgu. Gdyby zbadac wszystkich przemocowcow, to w kazdym jakies zaburzenia beda wystepowaly. Moga tez pojawic sie z czasem np od uzywek tj alkoholu, narkotykow itp. W twoim przypadku maz poszedl po pomoc, wiec w jakims stopniu moze uratowac siebie. Ale czy warto narazac siebie i dzieci by byc razem? ... hmm... nad tym bym polemizowala. Mamy przypadek w Lodzi, gdzie mezczyzna zamordowal cala rodzine. Niby sie leczyl... zona moze mu dala jakas szanse na bycie razem. Skonczylo sie tragicznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wiatr we wlosach
"Przeciez to bedzie jak pogrzeb nas samych, a z drugiej strony tak bardzo chce sie do niego przytulic, tak bardzo uwazam ta historie za wazne doswiadczenie w moim zyciu, ze po prostu zal mi zakonczyc ja tak ,,byle jak,,." ja bym sie chyba bała tego ostatniego spotkania z nim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do wiatr we wlosach
tego ze zrobi sobie krzywde, ze zrobi mi krzywde przeciez on tez nie ma juz nadziei na lepsze zycie.... to po co zyc...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
'Jestem umówiona na jutro z koleżanką, po wizycie w szkole jej syna ... W związku z tym przeżywam k-a-t-u-s-z-e.' rozmawialas ze szkola w koncu? jak poszlo...? czego sie boisz? sciskam cieplo, A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wrzosowe pola
Aweb....dziękuję za pamięć. Swoją decyzję że nie pojadę w terminie jaki on wyznaczył powtórzyłam mu jeszcze raz,. Jego zachowanie...dzwoni do mnie prawie codziennie(wcześniej aż tak często nie dzwonił) nie rozmawiamy o wyjeżdzie,nie nakłania mnie do zmiany decyzji , rozmawiamy o różnych rzeczach ,nasze rozmowy są długie trwają godzinę czy prawie dwie godziny ( tak rozmawialiśmy zawsze)ale na końcu każdej rozmowy telefonicznej czy sms pada pytanie czy jednak nie przyjmę jego propozycji i czy jednak nie pojadę..... Nie wiem co mam myśleć o tym....może ja go źle odebrałam wtedy....może to nieporozumienie.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wrzosowe- musisz obserwowac, skoro juz odczułas jego zachownie jako nie do konca Tobie odpowadajace, to byl jakis sygnał, wiec badz ostrozna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Turkusku- trzymam kciuki i jestem z Toba, to na prawde nieoceniona pomoc dla chłopca z Twojej strony, super babka z Ciebie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziekuje ze jestescie
http://facet.wp.pl/gid,12669767,kat,1007873,galeriazdjecie.html On bije, ona nie potrafi odejść wklejam linka do artykułu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uśmiechnięta:)
Czytam te wszystkie wypowiedzi i wiele z opisanych sytuacji znam. Znam z perspektywy dziecka, które wychowuje się w rodzinie która od normy zdecydowanie odbiega. Podziwiam te z was, które ostatecznie zdołały pożegnać się z dawnym życiem i zaczęły żyć od nowa wierząc że szczęście im się należy. Najbardziej wstrząsnęła mną historia Mamy_30. Nie rozumiem Cię zupełnie i nawet zrozumieć nie chcę. Za to doskonale rozumiem co czuje Twoja córka. Wie że na Ciebie liczyć nie może, i nigdy do Ciebie nie przyjdzie jeżeli będzie miała jakiś problem. A z pewnością będzie miała. Takie dzieci zawsze mają problemy. Odwróci się od ciebie, stracisz ją. Jeszcze tylko kilka lat, a Cię znienawidzi i nie będzie Cię chciała w swoim życiu. Wiem, to bo sama czuje tak samo.:-( Pewnie zastanawia się czemu tatusiowie jej koleżanek zachowują się odmiennie od Twojego męża. Pewnie stwierdza że coś musi być z nią nie tak. A może sądzi że dlatego jej prawdziwego ojca nie ma z nią? Bo jest złym dzieckiem, bo jest do niczego. Jej przekonania potwierdza fakt że twój mąż bezustannie jej to powtarza. Mamo_30 czuję tak ogromną złość w stosunku do Ciebie. Nawet sobie nie wyobrażasz jak krzywdzisz to dziecko. Widać bardziej kochasz człowieka który morduje chomiki od własnej córki. Być może nie powinnam tak mówić, bo coś Twoimi zachowaniami z pewnością kieruje, i dla Ciebie to może tez jest trudne. Mówię tylko jak to wygląda w oczach każdego dziecka- Twojej córki również. I nie wiem czy chciałabyś żeby Twoja córka miała o tobie takie zdanie jak ja o moich rodzicach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak możesz domagać się, czy oczekiwać szacunku od kogokolwiek, jesli ty sama siebie nie szanujesz??? jak chcesz otrzymać pomoc, jeśli o nią nie prosisz unoszona dumą? jak możesz mysleć, że masz dumę; nie masz nawet jej resztek; nie napuszaj się i nie oburzaj; jaki dumny człowiek pozwoliłby na takie upokorzenia i poniżenia, na jakie ty sobie sama pozwalasz? jeśli myślisz, że jesteś wyjątkowa, bo tak cierpisz; cóż; są inni i inne, które cierpią bardziej niż ty; zawsze znajdzie się ktoś w sytuacji gorszej niż ty; więc nie rozkoszuj się tą aurą wyjątkowości; to prędzej aura żałosności; jeśli chcesz zmian, musisz zacząć działać; od siedzenia na pupie możesz co najwyżej mieć zmiany na owym siedzeniu w postaci celulitu, któremu sprzyja tryb siedzący i stres; użalanie się nad swoim losem jest wskazane; pozwala dojrzewać, mądrzeć, wyciągać wnioski i naukę; ale wszystko ma swój czas i swoje granice; jesli od lat twoje działania ograniczają się wyłącznie do użalania się nad swym losem i żebrania o zrozumienie i wsparcie - może czas skończyć z tym? zacząć dzialać? albo skoro nie chcesz podjąć żadnej decyzji - pogodzić się z obecnym losem i dumnie przyjmować kolejne ciosy na klatę przez resztę swego zycia? w końcu to twój świadomy wybór; na co tak naprawdę liczysz? na co czekasz? tkwiąc tu, gdzie teraz jesteś? może ostre to wszystko, co napisałam; ale czasami tylko cios prosto w szczękę lub wiadro zimnej wody mogą coś ruszyć; jesli pomoże to choć jednej osobie -przyniesie mi to wielką radość pozdrawiam 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta co nie wie czego chce
czytam i cztam.Jestem w zwiazku,jesli mozna to tak nazwac,bo juz sama nie wiem co to jest,2 lata.Nie mieszkamy razem.Od dłuzszego czasu jest coraz gorzej.Ja jestem jego zdaniem niedojrzała.dziecinna,zle wychowuję moje dziecko.On moim zdaniem pije za bardzo.Nie ma weekendu bez alkoholu.Często mówi mi przykre dla mnie rzeczy,np abym tyle nie jadła bo będę gruba.Widzę ze coraz mniej mu się podobam,własciwie nie mówi mi zdnych miłych słów,często krytykuje mój wygląd i postępowanie.Uwaza ze nie ma w tym nic złego.Mi na nim zalezy.Dlaczego?oto jest pytanie.Zastanawiam się tez nad tym co złego zrobiłam i gdzie nawaliłam,że on tak się zmienił.Na początku był inny,miły,pisał.często dzwonił.A teraz tego nie ma.Jak ja się nie odezwę to on tez nie.Uwaza ze w jego zachowaniu nie ma nic niewłasciiwego,tylko ja się czepiam.Szukając winy w sobie często postępuję wbrew sobie,bo chcę jego pochwały.Żałosne prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiatr we wlosach:) Umiem sobie wyobrazic przez jaki bol przechodzisz, I zycze Ci aby jak najszybciej sie skonczyl .. Kochana te jego rozne zaburzenia, oczywicie niektore na pewno maja wplyw na to, ze jest mu trudniej byc normalnym, stworzyc zdrowa relacje, pohamowac chore zachowania, ale wydaje mi sie, ze Ja, Ty I wiele innych normalnych" ludzi, idac na takie szczegolowe badania wyszloby z gabinetu z jakimis zdiagnozowanymi nieprawidlowosciami, zaburzeniami psych wrodzonymi czy nabytymi podczas zycia Absolutnie nie neguje jego choroby, ale wierz, ze tak jak wczesniej pisalysmy, nie mozna wszytkiego przypisac zaburzeniom niestety.. Kochana, nadajac jego zaburzeniom, chorobie takiego bolesnego, wielkiego charakteru (mowie jeszce raz ja nie bagatelizuje jego choroby) podchodzac do tego w taki sposob, bedziesz mocniej cierpiec, musisz za wszelka sile starac sie aby "rozum zwyciezal w walce z sercem", aby racjonalnosc wygrala z Twoja emocjonlanoscia to okrutne bolesne, prowadzi niemal chwilami do obledu ale wczesniej czy pozniej z tego wyjdziesz..:) jezeli nie dajesz rady, I za duzo kosztuje Cie nie bycie z nim czy separacja wroc do niego, sprobujcie zycia razem, az nastapi ten moment w ktorym silniej niz teraz poczujesz mam dosc" - a wedy to wszystko bedzie dla Ciebie latwiejsze..bedzie Cie mniej zdrowia kosztowalo.. U mnie zupelnie niespodziewanie, wrecz odbieram to jako cos co zostalo zeslane mi z gory, bol emocjonlany, I fizyczny, codzienne rozterki, brak spokoju chocby przez godz, pol godz w dnia , przeksztalcilo sie w umiejetnosc funkcjonowania ze swiadomoscia konca naszego zwiazku, pomogly mi nasze kolejne awantury i jego ataki agresji, zrozumialalam, ze bedac z nim czeka mnie wieczne cierpienie i krzywda; mojego dziecka, moja i rowniez jego, bo on nasze awantury tez przezywa, cierpial, widzialam to.. Kochana, pisalas, ze przez 6 mcy bylas z nim przeszczesliwa? (b podbny okres spokoju I szczescia, bez problemow w moim zwiazku ..) Oczywiscie,wiadomo, ze bylas zauroczona wiele wad swojego M. nie widzialas, ale czy on w tym czasie czepial sie, obwinial Cie, zarzucal itd tak jak czesto robil to pozniej? czy jednak potrafil zapanowac nad swoimi zaburzeniami? Potrafil bo chcial, przeciez wiadomo, musial byc czarujacy, zreszta jeszce go pewnie niczym nie prowokowalas to czesto slyszalam od swojego M.. Apropo naszego rozstania mialam (i wciaz czasami mam )identyczne odczucia jak Ty; "Boze, jak "tak po prostu" zakonczyc zimnymi stosunkami- relacje z czlowiekem, jedynym w moim zyciu jak do tej pory, z ktorym bylam tak blisko, z ktorym bylam szczesliwa,z ktorym mam swoje (jedyne) dziecko.. jednak to z moim M. jest nie do wykonania" - chcac w ten sposob z nim sie rozstac, bedac mila, bedac czlowiekiem - dla niego oznaczaloby szanse,abysmy wrocili do siebie, takze z bolem ale musialam pogodzic sie z faktem, ze tak nie moge, i nawet teraz kazdy dzien to dla mnie walka" - moich uczuc z rozumem, musze a tak b chcialabym go nie ignorowac, nie byc oziebla, stanowcza i konkretna, ale inaczej - ten nasz toksyczny zwiazek sie nie skonczy..:( on go nie skonczy ze wzgledu na swoja szalencza milosc , wspouzaleznienie, zaburzenia i brak racjonalnego podejscia do zycia, niestety to ja musze caly czas trzymac reke na pulsie", na nie pozwoleniu jemu do zblizenia sie do mnie, na utrzymywaniu tej granicy - to jest okrutne i b bolesne - jednak mniej bolesne jesli sie dzien w dzien nad soba pracuje" i uswiadamia prawde, ze ten zwiazkek przyniosl a skoro przyniosl - to jest wielkie prawdopodobienstwo, ze bedzie przynosil - wiecej cierpienia niz szczescia..:( Pogodzilam sie, ze nie moge sie tak jak bym chciala z tym czlowiekiem pozegnac, nie wiem co bedzie za kilka lat, ale na dzien dzisiejszy mam potrzebe i wiem, ze kiedys jak nastapi ten czas, ze bedziemy juz od siebie uniezaleznieni, pogodzeni z przeszloscia i nie bedziemy stanowili zagrozenia dla siebie" (zagrozenia w sensie - kontakt = powrot do siebie) ze napisze do niego list, moze to smieszne, moze mi to przejdzie, ale na dzien dzisiejszy taka mam potrzebe.. Boje sie, ze jak sie spotkasz z swoim M. - to to - jeszcze bardziej Cie rozwali" emocjonlanie, ze bedziesz jeszcze w wiekszej rozsypce, ze bedziesz mocniej cierpiec..ale cokoliwek zrobisz - czy nawet wrocisz do niego - wiedz, ze masz u nas wsparcie, i na pewno u mnie zrozumienie :) - bo znam Twoje odczucia, sama je na sobie przeszlam.. Wiesz, przy tym Twoim zalu swojego M. - mam wrazenie, ze duzo tego uczucia jest w Tobie, co bylo tez jednym z moich glownych wspouzalezniajacych uczuc - moze mysl, sobie w ten sposob, jestescie jeszcze mlodzi, odchodzac od niego nie tylko dajesz sobie szanse na szczesliwe zycie ale rowniez i jemu..nie jest na szczescie smiertelnie chory, a nawet ze swoja choroba i swoimi zaburzeniami - w co wierze tez w przypadku swojego M. na pewno ulozy sobie zycie i bedzie szczesliwszy niz ze mna - chociazby z kobieta, mniej wymagajaca od niego, godzaca sie na jego styl zycia (ktory tak bardzo probowal dla mnie zmienic...) jego ataki agresji, nerwowosc, ktore w polaczeniu z jego wrazliwoscia i umiejetnoscia okazywania ciepla i milosci - beda przez wiele kobiet do zaakceptowania.. Nie pisze tego powyzej z lekkim sercem", ale wole wierzyc w to co mniej dla mnie bolesne, i co jest b prawdopodobne, anizeli jego slowa, ze do konca zycia bedzie cierpial.. trzymaj sie" Wiaterku, bedzie dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiatr we wlosach
Dziekuje. Za duchowa bliskosc, ktora odczuwam. Nie wiem czy masz racje Turkusku i nie wiem, czy sobie ufam czy nie? Ale jedno wiem, wiem jak bolesne i ile bedzie mnie kosztowac nasze ostatnie spotkanie(o ile sie zdecyduje) Nigdy nie bylam w takiej sytuacji, nigdy nie musialam sie zmierzyc z czyms tak brutalnym, dlatego nie znam siebie od tej strony. Nie ufam moim reakcjom, bo nie potrafie ich przewidziec. To wszystko jest dla mnie tak bardzo obce. Wyjasniam - wiem, ze nie moge kontynuowac tego zwiazku , bo wiem o okrutnej chorobie. Nie moge, bo wiem, ze nie udzwigne, bo wiem... znam juz namiastke naszego zycia, czuje wciaz i jeszcze gorycz bezsilnosci, ktora towarzyszyla mi bedac z moim M., bo mam dwojke wspanialych dzieci, ktore zasluguja na to by widziec mame jak juz nie zawsze szczesliwa to przynajmniej zadowolona z zycia. Z zycia z nimi. W tym momencie bardzo przezywam wstepna zalobe. Nie. Nie zakonczylismy tego zwiazku oficjalnie, ale koniec jest nieunikniony i czujemy to oboje. Przezywam rowniez moje niepowodzenie, zuzyta energie i zapal, ktory wpakowalam w ten zwiazek... gdybym tylko mogla przypuscic, ze ,,walcze z wiatrakami,, ech... Przezywam gleboko ,, skazanie czlowieka,, (mojego M.) na bezlitosne wyniki i diagnozy nie dajace zadnych nadziei na normalne zycie. Wizyta u nerologa i EEG spowodowaly zamieszanie posrod lekarzy i moj M. dostal skierowanie na konsultacje do Jerzego Walickiego (wybitny polski specjalista od reulologi,ktory pracuje w szpitalu MSWiA ) a takze wstepna opinie o bezuzytecznosci psychoterapii plus psychotropy. Oczywiscie pismo z koncowa diagnoza za kilka dni. W tej chwili mysle, ze wszelakie badania wyprzedzily to wszytsko, co mogloby przerodzic sie w jakis horror z czasem, gdybym nie nalegala na zwykla, spokojna psychoterapie, gdyby M. nie wyjechal... Jestem tylko czlowiekiem i naprawde te wszystkie wiadomoci naplywajace z Polski burza moj spokoj, sa przyczyna koszmarnych hustawek emocjonalnych, placzem i chwilowa obojetnoscia na przemian. Ja sie nie zastanawiam,co mam zrobic? Ja po prostu po ludzku nie radze sobie z tak koszmarnymi przekazami. Zylam z tym czlowiekiem dwa lata, byly chwile koszmarnie zle i nadzwyczaj piekne. Byly jego zachowania nie do zaakceptowania i byly tez godne podziwu. Zrozumcie jak trudno pozwolic swiadomosci przyjac, ze zylam z kims, kto ma powazniejsze problemy niz kiedykolwiek moglabym przypuscic. Chwilami wydaje mi sie, ze to jakis film.... Kazdy proces zablizniania ran rozstania to proces dlugi, wyczerpujacy bez wzgledu na to czy bylysmy porzucone przez osobe normalna, czy musimy porzucic osobe chora. Przeraza mnie wlasnie ten czas ,, zaloby,, bo jak to kiedys madrze ujela Piglet, moj M.nie przekroczyl jeszcze w realcji ze mna mojego progu wytrzymalosci - bolu. Dlatego tak bardzo trudno jest mi rzucic tym kamieniem w wode i zapomniec na zawsze. Pozdrawiam serdecznie, cieplo o Was mysle, dziekuje. Pobede tu z Wami poki nie zbiore sil, poki na nowo sie nie odrodze. Niektore Wasze wypowiedzi mna wstrzasnely, ale nie bardziej niz diagnozy mojego M. Wiem juz tak wiele. Wiedza pozwala podejmowac odpowiedzialne decyzje. Juz bez plaszcza zludzen i plonnych nadziei.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiatr we wlosach
Piglet :) Jak wiele jest moich mysli w tym, co piszesz. Jak bardzo sa podobne moje mysli dotyczace naszej przyszlosci ja i M.( oddzielnej przyszlosci). Tez tak jak Ty widze i widzialam cierpienie mojego M.po naszych aeanturach i ogolnego niespelnienia, pomimo ze potrafil dac mi odczuc, ze jestem kobieta jego zycia. Wiem jak bardzo sie musial starac( w oparciu o to co dzis wiem o jego mozgu) by mnie w sobie rozkochac, bym go nauczyla sie kochac, a przeciez ta dysfunkcja mozgu jest jego wada wrodzona. Odczulam rowniez w jego glosie i budowanych zdaniach usprawiedliwienie tego wszytskiego, co robil nie tak swoja choroba. Jego poczucie sie wolnym, oznajmujacym, ze takim jestem taki bede. Poznalam jego ciemna strone ksiezyca, ktora tak kontrastuje z tym dobrem, ktore w sobie mial, wrazliwoscia. Nie jestem gotowa i moze nigdy nie bede by do niego wrocic, by probowac tworzyc normalny zwiazek. Piglet, to bardzo druzgoczace pogodzic sie ze swiadomoscia, ze ten zwiazek musi sie zakonczyc. Bardzo Cie rozumiem. A moje ewentualne spotkanie sie z nim w pazdzierniku byloby niczym innym jak szacunkiem do wlasnych uczuc z duzym prawdopodobienstwem okrutnego cierpienia, ktorego chcialabym sobie oszczedzic, bo po prostu siebie lubie a to bedzie w jakims stopniu znecanie sie nad sama soba. - Nie moglas byc moja pierwsza kobieta, ale bedziesz ostatnia. Jego wrazliwosc, sposob okazywania czulosci, troska w polaczeniu z wybuchami agresji, niekontrolowanych emocjacji moga byc przez wiele kobiet do zaakceptowania. Trzymaj sie Piglet, bedzie dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiatr we włosach-to co dziewczyny Tobie napisałay , swoje przemyslenia, doswiadczenia sa bardzo mądre, bardzo!!Zreszta sama to widzisz, ze ich odczucia sa zbiezne z Twoimi. Musisz na prawde wziac sie w garsc i podjac decyzje, ktorej bedziesz sie trzymała, inaczej wykonczysz sie psychicznie. Rozumiem, jak bardzo jest teraz Tobie ciezko i jak sprzeczne emocje Toba szargają, to nie jest łatwe.Ale dla dobra dzieci i wlasnego dezycje jakas podh=jac musisz. Widac jak bardzo go kochasz, jak cierpisz z powodu jego choroby, ale tez i cierpienia i nieszczescia dały Tobie zachowania M. Czy=ujesz, ze z jednej strony powinnas mu pomoc, z drugiej znaasz realia.To jest cholernie trudny wybor. Jesli zdecydujesz sie poleciec do niego, przytulic musisz zdawac sobie sparwe z tego, ze byc moze to spowoduje, ze na nowo dasz mu szanse, w chwili emocji, uniesienia, bo miłosc jest w Tobia. Z drygiej strony gdy nie poleciesz, mozesz miec wyrzyty sumienia ze tegi nie zrobiłas. Mysle, ze powinnas wybrac to, co jest najmniej wbrew Tobie.Bo niestet jjakakolwiek decyzje podejmiesz uczynisz cos, ze bedzie Ci przykro z jakiegos powodu. Bedzie dobrze kochana, pisz pisz, wylewaj swe zale, rozterki, jesli tylko to Tobie pomaga.I nie płacz juz , prosze!! Nie zmienisz swiata, tak juz jest i musisz sie z tym pogodzic. Głowa do gory, całe zycie przed TObą!! Przytulam Ciebie bardzo, bardzo mocno!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta co nie wie czego chce- moja droga, Twoj m byc moze ma problem z alkoholem, a alkohol wpływa baaardzo na mozg, na zminy w nim. Nie twoierdzem ze Twoj facet jest alkoholikiem, bo tego nie wiem, ale całkiem prawdopodobne, ze przez alkohol własnie robi sie obojetny. Pytanie co chcesz zrobic?? Na pewno chciałabys aby sie zminił. Z tegpo co tutaj opisujesz nie widze jeszcze bardzo toksycznych zachowan, poza alkoholem, a to ze sie czepia?? To jego obojetnosc w stosunku do Ciebioe. Moze napisz wiecej sczesgolow jesli masz watpliwosci. Czepianie sie o byle co moze byc oznaka braku milosci, Twoja osoba moze go w jakis sposob denerwuje, bo on nie czuje wiezi emocjonalnej z Toba, przyczyna tego moze tez byc naduzywanie alkoholu. Jesli tylko takie rzeczy jak opisalas dzieja sie w Waszym domu to moze Ty sie nie odzywaj, nie dzwon., udawaj obojetną, powiedz, ze to koniec, niektym facetom jest potrezbny kubeł zimnej wody na głowe. moze to sprowokuje rozmowe i wtedy na spokojnie juz po jakim s czasie bez emocji usioadziecie i porozmawiacie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta co nie wie czego chce
Droga aweb,on wielokrotnie wobec innych mówił jaka jestem dziecinna,wręcz beznadziejna.Gdy cos jest nie po jego mysli krzyczy na mnie,macha rękoma.Gdy wypije wypisuje mi rózne sms,teraz juz mniej, w stylu ze nie jestem kobieca.Ostatnio nawet o tym mowi otwarcie.Wiele razy przez niego płakałam,jezeli mówię ze odejde to on mówi rob co chcesz.Nie mówi wcale o uczuciu.Wysmiewa moje metody wychowawcze.Z wszystkiego co robie praktycznie się wysmiewa.Boje sie przy nim cokolwiek powiedziec.Stwierdził nawet ze ja jestem nie do konca normalna.A ja nie umiem odejsc bo wiem ze on mnie nie zatrzyma bo nie bedzie tego chciał.Pozdrawiam i miłego dnia zycze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kukiełka bezwolna
Idalio dziękuje Ci pięknie za postawienie pytań na forum. Brutalne ale prawdziwe. Bujam się w takim małżeństwie od paru lat. Nic do przodu, nic do tyłu. Nie kocham męża, żyję pod jednym dachem, bo zależy mi na tym miejscu, bo moje dziecko uwielbia ten dom. Ostatnio miałam dziwny sen - śniło mi się że ktoś mnie kochał. Było to dziwne uczucie które towarzyszyło mi przez cały dzień. Tak sobie pomyślałam że praktycznie sama skazałam się na życie w odrętwieniu, w którym nie czeka mnie juz nic dobrego. NIe wiem od czego zacząć, nie mam pomysłu na siebie i dalsze życie, nie mam energii, żyję z dnia na dzień; piorę, sprzątam, gotuje, chodzę do pracy i nie cieszy mnie już nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×