Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

captiva

uśpiłam pieska:(

Polecane posty

Uśpiłam dziś mojego pieska-sunię.Miała 14 lat i od dłuższego czasu chorowała na raka.Jak sobie poradzić po tym wszystkim i jak pozbyć się poczucia winy?Nie mam siły na nic i ta pustka w domu bez niej jest porażająca.Siedzę i płaczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
wspolczuje ja nie umiem sobie wyobrazic zycia bez mojego psa...Moze to okropne ale taki pies staje sie czlonkiem rodziny...Musialas to zrobic aby nie cierpial ulzylas mu w bolu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańchowy szerszeń
to może upiecz ją i podaj z ziemniaczkami :classic_cool: :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańchowy szerszeń
upiecz ją i podaj z ziemniaczkami, rodzina się ucieszy :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańchowy szerszeń
Ala twój piesek musi Ci bardzo dogadzać że niewyobrażasz sobie życie bez niego :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kocham Cie i juz
współczuję 🌼 pomyśl o tym, że się męczyła a ty ulzyłaś jej w cierpieniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez ci wspolczyje. ja mam psa orsia juz 8 lat. nie wyobrazam sobie zycia bez niego. spie z nim i w ogole. on caly czeka na mnie gdy mnie nie ma w domu a jak przyjde to sie cieszy piszczy i skacze mi na rece, jak spi to jest taki kochany. nawet nie chce myslec o tym co bedzie jak go zabraknie... :( jest czescia mojej rodziny..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez ci wspolczyje. ja mam psa orsia juz 8 lat. nie wyobrazam sobie zycia bez niego. spie z nim i w ogole. on caly czeka na mnie gdy mnie nie ma w domu a jak przyjde to sie cieszy piszczy i skacze mi na rece, jak spi to jest taki kochany. nawet nie chce myslec o tym co bedzie jak go zabraknie... :( jest czescia mojej rodziny..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez ci wspolczyje. ja mam psa orsia juz 8 lat. nie wyobrazam sobie zycia bez niego. spie z nim i w ogole. on caly czeka na mnie gdy mnie nie ma w domu a jak przyjde to sie cieszy piszczy i skacze mi na rece, jak spi to jest taki kochany. nawet nie chce myslec o tym co bedzie jak go zabraknie... :( jest czescia mojej rodziny..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Feliczytam
To przykre :( wiem co czujesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja mała yoreczka (nie ma nawet roku) tez jest chora i ma uszkoszony kręgosłup i porażenie, kuleje na tylne łapki, przewraca sie i bedzie coraz gorzej. Ehhh... plakalam kilka dni po wizycie u weta, na ktorej sie dowiedzialam o postepujacej chorobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marynazwawki
captiva strasznie Ci współczuję! ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji mój pies jest dla mnie członkiem rodziny On zawsze ma dla nas czas, nigdy nie jest w złym humorze, zawsze ma ochotę na spacer.. ja mam swojego dopiero 2 lata, a już łzy mi płyną do oczy, gdy sobie wyobrażę, że kiedyś Go zabraknie, a po 14 latach ?! koszmar :( ale ciesz się, że miałaś okazję tyle czasu mieć Go, żył tyle lat. miałaś prawdziwego przyjaciela, mogłaś doświadczyć doskonałej psiej miłości, to jest naprawdę najpiękniejsze i najmocniejsze uczucie jakie może dać Ci zwierzę. moim zdaniem powinnaś odczekać 3-4 tyg po śmierci pieska i kupić sobie szczeniaczka niekoniecznie podobnego do tego, który odszedł:) może przejdź się do schroniska? tam tyle sierot potrzebuje domu. piękny gest podarować drugie szczęśliwe życie takiemu samotnemu szczęściu w klatce. pomyśl nad tym. nigdy nie zniknie tęsknota i ból, ale nowy przyjaciel pomoże Ci i odżywi w Tobie miłość do takiego małego stworzonka i będzie Ci napewno łatwiej!! pozdraiwam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najgorsze jest to, że wiemy, iż nie ma lepszego i wierniejszego przyjaciela, niż pies. On Cie nie zrani, nie upokorzy, ....i to wszystko za miskę jedzenia ...:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańchowy szerszeń
ABC przestań to robić ze swoim pieskiem bo jeszcze mama się dowie :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I ja też Ci bardzo współczuję,ja mam sunię Zuze,cała rodzina ją bardzo kocha i nie wyobrażam sobie żeby jej zabrakło. Tak jak wyżej twoja była bardzo chora ,już teraz nie cierpi,jeszcze raz bardzo Ci współczuję :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pomarańchowy szerszeń kretyn jestes normalnie ! idz sie lecz czlowieku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ty,pomarańczowy szerszeń nie czas już spać? Jutro do szkoły przecież mama do łóżka jeszcze nie goni???!!! Wypierdalaj!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zerojedynkowa królowa
wiem, co czujesz. przykro mi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj pies ma padaczke. okolo co 2 miesiace ja mam. z tego co wiem to u jamnikow normalne, ale najgorsze jest to ze z wiekiem moze byc tylko gorzej :( moja ciotka tez miala takiego i jak mial 13 czy 14 lat to musiala go uspic bo ta choroba go wykanczala :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja Zuza jest kundelkiem ze schroniska,i chyba jest najwierniejszym psem pod słońcem,nawet do sklepu nie mogę wejść zostawiając ją przed bo zaraz jest ujadanie,kocham swojego psa i za nic w świecie nie żałuję,że trafił do naszego domu. Kiedyś miałam terierkę mieliśmy ją przez 10 lat,niestety zdechła pamiętam jak za nią płakaliśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ksiezniczka od siedmiu bolesci
artykul z internetu: Decyzja o uśpieniu jest bardzo trudna. Oczywiście, nie ma takiej potrzeby, jeśli pies nie cierpi (pamiętajmy jednak, że cierpieć a okazywać cierpienie to dwie różne rzeczy). Podstawową wskazówką jest jego samopoczucie. Jeśli pies nadal próbuje aktywnie uczestniczyć w ,,życiu rodzinnym wystarczy mu staranna opieka i drobne udogodnienia, typu dodatkowy stopień przy ulubionym fotelu. Jeśli natomiast zaczyna odizolowywać się od otoczenia, zaszywa się na swym legowisku, przestaje reagować na obcych czy zaproszenie na spacer jest to już sygnał, że musimy ponownie odwiedzić weterynarza a dla naszego towarzysza będzie to prawdopodobnie ostatnia wizyta.. Zaczynamy rozpaczliwie szukać wymówek, żeby jej uniknąć. Dręczą wyrzuty sumienia i poczucie winy, bo to niemal jak zdrada i morderstwo za jednym zamachem. Dochodzi do tego strach, że pies przeczuje własną śmierć i co sobie o nas pomyśli w ostatnich chwilach życia. Przypominają się zasłyszane opowieści, jak to psy wyły i próbowały uciekać od weterynarza i jak strasznie cierpiały przy uśmiercaniu. Dla niektórych usypianie psów jest równoznaczne z eutanazją ludzi i widzą tu dylemat natury moralnej. Ale najgorsza jest myśl: ,,Przecież będę musiał przy tym być! Ja tego nie zniosę! Nie mogę patrzeć, jak on umiera! O ile nie ma możliwości, żeby pomóc właścicielowi psa, właściciel może pomóc swemu psu. Pierwsza rzecz, to pozbycie się poczucia winy. Nie usypiamy psa dla naszego widzimisię; robimy to wtedy, gdy pies cierpi i nie ma innej możliwości, żeby oszczędzić mu dalszego bólu. Odpowiedzialność za zwierzę nakłada na opiekuna konieczność podejmowania nieraz trudnych decyzji ale jest to regulowane przepisami prawnymi, a te stanowią jasno, że gdy stan zwierzęcia nie rokuje nadziei na poprawę, właściciel ma obowiązek podjąć wszelkie działania zmierzające do skrócenia jego cierpień. Pies nie przeczuwa własnej śmierci, on tylko rozpoznaje nasz lęk i frustrację i na te uczucia reaguje. Jeżeli wiemy, że nasza decyzja jest słuszna, pies również nie okaże strachu. Sam zabieg - przeprowadzony z odpowiednią ilością środka usypiającego - nie jest bolesny i pies zasypia spokojnie z łbem na kolanach właściciela, który dopiero po dłuższej chwili orientuje się, że jego czworonożny przyjaciel biega już po Ostatniej Łące. Śmierć kończy cierpienia psa ale dla jego właściciela rozpoczyna się długi i bolesny proces akceptacji straty i powrotu do normalnego życia. Nie ma różnicy, czy pożegnaliśmy bliskiego człowieka czy zwierzę żal jest ten sam i tylko jego nasilenie zależy od siły wytworzonych między nami więzi.. Wiele osób wstydzi się przyznać, że większym wstrząsem była dla nich śmierć domowego ulubieńca niż kochanego, ale rzadko widywanego krewnego. Tymczasem jest to reakcja jak najbardziej naturalna jeśli nie mamy kogoś na co dzień, jego odejście nie burzy porządku naszego świata. Żal po stracie bliskiego przyjaciela (obojętnie, dwu- czy czworonożnego) przybiera różne formy, ale zawsze można wyróżnić kilka następujących po sobie etapów. - szok gwałtowna reakcja, następująca natychmiast po stracie; nie wierzymy w to, co się stało. Nawet jeśli byliśmy przygotowani (starość, choroba), jeśli byliśmy obecni, gdy weterynarz uwalniał go od cierpień - patrząc na martwe ciało naszego psa, nie wierzymy, że to już koniec. Dużo gorzej, gdy śmierć nastąpiła nagle, np. wskutek wypadku lub gwałtownej choroby. Początkowo nie dopuszczamy do siebie informacji, że to się mogło przydarzyć, a gdy powoli zacznie to do nas docierać, następuje etap drugi: - gniew to stadium żalu, trudne do opanowania, zwłaszcza gdy pies śmierć psa była przypadkowa; wyładowujemy frustracji poprzez irracjonalną złość do wszystkich o wszystko. Największe pretensje mamy do tych, których psy żyją i cieszą się dobrym zdrowiem. Po wybuchach gniewu przychodzi kolej na trzeci etap żalu: - izolacja i zrozumienie wyczerpanie atakami złości daje o sobie znać i szukamy odosobnienia, zwykle w poczuciu wyobcowania, niezrozumienia przez otoczenie. Powoli dociera do nas, że cokolwiek byśmy nie zrobili nic nie zmieni tego, co się stało.. Nie ma sensu oczekiwać, że jakimś magicznym sposobem czas się cofnie i usłyszymy w nocy znajomy stukot pazurów po posadzce i węszenie pod drzwiami sypialni. Psa już nie ma i nigdy nie wróci. Gdy w końcu dociera do nas prawda o definitywnym rozstaniu z pupilem, rozpoczyna się najtrudniejszy etap: - poczucie winy podczas gdy gniew skierowany był przeciw całemu światu, tym razem obwiniamy siebie. Zaczyna się katowanie ,,gdybaniem: ,,gdybym wcześniej zauważył, że jest chory..., gdybym poszedł do drugiego weterynarza..., gdybym nie spuścił go ze smyczy przy ruchliwej drodze.... Prawdziwe katusze przeżywają właściciele, którzy usypiali swoje psy wszystkie wcześniejsze wątpliwości wracają z podwojoną siłą. I chociaż po krótszym lub dłuższym czasie uzmysłowimy sobie, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, nie uchroni to nas przed kolejnym etapem: - depresja w tym stadium jesteśmy już pogodzeni z naszą stratą ale nie z naszym bólem. Zapada twarda decyzja ,,nigdy więcej żadnego psa, drugi raz tego nie zniosę. Ból stopniowo przycicha, by co jakiś czas odezwać się gwałtownie, gdy podczas wiosennych porządków natkniemy się na jakieś zapomniane psie zabawki czy zapas kości, przemyślnie poutykanych w zakamarkach szaf. Przychodzi jednak czas, gdy zaczynamy tęsknić do normalnego życia. ,,Normalnego czyli do spacerów przy każdej pogodzie; do radosnych powitań, niezależnie od naszego humoru; do wdzięcznego słuchacza, który nigdy nie sprzeciwia się naszym osądom a przede wszystkim do jedynego w świecie, psiego spojrzenia i jego absolutnej, bezwarunkowej miłości. Znaczy to, że doszliśmy do ostatniego już etapu żałoby: - akceptacja to pogodzenie się z nierozłącznością życia i śmierci. Albo kochamy i ryzykujemy cierpienie albo nie kochamy wcale. W tym przypadku ceną za psie uczucie jest ból, jaki odczuwamy po jego stracie. Nie ma żadnych reguł, jak długo człowiek cierpi i ile powinny trwać poszczególne etapy. Jedno jest pewne: taktowne, przyjacielskie wsparcie może pomóc przetrwać najgorszy okres rozpaczy, a właśnie o nie jest najtrudniej. Propozycja prezentu w postaci nowego psa jest równie delikatna co swaty do wdowy podczas pogrzebu męża. - ale tobie kocie to akurat moze skrocic proces "uzdrawiania" Trzeba przyznać, że na zrozumienie ze strony otoczenia mało kto może liczyć. W Stanach Zjednoczonych, które przodują pod względem różnorodności grup samopomocy, zorganizowane są specjalne wolontariaty telefoniczne dla ludzi, którzy stracili swoich pupili. My chyba na to jeszcze długo poczekamy. Na razie możemy liczyć na zniecierpliwione zdziwienie, że ,,tyle hałasu o starego psa, gdy w kraju bieda i bezrobocie. Pozostaje więc wsparcie innych ,,psiarzy, z których część ma już te doświadczenia za sobą. I chociaż rzadko przyznają się do własnych uczuć, wiedzą jak dotkliwie boli taka strata. Nie mamy wielkiego wpływu na to, jak długie będzie życie naszych ulubieńców, ale tylko od nas zależy jak bardzo będzie ono szczęśliwe ! ! ! WEZ PSIAKA ZE SCHRONISKA, MOZE STARSZEGO KTORY JUZ WIELE PRZEZYL I BEDZIE CI WDZIECZNY ZE DALAS MU MILOSC..... JA TAK ZROBILAM PO SMIERCI MEGO PSA.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym sama sobie nie poradziła, gdybym musiała podjąć taką decyzje, na szczęscie nigdy nie musialam, kiedys byla taka sytuacja, przychodze do domu, wchodze a na wycieraczce lezy martwa sunia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o i tylee
i bardzo dobrze ,teraz jest w królestwie😴

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój jamnik Negro
ma dopiero niecałe 2 lata ale już sobie nie wyobrażam co by się stało gdyby jego zabrakło..... ale kidys pewnie tak się stanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki wszystkim za słowa wsparcia.Padłam wczoraj o 20-tej, chyba z tego wyczerpania ostatnią nieprzespaną nocą z moją psiną.Cieszę się,ż już nie cierpi,ale bardzo za nią tęsknię.Prawda jest taka,że rozpaczam po niej bardziej niż robiłabym to po niektórych ludziach.W sumie nie obchodzi mnie to,że ktoś może być tym oburzony.Najgorsze w tym wszystkim jest to,że musiałam podjąć tą decyzję i mam najzwyklejsze w życiu poczucie winy, jak jakiś zdrajca ostatni.Nie wiem kiedy się z tym uporam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no nie wierze ze tak
Autorko!! Ja jestem w sytuacji kiedy walcze o zycie pieska, dzis ma operacje, bardzo sie boje, wierze jak mozna sie czuc po stracie pieska, bardzo wspolczuje!! Mysle ze musi minac troche czasu by minal bol, twoj piesek byl niezastopiony, ale moze za jakis czas bedziesz na tyle silna by dac jakiemus pieskowi ze schroniska nowy dom? Trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pisałam wcześniej o mojej yoreczce. Wiem, że kiedyś nastąpi taki dzień, że nie będzie mogła chodzić, bedzie sie zalatwiac pod siebie...nie wiem, jak to zniosę...:( kiedy po wybudzeniu z narkozy bardzo piszczała, nie jadla, nie pila, nie wstawala z legowiska, ciągnęła łapki za sobą, plakalam po cichu przez cały dzien. A moj mąż jeszcze mnie opierdalał, że jestem głupia, że to tylko pies i za nim sie nie płacze. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×