Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jolka 234

Co sądzicie o takim kolesiu?

Polecane posty

Gość Florian Konrad
Cichy, podmiejski pub. Atrakcyjna babka podchodzi... Thursday, May 28, 2009 - 21:15 Cichy, podmiejski pub. Atrakcyjna babka podchodzi do baru, daje znak barmanowi, który natychmiast podchodzi do niej. Gdy jest już blisko, kobieta zmysłowo sygnalizuje, że powinien zbliżyć swoją twarz do jej twarzy. Barman czyni to, wtedy ona delikatnie zaczyna pieścić jego gęstą, krzaczastą, czarną brodę. Czy to ty jesteś tu właścicielem? - pyta, miękko dotykając jego twarzy dłońmi. - Nooo, nie - odpowiada mężczyzna. - A czy możesz go tu zawołać? Potrzebuję z nim porozmawiac -szepcze, przejeżdżając dłońmi poza brodę, w stronę czupryny. - Niestety, nie ma go - dyszy barman, najwyraźniej podniecony. - Może ja pomogę? - Tak. Chciałabym przekazać wiadomość dla niego - kobieta ciągnie dalej niskim, zmysłowym głosem, wsuwając kilka palców w usta barmana i pozwalając mu ssać je delikatnie. - Powiedz szefowi, że w ubikacji dla pań nie ma papieru toaletowego i trzeba się podcierać palcami. :D (to pisałem ja, prawdziwy Tomek fany dowcip, nie???)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
ale to jestem ja ! co mam zrobić, byśmin uwierzyłą???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
ale jajca to piszę JA A TY NIE WIERZYSZ, ŻE TO JA WRÓCŁEM :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
ZADAJ MI PYTANIE jeśli nie odpowiem- jesetm podszywem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
to jestem ja, Desperadko!!!!! Tomek ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
taK STUPROCENTUŚ BO FLORIAN MAM NA ,,TRZECIE" z bierzmowania :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
fajna dziewczyna w indyjskiej (albo indiańskiej) bluzeczce czerwone usteczka uśmiech miałaś w nicku ,,Agata Lebowska"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
no i ta krzycząca, czerwona gęba, którą narysowałaś.... taż ją pamiętam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
wiem, że skasowałas tę fotę :) :) szkuałem jj później nie było :( :( :( chciałem sobie zapisać Twój pysiaczek na kompie w ,,moich dokumentach" :) :) :) :) :) ot, tak- na pamiatkę a gwoli scisłości- to nick miałaś ,,White Russian" a w danych- Agata Lebowska" wystarczy, byś uwierzyła, że to ja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
szkoda, że nie zapisałem :) :) miałbym TWÓj buziaczek :) na kompie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
weź 100%!!!!!!!!!!! to nie tajk!!!!!!!! :D :D :D Florian to moje imie z bierzmowania!!!!!!! na które poszedłem BĘDĄC ATEISTĄ!!!!! i DLA JAJ wybrałem NAJDZIWNIEJSZE IMIĘ Z KALENDARZA (ale takie, by w razie czego moc wiedzieć coś o patronie - czyli św Florianie- patronie strażaków) wszyscy mieli ,,Tomków (sic!!!) Janów, Pawłów, Karolów (kult już się szerzył- choć wtedy jeszcze JP2 żył) ja z tym moim Florianem byłem EKSCESEM!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
Weź Desperadko przestańńńńńńń łądna jesteś :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
nie rozumiesz- TO BYŁO NA ZDSADZIE IM DZIWNIEJ- TYM LEPIEJ!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
nie, Zozym byłoby lepsze :) :) serio- jest takie imię'Osetyńskie w 2004 bodajże roku podczas tragedii w Biesłąnie podali, że zginęły dzici m.in. Żerasa i Zozym. (no, ale te imiona nie występują w Chrześcijańskich spisach, ani w jęz. polskim)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
no, poyebało kogoś chcecie przeczytać fragment mojej NIGDY NIEPUBLIKOWANEJ KSIĄŻKI???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
chcecie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
ja też chcesz przeczytać, Desperadko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
Mam w sobie całą Dorianę. Chowam w ciele żywą kobietę, ciepłą, tętniącą kobietę- burzę srebrnych loków. Kupiłem ją od ulicy wraz z całym bagażem doświadczeń. Aby móc posiąść moją ukochana do końca, musiałem odciąć od niej poprzednie imiona, męskie i kobiece. Otworzyłem jej dowód osobisty i zdarłem z niego Kasandry, Kasjopeje, Georginy, Meduzy, Symplicjuszów, Zefirynów, Zozymów, Maciejki, Jaśminy i nawet kilku Barnabów. Ogołociłem ją z dawnych miejsc, wspomnień, a przede wszystkim z poprzednich mężczyzn. Doriana liniała Judytami, Melisami, odplątywała się z kilku Edyt i Tomków, odcinała z rzęs Malwiny, Izabele i Patrycje. Budziłem się w niej nagi i rosła moja miłosna demencja, wilgotną gąbką ścierałem z tablicy wszystkie dyskoteki, na które chodziła przytulona do moich poprzedników. Każdego weekendu wybieraliśmy się na polanę Las kipiał Dorianą, mgły falowały rozpostartymi na gałęziach prześcieradłami. Dnie były zalążkami nocnej lampki, zmierzchy kołysały się na powietrznym, kolorowym wozie. Farby tłustoolejne rozgrzewały się do czerwoności, w jeziorkach i studniach topielice nuciły jej imię, na lirach, harfach, cytrach i drewnianych organkach grały mumie, biesy i kosmate czarciki. Hosanna, Hosanna, niosło się przez wszystkie trójwymiary, odbijając się słodkim,,Doriana, Doriana". Wywróciłem wszystkie noce na drugą stronę, Doriana wypełniła swoim ciałkiem cały świat. Brwi utworzyły Wieżę Eiffla, uda Łuk Triumfalny, Sfinks ułamał jej prawie cały nos, zęby stały się w piramidy. Wiszące ogrody srebrnych włosów, Siedem Cudów Doriany, język wirował nad wiecznie niedokończonymi murami Sagrada Familia, czerwone paznokcie tarły o Burj al Arab. Zapanował pandorianizm. W każdym zakątku świata można było natrafić na jakąś część Jej boskiego planu. Spojrzysz w niebo- dostrzeżesz srebro cudownych włosów, weźmiesz głębszy oddech- poczujesz jej fiołkowe perfumy. Ona niesie erupcję wszystkich podwodnych wulkanów, pije denaturat z bezdomnymi. Spod jej ręki wyszły wszystkie dzieła sztuki, wypięte pośladki Dyskoboli, Guerniki bombardowane chłodną paletą jedynie słusznej odmiany lodu. Doriana jest wszędzie, w mikroskopijnych cząsteczkach kurzu, w trawkach, w sztucznych nawozach, nawet pisząc te słowa, nie używam klawiatury. Moje palce przesuwają się po piegach na jej buzi, moja ukochana jest licheńską bazyliką, pełną złoconych ornamentów, barokową ozdobą na własnym ciele. *** Czasami bawimy się w sztukę, Z nudów przybieram postać Saturna i pożera krzykiem własne dzieci. Jednak najbardziej lubię, gdy Doriana przeistacza się w Boga z filmu,,Begotten". Nakłada wtedy na twarz brudną, teatralna maskę i zdejmuje kolory z pokoju, zmieniając go w kadr z czarno-białego, surrealistycznego filmu. Przywiązuję jej ręce do wózka inwalidzkiego o wielkich, staromodnych kołach i daję do rączki brzytwę. Kochana wariatka brutalnie wycina sobie wnętrzności, bryzgając krwią po ścianach. Po kilku minutach szamotaniny z własnym żołądkiem, umiera, kompletnie wypatroszona. Z krwi rodzę się ja, ubrany w sukienkę, po czym zabieram się do odgrywania roli Matki-Ziemi. Czasami upodabniam twarz do wizerunku młodej dziewicy zgwałconej przez rogi własnej cnoty, albo flaczeję niczym tarcze zegarów z,,Uporczywości pamięci" ", czasami wkładamy widelce do nozdrzy i udajemy Kanibalizm Jesieni. Doriana zmienia kolor skóry na zielony, szuflady wyrastają jej z nóg, całuję, poszatkowaną bąbelkami,,Dorianę Sferyczną". Tańczymy na smukłych szczudłach końskich nóg, kusząc Świętego Antoniego złotymi pałacami Matka Doriana od diabłów, nieodgadniona nosicielka wszystkich możliwych chorób cudownie święta, Salvadoria. W gruzach legł pandorianizm, z dzikości wylągł się pansalvadorizm, srebrna tyrania. Od dziś każda nowa żarówka musi świecić srebrnym światłem. Po ulicach mogą jeździć tylko samochody w jednym kolorze. Domyślacie się, w jakim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
*zęby zamieniły się w piramidy, of course)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
dzięx opowiadanie o Dorianie było pierwszym, co W ŻYCIU NAPISAŁEM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
JESZCZE JEDEN ZABAWNY WYIMEK Z MOICHB WCZESNYCH TEKSTÓW, jeśli pozwolisz Siedziałem wduszony w brudne, beżowe obicie,cętki skałdały się w litery ,,PKP". Naprzeciw mnie, w kącie majaczyły dwie postacie, ludzkie grudy obrysowane cieniami, bulwy. Matka i synek, około trzyletni, oboje usiatkowani tobołami. Chłopiec ciągle miesił coś, ugniatał, tłukł, tworzył coś dziwnego z błota i połączonych wszystkich kolorów palety plasteliny. Z przerażeniem stwierdziłem, że z chaosu zaczął się wyłaniać najprawdziwszy, mały wszechświat. Nie mam tu na myśli jakiegoś modelu, wyobrażenia, marnej imitacji, ale najprawdziwszy, rachityczny kosmosik. Konstelacje wielkości paznokcia, pyłki-planety. Stwórca uśmiechał się łagodnie, patrząc na swoje trwające kilka sekund boskie dzieło. Chłopiec, nie wiedział, czy być dumnym z dzieła stworzenia. Nagle nadeszło nieszczęście. Jego tłusta matka odwróciła pękatą głowę. Ze znudzeniem spojrzała na cud, który pulsował w rączkach syna. -,,Przestań zachowywać się jak bóg!"- warknęła . Malec posłusznie, bez słowa, choć z lekkim ociąganiem, zdusił swój kosmosik Nie został z niego nawet atom, wszystko wessało się do środka. Apokalipsa trzyletniego bożka. Chłopiec posmutniał, zmuszony do porzucenia tak osobliwej zabawki, zwiesił głowę Jego policzki płonęły. Malec wraz z matką wysiedli na następnej stacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
miałem 20 lat gdy to pisałem I NIGDY WCZEŚNIEJ IEN MIAŁEM NA POWAŻNIE KONTAKTU Z LITERATURĄ)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
naprawdę? teksty te są nieprzeredagowane od 5 lat... świeże i .. prostackie, to moje pierwsze teksty :) :) :) :) gdybym miał te historie napisać na nowo- byłyby one o wiele lepsze... ale - mając do wyboru - BYĆ CHOOYOWYM POETĄ LUB TRAGICZNIE CHHOYOWYM PROZAIKIEM - wybrałem to pierwsze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
a wiezszsz.. ta książka jest w zasadzie APOTEOZĄ ODURZENIA...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
TO NAPISAŁEM PODCZAS CZEGOŚ NA KSZTAŁT DELIRKI..... NO... PISAŁEM TO W ODMIENNYM STANIE ŚWIADOMOŚCI.... ALKOHOL ZAWŁADNĄŁ MNĄ, ODEBRAŁ ROZUM.... *** Chyba coś dziwnego dzieje się ze światem. Ogarnia go jakaś wewnętrzna cenzura, skrępowanie, zasuszenie. Coś budzi się z letargu i przez nikogo niezauważone, burzy ład, rwie domy, przecina chmury. Choć z pozoru wszystko jest w jak najlepszym porządku, wystarczy wsłuchać się w podskórne błony, by poczuć dysharmonię dźwięku, wewnętrzne rozkojarzenie, zgniliznę czasu, która tkwi w każdej cegle (wznieśmy śliny na barykady!), niewidoczne korniki toczą gazety, by nie dotarły do mnie żadne informacje, ktoś przecina eter, łamie anteny. Wszystko tak naprawdę jest bezwładnym unoszeniem się, dryfem w ułudzie. Wielki mechanizm spowalnia. Co się ze mną dzieje? Jestem rozedrgany, faluję, każda rzecz zdaje się być puszysta i naga. Wszystko jest tylko prądem napędzającym narkotyczny świat wizji. Chciałbym stąd uciec, przejść przez wszystkie stany świadomości, kupić od was, przytomnych, białą i pustą rzeczywistość. Tymczasem muszę oglądać się za siebie, patrzeć w oczy setek kamer, pić- burzyć- kopać pod sobą tunele. To tylko plastik i tektura, makieta prawdziwego życia, które toczy się gdzieś za ścianą. Wszyscy naokoło bawią się w dorosłość, podczas gdy ja gonię papierowe demony, mieszkam w domu z wycinanek, żyję od jednego święta do drugiego, przyklejam słońce na niebie. Tu nic nie może być rzeczywiste, zaraz zakończy się ten spektakl, jarmarczna tandeta upadnie, deszcz spłucze zbyt pastelowe kolory z nieba, ludzie obudzą się, by zamieszkać w prawdziwych domach. Nikt nie postawi znicza na grobie z palm. Świat zrzuci pierwszą, dziecięcą jeszcze powłokę, odrzuci zabawki w kąt, zapuści korzenie. Zacznie budować przyszłość na gruzach światła lampionów. Kiedyś ze skruchą ogłosi amnestię nad czasami niedojrzałości, w których zaszło tak wiele pomyłek. Wybaczymy mu wybryki wieku młodzieńczego, gdy gnał z nami, nie wiedząc, po co, odpuścimy grzechy niekończących się błazenad, ockniemy po raz drugi. *** Ta myśl pulsowała w krwioobiegu już od dawna; rozgrzewała całe ciało, spowalniała oddech, szarpała struny głosowe. Przez nią zamykałem oczy, traciłem słuch i ostrość widzenia. Przyklejałem się do ścian, wychodziłem w trakcie każdej rozmowy urywałem w połowie zdania, myśli, iskry, ślinę. Szedłem przed siebie kompletnie ogłupiały, przyjaciele musieli mnie zawracać ze ślepej drogi. Czasami rozmawiałem na głos z nieistniejącymi ludźmi, gestykulowałem przy tym, kląłem na niewidzialnych wrogów. Żaden lekarz nie potrafił postawić trafnej diagnozy. Nic nie było w stanie wyrwać mnie z odurzenia. Brałem mocniejsze leki, wpędzałem się w powikłania. Apteka stała się moim drugim domem. Coraz to nowe fiolki rozkwitały w moich rękach, opróżniały się samoistnie, wyrzucały trucizny wprost do żołądka, po czym kurczyły się do rozmiarów atomu. Pojawiały się kolejne, i coraz bardziej obrastałem w otępienie. Problemy dnia codziennego obumierały z sadystyczną przyjemnością, każdy nowo napotkany obrazek ześlizgiwał się po nieprzemakalnym pancerzu, odlatywał. Próbowałem się ich chwycić, pozostać w świetle. Codziennie zrywałem wierzchnią warstwę, potem kolejną, zatapiałem się pod skórę, do samego mięsa. Mocniej, wbijaj ostrza, drąż, aż cały zacznie się wić z bólu, przypalaj otwarte rany, przypalaj, nie przestawaj, dopóki nie będzie mieć dość. Wszystkie kolory tęczy pchały się łapczywie na niebo: najpierw szarości, nieodrodne dzieci nocy, próżne i bajecznie smutne, niosły w brzuchach litr wody; za nimi czerwienie i purpury pełne jesiennego brudu; fiolety, trącające nieśmiało najpłytsze warstwy kałuż, czernie, wstydliwie chowające się w intymności palety, brązy, cytrynowe kwiaty. Cała zieleń lasów, zmagazynowana niepotrzebnie w odmętach runa, poddała się pierwszemu rozświetleniu i zaległa na niebie kolorem gnijącego mięsa. Gnilna atmosfera zapanowała niepodzielnie w leniwym czerwcu wyjątkowo uporczywą odmianą trądu. Na próżno słońce świeciło przez całe tygodnie, rozprzestrzeniało gorączkę rtęci, mieszkania obrastały od wewnątrz jesienią, woda lęgła się w szafach, liszaje puchły na ścianach, zapuszczały korzenie w ludziach. Niewietrzenie buzowało na twarzach, wiatr zacinał, kołysał zapchane trawami rynny. Obserwowaliśmy przypływy i odpływy smarów. W końcu sierpień osuszył się ze stęchlizny poprzedniego roku. Smutni ludzie zaczęli żniwa własnego ciepła, każdy onieśmielony nagłą odmianą aury zrzucał z siebie hektolitry wody w przemoczonych płaszczach. Słońce oprawione w pomarańczową koronę ściekało wprawdzie na horyzoncie, jednak było dla nas niczym wódka w rozedrganych rękach wyleczonego z abstynencji alkoholika. Pragnęliśmy opium, heroiny, sytości, byliśmy uzależnieni od wakacji. Nikt nie chciał dopuścić do myśli, że lato zwariowało, zamknęło się na cztery spusty w szpitalu, zostawiając nam łaskawie resztki, popłuczyny dawnej formy. Mrowiska wyludniły się, każdy tonął w brązowym piasku, wielka piaskownica była dla nas namiastką lata. To nic, że cuchnęła od zielonkawego morza, poprzepalany papierosami garnitur ściekał nam dumnie z ramion. Po trzystu dniach bezruchu w biurach/ domach/ (niepotrzebne skreślić) mieliśmy prawo do kilku chwil bezruchu. Kładliśmy się na chodnikach betonowymi szpalerami, ogryzaliśmy bladą, sierpniową wiosnę z jasnych promieni, całowaliśmy każdy pręt kruchego powietrza. Obrażony na hulanki pogodowego bożka, coraz częściej zacząłem chodzić do baru. Piłem jego zdrowie, wznosiłem kasztanowe toasty wódką ostra jak iskierki południowego wiatru. Zalewałem się przeważnie w wysokognilnego trupa, lekceważąc całe to zdziwaczenie. Wieczorem czarny kożuch wody zgarniał pozostawione na ziemi odciski stóp. Wyschnięty żar zabarwiał wodę w przydrożnych rowach. Refleksy przesuwały się wokoło, latarnie parzyły, noc gasiła wszystkie pory roku niemym, brudnym pocałunkiem. Wszystko przechodziło w nowy wymiar niepogody, dziury ozonowe przepuszczały kosmiczne promieniowania, latające spodki rozdzierały atmosferę, czasami spadały kryształki gradu, dziesięcioramiennego gruzu. Docierałem do domu ostatkiem sił, nieraz przewracałem się na schodach. Nie trafiałem do zamka szczerbatym kluczem, zasypiałem na wycieraczce. Wiedziałem, że to my, ludzie zabiliśmy urodzaj lata, wypisaliśmy atrament w jego srebrnym piórze. Pierwszego listopada nastał Sylwester. Tak po prostu, bezceremonialnie, niepoprzedzony jakimikolwiek ostrzeżeniami. Nie było Bożego Narodzenia, choinek, czerwononosych, tłustych Dziadków Mrozów. W Dzienniku ogłoszono, iż mamy Nowy Rok połączony z Walentynkami. Reklamy- amorki kłuły licealistów. Wielkanoc tuliła do piersi śmigusowe strumyki, kalendarz kompletnie rozregulował się patrząc na kapryśną pogodę, pragnął dotrzymać jej kroku. Nie wiedział, jaką ma teraz przybrać datę, wybierał pierwszą lepszą z brzegu i włączał się w nią z szelestem kartek. Starał się wstrzelić w jak najkorzystniejszy objaw termometrowego kłębowiska. Piłem coraz więcej, zacierając granice pomiędzy pracą a barem. Nie mieszkałem już zupełnie w domu, dzieliłem się na skrzyżowania ulic. Budziłem się o północy, kładem do zmęczonego snu nad ranem. Alkohol we krwi zlewał się z plazmami telewizorów. Ludzie, którzy podobnie jak ja stracili rachubę klęli, na czym świat stoi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
żałosny monolog :( ale- nie pamiętam , kiedy go napisałem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
dzięki kochana jesteś :) wkleiłem Ci moje pierwociny moje pierwsze słowa jakie skreśliłem na papierze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
dziękuję. Jesteś ładna. Po prostu mówię to, co myślę. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Florian Konrad
całuseczkiiiiiiiii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×