Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość cdeffef

zobaczcie sobie drogie mamy z pokolenia lat 80/90

Polecane posty

Gość 3 po 3
też pamiętam te oranżady w woreczkach, eh.... kiedy to było :D aż miło powspominać. Mieszkałam na wsi takiej totalnej i do domu wracało się jak byłam głodna. Wieś choć spora to w połowie to rodzina. Każdy każdego znał, dzieci pilnowały dzieci (ale nie niemowlaków) ale nie wyobrażam sobie teraz pozwolić swojej córce iść po lekcjach bawić się z dziećmi na podwórko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie tamtych czasów żal
tylko młodych, beztroskich lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja pamietam jak
moj ojciec przyjezdzal z Niemczech z workiem slodyczy:p I pamietam oranzadę w szklanych butelkach..Caly dzien biegalam po podworku,bawilismy sie w chowanego,zrywalismy mlecz dla krolikow sasiadki..Teraz dzieci roznią się od nas.Ja chcialabym wychowac swoje dziecko tak jak mnie wychowana,dlatego wyprowadzam sie na wies,tzn do takiego mniejszego miasteczka,przeraza mnie zycie w stolicy:-o nie ma nawet gdzie dziecka puscic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja pamiętam jak za blokiem rosły potężne mlecze. Nie wiem ile miałam lat, kiedy z dzieciakami wymyśliliśmy rurociąg z mleczy. Jeden wkładany w drugi, był naprawdę baaaardzo długi. Tyle czasu spędziliśmy na jego budowę, a potem załamka, bo nalana woda, nie chciała przepływać :D ;D :D I piliśmy wodę ze strumyczka :o Była naprawdę czysta :o Strumyczek na blokowiskach, na Śląsku :o Nikomu nic nie było ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz nikt nie zobaczy dziewczynek skaczących w gumę, lub przez skakankę, kręconkę. Co byśmy wtedy nie jadły, to i tak nie było mowy o otyłości u dzieci, bo zawsze to wyskakaliśmy, wybiegaliśmy. Energia nas rozpierała:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no..jak próbowałam dzieci nauczyć grać w kapsle, czy klasy, to patrzyły się na mnie jakbym się z choinki urwała, bo moje to i owszem by pograły, ale lepsza zabawa jest w większej grupie, a dla innych dzieci, zabawy są nudne :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bąbi
No, to były fantastyczne czasy. Po szkole jadło się obiad i później od razu przed blok :) Fikołki na drabinkach, lody z piasku, gra w dwa ognie na trawniku. A co się działo w śmingus-dyngus.... Ehhh :) Moje dziecko nawet nie ma gdzie wyjść się pobawić, z domu wychodzi na ulicę, na której nikt po psach nie sprząta, panowie stoją pod sklepem i rozpościera się jakże piękny widok na rozwalający się mur. No ale przynajmniej rosną kasztany :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama 9 miesiecznego synka
Az mi sie lezka zakrecila w oku :) Kurcze, co to byly za czasy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bąbi
A jak padało, to chodziło się do koleżanek bawić się pierwszymi lalkami Barbie albo przesiadywało na klatkach schodowych wyjąc nieśmiertelne "I will always love you" Whitney Houston :P I mama wtedy wychodziła z mieszkania i dawała nam na talerzykach czekoladowego murzynka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konwalijkaa
cze PRAWDA:D:D:D:D ale mnie rozbawiłaś/łeś tym linkiem;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fajnie bylo ale sie skonczylo :) i to raczej skierowane jest do pokolenia maz lat 80tych :) chociaz moim zdaniem duzo rzeczy smai sobie winni jestesmy, wmawiamy sobie wiele chorob, usprawniamy czyli sie rozleniniwiamy itd.. poprzez wynalzaki jak net :/ itd itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wspaniałe to były czasy. Aż żal, że nasze dzieci to omija. Tyle się zmieniło.... W ogóle kiedyś było bezpieczniej. Nikt nie obawiał się wypuścić dziecka 4 czy 5 letniego na podwórko, bo każdy każdego pilnował. Do nocy grało się w szukanego, podchody czy zbijaka. Chodziliśmy też do sklepu po kartony i zjeżaliśmy na nich z wielkiej górki, która była na polach :) Na trawie rozkładaliśmy koce i graliśmy w karty lub eurobisnes, a jak nie było pogody, to na klatce schodowej :) A jak pojawiły się wrotki, to już w ogóle był szał :) Pamiętam jak cieszyłam się z mojego komunijnego prezentu: składaka "wigry 3" :D Ahhh miło to wspomnieć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalona zawodowo
a teraz na komunie to niewiadomo co kupic bo wszystko dzieci maja. o co kase dac?? bezsebns, moj chrzesniak zazyczyl sobie kłada!!!!!!!!za 4000tys:( mojm szczytem marzen bylo artari.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspaniale czsy
trzezpak, robienie wiankow pochody, cudowne wakacje na wsi....snianokosy. zajebiscie gorace lato , mleko od krowy, kapania w stawie. rodzina razem, niedzielne obiadki potem lody wspolne, dzieci byli szczesliwi chodz nic w sklepach nie bylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość omg good luck
pamietam, pamietam jestem ze wsi ale u nas malo osob hodowalo krowy. dlatego wiekszosc kolegow i kolezanek przychodzila do mnie wieczorem z kubkami i stalismy w kolejce do krowy i kazdy sobie udoil swiezego mleka. do tego byl niesmiertelny chleb z cukrem ktory byl najpopularnijeszym daniem. u kogo dzieci aktualnie byly i kiedy byly glodne dostawaly chleb z cukrem. jak bylismy u Gecow to byl luksus bo dziadeck Geca mial pszczoly i mielismy swiezy miod. jak ksiadz chodzil po domach szukajac chetnych do malowania plotu przy kosciele to zawsze mial obie kieszenie pelne cukierkow. jak byly sianokosy to skakalismy z wozu na stogi siana i zjezdzali na tylku na dol. oczywiscie przy kapieli nogi i tylek piekly ze hej ale frajda byla. scigalo sie na rowerach i gralo w badmingtona. wiadomo, nie kazdy mial rower i nie kazdy mial badmingtona ale mielismy grafik kto co robi i wszyscy bawili sie razem i nikt nie siedzial w kacie bo np nie mial roweru. jak jedna osoba miala cos pomoc w domu, np nazbierac 2 kosze jablek to reszta leciala z pomoca, 10 min i zrobione. najwieksza atrakcja bylo jak czyis rodzice zrobili ognisko, wtedy kazdy przychodzil z patykiem i z kielbasa i byla wyzerka na calego. nie latalo sie myc rak po kazdym glaskaniu psa czy kota a truskawki i inne owoce jadlo sie prosto z pola. gralo sie w klasy, gume, skakalo na skakance dookola podworka. zabawa w chowanego byla najlepsza bo mielismy duza stodole gdzie dzieciaki zakopywaly sie w sianie albo zwieszaly z gontow. to byly czasy... nikt ze znanych mi osob nic sobie nie zlamal, najwieksza tragedia byly moje przedwczesnie wyrwane mleczaki z przodu, po tym jak kolezanka plotla mi koszyczek z trawy na zebach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po pierwsze bezpieczeństwo, po drugie teraz ludzie są wredni i bardziej upierdliwi... Na każdym placu powieszona tablica ZAKAZ GRANIA W PIŁKĘ. Na jakiej klatce schodowej dziewczynki w brzydką pogodę mogą pobawić się lalkami, albo chłopcy autkami? przecież zaraz będą wszystkim sąsiadom przeszkadzać :o Jak siedzą nastolatki z gitarą na ławce, zaraz ktoś uprzejmy dzwoni na policję, nie ważne, że tylko grają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Guma,podchody,dwa ognie,sznur,chowany i inne-to byly czasy Zzyci bylismy na podworku,czasami sie poklocilismy,ktos sie poplakal ale nikomu krzywda sie nie dziala:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość omg good luck
a jak ktos rozrabial na lekcji do dostawal linijka po lapach i bal sie przyznac w domu bo rodzice jeszcze by poprawili :P i nikt nie przechodzil traumy jak musial posprzatac po sobie zabawki albo zmyc talerze po obiedzie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nunino
eh macie racje alez byk ubaw,siedzielismy do nocy przed plotem,chodzilismy na papierowki do sasiada,robilismy w balach slomy domy....matko dostalabym zawalu jakby moj syn sie tak bawil gdyby nas zasypaly te wielkie bale nie wyszlibysmy w zyciu zabawy z barbie,zegarki kalkulatorem na komunie:D gumy donald pachnace pewexem,spodniczki lambada wata cukrowa w woreczku,prazynki,lody z hortexu, lalki przypominajace niemowlaki z cudem wyproszonymi spiochami po mlodszym bracie:D ale z drugiej strony nie dziwmy sie naszym dzieciom,my bawilismy sie nie majac innego pomyslu co mozna bylo robic w domu? pewnie w dzisiejszych czasach tez wolalabym napisac smsa do kumpeli niz biec przez cala wies zapytac na ktorej stronie bylo zadanie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yhdghghg
Nic tak nie smakowało jak jedzenie na dworze :D Owoce prosto z drzewa, marchewka prosto z ziemi :D A jak do domu się łaskawie zaszło to chleb polany wodą, smietana i cukier na to :D W lato chodziło się zjeżdzac na dupie z górki a wracało późnym wieczorem jak juz było ciemno bo był wstyd bo na dupie dziury w spodniach i w majtkach :D A pamiętacie karteczki co się je wymieniało do segregatorów? Albo gumy do żucia z naklejkami z pokemonami? :D A ile było przy tym ekscytacji :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pokemony i segregatory były już wytworem teraźniejszych czasów:) Dzieci PRL-u:D musiały się zadowolić zbieraniem puszek po zachodnim piwie, paczek po papierosach, pocztówek i plakatów ze "Sztandaru młodzieży". Ja zbierałam jeszcze proporczyki zespołów żużlowych i upinałam je na słomiance wiszącej nad moim łóżkiem;) Pierwszą gumę do skakania zbierałam bardzo długo wyciągając mamie gumki z majtek i innych części garderoby:p Plus tego naszego zbieractwa był taki, że rodzice nie wydawali kroci na te wszystkie pierdoły, tak jak teraz wydaje się na gazetki z gadżetami i inne duperele, które potem przewalają się po pokoju naszych pociech :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ngnyjtuuu
Moim zdaniem dzisiejsze dzieci nie mają ani wyobraźni ani własnych aspiracji... Jak im nie podasz pod nos to nic nie zrobią a dziś wszystko mają na wyciagnięcie ręki, nie muszą się wysilać bo po co? Kiedyś aby zająć sobie czas potrzebny było myślenie, kombinowanie, tworzenie a dzieciak przy okazji uczył się pracy w grupie bo najfajniejsza zabawa była dopiero wtedy gdy kilkoro dzieci chciało się w to samo bawić. A dziś? Dzieci nie umieją bawić się w grupie, już w przedszkolach potrzebni sa psychologowie bo dzieciaki to mruki, samoluby i ogólnie mówiąc cioty co za byle gówno popadają w ostra depresję i mając po 3 lata chcą popełniać samobójstwa :o Ponadtyo są niesamowicie niesamodzielne i bez rodziców 5 minut nie są w stanie poradzić. My tez byliśmy dziećmi i wielu z nas mając zaledwie po kilka lat już samo się rządziło w domu. Gdy miałam 7 lat sama sobie jeść gotowałam przy gorących garnkach, wrzącej wodzie i rozpalonym tłuszczu. I nie tylko ja. A dzisiejszy rodzice wychodzą z założenia że od samego patrzenia na to dziecko stanie się kaleką lub umrze. Owszem, zdarzają sie nieszczęścia, ale kiedyś też były a nikt z tego powodu nie panikował. Będąc dziećmi potrafiliśmy biegać po podwórku od świtu do nocy. Wczoraj moja 8letnia chrześnica przejechała się rowerem 2 km i wylądowała w szpitalu bo organizm wycieńczony. To pewnie w grobie by wylądowała gdyby zrobiła tyle km ile każde z nas robiło w jej wieku i to pieszo. Według mnie ponosimy zbyt wysoką cenę za nowoczesną cywilizację i technikę. Wygodniej się nam może żyje ale tworzymy społeczeństwo ludzi leniwych i niezaradnych. Dzieci nie muszą myśleć bo myślą za nich maszyny, robić też nic nie muszą bo za pomocy kilku przycisków maszyna coś zrobi za nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opioipoi
Co racja to racja... Mi się wydaję że to wszystko warunkuje też miejsce gdzie się mieszka, inaczej wychowuję się dzieci w mieście a inaczej na wsiach... My na początku mieszkaliśmy w mieście, dzieci całymi dniami w domu siedziały bo i co było robić? Komputer i telewizor niemal non stop włączony bo dzieci się nudzą... Inne dzieci też siedziały w domach przed ekranami a jak już wychdziły to nie miały co robić... Teraz mieszkamy na wsi i już jest problem z przygonieniem ich do domu ;) Komputer został odstawiony na bok bo na podwórku są ciekawsze zajecia a i dzieci z okolicy jakieś inne, bardziej otwarte, koleżeńskie i skore do zabaw a nie do wegetowania w domu... Różnica przeogromna! Zawsze uważałam że moje dzieci to takie leniuchy a teraz ich nie poznaję i patrząc na ich harce przypomina mi się własne dzieciństwo :) A i jeszcze co do kwestii jedzenia to moje dzieciaki były okropnymi niejadkami, było trzeba z talerzem się uganiać aby coś zjadły i to byle czego nie pokazuj. Teraz to nawet i zupy jedzą jak cały dzień mają zajęcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mieszkam na wsi i jak jest pogoda to jest taki wrzask, ze nie idzie wytrzymac :) Prawie u kazdego mojego sasiada jest conajmniej jedo dziecko a najczesciej 2-3 i wszyscy sie swietnie bawia , jezdza na rowerach, graja w klasy. Moze wmiastach sa takie niedobitki co tylko na kompa i tv ciagle patrza. PS . WIECIE ZE DZIECI BIORA PRZYKLAD Z DOROSLYCH??? Jesli wy caly czas gapicie sie w telewizor to nie dziwcie sie ze dziecku tez sie niechce ruszyc .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość popi
a ja zbieralm historyiki z turbo:) i opakowania po czeklodach:) i wymienialam sie z kolezaankami:)i puszki po piwie i napojach ustawialam na szwce wkuchni:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MONIACZKA29
słuchajcie a pamiętacie orenżade w woreczkach którą się piło przez rurkę... to był dopiero czad

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Saturator:D to było coś. Lubiłam jeszcze hod-dogi nabijane pieczarkami, a nie jakąś tam parówą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×