Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość MamaAdopcyjna

Mamy adopcyjne . Są tu takie ???

Polecane posty

Gość MamaAdopcyjna

Hej;) Czy są tutaj mamy adopcyjne , lub kobietki chcące adoptować dziecko ? Może podzielimy się tutaj doświadczeniami, swoimi problemami, radami... Zapraszam i pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Aroninho
Cześć, jestem mamą małego Arona. :) Długo staraliśmy się o dziecko w ośrodku adopcyjnym, ponieważ jednak mieliśmy już dwójkę własnych zdrowych dzieci byliśmy - co tu dużo mówić - zawsze ostatni w kolejce, bo pierwszeństwo mają pary bezdzietne. Oczywiście musieliśmy przejść "szkolenie" i spełnić mnóstwo warunków dot. kandydatów na rodziców adopcyjnych i zapewne czekalibyśmy do dziś, albo nie doczekalibyśmy się wcale, gdyby nie wietnamski noworodek porzucony w szpitalu przez matkę. Nadwiślańska rzeczywistość jest taka, że dzieci jak on mają bardzo malutkie szanse na adopcję ze strony polskich rodzin (to samo dotyczy dzieci Czeczeńskich, Cygańskich, ze związków Polek z Nigeryjczykami i Senegalczykami ...Ukraińskich trochę rzadziej), ponieważ jesteśmy społeczeństwem białych ludzi, borykającym się z nietolerancją inności u osób drugich, więc zasadniczo poza dużymi skupiskami ludności (dużymi aglomeracjami miejskimi) takie dziecko musiało by stawić czoła panoszącej się ksenofobii ze strony współmieszkańców, w tym głównie rówieśników. Z tego względu najłatwiej i najszybciej jest w Polsce adoptować właśnie takie dzieci. Mieszkamy w Warszawie, gdzie jest dość liczna populacja Wietnamczyków, którzy przez kilkanaście ostatnich lat zasymilowali się w pewnym stopniu z Polakami (szczególnie młodzież licealna i studencka), więc widzieliśmy światełko w tunelu i z drugiej strony staliśmy przed wyborem: teraz albo przypuszczalnie nigdy, dlatego zdecydowaliśmy się dać nam szansę. :) Jesteśmy dziś razem 3 lata. Baaardzo szczęśliwi! ;) Starsze córcie (podstawówka) uwielbiają go. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betiiii
cześć może ni jestem taką typową matką adopcyjną ale od 13 lat jestem prawnym opiekunen mojej siostrzenicy - jej rodzice zmarli gdy miała 5 miesięcy więc zostałam jej matką i po mimo że od małego wiedziała co się stało z jej rodzicami to mama zaczeła mi mówić dopiero jak skończyła 5 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaAdopcyjna
My staraliśmy się o adopcję 4 lata, długo staralismy sie o wlasne dziecko, a gdy w końcu zaszlam w ciążę poronilam. Nie wykluczam, że w przyszlosci bede miala jeszcze wlasne dziecko. Na dzień dzisiejszy cieszę się, że zostałam mamą 2 letniej Milenki :) Obecnie jestem na urlopie wychowawczym i siedzę z małą w domu. Jestem bardzo szczęśliwa :) Jednak obawy jakieś są. Milenka nie jest sierotą, ma rodzicow. Jej ojciec jest narkomanem i alkoholikiem, matka urodzila ją bardzo mlodo i po prostu zostawila w szpitalu. Boję się, że kiedyś usłyszę od doroslej juz coreczki, że chce poznać swoich biologicznych rodzicow . Zabolałoby mnie to na pewno bardzo. Ale poki co, cieszę się że ją mam :) Uwielbiam chodzić z nia na spacery, bawić się... patrzeć na nią :) Szczerze mowiąc w ogole nie dbam o to, że nie jestem jej biologiczną mamą, czuję się jakbym nią była;) A Wy, jak sobie radzicie ? Czy mialyscie jakies wieksze problemy ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Aroninho
Moją największą obawą była nie tyle przeszłość rodziców mojego dziecka i ewentualna trwoga o jego przyszłą ciekawość ich poznania, a jego inność na tle dominującej większości polskich dzieci na ulicach naszego miasta. Jego egzotyka nie tyle była nie do zaakceptowania przeze mnie i moją rodzinę (bo jesteśmy otwartymi ludźmi i zjechaliśmy już w życiu troszkę świata), co budziła moje głębokie obawy w związku z jego późniejszą akceptacją przez rówieśników w szkole i na podwórku, oraz poczuciem tożsamości kiedy wkroczy w okres dojrzewania, młodzieńczego buntu i poszukiwana własnego ja. Kim będzie się czół, kiedy dorośnie? Przecież będzie wyglądał jak wietnamski chłopiec, ale charakterem, wartościami wyniesionymi z rodzinnego gniazda i akcentem nie będzie w żaden sposób odbiegał od przeciętnego Polaka. Muszę ci powiedzieć, że na chwilę obecną podmiotłam te wszystkie obawy pod najgrubszy dywan w domu i zwyczajnie nauczyłam się cieszyć dniem dzisiejszym. :) Nie myślę już tak obsesyjnie o przyszłości a staram się skupić na tych wszystkich pięknych chwilach i trywiach zwyczajnego codziennego życia, które dane nam jest przeżywać z naszym małym skarbem. Daje nam on co dzień tyle powodów do uśmiechu, dumy i radości, że nie ma nieraz tylu słów by opisać nasze szczęście. Jest po prostu naszym małym Aroninho i nie ma takiej siły, która by to zmieniła. :) W sumie poza noskiem, czarnymi ślepkami, ciemnymi włoskami i skórze, która przybiera latem odcień słodiego mango (bo zimą jest takim samym bladziakiem jak moje dziewczyny), absolutnie niczym się od nas nie różni. Jest naszym dzieckiem, naszym małym kochanym synkiem. Nie wyobrażamy sobie teraz jak mogłaby wyglądać dziś nasza rodzina bez niego. Czasami zdaje mi się, jakby był z nami od zawsze, jakby był nam przeznaczony i urodził się specjalnie dla nas, żeby ubogacić nasze życie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Aroninho
Oczywiście zdarzają cie ci "życzliwi inaczej", którzy myśląc że nie słyszymy tego co mówią, rzucają dość głośne i bezmyślne komentarze pod naszym adresem: a to że polskie sierocińce przepełnione, a my wzięliśmy na wychowanie dziecko cudzoziemskie (zupełnie jakby nie wiedzieli, że w naszej sytuacji, kiedy mamy własne biologiczne dzieci nie dano by nam żadnego polskiego, poza ciężko chorym, na co absolutnie nie bylibyśmy gotowi jako rodzina), a to że idziemy w ślad hollywood'zkich mód i trendów (oczywiście padają porównania do rodziny Jollie-Pitt... co za patetyczność) i wiele, wiele innych. Na szczęście nie wszyscy tacy są i da się już gdzieniegdzie zauważyć miarowe, acz powolne przemiany społeczne (szczególnie w środowisku ludzi wykształconych i obytych w świecie), a tych mniej przyjaznych - cóż - pozostaje nam jedynie ignorować i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Aroninho
Jeśli miałabym udzielić ci jakiejś praktycznej rady, to byłaby ona taka: skoro myślicie z mężem o przyszłym rozszerzaniu rodziny o nowych jej członków (a z tego co piszesz jest to niewykluczone), wówczas wspaniałym pomysłem byłoby jak najczynniejsze zaangażowanie Milenki w przygotowywania do przyjęcia nowego maluszka pod wasz dach i do waszego życia. :) Niech wie, że to nie tylko dzidziuś mamy i taty, ale też jej dzidziuś i że takie maleństwo bardzo jej potrzebuje. Niech np. Milenka czynnie uczestniczy w wyborze imienia dla nowego maluszka (może nawet niech sama je wymyśli), niech pomaga wybierać dla niego maleńkie ciuszki, zabawki, przygotowywać pokoik, niech dumnie nosi t-shirt z napisem "duża siostrzyczka" albo coś w tym stylu. Niech nie może się doczekać maluszka tak bardzo jak wy sami. :) To naprawdę działa!!! Kiedy już wiedzieliśmy, że nasz synek do nas trafi (oczywiście nie obyło się bez schodów, bo najpierw trafił do pogotowia opiekuńczego), to właśnie "szefowe" (nasze dziewczyny) wybrały mu imię Aron Jan (zupełnie samodzielnie i bez naszych sugestii). :D To "szefowe" wybierały mu mebelki do pokoiku, ciuszki (bo niestety dużo z tych po dziewuszkach porozdawaliśmy po znajomych, a z tego co zostało większość nie nadawała się raczej dla chłopca), kocyki, zabawki, butelki, smoczki, spacerówkę i inne niezbędne akcesoria. Miały frajdę nie z tej ziemi (szczególnie starsza)! ;) Kiedy maluch był już z nami były ciekawe wszystkiego co się robi przy niemowlęciu i czynnie angażowaliśmy je z mężem do pomocy przy jego kąpieli (podawanie płynu, ręczniczka, zabawianie), przy przewijaniu (podawanie zasypki, pieluszki, świeżego ubranka), na spacerku (pchanie na zmianę wózka), w czasie usypiania (włączały mu karuzelę jak kwilił, stały na straży wypluwanego smoka) :), a nawet w porze karmienia (jedna trzymała niunia na rączkach w pomocą mamy, a druga podawała butlę). :) Do dziś są bardzo opiekuńcze i bardzo kochają małego. On również jest z nami bardzo szczęśliwy. Ostatnio podczas jednej z naszych wieczornych przytulanek z książeczką, ni stąd ni zowąd mocno się do mnie przytulił, poklepał po głowie i pełnym powagi dziecięcym głosikiem powiedział "Jesteś dla mnie po prostu idealną mamusią". Moje serce zaczęło topnieć... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaAdopcyjna
Dziękuję Ci serdecznie za cenne rady :) Narazie jestem zaabsorbowana Milenką i poswięcam jej każdą chwilę. Powiększenie rodziny hmmm byłoby pięknie, ale to może w przyszłości... Choć mowia, że po takim odbokowaniu się jakoś łatwiej się zachodzi, to narazie wystarczy mi Milenka :) Co do polskiego społeczeństwa, to faktycznie jeszcze trochę zaściankowe myslenie panuje, dlatego podziwiam Cię za odwagę. Pewnie spotykasz sie nawet na ulicy ze spojrzeniami ludzi... Hmm może ktoś jeszcze się wypowie ? Nie ma tu więcej adopcyjnych mamuś ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Deeesmonddd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×