Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Rozpadłam się

Mam 27 latrodzinę i wiem że przegrałam życie

Polecane posty

Gość LadyLady24
A ja uważam, że powinnas w takim razie także miec swoje pasje. jestes teraz w domu, rozumiem sytuacje, ale pisac oraz publikować skoro to lubiłas robić to nie przeszkadza. Myśle, że zacznij od tego od powrotu do pisania. A z mężem hmmm ciężko mi doradzać bo ja póki co mam narzeczonego i jak na razie wszystko mu moge powiedziec i nie lekceważy moich uczuć, ale może spróbujcie gdzieś razem wyjśc, nie wiem kino, kolacja... Zostawcie córkę na wieczór np dla babci a pobądźcie trochę razem, tak jak kiedyś. I mimo, że było wiele rozmów to moze spróbuj jeszcze raz porozmawiać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
nie rób z męża przyjaciółki??? a niby dlaczego? mój mąż jest dla mnie przyjacielem.A o mnie mówi,że jestem najfajniejsza ze wszystkich jego kumpli, pogadać możemy zawsze o wszystkim, i to jest podstawa udanego związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
oczywiście zaraz obok szalonego sexu:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobranocka:)
wiem oś na ten temat tak samo sie czuję,i rozumię cię doskonale

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozpadłam się
Zgadzam się. Maz powinien być również po trochu przyjacielem. Bo jeśli nie mozesz najbliższej osobie powiedzieć wszystkiego, czy tego co chciałoby się powiedzieć to już od samego początku jest coś ne tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
a tu siedzi w domu lalunia, pod trzydziestke,wydawałoby sie że powinna być mądrą i świadomą osobą ale widać,że emocjonalnie kiepsko.żal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobranocka:)
rozpadam sie nawet jesteśmy prawie w tym samym wieku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
jesli nie można mężowi, najbliższej osobie powiedziec o swoich zmartwieniach, to to nie jest normalne, i to sie predzej czy później skonczy. brak dialogu =koniec związku. i wybacz autorko, ale nie uwierze ,że rok po slubie po 3 latach znajomości maz sie zmienił. A przez 3 lata wczesniej było ok? i myslę,że ten męzulek twój jest kretynem , który nie ma do ciebie ani odrobiny szacunku, nie mówiąc juz o żadnym uwielbieniu, czy podziwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
i albo zrobisz coś z tym teraz albo obudzisz sie z ręka w nocniku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozpadłam się
Tionee on nie zmienił sie po prostu z dnia na dzień. To po prostu zaczęło sie zmieniać te kilka lat temu by w końcu dojśc do stanu któy jest. Masz racje że on nie ma dla mnie ani szacunku ani podziwu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozpadłam się
Tionee ale wg ciebie co powinnam zrobić? Jakie byłoby najlepsze wyjście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyLady24
Jeżeli nie ma dla Ciebie szacunku teraz to co było wcześniej? wszystko ok???? A jak bylo wcześniej przed slubem, tez nie podziwiał tego co robisz? Chodzi mi o publikowanie, pisanie itp....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozpadłam się
LadyLady - wtedy traktował to jako nazwijmy to nieszkodliwe hobby. Jak było z szacunkiem wcześniej? Lepiej, dużo lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
rozpadłam sie- wiesz ja mialam na początku tak,że działo sie źle, a ja sie nie odezwała. w pewnym momencie bylo tak źle,że myślalam że zerwe zareczyny, bo przed slubem to było jeszcze. Potem sie uspokoiło i po slubie zaś to samo. Kompletny brak porozumienia. cieche dni przez dlugie tygodnie. w koncu dotarło do mnie,że wogóle nie umiem rozmawiać z meżem. i czaczęlam to zmieniać, przełamalam sie i zaczęłam rozmawiać. Okazało sie ,że moje nieszczęście i pretensje i jego wynikają z zupełnie róznego spojrzenia na pewne sprawy, ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać wszystko stawało sie jasne. on staral sie rozumiec mnie, ja jego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolinka......
Czas płynie i my sie ciągle zmieniamy. Dostosowujemy sie, dopasowujemy do róznych sytuacji. Przez lata konsekwentnie coraz bardziej schodziłaś w cień męża. No to on sie przyzwyczaił, ze jest tak a nie inaczej. Żona jest w domu i pierze, sprząta, gotuje... Gdzieś uleciał szacunek. Jak chcesz mu powiedziec, to on nie chce słuchać. Jaki problem? Żona zawsze usmiechnieta i ma jakiś problem? Jemu jest zbyt wygodnie żeby zajmować się Twoimi problemami. I rozmawiać o tym na pewno nie będzie. Problem jest głębszy. Któraś kobieta wczesniej pisała, ze miała podobna sytuacje w domu. Pomógła terapia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozpadłam się
Tionee u mnie to niestety nie przechodzi. mój maż jest tak wychowany, że racja jest zawsze po jego stronie choćby nie wiem co robił. Dobra nie w 100 na 100 ale 95 na 100 przypadków kiedy próbuje z nim rozmawiac, nie mieć jakieś pretensje, robić wymówiki tylko rozmawiać kończy się fiaskeim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
ja mogę mówic na wlasnym przykładzie , ciężko coś radzic komus. I nigdy, nie zrezygnowałam z życia zawodowego, nawet po urodzeniu dziecka, i ze swojego hobby. i z bycia niezależną finansowo. dla mnie to ważne. na szczęście zawsze najlepiej dogadywalismy sie w łóżku i to chyba tak naprawde pozwoliło nam przetrwać. teraz od 2,5roku jest dobrzek, czuje sie szczesliwa. Ale było to okupione ciężka praca, rozowami częto trudnymi .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyLady24
W sumie to słyszałam wiele opinii ze po ślubie wszystko się zmienia, ale zupełnie nie wiem w takim razie dlaczego tak się dzieje....Może właśnie posłuchaj Tionee i zacznij rozmawiac jakoś, nie wiem już jak... A skoro juz taki temat to wiecie co dziewczyny ja za rok wychodzę za mąz i zaczynam się naprawdę na poważnie obawiać jak to działa, że małżeństwo jakby zaczyna psuć relacje.... Mi sie na razie wydaje, że jest ok, że sie dogadujemy, że czuję sie ok, że nie robi mi przykrości to że tak będzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
na takiego to tylko terapia wstrząsowa. skoro po dobroci nie idzie. ja bym sie z dzieckiem wyprowadzila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozpadłam się
Tionee ja czekam operacji jak zbawienia żeby w końcu móc być niezależną finansowo. Żeby w razie czego mieć świadomość że nie jestem skazana na więzienie we własnym domu i ciele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
i rtu nie autorke ale tego mezusia na terapie trzeba wysyłać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
nov to może nie od razu, przeczekaj ten moment, aż dojdziesz fizycznie do siebie, a potem powiedzialabym wprost; albo zacznie rozmawiać szczerze albo skoro dalej ma zamiar własną żonę traktować jak prywatną służącą bez głosu, to ja sie wyprowadzam bo nie zamierzam z takim burakiem marnowac reszty życia i już. Ponadtwo skończyłabym z wizerunkiem uśmiechniętej , wogóle podziwialm cie jak możesz tak grać, bo ja stroiłabym fochy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyLady24
Ja mogę pwiedziec jak na razie, ze rozmawiam ze swoim narzeczonym co i jak bedzie później, nie daje też sobie wejśc na głowe, że jestem tylko od gotowania i sprzątania (zreszta gotowania nienawidze) i mówię mu o tym, że moge inne rzeczy robić, więc on mówi, że np gotować to on może, ze jakos sie bedziemy dzielić obowiązkami. Podobnie teraz jestem na etapie pisania pracy magisterskiej, juz koncze, ale ostatni miesiąc to tylko praca i praca wiec ja piszę, bo muszę, a przeciez facet moze sobie poradzić z innymi obowiązkami, nie ma przecież lewych dwóch rąk. Wydaje mi się, że trochę za mocno przyzwyczaiłyście swoich mężów do takiego schematu, ze ma podane wszystko pod nos, że wraca z pracy to obiadek, posprzątane, wyprane itp.... Nie mówię, że mąż ma wracać jak do burdelu, ale chyba wydaje mi się, że powinno być trochę luzu, ze np mąz po powrocie z pracy CZASAMI także mógłby zrobic obiad lub posprzatac bo np ty się umówilas z koleżanką, nic mu sie przeciez nie stanie.... Tak mi się wydaje. Ja staram sie wlasnie zachowac taki schemat juz teraz, żeby później nie było rozczarowania. Moja mama czasami przy moim narzeczonym próbuje dawać mi rady, ze zrób dla niego to czy tamto, a ja własnie nie, staram sie owszem, robię, ale chodzi o to, że staram sie zachować jakąś równowagę, np jezeli akurat robię cos do jedzenia, a gotuje się woda, to zawolam go zeby zalał herbatę, zeby nakrył do stołu bo przeciez ja akurat jestem zajęta, a tyle on może zrobić i korona z glowy nie spadnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
oo hola hola mój na poczatku próbował mnie podejsć, ale powiedziałm, piore jak mi sie chce, gotuje jak jestem głodna , nie prasuje jego rzeczy, a jak mu nie pasuje, niech szuka innej. i od początku wie, ze musi robić zakupy, sprzatać, prać, prasować i opiekować sie dzieckiem tak jak ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tionee
a wieczorna kolacjemąż traktuje jako niespodziankę bo nie ma jej zawsze. nie jest do tego przzyzwyczajony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyLady24
Autorko jest taka fajna piosenka, która może jak posłuchasz to chociaż jak mężą nie ma to tak poprawi ci nastrój. Opowiada o całej sytuacji jaka teraz masz, ale melodia jest nie smutna, a taka fajna. Wpisz w Youtube albo na wrzucie: Verba: "Parodie". Jak jej słucham przypomina mi sie były, ze jezeli istniałaby ta piosenka wcześniej, to może bym była silniejsza, może dodawała by mi otuchy, żebym sama odeszla i się nie męczyła, nie naraziłabym się na upokorzenie jakie od niego dostałam... Może Ci sie spodoba :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyLady24
Tionee sorki chodziło mi, że autorka przyzwyczaiła za mocno męża do starego schematu, że żona to kura domowa. ... Podobnie ja robię z narzeczonym, nie przyzwyczajam, bo nie mam zamiaru być TYLKO kurą domową poxniej. A poza tym jeżeli chodzi o finanse, to ja mu juz powiedziałam, że dla mnie nie ważne jest kto z nas ile zarobi, czy nie zarobi wcale, ale wszystko ma byc wspólne, ja jestem tak wychowana, zawsze rodzice mieli wspolne konto, wspolna kase i nie wazne bylo kto ile, tylko zarządzali finansami razem. Z tego co czytam, to nawet nie rozumiem, przecież Autorka jest niepełnosprawna, a mimo to jak to, zeby mąz jej nie pomagał, a tymbardziej nie słuchał że moze jej cos nie pasuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorko....
to co do tej pory robilas robilas dla niego... sluchalaś go, jak opowiadal o sobie i swojej pracy, wspieralaś gdy tego potrzebowal... podziwialaś, gdy odnosil sukcesy. W zamian za to masz coś odwrotnego. Twoje sukcesy sa dla niego nic nie warte, to co robisz normalne bo kazda kobieta powinna to robić.... Robilas i ustawialaś sie pod niego. teraz zrob w koncu coś dla siebie byś znow mogla uwierzyc w swoja wartość. Faceci czasem tacy sa, poswiecaja sie swoim pasjom a wtedy nie zauwazaja nas. Trzeba coś z tym zrobić. Mysle ze w tym wypadku jednak rozmowy nie pomoga. Dlatego że rozmowy zakladaja że ta druga strona wyslucha i weźmie to co mowimy po uwage.A co jeśli nie? Zwykle popadamy w jeszcze wieksza frustracje. Ja te droge probowalam. Raczej musisz zaznaczyć soba swoja obecność. Rob to co lubisz, staraj sie poświecić temu czas. Gdy bedziesz potrzebowala jego pomocy np. w zostaniu z dzieckiem stawiaj sprawe jasno i nie przyjmuj odmowy. nie rezygnuj. Mow że to dla ciebie wazne dla twego samopoczucia. Daj sobie prawo do tego tak jak jemu dajesz. Ty wiesz jak jest i chcesz żeby on sie realizowal i czul sie dobrze prawda? czemu wiec nie chcesz tego samego dla siebie? czemu dajesz sie łątwo przekonać że twoje pasje sa niczym? czy nie za bardzo go kochasz i nie wydaje ci sie że przy jego pasjach rzeczywiście twoje to nic? Mialam podobnie ze swoim Eksem... ale ja bylam troszke niepokorna. Mimo wszystko jego slowa mowiace, że moja praca jest smieszna dzwonily mi po uszach. Uswiadamialam mu jednak, ze choc nie zajmuje wiele czasu jednak przynosi wiecej pieniedzy jesli liczyc stawke godzinowa. Przestał wiec o tym gadac. I wiem żeby aby realizowac swoje marzenia musialam stawiac sprawe jasno lub być rownie uparta jak on. Rozwiodłam sie, po kryzysie trwajacym 3 lata (15 lat zwiazku) kiedy uswiadomilam sobie ze to tylko ja robie coś by walczyć o ten zwiazek. on raczej liczy na to że manna z nieba spadnie i cudownie rozwiaze jego problem. Jedynie zdecydowane posuniecie, mimo mojego calego bolu i milości do niego, spowodowalo że znow stanał o własnych nogach. Niebezpieczenstwo z pasjonatami jest takie że nie widza świata poza pasja i jak runie im to co jest z nia zwiazane, leza rozłozeni na łopatkach. Daltego jest bardzo wazne byśmy sie jakoś realizoway przy nich, pokazywaly inny świat, choćby wbrew ich woli (nie raz musialam go zmuszać do wspolnych wyjazdow poza miasto, ktore on potem ukochał) Moj rozwod był zbawieniem dla wszystkich. Eks mi za niego podziekowal, teraz nasze stosunki roznie sie ukladaja, zyjemy w przyjaźni. dalej sie poswieca swoim pasjom, ja wciaz go kocham a on mnie ale nie zyjemy razem. Bo to niemożliwe. Ja chce decydowac o sobie, a przy nim sie nie da, on chcialby decydowac o wszystkim tak jak kiedyś. No moze to troszke nie tak... on juz wie że to nie jest w porzadku, i chce to zmienić, ale sila przyzwyczajenia robi swoje. Niestety wszystko to przez zachawlane "małzenskie rozmowy", w ktorych on nie baral udzialu (słuchal ale nie docierało do niego, że to wazne co mowie- dotarło po czasie gdy mu zycie pokazalo- niektorzy tak maja) i sila przekazu malała z kazda rozmowa. Do niektorych trafia tylko dzialanie i zdaje sie ze twoj maz do tych osob nalezy. Dzialaj wiec. Nie rezygnuj ze samostanowienia o sobie. Rob to co uwazasz TY za słuszne, pewnie i zdecydowanie. Gdy tej pewności i zdecydowania nie masz, popracuj nad akceptacja i wiara w siebie. I pamietaj że zmienic mozesz tylko siebie i tylko przez to zmienic stosunek innych do ciebie nie wylaczajac męza. Zycze powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyLady24
aha i jeszcze jedno, Autorko skoro mąż jest wychowany tak, ze to co on robi to racja ZAWSZE, bez względu na to, czy dobrze czy źle by wszystko robił, to od razu mówie BĘDZIE CIĘŻKO. Miałam poprzedniego narzeczonego takiego, jak nie pomagały tloumaczenia, zwracalam się do "teściów" zeby moze trochę na niego wpłynęli, ale to jeszcze było gorzej, a wiesz dlaczego???? Bo szczególnie jego mamusia, że K to jest juz taki, ze jego to trzeba akceptowac, ze on juz sie nie zmieni, a poza tym, ze on to jest jeszcze nie az taki dojrzały, a jego ojciec zawsze tez wszystko pod nosek podsuniete, miał myc samochód to najpierw ojciec wszystko mu pon nosek podstawial, gąbkę, wiaderko, węża ogrodowego, płyn i dopiero K umył z wielka łaską SWÓJ w dodatku samochód.... Mowię ci byłam tak zaślepiona nim, ze az szkoda wspominać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×