Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niezamężna żona

problem w związku - poradźcie coś!!!

Polecane posty

Gość LaChatNoir
Czytajac twoj post czuje sie jakbym czytala wlasna historie sprzed roku. Bylismy wspaniala para, on byl moim pierwszym chlopakiem ja jego pierwsza dziewczyna. Wszyscy znajomi nie mogli wyjsc z podziwu, jak dobrze sie rozumiemy. Nigdy sie nie klocilismy, wszedzie bylismy razem, bylismy najlepszymi przyjaciolmi i para jednoczesnie. W lozku bylo nam razem dobrze tez. Przez 4 lata zdazylismy sie naprawde dobrze poznac, do tego stopnia ze kiedy ja zaczynalam zdanie on juz wiedzial jak sie konczy. Wyjechalismy razem za granice, zamieszkalismy razem, bylismy ze soba blizej niz wiele malzenstw. Nie mielismy miedzy soba zadnych problemow, bylo co prawda ciezko z pieniedzmi ale wspieralismy sie razem. Bylismy nierozlaczni. Ja znalazlam prace, wiec przestalismy byc ze soba 24h na dobe. Potem on tez dostal prace. Ale nadal wszystko bylo dobrze, wspolnie spedzane weekendy, nocne rozmowy, wspolne sniadania i kolacje. MImo wszystko zaczelismy sie od siebie oddalac. On duzo pracowal zeby zaoszczedzic na czynsz- chcielismy miec wreszcie wlasne mieszkanie(wczesniej musielismy dzielic). Ja zostawilam moja prace. Zaczelam czuc sie naprawde samotna. Przez pare tygodni siedzialam w domu. Popadlam w depresje. Owszem on zawsze wysylal mi maile z pracy, poswiecal mi duzo czasu, ale to nie wystarczylo. Zrozumialam ze to co miedzy nami bylo wymaga mnostwo czasu razem. Chcialam tak jak Ty wrocic do poczatku, kiedy kazda chwila razem byla wyjatkowa i sie poznawalismy. Pomyslalam ze potrzebujemy przerwy od tego wszystkiego, pojechalismy razem na krotkie wakacje. Przez chwile bylo lepiej, on oprowadzal mnie po Florencji i z przewodnika opowiadal historie roznych budynkow. Nie mielismy zadnych problemow, wszystko bylo wspaniale. Ale do glowy zaczelo mi przychodzic: a czy mzoe bez niego te wakacje bylyby tak samo dobre? Nie potafilam odpowiedziec na to pytanie. Chcac dalej ratowac zwiazek stweirdzilam ze pojade do domu na miesiac, a on bedzie w tym czasie kontynuowac swoja prace(ktora z reszta bardzo lubil). Mialo nam to pomoc zatesknic za soba, zrozumiec jak bardzo nam na sobie zalezy. Owszem, tesknilam, ale jednoczesnie uniezaleznilam sie od niego. Sama jezdzilam do miasta, zalatwialam sprawy, odwiedzalam rodzine. Rozmawialismy codziennie przez 2godziny i szczerze powiedziawszy, czulam sie tak jak wczesniej... Kiedy wrocilam oczywiscie bylismy szczesliwi ze wreszcie sie widzimy. Nie bylo nas stac na wlasne mieszkanie ale znalezlismy duzy pokoj do wynajecia. Przeprowadzilismy sie, klopoty finansowe zostawiajac za soba. Teraz chcielismy zaczac wszystko od nowa. Ale niestety... Po pierwsze on, ciagle pracowal, ja siedzialam w domu. Poza gotowaniem nie mialam nic do roboty. Znowu przesladowaly mnie rozwazania: a jak by to bylo byc sama?zaczac wszystko od nowa, zyc na wlasny rachunek? Potem byly moje urodziny, on z usmiechem na twarzy powiedzial wszystkiego najlepszego i tyle... Spytalam sie czy bedziemy to jakos swietowac. On stwierdzil, ze mozemy pojsc do marketu kupic jakies dobre jedzenie a wieczorem wypic drinki. Jesli chodzi o prezent to stwierdzil ze on nigdy nie wie co mi kupic, wiec nie kupil nic. No coz zaden facet nie jest idealny pomyslalam, prezent sobie sama moge kupic(konto mielismy wspolne). Innym razem wrocil z imprezy firmowej na ktorej upil sie niemal do nieprzytomnosci. Troche mnie zdenerwowalo, ze przesadzil, no ale sama go zachecalam zeby poszedl i poznal jakis znajomych, bo zadnych nie mial. Tego typu sytuacje, ktore zaczely mnie coraz bardziej irytowac zdarzaly sie coraz czesciej...Wtedy a wtedy nie wzial prysznica i smierdzial, wtedy a wtedy nie pozmywal naczyn mimo ze to byl jego obowiazek, wtedy a wtedy nie powiedzial dziekuje, wtedy a wtedy nie mial dla mnie czasu bo byl taki zajety. On niby nic, niewinny, chcial jak najlepiej ale jednoczesnie juz sie tak nie staral. Dopadla nas rutyna. Nadal bylismy najlepszymi przyajciomi, duzo rozmawialismy, jednak latwo bylo poznac ze cos jest nie tak. Ja coraz czesciej bylam w depresji. On w pracy, zajety. Coraz zadziej uprawialismy seks, mimo ze byl mistrzem w lozku i wiedzial dokladnie co lubie to wcale nas do siebie nie ciagnelo... przyszedl rok akademicki, on ledwo zrezygnowal z pracy juz zaczely sie zajecia. Znowu zajety, nieobecny myslami. Ja zaczelam kolejny rok na Uniwersytecie, poznalam nowych znajomych. Swietnie sie bawilam, tu poszlam na grilla(bez niego bo nie mial czasu) tam na kawe z nowymi przyjaciolkami. Lozko wlasciwie sluzylo nam tylko do spania. Wtedy poznalam A. Przystojny brunet, wpadl mi w oko jeszcze poprzedniego roku, ale nigdy z nim nie rozmawialam, bo i po co, bylam przeciez niemalze ''zamezna''. To on sie odezwal. Po pierwszej krotkiej rozmowie niesmialo napisal mi na czacie ze zawsze mu sie podobalam i ze swietnie mu sie ze mna rozmawia i ze sie we mnie zakochal. Pomyslalam: szczeniak, nie zna mnie nawet a juz by chcial nie wiadomo co. Mojemu chlopakowi czytalam co odwazniejsze kawalki, smiejac sie z calej sytuacji. Zaloty ucielam krotko mowiac ze jestem w zwiazku z kims innym. On przyjal to bardzo ciezko, zrobilo mi sie go bardzo zal, wiec powiedzialam ze mozemy byc przyjaciolmi. On zaproponowal kawe po zajeciach. Wtedy dopiero zobaczylam jak bardzo sie pomylilam co do A- byl powaznym, dojrzalym mezczyzna, rozmowy z nim intrygowaly mnie, niemal w niczym sie nie zgadzalismy, ale przez to nasze dyskusje byly pelne pasji. Jednoczesnie widac bylo ze to mezczyzna ktory traktuje kobiety w nalezyty sposob z szacunkiem i rezerwa. Przeprosil mnie za cala sytuacje kiedy to niemal wyznal mi milosc. Stwierdzil ze to z samotnosci i braku doswiadczenia z wieloma kobietami. Spotykalismy sie niemal codzien na uczelni, ale jednoczesnie trzymalismy dystans ze wzgledu na mojego chlopaka. On sie ta znajomoscia nawet nie przejal. Dalej zajety studiami, spedzal ze mna czas ogladajac telewizje i rozmawiajac na tematy ktore juz wczesniej omawialismy tak wiele razy. Zaczelam z nim rozmawiac. Mowilam mu jak sie czuje. Pryznal mi racje, ze oddaliulismy sie od siebie. Jednoczesnie zadne z nas nie wiedzialo jak to naprawic. Rozmawialm z nim na temat A. wiele razy. Cieszyl sie ze mam przyjaciela, bo wiedzial ze czuje sie bardzo samotna w obcym miescie. A trzymal dystans ale jednoczesnie rozumielismy sie coraz lepiej, on mimo woli zakochiwal sie we mnie coraz bardziej. mielismy tyle tematow!tyle roznic!tyle dyskusji! Moj caly swiatopoglad przewrocil sie do gory nogami. Opowiadal mi o wielu rzeczach o ktorych nigdy wczesniej nie slyszalam. On takze chcial dowiedziec sie wiecej o moich zainteresowaniach. Doszlam do wniosku ze cos tu jest nie tak, ze lepiej spedzam czas z obcym mezczyzna niz z moim wieloltenim chlaopakiem. On sie nie przejmowal. Chyba nweet do glowy mu nie przyszlo ze moglby mnie stracic. Troche mnie to bolalo, bo kazdy inny facet bylby zazdrosny, a on nic, rutyna. Postanowilam dac A szanse, poznac go blizej z mysla ze moze kiedys cos z tego bedzie. Porozmawialam z moim chlopakiem, wyjasnilam ze nasza milosc sie powoli konczy. Przyznal mi racje. Bylo nam ciezko po tylu latach, tylu planach ktore mielismy, po porstu sie poddac i powiedziec sobie do widzenia. Nie przeszkadzala mu mysl ze widuje sie z kims innym. Poznal A kiedy juz bylismy razem i nawet go polubil. Nadal bylismy najlepszymi przyjaciolmi, nadal spalismy w tym samym lozku(potrzebowalam czasu zeby sie wyprowadzic), A byl bardzo wyrozumialy. Tak to sie skonczyla nasza wielka milosc. On po paru miesiacach znalazl sobie dziewczyne. Ja sie zareczylam z A. Dziewczyna mojego bylego byla o mnie zazdrosna, wiec on juz sie ze mna tak nie spotykal jak wczesniej... Teraz jestemy tylko znajomymi. Nikt nie ma do nikogo zalu o to co sie stalo. Mimo wszystko nadal mam wielki sentyment do tego co bylo, jak wspaniale nam bylo razem... Czasami po porstu sie nie udaje, chocby nie wiadomo jak by sie starac. Teraz, kiedy jestem z A mamy duzo wiecej 'problemow' niz mialam wczesniej. Czsami sie klocimy, czy pojawiaja sie nieporozumienia. Nie przeszkadza mi to, bardzo go kocham i on jest tym jedynym. W nowym zwiazku niczego mi juz nie brakuje. Wszystko jest tak jak powinno byc, czuje sie naprawde szczesliwa. Koniec koncow znalazlam wreszcie to czego nie mialam przez 4 lata, to czego tak bardzo szukalam i nie moglam znalezc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 12345654321
LaChatNoir dlugo jestes z A?? tez przechodzicie przez okres braku czasu dla siebie ?? troche mnie to zastanawiav taka wielka milosc z tym pierwszym a nie potrafiliscie przetrwac naprawde blahego problemiku pt zycie codzienne i brak czau wiesz my sie ledwie zareczylismy a juz byl 4 mies kryzys on pracowal po 12 godzin dziennie wracal zmeczony i znowy o pracy marudzil dla mnie nie bylo czasu a ja coz bylo mi ciezko ale nie obwinialam go wymyslalam sobie wlasne zajecia brakowalo tylko uczuc ale rozmawialam ciagle i ciagle zreszta wiedzialam ze nadmiar pracy kiedys sie skonczy wlasnie ta moja wyrozumialosc i rozmowy pozwolily nam przetrwac mialam jeszcze studia do dokonczenia 4 najciezsze sesje ok 6 mies w roku widywalismy sie raz w tyg ja uczylam sie kilkanascie godzin dziennie podupadlam na zdrowiu z przemeczenia ale tez nas to nie podzielilo a nawet umocnilo ze dalismy rade i tez jak tylko moglismy duzo rozmawialismy a teraz jest ok :) albo tego pierwszego nie kochalas albo nie umiesz przejsc do zycia codziennego i kolejnego etapu zwiazku chociaz to drugie w sumie trodno oceniac bo nie wiem czy takie same warunki masz z obecnym facetem tzn brak czasu z tego co napisalas o 1 zwiakzu wiesz jakby tak kazda para miala dla siebie tyle czasu ile chce to byloby super nie sztuka byc ze soba kiedy jest czas a sztuka w tej codziennosci i zabieganiu kochac sie poswiecac sobie w miare jak najwiecje wolnych chwili i maxymalnie je wykorzystywac zycie nie jest sielanka beda rozne okresy w zyciu no zajedziesz kiedys w ciaze coraz wiecej obowiazkow a coraz mniej czasu na zwiazek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LaChatNoir
Z A jest troche inaczej. Od poczatku nie mielismy dla siebie az tak duzo czasu, bo oboje studiujemy. Ale on jest inny bardzo sie stara zeby mi to wynagrodzic, tzn zawsze jak ma chwile to zadzwoni powie ze teskni, wysle smsa przed snem(jesli akurat sie nie widzimy). Wiem ze kazdy facet tak ma na poczatku, ale to troche inna sytuacja tzn z nim inaczej mi sie spedza czas, bo nawet jak jestesmy zmeczeni to ten czas spedzany razem jakos tak bardziej sie liczy- to nie jest tylko lezenie obok siebie w lozku i ogladanie tv. On jakos tak zawsze potrafi mnie zajac, odwrocic moja uwage jak mamy problemy, tak ze jestem w stanie uspokoic sie i spojrzec na niego jak na faceta w ktorym zakochalam sie wczoraj. Poza tym duzo bardziej mu zalezy na mnie i jest bardziej dojrzaly, czuje sie odpowiedzialny za mnie w jakims stopniu. Z tym pierwszym to nie byl blahy problemik... to bylo mnostwo malych problemow. Kochalismy sie, ale nasza milosc byla uwarunkowana bardzo tym wlasnie spedzaniem wspolnie czasu. Kiedy to sie skonczylo to tak naprawde te wszystkie maly problemy zaczely sie napietrzac i nie potrafilam juz w nim znalezc wsparcia, tylko tak naprawde on stal sie moim problemem... stwarzal nowe z ktorymi juz nie potrafilam sobie poradzic. Inna rzecz ze ten moj poprzedni zwiazek az sie prosil o zmiany. Najpierw to byla szczeniacka milosc bez rozumu, dwa zakochane dzieciaki. Potem zaczelismy doroslec, udalo nam sie wiele osiagnac razem zarowno na polu zawodowym jak i uczuciowym. Wspieralismy sie we wszystkim, ale z perspektywy czasu widze ze ta wielka milosc tak naprawde skladala sie glownie z przyjazni. Kiedy doszlismy do tego etapu ze trzeba bylo sie jakos bardziej zaangazowac, wykazac dojrzaloscia, okazalo sie ze to sie nie sprawdza. Owszem mieszkalismy razem przez rok, owszem bylismy parwie jak malzenstwo. Ale tego nie bylo widac w zyciu codziennym... zamiast sie wzmocnic to wszystko sie rozpadlo tak ze nawet sami doszlismy do wniosku ze nie ma juz co ratowac. Jemu juz nawet nie zalezalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×