Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość allo 76

Moje marzenie to zostawić dziecko, dom i wyjechać.

Polecane posty

Gość allo 76

Musze się zwierzyć. Marzę aż do bólu żeby zostawić to ohydne życie, wegetację z brakiem pieniędzy i wyjechać. Zostawiłabym paromiesięczną córeczkę, ukochane, domowe zwierzęta, męża i pojechała w tak zwane pizdu. Mazy mi się maleńka wysepka i kompletna beztroska. A Wy? Miewacie takie marzenia? Dziś czytałam o czyichś planach na wakacje, potem przeglądałam zdjęcia i zaczęłam płakać. Jest tyle pięknych miejsc a tracimy życie przykuci do jednego i harujący żeby wegetować... Duszę się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko jestes chora wg.mnie nie jednemu marzy sie rodzina dom dziecko a tego niema a ty tak chcesz postapic zenada:/a jeszcze do tego zostawic mała córeczke:(nie wyobrazam sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bobmbinka654
tez nieraz tak miewam ale przewaznie jak sie pokloce z facetem albo cos mi nie idzie ,a tak bez powodu to chyba nie , jestem szczesliwa jak jestem w rodzinnym domu z siostra mama itd , bo aktualnie mieszkam w angli i tylko tego mi brakuje do szczescia ,nie chcialabym chyba uciec ,jak juz cos to zmienic pewne rzeczy w zyciu, nie martw sie kazdemu jest ciezko i dopadaja go takie mysli ,ale jestem pewna ze jak masz lepszy dzien to jestes szczesliwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moze to depresja? Wtedy sie wszystkiego odechciewa. Ja bym poradzila rozmowe z psychologiem albo hipnoterapeutka. Sprobuj, moze to jakis problem duszy, ktory trzeba rozwiazac, zeby poczuc sie lepiej ;) Glowa do gory!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbdgtrh
Ja mam coraz cześciej takie myśli. Moje życie to praca i dom, praca i dom i nic poza tym. Jedyną adrenalinę jaką w życiu przeżywam teraz to podnesiony rachunek za prąd. mam znajomych którzy podróżują, zwiedzają inne kraje. Nie mają stałego miejsca zamieszkania, zyją na walizkach i cały ich dobytek mieści się w kilku torbach podróżnych. Ja nie mam tej opcji w zestawie. Coraz częsciej dochodze do wniosku i się w nim utwierdzam, ze życie rodzinne to przereklamowany kicz. Bo co ja właściwie w życiu tym osiągnęłam odkąd jestem męzatką i matką? Prawdę mówiąc gówno. Haruję od świtu do nocy by spłacić zaciągnięty kredyt na mieszkanie na 40 lat trzesąc portkami i modląc się aby nie podskoczył kurs franka bo przyjdzie biede klepać. I nic więcej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja chyba też żałuję
i chciałbym to wszystko rzucić i gdzieś wyjechać sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazdy jest kowalem własnego zycia. przeciez po czesci sami ustawiamy sobie zycie!!!!! nie rozumie tych tekstów, ja tez nie mam tego czego bym chciała ale ciesze sie tym co mam......a mam cudowne dziecko i wspaniałego męża. pieniądze jak to pienoiądze raz są raz ich nie ma. ciesze sie ze jestem zdrowa i mam zdrową rodzine. ale macie problemy ludzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Diaboł
Mam identyczne zdanie, ludzie sami nie wiedzą czego chcą sądzę,że z nudów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pixi dixi
Nie, nie mam takich marzeń, bo nie mam dzieci, z wyboru (ani męża hehe), więc jedyną osobą, która mnie ogranicza, jestem ja sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to dobrze znam...
oj znam to..czasem mam ochote pizdnąc wszystkim i wyjechac, raz juz bylam o krok od tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz anonimowo
Tak, mam! Przynajmniej milion razy na dobę. ;) Dom, dwójka małych dzieci, wiecznie nieobecny mąż, niekończące się problemy finansowe, ciągły strach o jutro (czy dzieci się nie pochorują bo nie mam na leki, czy nie cofną nam wynajmu mieszkania itp)... Ja swojego życia nie nazwałabym wegetacją. Raczej ciągłą walką o przetrwanie. Nie ma miesiąca, żebym tydzień przed wypłatą nie liczyła gorsza do grosza, by postawić dzieciom ciepły obiad na stole. Wszytkiego mam dość. Dzieci. Domu. Męża. Kocham ich ale mnie to czasami przerasta. I kiedy dzieciak się drze o 3 w nocy bo bolą go wyrzynające się zęby, zaciskam zęby i marzę, że mnie tutaj nie ma. Mówisz o małej, egzotycznej wyspie. Śmiech mnie bierze bo ja też marzę o życiu, które odrzuciłam. Mając 20+ lat mieszkałam przez pewien czas na przepięknej, kameralnej greckiej wyspie. Mogłam tam zostać. Miałam piękne mieszkanko nad samym morzem, legalną pracę, świetne zarobki, przyjaciół z całego świata... życie jak z bajki. Zrezygnowałam z tego wszytkiego dla mężczyny. Dla mojego obecnego męża. Przyjechałam do PL odwiedzić rodziców. I zakochałam się. On nie chciał wyjeżdzać z kraju więc ja zrezygnowałam ze swojego życia w Greacji i wróciłam... dla niego. I co? Miałam bajkowe życie pachnące słońcem i szczyptą luksusu, a teraz mam wynajmowaną klitkę w szarym blokowisku, z której w każdej chwili mogą nas wywalić. Dwie KOCHANE pijawki, które wyssysają ze mnie życie i całą energię. Nerwicę z powodu niekończących się problemów finansowych i męża z którym kłócę się non stop bo wieczna bieda i brak perspektyw na poprawę raczej nie wprowadza nas w sielankowe nastroje. Także odpowiadając na twoje pytanie. TAK. Marzę o innym życiu. Tylko raczej nie o opcji porzucenia. Ale gdyby ktoś mi zaproponował, że cofnie czas... no cóż... podjęłabym zupełnie inne decyzje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez tak mam i to czesto :)) glownie z powodu kasy :(((( czlowiek haruje cale zycie i nic z tego ciagle brakuje :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz anonimowo :( współczuje Ci sama wiesz, nie masz wyjścia, może kiedyś znajdziesz jakiś cel w swoim życiu i to szczęście :) a z biegiem czasu to szczęście i zadowolenie będzie większe niż marzenia o tym co było..kiedyś oby jednak to, co "było kiedyś" nie zniekształciło Ci satysfakcji z trudów życia tu i teraz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do teraz anonimowo
mieszkacie na stancji, problemy finansowe i dwoje dzieci, czy ciebie popierdoliło. Trzeba być naprawdę idiotą aby rodzić dzieci nie mając pieniędzy, jedno to jeszcze bym rozumiała, no bo może się polepszy, ale dwoje, a kto ci powiedział, ze nie będziesz miała trzeciego jako wpadki, albo też 4. My mamy dwupokojowe mieszkanie i jedno dziecko, bo nie mam drugiego pokoju i nie stać nas na kupno większego. A ty na wynajmie i dwoje dzieci, Dobrze ci. Szkoda tylko dzieci bo klepią biedę, ponieważ mają głupich rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do teraz anonimowo
w tym topiku nie chodzi o sprzątanie mieszkania, tylko chodzi o warunki czy stac na dziecko. Nie sztuyka narodzić jak królica, sztuka je wychować. Ja sama mieszkałam na tzw. "kupie" w jednym pokoju, biednie i mam żal do rodziców, ze nie zapewnili nam normalnego zycia i uważam, że jak ich nie było stać to nie powinni mieć mnie też, bo jako niezrobione dziecko nie cierpiałabym biedy przez tyle lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Teraz Anonimowo. Tak obrazowo to opisalam, ze budzi wspolczucie. Rzeczywiscie mozesz czuc sie jak w potrzasku, porownujesz dzisiejsza rzeczywistosc do milych wspomnien, mam nadzieje, ze masz i lepsze dni. To wcale nie musi byc Twoje zycie na zawsze, mozliwe, ze czeka na ciebie cos lepszego zaraz za rogiem ;) Wszystko moze sie odmienic, choc teraz wydaje ci, ze jestes w sytuacji bez wyjscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta art deco
Ja tez marze o poprawie swojego stanu bytu, choc dzieci nie mam, ale chcialabym wyjechac z miasteczka w ktorym mieszkam, zaczac zyc na poziomie, nie w blokowisku w ktorym zyje aktualnie. nie chce przegrac ani stracic zycia, marzy mi sie zycie na poziomie, chce sie wyksztalcic i byc niezalezna od nikogo, by nikt nie dyktowal mi niczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość allo 76
Dziękuję że się odezwałyście. Nawet nie wiem co odpisać. Mam nadzieję że nazwanie problemów czy przeczytanie o rozterkach innych osób trochę pomoże każdej z nas. Ja bym sobie życzyla chociaż nadziei, i może (nieśmiało) trochę siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CecyliaprzezC
Jeju dziewczyny strasznie wam współczuje......jest mi przykro ze teraz wszystko kreci sie wokol kasy.....Ja dopiero zamierzam zalozyc rodzine i wyjsc zamąż.....mam nadzieje ze nie bede tego zalowala....wiadomo z kasa jest roznie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś wam napiszę tylko się nie obraźcie, bo mam dobre intencje. Każdy jest kowalem własnego losu. Żyjecie tak jak na to zapracowałyście. Spotykam wiele osób które specjalizują się w narzekaniu na własny byt, ale nie próbują go polepszyć. Boicie się ryzyka, cieżkiej pracy, swojej niewiedzy, a naprawdę warto uwierzyć we własne siły, by życie wiodło się lepiej. Nie zrzucajcie winy na mężów, rodziców tylko weźcie swoje życie w swoje ręce, bo jedno je mamy. Wystarczy naprawdę trochę ryzyka i dużo siły w swoje możliwości i zobaczycie jakie zadowalające efekty to przynosi. Nie wiem może to kwestia charakteru, a może poprostu motywacji. Wiem że rutyna skutecznie uprzykrza życie, warto zrobić wtedy coś zupełnie innego żeby nabrać sił. Najlepszy jest wtedy wyjazd wraz z rodziną, zespolić się w innych warunkach niż domowe. Warto wysilić się, zapracować i odłożyć parę groszy by wyjechać gdziekolwiek. To nie musi być droga podróż, bo można wyjechać mając niewiele w kieszeni, a naprawdę warto dla własnej psychiki i dobra rodzinnego. Nie zamierzam nikogo krytykować, bo podjęłyście decyzje takie a nie inne, tego się nie zmieni, ale warto na każdym etapie życia podjąć próbę polepszenia go. Sama wiara w sukces to już 50% sukcesu, naprawadę warto. Marzenia się spełniają, ale trzeba im pomóc, nie tylko marzyć. Odwagi dziewczyny, przecież jesteście silne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez wierze, ze marzenia sie spelniaja, i trzeba wziasc sprawy w swoje rece. Do innych dziewczyn: troche wiecej wspolczucia, polecam ksiazke Kofty i Domagalik: HARPIE, PIRANIE, ANIOLY wielu kobietom by sie tu na forum oczy otworzyly i miejmy nadzieje, ze zrobiloby im sie wstyd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gfthtrh
Piszecie, że kazdy jest kowalem swojego losu i że zawsze mamy mozliwość odmiany swojego zycia... No dobrze. Dla mnie np. marzy sie życie w Afryce. Gdy byłam jeszcze panną jeździłam do niej dwa razy. Byłam wolontariuszką. Pomagałam dzieciom i ich matkom. Odkąd wyszłam za mąż po pierwsze nie stać mnie na samodzielny wyjazd do Afryki a po drugie musze kierować się tzw większymi priorytetami czyli męzem, dzieckiem, domem i pracą a nie eskapadami. Budze się w środku nocy i wyc mnie się chce bo kawęcze tutaj, że jestem nie w tym miejscu w którym powinnam. Jeśli powinnam być kolwalem własnego losu to muszę sprzedać swój majątek, porzucić męża i dziecko i wyjechać i wreszcie żyć tak jak chce. Ale czy to będzie dobre i wszyscy będą zadowoleni z tego? Kocham swją rodzinę ale gdybym miała dokonac jeszcze raz wyboru to rodzina była by na ostatnim miejscu. Jestem tylko człowiekiem. nie byłam w stanie przewidzieć że obcy kraj, i jego niezbyt piękne oblicze sprawią że będę do niego tęsknić. Gdy ostatni raz wyjeżdżałam z Afryki cieszyłam się że to już koniec. Katastrofalne warunki pogodowe i bytowe, załamująca sie psychika i chęć prowadzenia pospolitego życia jako żonka i matka. Teraz wiem, że wtedy to był po prostu chwilowy kryzys, zwatpienie czy toma sens i czy warto poswiecać dla tego własne życie. Ja żyję ze swoim żalem już ponad 4 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja ogolnie jestem bardzo zadowlona ze mojego zycia ale... zawsze lubilam podroze a teraz... szkoda gadac. Co z tego ze maz dobrze zarabia ja trzeba na rozbudowe domu oszczedzac i z podrozowania nici. :( Ale mimo wszystko doceniam to co mam i jestem zadowolona .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A co ja mam powiedzieć
Jestem badaczem, archeologiem i przynajmniej raz w roku wyjeżdżam na spedycje naukowe 2 - 3 miesiące czasem dłużej, zostawiam 2 dzieci na tak długo z mężem i chciałam bym to rzucić, ale to moja praca, nie mogę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liongirl
Wniosek jasny......tam lepiej gdzie nas nie ma inne powiedzonko....u sąsiada trawa jest zawsze zieleńsza zawsze chcemy więcej niż mamy....sztuką jest jednak docenianie też tego co się ma......z każdym oddechem czuć że się żyje dorosłe życie...to trud, wieczny trud i walka o przetrwanie....a jednocześnie wchłanianie okruchów będących darem w codzienności To że jest wam tak ciężko i macie rozczarowanie ........każdy człowiek tak ma..........obciążenie dziećmi i niewystarczające środki finansowe zdobyte ciężką pracą (która zabiera czas na życie i na rodzinę, czas na ...przygody i przeżywanie)....to jest dorosłe życie Kiedyś wasi rodzice dźwigali za was ten trud, a wy nawet nie uświadamialiście sobie jaki to trud i co oni czuli ...a teraz już wiecie...bo sami przejęliście odpowiedzialność za siebie Nie dopuście do siebie aby wasza chęć ucieczki od trudu codzienności....pozbawiła was zdolności do czerpania radości z tej codzienności i radości z ponoszonego trudu Sztuka cieszenia się z tego co się ma....sztuka czerpania z tego co się ma...sztuka czerpania radości z dążenia aby mieć więcej....sztuka zrozumienia że partnerowi jest tak samo trudno i beznadziejnie i pomaganie mu aby nauczył się czerpać radość z tego co on też przecież ma niespełnione marzenia..............dobrze jeśli się ma chociaż jedno piękne marzenie Ja mam jedno marzenie...od wielu lat...jest to spędzenie lata na wyspach Bora-Bora............stać mnie na to i dysponuję czasu....ale jeśli spełnię to marzenie....to nie pozostanie mi już żadne piękne marzenie.... wolę więc...jeszcze nie jechać na wymarzone wyspy Bora-Bora Uciekniecie ....na zieleńszą trawę....i okaże się że trawa wcale nie jest zieleńsza a może nawet wcale trawą nie jest....dorosłe życie Ileż trzeba zaprzepaścić aby odkryć ...że najpiękniejszy świat jest w domu....a od życia w trudzie ...nie ma ucieczki....tak czy owak trzeba sobie radzić aby przetrwać (...marząc wolę nie pamiętać że na wyspach Bora-Bora ...są też komary i gryzą....eh)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samica psa
też bym sobie wyjechała ale z dziećmi, tylko tego chujpasa bym zostawiła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamciaaaaa
Też tak czasem mam że bym walizy spakowała... synek ma bunt dwulatka, wszystko jest NIE, czasem mam tak okropnie dosyć... Jeszcze problemy finansowe... wprawdzie nie mamy kredytu i mieszkamy w dużym domu z rodzicami na parterze ale... lada chwila może runąć praca męża... ja siedzę na wychowawczym... wprawdzie mogę wrócić do pracy ale byłam tam tak poniżana że szok :( chciałabym znaleźć lepszą pracę... ostatnio chciałam oddać cv w pobliskiej firmie i co? nawet go nie wzięli bo nie i koniec ... otwarcie usłyszałam że trzeba mieć albo "plecy" albo grubą kopertę :( i jak tu znaleźć miejsca dla siebie? coś co by dawało utrzymanie... chciałabym pójść do sklepu i kupić sobie coś co mi się spodoba... i nie martwić się że coś za dużo kosztuje, że braknie kasy... dodam że oboje z mężem mamy wyższe wykształcenie ale czasem myślę że miałam zostać choćby fryzjerką... byłoby prościej, łatwiej i lepiej finansowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×