Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Czerna

ADOPTOWANE DZIECKO JUŻ NIE????!!!

Polecane posty

Gość Czerna

Nie rozumiem tego, dlaczego adopcję traktujecie jako coś z drugiej kategorii. Ja sama nie chcę mieć swoich dzieci a le bardzo bym chciała zaadoptować jakieś maleństwo, dać mu ciepło, dom, czyli to, czego nigdy nie miało. Domy dziecka wypełnione są przecież po brzegi!! Ale nie, na każdym kroku słyszę: Niee, to nie to samo, to nie jest dziecko z Twojego ciała, i takie piep rzenie o Szopenie. NO I CO Z TEGO??!! Ale to też jest stworzenie żywe i ma prawo być kochanym, prawda?! I dlaczego ja nie mogę mu pomóc?? Zamiast rodzić kolejne, to może mogłabym się zająć takim niechcianym dzieciaczkiem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bzdziagwa ;)
ja tez tego nie rozumiem dlaczego adoptowane jest beee nie mam jeszcze dzieci ale myslalam o opcji adopcji chociaz moge miec swoje i swoje pewnie bede miala jedno chociaz z 2 strony coz moze ludzie widza to tak ze swoje jest polaczeniem genow i komoek malzonkow ludzi ktorzy sie kochaja i takie dziekco ich laczy kobiety tez chca czuc ze nosza pod sercem istote z adopcja tez jest ciekzo masa warunkwo do spelnienia dlugie procedury takie dziecko zazwyczaj potrzebuje jakiejs pomocy psycholog itd z adopcja nie jest tak latwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czerna
Ja wiem, ale wciąż.... Ja na przykład nie miałabym problemu z pokochaniem dzieciaczka, nawet jeśli nie byłabym jego biologiczną matką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kto mówi że adoptowane jest be
To chyba jakieś 100 lat temu były takie wątplowości. Tak na zdrowy rozum, dziecko adoptowane jest "bezpieczniejsze" - kiedy decydujesz się na własne nie wiesz nigdy, czy nie urodzi się chore, niepełnosprawne itp. Owszem, można chore dziecko zaadoptować, ale nawet wtedy ta sytuacja jest wiadoma wcześniej - kiedy rodzisz sama jesteś skazana nieodwołalnie na to co "ci się trafi".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też kiedyś wysnułam sobie teorię że aby rodzić nowe dzieci, powinno się najpierw zabrac te wszystkie niekochane i samotne z domów dziecka, rozumowałam to jako coś na kształt złego uczynku i egoizmu. teraz po paru latach mam mieszane uczucia... Na pewno nie miałabym problemu z pokochaniem adoptowanego dzieciątka ale rozumiem co znaczy pragnienie posiadania własnych dzieci. Poza tym biorąc dziecko z adopcji nigdy tak do końca nie wiesz jakie bedzie - możesz je kochać i wychować najlepiej jak potrafisz, otoczyć wspaniałą opieką ale to jednak nie Twoje geny... A chyba tego tak naprawdę pragniemy, mieć takie swoje maluśkie miniaturki ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chętnie bym adoptowała
ale "nie spełniam warunków" i nikt mi dziecka nie wyda. No i co zrobić? Nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Adopcja niemowlaka a adopcja kilkuletniego dziecka to dwie całkiem inne sprawy. Na niemowlę można czekać latami, bardzo wiele bezpłodnych rodziców jest gotowych adoptować. Takie dzieci natychmiast znajdują dom (chyba, że są chore albo upośledzone). W przypadku dziecka kilkuletniego mogą być duże problemy . Apatia, gniew, lęk, autodestrukcja. Po pewnym czasie dziecko wyzwala agresję w stosunku do rodziców, żeby przekonać się czy go nie oddadzą, czy nie są krótkotrwałym zastępstwem. Wymaga to dużej dojrzałości. Nie każdy się nadaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm... aż nie wiem co napisać... :o Ja wolałbym już chyba zostać w domu dziecka..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czerna
ommaaater.. dlaczego to życie jest takie skomplikowane:((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kto mówi że adoptowane jest be
Zresztą zamiast zachęcać do adopcji ludzi, którzy tego nie chcą, lub może po prostu nie potrafią, nie są dość dojrzali i empatyczni, nalezałoby skupić się na poprawie warunków w domach dziecka - więcej opiekunów, mniejsze ośrodki, ułatwienia dla rodzinnych domów dziecka itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i dzisiaj dziecvi adoptowane
są inaczej traktowane. Wiem, bo mam adoptowanego syna. Jest już pełnoletnim człowiekim, ale od zawsze rodzina na niego patrzy bacznym okiem. On jest taki sam jak inne dzieci. To prawda, że jak dziecko dojrzewa zaczyna się pewnien bunt, chyba tak to moge określić, ale miłośc matki jest bezwarunkowa:) przekonał się o tym, wyszumiał i jest już ok:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czerna
no widzicie? prawdziwie kochająca mama da radę wszelkim przeciwnościom losu. No bo co, skoro biologiczna może to przyszywana chyba też może no nie????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Adopcja to bardzo dobra rzecz. ;) Jednak trzeba pamiętać: pokochałabyś to dziecko na pewno, ale nigdy, ale to nigdy nie będzie to miłość tak silna jaką obdarzyłabyś swoje rodzone dziecko. Mogłabyś się upierać, że kochasz oboje tak samo, ale to niemożliwe. Miłość matki do rodzonego dziecka to najsilniejsza z możliwych. Hormony tak szaleją, że sama nie wierzysz jak możesz tak mocno kochać. ;) Tego uczucia nie doznasz adoptując dziecko. Możesz je kochać i być dla niego przewspaniałą matką, ale tej miłości jaką powinna obdarzyć go rodzicielka mu nie dasz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czerna
Jezu.... znowu to samo -.-.. to już chyba jest ten syndrom szalonych matek, które świata poza swoim własnym dzieckiem nie widzą. Pamiętaj, że ta "zaślepła miłość" też może mieć swoje gorsze skutki. Znam rodzinę, która adoptowała murzyńskiego dzieciaczka. Nie mogą bez siebie żyć - i tak! kochają je jak swoje własne dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i dzisiaj dziecvi adoptowane
Dorei mylisz się, bardzo się mylisz. Mam dwuch synów, jeden jest moim biologicznym, drugi adoptowanym. Kocham ich obu. Moi synowie są już dorośli więc co mówię.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mam dziecka. ;) Czytałam po prostu o tym. Sama zresztą chciałabym zaadoptować dziecko w przyszłości. Mówisz, że kochają je jak własne, ale skąd masz porównanie? Znaczy... W przypadku ojca - tak. U nich te reakcje chemiczne w mózgu nie są uwarunkowane ciążą, a świadomością "to moje dziecko". Jednak kobieta naprawdę nie pokocha dziecka adoptowanego taką miłością jak rodzone. Czemu Cię to denerwuje? To przecież nic strasznego! Jeżeli bardzo mocno kochasz adoptowane dzieciątko, to cóż Ci to za różnice robi, że gdybyś je urodziła - te uczucia wyglądałyby nieco inaczej? Kobieta nawet nieswoje dziecko jest w stanie obdarzyć ogromnym uczuciem, ale nie będzie ono tak niewyobrażalnie wielkie, jakim mogłoby być. Tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czerna
ooo, kolejny dowód na to, że dziecko adoptowane można pokochać tak jak rodzone :):) Takie gadanie, "że miłość matki rodzonej" jest nieprześcigniona, to po prostu kolejny, utarty slogan, który usiłuje nam wmówić społeczeństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piszemy dwóch. ;) Przepraszam za poprawę. Mówisz, że Twoi synowie są już dorośli -> w tym wieku przywiązanie do dziecka odgrywa największą rolę, a zapewne do nich obu jesteś tak samo przywiązana. ;) Powiedz jednak szczerze... Czy zaraz po porodzie uczucia, które w Tobie zapłonęły, były ZUPEŁNIE IDENTYCZNE do tych, które ujawniły się, gdy po raz pierwszy wzięłaś do rąk adoptowanego synka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm... Może to zależy od indywidualnych przypadków. ;) Bo na pewno zdarzają się takie popierające zarówno Waszą tezę jak i moją. W końcu mózg ludzki jest zdolny to niewyobrażalnych wręcz rzeczy. Nie mogę tak bardzo negować tego, że tylko ciąża i poród są w stanie pobudzić w nas hormony odpowiadające za tą olbrzymią miłość do dziecka. Osobiście bardzo bym chciała pokochać dziecko adoptowane jak rodzone, szczególnie, że nie wiadomo, czy rodzone będę mogła mieć. :( Odpukać. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Och, cóż za błędy... Primo: miało być "do", a nie "to". :) Sekundo: przed "tylko" miało być przeczenie "nie".:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość etgw
czemu nie? przecież to też dziecko, tak samo muszisz nauczyć się kochać swoje jak i z domu dziecka, ja osobiście nie miałbym nic przeciwko, tylko mój mąż wiem, że w życiu by się nie zgodził... Poza tym mamy już dwójeczkę... A jak to jest z adopcją, bo nawet nie wiem? są potem jakieś dofinansowania itp?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez bym zaadoptowala
chętnie nawet i dwoje czy troje dzieci ale niestety nie spelniam warunków . Mam za male mieszkanie i mam juz 2 dzieci wlasnych i tylko dlatego . Ale moze w niedalekiej przyszlosci to sie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pelargonie na balkonie
Dorei, mówisz, że miłość matki, która urodziła dziecko jest największa na świecie i wszystko to dzięki hormonom. Tylko chyba zapominasz, że nie wszystkimi z nas rządzą tylko hormony :) Weźmy np matki, które po porodzie nic nie czują (często właśnie ich dzieci trafiają do domów dziecka). Ktoś może mieć w sobie burzę hormonów, a ktoś zupełnie odwrotnie. Nie zawsze te hormony tak szaleją. Niektóre matki nie czują takiej niezmiernej miłości do rodzonego dziecka. Czasami nawet potrzeba czasu żeby ta miłość się pojawiła. Myślę, że dla takich kobiet nie miałoby większego znaczenia, że dane dziecko jest jej rodzone lub też adoptowane. Nie każdy z nas jest identyczny! Trudno więc mówić, że dziecko adoptowane będzie mniej kochane od tego rodzonego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i dzisiaj dziecvi adoptowane
pewnie, że były inne. Adoptowany synej miał 2 lata i wszzystkiego sie bał - odkurzacza, miksera, tv, radia. Przez pierwszy tydzień nic nie jadł. Po 1,5 tygodnia chcielismy wyjśc na spacer i był wielki płacz. Natomiast jak urodziłam to była malutka kruszynka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez bym zaadoptowala
dorei sa mamy ktore od dnia poczecia kochają dziecko a sa takie ktore po porodzie mają porządną szkołe, pytasz o wraenia z porodu hmm przy 1 dziecku ucieszylam sie i mocno przytulił a przy drugim sie rozryczalam ze szczescia nie na widok dziecka ale dlatego że już po wszystkim i nic juz nie boli :D wrazenia sa różne :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liyahhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh
masz racje autorko, gdybym ja adoptowała o kochałabym jak własne, nie trzeba urodzic małego człowieczka zeby go kochac;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja po urodzeniu swojej córki nie czułam do niej miłości z automatu. To może wydawać siě okrutne, ale musialam spêdzić z nià troché czasu, nie przespać kilka nocy, kolek kupek itd. Kiedy była maluszkiem reagowała płaczem kiedy brałam jà na réce. Zupełnie tak jakby czekała na kogoś innego. Poza tym, moja córeczka nie jest ani troche do mnie podobna, jest całkowità kopià swojego taty i może przez to nie miałam takiego wrażenia że to krew z krwi itd. A teraz nie wyobrazam sobie życia bez niej, mamy swój własny swiat, sekrety i pasje. Jesteśmy prawie nierozłàczne i mam wrazenie ze rozumiemy sie bez słów mimo że nadal jest malutka. Dlatego myślé że nie ma znaczenia czy dziecko jest Twoje czy je zaadoptowałeś. Liczy siè czas spédzony razem, czułość, miłość i cierpliwość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to miałaś pecha ja jestem adoptowana. Mam 42 lata moja mama kochała mnie bardzo, akceptowała ze wszystkim większych problemów myślę że ze mną nie miała, jak większość matek z biologicznymi dziećmi, ja zawsze czułam się kochana i akceptowana teraz mamy nie ma już ze mną bardzo mi jej brakuje, miałyśmy super kontakt wszystkim mogłam porozmawiać, moje dzieci kochała tez bardzo mocno była najwspanialszą, najlepszą mamą i babcią na świecie. Teraz został tata jestem przy nim tez możne nie potrafi tego tak okazać jak mama ale zawsze mnie kochał wspierał chiał i che jak najlepiej. Teraz też mam męża dzieci pracuję na kierowniczym stanowisku ale zawsze mogę na niego liczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laura771
Adopcja wymaga większego poświecenia niż wychowanie własnego dziecka. Sama podziwiam osoby, które zdecydowały się na ten krok i myślę, że to dobrzy ludzie, którzy myślą o innych. Tutaj https://wioskisos.org warto sobie zerknąć. Jeśli nie chcemy, czy nie możemy adoptować dziecka i dać mu domu, to możemy choć pomóc finansowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do gosc z 18. 01. 2017. Bardzo dziękuję Ci za ten wpis. Tez mam 42 lata i jestem mamą adopcyjną nastolatki. Obecnie w młodzieńczym buncie. Trudny to czas i Twoj wpis bardzo mnie pokrzepil. Sama pochodze z domu biologicznego. Jest nas troje. I kazde zupelnie inne. Mamy te same geny....ale radzimy sobie jak to się mówi " od przedszkola do opola". Te stereotypy o adopcji są strasznie męczące. Myslalam ze juz temat adipcji jest odczarowany. Ale niestety , nie jest. Jestem w okresie buntu swojego nastoletniego dziecka. Róznie bywa. Bywa ze jestem mega zmeczona i przytloczona. Szukam pomocy psychologow ale tych co znaja problemy rodzin adopcyjnych zwyczajnie nie ma. Adopcja wciaz jest tematem rabu i dlatego budzi tyle emocji. A jak sie okazuje w zyciu i w praktyce, to adopcja niesie te same problemy co normalna , kazda rodzina. Skad pewnisc ze nasze biologiczne dziecko spelni oczekiwania rodzica??? Wlasnie. Ja spelniam. Moj brat juz nie. Problemy z adipcja rodza sie nam w glowie. I niech mamy biologiczne co wychowaly nastolatkow nie wciskaja mi kitow ze nie plakaly przez swoje dzieci. Moje kolezanki placzą bardziej niz ja. Czego ja sie boję??? Porzucenia. Boje sie ze kiedys moje dziecko pozna swoich biologicznych rodzicow i mnie porzuci. Ale ten lęk tak naprawdę pomaga mi zrozumiec swoje dziecko. Teraz ono tego się lęka. Sprawdza mnie. Wlasnie. Adopcja tym rozni sie od rodzin biologicznych ze towarzyszy jej lęk. Ale czy w biologicznych rodzinach nie ma lęku? Dlaczego więc mimo wszystko są Domy Dziecka i DPS y??? Draznią mnie te gloryfikacje rodzin biologicznych. Pochodzę z takiej. Znam jej mechanizmy. Znam mechanizmy rodziny adopcyjnej. Moje dziecko to moj skarb. Nawet gdy krzyczy w zalu że nie jestem jego matką i zebym dala święty spokój. Na zakonczenie dodam, ze to mi te kochajace biologiczne mamusie podsuwaly kiedys swoje malychy. Ja nie potrafiłam. Zostawiałam ją tylko wtedy gdy szłam do pracy. Dzis ja mam z córką swietny kontakt, a moje kolezanki borykaja sie z kradziezami swoich biologicznych jakze cydownie genetycznie poskladanych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×