Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bezsilna i zrezygnowana

Jak ratować małżeństwo?

Polecane posty

Gość bezsilna i zrezygnowana

Jesteśmy ze sobą 8 lat i z roku na rok kłócimy się coraz bardziej. Zawsze byłam pewna swych uczuć na 100%, wiedziałam, że zaraz się pogodzimy i będzie lepiej, ale teraz zdałam sobie sprawę, że coś się dzieje w moim sercu :( Ja już sama nie wiem czy kocham 😭 nie wiem co czuje :( Miał ktoś tak? Czy to możliwe, aby nie potrafić określić czy się kogoś kocha czy nie? Kłócimy się prawie każdego dnia i szczerze jestem już tym zmęczona. Ostatnio nawet mnie wkurza to, że mnie całuje, że mnie na siłę przytula, ale następnego dnia mija. Już sama nie wiem czego chce. Dzieciaki tak bardzo go kochają, po 1000 razy się pytają kiedy tata wróci gdy jest w pracy, nie potrafiłabym zabrać im to szczęście odchodząc od męża. One każdego popołudnia czekają na niego, witają go z taką radością, a gdybyśmy się rozstali nie widywaliby taty każdego dnia :( Co ja mam robić? Jej dlaczego to życie jest tak cholernie trudne? Sama nie wiem czy ja też nie tęskniłabym za nim, nie wiem. Kłótnie tłumaczyłam sobie tym, że jesteśmy przemęczeni praca, dzieci, dom i szkoła, więc postanowiliśmy wybrać się na wakacje, ale na wakacjach też się kłóciliśmy. Próbowałam już wszystkiego groźby i prośby, ale jest lepiej na kilka dni, a za chwilę jest to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasikkk31
bo takie jest zycie do dupy !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carrie7
Ale o co konkretnie sie kłócicie? O bzdury, czy poważne rzeczy? Pamiętasz jeszcze za co go tak kochałaś? Może spróbuj przypomnieć to sobie. No nie zazdroszczę sytuacji :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafeteriana
tez jestem bezsilna dziecko kocha meza a ja juz w sumie nie wiem co czuje..i chce i nie..i walcze kazdego dnia z czy ? hmm sama nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój Burek jak mu sie nudzi to se jaja liże. A ty może szukej miodu w dupie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o fakkk rolnik ty jestes taki popie.rdolony ze masakra no pojjjjjjebuss na maxAaa ;DDDDD rolnik normalnie sssssssiiiijjjjjjjjjjjjjjj dziecino ;DDD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
Carrie7 o to, że mnie okłamał, o to, że źle się odzywa do dzieci kiedy jest zdenerwowany, o to, że ja go proszę, aby coś zrobił, a on zawsze mówi zaraz=zrób sama, o to, że od roku próbuje napisać CV w danym języku, ale jakoś nie może się do tego zabrać, o to, że nie szuka lepszej pracy, bo teraźniejszą ma w kratkę, o to, że pytam się co coś tam zrobił odpowiada, że tak a okazuje się, że nie itp Za co go kochałam? Był miły, czuły, myślała na pierwszym miejscu o mnie a następnie o sobie itp Na wakacjach zdarzyła się taka sytuacja może uznacie, że się czepiam, ale mi dała dużo do myślenia... Jesteśmy na pustyni od rana do wieczora mamy 2 puszki coca coli mój M wypił swoją i dopadł się do mojej nie myśląc o mnie, a również usychałam z pragnienia. Wtedy zaczęłam myśleć ... gdybyśmy mieli trudną sytuacje życiową i zostałaby ostatnia kromka chleba to pewnie by ją zjadł, a mi zostawił skórki. Czy tak powinien zachowywać się kochający mąż? Powiedziałam mu o swoich obawach to powiedział, że się czepiam. Od ok miesiąca przestałam mu odpowiadać na jego pytanie "Kochasz mnie?" Chodzi struty, obwinia mnie, że się nie staram, że nie próbuje ratować naszego małżeństwa, ale ja już nie mam siły, starałam się wiele lat i chyba się wypaliłam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tesciowka zupka
mam tak samo, a do tego synek powiedzial ze chce po rozwodzie zostac za tata , bo tata nie zmusza go chodzic do szkoly, i co tu zrobic, i tak wiem ze bedzie u mnie rozwod, szkoda, jestesmy juz 8 lat razem, dom do splaty zostalo 4 lata, ale chyba wytrzymam te 4 lata, juz jestesmy soba zmeczenim,chce odejsc ,ale nie chce stracic domu,finanse nas trzymaja,zycie jest takie pomieszane,co zrobic, wytrzymac, i czasami pysk przytrzymac niz sie klocic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwiazdeczka ha
Dziewczyny nie boicie się rozwodu ? Samotności?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
Samotności to raczej nie, bo kandydatów jest sporo nawet teraz hehe (dla jasności nigdy nie zdradziłam), ale rozwodu i tego, że będę żałować, że gdy się obudzę to będzie za późno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafeteriana
ja w sumie tez boje sie tego co bedzie ? czy dam rade czy w sumie tego chce ? ale ja mam wybor tz jest ten ktory czeka co zrobie..chce 2 zycia ze mna..a ja nie wiem co mam ratowac ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carrie7
Przede wszystkim musisz sobie odpowiedzieć na pytanie:czy wyobrażasz sobie dalsze z nim życie? Czy wierzysz, że da się Was uratować, zakładając, że będziecie się starać na równi oboje? Czy będziesz miała na tyle cierpliwości i uczucia do niego, aby sprężyc się, przestać narzekać i ględzić, ale rozsądnie i z głową zacząć zmieniać siebie i jego? Jesteście małżeństwem, macie dzieci, myślę, że po drodze gdzieś się zgubiliście, ale to nie znaczy, że już się nie odnajdziecie. Tylko, czy TY tego chcesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość terapia............
malzenska powinna wam pomoc, uwazam ze troche przesadzasz troche chodzi mi o ta puszke cocacoli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
Carrie7 - właśnie problem jest w tym, że zawsze wiedziałam czego chce, a teraz już nie wiem :( terapia - może i przesadzam, ale ja to tak widzę ... To nie pierwsza taka sytuacja, że najpierw myśli o sobie, a nie o żonie, dzieciach. Podałam jedną z wielu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carrie7
Weź go na kolację- bez dzieci, wyjdźcie gdzieś sami. Napij się wina i najnormalniej w świecie POWIEDZ MU SZCZERZE WSZYSTKO co czujesz, WSZYSTKO!!!!!!!!!! Nie ma nic ważniejszego niż dobra komunikacja w związku i posłuchaj co ON ma do powiedzenia. Tylko bez nerwów, oskarżania, obwiniania- bo przecież nigdy nie jest tak, ze jedna strona ponosi całą winę. Myślisz, że da się to zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carrie7
To jest pierwszy i najważniejszy krok jaki powinnaś zrobić, bo on może nie mieć pojęcia o tym co czujesz, a Ty zupełnie nie zdajesz sobie sprawy z tego jak on to widzi. No, ale musisz być zdecydowana, nie, że nie wiesz, że się boisz. Jeśli zostawisz to tak jak jest, obawiam się, że może być tylko coraz gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
Carrie7 - po pierwsze dziękuję, że tutaj jesteś :) Dużo rozmawiamy o naszym małżeństwie, ale nigdy nie rozmawiałam z nim o tym co teraz czuję, bo nawet nie potrafiłabym tego mu powiedzieć :( Myślę, że się domyśla, nawet mi powiedział "ty mnie już nie kochasz" Nie mogę z nim zacząć szczerze rozmawiać dopóki sama nie zdecyduje co czuję, czego chcę. Masz rację wina nie leży po jednej stronie, jestem wybuchowa i kiedy powtarzam coś już któryś raz z kolei to wkurzam się i krzyczę, bo ileż można mówić? Ostatnio uświadomiłam sobie, że nasz wolny czas (gdy już dzieci śpią, bo tak to spędzamy go z dziećmi) wygląda następująco: 2 laptopy i każdy na swoim. Ostatnio coś mu wyznałam (nie napiszę na forum) i od tego czasu myśli, chodzi struty itp, a mi go żal, ale czy to miłość?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
Reingar26 - najgorsze jest dla mnie pytanie "kochasz mnie?" Od dłuższego czasu unikam, zmieniam temat, ale ostatnio przytrzymał mnie i powiedział "popatrz na mnie, nie odpowiedziałaś na moje pytanie, kochasz mnie?" Zamilkłam... odpowiedział "wiedziałem" i cisza w naszym małżeństwie nastała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carrie7
Poukładaj sobie wszystko na spokojnie, a jak już dojdziesz do jakichś wniosków pogadaj z nim, naprawdę- to bardzo ważne. I dawaj znać, trzymam za Ciebie kciuki, jesteś mądra kobitka, wiem, że sobie poradzić, tylko na razie jest chaos, ale to minie:) Ściskam Cię mooocno:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
Carrie7 - dziękuję za ciepłe słowa :) Podaj mi swoje gg lub mail to kiedyś się odezwę. Nie chcę opisywać dokładnie na kafe mojego życia, bo mój mąż tam również zagląda, a teraz nawet siedzi na kompie. Mam nadzieję, że tego nie czyta. Zerkam i widzę, że coś czyta mam nadzieje, że nie mój temat ;o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia_A.
A według mnie troszke do tego źle podchodzicie. Bo to jest tak, że praktycznie zawsze każdego z nas najda jakieś wątpliwości, bo przez te wszystkie lata razem, zmieniacie sie, dojrzewacie, zmienia sie wasze patrzenie na świat, czasem wpada sie w pewną rutyne dnia codziennego. Nawet jeśli macie wątpliwości i nie wiecie czy kochacie kogoś czy nie, to uważam że nie powinnyście dawać to tej osobie do zrozumienia lub nawet mówić to wprost. Osobiście uważam, że jakie by nie były kłótnie, to jednak wiele was łączy, wiele lat razem, nie da sie tego tak przekreslić nawet mimo od dawna trwających kłótni. Uważam że gdzieś w głębi serca kochacie swoich mężów. I uważam że powinnyście z nimi porozmawiac nieco inaczej. Ja na pytanie "czy mnie kochasz?" odpowiedziałabym "tak kocham Cie, ale czuje że w naszym małżeństwie od jakiegoś czasu jest jakoś inaczej, gorzej, często sie kłócimy, nie potrafimy sie dogadac, nie chce żeby tak było" i potem na spokojnie powiedzieć o tym, że np. czasem odnosisz wrażenie że od jakiegoś czasu, najważniejsze jest to co on chce, najważniejsze jest zaspokojenie jego potarzeb, a dopiero potem jest żona i dzieci, trzeba powiedzieć "czasami czuje sie odepchnieta, bo mam wrażenie że zawsze najpierw pomyślisz o sobie, a ja jestem gdzieś na samym końcu listy, kiedys tak nie było" Zaproponujcie, że może warto wyłamać sie z tej rutyny dnia codziennego która nas chwilami nieco drażni i pójdzcie sobie na np. przedstawnie kabaretowe, albo zostawcie dzieci u dziadków i zróbcie grila ze znajomymi (i wszystko na luzie, ktos zapomniał kupić ketchupu, okej, nic sie nie dzieje). Czasami taka rutyna zaczyna właśnie źle działać na małżeństwo. Warto to zmienić i warto powiedzieć, że czasami czujecie sie mniej kochane i że fajnie by było czasem dostac jakiegos kwiatka, czy czekoladke, tak jak na poczatku gdy sie poznaliście, takie drobiazgi a cieszą. Mozna też przygotowac mężowi kanapki do pracy, do tego dołaczyc jakiś liścik typu "miłego dnia kochanie". Wydaje mi sie że po jakimś czasie oni też zaczna sie odwdzięczać takimi gestami i powstanie miedzy wami cieplejsza, milsza atmosfera i dzieki temu same zobaczycie co naprawde czujecie. A to z ta colą, to ja uważam, że jakby miedzy wami nie było kłótni i jakis pretensji, nierozwiązanych spraw, to nawet sama byś nie zwróciła uwagi na to że wypił ta cole, ale są miedzy wami i zgrzyty i wtedy człowiek wychwytuje własnie tego typu rzeczy, które na codzień byłyby nieistotne, ale jest między wami coś nie tak i wtedy właśnie jest takie lekkie "czepianie sie". No i pamietajcie o tym, że gdy oni zadaja wam pytanie "kochasz mnie?" a nie słysza odpowiedzi, to czują sie zranieni strasznie. I pewnie każdy z nich sobie myśli "pewnie mnie już nie kocha, co teraz bedzie, może ma kogoś, może nie powinniśmy byc już razem" pewnie sie też boja i martwią, tylko na swój sposób. No i ciężko wtedy jest wyjśc z inicjatywa, gdybym ja sie zapytała kilkakrotnie swojego chłopaka "kochasz mnie jeszcze" a on by mi nic nie odpowiedział, to bym pewnie struta cały czas chodziła, bym sie poczuła odrzucona, niechciana, byłoby mi strasznie smutno i raczej bym sie nie starała naprawiac nic, bo bym sie czuła zraniona tak mocno tymi slowami, pewnie bym miała nadzieje że bedzie lepiej, ale bym smutna czekała, aż ktos mi powie "to koniec" Dlatego chodzą struci, smutni i są nieco niemili. Dlatego uważam, że nie odpowiadanie, na takie ważne pytanie jest złym wyjściem, lepiej powiedziec że sie kocha, ale ostatnio jest między wami źle i że chce sie to naprawić. Wtedy oboje poczujecie sie nieco lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
Sylwia_A. - ja się z Tobą nie zgodzę z tym, że zawsze trzeba mówić, że się kocha! Związek polega na szczerości, więc zawsze należy mówić co się czuje. Gdybyś zapytała się mojego męża czy zna prawdomówną osobę na ziemi to odpowiedziałby Ci z pewnością "tak moja żona jest szczera do bólu, ale za to ją kocham" :) Nigdy nie kłamie, nie potrafię, zawsze mówię prawdę, zawsze to co czuję! Jeśli prawda jest bardzo bolesna to wolę milczeć niż skłamać. Kiedyś moja dobra kumpela na wieczorze panieńskim była nieźle wstawiona, wszystkie panny się podśmiewały, bo pierniczyła ona od rzeczy i nie zachowywała się dobrze, a ja mówię "słuchaj Kaśka weź sobie pierdyknij 2 razy w pyski i się otrząśnij. Przestań pić i nie rób już siary, spójrz w lustro jak Ty wyglądasz, jesteś pijana". I tak też zrobiła, na koniec imprezy nadal ją trochę trzymało, ale mówi do mnie" "Wiesz co Zośka ty to jesteś kochana, potrafisz każdego postawić do pionu, nie pierdolisz się tylko mówisz co myślisz i za to Cię lubię" Carrie7 - jeszcze tego wieczoru co założyłam ten temat przeprowadziłam z mężem szczerą rozmowę. Nie powiedziałam, że go nie kocham, ale powiedziałam mu, że zawsze byłam pewna swych uczuć do niego, a teraz się waham się, że nigdy się tak nie czułam jak teraz, że nie wiem co czuje, że każdego wieczoru zadaje sobie to pytanie, ale nie znam na nie na dzień dzisiejszy odpowiedzi, wiem, że coś w moim sercu gaśnie i myślę, że to ostatni dzwonek na ratowanie naszego małżeństwa. Była to bardzo szczera i bardzo długa rozmowa aż do 3:00 w nocy :) Rano obudziłam się mimo, że nie wyspana, ale dobrym humorem :) Wyjaśniliśmy sobie wszystko i powiem Wam, że spędziliśmy wspólnie cały weekend :) na rozmowach i przytulankach - tego mi było trzeba, a nie jakiś spotkań przy grillu ze znajomymi, bo tego mam już czasem dość. Narazie widzę dużą zmianę, od 3 dni się nie pokłóciliśmy (nasz rekord od dłuższego czasu :) ) i mam nadzieję, że tak już zostanie :) że te najgorsze kłótliwe lata mamy już za sobą, bo właśnie niedawno obchodziliśmy 6 rocznicę ślubu, a 8 lat razem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zirytowany babsztyl
Hej, ja mysle, ze dalej kochasz swojego męza, ale te złe chwile przyćmiły te dobre... Jesteś chyba w momencie, ze wyszukujesz złych cech, aby sie usprawiedliwić za swoje uczucia. W moim związku tez było kiedys bardzo źle, myślałam, ze nie kocham, bo było własnie tyle złego. Odbudowaliśmy wszystko, porozmawialiśmy, wiele pracy nas to kosztowało. Chociaz dzisiaj jest o niebo lepiej, nie kłócimy się prawie wcale, czasami jak sobie przypomne tamte czasy, to gul mi skacze, mam ochote rzucić wszystko u uciec!! Ale wyobrażam sobie moje zycie bez niego i okazuje się, ze nie moglabym zyc, nie mialabym po co... Czy tez tak czujesz, czy moze juz nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilna i zrezygnowana
Tak masz rację, kiedy się kłócimy to mam ochotę rzucić wszystko i uciec jak najdalej, ale nie mogę mamy dzieci, które bardzo kochają tatę, a i ja nie potrafię tak w jedną chwilę przekreślisz wszystkiego. Nigdy nie żałowałam tego, że urodziłam moje słoneczka, ale ostatnio w wielkiej kłótni zapragnęłam cofnąć się wstecz, być panną myślącą tylko o sobie, a nie o problemach życia codziennego, ale szybko uświadomiłam sobie, że chłopcy to najlepsze co mnie spotkało. Dziś mój synek miał operację, właśnie siedzę przy nim, bo zasnął - nie wyobrażam sobie życia bez nich :) Łzy mi same napływają, kiedy mój mąż wraca z pracy, a one biegną przez całe mieszkanie do drzwi z krzykiem "tato" - taka chwila bardzo mnie cieszy, więc jak ja miałabym im je odbierać? Nie potrafię! I to nie jest tak, że jestem z mężem tylko dla dzieci, bo gdy się nie kłócimy to jest wspaniałym człowiekiem. Ostatnio było bardzo źle między nami, a ktoś pojawił się na mojej drodze (dla mnie osoba nic nie znacząca) i dziś wiem dlaczego chodził struty tak długo, bo myślał, że przyjmę propozycje tego mężczyzny i ucieknę z dziećmi bardzo daleko. Kiedy facet zauważa co może stracić bardzo się stara tylko nie mam pojęcia czy tym razem znów na chwilę czy na zawsze??? Chcę aby było dobrze, ja również się staram nie mieć złych humorków, nie czepiać się i aby nasze stosunki były coraz lepsze:) Trzymajcie kciuki :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aszcza2687
Witam!!! Postanowiłam dołaćzyć się do tego forum, już po prostu nie dam rady, jestem ponad rok po ślubie mam córeczke 10 miesięcy a moje małżęństwo popada w ruine, może zacznę od początku niedawno zaczęłam pracę, córeczką nie miał się kto zająć, moja mama nie żyje już 9 lat, ojciec jak to ojciec sami wiecie, więc została teściowa, która mieszka 50 km stąd...czyli od mojego miejsca zamieszkania więc liczyło się z tym ze ona ma przyjechac tutaj do nas, ale wczesniej jeszcze znalazłam nianię, która miała pilnować małej, Męża matkę ojciec zostawił i sie wyproawdził, a ta zamiast się wziąż zacząć coś robic nawet komus dzieciaka pilnowac, czy posprzatac liczy ze to dzieci beda dawac jej pieniadze, a ma ich 4 cale zycie siedziala w domu maz pil jak pil to bil, jak nie pil super czlowiek do rany przyłóż, wiec moj maz pow z emusimy jej pomoc, czyli opłacac jej mieszkanie, niech siediz u nas i pilnuje dziecka i jeszcze razem z nia zwalic mi na głowe psa amstafa 10 letniego, wiec cały skład rodziny miał wygladac tak: ja, pies, dziecko, mąż, teściowa i kot... wiec ok zgodziałm się, mimo tego iż już miałam nianie, postawiłam dla mego meza warunki, ze skoro tak to idziemy na terapie małżęńską, dajemy matce 300 zł nie wiecej, i na weekendy niech jezdzi do domu,musiałam oczywiscie sama nianie odwołać Tesciowa moja jest falszywyym cżłowiekiem specyficznym nie lubie jej, miałam z nia spiecia nie raz, na jezyk nie choruje, tak jak moj mąż, dopiero teraz zobaczyłam jacy sa do siebie podobni, normlanie on jest identyko ona, to samo robią, to samo mówią, ruchy, gesty, itd. W mopim małżenstwie jest od dawna źle, mój mąż jest osoba nerwową, ja zresztą też, w kłotniach mnie wyzywa, potrafi popchnąć, ja oczywiscie nie pozostaje mu dłużna, przez niego zaczęłam stosować te same środki co on, nigdy w moim żadnym związku nie było wyziwsk, szturchniec, popchnięć.... i o co się kłócimy o głupoty?? tylko o głupoty nie mamy żadnych poważnych problemów...tylko brak kasy no ale do czego zmierzam przyjechała tesciowa juz oczywiscie, swoje zdanie wszedzie miec musi, mąz do niej "mamo może to", "mamo może tamto", siedzi gada ja juz cche sie polozyc a ta dalej siedzi i z synkiem rozmawiają wszystkie plotteczki.. ok dwa dni już miałam dość , przestałam się odzywac do meża, myslalam ze przyjedzie zapyta co sie stalo, że powiem jak mi przykro jak traktuje matke lepiej ode mnie, zgrywa cudownego tatusia, nawet zaczał wstawac z mamusia do niej masakra i tak cisza trwała 3 dni az w koncu wybuchl do mnie przy matce powiedział zamknij mordę zaczela sie jatka, ale jakos sie pogodzilismy poxniej juz nie apnował nad swoimi wybuchami przy matce do mnie, az w koncu pdsłuchałam pod drzwaimi jak na mnie gadał dla niej jak weszłam do domu zrobiłam awanturę, to naskoczyła na mnie tesciowa i on zacząl mnie wyzywac od parszywców, ona swoje, działo się tutaj... az pojechała do domu obrazona, nawet na mnie nie patrząc, suka nienawidze jej, a on zawiozl mamusie i pieska na to pieniadze ma ale na mleko i pieluchy to gówno a dla mamy na pewno dał pieniązki przeciez musi miec za co kupic papieroski... i tak o to wyszłam na naJGORSZA, ze ja go bije, ze jestem agresywna, ale jak opowiedzialm jej co on robił mi jak w ciaży w 9 miesiacu mna po ziemi przeciaganal to to nic jestem z tym wszystkim sama wczoraj spakowałam jego walizki i wystawialm za drzwi poc zym wzielam jej dod omu rozpakowałam bo nie chciałam miec policji dziecko juz dawno spało a dzis by cała rodzina pod drzwiami jego stała, ja nie mam nikogo ojciec mi nie pomoze, a jemu wszysyc i mnie zgnoja, w pon mam do pracy nie mam z kim zostawic amelj tzn mam z niania,ale boje sie jak ona tu przyjdzie on narobi mi wstydu zacznie sie moze rzucac do niej i kobieta ucieknie stad, ma mnie w dupie wczoraj wrocil o 23 dzis znow na imprezke zalozyl swoje konto w banku, a ja boje sie cokolwiek zorbic, nawet jak wczoraj zadzownialm do ojca pow mu ze spakowalm jego walizki to pow ze za dalkeo sie posuwam i ze mam tego njie robi,c zeby chociaz on pow dobrze corko, a jego wspieraja wszysycy, zeby moja mama zyla wtedy zobaczyłby jalk to jest :( jestem kompeltnie bezradna jak ktos ma podobna sytację to może odezwac się na maila aszcza2687@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość także nieszczęśliwa
Witaj, od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok. Ja tego doświadczyłam:( tu jest artykuł o problemach małżeńskich. Może Ci się przyda. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×