Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nieszczegolna

Uczucie do Księdza...

Polecane posty

Gość Nieszczegolna

Cześć :) W internecie szukałam na wielu stronach jakiegokolwiek sensownego forum na ten temat, ale nigdzie niczego nie znalazłam... Chciałabym się w końcu tym z kimś podzielić... (z kimś kto ma podobny problem do mnie) Wszędzie opisywane jest to w ten sposób, że... dziewczyny, kobiety sypiają z Księżmi... że ich związki z nimi opierają się na łóżku i na materialiźmie... U mnie jest troszkę inaczej. Księdza, którego pokochałam wielkim (niespełnionym) uczuciem, poznałam w szkole i na spotkaniu oazowym. Nie byłam nigdy zbyt gorliwa w modlitwie, czy w chodzeniu do Kościoła, zmieniło się to, odkąd zapisałam się do pewnej grupy modlitewnej, która również śpiewała w tym Kościele na jednej z mszy. Ja byłam już tam 1,5 roku, opiekował się nami inny Ksiądz miał 30 lat i był bardzo sympatyczny. Trochę smutno było się z nim pożegnać, i na początku nawet byłam zła na tego NOWEGO, że przychodzi w jego miejsce. Jednak gdy, go poznałam wszystko mi się powoli zaczęło zmieniać. Zaczęłam w nim dostrzegać kogoś z kim mogłabym porozmawiać, i w kim mogłabym znaleźć oparcie. Od pierwszego spotkania, nie spuszczał ze mnie wzroku... wiem, wzrok o niczym nie znaczy, ale tak było od początku...Jeszcze potem gdy dowiedziałam się, że będzie uczył mnie religii w szkole...wszystko zaczęło się "rozwijać". Od pierwszej lekcji mnie faworyzował, nikt inny się nie liczył dla niego na lekcji, widział tylko mnie... ciągle sprawdzał moje pr.domowe, ciągle zostawiał po lekcji, dużo ze mną rozmawiał, umawialiśmy się również na spowiedzi. Swego czasu również wymienialiśmy ze sobą maile. W grudniu zorientowałam się, że jestem nim co najmniej zauroczona...przestraszyłam się. Jest starszy ode mnie o 22 lata...nie spieszyło mi się do dorosłości, a teraz gdy już skończyłam pełnoletność, mam ochotę zrobić wiele rzeczy...z którymi chciałabym poczekać jeszcze. W styczniu zachęcał mnie do jakiś konkursów, i generalnie nie pytał mnie o zdanie, decydował za mnie... Przebywałam z nim częściej niż powinnam;) W marcu uświadomiłam sobie, że się zakochałam... i to był okropny wstrząs dla mnie! Siedziałam na ławce...wyszłam z mszy, po prostu poczułam się słabo. Siedziałam tam z 10 minut, aż nagle ktoś nade mną stanał. To był On... zapytał co się dzieje, czy wszystko w porządku, wziął za dłonie i zaczął nimi pocierać by się rozgrzały...Zabrał mnie na zakrystie, kazał ugrzać ręce przy grzejniku, i nalegał na spotkanie kolejnego dnia. Wiedziałam, że to spotkanie nie przyniesie niczego nowego. Chciałam i poszłam z zamiarem wyznania tego co do niego czuję. Chciałam to powiedzieć by mi ulżyło... na pewno wtedy nie myślałam, o romansie z nim, czy też wielkiej miłości bo bardzo się tego bałam i boję nadal. Powiedziałam mu co czuję, i sama nie wierzyłam, że to zrobiłam... Powiedziałam, że zmienię szkołę jeśli będzie taka potrzeba, a on że nie wyobraża sobie zerwać ze mną kontaktu:) Powiedział, że jest Ksiedzem...i może być moim 'przyjacielem księdzem' ale nic więcej po prostu być nie może... Ucieszyłam się, myślałam że pomoże mi z tego wyjść. Pragnęłam z nim tej przyjaźni!!! On był dla mnie taki czuły, troskliwy... dla ludzi raczej niedostępny, złośliwy... czułam się takim wyjątkiem w jego oczach. Niestety po tej rozmowie zdystansował się co do mojej osoby. Przez prawie 2 miesiące mało się odzywał, zresztą...to działalo we dwie strony... co prawda patrzył się bardzo często, ale bał się ze mną pogadać. Ja też się bałam... Jednak przez ostatni miesiąc znowu wszystko odżyło. Znowu jest tak jak dawniej...może nawet lepiej niż było:) Bardzo go kocham, i pragnę go... ale wiem, że to "zakazany owoc" i ja nie chcę odciągać Go od Boga. Jestem osobą wierząca, i sama wiem co jest dobre a co złe. Pragnę po prostu by był blisko... Czasami nie wiem jak mam z nim rozmawiać, o tym w ogóle nie rozmawiamy... Wygłupiamy się, żartujemy, wpatrujemy w siebie... ale poważnej rozmowy nigdy nie było. Nie wiem co mam zrobić... Boję się Go "stracić" ... Ale nie chcę wskakiwać mu do łóżka!!! Czy Wy macie podobne historie? Bardzo potrzebuje porady!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelka13579
Niezapomniane chwilę tylko z dobrym zapleczem. Wejdź na dyskrecja.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieszczegolna
Dlaczego uważacie, że wylądujemy w łóżku? Czy nie można się przyjaźnić...? Ksiądz to taki sam facet jak inni mężczyźni. I też ma prawo do szczęścia. Poza tym... ja go kocham, i jestem w stanie zrobić dla niego wszystko, i dostosować się do sytuacji. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieszczegolna
Jesteś niesprawiedliwy! Nie każdego człowieka trzeba mierzyć tą samą miarą! To, że tacy psychopaci istnieją... nie oznacza, że każdy Ksiądz jest taki sam. Mój jest inny :) a Ty sobie myśl co chcesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyozdobiona
ja się podniecam księżmi do których chodze się spowiadać:P tymi mądrymi...na szczęście za często się nie spowiadam, więc ta częstotliwość zauroczeń nie jest wielka. sam fakt że chcą ze mną rozmawiać, pytają i naprawdę ich obchodzę sprawia, że ich pragnę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieszczegolna
Ja jak na mnie patrzy też od razu mam nieczyste myśli w głowie...Chciałabym żeby zdarł ze mnie ubranie, chciałabym go całować, tulić do siebie... niestety.... Zdrowy rozsądek musi górować nad uczuciem, i porządaniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieszczegolna
Skąd wiesz, niby że ja go prowokuje? Powiedziałabym bardziej, że to on mnie prowokuje świadomie, lub nie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×