Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

budząc się

Bóg jest lepszy od LSD

Polecane posty

Gość ohmmmmmmmmmmmmmmm
wiesz co... nie jesteś przebudzony. Gdybyś był nie mówiłbyś z umysłu i o umyśle, miałbyś doświadczenia transcendencji POZA umysł. W umyśle nie spotkasz Boga, umysłu nie da się oświecić, bo w boskość zanurzasz się wtedy, gdy umysł milknie. Umysł tworzy wciąż nowe iluzje, wyobrażenia na temat dobra i zła, wciąż nowe oceny. Mówisz, że jesteś wolny od ocen? Nie jesteś. Wciąż klasyfikujesz rzeczy jako dobre i jako złe. Tylko człowiek oświecony widzi rzeczy takie, jakimi są, i wie, że nie ma dobra ani zła, jest tylko boskość albo egzystencja, jak ją nazwiesz. Egzystencja nie ma w ogóle ocen w sobie, nie dba o to, czy uprawiasz seks ze swoją żoną czy z żoną kolegi, czy wypłacasz pieniądze ze swojego konta czy z konta pana Kowalskiego. Oświecony człowiek nie ocenia takich sytuacji. Na ile twoje pieniądze są twoje? Urodziłeś się z nimi? Bóg ci dał? Czy może inni ludzie musieli ci je dać? Nic nie jest naszą własnością, żadne pieniądze ani samochody, ani nawet żona, obojętne czyja. Oświecony człowiek nie czyni przemocy, bo jest zgodny ze swoją boską naturą, człowiek nieoświecony nie czyni przemocy, bo wie, że to 'źle' - widzisz różnicę? Co masz przeciwko uczuciu gniewu? Gniew jest energią, która się pojawia, nie jest ani dobry ani zły. Dobry, prawdziwy gniew jest piękną energią! Nawet Jezus wpadał w gniew, przeklął drzewo figowe, które nie miało owoców, gdy on i jego uczniowie byli głodni. A co to biedne drzewo mogło poradzić, że to nie był sezon na figi? A mimo to Jezus wpadł w gniew i je przeklął a miał taką moc, że drzewo uschło! Jezus wpadł z biczem do świątyni i przepędził lichwiarzy! A ty mówisz, że gniew jest zły - czujesz się już lepszy od Jezusa? Ja wolę autentyczne gniew niż jego sztuczne tłumienie w imię wyobrażenia, że "tak jest lepiej". Nie mam zamiaru mieć poczucia winy z powodu czegokolwiek co robię czy czuję, bo jest tylko jeden grzech: nie kochać dość mocno i nie żyć pełną piersią, pełną parą, pełną intensywnością, a tą miłość i to życie trzeba zacząć od siebie. Wiem, że nic nie wiem, wiem, że wyniki moich działań nie są w moich rękach, dlatego nie zaprzątam sobie w ogóle głowy kwestią "dobrze czy źle". Nikt nie ma pojęcia, jakie owoce przyniosą jego działania. Szczególnie te, które nazywa dobrymi. Mówisz o wojnach, o rozbojach będących wynikiem braku miłości, jak o czymś złym? Powiedz, gdyby ktoś zabił Stalina albo Hitlera, gdy byli dziećmi - czy byłoby to dobre czy złe? Jedno małe ludzkie życie a ile milionów ocalonych. I Stalin i Hitler rośli otoczeni miłością rodziny - i co to dało? Ktoś kto by ich zabił, gdy byli dziećmi poszedły na pewno na długie lata do więzienia i był potępiony przez społeczeństwo jako nikczemnik, dzieciobójca. Dopóki człowiek nie jest oświecony, wciąż nie ma racji, cokolwiek podejmie jest głupie, umysł wciąż tworzy nowe plany i nowe miraże. Dlatego cały wysiłek ludzkości powinien skupić się na zatrzymaniu umysłu, na przejęciu kontroli nad nim i oddaniu rządu duszy, która jest nadrzędna i sercu, które wie co robić i nigdy się nie myli. Ludzkość musi się wyzwolić spod jarzma ego i umysłu, to jedyna droga do szczęścia i realizacji. Powtarzam jeszcze raz, umysłu nie da się oświecić, albo umysł albo oświecenie. Albo Bóg albo umysł, albo spokój albo umysł. Nie dasz rady wyznawać kultu umysłu i dojść do oświecenia, będziesz musiał go porzucić, przekroczyć. A tego ego boi się panicznie, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam sie z tym ..
" bo jest wciąż zaślepiony sam jego nick wskazuje na niezupełne przebudzenie ponadto zawsze są dwa bieguny czyli dobro - zło [ bóg - diabeł] dzień - noc kobieta - mężczyzna itp. " i z ohmmmmmmmm :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ggdsgsg
wtedy porzuciłem wszystko co robiłem czyli zajmowałem sie radiestezja i wróżyłem z tarota " Dobrze zrobiłeś koleś. :classic_cool::D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hitler i stalin to tylko narzędzia w rekach boga Pan Bóg nie grozi po to, aby nas zastraszyć, lecz ostrzega, aby nas doprowadzić do przemiany, do wejścia na dobrą drogę. Ostrzega i upomina. Nawet jeżeli grozi, to zawsze zostawia nadzieję. Jej wypełnienie zależy od naszych decyzji. Bóg używa słowa „jeżeli: „jeżeli nie przestaniecie tego czynić, wówczas zostaniecie ukarani. Bóg daje nam więc nadzieję na powstrzymanie kary, w zależności od naszej odpowiedzi na Jego wezwanie do zmiany życia, daje nam szansę i czas na poprawę, na opamiętanie, na pokutę. Miłosierny Bóg nie chce niczyjego zatracenia, lecz powrotu do Domu Ojca. Zawsze, gdy ludzkość oddalała się od Boga, nawoływał do nawrócenia i groził karą, jaką ludzie sami na siebie sprowadzają. Kiedy ludzie słuchali, okazywali skruchę, zaczynali pokutować, modlić się, pościć i odmieniać życie, wówczas powstrzymywał karę. Dobitnym przykładem jest tu Niniwa, do której Bóg posłał proroka Jonasza (Jon 3). Dzięki przemianie mieszkańców nie została zniszczona ku zaskoczeniu tak wielką łaskawością Boga nawet samego proroka. W Nowym Testamencie św. Łukasz (13) relacjonuje słowa podobnego ostrzeżenia, danego przez Jezusa uczniom przekonanym, że wieża, która runęła w Siloe pogrzebała zapewne tych, którzy sobie na to zasłużyli. Jezus odpowiedział im jednoznacznie: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Podobne słowa wypowiedziała do współczesnego świata Matka Boża w Fatimie: jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, wybuchnie II wojna światowa, straszniejsza od pierwszej, a jeśli prośby o powrót do Boga nie zostaną spełnione, przyjdzie na ludzi jeszcze więcej utrapień i zginą całe narody. Wydaje się, że w tym kontekście należałoby też zwrócić baczniejszą uwagę na ostrzeżenie Matki Bożej z Akita (uznane przez Kościół jako autentyczne), które brzemienne w treść też zaczyna się od słowa „jeżeli... Oczywiście wśród ostrzegających nas dzisiaj proroków są zarówno prawdziwi, jak i fałszywi. Jednak, jak się wydaje, tych ostatnich nie należy obawiać się, o ile się ich nie słucha. Fałszywe, rzekome ostrzeżenia budzą strach, podają zwykle datę straszliwych wydarzeń. Bóg zaś mówi, że nie znamy dnia ani godziny i radzi, a mówi tak po to, abyśmy zawsze byli gotowi na spotkanie z Nim. Fałszywe proroctwa, jak poucza nas Pan Jezus, rozpoznać można po owocach. W końcu zresztą upadają, nie udaje się im przetrwać. Życie Ewangelią i modlitwa chroni przed zbyt łatwym dawaniem posłuchu wprowadzającym nas w błąd fałszywym prorokom. CZAS MIŁOSIERDZIA Tak liczne dziś objawienia, orędzia zostały, jak się wydaje, zapowiedziane. Na kilka bowiem lat przed wybuchem II wojny światowej Pan Jezus powiedział do bł. s. Faustyny, że zanim przyjdzie czas Sprawiedliwości, On da nam czas Miłosierdzia. I oto mamy ten czas. Bóg daje liczne znaki i orędzia z Nieba, w których mówi, co trzeba czynić, aby mieć pokój w sercu, pokój w rodzinie, w społeczeństwie, w świecie. Mówi, co należy czynić, aby uchronić świat od zagłady, którą sam sobie człowiek gotuje odwracając się od Boga i ignorując Jego Prawa oraz Przykazania. Nie trzeba być prorokiem, aby mimo oszałamiających osiągnięć nauki i techniki, umieć dostrzec bezradność ludzką wobec zagrożeń, jakie zawisły nad światem. Bóg zwraca się dziś do całego świata i do każdego poszczególnego człowieka. Przypomina, że On jest Panem, że jest Wszechmocny, że żyje i nadal działa. On nam pomoże, ale potrzebuje naszego współdziałania. Stworzył nas bez nas, ale nie może nas zbawić bez nas. Wzywa zatem do nawrócenia, do zwrócenia naszych serc ku Niemu, do postawienia Boga na pierwszym miejscu. Do modlitwy sercem, do podjęcia modlitwy rodzinnej, do pokuty, do skruchy, do postu, do pojednania. Wzywa do wybaczania naszym nieprzyjaciołom i do miłości. Bóg wylewa potoki łask i ponawia nieprzerwane wezwania Miłosierdzia. Za pośrednictwem Matki Najświętszej i przez współczesnych mistyków i proroków prosi, aby odpowiadać na Jego wezwania, aby medytować nad orędziami, jakie nam daje, aby żyć nimi, przestrzegając ich dokładnie. Bóg wzywa do Siebie każdego i przypomina, że potrzebuje naszych modlitw o pokój. Pan Jezus zachęca do ofiar i zapewnia, że posłuży się dla zbawienia dusz każdą ofiarą uczynioną Mu z miłością. Zachęca, abyśmy mieli ufność w Jego Wiecznej Mocy. Pragnie przybliżyć nas do Swego Najświętszego Serca i do Niepokalanego Serca Maryi. Do Dwóch Najświętszych Serc, które zwyciężą zło. Bóg wzywa każdego osobiście. Wystarczy unieść wzrok i serce ku Niemu, a On przemówi do duszy. On wie jak przemawiać, aby człowiek zrozumiał. On pouczy, jak rozpoznawać Rękę Jego Opatrzności w wydarzeniach dnia codziennego. On chce, abyśmy wiedzieli, że jest z nami we wszelkich, nawet najmniejszych sprawach. Pragnie, aby człowiek, choć zna swą nędzę, wiedział, że Boża Miłość zawsze go podtrzyma, a wszelkie problemy i konflikty możemy pokonać tylko z Nim. Joanna Ottea

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj AprilSkyy! Nie uważam się za osobę przebudzoną, lecz budzącą się (chociaż gdybym 10 czy 15 lat temu miał wgląd w obecne stany mojego umysłu, to może i uznałbym się, błędnie, za przebudzonego). W moim przypadku to jest wieloletni proces, na który złożyło się bardzo, bardzo wiele rzeczy. Nieustanne spekulacje intelektualne, ciągła kontestacja, liczne lektury, medytacja, badanie świadomości i stanów umysłu, badanie swojego życia pod względem etycznym, próbowanie szukania szczęścia w różnych sposobach życia. To ciągły proces, w czasie którego, na zasadzie selekcji negatywnej, odrzucałem po kolei bardzo wiele różnych idei, dotyczących szczęścia i celu życia. Kluczowa była determinacja i uczciwość wobec siebie. Nie udawałem przed sobą (przed innymi tak), że oto jestem spełniony, że jest ok. Nawet gdy momentami moje życie toczyło się bajkowo, to zaglądałem w głąb i widziałem, że wciąż czegoś brakuje, że zadowolenie nie jest szczęściem. To wszystko było męczące, czasami bardzo, dla mnie samego i dla moich bliskich, życie z kimś, kto nieustannie kwestionuje wszystkie drogi życia, kto nawet gdy życie układa się lepiej niż można by oczekiwać, pyta się: po co to wszystko, gdzie jest sens, jaki jest cel. A nawet gdy słyszałem rozsądne odpowiedzi, które mnie zadowalały, to sprawdzałem je w życiu, w moim życiu. Gdy nie działały, uznawałem, że nie są dobre lub że to nie moja droga. Chciałem czuć szczęście w środku, a nie czytać o nim, czy wypowiadać słowa na temat szczęścia. Wiele, wiele lat temu maiłem kilka momentów czystości umysłu, przy których mój codzienny umysł wydawał się być gnijącym szambem. Widziałem się jakby w przekroju, swój umysł, duszę. To było straszne. Patrzenie na to było okropne. Widziałem jak oszukuję, jak beznadziejnie pogrywam, każde kłamstwo, bez żadnego znieczulenia. Równocześnie cudowne było odczucie całkowitej czystości, wiedziałem, że jest to jest prawdą. Chwile czystości mijały, wgląd mijał i nie miałem pojęcia co z tym zrobić. Nie widziałem już prawdziwie. Wiedziałem tylko, że jestem zakłamany sam wobec siebie i że płacę za to wysoką cenę. Im dalej od wglądu, tym bardziej znów się pogrążałem w nieświadomości. Ale znałem kierunek. Wiedziałem, że to samooczyszczenie jest najważniejsze, bo bez tego zrujnuję wszystko. Wiedziałem jedno, muszę dojść do takiego stanu umysłu, by był zawsze. Lata mijały i coraz lepiej widziałem swoje mechanizmy, ale wciąż nie miałem nad nimi kontroli. Momentami doprowadzało mnie to do skrajnej rozpaczy. Ale podnosiłem się i wierzyłem, że dam radę, że nic innego nie ma tak naprawdę sensu. Wciąż jeszcze jakiś kurz jest, ale już wiem, mam pewność, ze uda się. Poza tym rzeczywiście to co czuję teraz w porównaniu z tym co było kiedyś, mógłbym nazwać oświeceniem. Żyłem w okropnej ciemności ego, teraz czuję już światło i wolność, choć to jeszcze nie koniec drogi. Co do wskazówek. Spróbuję, a Ty je odrzucisz albo sprawdzisz. Najpierw trochę wstępu. Dziesiątki razy spekulowałem kiedyś czym jest oświecenie, próbowałem je sobie wyobrażać, wymyślałem koncepcje raju. Oświecenia nie da się wyobrazić. Już te echa, które do mnie docierają, mówią mi o tym jasno. Ale raj Miałem okres, gdy całkowicie uwalniałem wyobraźnię i wymyślałem raje. Co byłoby rajem? Wszystkie koncepcje odrzucałem, nie czułem w nich raju, bezgranicznego szczęścia. Aż kiedyś to przyszło do mnie. Zobaczyłem miejsce, w którym ludzie kochają się. Nie tak jak w związkach damsko-męskich, nie jak w jakichś ziemskich relacjach. Wyobraziłem sobie (czy raczej zesłano mi tę wizję, a może to wspomnienie naszego domu uwolniło się na moment w formie dla mnie wówczas zrozumiałej), że jest miejsce, w którym każdy jest całkowicie kochany i akceptowany, bez żadnych warunków. Wszyscy traktują się z najwyższym szacunkiem, ale z ogromną radością z kontaktowania się ze sobą. Nikt nie jest wykluczony. Każdy kocha każdego. Odczułem jak wspaniałe byłoby to miejsce, wolne od wszelkich gier. Wszelkiego napięcia. Wiedziałem, że to jest odpowiedź. Zamknij oczy i wyobraź sobie: idziesz a każda napotkana osoba, każda istota, kocha Cię, a Ty kochasz wszystkich. W oczach każdego widzisz bezgraniczną miłość, która jest także odbiciem Twojego spojrzenia. Nikt nie czepia się Ciebie, nie chce Cię uwięzić, każdy pragnie Twego spełnienia, Twej wolności. Nie musisz zabiegać o miłość, nie musisz jej gonić, bo ona po prostu jest, jest wszędzie. Kochasz każdego. Wejdź w to tak głęboko jak potrafisz. Myślę, że to jasne, ale dodam, może dla innych: to jest całkowicie wolne od seksu, nikt nie jest redukowany do obiektu seksualnego, nikt nie jest przedmiotem dającym przyjemność zmysłową. Nie. Jest tylko czysta, krystaliczna miłość. Nikt nikogo nie krzywdzi i nie wykorzystuje, bo każdy kocha i chce szczęścia innych. Choć potem nieraz myliło mi się wszystko i to mocno, to coraz lepiej rozumiałem, że oświecenie nie jest czymś indywidualnym. Idea samotnego oświecenia jest fałszywa. Dla mnie dziś jest to całkowicie jasne. Miałem na tyle dużą wyobraźnię, że czasami wyobrażałem sobie, że jestem Bogiem. I co? Mogłem spełnić wszystkie swoje potrzeby i zachcianki. Mogłem kreować wszechświaty i co z tego? Po co mi to by było gdybym czuł, że jestem sam? Po co? Rozumiałem więc, że chciałbym by ktoś był. Ale kto? Kogo bym stworzył? Dopóki fantazjowałem, że byłby to byt, nad którym mógłbym zapanować, że byłby doskonały, ale ja miałbym nad nim kontrolę, to nie było to. Czułem, że to nie byłoby bycie razem z kimś, ale bycie z niewolnikiem, ze sługą. Ten byt, by bycie z nim miało sens, musiałby być całkowicie równy, tak samo wolny i o tych samych właściwościach. Tylko tak można dzielić z kimś radość bycia razem. Gdy całkowitą wolą dwóch zupełnie wolnych bytów, jest bycie razem. Nie ocenianie. Można uwolnić sie od osądu, doznawać spokoju i może z tego nic nie wynikać. Wiem to, bo doznawałem takich stanów. Świat przestaje być miejscem cierpienia, ale jest jakby niczym. Wszystko jest jak kolorowe wzory, zmieniają się, falują, zachwycają. Wielowymiarowy kalejdoskop, za którego obrazami jest . pustka. Wolność od oceniania, osądu, to dzisiaj dla mnie warunek wstępny otworzenia się na miłość. Gdy oceniam widzę fałszywie. Gdy tylko nie oceniam, to jakbym przestawał widzieć, nie ma nic, są obrazy, ale nie ma treści, nie ma znaczenia, nie ma sensu. Gdy nie oceniam i patrzę i chcę zobaczyć w innych ich doskonałość, ich miłość, wtedy pojawiają się lśnienia oświecenia. Radość, pokój, energia, wolność, spełnienie, wieczność. Może o to chodzi? Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi wystarczyło godzinę a raczej 15 min aby się obudzić a reszta to już nauka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do ohmmmmmmmmmmmmmmm. No więc odczuwam, zgodnie z tym co mi wskazujesz, słuszny gniew na Twoją ignorancję. Po pierwsze nie napisałem, ze jestem przebudzony. Z czym więc polemizujesz? I czym są Twoje mądrości, skoro dyskutujesz z tezą, której nikt nie postawił? Napchałeś się słowami i klepiesz je bez zrozumienia. W tym co piszesz nie ma nawet krzty echa oświecenia. Mylisz środki z celem, nie potrafisz ludziom wyjaśnić tej różnicy, co mąci im w głowie. Dla Ciebie gniew nie jest sprzeczny z oświeceniem. HA HA HA Zaprzeczasz sam sobie, bo niby wskazujesz na bramę niedualizmu, ale natychmiast wartościujesz. Po co w ogóle zabierasz głos, jeśli zrozumiałeś niedualność? Dyskusje doktrynalne typu tylko umysł, albo umysłu nie ma, mają tysiące lat, ale dla Ciebie to za mało by się z nich wyzwolić. Umysł to pojęcie. Jako pojęcie jest symbolem. Symbole muszą być chwilowo używane, dla tych którzy nie rozumieją bezpojęciowego świata. Nie odróżniasz czy ktoś rozprawia o swoim oświeceniu, czy za pomocą nieoświeconych środków wskazuje innym drogę. A środki są zawsze nieoświecone. Piszesz nie wiem, ale nie rozumiesz, że nie wiem jest korytarzem do ostatecznego WIEM. Wiem, które jest niewyobrażalne, niewyrażalne, jest poza wszelkim postrzeganiem, ale jest całkowitym wiem. Jest to wiem, w którym zawiera się całkowita rzeczywistość. Piszesz o ego, ale to Twoje ego poczuło się wywołane do tablicy. Nic nie wyjaśniasz, tylko pokazujesz, że ktoś nie ma racji. Każdy kto odczuł sekundę pokoju w bezdualnej pozaczasowej rzeczywistości, wie że gniew to zaciemnienie tego stanu. Wpadasz w sidła słów, choć coś tam rozumiesz. Dlaczego? Bo to twoje ego chce gadać. Gdy jesteś oświecony nie uprawiasz seksu, ignorancie. Rozkosz seksualna jest jak pierdzenie i bekanie, siedząc zanurzonym po szyję w gównie, w porównaniu z błogością echa oświecenia. Jesteś w odwiecznej pułapce relatywizmu, w którą wpadają pożądliwi i ci co nie panują nad swoimi emocjami. Łatwiej jest im pisać, że gniew jest ok, niż mieć taką kontrolę nad sobą, by nie odczuwać nigdy gniewu. To o Tobie. I być może wszystkie te pozorne mądrości, te słowa bez znaczenia, są po to byś mógł z czystym sumieniem uprawiać seks z żoną kolegi. Co kolego? To jest szambo relatywizmu, tak samo przesłaniające lśniący umysł, jak każdy inny schemat....oczywiście umysłowy. I cóż, jak mówisz, tak słyszysz. Wiedz, że byłem bardzo delikatny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do ohmmmmmmmmmmmmmmm
Nie słuchaj tego gostka, bardzo dobrze napisane. Buźka dla Ciebie. 👄 W końcu jedna z mądrzejszych wypowiedzi. I nie radzę wchodzić w dysputy z tym kolesiem, nie warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do "Do ohmmmmmmmmmmmmmmm". Tak, zgadzam się, jeśli ma pisać to co do tej pory, lepiej niech nie pisze. Rozumiem ludzi, którzy piszą o piekle i bronią swojej wizji świata. Bardzo trudno jest nie wierzyć w piekło, widząc świat dookoła. Rozumiem ludzi, którzy sami się oszukują, racjonalizując swoje upadki. Jednak wyjątkowo szkodliwe jest mówienie: kradnijcie i cudzołóżcie, bo to nie ma znaczenia. Oto do czego sprowadza się mądrość wypowiedzi ohmmmmmmmmmmmmmm. Takie oto mądrości podobają Ci się, ciekawe dlaczego? Niech mówi to do siebie, ale niech nie pisze publicznie, że to nie ma znaczenia. Jest to skrajna postać relatywizmu, która świadczy o wyjątkowym samozakłamaniu. Dużo pseudomądrych słów by przekazać innym: nie ma znaczenia czy kradniecie i cudzołożycie, bo wszystko jest ok. Usłyszał, że to nie ma znaczenia i z mądrości zrobił brednie, powtarzając je jak mantrę. To nie ma znaczenia, gdy okiem buddy lub świętego patrzysz na świat i widzisz, że inni poza pozorami, poza iluzyjnym charakterem naszej rzeczywistości są buddami i świętymi. I budzisz w nich ich świętość. Tylko w tym sensie nie ma znaczenia. Mówienie ludziom - możecie kraść, to nie ma znaczenia, jest bełkotem i okrucieństwem najgorszego gatunku ignorantów. Złe etycznie uczynki przesłaniają promienną i radosną rzeczywistość. Ten kto się w nich pogrąża, choć w swej pierwotnej, prawdziwej naturze nadal jest święty, to wpada w ułudę, w której będzie cierpiał, bo sam ześle na siebie cierpienie. Kradnąc będzie żył w świecie złodziei i będzie okradany, cudzołożąc będzie żył w świecie zdrady i będzie mu się wydawało, że w różnych formach jest zdradzany. To on sam będzie siebie okradał, sam siebie będzie zdradzał. Ale dla niego będzie to realny świat. Ludzie reklamujący wśród nieoświeconych i niebudzących się złodziejstwo, cudzołóstwo i gniew, przykrywający tym swoje własne słabości, używający w tym celu pozornie mądrych wywodów, faktycznie lepiej by w ogóle nie otwierali ust, dopóki nie przejrzą na oczy. I faktycznie lepiej żeby ze mną nie dyskutował, jeśli będzie tu judził ludzi do złych uczynków. Umysł jest bezgraniczny i dlatego 30 batów na goły tyłek można dostać wszędzie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohmmmmmmmmmmmmmmm
Wiesz, Drogi Autorze mój post mógł wychwalać Twoje przemiany i odkrycia. Jedlibyśmy sobie przez jakiś czas tutaj z dziubków i uprawiali słowną masturbację zachwycając się nawzajem swoim uduchowieniem. Znosiłbyś mnie do czasu, bo zaczęła by się zaznaczać subtelna potrzeba podkreślenia, że doszedłeś jednak dalej i rozwinąłeś się bardziej. Jednak chęć poznania Ciebie prawdziwego zwyciężyła. Ciekawe dla mnie było, czy pod tym płaszczykiem rozwoju i uduchowienia, nie kryją się czasem jakieś kły i pazury. Wystarczyło Cię lekko połaskotać w ego, żeby wylazło i się pokazało. Po co mam gadać z jakąś sztuczną kukłą mówiącą slogany? Pewne rzeczy lepiej od razu obnażyć. Leciutko zaczepiony miotasz się jak wściekły zwierzak. Malutka niewinna prowokacja a Ty toczysz pianę z ust. I gdzie to całe opanowanie i brak gniewu? Twój płaszczyk pokory i miłości do całego świata jest cały dziurawy, ego i wartościowanie wyłażą z każdej strony. Zdajesz sobie sprawę, jak Twoje ego jest mocne. Kiedyś pisałeś, że mógłbyś napisać książkę, ale to byłaby pożywka dla ego (!). Sam się boisz swojego własnego ego, tego cienia, boisz się, żeby nie urosło i nie zniszczyło cię. Wiesz jaka to siła. To jest koan życia - ego może umrzeć dopiero jak dostatecznie dojrzeje i urośnie, wiesz o tym? Przestań się więc trząść jak osika przed samym sobą, nie uciekniesz. Zaakceptuj i polub, mnie też, bo jestem Twoim Bliźnim, i to co mówię nie jest przeciwko Tobie. Lubię sobie pogadać, ale nie szukam ludzi mających monopol na rację. Nie interesuje mnie racja, to co mnie kręci to inspiracja. Dlatego chyba jednak nie pogadamy dalej. Jeszcze tylko parę spraw. Widzę, że nienawidzisz ciała. Dla ciebie jego zwykłe funkcje, choćby pierdzenie, bekanie to szambo. Ja, gdy np. napiję się gazowanej wody bekanie pozwala mi pozbyć się nadmiaru bąbelków. Co za wspaniała funkcja ciała, jaka ulga! Nigdy nie zrezygnuję z bekania. Ani z tego drugiego. A co do seksu. Widzę, że Ty byłeś kiedyś uzależniony od seksu. Obecnie zmieniłeś front i seksu nienawidzisz. Czy nie widzisz, że nadal pozostałeś w tej samej płaszczyźnie? Zwrócony frontem czy tyłem - co za różnica, zawsze jest możliwy zwrot w drugą stronę. Wyjście poza seks następuje wtedy, gdy człowiek jest na to gotowy, seks odchodzi sam. Żeby tak się stało trzeba seks przeżyć, wejść w niego do końca i wyjść na drugim brzegu. Tak samo jak ze wszystkim, każdym doświadczeniem. Nie ma dróg na skróty. Transcendencja następuje po przejściu przez doświadczenie, nie wcześniej. Ponoć opierasz się na Kursie Cudów - polecam wrócić do rozdziału, gdzie pada stwierdzenie, że to ego nienawidzi ciała, bo uważa, że nie jest ono godnym go pojemnikiem. Niechęć twojego ego do ciała sprawia, że negujesz życie. Żyjesz w umyśle, wyrwany z ciała, szukasz w umyśle - tam nic nie ma. Umysł to narzędzie, komputer. Szukasz Boga w komputerze? Przecież to szaleństwo! Chcesz zwariować? Bóg jest tak blisko, tu i teraz, jesteśmy w nim zanurzeni, cala egzystencja tańczy i śpiewa chwałę stworzenia - wyłącz umysł, jeśli potrafisz, a tego doświadczysz. Ego trzyma się kurczowo umysłu, to jego ostoja i narzędzie. Na dowód mojej sympatii do Ciebie dam Ci tą buddyjską anegdotka na temat umysłu: uczeń siedział latami w medytacji. pewnego dnia mistrz usiadł koło niego z cegłą w dłoni i zaczął ją polerować. Uczeń zaskoczony spytał co robi. Mistrz odparł, że poleruje cegłę, żeby była jak lustro. Uczeń na to: zwariowałeś? A ty co robisz, odparł mistrz. latami siedzisz i polerujesz swój umysł. Uczeń padł do nóg mistrza. Zrozumiał. .....czego i Tobie życzę, jak również tego, by Twoja bujna wyobraźnia i elokwencja nie zwodziła cię tak często na manowce. Ściągaj jej trochę wodze, bo koniki cię nieco ponoszą. Pokój, Bracie :) Peace :) Baw się dobrze! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wlasnie tach chlopie wyzej
budzac sie ----ostatni post z godz. 4.37 calkowicie cie obnazyl zreszta dla mnie zadna to nowosc, od poczatku widze w tobie tylko dobrego manipulatora, megalomana. oczywiscie masz swoje fajne strony, jednak wystarczylo troche cie sprowokowac i pokazales swoje oblicze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO wlasnie tak
Z 18.37 ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wlasnie tach chlopie wyzej
masz racje---ten z 18.37 bardziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CZYTAMY CZYTAMY
Pytanie do ohmmmmmmmmmmmmmmm Czy uprawiasz seks z cudza zona?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz drogi ohmmmmmmmmmmmmmmm: piszesz wiele rzeczy o mnie, czyniąc różne założenia, co świadczy, że mówisz przez ego. Wszystko co opisuję wynika z doświadczenia, a nie z przeczytania jednej, dwóch czy pięciuset książek. Także kwestie dotyczące seksu. Po co Twoje założenia? Wyjaśniam Ci, że są nieprawdziwe. Dalej manipulujesz, pragnąc zachować dobre zdanie o sobie, czy raczej o swoim ego. Bo dobre zdanie o Tobie prawdziwym jest oczywistością. W moim ciele czuję się bardzo dobrze, z każdym miesiącem wspanialej, lekko, cudownie, motylkowo. Nie jest to jeszcze całkowicie stały stan, ale dominujący. Nigdy nie nienawidziłem swojego ciała, choć używałem go w błędny sposób. Zawsze czułe się w nim dobrze. Teraz zaś nie jestem do niego przywiązany i nie załatwiam za jego pośrednictwem żadnych wymyślonych potrzeb, a ono mi służy doskonale. Powoli przechodzę do eliminacji wszelkich jego zbędnych, halucynacyjnych funkcji, jak np.jedzenie, etc. Choć nie wiem ile mi to zajmie, ale nie ma to dla mnie znaczenia, bo nie koncentruję się na nieistotnych celach. Te potrzeby odchodzą same. Tak jest, zastanów się więc, skąd wzięły się Twoje fałszywe założenia i wynikające z nich, wybacz, mędrkowanie. To Ci powie wiele o Tobie samy, jeśli będziesz uczciwy. Więcej niż ja mógłbym Ci powiedzieć. Kwestia podstawowa. Ludzie świadomi nigdy nie używają prowokacji w kontaktach z innymi. Prowokacji używają manipulanci i Ci którzy uważają się za lepszych. To jest zupełnie elementarne. Jeśli używasz prowokacji, to znaczy, że nie rozumiesz na czym polega prawdziwa komunikacja i na czym polega bycie przejrzystym. I uważasz się za lepszego, dlatego zresztą przypisujesz innym tą cechę: uważanie się za lepszego. Standardowa projekcja. Miałem pełną świadomość, że możesz powiedzieć, to co powiedziałeś w odpowiedzi na moje posty. Ale Ty wciąż nie rozumiesz. Nie wiesz kto jest na forum. Nie masz takiego umysłu, bo gdybyś miał, to nie pisałbyś z wysokości katedry, że nienawidzę swego ciała, bo to jest kompletną nieprawdą. Skoro tak, to nie wiesz czy akurat Twojego postu nie przeczyta zagubiony człowiek, który właśnie bije się z myślami, czy nie zdradzić żony. A takich tu pełno. I nie możesz wiedzieć, bo nie masz takiego umysłu (patrz wyżej), do czego go to doprowadzi. Rozumiesz to? Jeśli to była prowokacja, to tylko potwierdza to co Ci napisałem. To jest niebezpieczna ignorancja, jeśli innym mniej świadomym ludziom sprzedajesz kompletne głupoty i nie liczysz się z tym, że możesz ich popchnąć w stronę cierpienia. To jest wciąż relatywizm. Przypominasz ludzi, którzy uwierzywszy, że świat jest iluzją, czynią rzeczy złe, niegodne, nie szanują innych ludzi i zwiększają sumę cierpienia, mówiąc: " o co chodzi? jaki problem? przecież świat jest iluzją". Nie muszę Ci chyba tłumaczyć, jak bardzo to świadczy o niezrozumieniu. Jeśli zaś chodzi o buddyjskie anegdoty, to wielu dawnych mistrzów przyłożyło kijem swoim ukochanym uczniom, choć była to błędna droga. Moja odpowiedź była bardziej do tych, którzy mogli zainspirować się Twoim postem. Ty jesteś przywiązany do świata i nie rozumiesz czym jest pełnia. Bo pełnia, to nie życie pełna piersią na zasadach tego świata. To jest akurat kręceniem się w kółko za własnym ogonem. Pełnia to przebudzenie. Są ludzie, którzy dochodzą do tego etapu, gdy światło oświetla ten świat, widzą więc w tym świetle i widzą cudownie i myślą, że to pełnia. Czyli wpadają w pułapkę niezrozumienia. Bo to nie jest pełnia. To jak ktoś żyjący w ciemnej, wąskiej, jaskini, ujrzałby ją po raz pierwszy oświetloną i uznał, że to jest cudowne, to jest wyzwolenie, nie rozumiejąc, że wyzwoleniem jest wyjście z jaskini. Co do Kursu. Mówi jednoznacznie - ciało jest fałszywą tożsamością, a jedyna funkcję jaką może tu mieć, to komunikacja. Celem zaś jest uwolnienie się od ciała, które jest ograniczeniem nałożonym na nieskończoność i nieskończoną moc. Uzyskiwanie jakichkolwiek gratyfikacji poprzez ciało, przyjemności, etc., jest działaniem poprzez ego. Jest to wyjątkowo wyraźne w Kursie. Odwołuje się do Kursu, tylko dlatego, że Ty to czynisz. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobry wieczór Merkaba :) W ogóle to wszedłem tu z intencją zadania Ci pytania. Mam prośbę, czy możesz opowiedzieć o swojej przemianie, swoim, nie wiem czy to dobre słowo, nawróceniu. Jak to odczułeś, jak to się stało, jak nastąpiła zmiana widzenia świata? Jak widziałeś świat przedtem, itd. Jak najwięcej. Z tego co rozumiem, to był jeden oczywisty moment. Jeśli masz ochotę. Byłbym wdzięczny. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ohmmmmmmmmmmmmmmm! I jeszcze jedno wyjaśnienie, w dużej mierze także dla innych, czy przede wszystkim dla innych, bo cały czas mącisz ludziom w głowach. Nie trzeba przejść przez doświadczenie by nastąpiła transcendencja. Mam na to dowody w życiu ludzi wokół mnie. Poza tym co to miałoby oznaczać? Jakie doświadczenie? Wszystkich ludzi? Seksu? Mordowania? Wojny? Rozumiesz? To jest kompletnie bez sensu. Świat ma naturę iluzji, snu. By się obudzić nie jest konieczne przeżycie jakiegoś doświadczenia we śnie. Wystarczy zdać sobie sprawę, że to sen, zrozumieć co się dzieje dookoła i chcieć się obudzić. Tak jak w zwykłym śnie. Nie trzeba mieć jakichś doświadczeń we śnie by się z niego obudzić. To co piszesz świadczy tylko o jednym i to jasno wynika z Twoich postów: Ty chcesz mieć jeszcze doświadczenia we śnie, Ty chcesz jeszcze śnić. I by to zracjonalizować, by nie powiedzieć sobie tego wprost, że nie chcesz jeszcze obudzić się, robisz z tego teorię. I przy okazji wmawiasz to innym ludziom. Dlatego jesteś mącicielem. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skończcie z tą licytacją
> budząc się Czytając Twoje posty, powiem Ci tak - belki w swoim oku nie dostrzeżesz ale źdźbło trway w cudzym, owszem. Myślę, że ten topik jest dla Ciebie jakąś lekcją do odrobienia. Wg. mnie brak Ci pokory -dla cudzych " wad" , niedociągnięć czy słabości. [ które Ty uważasz za mankamenty - nie inni ]. Próbujesz zawsze być najmądrzejszy, wszechwiedzący z monopolem na prawdę. Tak też się nie da, zrozum to, bez urazy. I następna kwestia -uważam że przesadzasz ZE WSZYSTKIM. [ np. niejedzenie jak muzyk Stachursky ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KOLO CPAL LSD??DLATEGO TAKI
:D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paszli w trypu
:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BOG jest lepszy od SLD
nie LSD;)🖐️:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry :) Do "skończcie z tą licytacją". Wybacz ohmmmmmmmmmmmmmmm, że pozwolę sobie zabrać głos także w Twoim imieniu :) Mam nadzieję, że ujdzie mi to płazem ;) Nie sądzę byśmy ohmmmmmmmmmmmmmmm i ja prowadzili tu jakąś licytację, każdy z nas, jak każdy człowiek w tym świecie, mamy jeszcze ego i przy okazji sobie syfony porobimy. Ale sądzę, że i dla Niego i dla mnie jest zupełnie jasne, że nie po to się kontaktujemy. Przy okazji poobtłukujemy się kijkami, mając z tego pewną radochę, ale wiemy z kim rozmawiamy i nie to jest celem. Zresztą byli tu ludzie, którzy dużo mniej ulgowo mnie traktowali niż ohmmmmmmmmmmmmmmm, jeśli chodzi o formę i sposób "osądzania", i na to nie reagowałem tak jak w stosunku do niego. To o czym rozmawiamy z ohmmmmmmmmmmmmmmm, tak ja to widzę, to ostateczne dyskusja w jednym umyśle, dyskusja, która toczy się od dawna, ale teraz przed przebudzeniem może czy nawet musi ożyć, pt.: realizm vs idealizm. Nie jest to dyskusja filozoficzna. Nie, jest bardzo, bardzo praktyczna. Niektórzy uważają, że świat jest ok, że tylko źle go postrzegamy, że gdy obudzimy się, to wszystko będzie w porządku. Będziemy widzieć inaczej i cudownie. To jest oświeceniem. Zajmuję skrajne stanowisko, tak będzie, ale to jest etap przejściowy, bo świata nie ma, jest oszustwem, jest iluzją. Gdy widzimy w nim cierpienie, to dlatego, że osądzamy, wartościujemy, itd. Gdy zaprzestajemy osądu, świat rzeczywiście staje się cudowny, ale to wciąż jest halucynacja, wciąż jest sen. Przemieniony z koszmaru w cud, ale wciąż sen. Dlatego idę dalej i mówię, musimy się obudzić ze świata formy. Jeśli chcemy poznać siebie, to nie możemy śnić, nawet cudownych snów. A rzeczywistość jest jeszcze cudowniejsza. Bo budząc się budzimy się do naszego rzeczywistego bytu, jakościowo dokładnie takiego samego jak byt Boga. Ale to jest kompletnie bezforemne i dlatego całkowicie niemożliwe do pojęcia słowami. Jesteśmy nieskończonością, a każda forma jest ograniczeniem nałożonym na nieskończoność. Nawet już w tym świecie można zrozumieć jak to działa. Gdy myślimy myśl po myśli, tak jak w zwykłym codziennym życiu, jest to niesamowicie powolny proces. Gdy umysł (ohmmmmmmmmmmmmmmm, jak piszę umysł, Ty czytaj byt) oczyszcza się z myśli, osądów wartości, to już w tym świecie, zaczyna się inny, niesamowity sposób odbioru świata, proces innego "postrzegania" (w cudzysłowie, bo to jest pozazmysłowe, czyli nie poprzez jakiekolwiek zmysły). Jest to rodzaj pozazmysłowej, wielowymiarowej percepcji. Niewiarygodnie szybszej w stosunku do zwykłego umysłu. Dlatego w porównaniu z tym, stan nieoświecającego się umysłu, to stan zawężonej świadomości. To jest coś podobnego do poznania. Wciąż jednak widziane są formy i dlatego to nie jest poznaniem. Jest to ograniczone przez formy. Gdy świat form zostanie całkowicie porzucony, wówczas umysł poznaje. Nie ma no to słów. Można zupełnie alegorycznie powiedzieć, że myśli nieskończoną ilość myśli w nieskończonej liczbie wymiarów z nieskończoną prędkością. Alegorycznie, bo to nie są myśli w żadnym ziemskim rozumieniu. Wtedy umysł/byt jest sobą i poznaje siebie. I wtedy realizuje swoją prawdziwą funkcję: boską kreację. Taki umysł/byt jest całkowicie miłujący, tylko taki umysł/byt jest zdolny do całkowitej, bezwarunkowej miłości. Dopiero w takim umyśle/bycie istnieje całkowita komunikacja i dlatego dopiero w tym stanie nie ma samotności. Jest tak, bo Bóg jest taki, a my jesteśmy dziećmi Boga, stworzonymi na Jego obraz i podobieństwo. I każdy sen, to sen o byciu poza domem, poza Bogiem i nie ma znaczenia jak cudowny jest to sen. Natomiast ohmmmmmmmmmmmmmmm prezentuje, tak to zrozumiałem, stanowisko "realistyczne" (na pewno realistyczne w porównaniu z idealizmem, o którym piszę)I o tym w rzeczywistości rozmawiamy z ohmmmmmmmmmmmmmmm, choć może ohmmmmmmmmmmmmmmm widzi to inaczej i rozmawia, niegrzeczny figlarz, o czymś jeszcze :) Z każdego punktu widzenia innego niż skrajny idealizm, o którym piszę, to co piszę, wszystko, będzie przesadą. To oczywiste. Pozdrawiam serdecznie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przez szkaplerz karmelitański podczas nakładania usłyszałem jak w głowie nakładam ci zbroje przeciw grzechowi i w tym momencie jak w filmie zobaczyłem swoje grzechy jakie popełniłem nawet które nie wiedziałem ze to grzech szkaplerz karmelitański nakłada kapłan wyznaczony do tego przez karmelitów nawrócenie gangstera Piotr Stępniak - świadectwo wygłoszone w Radomsku opowiada swoje życie Rabował, gwałcił, oszukiwał. Przeklinał wszystkich, którzy stanęli mu na drodze. 24 lata w kryminale nauczyły go nienawiści i gardzenia tym, co dobre. Ale to właśnie w więzieniu postanowił stać się innym człowiekiem. Lepszym. Dziś jeździ po całej Polsce i ostrzega młodzież przed bagnem, w którym tkwił wiele lat. Kim był "Gepard", a kim jest dziś Piotr Stępniak. http://video.google.com/videoplay?docid=18678 9164673895456#

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buahahahaha...
widac ze byl weekend :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobre........
"BOG jest lepszy od SLD" nie LSD :D:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ohmmmmmmmmmmmmmmm
Drogi Autorze, wyjaśnijmy sobie sprawę prowokacji. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na prowokację, cóż, lubię zadawać niewygodne pytania i prowokować ciekawe odpowiedzi. W tym sensie mozesz moją wypowiedź uznac za prowokację. Z drugiej strony, mój zamysł był głębszy. Pisząc o ty, że egzystencja nie dba o to, z czyją żoną ktoś idzie do łóżka, mam na myśli dokładnie to, co mówię. Egzystencja o to nie dba. To są kanony zachowań ustalone przez ludzi i oklejone etykietkami "dobre" względnie "złe", które zmieniają się, w zależności od regionu świata, kultury i czasu historycznego. To są fakty i tego nie da się podważyć. Dlatego, wolny człowiek nie kieruje się aktualnie obowiazującym kodem kulturowym, bo zawsze będzie niewolnikiem społeczeństwa. Wolny człowiek zwraca się do do swego wnetrza, do serca, do duszy, i po prostu WIE co czynić. To krok do wolności i do boskości. To nie jest przejaw pychy, na odwrót - oddanie się Bogu i słuchanie go wymaga ogromnej odwagi i dojrzałości. Bóg jest jednak jedynym źródłem tego co słuszne - wymyslone przez ludzi reguły są źródłem relatywizmu. Bóg jednak kocha swoje dzieci i nigdy niczego nie narzuca. Człowiek musi sam przyjść do Boga, sam się zwrócić o prowadzenie, gdy dojdzie do punktu, w którym wie, że sam po prostu nie da rady, że wszystkie działania w oparciu o ludzkie wyobrażenia dobra i zła prowadzą na manowce. Bóg pozwala ludziom na eksperymenty - to jest właśnie wolna wola, inaczej bylibysmy kukiełkami. Gdy człowiek sam przychodzi do Boga to ma to inną wartość, niż gdyby był ciągnięty na sznurku, prawda? Kolejna rzecz - śmieszy mnie Twoja obawa, że moje skromne słowa pchną jakiegoś zagubionego człowieka do zdrady. Nie przypisuję sobie takich mocy sprawczych. Jednak, choćby na podstawie lektury kafeterii, widać, że zdrada zdradzie nierówna a jej skutki możesz oglądać w całej palecie, począwszy od rozpadu związku na jego uzdrowieniu skończywszy. Nigdy nie było moją intencją nakłanianie do zdrady, ani do niczego innego, ale moim marzeniem jest, by każdy czuł się wolny na tyle, by samemu podjąć swobodną decyzję co do swego postępowania, bez implikowanego zewsząd poczucia winy. Tzw. zło: morderstwa, rozboje. Mój punkt widzenia jest taki, że większość ludzi na świecie nie kradnie ani nie zabija ze strachu przed karą, a nie dlatego, że osiagnęli świadomość, która nie stosuje przemocy. To wielka różnica. Warstwa cywilizacji na człowieku jest tak cienka... Widać, jak w ekstremalnych warunkach ludzie zmieniają się w bestie, gwałcą, rabują. Inni kradną w białych rękawiczkach, mordują np. ekonomicznie. Człowiek nie jest jeszcze cywilizowany, nie ma co do tego dwóch zdań. Niestety, nie da się człowieka trwale ucywilizować zewnetrznymi nakazami i zakazami. To jest jak nałożony kaganiec, trzeba ludzi cały czas pilnować i karać. Prawdziwie wyzwolony człowiek jest wolny od przemocy, bo odkrył swoją prawdziwą boską naturę, są wyzbyci po prostu "genu" przemocy. To musi jednak być autentyczna przemiana, alchemia w człowieku. Mówiąc komuś: nie rób tego czy tamtego, bo to źle blokujesz jego możliwość przemiany. Człowiek zyje brzydko, skurczony, przerażony samym sobą, ze wszystkich srtron strofowany, pouczany, w nieustannym pocuzciu winy. Jak ma rozkwitnąć, skoro nim mu nie wolno, nie wolno wykonać najmniejszego eksperymentu z życiem? Gdy coś okaże się niewłaściwe, to się okaże, to jest cena nauki. Zarzucasz mi, że mogę zachęcić kogoś do zdrady a sam opowiadasz o dobroczynnych skutkach zaprzestania jedzenia - widziałeś umierające anorektyczki? Tu na kafeterii też ich pełno. Zdajesz sobie sprawę, że możesz sie przyczynić do czyjejś śmierci? Co do seksu, sam pisałeś, że byłeś od nego uzależniony, teraz porównujesz seks do szamba - ja powołuję się tylko na twoje własne słowa. Ale miło mi, że ci dobrze w Twoim ciele, to najważniejsze. Zresztą, sekt to tylko..... seks. Życie seksualne człowieka nie ma większego znaczenia dla rozwoju. Można zrealizować się w każdych warunkach, też w rodzinie. Zarzucasz mi, że nie chcę się obudzić, lecz dośwaidczać iluzji. No to jedziemy na tym samym wózku! Skoro obudzenie się, to tylko kwestia woli, to - pokaż, jak to się robi . Chętnych do popatrzenia nie braknie. Każdy, kto tu jest, doświadcza, czy mu się to podoba czy nie. Sztuką jest, żeby się podobało . Dlatego ja swoje doświadczenia kocham, po prostu ekscytuję się życiem i staram się kazdą jego chwilę wycisnać jak cytrynę, przezyć na maksa. Nie zawracam sobie głowy tym, co jest dalej, jak to będzie być bez formy itd. bo to tylko wyobrażenia. Ty też tego nie wiesz na pewno, możesz mieć wizje, kto wie czy prawdziwe, możesz sie naczytać opowieści „z tametj strony ale po co? Snujac wyobrażenia o tym co będzie tracisz jedyną dostępna rzeczywisość: to co jest. Tylko w tym maleńkim przesmyku miedzy przeszłością a przyszłością mozliwa jest zmiana. Tu i teraz. Co do jednego absolutnie się z Tobą zgadzam: jest frajdą rozmowa o tych rzeczach, nawet dawanie sobie kuksańców, żeby samozadowolenie nie wzrosło, bo chyba nie mamy wątpliwości, że praca i tak musi byc wykonana, słowa to tylko słowa. Mało jest ludzi, których takie kwestie naprawdę interesują, więc sprawia radość spotkanie kogoś poszukującego jest frajdą samą w sobie, niezależnie od jego/jej poglądów. W końcu wszystkie rzeki płyną do oceanu Ps. Właśnie jem sobie pyszne, słodkie winogrona, nasycone słońcem, po prostu bajeczne. A Ty przeszedłeś juz całkiem na breatharianizm? Robiłeś proces przejścia czy raczej stopniowo idziesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×